Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Bunt polskich sieci handlowych.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:35, 17 Kwi 2015    Temat postu:

Inspekcja sanitarna ostrzega przed stekami z Biedronki i oliwą z Tesco

Państwowa Inspekcja Sanitarna wydała ostrzeżenie dotyczące partii mrożonego steku z rekina, sprzedawanego w sklepach sieci Biedronka. W produkcie przekroczono dopuszczalny poziom rtęci. Inspekcja przestrzega także przed partią włoskiej oliwy sprzedawanej w sieci Tesco.

PIS podkreśla, że z uwagi na przekroczenie najwyższego dopuszczalnego poziomu rtęci w partii mrożonego steku z rekina nie powinien on być spożywany. "Wskazany w ostrzeżeniu produkt należy zwrócić do miejsca zakupu lub zniszczyć" - podano.

Jak informuje inspekcja sanitarna, chodzi o partię produktu o numerze 5051. Data jego minimalnej trwałości została ustalona na 20 sierpnia 2016 r.

Inspekcja sanitarna poinformowała również, że centrum dystrybucyjne Biedronka nie będzie przyjmowało zwrotów ze sklepów - ewentualna utylizacja będzie miała miejsce w poszczególnych sklepach sieci.

Jak zapewnia biuro prasowe Jeronimo Martins Polska S.A., właściciela sieci sklepów Biedronka, wskazana przez PIP partia steku z rekina została niezwłocznie wycofana ze sprzedaży. Firma poinformowała o tym fakcie dostawcę i poprosiła o wyjaśnienia.

Jak czytamy w przesłanym piśmie: "Wyniki badania mięsa, z którego wytworzono steki z rekina oferowane w naszej sieci, nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Niezależnie od tego, kontynuujemy szczegółowe badania zakwestionowanej partii".

Firma poinformowała, że klienci mogą zwracać zakupione produkty ze wskazanej partii w dowolnym sklepie sieci po okazaniu paragonu. W przypadku oddania takiego produktu otrzymają zwrot całości poniesionych kosztów.

Inspekcja sanitarna wydała także ostrzeżenie dotyczące "Oliwy z wytłoków z oliwek GOCCIA D'ORO" sprzedawanej w sklepach sieci Tesco w litrowych opakowaniach. Ostrzeżenie dotyczy jednej partii tego produktu, o numerze L.056/14 311, której data minimalnej trwałości została ustalona na listopad 2016 r.

Jak informuje PIS oliwa nie powinna być spożywana ze względu na przekroczenie dopuszczalnego poziomu sumy benzo(a)pirenu, benz(a)antracenu, benzo(b)fluorantenu i chryzenu. Inspekcja sanitarna zaleca osobom, które kupiły oliwę, by zaprzestały jej spożywania i oddały ją do miejsca zakupu lub zniszczyły.

Rzecznik prasowy Tesco Polska Michał Sikora poinformował, że zgodnie ze "standardami dotyczącymi jakości i bezpieczeństwa produktów" oliwa ze wskazanej partii została wycofana ze sprzedaży natychmiast po otrzymaniu informacji o przekroczeniu poziomu określonych produktów.

Zapewnił, że pozostałe partie oliwy są dostępne w sprzedaży "jako produkty bezpieczne dla kupujących". Klienci, którzy nabyli produkt z partii wskazanej przez Inspekcję Sanitarną, mogą zwrócić go do sklepu

..

Brzmi groźnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:07, 25 Kwi 2015    Temat postu:

będzie kolejnego centrum handlowego w Poznaniu. Pobliscy sklepikarze zadowoleni
Zenon Kubiak
akt. 25 kwietnia 2015, 09:30
Po analizie obecnej sytuacji na poznańskim rynku inwestor mający zbudować galerię handlową Metropolis przy ul. Hetmańskiej, wycofał się ze swoich planów, co ucieszyło właścicieli okolicznych sklepów.

W latach 1998-2013 w Poznaniu powstało aż osiem obiektów handlowych o powierzchni przynajmniej 40 tys. metrów kwadratowych. Pod względem powierzchni handlowej przypadającej na jednego mieszkańca stolica Wielkopolski ustępuje teraz tylko minimalnie Wrocławiowi, ale już za rok zdecydowanie go wyprzedzi po oddaniu do użytku galerii Posnania, która ma być największym centrum handlowym w Wielkopolsce.

Kolejna duża galeria miała powstać przy ul. Hetmańskiej, pomiędzy ulicami Dmowskiego i Krauthofera. Centrum handlowe o nazwie Metropolis pierwotnie miało pomieścić na 70 tys. metrów kwadratowych aż 250 sklepów, ale latem 2014 r. inwestor poinformował, że jednak część handlowa będzie o połowę mniejsza, a reszta obiektu ma zostać przeznaczona pod wynajem biur. Teraz okazało się, że całkowicie zrezygnowano z części przeznaczonej na sklepy. Rzecznik inwestora decyzję tłumaczy „analizą i obserwacją rynku”. Zamiast tego cały kompleks ma pełnić funkcje biurowe.

Budowa Metropolis przerażała zwłaszcza właścicieli pobliskich sklepów mieszczących się przy ul. Głogowskiej, która kiedyś była jedną z ulic handlowych Poznania, ale w ostatnich latach przeżywa wyraźny kryzys, zwłaszcza odkąd przy pobliskim dworcu PKP otwarto galerię Poznań City Center. Dziś Głogowska w wielu miejscach straszy pustymi witrynami sklepowymi, w ostatnich miesiącach zaczęły się stąd wyprowadzać nawet banki. Nowi najemcy nawet jeśli się pojawiają, to otwierają w tym miejscu salony z „jednorękimi bandytami” lub punkty, gdzie sprzedaje się dopalacze.

Ostatni pracujący tu właściciele sklepów bali się, że gwoździem do ich trumny będzie właśnie centrum handlowe przy ul. Hetmańskiej.

- Dla takich drobnych sklepikarzy jak my, im mniej centrów handlowych, tym lepiej – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Robert Maćkowiak, który od 8 lat prowadzi przy ul. Głogowskiej sklep obuwniczy. – Już po otwarciu tej galerii przy dworcu zauważyliśmy wyraźny spadek liczby klientów. Jakby otworzyli nam kolejną tak dużą galerię, to byłby nasz koniec – dodaje.

Wtórują mu właściciele znajdującego się w pobliżu salonu z garniturami.

- Dopiero teraz doszli do wniosku, że w Poznaniu nie warto otwierać jeszcze jednej galerii handlowej? Przecież ich już jest za dużo – uważa Mieczysław Gabrielski, jeden z właścicieli. – My już teraz trzymamy się jeszcze na rynku głównie dzięki temu, że można u nas zamówić garnitur szyty na miarę – dodaje.

Są i tacy, którzy uważają, że być może sąsiedztwo centrum handlowego wcale nie odebrałoby dotychczasowych klientów, a może nawet przyciągnęło nowych.

- Mielibyśmy centra handlowe z dwóch stron Głogowskiej i być może nasza ulica stałaby się taką przelotową dla klientów poruszających się między jedną a drugą – mówi Aneta Rosa, pracująca w jednej z drogerii. – Tak się przecież stało z Półwiejską, na której wzrósł ruch klientów po otwarciu Starego Browaru – dodaje.

...

Markety zniszczyły w Polsce wolny rynek. Nie powstały w sposób naturalny a przyszły z zagranicy. Zniszczyły miejscowy handel. Nie prezentowały żadnej lepszej formy handlu tylko miażdżyły masą. To była kolejna zbrodnia na gospodarce Polski.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:39, 11 Maj 2015    Temat postu:

Walka na ceny leków niszczy małe apteki
akt. 11 maja 2015, 05:14
Apteki przechodzą drogę, którą od kilku lat podążają sklepy spożywcze. Pojedyncze stają wobec coraz silniejszej konkurencji sieci, liczących już nawet po kilkaset placówek - informuje "Rzeczpospolita".

Jak szacuje Boston Consulting Group, sieci kontrolują już ok. 30 proc. rynku aptekarskiego, ale za 3-4 lata ich udział wzrośnie do 60 proc.

To optymistyczny szacunek; nastąpi to znacznie szybciej, a negatywne skutki odczują pacjenci - ocenia farmaceutka prowadząca aptekę. Tacy aptekarze ostrzegają przed coraz niższymi standardami obsługi w sieciach. Klientom nie są np. proponowane tańsze zamienniki, bo punkt jest nastawiony na zysk, a sprzedawca na określoną normę dzienną.

Jednocześnie pacjenci cieszą się ze spadku cen, które w sieciach są nawet o kilkanaście procent niższe. A że ceny leków refundowanych są urzędowo określone, promocje dotyczą głownie pozostałych artykułów sprzedawanych w aptekach.

Pojawiają się jednak obawy, że gdy sieci zdominują rynek będzie znów drożej.

Jeśli pozycji dominującej nie zdobędzie jedna firma, to nie należy się obawiać takiego scenariusza - uważa partner w OC&C Strategy Consultants Jarosław Kosiński.

...

Za chwilę apteki w Polsce przejmie Zachód...Koszmar...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:54, 12 Maj 2015    Temat postu:

"Ocal książki" - konferencja w Sejmie

Projekt ustawy przygotowanej przez PIK zakłada nałożenie na wydawców i importerów książek obowiązek ustalenia jednolitej ceny książki przed wprowadzeniem jej do obrotu

Polski rynek książki nie wyjdzie sam z kryzysu, w jakim jest obecnie. Potrzebna jest pomoc polityków, a przede wszystkim wprowadzenie ustawy o książce - mówił na dzisiejszej konferencji "Ocal książkę" zorganizowanej w Sejmie Łukasz Gołębiewski z Biblioteki Analiz.

- Polski rynek książki nie ma żadnych szans na samodzielne przezwyciężenie kryzysu bez pomocy polityków. Wydawcy nie są w stanie produkować dobrych jakościowo treści, a to i z punktu widzenia czytelnika i w ogóle przyszłości demokracji jest ważne - mówił Gołębiewski podczas wtorkowej konferencji "Ocal książki" zorganizowanej w Sejmie RP przez Klub Parlamentarny PSL oraz Polską Izbę Książki.

Tematem konferencji był projekt ustawy o książce przygotowany przez Polską Izbę Książki. Senacka Komisja Kultury wyraziła zainteresowanie prowadzeniem w Sejmie prac legislacyjnych nad tą ustawą, zainteresowanie takie wyraził także Klub Parlamentarny PSL, który w kwietniu wniósł do laski marszałkowskiej projekt ustawy opracowanej przez PIK pod nazwą „Projekt ustawy o książce”. Sprawozdawcą będzie poseł Artur Dębski (PSL).

Projekt ustawy przygotowanej przez PIK zakłada nałożenie na wydawców i importerów książek obowiązek ustalenia jednolitej ceny książki przed wprowadzeniem jej do obrotu. Cena nowości musiałaby być stosowana przez 12 miesięcy przez wszystkie podmioty prowadzące sprzedaż nabywcy końcowemu. Projekt ustawy wzorowany jest na rozwiązaniach sprawdzonych w innych krajach europejskich. Efektem jej wprowadzenia może być także spadek cen książek, gdyż obecnie wydawcy, uprzedzając żądanie rabatu przez dystrybutora, podnoszą wyjściową cenę książki nawet o 20 proc.

Prezes PIK Włodzimierz Albin przypomniał we wtorek, że poziom czytelnictwa, który jest w Polsce bardzo niski, wiąże się bezpośrednio z dostępem do książki, także w małych miejscowościach. Z 2,5 tys. księgarń, które jeszcze pięć lat temu funkcjonowały w Polsce, obecnie działa zaledwie 1800, a ich liczba na pewno jeszcze się zmniejszy, w związku z wprowadzeniem przez MEN programu darmowych podręczników. Według szefa PIK najgroźniejsza jest jednak wojna cenowa, którą wielkie sieci prowadzą między sobą i z mniejszymi księgarniami. Nowości oferowane są w ich sklepach z 30-, a nawet 40-proc. rabatem. Koszt ponoszą wydawcy, a od jego przyznania zależy decyzja o współpracy z wielkim dystrybutorem. Mniejsze księgarnie nie mają możliwości takiego wpływu na wydawcę, nie stać ich też na rabaty w podobnej wysokości. Wszystko to - podkreślał Albin - doprowadziło do sytuacji, w której w polskich księgarniach promowane są jedynie modne nowości literatury rozrywkowej, dostęp do książki ambitnej jest utrudniony, a niewielkie księgarnie są skazane na upadek.

- Chciałbym zaapelować do polityków, że jeżeli nie możecie nic więcej zrobić dla książki to chociaż dajcie nam tę ustawę. Ta ustawa pomoże nam w tym, żebyśmy mieli trochę więcej możliwości wydawania dobrych, starannie opracowanych książek. To nie jest kwestia tego, że książki będą droższe czy tańsze, to jest kwestia tego, żeby one były w ogóle dostępne - dodał Gołębiewski.

...

Czyli znowu markety. Dlaczego jednak mamy ratować księgarnie a aptek czy sklepów to już nie? Tym bardziej że czytelnictwo przeszło do internetu. A zakupy codzienne nie i nie przejdą bo nikt chleba marka itp. nie kupi w internecie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:24, 27 Maj 2015    Temat postu:

"Biedronkizacja" Warszawy. Jak sieć dyskontów podbiła stolicęŚroda, 27 maja 2015, źródło:WP




Ostatnie cztery lata to prawdziwa inwazja sklepów sieci Biedronka w Warszawie – ujawniły badania przeprowadzone na Uniwersytecie Warszawskim. Obecnie w stolicy działa ponad sto Biedronek, podczas gdy największy konkurent ma ich pięciokrotnie mniej.

- Biedronka jest największą siecią dyskontową, posiada ponad 2,5 tys. sklepów w całym kraju, największa konkurencja, czyli Lidl ma ok. 500 sklepów, a takie sieci jak Netto i Aldi, jeszcze mniej. W Warszawie sytuacja wygląda podobnie, Biedronka ma ponad sto sklepów, a Lidl tylko 23. To był główny powód, by w badaniu wziąć pod lupę właśnie Biedronkę - mówi dr Magdalena Fuhrmann z Zakładu Geografii Miast i Organizacji Przestrzennej UW.

Te sto sklepów w stolicy to jednak w znacznej mierze efekt ostatnich lat. W ciągu pierwszych 5 lat, od czasu gdy w 1996 r. powstał pierwszy sklep sieci na Mokotowie, Biedronka dorobiła się zaledwie 8 placówek.

(fot. dzięki uprzejmości AutoMapa)



- Można powiedzieć, że był to bardzo powolny rozwój sieci. Biedronka nie była dobrze widoczna w przestrzeni Warszawy. Początkowo sklepy były lokalizowane w obrzeżnych dzielnicach mieszkaniowych z zabudową blokową - mówi dr Fuhrmann.

Postępująca "biedronkizacja"

W ciągu następnej dekady powstało w Warszawie kolejnych 31 sklepów, jednak prawdziwy biedronkowy boom nastąpił po 2010 r. W ciągu czterech kolejnych lat powstawało w Warszawie średnio 15 sklepów rocznie. Zdaniem specjalistki można mówić o prawdziwej "biedronkizacji" przestrzeni miejskiej.

- Sklepów tej sieci jest naprawdę dużo, są one rozsiane po całej Warszawie. Każda dzielnica ma swoje biedronki - mówi dr Fuhrmann.

(fot. Magdalena Fuhrmann, UW)



Jak podkreśla ekspertka obecnie najwięcej, bo aż 13 Biedronek jest na Pradze Południe. Na Woli sieć ma 10 placówek, a na Bemowie 9. Biedronki dotarły również do Śródmieścia, gdzie znajduje się siedem dyskontów, w tym tak prestiżowych lokalizacjach, jak Nowy Świat czy okolice Starego Miasta.

- Najmniej Biedronek mamy w dzielnicach obrzeżnych, Rembertów, Wawer, Wesoła, to są pojedyncze sklepy - mówi dr Fuhrmann.

Typowy żółty budynek

Zdaniem ekspertki mała liczba placówek sieci w dzielnicach obrzeżnych może dziwić. Stanowi jednak element szerszej strategii marki, która odchodzi od formatu typowego dyskontu. W Warszawie większość Biedronek to nie sklepy na przedmieściach, do których jeździ się samochodem, tylko obiekty zlokalizowane na blokowiskach. Sieć wkracza również na tereny w pobliżu siedzib korporacji.

(fot. Magdalena Fuhrmann, UW)



- Początkowo w Warszawie Biedronki powstawały jako obiekty wolno stojące, takie typowe żółte budynki, drugim typem były sklepy lokalizowane w starych pawilonach handlowych na osiedlach blokowych. Z biegiem lat zaobserwowano nowe typy architektoniczne: Biedronki zaczęły się pojawiać w parterach nowych budynków mieszkalnych i biurowców. Biedronki pojawiają się też jako uzupełnienie oferty parków handlowych. Warto też zwrócić uwagę, że obecnie powstające wolnostojące sklepy to już nie są te budynki o żółtych ścianach – mówi dr Fuhrmann.

Wpływ dyskontu na okolicę

Sieć stara się, by każde otwarcie nowego sklepu stanowiło lokalne wydarzenie. Stąd różnego rodzaju promocje i atrakcje. Nie da się jednak ukryć, że Biedronki bardzo oddziałują na okolicę i pobliskie sklepy.

- Można zauważyć, że w sąsiedztwie Biedronki funkcjonują również inne sklepy spożywcze, nie tylko dyskontowe. Bardzo często też obok Biedronek znajdują się sklepy sieci Rossmann. One się uzupełniają ofertą i trudno tu mówić o bezpośredniej konkurencji. Natomiast przypuszcza się, że powstanie nowej Biedronki może negatywnie wpływać na drobne sklepy spożywcze. Właścicielom małych sklepów na pocieszenie warto powiedzieć, że prawdopodobnie największą falę Biedronkizacji mamy już za nami. Ze względu na słabsze wyniki finansowe, Jeronimo Martins zapowiedziało zwolnienie tempa otwierania nowych sklepów.

- Czas pokaże czy Warszawa jest już przesycona sklepami dyskontowymi. Nowe Biedronki są w planach, powstają nowe inwestycje. Jest jeszcze miejsce na nowe Biedronki – mówi dr Fuhrmann.

...

Po prostu koszmar i dramat. Kolonizacja...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:33, 08 Lip 2015    Temat postu:

Biedronka przyczyną kolejnej wpadki Ewy Kopacz?
Michał Fabisiak
akt. 8 lipca 2015, 12:00
- Trzeba przyznać, że w Biedronce warzywa są super - mówiła w programie TVP Info premier Ewa Kopacz. Te słowa padły po tym, jak dziennikarz prowadzący rozmowę zapytał szefową rządu, dlaczego sklepy wielkopowierzchniowe nie miałyby podzielić się swoimi ogromnymi zyskami z budżetem państwa. W odpowiedzi prezes rady ministrów zaczęła bronić sieci handlowych, a następnie zachwalać produkty oferowane przez jedną z nich. - Pani premier powiedziała zgodnie z prawdą. Jej wypowiedź była naturalna - broni swojej szefowej rzecznik rządu Cezary Tomczyk.



W pewnym momencie prowadzący rozmowę Piotr Kraśko zwrócił szefowej rady ministrów uwagę, że jej wypowiedź może zostać odebrana jako promocja jednego ze sklepów. Na co pani premier odpowiedziała. - No tak, ale w Gdańsku mieszkam obok Biedronki. Chcę panu powiedzieć, że kupuję w Biedronce i te warzywa są super - tłumaczyła Ewa Kopacz.

Za te słowa szefową rządu krytykuje opozycja. - Pani premier nie wypada wypowiadać się w ten sposób. Moim zdaniem była to nieopatrzna i spora kryptoreklama. Właściciel na pewno się z niej ucieszył, zwłaszcza biorąc pod uwagę czas antenowy w jakim padły te słowa - tłumaczy Wirtualnej Polsce, Beata Kempa.

W ocenie posłanki Solidarnej Polski, szefowa rady ministrów zamiast zachwalać hipermarkety powinna zwrócić uwagę na to jak traktowani są pracujący w nich ludzie. Poza tym zdaniem Kempy wielkie sieci handlowe przyczyniają się do upadku małych sklepikarzy, czego też nie dostrzega pani premier.

Ewy Kopacz broni rzecznik rządu Cezary Tomczyk. - Politycy to nie aktorzy. W związku z tym mówimy o tym jak jest. Na przykład ja robię zakupy w głównie w Lidlu, ale w Biedronce również mi się zdarza - tłumaczy Wirtualnej Polsce Cezary Tomczyk. I podkreśla, że premier rzeczywiście robi zakupy we wspomnianym sklepie, o czym przekonał się osobiście.

- Pani premier powiedziała zgodnie z prawdą. Jej wypowiedź była naturalna - wyjaśnia rzecznik rządu.

....

Wszystko w porządku. Wygaszanie Polski trwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:41, 09 Lip 2015    Temat postu:

W Bułgarii politycy też wzięli się za sieci handlowe
Czwartek, 9 lipca 2015, źródło:PAP
fot.WP.PL / Shutterstock/Minerva Studio
Bułgarski parlament znowelizował ustawę o ochronie konkurencji, biorąc krajowych producentów w obronę przed monopolem dużych sieci handlowych. Praca nad nowelą, zaproponowaną przez lewicę, trwała cztery lata.


Zgodnie z nowymi przepisami sieci handlowe, których obroty przekraczają 50 mln lewów (25 mln euro) rocznie, powinny uzgadniać z Komisją Obrony Konkurencji umowy zawierane bułgarskimi producentami.

Firmy przez lata skarżyły się, że sieci handlowe zwlekają z płaceniem za dostarczane towary. Opóźnienia dochodziły do sześciu miesięcy, co narażało producentów na duże trudności finansowe, prowadzące czasem do upadłości. Nowe przepisy zobowiązują markety do rozliczania się z dostawcami w ciągu 30 dni.

Hipermarkety nie będą już mogły żądać dopłat, jak to robiły dotychczas, m.in. za umieszczanie towarów w katalogach lub na billboardach, nie będą też mogły wymuszać na wytwórcach świątecznych promocji.

Bułgarscy producenci będą mogli już sprzedawać swe wyroby innym jednostkom po niższych cenach. Dotychczas zabraniały im tego klauzule w umowach z hipermarketami.

Inną ważną zmianą jest to, że ryzyko handlowe będzie podzielone, a nie, jak dotąd, przerzucane wyłącznie na miejscowych producentów.

Za nieprzestrzeganie nowych przepisów dużym sieciom grozi grzywna w wysokości do 10 proc. rocznych obrotów.

...

A u nas nic. Najgorzej... Wolny rynek trzeba chronić,


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:21, 23 Lip 2015    Temat postu:

Biedronka kontra lokalny warzywniak – spór o parking
Olivia Drost
Współpracownik Onetu

- Shutterstock

Gdy w pobliżu prywatnych sklepików spożywczych pojawia się jakiś dyskont, wszystkie mniejsze punkty handlowe zazwyczaj znikają jak kamfora. Zupełnie odwrotnie było w Jasienicy, gdzie nieopodal popularnej Biedronki otwarto ekologiczne stoisko z warzywami. Kierownictwo marketu wypowiedziało mu prawdziwą wojnę, zasłaniając warzywniak naczepą tira i budując płot odgradzający go od klientów. A jego właściciel zapowiada, że nie zamierza się wynieść.

Wszystko zaczęło się 30 kwietnia tego roku. Wtedy, jak podaje portal Beskidzka24.pl, w samym sercu gminy Jasienica w województwie śląskim, tuż obok urzędu i strażnicy, Rafał Pazik z Bujakowa otworzył budkę, w której zaczął sprzedawać warzywa i owoce. Otworzył ją na kawałku prywatnej działki, graniczącej z parkingiem sklepu Biedronka przy ulicy Strumieńskiej. I rozpętał tym prawdziwą wojnę z dyskontem.
REKLAMA


– Nasza rodzina handluje warzywami i owocami, m.in. w Bielsku-Białej, już 40 lat. Postanowiłem otworzyć sezonowe stoisko w tym, jak sądziłem, atrakcyjnym miejscu. Myślałem, że dogadamy się z Biedronką, bo w innych miejscowościach obok sklepów tej sieci funkcjonują takie małe punkty i wszyscy są zadowoleni – mówi w rozmowie z portalem Beskidzka24.pl właściciel stoiska warzywnego. Uważa, że nie stanowi dla Biedronki żadnej konkurencji, ponieważ sprzedaje polskie ekologiczne produkty. Różne od tych, które można znaleźć w dyskoncie. – Wielu ludzi cieszy się, że po wyjściu z Biedronki może się zaopatrzyć za jednym zamachem u nas. Niektórzy przyjeżdżają tu głównie do nas, a przy okazji wstąpią też do Biedronki. Kupują u nas nawet jej pracownicy – dodaje.

Podobne sytuacje mają miejsce często, gdy spożywczy gigant ma graniczyć z małymi, prywatnymi stoiskami. Jeden z internautów komentujących tę sprawę zauważa – Małe targowiska, na których można było kupić świeże warzywa i owoce, są zamknięte, a na pustych placach stoją tabliczki „zakaz handlu”. Inna klientka z okolicznej miejscowości nie dostrzega tego problemu – U mnie na osiedlu przy Biedronce jest całe targowisko: świeże warzywa, owoce, kosmetyki, tanie zegarki itp. Domyślam się, że większość warzyw i owoców ludzie kupują z placu, a nie z marketu. Nie ma jednak żadnej wojny. Ten targ jest tutaj od początku lat 90., gdy jeszcze nie istniała sieć Biedronka.

W rozmowie z Onet Biznes, biuro prasowe Jeronimo Martins Polska, do którego należy sieć Biedronka przyznaje, że nie ma nic przeciwko funkcjonowaniu w pobliżu ich sklepów innych punktów handlowych. Jeden z pracowników dyskontu z Jasienicy ujawnia, że kierownictwo zauważyło malejącą sprzedaż owoców i warzyw.

Mimo że lokalne stoisko korzysta z terenu prywatnego, jest on umiejscowiony zaraz przy parkingu dyskontu. Klienci warzywniaka dostęp do budki Rafała Pazika mają tylko z terenu Biedronki. Dostawy również odbywały się z wykorzystaniem miejsc postojowych przeznaczonych dla zmotoryzowanych klientów sieci. – Właściciel punktu handlowego z warzywami, zlokalizowanego przy naszym sklepie w Jasienicy, nie posiada prawa do korzystania z naszego parkingu jako miejsca łączącego jego sklep z drogą publiczną. Jego działalność nie może prowadzić do ograniczania możliwości innych podmiotów do dysponowania terenem, którego eksploatację opłacają – tłumaczy biuro prasowe Jeronimo Martins Polska. Kierownictwo postanowiło zatem się tą sprawą zająć. Rozwiązania nie szukano długo.

Najpierw na terenie Biedronki zaparkowano na stałe naczepę tira, która umiejętnie zakryła warzywniak, odgradzając go od klientów. Jak podaje portal Beskidzka24.pl, 13 czerwca na tym placu pojawili się budowlańcy, którzy postawili wysoki, metalowy płot, w całości zasłaniający stoisko ekologiczne. – Następnym krokiem ma być podobno powieszenie banneru reklamowego, żeby na dodatek nie było nas widać. To teren Biedronki i może robić u siebie co chce, ale jak to wygląda? Duża Biedronka nie musi się bać małego żuczka – komentuje sprawę w rozmowie z Beskidzka24.pl zniesmaczony Rafał Pazik.

Działania sieci spożywczej wcale nie doprowadziły do zamknięcia warzywniaka. Mimo że towar trzeba podawać górą, przez płot, co wygląda trochę komicznie, nadal sprzedaje się na nim ekologiczne owoce i warzywa. Właściciel stoiska zauważa, że obroty spadają, bo część klientów z parkingu nie dostrzega ich straganu lub myśli, że jest zamknięty. Mieszkańcy Jasienicy, którzy wiedzą o „wojnie” Biedronki z – jak to określa sam właściciel – małym żuczkiem, śmieją się z działań dyskontu.

Rafał Pazik wysłał kilka pism do właściciela sieci Biedronka, ale nie otrzymał jeszcze konkretnej odpowiedzi. Biuro Prasowe Jeronimo Polska zapytane o owe pisma i ewentualne rozwiązanie sprawy oświadcza – Trudno nam się odnieść w tej chwili do pytania o korespondencję kierowaną do nas, ponieważ ustalamy, czy i gdzie taka korespondencja trafiła. Właściciel warzywniaka podsumowuje – Chcę się jakoś dogadać. Ale wynosić się stąd nie zamierzam, mimo że w obecnych warunkach handel jest trudny.

...

I jeszcze za kredyty z MFW! TO JEST ZBRODNIA NA NARODZIE POLSKIM!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:28, 29 Lip 2015    Temat postu:

Szef Biedronki dostanie order za wybitny wkład w zacieśnianie więzi z PortugaliąWtorek, 28 lipca 2015, źródło:TOSA

fot. / Jeronimo Martins
Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej powędruje w środę na ręce Pedro Pereira da Silvy - poinformowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Portugalczyk, który odpowiedzialny jest za sieć dyskontów Biedronka, spotka się jutro z szefem resortu Grzegorzem Schetyną.


Odznaczenie jest nadawane obcokrajowcom i Polakom mieszkającym poza granicami Polski za wybitny wkład we współpracę międzynarodową i zacieśnianie więzi między Polską a zagranicą. Takie wyróżnienie dostał już wcześniej między innymi Stéphane Antiga, selekcjoner siatkarskiej reprezentacji Polski.


Da Silva jest dyrektorem operacyjnym grupy Jeronimo Martins w Polsce i stoi na straży rozwoju sieci sklepów Biedronka. Spółka-matka, dla której pracuje, działa w Portugalii od ponad dwustu lat. Dziś ma w tym kraju sieć supermarketów Pingo Doce i hurtowni Recheio.

Oprócz tego, działa też w Kolumbii, gdzie próbuje rozkręcić sieć dyskontów Ara używając podobnego modelu biznesowego, co w przypadku Biedronki.

Ta ostatnia, z 2,6 tys. sklepami, jest największą siecią handlową w Polsce i największym biznesem w grupie Jeronimo Martins w ogóle. W 2014 roku miała niemal 36 miliardy złotych obrotów (w przypadku drugiej na liście grupy zrzeszającej Lidl i Kaufland było to niecałe 20 miliardów).

...

Odery dla marketow. Za likwidacje polskiego handlu sie naleza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:14, 30 Lip 2015    Temat postu:

Działania rządu zapewniły Biedronce promocję o wartości 7,2 mln zł

- Materiały prasowe

Instytut Monitorowania Mediów oszacował na 7,2 mln zł wartość promocji, jaką zapewnił Biedronce rząd w lipcu. Dzięki wypowiedziom i działaniom polityków sieć pojawiała się w mediach niemal dwa razy częściej niż zwykle.

Wedle Instytutu Monitorowania Mediów liczba wzmianek na temat Biedronki, które od 1 do 29 lipca ukazały się w telewizji, radiu, prasie, internecie i mediach społecznościowych, sięgnęła blisko 30 tys. Dla porównania – wcześniej sieć w mediach pojawiała się średnio od 12 do 18 tys. razy w ciągu miesiąca. Kluczem do wyjaśnienia tej zagadki są wzmianki, które towarzyszą publikacjom na temat Biedronki. Dotyczą one… premier Ewy Kopacz i ministra spraw zagranicznych Grzegorza Schetyny.
REKLAMA


Superwarzywa

Wszystko zaczęło się od wypowiedzi premier w studiu TVP Info. – Żeby taka Biedronka po nałożeniu wyższego podatku mogła zarobić, będzie musiała albo kupić taniej, albo zrekompensować stratę w cenie produktu – stwierdziła Ewa Kopacz. Przyznała, że robi zakupy w tej sieci. – W Biedronce warzywa są super. Ale za obietnice PiS-u zapłacimy my – powiedziała.
Zobacz na TVP

Premier naraziła się na falę krytyki. Otrzymała gorzki list od przewodniczącego Stowarzyszenia Stop Wyzyskowi-Biedronka. „Z mapy gospodarczej zniknęło rdzennie polskie przedsiębiorstwo, ponieważ wykończyła je zachwalana przez panią premier portugalska Biedronka. Od wielu lat walczę w sądach o odszkodowanie za poniesione wówczas straty. Znam wielu innych byłych dostawców Biedronki, którzy również padli i dzisiaj także padają ofiarą jej oszukańczych praktyk” – napisał Edward Gollent, domagając się przeprosin.

„Środowisko handlu jest oburzone tą wypowiedzią. Nie godzi się, aby premier Polski reklamowała konkretną sieć handlową” – napisał w oświadczeniu Waldemar Nowakowski, prezes Polskiej Izby Handlu.

Premier potem broniła swojej wypowiedzi i przekonywała, że polityk powinien być szczerym człowiekiem, a skupić się należy na podatku proponowanym przez PiS.

Burza w szklance wody

Kolejny był minister Schetyna, od którego szef Biedronki Pedro Pereira da Silva ma otrzymać Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za wkład w rozwój gospodarczy Polski, tworzenie miejsc pracy, zaangażowanie firmy w działalność społeczną i charytatywną oraz znaczący wkład w rozwój stosunków handlowych między Polską a Portugalią. Miało to nastąpić już w środę, ale minister zmienił plany, więc ceremonia została przesunięta na później. Na Schetynę również spadła fala krytyki. Minister także dostał list protestacyjny od Stowarzyszenia Stop Wyzyskowi-Biedronka.

W wywiadzie dla radiowej Jedynki szef MSZ nazwał sprawę „burzą w szklance wody”. – Proszę pamiętać, że w Biedronce pracuje 58 tys. ludzi. To są miliony, dziesiątki, setki milionów zainwestowanych w Polsce. To jest firma, która jest z Polską bardzo mocno związana i mająca duży wpływ na naszą codzienność – stwierdził.

Zaznaczył, że pomysł pojawił się jeszcze w zeszłym roku i został zgłoszony przez ambasadora Polski w Lizbonie, a następnie zaakceptowany przez Radosława Sikorskiego, ówczesnego szefa MSZ. – Nagrodę przyznaje prezydent RP (na wniosek premiera przedstawiony przez szefa dyplomacji – przyp. red.) osobom z zagranicy, które skutecznie pomagają rozwiązywać polskie problemy i tak było w tym przypadku – stwierdził Schetyna. Dodał, że powinno się o tym rozmawiać bez niechęci i agresji. – To niczemu nie służy. Uważam, że to po prostu jest pewien gest, można się z nim nie zgadzać, ale w sposób spokojny należy to ocenić – zaznaczył.

Szczególnie że w polskiej polityce to nie pierwszy tego typu gest...

...

Anita Czerwinska
‎@Anita_Cz

PEK jest po prostu łatwowierna. Uwierzyła reklamom, że Biedronka to takie dobro narodowe, a nie największa zagraniczna sieć handlowa.
09:41 - 8 lip 2015

Łukasz Ochodek
‎@LukeInz

#PEK nowym ambasadorem sieci Biedronka. Wcześniej Biedroń, teraz Biedronka, to z pewnością nie jest przypadek Smile
17:54 - 8 lip 2015

Jakub Kowalski
‎@jakubkowalski

Z ostatniej chwili: jedno z najbliższych wyjazdowych posiedzeń rządu E. #Kopacz odbędzie się w Biedronce.
#biedronka
11:56 - 8 lip 2015

...

Krzesel nie trzeba tym razem przywozic bo mozna siedziec w wozkach.

Mikołaj Nowak
‎@MikolajNowak

Biedronka wykosiła małe sklepy osiedlowe, a Schetyna będzie jej dyrektora odznaczał za zasługi dla Polski? Farsa.
21:42 - 28 lip 2015

Małgorzata Serafin
‎@GoskaSerafin

Stowarzyszenie Stop Wyzyskowi "Biedronka" wysyła protest do G. Schetyny
07:14 - 29 lip 2015

...

Markety trzeba nagradzac za wzorcowe nieplacenie podatkow. I podnoszenie bezrobocia.
ONI MUSZA SIEDZIEC! TO SA DEBILE! STRACH KAZDEGO DNIA GDY ONI SA PRZY STERZE!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:23, 31 Lip 2015    Temat postu:

Grzegorz Schetyna o odznaczeniu dla dyrektora operacyjnego Grupy Jeronimo Martins
30 lipca 2015, 08:55
Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi RP dla dyrektora operacyjnego Grupy Jeronimo Martins w Polsce Pedro Pereira da Silvie to pewien gest, można się z nim nie zgadzać, ale w sposób spokojny należy to ocenić - uważa szef MSZ Grzegorz Schetyna.

W środę miała odbyć się uroczystość wręczenia przez ministra spraw zagranicznych Grzegorza Schetynę Krzyża Kawalerskiego Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej V klasy dyrektorowi operacyjnemu Grupy Jeronimo Martins w Polsce (właściciela sieci sklepów Biedronka) Pedro Pereira da Silvie. Uroczystość przesunięto na inny termin.

Order nadawany jest cudzoziemcom i obywatelom polskim stale zamieszkałym za granicą, którzy swą działalnością wnieśli wybitny wkład we współpracę międzynarodową oraz współpracę łączącą Rzeczpospolitą Polską z innym państwami i narodami. W takiej formie order przyznawany jest od 1992 roku.

Krzyż - jak uzasadniono w komunikacie MSZ - został przyznany za wkład w rozwój gospodarczy Polski, tworzenie miejsc pracy, zaangażowanie firmy w działalność społeczną i charytatywną oraz znaczący wkład w rozwój stosunków handlowych między Polską a Portugalią.

Decyzja ta spotkała się z krytyką m.in. Stowarzyszenia Stop Wyzyskowi-Biedronka, które wystosowało list do szefa resortu spraw zagranicznych w tej sprawie, na informację o odznaczeniu dla Pedro Pereiry da Silvy zareagowali także użytkownicy portali społecznościowych. Ministerstwo Spraw zagranicznych w komunikacie opublikowanym na stronie resortu poinformowało, że uroczystość została przesunięta na inny termin "w związku ze zmianą w kalendarzu ministra spraw zagranicznych".

- To jest projekt, który się pojawił dużo ponad rok temu, wiosną 2014 roku, zgłoszony przez ambasadora Polski w Lizbonie, zaakceptowany przez mojego poprzednika, a nagrodę przyznaje prezydent RP osobom z zagranicy, którzy mają wkład, skutecznie pomagają rozwiązywać polskie problemy i tak było w tym przypadku - tłumaczył w czwartek w radiowych "Sygnałach Dnia" Schetyna.

Szef resortu spraw zagranicznych powiedział, że Kancelaria Prezydenta prowadzi "pewną politykę, jeśli chodzi o odznaczenia, więc jest wiele osób, które jest wskazywanych i w ten sposób honorowanych". - Tam jest adresat tych kwestii - dodał.

Minister przypomniał, że grupa Jeronimo Martins zatrudnia ponad 58 tys. ludzi oraz jest mocno z Polską związana.

- Proszę pamiętać, że jednak miejsca pracy, to jest ponad 58 tys. ludzi pracuje. To są miliony, dziesiątki, setki milionów zainwestowanych w Polsce. To jest firma, która jest z Polską bardzo mocno związana i mająca duży wpływ na naszą codzienność - powiedział.

Zdaniem Schetyny o takich sprawach należy rozmawiać bez niechęci i agresji. - To niczemu nie służy. Uważam, że to po prostu jest pewien gest, można się z nim nie zgadzać, ale w sposób spokojny należy to ocenić - zaznaczył.

...

Szamboludki z PO klekaja tylko przed kasa. Ohyda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:56, 31 Lip 2015    Temat postu:

Arendarski: dziwią mnie emocje wokół orderu dla szefa Biedronki


Informacja o odznaczeniu dyrektora operacyjnego Grupy Jeronimo Martins Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej wywołała gorącą dyskusję. Zdaniem Andrzeja Arendarskiego za dużo w niej niepotrzebnych emocji.

– Biedronka jest siecią, w której dobrze traktowani są pracownicy, niezłe są wynagrodzenia – mówi prezes Krajowej Izby Gospodarczej.

Jak podkreśla, Biedronka jest największym pracodawcą i płatnikiem podatku dochodowego wśród prywatnych firm. – Tego podatku zapłaciła już kilkanaście miliardów złotych. To się liczy w budżecie państwa – dodaje.

~gcxh : W jakim państwie Biedronka zapłaciła ten podatek dochodowy? Bo zabrakło informacji. Z tego co wiem, to podatki płacone są w miejscu siedziby firmy, a nie w miejscu zarabiania. Warto tutaj zauważyć, że mówimy o podatku dochodowym firmy, podatku VAT, CIT i podatku dochodowym pracowników. Jeśli to mowa jest o podatku dochodowym pracowników, to nie można mówić, że to Biedronka zapłaciła podatek, bo zapłacili go pracownicy. Podatek dochodowy pracowników był wtedy przez Biedronkę przekazywany do skarbu państwa, a nie płacony.

~kiedyś majkkel : Pan Arendarski nie odróżnia "płatnika" od "podatnika", czy po prostu tak sobie zmanipulował troszkę?
Bo zgodnie z Ustawą z dnia 29 sierpnia 1997 r. Ordynacja podatkowa (Dz.U. 1997 Nr 137 poz. 926 z późn. zmianami):
Art. 7. § 1. Podatnikiem jest osoba fizyczna, osoba prawna lub jednostka organizacyjna niemająca osobowości prawnej, podlegająca na mocy ustaw podatkowych obowiązkowi podatkowemu.
§ 2. Ustawy podatkowe mogą ustanawiać podatnikami inne podmioty niż wymienione w § 1.

Art. 8. Płatnikiem jest osoba fizyczna, osoba prawna lub jednostka organizacyjna niemająca osobowości prawnej, obowiązana na podstawie przepisów prawa podatkowego do obliczenia i pobrania od podatnika podatku i wpłacenia go we właściwym terminie organowi podatkowemu.

To w takim razie żadna chwała, że "Biedronka" jest największym PŁATNIKIEM podatku dochodowego, bo po prostu przekazuje urzędom skarbowym podatki pobrane od swoich pracowników, którzy są PODATNIKAMI. A zatem Skarb Państwa zasilają pracownicy "Biedronki", a nie sama "Biedronka".
W dużym uproszczeniu "Biedronka" jest natomiast PODATNIKIEM w Portugalii i to tam niech odbiera ordery, medale, odznaczenia, tytuły i co tam ktoś jeszcze chce jej nadawać.

...

Ludzi mamy madrych. Nie u wladzy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:27, 19 Sie 2015    Temat postu:

Zniknęło 30 tys. tradycyjnych sklepów spożywczych. Dziś zakupy łączą się z kawą i hot-dogiem
Środa, 19 sierpnia 2015, źródło:PAP
fot.Fotolia / gui yong nian
Od 2007 r. zniknęło 30 tys. sklepów spożywczych. Reszta walczy o klientów nie tylko niskimi cenami, ale także usługami - donosi "Rzeczpospolita".


Choć cena jest wciąż kluczowym kryterium wyboru towarów, to jednak nie mniej ważna jest wygoda konsumenta, jakość i szerokość oferty czy bliskość sklepu od domu.



Ze spełnieniem tych wymogów coraz lepiej radzą sobie małe sklepy, które wygrywają lokalizacją, choć ich liczba spada. Obok rozwija się segment convenience - sklepów osiedlowych z rozbudowaną ofertą gastronomiczną i pakietem produktów finansowych.

Żabka Polska postawiła na część gastronomiczną, która okazałą się ogromnym sukcesem: miesięcznie sprzedaje ponad 2 mln hot-dogów. Rozwija też ofertę finansową, m.in. wypłaty gotówki w ramach usługi cashback.

Konkurencja nie zostaje w tyle. Także duże sklepy inwestują we wszelkie dodatkowe usługi, które mogą zachęcić klienta do odwiedzenia akurat ich placówki. Tesco ma w swoich sklepach 72 lokale Bistro i Bistro Light; dodatkowo w pięciu sklepach działają kawiarnio-lodziarnie.

...

Markety zachodnie tworza miejsca pracy... za kredyty MFW....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:41, 05 Wrz 2015    Temat postu:

Ekspansja hipermarketów? Z ustawy zniknął ważny zapis
Piotr Ogórek
Dziennikarz Onetu

Ekspansja hipermarketów? Z ustawy zniknął ważny zapis - Shutterstock

Podczas prac w Sejmie nad ustawą rewitalizacyjną, zniknął zapis z ustawy o planowaniu przestrzennym, który likwiduje wszelkie ograniczenia dla powstawania wielkopowierzchniowych sklepów. Zmianę zauważyli małopolscy przedsiębiorcy, którzy domagają się korekty. W piersi biją się też politycy, a krakowscy radni przygotowują rezolucję do Sejmu z apelem o cofnięcie niekorzystnych zmian.

Ustawa o rewitalizacji została uchwalona przez Sejm 25 lipca 2015, a następnie skierowana do Senatu wróciła do posłów. Ustawa wprowadza fundamentalne zmiany w realizacji procesów rewitalizacji, które ustanawia jako zadania własne samorządu. To bardzo ważna zmiana, bowiem w nowej perspektywie unijnej na działania rewitalizacyjne przeznaczone jest 25 mld zł. Ustawy domagały się od dawna samorządy, w tym Kraków.
REKLAMA


Okazało się jednak, że przy pracach legislacyjnych ktoś doprowadził do zmiany mogącej skutkować niekontrolowaną zabudową hiper i supermarketów. Ustawa o rewitalizacji zmienia bowiem szereg innych zapisów prawnych, w tym ustawę o planowaniu przestrzennym. Podczas prac w komisjach sejmowych ktoś, nie wiadomo kto, wykreślił zapis ograniczający powstawanie sklepów o powierzchni powyżej 400 mkw. Nikt z parlamentarzystów zmiany nie wykrył i ustawa po głosowaniu w Senacie wróciła do Sejmu.

Zmianę zauważyli krakowscy przedsiębiorcy. Przeciwko niekorzystnym zmianom protestowało już wiele izb gospodarczych skupionych w Małopolskim Porozumieniu Organizacji Gospodarczych. O co chodzi? W dotychczasowych pracach legislacyjnych zapis art. 10, punkt 2, podpunkt 8 ustawie o planowaniu przestrzennym brzmiał: "W studium określa się w szczególności … obszary, dla których obowiązkowe jest sporządzenie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego na podstawie przepisów odrębnych, w tym obszary wymagające przeprowadzenia scaleń i podziału nieruchomości, a także obszary rozmieszczenia obiektów handlowych o powierzchni sprzedaży powyżej 400 m2 oraz obszary przestrzeni publicznej".

Po pracach w komisjach sejmowych zniknął zapis o sklepach powyżej 400 mkw. Jego brak oznacza, że jeśli na danym terenie nie ma planu zagospodarowania przestrzennego, to gmina w żaden sposób nie może ograniczać wielkości zabudowy sklepu. Ta będzie określana na mocy tzw. "wuzetek". Kupcy z Krakowa obawiają się, że taki zapis jeszcze bardziej uderzy w mały i drobny handel.

Sprawą są też zaniepokojeni krakowscy radni, którzy od dawna zabiegali o powstanie ustawy rewitalizacyjnej. Teraz jednak apelują do parlamentarzystów, aby jak najszybciej cofnęli niekorzystny zapis. W tej sprawie radni PO szykują rezolucję do parlamentu, którą będą głosować w przyszłym tygodniu.

- Nie wiemy, kto złożył taką poprawkę, ale to plama na tej ustawie. To nasza konieczność, żeby doprowadzić do zmiany, bo to jest kluczowa sprawa, dlatego rada miasta powinna zabrać głos, a nasi parlamentarzyści powinni zrobić wszystko, żeby cofnąć ten niekorzystny zapis – mówi Bogusław Kośmider, przewodniczący Rady Miasta Krakowa.

Co można teraz zrobić? Krakowscy radni apelują, żeby jak najszybciej uchwalić poprawkę do ustawy o planowaniu przestrzennym, a samą ustawę o rewitalizacji przyjąć jak najszybciej. Do końca kadencji są jeszcze trzy posiedzenia Sejmu, a Bogusław Kośmider przypomina, że ustawy uchwalano nieraz w tydzień.

- Inna droga to odrzucenie całej ustawy, co byłoby tragedią dla Krakowa i nie tylko. Lepiej uchwalmy ustawę z tym nieszczęsnym błędem, potem trzeba ją natychmiast opublikować i wnieść poprawki do ustawy o planowaniu przestrzennym, która ten błąd naprawi. To jedyna droga na obecnym etapie legislacyjnym i o to apelujemy, tego będziemy się domagać do naszych parlamentarzystów – mówi Andrzej Hawranek, szef klubu PO w radzie miasta. Radni obawiają się, że w przeciwnym razie ponowne prace nad ustawą rewitalizacyjną zajmą dwa lata.

...

Ktora to juz taka zbrodnia z rzedu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:25, 09 Wrz 2015    Temat postu:

W Krakowie będą protesty z powodu sklepów wielkopowierzchniowych
Agata Kołodziej
Dziennikarka Onetu i Biznes.pl


Z ustawy o rewitalizacji niespodziewanie zniknął zapis dot. sklepów wielkopowierzchniowych. Mieszkańcy Krakowa i lokalni kupcy zapowiadają, że będą protestować, jeśli zapis nie wróci - mówi Elżbieta Koterba, wiceprezydent Krakowa. Dodaje również, że Kraków prowadzi obecnie trzy flagowe projekty rewitalizacyjne o wartości 2 mld zł.

Kontrowersyjna zmiana dotyczy usunięcia wymogu zgody rady gminy na powstawanie sklepów wielkopowierzchniowych powyżej 400 mkw. Poprawka została zaakceptowana w niejasnych okolicznościach, najprawdopodobniej w wyniku błędu sejmowego urzędnika. Decyzja posłów wywołała jednak oburzenie przedstawicieli małych sklepów.

...

Brawo! Popieramy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:03, 10 Wrz 2015    Temat postu:

Ekspansja hipermarketów? Radni apelują do posłów
Piotr Ogórek
Dziennikarz Onetu

Ekspansja hipermarketów? Radni apelują do posłów - Shutterstock

Parlamentarzyści próbują naprawić błąd, który pojawił się podczas prac legislacyjnych nad ustawą o rewitalizacji. Ktoś bowiem usunął zapis ograniczający niekontrolowaną ekspansję hipermarketów. Posłowie już przygotowali nowelę korygującą, tymczasem w Krakowie radni wezwali posłów do zaniechania prac nad ustawą i powrotu do niej w nowej kadencji.

Ustawa o rewitalizacji została uchwalona przez Sejm 25 lipca 2015, a następnie skierowana do Senatu wróciła do posłów. Ustawa wprowadza fundamentalne zmiany w realizacji procesów rewitalizacji, które ustanawia jako zadania własne samorządu. To bardzo ważna zmiana, bowiem w nowej perspektywie unijnej na działania rewitalizacyjne przeznaczone jest 25 mld zł. Ustawy domagały się od dawna samorządy, w tym Kraków.
REKLAMA


Okazało się jednak, że przy pracach legislacyjnych ktoś doprowadził do zmiany mogącej skutkować niekontrolowaną zabudową hiper i supermarketów. Ustawa o rewitalizacji zmienia bowiem szereg innych zapisów prawnych, w tym ustawę o planowaniu przestrzennym. Podczas prac w komisjach sejmowych ktoś, nie wiadomo kto, wykreślił zapis ograniczający powstawanie sklepów o powierzchni powyżej 400 mkw. Nikt z parlamentarzystów zmiany nie wykrył i ustawa po głosowaniu w Senacie wróciła do Sejmu.

Teraz można zrobić dwie rzeczy – przyjąć ustawę z błędem i od razu dokonać nowelizacji lub zaniechać dalszych prac legislacyjnych i do ustawy wrócić w nowym parlamencie. Za tą pierwszą opcją opowiada się PO, a za drugą PiS. Sprawa rozpala też krakowskich radnych, którzy w tej sprawie przyjęli rezolucję wzywającą parlamentarzystów do drugiej opcji. Choć radni PO chcieli tej pierwszej.

- Przegraliśmy głosowanie i przeszła rezolucja z poprawką PiS, która generalnie wzywa do tego, żeby odwlec całą sprawę do następnej kadencji parlamentu. My staramy się działać racjonalnie, a PiS za każdym razem politycznie – mówi Andrzej Hawranek, szef klubu PO w Radzie Miasta Krakowa.

PiS jednak uważa, że ich propozycja jest uczciwsza. - Problem jest poważny, a wejście w życie tej ustawy bez równoczesnego wejścia w życie przepisu niwelującego ten błąd powoduje, że przez jakiś czas bez kontroli gmin będzie można budować hipermarkety w dowolnym miejscu, np. w Krakowie w ścisłym centrum przy Teatrze Bagatela, bo taki pomysł się pojawia od jakiegoś czasu. Być może wiele jest takich miejsc w Polsce, gdzie ktoś czeka na taką możliwość. Dlatego nie można wdrożyć w życie ustawy z tym błędem – mówi szef klubu PiS w radzie miasta Włodzimierz Pietrus.

Radni PO zwracają uwagę, że ustawa rewitalizacyjna jest ważna dla całego kraju, jak i dla Krakowa. - Na szczęście posłowie, z tego co wiem od nich, sami zrozumieli błąd i skończy się tym, o co apelowaliśmy, czyli przyjęciem ustawy z błędem i jej natychmiastowym znowelizowaniem. Jest to technicznie możliwe, a posłowie PO już przygotowali projekt nowelizacji. PiS chciał odwlec sprawę do następnego parlamentu, co przeciągnęłoby sprawę co najmniej o rok – konkluduje Hawranek.

Wspomniana nowela idzie jeszcze dalej, bo zakłada budowanie obiektów handlowych o powierzchni ponad 2000 mkw wyłącznie na podstawie lokalnych planów zagospodarowania przestrzennego.

Cały czas nie wiadomo jednak, kto odpowiada za zniknięcie pierwotnego zapisu ograniczającego powstawanie sklepów o powierzchni powyżej 400 mkw. Pojawia się informacja, że to ktoś z rządu. - Wczoraj ktoś z PO przyznał się, że na komisji sejmowej poprawkę wprowadził podsekretarz stanu, czyli członek rządu pani Ewy Kopacz. Tak więc to nie wzięło się znikąd i nie wiadomo skąd – mówi radny PiS Ryszard Kapuściński.

- To ja sam podałem tę informację, bo wyczytałem ją w jakimś serwisie informacyjnym, ale nie potrafię stwierdzić, czy jest ona prawdziwa – tłumaczy radny Hawranek.

...

Kto tam w ogole ustawia te ustawki?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:02, 21 Wrz 2015    Temat postu:

Polacy już nie kochają supermarketów? Zaskakujące dane
Poniedziałek, 21 września 2015, źródło:PAP
fot. / Artur Andrzej/Wikimedia (CC BY-SA 3.0)
Centra handlowe z dominującymi dużymi sklepami spożywczo-przemysłowymi tracą klientów - donosi "Rzeczpospolita".


Na koniec I półrocza 2015 r. w 236 nowoczesnych obiektach handlowych w 15 największych miastach Polski było 230 tys. mkw. powierzchni niewynajętej. To zaledwie 3,3 proc. powierzchni najmu w tych obiektach - wynika z danych firmy Cushman & Wakefield.



W ciągu ostatnich pięciu lat zmienił się obraz rynku w miastach 200-400 tys. mieszkańców, gdzie średni wskaźnik pustostanów rośnie. Powód? Przyrost powierzchni handlowej, słaby popyt na lokale ze strony lokalnych najemców, silna konkurencja oraz zmieniające się zachowania zakupowe konsumentów.

Magdalena Frątczak, dyrektor działu powierzchni handlowych w firmie CBRE, podkreśla, że już od dłuższego czasu oferta spożywcza jest tylko funkcją w centrach handlowych, a nie kotwicą. - Funkcję kotwicy przejęły sklepy z modą. Ten trend odzwierciedlony jest spadkiem udziału w wydatkach na konsumpcję spożywczą na korzyść wydatków pozaspożywczych - wyjaśnia Magdalena Frątczak.

...

Czyli pozytywny trend.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:05, 22 Wrz 2015    Temat postu:

Tesco nie potrafi wyjść z kryzysu. Polacy też odczują jego skutki?
Wtorek, 22 września 2015, źródło:Jacek Bereźnicki, AS
fot.WP.PL / WP
Śmieciowy rating, wielomiliardowe zadłużenie, zamykanie sklepów i pozbywanie się całych filii. Tesco, d o niedawna druga sieć detaliczna na świecie, nie może wydobyć się z kryzysu, w który wpadła rok temu, gdy wybuchł największy w historii spółki skandal księgowy. Kilka miesięcy temu wydawało się, że Brytyjczycy najgorsze mają za sobą. Nic z tego - rok po trzęsieniu ziemi, jakie wywołała afera księgowa, akcje spółki znów zanurkowały do jednego z najniższych poziomów w historii.



Dave Lewis zaledwie od trzech tygodni pełnił rolę prezesa Tesco, gdy rok temu w piątek 19 września odebrał pilny telefon od szefa działu prawnego Adriana Morrisa. Ten poinformował go o niepokojącej wiadomości wysłanej przez jednego z pracowników działu finansowego.



Specjalnie powołany zespół spędził cały weekend na gorączkowym przeglądaniu dokumentów w głównej siedzibie firmy w Cheshunt na obrzeżach Londynu. W poniedziałek rano, 22 września, Lewis zdawał sobie sprawę ze skali kataklizmu, jaki na niego spadł. Wkrótce spółka w oficjalnym komunikacie poinformowała opinię publiczną, że odkryto "poważną sprawę" dotyczącą jej finansów.

To, co nastąpiło potem, można porównać do trzęsienia ziemi. Wycena akcji spółki gwałtownie spadła, a w kolejnych tygodniach zawieszono nie tylko ośmiu dyrektorów Tesco, ale także zwolniono szefa rady nadzorczej sir Richarda Broadbenta. Co gorsza, w październiku okazało się, że zyski Tesco w pierwszym półroczu zostały o zawyżone o 263 mln funtów, czyli o 13 mln więcej, niż wynikało z początkowych komunikatów spółki, gdy mówiono o 250 milionach funtów. Nieprawidłowości dotyczyły o wiele dłuższego okresu, niż wynikało z pierwszych ustaleń śledztwa.

Spółka ujawniła wówczas, że jej zysk przed opodatkowaniem w pierwszym półroczu 2014 r. spadł o niemal 92 proc. i wyniósł 112 mln funtów przy ok. 300 razy większych obrotach, które swoją drogą skurczyły się o 4,6 proc. Kolejnym ciosem w reputację spółki było wydane przez Tesco w grudniu ostrzeżenie o rocznym zysku niższym o pół miliarda funtów.

Agencje obcięły rating inwestycyjny spółki do poziomu śmieciowego, a z tonącego okrętu uciekli nawet tacy inwestorzy jak Warren Buffett, który sprzedał większość z posiadanych akcji Tesco.

Wcale nie jest lepiej

Na firmę spadła kolejna fala krytyki, gdy w lutym 2015 r. okazało się, że wbrew wcześniejszym zapowiedziom, wypłaci ona łącznie 2,1 mln funtów byłym dyrektorom generalnemu i finansowemu, którzy zostali zwolnieni w związku z aferą. Zarząd wprawdzie wyjaśnił, że nie ma podstaw prawnych dla wstrzymania należnych wypłat dla obu zwolnionych menedżerów w ramach odszkodowania za wcześniejsze zakończenie kontraktów, ale dla opinii publicznej był to kolejny przejaw wątpliwych praktyk stosowanych przez Tesco.

Na początku września 2015 roku spółka ogłosiła, że pozbywa się swojej koreańskiej filii, dzięki czemu zmniejszy swoje zadłużenie o 4,2 mld funtów. To wciąż jednak mniej niż jedna piąta długów Tesco, dlatego trwają spekulacje, które części podupadłego imperium mogą pójść pod młotek jako następne. Analitycy Exane BNP Paribas szacują, że sprzedaż tajlandzkiej filii, która składa się z przeszło 1700 sklepów, mogłaby zmniejszyć długi Tesco o kolejne 4 mld funtów. To nie wszystko, Wyspiarze mogą pozbyć się także firmy Dunnhumby, która zajmuje się obsługą klienta, w tym systemem lojalnościowym Clubcard - pisze Bloomberg. Niektóre źródła donoszą, że Tesco może pozbyć się filii w Europie Środkowej i w Turcji, co oznacza, że pod młotek poszedłby polski oddział brytyjskiej sieci. Dość wyraźną sugestią, że taka operacja jest planowana, może być połączenie w marcu zarządów spółek Tesco w Polsce, Czechach, Słowacji, Węgrzech i Turcji.

Problemem jest to, że sklepy Tesco w tych krajach od trzech lat notują spadającą sprzedaż, co oznacza, że Brytyjczykom ciężko będzie znaleźć chętnego do przejęcia tych sklepów. Według cytowanych przez Bloomberga analityków banku UBS łączna wartość biznesów w naszej części Europy to 1,9 mld funtów.

Choć ostry kryzys Tesco jest bezpośrednio związany z ujawnionym rok temu skandalem księgowym w spółce, poważne problemy brytyjskiego giganta zaczęły się znacznie wcześniej, a ujawnienie manipulacji tylko je pogłębiło. Tesco od dłuższego czasu bardzo źle znosi konkurencję ze strony dyskontów, głównie niemieckich - Lidla i Aldiego, które wypierają hipermarkety i supermarkety Tesco nawet z rodzimego brytyjskiego rynku.

Polskie korzenie

Historia Tesco sięga początków XX wieku. Założycielem sieci był kupiec żydowskiego pochodzenia, syn polskiego emigranta - Jack Cohen. Jego ojciec wywodził się z Łodzi, tym samym w historii Tesco odnajdujemy polski akcent.

Pierwszy sklep powstał w 1929 r. W jego ofercie znalazły się artykuły spożywcze, w tym pierwsze sygnowane własną marką, jak chociażby Tesco Tea. Kolejne lata to historia rozwoju sieci Jacka Cohena w Londynie i wprowadzania nowatorskich jak na tamte czasy pomysłów. Te pomysły miały jeden cel - optymalizację kosztów. Twórca Tesco założył pierwszy w Wielkiej Brytanii magazyn handlowy i wprowadził pełną kontrolę nad łańcuchem dostaw. Po 10 latach jego sieć liczyła już 100 sklepów, rozsianych na przedmieściach Londynu.

Największy rozkwit firmy nastąpił w latach 80. i 90., gdy na mapie Wielkiej Brytanii pojawiały się kolejne sklepy i nowe formaty, takie jak Tesco Express, Tesco 24h czy Tesco Extra. Jednocześnie sieć nie rezygnowała z przejęć.

W 1995 r., po latach kroczenia w cieniu większych konkurentów, Tesco zdobyło tytuł największej sieci detalicznej w Wielkiej Brytanii, pokonując takich gigantów, jak Marks & Spencer i Sainsbury's. W kolejnych latach nastąpiła ekspansja Tesco na rynkach zagranicznych.

Czy Brytyjczykom uda się trudna sztuka odzyskania nie tylko dawnej pozycji, ale także zaufania klientów i inwestorów? Nawet zakładając pozytywny scenariusz, spółkę czeka wiele miesięcy bolesnego planu naprawczego. Zdecydowanie za wcześnie spisywać Tesco na straty. Choć wartość giełdowa brytyjskiego giganta po umocnieniu się na początku roku stopniała od kwietnia do poziomu z apogeum kryzysu, jej kapitalizacja rynkowa to wciąż ponad 14 mld funtów. Dla wielu konkurentów to poziom nie do zdobycia.

...

Zaczeli wspierac homo i oto skutki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:14, 10 Paź 2015    Temat postu:

Szef Biedronki z orderem. Uroczystość w tajemnicy

Pedro Pereira da Silva, dyrektor operacyjny Grupy Jeronimo Martins i szef Biedronki - PAP

Pedro Pereira da Silva, dyrektor operacyjny Grupy Jeronimo Martins i szef Biedronki, został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi RP. Odznaczenie wręczył jeden z członków kierownictwa MSZ. Uroczystość odbyła się w sierpniu, miała prywatny i kameralny charakter na prośbę odznaczonego - powiedział IAR rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski.

Jak dodał, decyzję o przyznaniu odznaczenia wydał prezydent, więc resort jedynie "wykonuje wolę głowy państwa".
REKLAMA


Taką formą przyznania orderu, który powinien być raczej powodem do dumy, niż do tak głębokiej konspiracji jest fakt, że poprzednia próba udekorowania da Silvy zakończyła się falą krytyki, jaka spadła na Kancelarię Prezydenta i MSZ.

Uroczystość wręczenia przez ministra spraw zagranicznych Grzegorza Schetynę Krzyża Kawalerskiego Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej V klasy dyrektorowi operacyjnemu Grupy Jeronimo Martins w Polsce (właściciela sieci sklepów Biedronka) Pedro Pereira da Silvie miała odbyć się 29 lipca br. Uroczystość przesunięto jednak na inny termin.

Order nadawany jest cudzoziemcom i obywatelom polskim stale zamieszkałym za granicą, którzy swą działalnością wnieśli wybitny wkład we współpracę międzynarodową oraz współpracę łączącą Rzeczpospolitą Polską z innym państwami i narodami. W takiej formie order przyznawany jest od 1992 roku.

Krzyż - jak uzasadniono w komunikacie MSZ - został przyznany za wkład w rozwój gospodarczy Polski, tworzenie miejsc pracy, zaangażowanie firmy w działalność społeczną i charytatywną oraz znaczący wkład w rozwój stosunków handlowych między Polską a Portugalią.

Decyzja ta spotkała się z krytyką m.in. Stowarzyszenia Stop Wyzyskowi-Biedronka, które wystosowało list do szefa resortu spraw zagranicznych w tej sprawie, na informację o odznaczeniu dla Pedro Pereiry da Silvy zareagowali także użytkownicy portali społecznościowych. Ministerstwo Spraw Zagranicznych w komunikacie opublikowanym na stronie resortu poinformowało, że uroczystość została przesunięta na inny termin "w związku ze zmianą w kalendarzu ministra spraw zagranicznych".

"To jest projekt, który się pojawił dużo ponad rok temu, wiosną 2014 roku, zgłoszony przez ambasadora Polski w Lizbonie, zaakceptowany przez mojego poprzednika, a nagrodę przyznaje prezydent RP osobom z zagranicy, którzy mają wkład, skutecznie pomagają rozwiązywać polskie problemy i tak było w tym przypadku" - tłumaczył wtedy w radiowych "Sygnałach dnia" Schetyna.

Szef resortu spraw zagranicznych powiedział, że Kancelaria Prezydenta prowadzi "pewną politykę, jeśli chodzi o odznaczenia, więc jest wiele osób, które jest wskazywanych i w ten sposób honorowanych". "Tam jest adresat tych kwestii" - dodał.

Minister przypomniał, że grupa Jeronimo Martins zatrudnia ponad 58 tys. osób oraz jest mocno z Polską związana.

"Proszę pamiętać, że jednak miejsca pracy, to jest ponad 58 tys. ludzi pracuje. To są miliony, dziesiątki, setki milionów zainwestowanych w Polsce. To jest firma, która jest z Polską bardzo mocno związana i mająca duży wpływ na naszą codzienność" - powiedział.

...

Taka wiekopomna chwila a ukrywajo. Odkryjmy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:55, 03 Lis 2015    Temat postu:

Galerie handlowe szykują się do podboju coraz mniejszych miejscowości

Rozwój handlu w internecie sprawia, że centra handlowe zmieniają swoją formułę. Stają się nie tylko miejscem zakupów, lecz także centrum rozrywkowo-kulturalno-społecznościowym. To atrakcyjna oferta zwłaszcza dla mieszkańców mniejszych miejscowości. Według dewelopera powierzchni komercyjnych firmy Immofinanz już wkrótce centra handlowe zaczną powstawać w miejscowościach do 20 tys. mieszkańców.

W ciągu ostatnich 10 lat liczba e-sklepów Polsce szybko urosła – z 3 tys. do ponad 20 tys., a wartość handlu wynosi ok. 30 mld zł rocznie. To sprawia, że centra handlowe, aby przyciągnąć klientów, muszą dostosować się do ich potrzeb, oferując im coś więcej niż e-commerce.

Internet był początkowo tanią formą zakupów, dzisiaj jest po prostu formą wygodną. Musimy myśleć o tym, jak sprawić, by nasze obiekty stały się równie wygodnym miejscem. Niedługo centra handlowe będą miały wiele elementów dzisiaj widocznych w sieci, czyli możliwość zaopiekowania się klientem od wejścia do obiektu aż do wyjścia, a wręcz pokierowania go do autobusu czy do kolejki – mówi agencji informacyjnej Newseria Jacek Wesołowski, country manager development w Immofinanz Group Poland, jednej z największych w Europie firm z branży nieruchomości.

...

Koszmar.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:32, 07 Gru 2015    Temat postu:

Biedronka będzie otwierać 100 sklepów rocznie

- Materiały prasowe

Biedronka będzie otwierać po około 100 nowych sklepów rocznie. Tak wynika z analizy Domu Maklerskiego PKO BP. Analitycy przewidują, że sieć dyskontów do roku 2017 będzie otwierać po 100 sklepów rocznie. Po 2017 roku liczba ta może wzrosnąć do 200 sklepów. Biedronka to sieć dyskontowa należąca do Jeronimo Martins Polska.

"Ze względu na spowolnienie dynamiki otwarć w ostatnich trzech kwartałach, które było spowodowane spadkiem sprzedaży LFL i stagnacją wzrostu polskiego rynku FMCG, sądzimy, że w 2016 roku Biedronka będzie utrzymywała obecną, wolniejszą dynamikę otwarć liczby sklepów" - czytamy w raporcie.
REKLAMA


Jako korzystne dla sieci czynniki analitycy wymieniają powrót inflacji i wzrost wolumenowy rynku FMCG, a długoterminowo także ciągle stosunkowo niski stopień koncentracji rynku.

Biedronka notuje też stosunkowo wysoką, dodatnią sprzedaż, pomimo występującej deflacji. Dzieje się tak ze względu na umiejętną politykę marketingową, wzrost liczby SKU i innowacyjność produktową, wskazano w raporcie.

Na koniec czerwca br. sieć Biedronka liczyła 2 655 sklepów (w II kw. otwarto 25 punktów wobec 58 w I kw., zaś w całym I półr. br. zamknięto 15 placówek). Powierzchnia sklepów wzrosła do 1,71 mln m2 z 1,65 mln m2 na koniec 2014 r.

...

~qqruzNIK do ~max: Te kochane sieciówki wykańczają małe sklepiki a potem producentów. Mają gigantyczne marże, dzięki temu, że zmuszają producentów do sprzedaży za 1/3 ceny. Kupują dużo ale w pewnym momencie monopolizują rynek zbytu dla producentów.
Wygląda to w uproszczeniu tak: Normalnie producent sprzedaje "coś" za 3 zł małemu sklepikowi a ten odsprzedaje to za 4 zł. (33% marży)
Dicont proponuje producentowi, że kupi za 1 zł ale za to 100 razy tyle. Producent jak zejdzie z ceny to zarobi dzięki ilości.
Discount potem sprzedaje towar za 3 zł (200% marży) ale wciąż taniej niż mały sklepik. Ten wredny sklepik z ekspedientką na śmieciówce, bankrutuje, bo ludzie wolą w Biedronce za 3 zł niż w drogim sklepiku osiedlowym za 4 zł.
Producentowi giną więc klienci co kupiliby za 3 zł a na rynku ginie konkurencja Discountu.
Co robi kierownictwo Discountu?
Podnosi cenę na te 4zł, bo już nie ma konkurencji i nikt nie wróci do sklepiku osiedlowego.
W tym czasie producentowi "proponują" zejście z ceną do 70gr. bo on już nie może tego sprzedać komu innemu a oni za tyle to oni mogą towar ściągnąć z Chin albo Portugalii.
Teraz Discount zarabia prawie 600% i transferuje zyski do rodzimej Portugalii.
Producent ledwie zipie, w więc część załogi zwalnia a pozostałym dowala pracy i zmusza do przejścia na śmieciówki.
A banda ciemnych klientów cieszy się, że wredny dorobkiewicz z drogiego warzywniaka poszedł z torbami a oni mogą wszystko kupić w taniej Biedronce.
~hank : Ja uważam, że będzie się w tym tempie zwijać! I to już od przyszłego roku, zobaczycie jak ich podatkiem potraktuję. Pójdzie ogromna kampania społeczna nakierowana na bojkot biedronki lidla i kauflanda. W 2016- 17 powinno to dać wymierny efekt w postaci upadłośći 100-200 biedronek lidlów kaufalndów rocznie. Pozdrawiam i życzę zdrowych i wesołych świąt. I bojkotujcie zagraniczne sieci handlowe a na zdrowie wam to wyjdzie! zwiń

~asd : Mieszkamy w Polsce czy w Portugalii?

...

To zbrodnia na narodzie polskim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:15, 22 Sty 2016    Temat postu:

W Polsce systematycznie ubywa małych sklepów
Piątek, 22 stycznia 2016, źródło:PAP
fot.WP.PL / contrastwerkstatt
W ostatnich latach systematycznie spada liczba małych sklepów detalicznych - wskazuje Polska Izba Handlu. W 2008 r. stanowiły one 51 proc. rynku, dziś ich udział w handlu produktami z branży FMCG wynosi 37 proc. Jak wynika z badań, główną barierą dla tradycyjnego handlu jest konkurencja sklepów wielkoformatowych.


W piątek ministerstwo finansów ma przedstawić założenia projektu ustawy o podatku od hipermarketów. Ma to być podatek od obrotów, z kwotą wolną i progami.



W opublikowanej w analizie Polska Izba Handlu wskazuje, że choć co roku liczba małych sklepów w Polsce się zmniejsza, to sklepy mało- i średnioformatowe pozostają w naszym kraju największym kanałem dystrybucji produktów FMCG (z ang. fast-moving consumer goods, czyli tzw. produkty szybkozbywalne, przede wszystkim art. spożywcze i środki czystości). Zatrudnienie w tej kategorii sklepów znajduje 300 tys. osób, czyli 60 proc. pracujących w branży ogólnospożywczej.

Z badania przeprowadzonego przez GfK Polonia wynika, że główną barierą dla handlu tradycyjnego jest konkurencja sklepów wielkoformatowych. "O ile hipermarkety w Polsce są ulokowane głównie w 20 największych miastach, to dyskonty są obecne zarówno w dużych aglomeracjach jak i w małych miejscowościach. Poza Warszawą i innymi dużymi miastami przybywa głównie dyskontów sieci Biedronka oraz średniej wielkości supermarketów należących do polskich sieci - z wyjątkiem Tesco i Caffefour. Ekspansja dyskontów prowadzi do stopniowego eliminowania z rynku lokalnych producentów" - wskazuje Polska Izba Handlu.

PIH podkreśla, że mimo iż zdecydowana większość żywności konsumowanej w Polsce jest wytwarzana w kraju, to aż 80 proc. rynku spożywczego (nie licząc piekarni) należy do handlu zagranicznego, a polscy producenci dominują tylko w branży mleczarskiej i sektorze słodyczy.

...

To zaglada wolnego rynku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:21, 22 Sty 2016    Temat postu:

Ekspert: opodatkowanie sklepów wielkopowierzchniowych na Węgrzech wzmocniło rodzimy biznes
Piątek, 22 stycznia 2016, źródło:PAP
Tzw. podatek od hipermarketów na Węgrzech wpłynął pozytywnie na wzmocnienie rodzimego biznesu - mówi PAP węgierski ekonomista Zoltan Adam. Pod naciskiem KE Węgry wycofały się z podatku progresywnego i zastąpiły go jednolitą opłatą dla wszystkich sklepów.

"W moim przekonaniu obłożenie podatkiem sklepów wielkopowierzchniowych miało na celu ich osłabienie i wzmocnienie pozycji rodzimych biznesów. Teraz w krajobrazie Budapesztu dominują sklepy lokalne. Nie potępiałbym rządu za sprzyjanie lokalnym przedsiębiorcom. Coś trzeba było zrobić - ale może niekoniecznie w taki sposób" - mówi PAP ekonomista Zoltan Adam z instytutu Kopint-Tarki w Budapeszcie.

Podatek obrotowy od sklepów wielkopowierzchniowych węgierski rząd wprowadził w 2010 r., po wygranych przez Fidesz wyborach. Jego maksymalna stawka dla największych sieci handlowych wynosiła wówczas 2,5 proc. rocznych obrotów. Rząd musiał się jednak z niego wycofać po wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Rządzący na Węgrzech nie wycofali się z zamiarów, bo szacowano, że dzięki opodatkowaniu sklepów budżet może zarobić nawet 30 mld forintów.

W 2014 r. węgierski rząd wprowadził progresywne stawki dla sieci handlowych: 0,1 proc. dla firm o rocznych obrotach do 50 mld forintów, 1 proc. dla tych o obrotach między 50 a 100 mld - dla każdych kolejnych 50 mld forintów obrotu stawka rosła o 1 pkt proc., aż do maksymalnie 6 proc. dla firm, których obroty na Węgrzech przekraczają 300 mld forintów (czyli około 4,1 mld zł) rocznie.

Komisja Europejska uznała, że takie stawki podatku dyskryminują sieci handlowe o wysokich dochodach i nakazała ich korektę, sugerując, że mogą one być niezgodne z prawem europejskim. Rząd w Budapeszcie ugiął się pod presją i zawiesił podatek do czasu zakończenia postępowania wyjaśniającego. Obecnie wszystkich handlowców obejmuje ujednolicona stawka w wysokości 0,1 proc. od obrotu.

Według szacunków konserwatywnego dziennika "Magyar Hirlap" gdyby nie reakcja Komisji Europejskiej, największe na Węgrzech Tesco zapłaciłoby w 2015 r. 25,5 mld forintów, czyli około 340 mln złotych. Druga pod względem obrotów franczyzowa sieć Spar, zapłaciłaby połowę tej kwoty.

Rząd wprowadzając stawki progresywne nie zapomniał o rodzimych sieciach, np. sieci sklepów o nazwie CBA, które nie przekraczają rocznego obrotu w wysokości 500 mln forintów rocznie. Wszyscy poniżej tego progu zostali z podatku obrotowego w nowej skali zwolnieni.

Przy średniej pensji w gospodarce liczonej w miesiącach styczeń-październik 2015 wynoszącej w przeliczeniu na złotówki 3440 zł żywność w porównaniu z cenami w Polsce jest 20-30 proc. droższa i nadal drożeje. Z wyliczeń węgierskiego centralnego urzędu statystycznego (KSH) ceny w 2015 w porównaniu z rokiem poprzednim wzrosły średnio o 0,5 proc. Najbardziej zdrożały owoce i warzywa - o 21,4 proc., olej spożywczy - o 12,9 proc. i cukier - o 4,3 proc. Potaniał za to nabiał, np. mleko o 9,5 proc.

W większym jednak stopniu wprowadzenie podatku na Węgrzech doprowadziło do spadku dochodów wielkich sieci niż do wzrostu cen - oceniają eksperci. Krytykująca opodatkowywanie obywateli węgierska opozycja tłumaczy, że nowymi daninami Fidesz rekompensuje budżetowi wprowadzenie liniowego podatku dochodowego, który w ostatnim czasie obniżono z 16 na 15 proc. Węgry nadal utrzymują najwyższy w Unii Europejskiej VAT wynoszący dla większości produktów 27 proc., z pewnymi korektami.

Z Budapesztu Rafał Jas

...

Ale UE interweniowala i pomoc drobnym sie skonczyla. UE NISZCZY WOLNY RYNEK!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:39, 26 Sty 2016    Temat postu:

Sejm: rolnicy skarżą się m.in. na nieunormowane stosunki z sieciami handlowymi
Wtorek, 26 stycznia 2016, źródło:PAP
Brak długofalowej polityki rolnej oraz nieunormowane stosunki w łańcuchu dostaw produktów od rolnika do sieci handlowych - to najważniejsze problemy dotyczące rolnictwa wskazywanewe wtorek przez uczestników konsultacji zorganizowanych przez klub Nowoczesnej w Sejmie.


W spotkaniu poświęconym wizji rozwoju nowoczesnego rolnictwa i przemysłu rolno-spożywczego w Polsce uczestniczyli m.in. rolnicy i przedsiębiorcy rolni.

W dyskusji mówiono m.in. o modelu modernizacji rolnictwa oraz zwiększaniu potencjału branży rolno-spożywczej i przetwórczej, a także wskazywano możliwe zmiany w branży.

"Nie ma dobrej gospodarki bez dobrego rolnictwa, bo to, co wytworzymy sami najbardziej uniezależnia nas od innych rynków i daje wkład do tego, co w gospodarce dzieje się dalej" - oceniła otwierając spotkanie posłanka Paulina Hennig-Kloska (N).

Biorący udział w dyskusji rolnicy, przedsiębiorcy i eksperci podkreślali, że Polsce brakuje długofalowej strategii dotyczącej rolnictwa, rozwoju sektora oraz polityki eksportowej produktów rolnych. Zwracali uwagę, że rynek rolny w Polsce zdominowały wielkie sieci handlowe i to one narzucają swoją politykę cenową producentom rolnym i przetwórcom. Dziś - jak mówił Piotr Kandyba z Polskiej Izby Mleka - sieci mają stu producentów i rozgrywają ich między sobą.

Część rozmówców podkreślała, że barierę rozwojową stanowi rozdrobnienie areału wśród rolników i trudności z nabyciem ziemi lub jej konsolidacją. Skarżyli się, że przepisy dotyczące obrotu ziemią rolną oraz płatności obszarowe tylko konserwują ten stan.

Dr Sławomir Kalinowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu zwrócił jednak uwagę, na społeczny aspekt takiej struktury. Podkreślił, że ludność wiejską cechuje niska mobilność, na wsi nie ma też wiele miejsc pracy poza rolnictwem, więc dopóki nie ma co zaoferować w zamian, istnieje obawa, że część mieszkańców znajdzie się na utrzymaniu państwa.

"Dlatego - powiedział - rozwiązaniem nie jest koncentracja poprzez likwidację tych małych gospodarstw rolnych od 2 do 5 ha, ale tworzenie grup producenckich".

Uczestnicy dyskusji wśród propozycji rozwiązań dla rolnictwa wymienili tworzenie giełd rolnych, unormowanie stosunków z sieciami handlowymi, czy wspieranie szkolnictwa zawodowego i technicznego na kierunkach rolniczych.

Przedstawiciele Nowoczesnej zaznaczyli, że spostrzeżenia branży będą traktowali "jak mapę" i zapowiedzieli, że poruszone wątki będą studiować szczegółowo.

...

Kolejny koszmar.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:49, 03 Lut 2016    Temat postu:

Konflikt w Gildii Kupców Żuławskich. Nie ma zgody na sprzedaż hali dla Lidla

Stare miasto w Elblągu - Tomasz Waszczuk / PAP

Gildia Kupców Żuławskich ma poważne problemy. Ze 180 znajdujących się tam boksów, funkcjonuje zaledwie 80. Kupcy nie chcą się jednak zgodzić na sprzedaż obiektu. Domagają się modernizacji hali. Chcą tu nadal funkcjonować.

Do redakcji portalu "Elblag24.pl" wpłynął list od jednej z osób, która nadal prowadzi boks w Gildii Kupców Żuławskich.
REKLAMA


-Chcą zlikwidować nasze miejsca pracy bo chcą sprzedać cały obiekt. W ubiegłym roku zarząd podjął uchwałę o ograniczeniu ogrzewania. Chcą nas chłodem, zimnem stąd przegnać, a halę sprzedać Tesco albo innemu dużemu inwestorowi. My jednak tu od lat pracujemy. Te sklepy to nasze jedyne źródło utrzymania. Sprawa jest w sądzie bo łatwo się nie poddamy – pisze do nas jedna z właścicielek boxów.

Od kilku lat Gildia Kupców Żuławskich stopniowo chyli się ku upadkowi. Kolejne boksy są sukcesywnie zamykane. Nie da się ukryć, że ten obiekt handlowy lata świetności ma już dawno za sobą. Halą zarządza, w imieniu kupców, stowarzyszenie. Organizacja jakiś czas temu zaczęła poszukiwać inwestora, który wynająłby cały obiekt. Pojawiły się oferty od sieci Stokrotka czy Tesco. Jednak nie zostały zaakceptowane. Teraz sieć Lidl jest zainteresowana kupnem hali. Oferuje kwotę 4,3 mln zł. Stowarzyszenie zarządzające obiektem jest skłonne zaakceptować ofertę. Jednak odrzucają ją kupcy.

Nie godzą się na zaproponowane stawki sprzedaży boksów. Ponadto domagają się przydzielenia lokali zastępczych za te ewentualnie sprzedane w Gildii Kupców Żuławskich. Tych warunków nie może spełnić stowarzyszenie.

Na zebraniu, w lipcu 2015 r., stowarzyszenie podjęło dwie uchwały. Jednak z nich dotyczy zgody na sprzedaż obiektu sieci Lidl. Druga mówi o ograniczeniu ogrzewania w obiekcie.

Kupcy, którzy chcą nadal handlować w obiekcie, nie zgadzają się z tymi dokumentami i sprawę skierowali do elbląskiego sądu. Pierwsza rozprawa odbyła się wczoraj, 2 lutego br.

– Jesienią 2015 roku ogrzewanie zostało zniwelowane do takiego stopnia, że w pomieszczeniach na hali było 12-13 stopni. Przy takiej temperaturze żaden klient nie chciał się rozebrać i zmierzyć ubrania – zeznawał kolejny z kupców (źródło Dziennik Elbląski). – To było w październiku, a wtedy było już w mocy postanowienie sądu o wstrzymaniu tej uchwały - dodaje.

Wykonania spornej uchwały broniła przed sądem prezes zarządu stowarzyszenia.

– To nie było wyłączenie ogrzewania, tylko ograniczenie zużytej energii gazowej, bo piec, który znajduje się w zasobach kotłowni jest stary i wymaga remontu. Rachunki, które otrzymujemy jako zarządca są bardzo wysokie i koszty dzielone są w równych częściach na właścicieli boksów — opowiadała przedstawicielka stowarzyszenia.

...

~Polak : wszędzie te lidly, rzygać się chce na ten niemiecki chłam.
brawo kupcy, nie sprzedawać hali lidlowi!!

...

To jest groza. Musimy wyjsc z UE bo nas zniszcza!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:39, 11 Lut 2016    Temat postu:

Protest kupców przed Sejmem. Nie chcą nowego podatku

Mali sklepikarze manifestują dziś przed Sejmem niezadowolenie z projektu ustawy o podatku od handlu detalicznego. Organizacje branżowe nie przyznają się do organizacji protestu i twierdzą, że to oddolna inicjatywa.

Gdyby podatek obejmował małe sklepy zrzeszone pod jednym szyldem, musiałyby one zapłacić taką samą daninę, jak wielkie hipermarkety. Sieci franczyzowe prognozują, że mali handlowcy, w obawie przed wyższym podatkiem, zrezygnowaliby ze wspólnej działalności, między innymi programów lojalnościowych, promocji czy zakupów.

Podatek od handlu detalicznego ma być jednym ze źródeł finansowania zapowiedzi administracji Beaty Szydło.

>>>

Czegos tu nie rozumiem? To ci mali chca zeby bylo jak jest? Przeciez narzekali na markety?. To sa jednak chyba chłopi franczyzniani. Markety z nich beda sciagac. I o to chyba chodzi. W takiej sytuacji w ogole nic by nie dalo sie zrobic. Bo nie da sie wszystkim dogodzic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:53, 06 Kwi 2016    Temat postu:

Polska zbyt nasycona centrami handlowymi?

- Thinkstock

Nowoczesne obiekty handlowe w Polsce wyrastają niczym grzyby po deszczu, mimo faktu, że nasycenie takimi powierzchniami jest już wyższe niż wynosi europejska średnia. Czy to oznacza, że nasz kraj jest już przesycony takimi powierzchniami?

Obecnie całkowity zasób nowoczesnych centrów handlowych w Polsce to blisko 13 mln metrów kwadratowych. Średnia przypadająca na 1000 mieszkańców wynosi 241 mkw. Już jest wyższa od europejskiej, która kształtuje się na poziomie 202 mkw. Nasycenie centrami handlowymi w naszym kraju rośnie bardzo szybko. Wg firmy JLL, która w swoim raporcie podsumowała rok 2015 na tym rynku, tylko w ciągu minionych 12 miesięcy wzrosło z 229 do 241 mkw. na 1000 mieszkańców. W tym roku średnie nasycenie może natomiast wzrosnąć do 256 mkw. na 1000 osób. Co prawda będzie to ciągle niżej, od przeciętnego wyniku w krajach Europy Zachodniej (262 mkw.), ale przy takim tempie wzrostu wydaje się, że poziom ten zostanie osiągnięty w niedalekiej przyszłości.

Polska więc centrami handlowymi „stoi”. Obecnie w budowie jest ponad 500 tysięcy metrów nowych obiektów, a w tym roku podaż zwiększy się o blisko 360 tys. mkw. (wg JLL). Największe nowe centra w budowie to m.in.: Posnania w Poznaniu (99 000 m²), Wroclavia we Wrocławiu (64 000 m²), Galeria Północna w Warszawie (64 000 m²) i Forum Gdańsk w Trójmieście (62 000 m²).

Choć nasycenie „świątyniami handlu” może zaskakiwać swoją wielkością, należy koniecznie zaznaczyć, że jest ono nierównomierne. Co ciekawe – nowe, duże obiekty rosną obecnie w miastach, które już wydają się całkowicie „zapchane” centrami. Mowa tu o Wrocławiu i Poznaniu. W obu tych ośrodkach nasycenia wielokrotnie przekracza średnią dla całego kraju. Wg Polish Retail Research Forum na 1000 mieszkańców Wrocławia przypada obecnie 817 mkw. powierzchni w centrach, natomiast wynik dla Poznania to 765 mkw. Mimo to w obu tych miastach są obecnie realizowane duże nowe inwestycje – Wroclavia i Posnania.

Gdyby porównać nasycenie centrami handlowymi polskich wiodących miast i wielkich zachodnich metropolii okaże się, że pod względem „wysypu” takich obiektów w stosunku do liczby mieszkańców już dawno przegoniliśmy czołowe europejskie aglomeracje.

Z raportu C&W za I poł. 2015 r. wynika np. że w stolicy światowego handlu, czyli Londynie na 1000 mieszkańców przypada 230 mkw. centrów, podczas gdy w Warszawie dwa razy tyle, nie wspominając o Wrocławiu czy Poznaniu. Polskie miasta w tej konkurencji „odstawiły” też takie europejskie metropolie, jak choćby Rzym we Włoszech (nieco ponad 200 metrów na 1000 osób) czy też niemieckie Monachium (130 mkw.). Spośród metropolii Zachodu większe nasycenie od stolicy Polski spotykamy natomiast m.in. w Sztokholmie (blisko 600 mkw./ 1000 mieszkańców) czy też Oslo (blisko 800 mkw.).

Skąd tak głębokie zagnieżdżenie się centrów handlowych w naszym kraju? Przyczyn można wskazać kilka.

Po pierwsze dokładniejsza analiza danych dotyczących tego rynku pokazuje, że nowoczesny handel wielkopowierzchniowy ogólnie świetnie „czuje się” w Europie Środkowej i Wschodniej więc nie jest to tylko specyfika polska.

Z danych Cushman and Wakefield wynika, że np. w Estonii średnie nasycenie centrami wynosi ponad 570 mkw. na 1000 osób. W Słowenii jest to 380 mkw. a na Łotwie – 300. Wszystkie te kraje są więc bardziej nasycone tym segmentem nieruchomości komercyjnych niż państwa Europy Zachodniej.

Po drugie – z pewnością ciągle dużą rolę w Polsce odgrywa efekt nowości i swoista moda. Należy pamiętać, że najstarsze galerie handlowe w naszym kraju mają nie więcej niż 20 lat. Ciągle są to więc obiekty stosunkowo młode – na tle analogicznych nieruchomości zachodnich. Z pewnością efekt nowości działa na mniejszych rynkach, w miastach małych i średniej wielkości. Deweloperzy, szukając pola do ekspansji, coraz chętniej decydują się wejść do takich lokalizacji. Tak było w 2014 roku, kiedy nowe centra rosły praktycznie wyłącznie w mniejszych ośrodkach.

Trzecia sprawa, na którą należy wskazać, to słabość polskich ulic handlowych. Na tym polu dzieli nas z bogatym Zachodem przepaść. Na Zachodzie luksusowe marki i ogólnie handel kumuluje się na wiodących ulicach. U nas trend jest odwrotny. Wielu najemców za pewniejsze uznaje lokale w galeriach niż przy ulicach. Z tego powodu na dynamice rozwoju i atrakcyjności tracą centra miast. Wśród najdroższych ulic handlowych świata w 2015 roku, najdroższa ulica z Polski – warszawski Nowy Świat – uplasowała się dopiero na 43 miejscu. Stawkę rozpoczynały takie miasta, jak Nowy Jork, Hongkong, Paryż, Londyn i Mediolan.

Czy więc jesteśmy skazani na wielkie handlowe molochy a ich ekspansja będzie trwać jeszcze długo? Sądząc po nowej podaży, można odpowiedzieć twierdząco, ale wiele sygnałów świadczy też o tym, że polski rynek osiąga już granice swojej wyporności. Konkurencja się nasila. Wiele starszych centrów musi czynszami ostro walczyć o najemców, jednocześnie modernizując swoje obiekty. Z kolei nowe galerie walczą bogactwem i zróżnicowaniem oferty, udogodnieniami dla klientów, wielofunkcyjnością (m.in. połączenie z dworcami kolejowymi czy autobusowymi), atrakcyjnymi aranżacjami przestrzeni.

Z kolei badania zachowań zakupowych wskazują, że klienci są już zmęczeni centrami handlowymi. Polacy doceniają coraz bardziej zakupy w sieci, natomiast w segmencie spożywczym coraz częściej stawiają na lokalnych handlowców i lepszą jakość produktów.

...

Zbrodnia na narodzie polskim...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:24, 16 Lut 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Litwini bojkotują centra handlowe
Litwini bojkotują centra handlowe
PAP
dodane 16.02.2017 13:52 Zachowaj na później

Petr Magera / CC 2.0


Na Litwie rozpoczął się w czwartek pięciodniowy bojkot centrów handlowych - akcja społeczna, mająca na celu zademonstrowania niezadowolenia z wysokich cen artykułów spożywczych. Podobna akcja odbyła się w ubiegłym roku.

Inicjatorzy akcji apelują, by w ciągu najbliższych pięciu dni nie robić zakupów w dużych centrach handlowych, które na Litwie uważane są za monopolistów, gdyż zajmują 80 proc. rynku, ale na targowiskach i w małych sklepach.

Ceny na Litwie znacząco wzrosły po wprowadzeniu przed dwoma laty, w 2015 roku, euro. Litewski Departament Statystyki w styczniu zaprezentował raport, z którego wynika, że w ubiegłym roku niektóre artykuły spożywcze zdrożały nawet o 40 proc. Dotychczas litewscy politycy i handlowcy przekonywali, że wprowadzenie europejskiej waluty nie miało wpływu na wzrost cen.

Główny ekonomista banku Danske Bank na kraje bałtyckie Rokas Grajauskas mówi, że niezadowolenie Litwinów z powodu cen jest uzasadnione. Wskazuje, że ceny na Litwie są zbliżone do cen w Europie Zachodniej, ale wynagrodzenie stanowi tylko 30 proc. średniego wynagrodzenia w Unii Europejskiej. Grajauskas zaznacza jednak, że problemem Litwy - nie są wysokie ceny, ale niskie wynagrodzenia.

Zdaniem ekonomisty, Litwa przede wszystkim powinna zadbać o wzrost konkurencyjności gospodarczej kraju, zaostrzyć walkę z szarą strefą, a także dołożyć wszelkich starań w celu zmniejszenia nierówności społecznej i ubóstwa, które znaczenie wzrosły po wprowadzeniu europejskiej waluty.

Takiegoż zdania jest też ekonomista, posłanka Auszra Maldeikiene. Jej zdaniem akcja społeczna bojkotowania centrów handlowych nie przyniesie żadnego rezultatu, pokazała to analogiczna akcja, która się odbyła w ubiegłym roku.

"Ludzie powinni w bardziej radykalny sposób okazać swoje niezadowolenie i zmusić władzę do podjęcia konkretnych decyzji w celu poprawy sytuacji" - taką opinię posłanka niejednokrotnie wyrażała w litewskich mediach.

...

Markety niszcza handel.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:48, 13 Mar 2018    Temat postu:

Biedronka znowu oskarżona o udawanie bardziej polskiej od polskich sklepów


UDOSTĘPNIJ
MATEUSZ MADEJSKI

Choć nazwa „Biedronka” sugeruje polskość, to tak naprawdę sieć Biedronka jest z Portugalii. Czy więc reklamy Biedronki powinny podkreślać jej polskość? Bo przecież w kampanii „Dumni z tego, co nasze” sieć promowała polską kuchnię, a nie wina z Porto. Sprawą zajęła się Komisji Etyki Reklamy.

Reklamy Biedronki wprowadzają w błąd?

Reklama poprzez stwierdzenia: „nasze”, „krajowe”, „polskie”, w niej zawarte wprowadza w błąd odbiorcę, ukierunkowując jego myślenie jakoby właścicielem sieci sklepów Biedronka był podmiot Polski z polskim kapitałem.
Taka skarga na Biedronkę wpłynęła do Komisji Etyki Reklamy (zachowaliśmy oryginalną pisownię skargi). Chodziło właśnie o kampanię „Dumni z tego, co nasze”. W jej ramach pojawiły się nie tylko telewizyjne spoty reklamowe. W Biedronce można było znaleźć też ofertę produktów z polskiej kuchni, wydano też folder z tradycyjnymi, polskimi przepisami, na przykład na befsztyk staropolski czy schab nadziewany kapustą.

Co na to KER? Czy portugalska sieć może być dumna z polskich produktów?

KER: duma jest ok, nie można mieć uprzedzeń

Zdaniem Komisji, „reklama była prowadzona w poczuciu odpowiedzialności społecznej i nie narusza dobrych obyczajów”.

W swoim oświadczeniu, KER napisała;

Reklama i kampania promocyjna ukierunkowana była na zwiększenie wiedzy konsumentów na temat dostępnych polskich produktów i sposobu przyrządzania tradycyjnych polskich potrawach.
I zaznaczyła, że przecież nie jest tak, że fakt, iż Biedronka należy do Portugalczyków, jest jakąś wielką tajemnicą;

[…] To, iż właścicielem sieci sklepów Biedronka pozostaje spółka Jeronimo Martins Polska S.A. z siedzibą w Kostrzynie i jest to fakt powszechnie znany.
Mimo to, rzeczywiście już samo hasło, „Dumni z tego, co nasze” może jednak wskazywać, że Biedronka chce pokazać, że jest nieco bardziej polska, niż jest w rzeczywistości. Co na to KER?

Sieć sklepów Biedronka prowadzona jest na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej, a ok. 92 proc. produktów dostępnych w sieci Biedronka pochodzi z Polski od polskich producentów.
Jednym słowem – KER stanęła zdecydowanie po stronie Biedronki. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, żeby sieć znów sięgała po ten chwyt marketingowy. I chyba KER postąpiła słusznie, w końcu współczesny biznes jest tak zglobalizowany, że szukanie w nim „stuprocentowej polskości” jest trochę absurdalne. Niemal tak, jak te wszystkie próby „repolonizacji mediów”. Poza tym to chyba dobrze, że Biedronka sięga po tradycyjne polskie potrawy i je promuje na swoich półkach. Czy ludzie atakujący ją za to, woleliby widzieć tam produkty portugalskie?

Biedronka przeszła wiele wizerunkowych kryzysów, przede wszystkim związanych z traktowaniem swoich pracowników. Teraz jest już jednak całkiem dobrym pracodawcą, a można nawet powiedzieć, że wraz z Lidlem, zmienia na lepsze nasz rynek pracy. Jeśli przy tym jeszcze wspiera rodzimych producentów – to chyba nie warto na to narzekać. I można chyba pozwolić, by Biedronka mogła wyrażać dumę ze swojej przybranej ojczyzny.
Dołącz do nas na Facebooku i bądź na bieżąco!

...

Celem wieksza kasa. Trudno sie radowac udawana polskoscia. Polski handel zostal zniszczony inwazja z Zachodu. I tego nie da sie zapomiec. To bylo kulturobojstwo. Brak czegokolwiek w kraju jest raną. To znaczy ze kraj jest inwalidą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:23, 01 Maj 2018    Temat postu:

Lidl i Biedronka karnie płacą CIT. W przeciwieństwie do Carrefour, Auchan i Tesco. Zobacz, które firmy wnoszą najwięcej do polskiego budżetu
Jacek Frączyk
Premier Morawiecki szuka ukrywających podatki FOT: WOJCIECH STROZYK/REPORTER
Premier Morawiecki szuka ukrywających podatki
Budżet państwa czerpie najwięcej korzyści z gigantów kontrolowanych przez rząd - ujawniło Ministerstwo Finansów. Pierwsza dziesiątka największych płatników wnosi aż jedną czwartą CIT. Z sieci handlowych najwięcej płacą Biedronka i Rossmann.

REKLAMA


Ostatniego dnia kwietnia resort podał dane o podatku dochodowym płaconym przez wszystkie firmy, mające powyżej 50 mln euro obrotu. Od teraz będzie to robił regularnie. Dane są z 2016 roku, ale już w lipcu ma być aktualizacja za 2017.

Tak czy inaczej mamy dobry obraz tego, kto jest dla władzy najważniejszy. Nie dziwmy się, że prawo tak wolno ułatwia działalność „maluczkim” - wielcy dają po prostu więcej w podatkach.

PKO BP, KGHM i PGNiG - tylko ta trójka wpłaca aż 2,6 mld zł, czyli jedną dziesiątą podatku dochodowego od przedsiębiorstw. Jeśli dodać do tego kolejnych siedmiu płatników, to mamy już 6 mld zł, czyli jedną czwartą wpływów z CIT - podało Ministerstwo Finansów.

REKLAMA


Zobacz też: Biedronka odchudza Polaków. Wyeliminowała tony niezdrowych składników



Cała zaprezentowana lista 2,4 tys. największych podmiotów gospodarczych wpłaca łącznie 82 procent podatku dochodowego od firm. Same banki aż 63 proc. Pozostałe tysiące małych i średnich firm przynosi zaledwie 18 proc. Trudno się dziwić, że im od wielu już lat władza poświęca mniej uwagi, skoro wnoszą tyle CIT, co zaledwie siedem największych podmiotów.

ING BSK dzieli się chętnie
Publikacja danych była możliwa dzięki nowelizacji ustawy o CIT. Jaki był cel takiej zmiany? Według ministerstwa chodzi o walkę z unikaniem opodatkowania. „Skala tego problemu i jego negatywny wpływ na funkcjonowanie poszczególnych państw uzasadnia sięganie po środki dotychczas niestosowane” - tak rząd argumentował zmianę prawa.




REKLAMA


Prezentacja, kto i ile płaci ma najwyraźniej uświadomić Polakom, jaka jest prawda i zmienić postrzeganie poszczególnych firm. Dajmy się wciągnąć w tę grę i zobaczmy. Podejrzenia kierujemy w stronę firm, które są w składzie zagranicznych grup kapitałowych.

Pierwsza dziesiątka największych płatników to sześć firm, które w 2016 roku były pod kontrolą państwa i cztery działające w ramach międzynarodowych grup kapitałowych. Trzy z tych ostatnich to banki - włoski Pekao (w 2017 roku wszedł w skład grupy PZU), hiszpański BZ WBK (który obecnie zmienia nazwę na Santander) oraz holenderski ING Bank Śląski.

Z tych trzech ING BSK wyglądał na chętnego do wnoszenia CIT, bo wpłacił w 2016 roku 439 mln zł, czyli 9,6 proc. swojego przychodu. BZ WBK wniósł już tylko 1,7 proc. przychodu (568 mln zł), a Pekao zaledwie 0,05 proc. (561 mln zł). Odnośnikiem poziomu chęci płacenia podatku może tu być kontrolowany przez państwo PKO BP, który wpłacił 4,4 proc. przychodu (1120 mln zł). Na pewno nie w ING BSK można szukać banku unikającego opodatkowania, już bardziej w Pekao.

Lidl, Biedronka i Rossmann chętnie płacą. Francuskie hipermarkety wykazują straty
Czwarta z firm zagranicznych obficie dzielących się z budżetem państwa to właściciel sieci Biedronka - Jeronimo Martins. Do Skarbu Państwa portugalska firma odprowadziła w 2016 roku 409 mln zł CIT, czyli 0,9 proc. uzyskanego przychodu.

A jak jego największy konkurent, czyli Lidl? Lidl to składowa niemieckiej grupy Schwarz, która prowadzi w Polsce jeszcze hipermarkety Kaufland. Posumowaliśmy wyniki obu, a właściwie trzech firm, bo Lidl działa w dwóch postaciach: jako spółka z o.o. i spółka komandytowa. Wyszło nam, że razem wpłaciły 110 mln zł CIT. Daje to 0,8 proc. przychodów - nieco mniej od Biedronki, ale porównywalna wartość.


To dużo, czy mało? Nie tak źle, patrząc na wyniki Auchan, czy Tesco, które wykazały straty i na wyniki Carrefoura, który wpłacił zaledwie 2 mln zł, czyli tylko 0,03 proc. swoich przychodów.

Wszystkie trzy sieci hipermarketów w latach 2014, 2015 i 2016 prowadziły działalność praktycznie bez zysków. Każdy obroty ma na poziomie takim jak Lidl, a zysków brak.

Francuska grupa Carrefour w latach 2014-2016 wykazała zyski od 746 do 1250 mln euro, podczas gdy jej polskie sklepy traciły. W Polsce ma jednak wytłumaczenie - dynamicznie rozwija swoją sieć mniejszych formatów Carrefour Express i Carrefour Market.

Auchan też może zwalać wszystko na inwestycje. Rozbudowywał sieć do obecnego stanu ponad 70 hipermarketów - jeszcze w 2012 roku było ich 27. Należąca do Auchana sieć marketów z materiałami wyposażenia wnętrz Leroy Merlin zapłaciła w 2016 roku 45 mln zł podatku - o 11 mln zł mniej niż rok wcześniej.

Wreszcie brytyjskie Tesco też jest częściowo usprawiedliwione - miało duże kłopoty finansowe w 2014 r. i od tej pory odbudowuje rentowność.


Kto płaci największe pieniądze z sieci detalicznych? Biedronka wniosła z tytułu CIT do budżetu 409 mln zł, czyli 42 mln zł więcej niż rok wcześniej. Rossmann 200 mln zł (+19 mln zł rdr), a na trzecim miejscu jest Castorama z 80 mln zł (-6 mln zł rdr). Zaraz za tymi stacjonarnymi potęgami było Allegro, które zasiliło budżet 55 mln zł podatku - o 24 mln zł więcej niż w 2015.

Po Biedronce najbardziej podwyższyła swoje daniny sieć Ikea (o 29 mln zł do 33 mln zł). Największy spadek podatku odnotowała LPP (o 39 mln zł do 6 mln zł), czyli właściciel Reserved.

Elektrownie zawiodły rząd
Z kronikarskiego obowiązku (lepiej bazować na świeższych danych) odnotujmy, że w 2016 roku największy wzrost podatku dochodowego odnotował PKO BP (o 508 mln zł więcej), grupa PKN Orlen (o 400 mln zł więcej) i ING Bank Śląski (o 224 mln zł więcej).

Największy spadek wpłat do budżetu to dzieło towarzystwa ubezpieczeniowego Aviva (o 226 mln zł), które miało straty oraz grupy Enea (o 143 mln zł mniej).

Spółki energetyczne w ogóle uszczupliły budżet najbardziej w 2016 roku. Oprócz Enei, PGE wpłacił o 99 mln zł mniej niż w 2015, PKP Energetyka o 53 mln zł, a Polskie Sieci Elektroenergetyczne o 32 mln zł mniej.


Uszczupliły się też wpłaty CIT przez sieci komórkowe, ale to konsekwencja aukcji częstotliwości, które umożliwiły rozwój internetu mobilnego.

Dane za 2017 rok ministerstwo ma udostępnić na początku lipca. Wtedy informacje będą bardziej aktualne. Tak czy inaczej już opublikowany raport daje obraz sytuacji. Zabiera przy tym chleb mediom, publikującym raporty typu „Lista 500” oraz wywiadowniom gospodarczym. Tu dane są za darmo i z pewnego ministerialnego źródła.

...

Czyli Lidl jest najuczciwszy potem Biedronka. Co ciekawe i pensje sa tam najwyzsze.
Jedynie Tesco co wiemy na calym swiecie ma gigantyczne klopoty i tutaj chyba nie musza nawet oszukiwac, maja straty. A reszta?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy