Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:25, 03 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Podpalał, by trafić do więzienia na zimę
Do 10 lat więzienia grozi 43-letniemu bezdomnemu, który przyznał się do podpalenia drzwi klasztoru w Szczytnie.
Śledczy mają też dowody, że to on podpalał śmietniki, wybijał szyby w samochodach i sklepach. Jeszcze dziś Jacek C. usłyszy kilkanaście zarzutów.
Ogień w klasztorze w Szczytnie zauważono w niedzielę nad ranem. Pożar został szybko ugaszony. Spaliły się drewniane drzwi wejściowe, popękały szyby w oknach i nadpaliła się część dachu. Straty wyceniono na około 8 tysięcy złotych.
Jeszcze tego samego dnia przed północą policjanci zatrzymali pijanego mężczyznę bez stałego miejsca zamieszkania, który przyznał się do podpalenia. Policjantom tłumaczył, że chciał trafić do zakładu karnego, żeby … przetrwać zimę. Jacek C. nie chciał pomocy od innych instytucji. Twierdził, że tylko w więzieniu będzie bezpieczny.
...
Tu chyba jednak jest cos z glowa ... Oraz opetanie skoro atak na klasztor ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:10, 04 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Polacy coraz mniej dają Kościołowi
Od kilku lat drastycznie spada liczba darowizn przekazywanych na cele kultu oraz organizacjom charytatywnym - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Szczególnie tracą na tym organizacje powadzone przez podmioty kościelne. Np. w ubiegłym roku z 1 proc. odpisu od podatku oraz darowizn na organizacje pożytku publicznego Polacy przekazali 480 mln zł, to Caritas Polska dostała z tej puli tylko 1,6 mln zł, blisko milion mniej niż w poprzednich latach. Z ponad 62 mln zł w 2009 r. do 23 mln zł w roku ubiegłym spadły także darowizny na cele kultu odliczane od dochodu.
Dlatego po likwidacji Funduszy Kościelnego Kościół może popaść w kłopoty finansowe - czytamy w gazecie.
...
Coraz mniej pomagacie . Robicie sie skąpi .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:11, 04 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Tomasz Pajączek | Onet
Śląsk na zakupach, czyli Szlachetna Paczka po piłkarsku
Piłkarze Śląska Wrocław już po raz drugi przyłączyli się do akcji Szlachetna Paczka. W ten sposób klub chce pomóc jednej z wrocławskich rodzin, której sytuacja materialna nie jest najlepsza.
Sebastian Mila, Mateusz Cetnarski, Marco Paixao, Rafał Grodzicki i Przemysław Kaźmierczak – to właśnie ci zawodnicy Śląska wybrali się na zakupy, ale wcześniej wybrali rodzinę, do której Szlachetna Paczka trafi w tym roku.
- Chcemy pomóc samotnej matce w dwójką dorastających dzieci. Ich sytuacja materialna nie jest dobra, więc bardzo zależy nam, by podczas Świąt Bożego Narodzenia na ich twarzach zagościł uśmiech. Nawet przez moment się nie wahaliśmy i jednomyślnie uznaliśmy, że jesteśmy w stanie to zrobić. Dostaliśmy listę rzeczy, których ta rodzina potrzebuje i zrobiliśmy co w naszej mocy, aby wszystkie te produkty trafiły do wybranych przez nas osób – mówi Sebastian Mila, kapitan Śląska.
I tak w koszykach piłkarzy Śląska znalazły się między innymi żywność, środki czystości, odzież, pościel, kosmetyki oraz liczne przybory szkolne. A to nie koniec prezentów, bo piłkarze postanowili także zasponsorować wersalkę, telewizor i radio. Do rodziny trafią też klubowe gadżety.
- W rodzinie, której chemy sprawić świąteczną niespodziankę, znajduje się chłopiec, który uwielbia grać w piłkę nożną i wszystkie wolne chwile stara się spędzać na boisku. Z pewnością ten fakt również w pewnym stopniu wpłynął na nasz wybór – dodaje Sebastian Mila.
Wszystkie zakupy Śląska trafiły na razie do magazynu Szlachetnej Paczki, ale już w czwartek zostaną wręczone wybranej rodzinie.
- Zagłębiliśmy się w zasady wręczania paczki potrzebującej rodzinie i wpadliśmy na pomysł, że wybierzemy grupę zawodników, którzy osobiście przekażą podarunki. To znakomite uczucie, kiedy można sprawić innym radość i jesteśmy przekonani, że Śląsk nie po raz ostatni bierze udział w takiej szlachetnej akcji – mówi Mateusz Cetnarski.
Piłkarze Śląska są kolejnym przykładem, że warto pomagać.
.....
Pieknie ,
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:12, 04 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Katarzyna Nylec | Onet
W Siemianowicach 200 dzieci zasiądzie do wigilijnego stołu
20 grudnia po raz kolejny ponad 200 dzieci z siemianowickich szkół zasiądzie do wspólnego, wigilijnego stołu. W tym roku wigilia odbędzie się w Siemianowickim Domu Kultury Chemik. Wieczerza rozpocznie się o godz. 16.
Organizatorem Wigilii jest radny Rafał Piech i Stowarzyszenie Mieszkańców Siemianowic. Pierwsza taka wieczerza została przygotowana w 2007 roku w Siemianowickim Domu Kultury im. Jordana. Opłatkiem podzieliło się wtedy 150 dzieci. - Od lat naszym największym wsparciem w organizacji wigilii byli ludzie dobrej woli m.in. Siemianowiccy przedsiębiorcy, młodzież, właściciel firmy cateringowej Sławomir Ogierman oraz Adam Sierant.
Co roku organizatorzy wręczają dyrektorom szkół podstawowych w Siemianowicach 220 zaproszeń, które za pośrednictwem pedagoga szkolnego trafiają do dzieciaków.
- Wigilię zaczynamy od ciepłej kolacji, następnie wspólnie kolędujemy. W programie są również przewidziane konkursy z nagrodami m.in. słodki poczęstunek, a na koniec każde dziecko otrzymuje zabawkę oraz paczkę ze słodkościami.
By wszystko tego dnia zostało dopięte na ostatni guzik potrzeba ok. 10 tys. złotych. - Jest to duża kwota, lecz wydaje mi się że przy wsparciu wielu ludzi dobrej woli uda nam się ją zebrać - zapewnia Piech.
By wesprzeć akcję "Wigilia dla dzieci 2013 r." należy dokonać przelewu na konto Caritas Archidiecezji Katowickiej: Getin Bank S.A. II
O/ Katowice: 90 1560 1111 0000 9070 0011 6398 - koniecznie z dopiskiem - Wigilia.
....
Znakomity pomysl .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:13, 04 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Radio PLUS Gniezno
Gniezno: bezdomni zbierają słodycze dla dzieci
Kiedyś ktoś do nich wyciągnął rękę, teraz sami chcą dać coś innymi. Gnieźnieńscy bezdomni organizują słodką niespodziankę dla najmłodszych. Zbierają słodycze, które w Mikołajki rozdadzą dzieciom na ulicach miasta.
Pomysł wyszedł od naszych podopiecznych – mówi Maria Chwiałkowska-Grygiel ze Stowarzyszenia Dom, które prowadzi w Gnieźnie ośrodki dla bezdomnych. W planie jest przygotowanie około 600 słodkich paczek – dodaje Marian Wierzbicki, kierownik schroniska dla bezdomnych „Pomocna Przystań”. Pieniądze na czekolady, wafelki, cukierki i inne słodkości wyłożyli sami bezdomni. W akcję włączyli się też sponsorzy.
Organizatorzy ciągle czekają na kolejne dary. Można je przynosić do schronisk przy ulicy Pocztowej i na Kawiarach. Świętego Mikołaja będzie można spotkać na ulicach Gniezna 6 grudnia.
...
Oni tez chca dawac !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:47, 05 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
6 i 7 grudnia bożonarodzeniowa zbiórka żywności Caritas
Pod hasłem "Tak, Pomagam" w piątek i sobotę odbędzie się już piąta bożonarodzeniowa zbiórka żywności zorganizowana przez Caritas Polska. Zbiórkę w supermarketach i sieciach handlowych w całej Polsce organizują 34 diecezjalne Caritas.
Wolontariusze będą zbierać artykuły spożywcze, z których najuboższe rodziny i placówki Caritas, przygotują świąteczne posiłki i paczki. Ma to być żywność łatwa w przechowywaniu i z długim terminem przydatności do spożycia - poinformował rzecznik prasowy Caritas Paweł Kęska.
Dodał, że zbierane będą artykuły codziennej potrzeby takie jak: mleko, mąka, cukier, makaron, ryż, płatki kukurydziane, herbata, słodycze dla najmłodszych, konserwy mięsne i rybne, a także środki czystości.
O przekazanie artykułów żywnościowych zaapelował dyrektor Caritas Polska ks. Marian Subocz. Jak zaznaczył - "jest bardzo dużo ludzi, którzy potrzebują takiej pomocy".
Podczas czterech dotychczas przeprowadzonych zbiórek wolontariusze zebrali ponad 790 ton żywności, a paczki Caritas trafiły do ok. 221 tys. osób z rodzin wielodzietnych, samotnych rodziców, bezdomnych i chorych oraz do placówek prowadzonych przez 34 diecezjalne Caritas.
Ks. Subocz dodał, że każdorazowo w akcji uczestniczy ok. 8 tys. wolontariuszy Parafialnych Zespołów Caritas i Szkolnych Kół Caritas, którzy zbierają żywność w ok. 1,5 tys. sklepów w całej Polsce. W grudniu zbiórka prowadzona będzie w 862 sklepach.
Caritas Polska jest największą organizacją pozarządową działającą na polu charytatywnym. Została reaktywowana 10 października 1990 roku przez Konferencję Episkopatu Polski. Odwołuje się do tradycji pracy charytatywnej Caritas sprzed 1950 roku. Działa w oparciu o ustawę z dnia 17 maja 1989 r. o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego. Od 2004 roku posiada status organizacji pożytku publicznego.
....
Kolejna akcja .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:35, 06 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
PO promuje akcję przeciw przemocy wobec kobiet "Biała Wstążka"
Politycy PO promują w piątek akcję "Biała Wstążka" - największą na świecie kampanię mająca na celu zatrzymanie przemocy wobec kobiet. Symbolem akcji jest rozdawana w Sejmie przez posłów PO biała wstążka przypinana do klap marynarek.
Posłanka PO Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała na konferencji prasowej, że symbol białej wstążki przypinany do klap marynarek pokazuje, że mężczyźni sprzeciwiają się przemocy wobec kobiet. - Mówimy »nie« przemocy - podkreśliła. Jak dodała, trzeba szybko i zdecydowanie reagować na przypadki przemocy wobec kobiet.
- Musimy dawać wsparcie ofiarom, aby miały odwagę stawić czoła takiej sytuacji i mówić o przestępstwach - oceniła Kidawa-Błońska.
Elżbieta Radziszewska (PO) przekonywała, że symbol białej wstążki, to symbol męskiej walki z przemocą wobec kobiet. - Biała wstążka oznacza, że mężczyzna jest niewinny, nie stosuje przemocy i namawia wszystkich innych mężczyzn, aby tej przemocy nie stosowali - zaznaczyła.
Poseł Platformy Killion Munyama zauważył, że zgodnie z badaniami dwie na pięć kobiet w Polsce padło ofiarą gwałtu lub innych form przemocy seksualnej. Jak dodał, 90 proc. ofiar przemocy, w tym przemocy seksualnej, to kobiety.
Krystyna Żytecka z Fundacji Pomocy Kobietom i Dzieciom poinformowała, że - według statystyk - w 2012 roku wzrosła liczba ofiar przemocy wobec kobiet, w tym gwałtów. - Chcemy z tym walczyć na co dzień, ale niestety ofiary przemocy nie chcą się zgłaszać, oceniają, że nic to nie da, nikt im nie pomoże, ale wcale tak nie jest - przekonywała.
Starszy sierżant Jarosław Dądalski, który ma kontakt z ofiarami przemocy wobec kobiet, zaapelował do kobiet, aby zgłaszały się na policję, w sytuacji, gdy takiej przemocy doświadczają.
Mł. insp. Krzysztof Łaszkiewicz, pełnomocnik Komendanta Głównego Policji ds. Ochrony Praw Człowieka, poinformował, że w 2012 roku doszło do 30 tysięcy przypadków przemocy domowej wobec kobiet, a takich przypadków wobec mężczyzn było 4 tysiące. - Statystyka wskazuje, że ofiarami przemocy są na ogół kobiety, w zeszłym roku odnotowaliśmy ponad 1700 przypadków zgwałceń, to poważny problem, trzeba o tym rozmawiać - podkreślił.
Kampania "Biała Wstążka" to największa na świecie kampania mająca na celu zatrzymanie przemocy wobec kobiet. Jest ona prowadzona w ponad 55 krajach. Kampania została stworzona przez mężczyzn i jest przede wszystkim do nich skierowana. Ma na celu rozpoczęcie dyskusji na temat przemocy wobec kobiet oraz wspieranie działań na rzecz jej przeciwdziałania.
Akcja "Białej Wstążki" prowadzona jest w dniach międzynarodowej kampanii "16 dni przeciwko przemocy wobec kobiet", która trwa od 25 listopada do 10 grudnia. Ponad tysiąc organizacji z blisko 160 krajów podejmuje w tym czasie różne inicjatywy, mające na celu upamiętnienie kobiet - ofiar przemocy i uświadomienie społeczeństwu, że przemoc ze względu na płeć stanowi pogwałcenie praw człowieka.
Noszenie białej wstążki ma być symbolem sprzeciwu wobec przemocy stosowanej przez mężczyzn wobec kobiet, a także osobistym zobowiązaniem noszącego ją mężczyzny, że nigdy nie będzie stosować, akceptować lub milczeć na temat przemocy wobec kobiet.
...
To falszywa inicjatywa typu gender . Potepiamy ja i nie popieramy . Juz o niej pisalem . Trzeba uwazac na akcje bo one sluza czesto innym celom niz gloszone . Najmniejsza szkoda jak kase po prostu kradna . Gorzej jak propaguja jakas zboczona ideologie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:51, 07 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Zbiórka pieniędzy na świetlice terapeutyczne
Ok. 70 dzieci korzysta dziennie z pomocy i wsparcia świetlic terapeutycznych prowadzonych przez Stowarzyszenie Dom Aniołów Stróżów w Załężu - dzielnicy Katowic. W piątek rusza zbiórka pieniędzy, które zostaną przeznaczone m.in. na opłaty i wyposażenie.
Świetlice opiekują się dziećmi w wieku od 3 do 14 lat. - Wiele z nich pochodzi z rodzin, które utrzymywały się z pracy w hucie czy na kopalni, a obecnie korzystają z pomocy opieki społecznej. Dzieci z tych rodzin mają wiele problemów, słabo radzą sobie z nauką, niektóre z nich są opóźnione w mowie. Spora grupa ma również problemy z zachowaniem. Zajęcia plastyczne tu nie wystarczą, one potrzebują na co dzień wsparcia ze strony terapeutów, psychologów, pedagogów i logopedów - powiedziała prezes Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom i Młodzieży Dom Aniołów Stróżów Monika Bajka.
Dodała, że świetlice są dla dzieci odskocznią od poważnych problemów w domu i szansą na odmianę ich losu. Organizowane są tu zajęcia edukacyjne i korepetycje oraz zajęcia artystyczne i sportowe. - Konieczne są jednak środki na utrzymanie - na opłaty bieżących rachunków, zakup wyposażenia czy żywności. W zasadzie potrzebujemy wszystkiego od garnków, odzieży po sprzęt sportowy - dodała prezes stowarzyszenia.
W piątek rusza zbiórka na rzecz świetlic. Będzie prowadzona m.in. przez właścicieli katowickich kawiarni, restauracji, na kiermaszach oraz na lotnisku Muchowiec w Katowicach. W trakcie zbiórki będzie można również kupić pierniki lub kartki świąteczne, które dzieci będą samodzielnie ozdabiały.
Pieniądze ze zbiórki - jak dodała prezes Bajka - są również potrzebne do przeprowadzania remontu. - W przyszłym roku czeka nas obowiązkowy remont, który nakłada na nas ustawa o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej. Na remont będziemy potrzebować ok. 80 tys. zł - powiedziała.
Stowarzyszenie Dom Aniołów Stróżów działa od 20 lat. Prowadzi trzy świetlice dla dzieci w wieku od 3 do 14 lat, klub młodzieżowy dla nastolatków w wieku 15-19 lat oraz poradnię rodzinną. Ponadto realizuje program pracy ulicznej w ramach którego opiekuje się ok. 400 dzieci rocznie.
Zbiórka pieniędzy na rzecz świetlic potrwa do świąt Bożego Narodzenia. Informacje nt. miejsc zbiórek można znaleźć na Facebooku oraz stronie - [link widoczny dla zalogowanych]
....
Fajna nazwa domu
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:44, 07 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Finał Szlachetnej Paczki. Świąteczna pomoc trafi do 17 tysięcy osób
Dziś finał Szlachetnej Paczki. Ponad 17 tysięcy rodzin otrzyma w ten weekend świąteczną pomoc. Wolontariusze przez dwa dni będą przyjmować paczki od darczyńców, a następnie rozwozić je do potrzebujących.
Trafią do nich między innymi artykuły pierwszej potrzeby, jak produkty żywnościowe, środki czystości czy odzież - mówi Aneta Czyszczoń, wolontariusz Szlachetnej Paczki w regionie sądeckim.
Wśród tegorocznych darczyńców są prezydent Bronisław Komorowski i jego małżonka, znani sportowcy, dziennikarze oraz artyści.
W ubiegłym roku Szlachetna Paczka dotarła do ponad 13 tysięcy rodzin w całej Polsce, a łączna liczba zaangażowanych w projekt sięgnęła 300 tysięcy osób.
Ogólnopolska akcja organizowana jest od 2001 roku przez Stowarzyszenie Wiosna.
...
To tez cieszy ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:26, 08 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Ewelina Potocka | Onet
Szlachetna Paczka odmienia życie
Chociaż jest sobotni poranek, ze Szkoły Podstawowej nr 44 na gdańskim Przymorzu dochodzą radosne okrzyki. Drzwi się nie zamykają, a na parking co chwilę wjeżdżają samochody z dużymi paczkami. W całej Polsce trwa finałowy weekend 13. edycji Szlachetnej Paczki. W 21. rejonach województwa pomorskiego pracuje kilkuset wolontariuszy, którzy odmieniają los najbardziej potrzebujących.
Szlachetna Paczka to ogólnopolski program pomocy najbiedniejszym rodzinom, zapoczątkowany przez grupę studentów duszpasterstwa akademickiego z Krakowa. Co roku osoby o dobrych sercach wspierają tysiące rodzin, które są w trudnej sytuacji finansowej. Akcja odbywa się w rejonach, które koordynowane są przez wolontariuszy. W weekend 7 i 8 grudnia trwa wielki finał akcji. W siedzibach rejonów od rana darczyńcy zwożą paczki, które przekazywane są do konkretnych rodzin. My odwiedziliśmy oddział Szlachetnej Paczki na gdańskim Przymorzu. W stołówce SP nr 44 z uśmiechem przywitało mnie rodzeństwo Siedzińskich.
Paczka, która odmienia życie
24-letnia Joasia i 21-letni Artur Siedzińscy w Szlachetnej Paczce działają od trzech lat. Nim trafili do grupy wolontariuszy, sami byli w trudnej sytuacji życiowej.
Wszystko zaczęło się w 2009 roku od pani pedagog z liceum Artura, która jednocześnie była wolontariuszką Szlachetnej Paczki.
- Najpierw uzyskaliśmy zgodę na udział w projekcie. Pani pedagog zaprosiła mamę na wywiad. Wkrótce pojawiła się decyzja o włączeniu naszej rodziny do programu - opowiada Joasia.
Czteroosobowa rodzina Siedzińskich mieszka na gdańskiej Żabiance. Utrzymują się z renty i emerytury rodziców. Nie jest im łatwo, bo to rodzina z dużymi problemami zdrowotnymi. Mama i Artur cierpią na żółtaczkę. Asia ma epilepsję.
Cztery lata temu ich sytuacja materialna była bardzo trudna. Większość pieniędzy szła na lekarstwa. Na podstawowe potrzeby zostawało niewiele.
- To był rok, kiedy zapowiadało się, że nasze Boże Narodzenie będzie bardzo smutne. O tym, że znalazł się darczyńca dowiedzieliśmy dwa dni przed finałem akcji. To było niesamowite. Nagle poczuliśmy, że ktoś o nas myśli, ktoś się postarał, zrobił zakupy specjalnie dla nas, zapakował prezenty - wspomina Asia Siedzińska.
W paczce znaleźli mnóstwo potrzebnych dóbr, w tym te wymarzone. - Artur dostał tusz do drukarki, ja wymarzoną książkę, a mama perfumy, których w życiu by sobie nie kupiła. Mama zawsze zapewniała nam najważniejsze rzeczy i lekarstwa. Nasze potrzeby stawiała ponad wszystko. Takie perfumy mogła mieć tylko we śnie - opowiada 24-latka.
Odwzajemnić dobro
Rodzeństwo Siedzińskich było oszołomione ogromem dobra, jakie spotkało ich rodzinę. Postanowili przekazać je dalej, kolejnym potrzebującym. Ich sytuacja finansowa poprawiła się. Jednak nie na tyle, by zostać darczyńcami, dlatego zostali wolontariuszami.
- Zdecydowaliśmy, że chcemy być takimi samymi osobami sprawczymi jak osoby, które nam pomogły. Długo się nie zastanawialiśmy. Zgłosiliśmy się po roku - wspomina Artur.
Jak przyznają, na początku nie mieli zielonego pojęcia o tym, jak działa Szlachetna Paczka. Trafili jednak na świetną liderkę, która bardzo szybko wprowadziła ich w tajniki akcji i zaraziła niesamowitą energią. Zaledwie rok później Siedzińscy zainicjowali otwarcie rejonu Gdańsk Przymorze, którego zostali liderami. W tym roku są jeszcze wyżej - koordynują sześć rejonów, w których działa po 18 wolontariuszy. Mają więc ręce pełne roboty.
- Nasi wolontariusze są wspaniali. Niesamowicie nas wspierają - mówi zgodnie rodzeństwo.
Co ciekawe, rok temu wolontariuszką została także mama Siedzińska.
- Tata wczuł się w sytuację i przejął dowodzenie nad gospodarstwem domowym. Jak przychodzi weekend finałowy, to mamy Armagedon w domu - śmieje się Asia. - Rodzice już wiedzą, o co chodzi i tolerują to. Doceniają to, co dostali i chcą to dać dalej.
Jest i piętrowe łóżko
Artykuły spożywcze, odzież i buty, meble, sprzęt gospodarstwa domowego, przybory szkolne, środki czystości - w Szlachetnej Paczce potrzeba wszystkiego. Z obserwacji Joasi wynika, że 75 procent zarejestrowanych w programie rodzin to trafione typy.
Gdy rozmawiam z Siedzińskimi widzę, jak przez szkolne drzwi mężczyźni próbują wnieść łóżko piętrowe. Nowe, z jasnego drewna, z materacami zapakowanymi w kolorowe pokrowce.
"Mamy łóżko! Przywieźli łóżko dla tej rodziny", słychać ze szkolnej stołówki. Wolontariusze nie posiadają się z radości.
Z roku na rok w Szlachetną Paczkę angażuje się coraz więcej osób. - To nieprawda, że ludzie się zamykają. Ja widzę ogromny rozwój. Zdarzają się takie sytuacje, że darczyńcy robią paczkę dla swojej rodziny, jadą z wolontariuszami do innej i tej drugiej też robią paczkę. Zdarza się, że darczyńcy wybierają nawet trzy rodziny - komentuje Joanna.
Coraz większe zaangażowanie widać także w mniejszych środowiskach, np.: w szkołach, w zakładach pracy. Integracja podczas wspólnej pracy nad paczką jest nie do przecenienia.
Paczka wciąga
W Szlachetnej Paczce panuje nadzwyczajna atmosfera. Wolontariusze bardzo się ze sobą zżywają, nawiązują przyjaźnie na całe życie.
- Do każdej z tych osób można zadzwonić i powiedzieć: mam problem i muszę się wygadać. Te kontakty nie umierają - mówi Asia.
Wolontariusze zaprzyjaźniają się także z rodzinami, którym pomagają. To wielkie, pozytywne emocje, których na próżno szukać na co dzień w zaganianym świecie.
- Przykład sprzed chwili. Właśnie wróciliśmy od starszego, schorowanego, skrzywdzonego przez los małżeństwa. Pani jest przeurocza, kupiła nas już na pierwszym spotkaniu. Byliśmy pewni, że chcemy tą rodzinę włączyć w Szlachetną Paczkę. Długo szukaliśmy dla nich darczyńcy, ale udało się. Zawieźliśmy im paczkę… Były łzy wzruszenia, uściski. Przez to, że sama jestem chora, bardzo identyfikuję się z innymi chorymi - relacjonuje Joanna.
W akcję jeszcze bardziej angażują się sami darczyńcy - nie dość, że robią paczki, to pomagają je także rozwozić lub wspierają wolontariuszy w siedzibach rejonów.
Ale to nie wszystko. Zdarza się także, że obdarowane rodziny także włączają się w akcję. Rodzeństwo Siedzińskich wspomina ojca rodziny, który następnego dnia po otrzymaniu paczki pożyczył samochód od znajomego i pomagał rozwodzić podarunki do innych domów.
Sukcesy małe i duże
- Akcja Szlachetna Paczka zakłada, że pomagamy tak, by obdarowane rodziny w przyszłości potrafiły pomóc sobie same - podsumowuje Asia Siedzińska.
Rok temu padł rekord - jedna rodzina dostała 48 kartonów z podarunkami.
Ale w akcji tej nie chodzi tylko o same paczki. Część materialna jest potwierdzeniem serdeczności, przyjaźni, dobrego serca, bezinteresownej pomocy, pięknego, ludzkiego dobra.
- Szlachetna Paczka daje mi wielką satysfakcję. To, że mogę widzieć uśmiech rodziny jest największą zapłatą. To są emocje i przyjaźnie, które zostają i nie umierają - mówił Artur, który zaraz potem wyruszył na gdyńską Chylonię. - Rodzina czeka - uśmiechnął się na do widzenia.
- Dla mnie Szlachetna Paczka to ludzie, jeszcze raz ludzie i ta siła przekazywana dobra dalej. To emocje, nowe kontakty, uśmiech dzieci, które dostają coś wymarzonego, czego by nie dostały. To się składa na jeden wielki prezent dla nas wszystkich - podsumowuje Joasia Siedzińska.
Trwa finał SZLACHETNEJ PACZKI, która połączyła 400 000 osób – wolontariuszy, darczyńców, którzy przygotowali pomoc i członków 17 700 rodzin, do których dotarła mądra pomoc. Finał SZLACHETNEJ PACZKI to wyjątkowy czas - wtedy wolontariusze i darczyńcy piją razem herbatę i rozmawiają jak przyjaciele, a do rodzin w potrzebie dociera mądra pomoc, która przynosi nadzieję i daje impuls do walki z biedą. Wolontariusze SZLACHETNEJ PACZKI dotarli do 17 700 potrzebujących rodzin, spotkali się z nimi w ich domach. Odważyli się wejść w trudny świat biedy, zdiagnozowali sytuację, zapytali o marzenia i konkretne potrzeby. Darczyńcy przygotowali mądrą pomoc dla nieznajomych. Dzisiaj świętujemy i jesteśmy uczestnikami paczkowych cudów!
....
W gore serca ! Chce sie powiedziec !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:14, 08 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Dziennik Wschodni
Szlachetne paczki trafiają do rodzin: "liczy się serce i inwencja"
W 13. edycję Szlachetnej paczki, zaangażowało się ponad 600 wolontariuszy
6-letni Adaś ucieszył się z pasty i szczoteczki do zębów, 5-letnia Maja ściskała przejęta Kubusia Puchatka, a jej 8-letnia siostra Wiktoria cieszy się nową lalką. "Szlachetne paczki” trafiały w weekend do 1105 rodzin w naszym regionie.
Prawdziwej biedy nie widać, twierdzą wolontariusze "Szlachetnej paczki”.
– Ludzie, którzy wymagają pomocy są nieśmiali. Nie są roszczeniowi, ani też nie epatują nieszczęściem. To właśnie dla nich jest nasza akcja – mówi Justyna Ożarowska ze sztabu "Szlachetnej paczki” w Lublinie w okręgu Dziesiąta – Kośminek.
Wolontariusze w sobotę i niedzielę czyli w czasie tegorocznego finału akcji nie raz uronili łezkę.
– Zawieźliśmy paczki do pani Magdaleny na Kośminku w Lublinie. Samotnie wychowuje trójkę maluchów. 6-letni Adaś był szczęśliwy, bo dostał pastę i szczoteczkę do zębów. Po prostu uwielbia myć zęby. 5-letnia Maja z całych sił ściskała wymarzonego Kubusia Puchata. A najstarsza z trójki rodzeństwa, 8-letnia Wiktoria, ma już upragnioną lalkę. Na moment ją wyjęła z pudełka i zaraz schowała, aby się nie zniszczyła. Trudno było powstrzymać łzy – dodaje Iwona Maj-Wójcik, wolontariuszka.
W paczkach wylądowały rzeczy niezbędne na święta – trwała żywność, środki czystości. Ale także sprzęt AGD.
– Są rodziny, gdzie jest pięcioro dzieci i nie ma lodówki czy pralki. Dlatego darczyńcy też i taki sprzęt kupowali. Patronat nad naszym sztabem objęła firma Beko, dzięki czemu można było znacznie taniej włożyć do paczki lodówkę czy pralkę. Wolontariuszy bolały ręce od noszenia tych rzeczy, ale byli jak uskrzydleni. Zwykła pralka "Frania” może dać dużo szczęścia – dodaje Justyna Ożarowska.
W 13. edycję "Szlachetnej paczki”, zaangażowało się ponad 600 wolontariuszy pracujących w 34 sztabach rozrzuconych po całym regionie. Wśród darczyńców nie zabrakło znanych ludzi. Jedną z paczek przygotował skoczek narciarski Piotr Żyła. Podarki przekazali członkowi kabaretu Smile i marszałek województwa Krzysztof Hetman, który wybrał rodzinę z Głuska.
Ważne, że darczyńcy sami kupują rzeczy do paczki. – Już po raz kolejny w gronie znajomych naszykowaliśmy prezenty. Wiemy, co i komu kupić. I to jest piękne, że wszyscy jesteśmy zaangażowani w pomoc, tak fizycznie. Musimy pojechać do sklepu wybrać rzeczy, potem zapakować i zawieźć ją do sztabu. Liczy się serce i inwencja. I to wciąga – mówi pan Jacek, jeden z darczyńców.
Wciąż można włączyć się do akcji. Na szlachetną paczkę czekają jeszcze dwie rodziny z naszego województwa. 1105 już znalazło darczyńców.
Paweł Puzio
....
W calym kraju pomagaja !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:15, 08 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Apel o pomoc dla 18-letniej Weroniki
Elbląscy przyjaciele 18-letniej Weroniki ze Stegny apelują o oddawanie dla niej krwi.
- Dziewczyna zachorowała na białaczkę, pilnie potrzebuje krwi grupy A Rh minus. Jej stan zdrowia jest poważny, a krew może uratować jej życie - mówi Mateusz Paluch, przyjaciel Weroniki.
Krew dla Weroniki można oddać w elbląskim Centrum Krwiodawstwa przy ulicy Bema 80 lub w Gdańsku w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa przy ulicy Hoene-Wrońskiego 4.
Przyjaciele Weroniki, którzy organizują zbiórkę szczególnie apelują do honorowych krwiodawców. Przy oddaniu krwi należy zaznaczyć, że jest to krew dla Weroniki.
...
Takich przypadkow jest wiecej zatem mamy komu pomagac .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 23:21, 09 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Polacy zmieniają sposób wspierania potrzebujących
Polacy zmieniają sposób wspierania potrzebujących - Shutterstock
W tym roku z 1 procenta podatku Polacy przekazali organizacjom pożytku publicznego rekordowe 480 mln. zł. Ale na konta większości fundacji wpłynęły znacznie mniejsze środki niż w poprzednich latach, pisze "Dziennik Polski".
To efekt tego, że ogromna część podatników w praktyce nie przekazuje pieniędzy organizacji, ale potrzebującym pomocy osobom prywatnym, które w danej fundacji założyły tak zwane subkonto.
W wyniku rozwoju internetu i portali społecznościowych odwrót Polaków od dotowania fundacji na rzecz pojedynczych przypadków nabiera rozpędu. Efektem jest powstawanie kolejnych instytucji (rocznie około 1,5 tys.), specjalizujących się w pomocy konkretnym osobom.
Nieprzypadkowo więc liderem w pozyskiwaniu środków z 1 proc. jest Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą", w której wszystkie pieniądze zebrane na dane dziecko trafiają na jego subkonto. W tym roku zgromadziła ona ok. 117 mln złotych, czyli ponad trzy razy więcej niż w 2008 r.
Spadają za to wpływy organizacji pomagających przez cały rok, nawet tych cieszących się najlepszą opinią. Przykładowo fundację Anny Dymnej "Mimo Wszystko" Polacy wsparli kwotą 6,2 mln, czyli połowę niższą niż w 2009 r.
Mniejsze wpływy polskich fundacji to także efekt malejącego zaufania społecznego, które dodatkowo potęgują doniesienia o marnotrawieniu pieniędzy przez niektóre z nich.
....
Trzeba propagowac 1 % bo wladzy nie zalezy .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 23:23, 09 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Mateusz Zimmerman | Onet
Dostają drugie życie i nową grupę krwi
Wiesz, jak wygląda telefon do potencjalnego dawcy z informacją, że może uratować komuś życie? Z reguły w słuchawce słychać krzyk radości. To potrafi przywrócić wiarę w człowieka – mówi Rafał Młodzikowski w rozmowie z Onetem.
Mateusz Zimmerman: Kiedy przed dwoma tygodniami zajrzałem na stronę internetową DKMS Polska, umieszczony tam „licznik dawców” mówił, że zarejestrowaliście ponad 380 tys. ludzi. Dziś jest to już ponad 390 tys. W waszej bazie jest co setny Polak.
Wiedza o oddawaniu szpiku jest coraz powszechniejsza. Świadomość ludzi rośnie, więc tym chętniej rejestrują się jako dawcy. Polska zrobiła pod tym względem skokowy postęp, dziś jest trzecim krajem w Europie, jeśli idzie o liczbę potencjalnych dawców komórek macierzystych.
Jeśli weźmiemy jeszcze pod uwagę zarejestrowanych w pozostałych bazach, bo nasza jest największą z kilku w Polsce, to daje w sumie jakieś pół miliona ludzi.
To duża czy mała liczba?
Zamiast tak to oceniać, wolę odpowiedzieć, że cieszy mnie, iż ona w ostatnich latach bardzo szybko rośnie. Wcześniej polskiej transplantologii, nie tylko na polu przeszczepów szpiku, bardzo zaszkodziły wypowiedzi polityków...
Teraz działa to trochę jak efekt takiej pozytywnej „kuli śniegowej”. W tamtym roku zarejestrowaliśmy 100 tys. potencjalnych dawców, w tym prawdopodobnie będzie 150 tys. Trzy lata temu było w naszej fundacji 40 przeszczepów, a w tym roku – 450. Te liczby dają jakiś obraz. My też się uczymy, jak działać szybciej i sprawniej.
Wspomniałeś, że świadomość ludzi rośnie. Czy oddawanie szpiku ciągle się jeszcze kojarzy z wbijaniem wielkiej igły w biodro?
Coraz rzadziej, choć nadal oczywiście takie pytania padają. Staramy się nie zaniedbywać edukacyjnej strony tego przedsięwzięcia, jakim jest dawstwo komórek macierzystych. Opowiadamy o tym w szkołach, uczelniach, jednostkach wojskowych, robimy prelekcje itp. Na przykład po to, aby upowszechnić wiedzę, że w 80 procentach przypadków szpiku nie pobiera się z talerza biodrowego, tylko przez aferezę.
Czyli po prostu pobranie krwi?
Nie tyle pobranie, co odseparowanie z krwi dawcy komórek macierzystych – to ich potrzebuje osoba chora. Najpierw dawca przez kilka dni dostaje zastrzyki, które mają pobudzić szpik do produkcji tych komórek. Komórki uwalniają się do krwiobiegu. Potem dawca przechodzi coś w rodzaju autotransfuzji, a więc krwi się de facto nie pobiera. Wszystko trwa parę godzin, robi to maszyna wielkości bankomatu.
Dla dawcy afereza nie niesie właściwie żadnych skutków ubocznych. Sporadycznie pojawiają się potem objawy podobne do grypy: lekkie łamanie w kościach, chwilowe osłabienie, gorączka – radzi sobie z nimi zwykły paracetamol. Na ogół można po takim zabiegu po prostu wstać i pójść do pracy.
A pozostałe 20 procent dawców?
Tutaj zabieg pobrania komórek jest mniej przyjemny, zresztą dlatego odbywa się w znieczuleniu ogólnym. W dużym skrócie: lekarze wkłuwają się w dwa „dołeczki” znajdujące się ponad linią pośladków, czyli właśnie w talerz biodrowy, i pobierają komórki szpiku. Dawca jest w szpitalu w sumie przez jakieś trzy dni, ale zabieg jako taki trwa około godziny. Po czymś takim rzeczywiście można przez kilka dni odczuwać ból w okolicy pośladków.
Czy dawca może przy rejestracji zastrzec, że np. będzie można od niego pobrać komórki macierzyste tylko jedną z tych dwóch metod?
Nie. O tym, jaką metodę zastosować, decyduje lekarz. Tutaj zawsze sprawą nadrzędną jest dobro chorego.
Czy jest jakieś realne ryzyko, które ponosi dawca? Parę mitów na ten temat powraca.
Bywa, że ludziom na myśl o oddaniu szpiku pojawia się przed oczami obrazek igły w kręgosłupie – bo mylą to z nakłuciem lędźwiowym. Obawiają się zaburzeń funkcji ruchowych albo wręcz paraliżu. A jedno z drugim nie ma oczywiście nic wspólnego.
Inny mit to taki, że po pobraniu komórek macierzystych spada odporność samego dawcy. To też nieprawda. Lekarze pobierają jedynie ok. 5 proc. szpiku. On regeneruje się do stanu wyjściowego w ciągu ok. dwóch tygodni.
Zapytam dla pewności: czy kiedykolwiek dawca szpiku ucierpiał z powodu takiego zabiegu?
Nie chcę opowiadać banałów z gatunku: „żadnego ryzyka nie ma”, bo w końcu mamy do czynienia z procedurą medyczną i w tym sensie nawet wizyta u dentysty jest ryzykowna. My po prostu nigdy nie zetknęliśmy się z przypadkiem, by komuś coś się stało. A monitorujemy stan zdrowia naszych dawców przez pięć lat po pobraniu, więc nawet gdyby jakiś skutek uboczny objawił się po dłuższym czasie, wiedzielibyśmy o tym.
Warto też wspomnieć, że każdy dawca jest przez DKMS ubezpieczony na sumę 150 tys. euro. Nikt takiego ubezpieczenia dotąd nie podjął.
Ilu ludzi spośród tych 390 tys. zarejestrowanych w waszej bazie stanie się rzeczywistymi dawcami?
Według różnych szacunków – jakieś 5 proc. w ciągu najbliższej dekady. Te 5 proc. rzeczywiście znajdzie się w sytuacji, w której będzie mogło uratować czyjeś życie.
Szukanie dawcy szpiku sprowadza się do próby znalezienia „genetycznego bliźniaka” chorego. Jeden na 25 tys. ludzi – taka jest na to szansa, i to w najlepszym razie.
Na całym świecie potencjalnych dawców jest 22 mln. Na samym początku procedury wyszukiwania każdy z nich jest tylko anonimowym wpisem. Ten, kto wstępnie szuka dawcy, ma dostęp do bardzo ogólnych informacji: ile dawca ma wzrostu, ile ma lat i z jakiego kraju pochodzi. „Parowanie” dawcy i biorcy to na początku właściwie układanka z numerów.
Do tego za moment wrócimy – jak wygląda od początku ta procedura z perspektywy dawcy?
Możesz się zarejestrować w bazie podczas tzw. dnia dawcy albo samodzielnie, wysyłając do nas zgłoszenie przez internet. W tym drugim przypadku DKMS przyśle ci zestaw do samodzielnego pobrania materiału ze śluzówki: to są po prostu pałeczki, którymi pocierasz śluzówkę w jamie ustnej, w okolicach policzka. Potem odsyłasz taki zestaw razem z dokumentami – i w ten sposób twoje dane trafiają do bazy.
Kiedy organizujemy dni dawcy, rejestracja może się też odbywać poprzez pobranie krwi. Oczywiście zajmują się tym lekarze i pielęgniarki.
Czy te dwie metody jakoś się różnią pod względem dokładności?
Nie. Zarówno z badania kilku mililitrów pobranej krwi, jak i z wymazu z błony śluzowej można się dowiedzieć dokładnie tego samego o tzw. typizacji HLA. To najważniejsza informacja w bazie – w ogólności chodzi o to, żeby pasował do siebie schemat antygenów zgodności tkankowej. To nam mówi, czy przeszczep od dawcy X ma szansę się przyjąć u biorcy Y.
Kto może zostać dawcą?
Trzeba być ogólnie zdrowym i mieć nie mniej niż 18, a nie więcej niż 55 lat. Jeśli idzie o ten pierwszy wymóg – każda osoba przechodzi przy rejestracji podstawowy wywiad medyczny, aby już na tym etapie wstępnie sprawdzić, czy ktoś się kwalifikuje.
Jeśli dochodzi do takiej sytuacji, że ktoś może się stać rzeczywistym dawcą, przechodzi on oczywiście wszystkie szczegółowe badania. Dziś np. możesz się zarejestrować w najlepszej wierze i być całkiem zdrowy, ale za 10 lat możesz złapać żółtaczkę w szpitalu albo przywieźć jakiegoś wirusa z wakacji na Dalekim Wschodzie i nawet o tym nie wiedzieć.
A co z barierą wiekową? Zwłaszcza tą górną.
Chodzi tu tylko o to, aby potencjalny dawca był w bazie jak najdłużej.
Załóżmy więc, że jestem zarejestrowany w waszej bazie. W którymś momencie chory potrzebuje przeszczepu i akurat ja mogę zostać dawcą. Co się dzieje dalej?
Zadzwoni twój telefon – to najpierw. Całe przedsięwzięcie medyczne, które się wówczas zaczyna, jest prowadzone na nasz koszt. Najpierw udasz się na pobranie krwi, aby potwierdzić typizację HLA, potem przewieziemy cię do kliniki na badania i na pobranie komórek. W Polsce są cztery miejsca, które się tym zajmują: w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i Gliwicach.
Jeśli wszystko pójdzie pomyślnie, to organizm chorego zacznie właściwie produkować nową krew. Celowo podkreślam: nową, bo nie każdy wie, że po transfuzji szpiku u biorcy zmienia się grupa krwi.
Wiedziałbym, kim jest biorca?
Wiedziałbyś, skąd pochodzi i ile ma lat. Ale nie dowiedziałbyś się niczego, co pozwoliłoby go zidentyfikować. To działa także w drugą stronę. Obowiązują nas przepisy, że dawca i biorca mogą się spotkać najwcześniej dwa lata po przeszczepie chyba że przepisy w krajach dawcy i biorcy stanowią inaczej.
Wcześniej, po około stu dniach od przeszczepu, dawca i biorca mogą się kontaktować za pomocą listów, ale nie mogą się w tej korespondencji znaleźć dane osobowe.
A co z najważniejszą informacją: czy przeszczep się udał? Dawca o tym wie?
Dowiaduje się po 90 dniach od przeszczepu, bo dopiero wtedy można ocenić, czy się udało. Warto dodać, że tak czy inaczej przez kolejne dwa lata taki dawca jest „zablokowany” w bazie – jest w pewnym sensie przypisany do „swojego” chorego, bo może się przydarzyć, że komórki trzeba będzie przeszczepić jeszcze raz.
Dlaczego nie mogą się spotkać akurat przez dwa lata?
Pomijając to, co powiedziałem wcześniej – dla wystudzenia emocji po obu stronach. Pamiętaj, że konieczność przeszczepu to jest zawsze sytuacja absolutnie ostateczna – jeśli do niego nie dojdzie, chory umrze. Dlatego po udanym zabiegu obie strony są w takiej sytuacji, że ktoś tu komuś bez żadnej przesady podarował drugie życie.
Miałem do czynienia z listami, które ci ludzie do siebie piszą, byłem też świadkiem spotkań pomiędzy nimi. To są kosmiczne ładunki emocji, zupełnie podstawowych. Z niczym się nie da tego porównać.
Ale jednocześnie trzeba mieć świadomość, że to jest olbrzymie psychologiczne wyzwanie dla obu stron. Może się przecież pojawić ryzyko nadmiaru wdzięczności z jednej strony, a z drugiej – oczekiwania na taką wdzięczność. Niektóre kraje w ogóle nie pozwalają, aby dawca i biorca kiedykolwiek się spotkali – jak choćby Wielka Brytania.
Wiosną gazety pisały o przypadkach, w których zarejestrowani dawcy wycofywali się w ostatniej chwili z oddania szpiku. Padły wobec waszej fundacji zarzuty, że masowa rejestracja dawców, na którą postawiliście, ma też negatywne skutki. Tzn. ludzie na fali pewnej mody się rejestrują, ale nikt im nie wyjaśnia skali zobowiązania, jakie za tym idzie. A potem się wycofują, gdy stają przed realną możliwością uratowania czyjegoś życia. Czy to jest celny zarzut?
Te przypadki, w których ktoś się w ostatniej chwili wycofuje, to ułamki ułamków. Nie mówię o tym dlatego, że to bagatelizuję – każda taka historia to tragedia chorego i jego rodziny. Nie chciałbym tylko, abyśmy mówili o tym jak o zjawisku czy o tendencji, a tak to bywało przedstawiane.
Wszyscy ci, którzy pracują „na pierwszej linii”, tzn. rejestrują dawców, są na to uczulani: rejestrować tylko tych ludzi, którzy rozumieją, co ta decyzja naprawdę oznacza.
Każdy powie, że rozumie.
Zawsze zachęcam, żeby się wewnętrznie przygotować na to, co jest na końcu tego łańcucha decyzji.
W jakimś momencie twojego życia zadzwoni telefon, a ty podniesiesz słuchawkę i dowiesz się, że ktoś potrzebuje twojego szpiku. Innego ratunku dla niego nie ma i nie będzie. I ty musisz wiedzieć, że jeśli się teraz zawahasz albo wręcz zapadniesz pod ziemię, bo i taki przypadek pamiętam, to ten człowiek umrze. I musisz sobie tę sytuację stworzyć w głowie, zanim podejmiesz takie zobowiązanie.
A jak postępujecie z tymi sytuacjami, w których ktoś czeka na przeszczep, a dawca się waha albo wycofuje?
Oczywiście staramy się rozmawiać, przekonywać. Czasem ktoś się np. boi znieczulenia ogólnego – może to brzmieć niepoważnie, ale czym można zmniejszyć taki strach, jeśli nie rozmową o tym? Trzeba pozwolić dostrzec temu komuś, że ma szansę na uratowanie drugiego człowieka.
W takich razach zawsze chodzi o strach?
Był taki przypadek, że zarejestrował się młody chłopak, student. Kiedy przyszło do oddania szpiku, zabronili mu rodzice. Był na ich utrzymaniu i został w domu zaszantażowany, że jeśli rzeczywiście odda szpik, to odetną mu pieniądze na studia.
Na tak dramatycznych sytuacjach my również się uczymy. Np. staramy się zachęcać, aby każdy potencjalny dawca informował swoich najbliższych, że się zarejestrował i jakie skutki to niesie. Wszelkie konflikty czy nieporozumienia z bliskimi na tym tle warto rozstrzygnąć od razu albo przynajmniej od razu się z nimi zmierzyć.
Tych sytuacji można w ogóle uniknąć?
Można je ograniczyć właśnie przez uświadamianie.
Natomiast co do zarzutu masowości – przecież liczba dawców nie jest celem samym w sobie, nie chodzi o rejestrowanie na wyścigi. Działa tu prosta statystyczna zależność: im więcej potencjalnych dawców znajdzie się w bazie, tym większa jest również szansa, że znajdzie się wśród nich rzeczywisty dawca dla umierającego człowieka.
A czy zdarza się, że ludzie wycofują swoje dane z bazy?
Chyba na palcach jednej ręki można takie historie policzyć. To raczej bywa skutek ludzkiej niechęci. Przychodziły do nas listy z zarzutami, że handlujemy szpikiem albo promujemy satanizm, kiedy akurat szukaliśmy dawcy dla Nergala. Takich przypadków jest jednak coraz mniej.
Moja praca polega w dużej mierze na tym, że od paru lat non stop jeżdżę po kraju, organizując dni dawcy. Odwiedziłem w ten sposób kilkadziesiąt miast. Któregoś razu, gdzieś w Polsce, przychodzi facet i mówi mniej więcej tak: „Oddam te komórki macierzyste, ale tylko dla Polaka – bo szwabowi to nigdy”.
No więc pytam faceta: dzieci pan ma? A gdyby dziecko panu, nie daj Boże, białaczka dopadła i znalazł się dawca szpiku z Berlina – to co? Nie pozwoli pan, żeby dziecko miało przeszczep od tego „szwaba” i będzie je na cmentarzu odwiedzać?
Czasem trzeba takie rzeczy ludziom uświadamiać wprost i brutalnie. Choroby krwi, o których mówimy – bo przecież nie chodzi tylko o białaczkę – są bardzo „tolerancyjne”. Nie uwzięły się szczególnie na członków jakiegoś narodu czy rasy, wyznawców jakiejś religii czy na jakąś orientację seksualną.
Wspomniałeś o Nergalu. Sprawa jego choroby zrobiła się głośna, a liczba rejestrowanych przez was dawców wzrosła wtedy skokowo. Czy to jest znak czasów: chory celebryta przyciąga uwagę i nagle tysiące ludzi uświadamiają sobie, że białaczka istnieje i że mogą pomóc?
Tu bardziej chyba zadziałał głos Dody, która zaapelowała do fanów o rejestrację, bo zachorował jej ówczesny ukochany. Do bazy DKMS rzeczywiście dołączyło wtedy kilkadziesiąt tysięcy ludzi. A więc taki mechanizm rzeczywiście działa – ale ja go nie oceniam. Jeśli ktoś chce zrobić dla innych coś dobrego, to ja nie śmiem krytykować bodźców, które go do tego popchnęły.
Powiem więcej: my sami jako fundacja staramy się docierać do „dużych nazwisk”. Bo właśnie to daje ludziom impuls. Kiedy zespół rockowy ze sceny mówi do fanów, żeby się zarejestrowali jako dawcy – to po prostu działa. Kiedy komercyjna telewizja robi dla nas wideoklip promujący ideę dawstwa albo kiedy temat przeszczepów pojawia się w operze mydlanej, to też nie należy się na to zżymać, tylko trzeba się cieszyć. Tu przecież, powtarzam, nie chodzi o wyścigi, tylko o ratowanie życia.
Czy podobnie jest z akcjami „imiennymi”, tzn. rejestrowanie się pod hasłem pomocy konkretnej osobie?
Ostatnio twarzą naszej kampanii jest Julka – dziewczynka, która opowiadała o swojej chorobie w reportażu telewizyjnym. To ludzi pchnęło do rejestracji. Dawca dla Julki się w końcu znalazł, dziewczynka ma się coraz lepiej. Kiedy słuchasz kogoś takiego, to białaczka przestaje być abstrakcyjną historią, a zaczynasz myśleć o prawdziwym drugim człowieku. I o to chodzi.
Opiekujemy się też dwulatkiem z Rudy Śląskiej. Zarejestrowało się „dla niego” 11 tys. ludzi! Ten dzieciak jest teraz parę tygodni po przeszczepie, znosi to wszystko wybitnie dzielnie. Pamiętaj też, że takie masowe zaangażowanie to zawsze jest duża rzecz dla chorego i jego rodziny – oni czują, że nie są sami.
Znasz zespół Enej? W Krakowie w szpitalu leżała dziewczyna, czekając na przeszczep. Oni przyjechali do niej i zagrali na sali prywatny koncert. Była przeszczęśliwa, dostała takiego kopa energii i chyba poczucie, że życie to nie tylko łóżko, szpital, choroba… Ona niestety niedawno zmarła. Organizm po przeszczepie nie wytrzymał zapalenia płuc. Zostawiła męża i dwoje dzieci.
To jest ta smutniejsza strona waszej pracy. Jakiś odsetek przeszczepów się przecież nie udaje. Dla tych chorych na ogół nie ma już ratunku.
To jest wyzwanie – próbować zająć się tymi ludźmi i ich rodzinami z jak największą troską, a jednocześnie pamiętać, że nie wszystko od nas zależy. Z każdym z chorych jesteśmy niejako do końca, nie wiedząc nigdy, jaki będzie finał leczenia. Gdzieś tam zawsze za rogiem czai się śmierć i kiedy przychodzi, to trudno się z tego otrząsnąć.
Ale na ogół jest inaczej. Zyskujesz inną perspektywę. Twoje własne problemy wobec tych, na które patrzysz, wydają ci się mniejsze. Łapiesz do nich dystans, patrzysz na świat inaczej i o ludziach zaczynasz myśleć lepiej.
Wiesz, jak wygląda telefon do potencjalnego dawcy z informacją, że może uratować komuś życie? Z reguły w słuchawce słychać krzyk radości. To potrafi przywrócić wiarę w człowieka. Chce się żyć.
Czytałem na waszej stronie relacje kilkunastu dawców. Rzeczywiście płynie z nich wniosek, że podarowanie komuś drugiego życia poprzez oddanie szpiku nie wymaga szczególnych wyrzeczeń. To oczywiście nie jest zarzut, raczej argument, który może przekonać nieprzekonanych. Ale chciałbym Ci na koniec zadać nieco przewrotne pytanie: czy zawsze jest tak, że dawca może pomóc tak łatwo?
Nie zawsze. Opowiem ci taką historię – bez detali wprawdzie, bo ich nie mogę ujawniać. Mieliśmy przypadek dzieciaka z białaczką, dla którego znalazł się „genetyczny bliźniak”. Ale ten dawca się rozchorował i nie można było pobrać szpiku. A więc sytuacja typu: szukamy ostatniej deski ratunku. I znalazła się dziewczyna.
Długie godziny jechała do kliniki w Warszawie, tutaj miało dojść do pobrania szpiku. W drodze zadzwonił telefon. Matka tej dziewczyny zmarła nagle. Chyba wylew.
Mogła w każdej chwili zawrócić i nikt nie mógłby mieć do Niej żalu. I wiesz, co ona powiedziała? Że jeśli teraz nie odda szpiku i wróci do domu, to będą z tego dwie śmierci. A jedna całkiem wystarczy.
Rafał Młodzikowski – koordynator ds. rekrutacji dawców Fundacji DKMS Polska. Fundacja zajmuje się poszukiwaniem i rejestracją dawców komórek macierzystych dla osób walczących z białaczką i innymi chorobami krwi.
....
Pomoc to dawanie siebie . Ona kosztuje .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 23:25, 09 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Mateusz Zimmerman | Onet
Dostają drugie życie i nową grupę krwi
Wiesz, jak wygląda telefon do potencjalnego dawcy z informacją, że może uratować komuś życie? Z reguły w słuchawce słychać krzyk radości. To potrafi przywrócić wiarę w człowieka – mówi Rafał Młodzikowski w rozmowie z Onetem.
Mateusz Zimmerman: Kiedy przed dwoma tygodniami zajrzałem na stronę internetową DKMS Polska, umieszczony tam „licznik dawców” mówił, że zarejestrowaliście ponad 380 tys. ludzi. Dziś jest to już ponad 390 tys. W waszej bazie jest co setny Polak.
Wiedza o oddawaniu szpiku jest coraz powszechniejsza. Świadomość ludzi rośnie, więc tym chętniej rejestrują się jako dawcy. Polska zrobiła pod tym względem skokowy postęp, dziś jest trzecim krajem w Europie, jeśli idzie o liczbę potencjalnych dawców komórek macierzystych.
Jeśli weźmiemy jeszcze pod uwagę zarejestrowanych w pozostałych bazach, bo nasza jest największą z kilku w Polsce, to daje w sumie jakieś pół miliona ludzi.
To duża czy mała liczba?
Zamiast tak to oceniać, wolę odpowiedzieć, że cieszy mnie, iż ona w ostatnich latach bardzo szybko rośnie. Wcześniej polskiej transplantologii, nie tylko na polu przeszczepów szpiku, bardzo zaszkodziły wypowiedzi polityków...
Teraz działa to trochę jak efekt takiej pozytywnej „kuli śniegowej”. W tamtym roku zarejestrowaliśmy 100 tys. potencjalnych dawców, w tym prawdopodobnie będzie 150 tys. Trzy lata temu było w naszej fundacji 40 przeszczepów, a w tym roku – 450. Te liczby dają jakiś obraz. My też się uczymy, jak działać szybciej i sprawniej.
Wspomniałeś, że świadomość ludzi rośnie. Czy oddawanie szpiku ciągle się jeszcze kojarzy z wbijaniem wielkiej igły w biodro?
Coraz rzadziej, choć nadal oczywiście takie pytania padają. Staramy się nie zaniedbywać edukacyjnej strony tego przedsięwzięcia, jakim jest dawstwo komórek macierzystych. Opowiadamy o tym w szkołach, uczelniach, jednostkach wojskowych, robimy prelekcje itp. Na przykład po to, aby upowszechnić wiedzę, że w 80 procentach przypadków szpiku nie pobiera się z talerza biodrowego, tylko przez aferezę.
Czyli po prostu pobranie krwi?
Nie tyle pobranie, co odseparowanie z krwi dawcy komórek macierzystych – to ich potrzebuje osoba chora. Najpierw dawca przez kilka dni dostaje zastrzyki, które mają pobudzić szpik do produkcji tych komórek. Komórki uwalniają się do krwiobiegu. Potem dawca przechodzi coś w rodzaju autotransfuzji, a więc krwi się de facto nie pobiera. Wszystko trwa parę godzin, robi to maszyna wielkości bankomatu.
Dla dawcy afereza nie niesie właściwie żadnych skutków ubocznych. Sporadycznie pojawiają się potem objawy podobne do grypy: lekkie łamanie w kościach, chwilowe osłabienie, gorączka – radzi sobie z nimi zwykły paracetamol. Na ogół można po takim zabiegu po prostu wstać i pójść do pracy.
A pozostałe 20 procent dawców?
Tutaj zabieg pobrania komórek jest mniej przyjemny, zresztą dlatego odbywa się w znieczuleniu ogólnym. W dużym skrócie: lekarze wkłuwają się w dwa „dołeczki” znajdujące się ponad linią pośladków, czyli właśnie w talerz biodrowy, i pobierają komórki szpiku. Dawca jest w szpitalu w sumie przez jakieś trzy dni, ale zabieg jako taki trwa około godziny. Po czymś takim rzeczywiście można przez kilka dni odczuwać ból w okolicy pośladków.
Czy dawca może przy rejestracji zastrzec, że np. będzie można od niego pobrać komórki macierzyste tylko jedną z tych dwóch metod?
Nie. O tym, jaką metodę zastosować, decyduje lekarz. Tutaj zawsze sprawą nadrzędną jest dobro chorego.
Czy jest jakieś realne ryzyko, które ponosi dawca? Parę mitów na ten temat powraca.
Bywa, że ludziom na myśl o oddaniu szpiku pojawia się przed oczami obrazek igły w kręgosłupie – bo mylą to z nakłuciem lędźwiowym. Obawiają się zaburzeń funkcji ruchowych albo wręcz paraliżu. A jedno z drugim nie ma oczywiście nic wspólnego.
Inny mit to taki, że po pobraniu komórek macierzystych spada odporność samego dawcy. To też nieprawda. Lekarze pobierają jedynie ok. 5 proc. szpiku. On regeneruje się do stanu wyjściowego w ciągu ok. dwóch tygodni.
Zapytam dla pewności: czy kiedykolwiek dawca szpiku ucierpiał z powodu takiego zabiegu?
Nie chcę opowiadać banałów z gatunku: „żadnego ryzyka nie ma”, bo w końcu mamy do czynienia z procedurą medyczną i w tym sensie nawet wizyta u dentysty jest ryzykowna. My po prostu nigdy nie zetknęliśmy się z przypadkiem, by komuś coś się stało. A monitorujemy stan zdrowia naszych dawców przez pięć lat po pobraniu, więc nawet gdyby jakiś skutek uboczny objawił się po dłuższym czasie, wiedzielibyśmy o tym.
Warto też wspomnieć, że każdy dawca jest przez DKMS ubezpieczony na sumę 150 tys. euro. Nikt takiego ubezpieczenia dotąd nie podjął.
Ilu ludzi spośród tych 390 tys. zarejestrowanych w waszej bazie stanie się rzeczywistymi dawcami?
Według różnych szacunków – jakieś 5 proc. w ciągu najbliższej dekady. Te 5 proc. rzeczywiście znajdzie się w sytuacji, w której będzie mogło uratować czyjeś życie.
Szukanie dawcy szpiku sprowadza się do próby znalezienia „genetycznego bliźniaka” chorego. Jeden na 25 tys. ludzi – taka jest na to szansa, i to w najlepszym razie.
Na całym świecie potencjalnych dawców jest 22 mln. Na samym początku procedury wyszukiwania każdy z nich jest tylko anonimowym wpisem. Ten, kto wstępnie szuka dawcy, ma dostęp do bardzo ogólnych informacji: ile dawca ma wzrostu, ile ma lat i z jakiego kraju pochodzi. „Parowanie” dawcy i biorcy to na początku właściwie układanka z numerów.
Do tego za moment wrócimy – jak wygląda od początku ta procedura z perspektywy dawcy?
Możesz się zarejestrować w bazie podczas tzw. dnia dawcy albo samodzielnie, wysyłając do nas zgłoszenie przez internet. W tym drugim przypadku DKMS przyśle ci zestaw do samodzielnego pobrania materiału ze śluzówki: to są po prostu pałeczki, którymi pocierasz śluzówkę w jamie ustnej, w okolicach policzka. Potem odsyłasz taki zestaw razem z dokumentami – i w ten sposób twoje dane trafiają do bazy.
Kiedy organizujemy dni dawcy, rejestracja może się też odbywać poprzez pobranie krwi. Oczywiście zajmują się tym lekarze i pielęgniarki.
Czy te dwie metody jakoś się różnią pod względem dokładności?
Nie. Zarówno z badania kilku mililitrów pobranej krwi, jak i z wymazu z błony śluzowej można się dowiedzieć dokładnie tego samego o tzw. typizacji HLA. To najważniejsza informacja w bazie – w ogólności chodzi o to, żeby pasował do siebie schemat antygenów zgodności tkankowej. To nam mówi, czy przeszczep od dawcy X ma szansę się przyjąć u biorcy Y.
Kto może zostać dawcą?
Trzeba być ogólnie zdrowym i mieć nie mniej niż 18, a nie więcej niż 55 lat. Jeśli idzie o ten pierwszy wymóg – każda osoba przechodzi przy rejestracji podstawowy wywiad medyczny, aby już na tym etapie wstępnie sprawdzić, czy ktoś się kwalifikuje.
Jeśli dochodzi do takiej sytuacji, że ktoś może się stać rzeczywistym dawcą, przechodzi on oczywiście wszystkie szczegółowe badania. Dziś np. możesz się zarejestrować w najlepszej wierze i być całkiem zdrowy, ale za 10 lat możesz złapać żółtaczkę w szpitalu albo przywieźć jakiegoś wirusa z wakacji na Dalekim Wschodzie i nawet o tym nie wiedzieć.
A co z barierą wiekową? Zwłaszcza tą górną.
Chodzi tu tylko o to, aby potencjalny dawca był w bazie jak najdłużej.
Załóżmy więc, że jestem zarejestrowany w waszej bazie. W którymś momencie chory potrzebuje przeszczepu i akurat ja mogę zostać dawcą. Co się dzieje dalej?
Zadzwoni twój telefon – to najpierw. Całe przedsięwzięcie medyczne, które się wówczas zaczyna, jest prowadzone na nasz koszt. Najpierw udasz się na pobranie krwi, aby potwierdzić typizację HLA, potem przewieziemy cię do kliniki na badania i na pobranie komórek. W Polsce są cztery miejsca, które się tym zajmują: w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i Gliwicach.
Jeśli wszystko pójdzie pomyślnie, to organizm chorego zacznie właściwie produkować nową krew. Celowo podkreślam: nową, bo nie każdy wie, że po transfuzji szpiku u biorcy zmienia się grupa krwi.
Wiedziałbym, kim jest biorca?
Wiedziałbyś, skąd pochodzi i ile ma lat. Ale nie dowiedziałbyś się niczego, co pozwoliłoby go zidentyfikować. To działa także w drugą stronę. Obowiązują nas przepisy, że dawca i biorca mogą się spotkać najwcześniej dwa lata po przeszczepie chyba że przepisy w krajach dawcy i biorcy stanowią inaczej.
Wcześniej, po około stu dniach od przeszczepu, dawca i biorca mogą się kontaktować za pomocą listów, ale nie mogą się w tej korespondencji znaleźć dane osobowe.
A co z najważniejszą informacją: czy przeszczep się udał? Dawca o tym wie?
Dowiaduje się po 90 dniach od przeszczepu, bo dopiero wtedy można ocenić, czy się udało. Warto dodać, że tak czy inaczej przez kolejne dwa lata taki dawca jest „zablokowany” w bazie – jest w pewnym sensie przypisany do „swojego” chorego, bo może się przydarzyć, że komórki trzeba będzie przeszczepić jeszcze raz.
Dlaczego nie mogą się spotkać akurat przez dwa lata?
Pomijając to, co powiedziałem wcześniej – dla wystudzenia emocji po obu stronach. Pamiętaj, że konieczność przeszczepu to jest zawsze sytuacja absolutnie ostateczna – jeśli do niego nie dojdzie, chory umrze. Dlatego po udanym zabiegu obie strony są w takiej sytuacji, że ktoś tu komuś bez żadnej przesady podarował drugie życie.
Miałem do czynienia z listami, które ci ludzie do siebie piszą, byłem też świadkiem spotkań pomiędzy nimi. To są kosmiczne ładunki emocji, zupełnie podstawowych. Z niczym się nie da tego porównać.
Ale jednocześnie trzeba mieć świadomość, że to jest olbrzymie psychologiczne wyzwanie dla obu stron. Może się przecież pojawić ryzyko nadmiaru wdzięczności z jednej strony, a z drugiej – oczekiwania na taką wdzięczność. Niektóre kraje w ogóle nie pozwalają, aby dawca i biorca kiedykolwiek się spotkali – jak choćby Wielka Brytania.
Wiosną gazety pisały o przypadkach, w których zarejestrowani dawcy wycofywali się w ostatniej chwili z oddania szpiku. Padły wobec waszej fundacji zarzuty, że masowa rejestracja dawców, na którą postawiliście, ma też negatywne skutki. Tzn. ludzie na fali pewnej mody się rejestrują, ale nikt im nie wyjaśnia skali zobowiązania, jakie za tym idzie. A potem się wycofują, gdy stają przed realną możliwością uratowania czyjegoś życia. Czy to jest celny zarzut?
Te przypadki, w których ktoś się w ostatniej chwili wycofuje, to ułamki ułamków. Nie mówię o tym dlatego, że to bagatelizuję – każda taka historia to tragedia chorego i jego rodziny. Nie chciałbym tylko, abyśmy mówili o tym jak o zjawisku czy o tendencji, a tak to bywało przedstawiane.
Wszyscy ci, którzy pracują „na pierwszej linii”, tzn. rejestrują dawców, są na to uczulani: rejestrować tylko tych ludzi, którzy rozumieją, co ta decyzja naprawdę oznacza.
Każdy powie, że rozumie.
Zawsze zachęcam, żeby się wewnętrznie przygotować na to, co jest na końcu tego łańcucha decyzji.
W jakimś momencie twojego życia zadzwoni telefon, a ty podniesiesz słuchawkę i dowiesz się, że ktoś potrzebuje twojego szpiku. Innego ratunku dla niego nie ma i nie będzie. I ty musisz wiedzieć, że jeśli się teraz zawahasz albo wręcz zapadniesz pod ziemię, bo i taki przypadek pamiętam, to ten człowiek umrze. I musisz sobie tę sytuację stworzyć w głowie, zanim podejmiesz takie zobowiązanie.
A jak postępujecie z tymi sytuacjami, w których ktoś czeka na przeszczep, a dawca się waha albo wycofuje?
Oczywiście staramy się rozmawiać, przekonywać. Czasem ktoś się np. boi znieczulenia ogólnego – może to brzmieć niepoważnie, ale czym można zmniejszyć taki strach, jeśli nie rozmową o tym? Trzeba pozwolić dostrzec temu komuś, że ma szansę na uratowanie drugiego człowieka.
W takich razach zawsze chodzi o strach?
Był taki przypadek, że zarejestrował się młody chłopak, student. Kiedy przyszło do oddania szpiku, zabronili mu rodzice. Był na ich utrzymaniu i został w domu zaszantażowany, że jeśli rzeczywiście odda szpik, to odetną mu pieniądze na studia.
Na tak dramatycznych sytuacjach my również się uczymy. Np. staramy się zachęcać, aby każdy potencjalny dawca informował swoich najbliższych, że się zarejestrował i jakie skutki to niesie. Wszelkie konflikty czy nieporozumienia z bliskimi na tym tle warto rozstrzygnąć od razu albo przynajmniej od razu się z nimi zmierzyć.
Tych sytuacji można w ogóle uniknąć?
Można je ograniczyć właśnie przez uświadamianie.
Natomiast co do zarzutu masowości – przecież liczba dawców nie jest celem samym w sobie, nie chodzi o rejestrowanie na wyścigi. Działa tu prosta statystyczna zależność: im więcej potencjalnych dawców znajdzie się w bazie, tym większa jest również szansa, że znajdzie się wśród nich rzeczywisty dawca dla umierającego człowieka.
A czy zdarza się, że ludzie wycofują swoje dane z bazy?
Chyba na palcach jednej ręki można takie historie policzyć. To raczej bywa skutek ludzkiej niechęci. Przychodziły do nas listy z zarzutami, że handlujemy szpikiem albo promujemy satanizm, kiedy akurat szukaliśmy dawcy dla Nergala. Takich przypadków jest jednak coraz mniej.
Moja praca polega w dużej mierze na tym, że od paru lat non stop jeżdżę po kraju, organizując dni dawcy. Odwiedziłem w ten sposób kilkadziesiąt miast. Któregoś razu, gdzieś w Polsce, przychodzi facet i mówi mniej więcej tak: „Oddam te komórki macierzyste, ale tylko dla Polaka – bo szwabowi to nigdy”.
No więc pytam faceta: dzieci pan ma? A gdyby dziecko panu, nie daj Boże, białaczka dopadła i znalazł się dawca szpiku z Berlina – to co? Nie pozwoli pan, żeby dziecko miało przeszczep od tego „szwaba” i będzie je na cmentarzu odwiedzać?
Czasem trzeba takie rzeczy ludziom uświadamiać wprost i brutalnie. Choroby krwi, o których mówimy – bo przecież nie chodzi tylko o białaczkę – są bardzo „tolerancyjne”. Nie uwzięły się szczególnie na członków jakiegoś narodu czy rasy, wyznawców jakiejś religii czy na jakąś orientację seksualną.
Wspomniałeś o Nergalu. Sprawa jego choroby zrobiła się głośna, a liczba rejestrowanych przez was dawców wzrosła wtedy skokowo. Czy to jest znak czasów: chory celebryta przyciąga uwagę i nagle tysiące ludzi uświadamiają sobie, że białaczka istnieje i że mogą pomóc?
Tu bardziej chyba zadziałał głos Dody, która zaapelowała do fanów o rejestrację, bo zachorował jej ówczesny ukochany. Do bazy DKMS rzeczywiście dołączyło wtedy kilkadziesiąt tysięcy ludzi. A więc taki mechanizm rzeczywiście działa – ale ja go nie oceniam. Jeśli ktoś chce zrobić dla innych coś dobrego, to ja nie śmiem krytykować bodźców, które go do tego popchnęły.
Powiem więcej: my sami jako fundacja staramy się docierać do „dużych nazwisk”. Bo właśnie to daje ludziom impuls. Kiedy zespół rockowy ze sceny mówi do fanów, żeby się zarejestrowali jako dawcy – to po prostu działa. Kiedy komercyjna telewizja robi dla nas wideoklip promujący ideę dawstwa albo kiedy temat przeszczepów pojawia się w operze mydlanej, to też nie należy się na to zżymać, tylko trzeba się cieszyć. Tu przecież, powtarzam, nie chodzi o wyścigi, tylko o ratowanie życia.
Czy podobnie jest z akcjami „imiennymi”, tzn. rejestrowanie się pod hasłem pomocy konkretnej osobie?
Ostatnio twarzą naszej kampanii jest Julka – dziewczynka, która opowiadała o swojej chorobie w reportażu telewizyjnym. To ludzi pchnęło do rejestracji. Dawca dla Julki się w końcu znalazł, dziewczynka ma się coraz lepiej. Kiedy słuchasz kogoś takiego, to białaczka przestaje być abstrakcyjną historią, a zaczynasz myśleć o prawdziwym drugim człowieku. I o to chodzi.
Opiekujemy się też dwulatkiem z Rudy Śląskiej. Zarejestrowało się „dla niego” 11 tys. ludzi! Ten dzieciak jest teraz parę tygodni po przeszczepie, znosi to wszystko wybitnie dzielnie. Pamiętaj też, że takie masowe zaangażowanie to zawsze jest duża rzecz dla chorego i jego rodziny – oni czują, że nie są sami.
Znasz zespół Enej? W Krakowie w szpitalu leżała dziewczyna, czekając na przeszczep. Oni przyjechali do niej i zagrali na sali prywatny koncert. Była przeszczęśliwa, dostała takiego kopa energii i chyba poczucie, że życie to nie tylko łóżko, szpital, choroba… Ona niestety niedawno zmarła. Organizm po przeszczepie nie wytrzymał zapalenia płuc. Zostawiła męża i dwoje dzieci.
To jest ta smutniejsza strona waszej pracy. Jakiś odsetek przeszczepów się przecież nie udaje. Dla tych chorych na ogół nie ma już ratunku.
To jest wyzwanie – próbować zająć się tymi ludźmi i ich rodzinami z jak największą troską, a jednocześnie pamiętać, że nie wszystko od nas zależy. Z każdym z chorych jesteśmy niejako do końca, nie wiedząc nigdy, jaki będzie finał leczenia. Gdzieś tam zawsze za rogiem czai się śmierć i kiedy przychodzi, to trudno się z tego otrząsnąć.
Ale na ogół jest inaczej. Zyskujesz inną perspektywę. Twoje własne problemy wobec tych, na które patrzysz, wydają ci się mniejsze. Łapiesz do nich dystans, patrzysz na świat inaczej i o ludziach zaczynasz myśleć lepiej.
Wiesz, jak wygląda telefon do potencjalnego dawcy z informacją, że może uratować komuś życie? Z reguły w słuchawce słychać krzyk radości. To potrafi przywrócić wiarę w człowieka. Chce się żyć.
Czytałem na waszej stronie relacje kilkunastu dawców. Rzeczywiście płynie z nich wniosek, że podarowanie komuś drugiego życia poprzez oddanie szpiku nie wymaga szczególnych wyrzeczeń. To oczywiście nie jest zarzut, raczej argument, który może przekonać nieprzekonanych. Ale chciałbym Ci na koniec zadać nieco przewrotne pytanie: czy zawsze jest tak, że dawca może pomóc tak łatwo?
Nie zawsze. Opowiem ci taką historię – bez detali wprawdzie, bo ich nie mogę ujawniać. Mieliśmy przypadek dzieciaka z białaczką, dla którego znalazł się „genetyczny bliźniak”. Ale ten dawca się rozchorował i nie można było pobrać szpiku. A więc sytuacja typu: szukamy ostatniej deski ratunku. I znalazła się dziewczyna.
Długie godziny jechała do kliniki w Warszawie, tutaj miało dojść do pobrania szpiku. W drodze zadzwonił telefon. Matka tej dziewczyny zmarła nagle. Chyba wylew.
Mogła w każdej chwili zawrócić i nikt nie mógłby mieć do Niej żalu. I wiesz, co ona powiedziała? Że jeśli teraz nie odda szpiku i wróci do domu, to będą z tego dwie śmierci. A jedna całkiem wystarczy.
Rafał Młodzikowski – koordynator ds. rekrutacji dawców Fundacji DKMS Polska. Fundacja zajmuje się poszukiwaniem i rejestracją dawców komórek macierzystych dla osób walczących z białaczką i innymi chorobami krwi.
....
Pomoc to dawanie siebie . Ona kosztuje .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 23:33, 09 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Śmierć z wychłodzenia. Władze apelują o uwagę
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa poinformowało, że ostatniej doby w wyniku wychłodzenia zmarło w Polsce dwóch mężczyzn. Do tragedii doszło między innymi w województwie warmińsko-mazurskim. Służby proszą o zgłaszanie wszystkich ludzi, którym może grozić wychłodzenie. Nasza reakcja może uratować im życie.
W związku z orkanem Ksawery, któremu towarzyszyły intensywne opady śniegu, od czwartku strażacy w całym kraju interweniowali 12,4 tys. razy; ostatniej nocy ok. 26 tys. odbiorców pozostawało bez prądu - podała dziś rano Państwowa Straż Pożarna.
Na skutek awarii wywołanych silnymi wiatrami i opadami śniegu, energia elektryczna nie jest dostarczana do ponad 8 tys. gospodarstw domowych w województwie wielkopolskim, 6 tys. w woj. zachodniopomorskim, ponad 5 tys. w pomorskim oraz ponad 2 tys. w warmińsko-mazurskim. Prądu nie mają także mieszkańcy kilku innych regionów.
- Sytuacja pogodowa się poprawiła, wiatr osłabł. W ciągu ostatniej doby strażacy interweniowali 363 razy. Przychodzi odwilż, ale nie ma zagrożenia lokalnymi podtopieniami. Sytuacja na bieżąco jest monitorowana - powiedział rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Paweł Frątczak.
W sumie w akcje ratunkowe w tych dniach zaangażowanych było ponad 50 tysięcy strażaków oraz kilkanaście tysięcy pojazdów - dodał.
Tragiczny bilans wichury, która od czwartku wiała nad Polską, to pięć ofiar śmiertelnych i 77 osób poszkodowanych.
Według najnowszych prognozy Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w dzień zachmurzenie duże z większymi przejaśnieniami. Okresami opady deszczu, na południowym wschodzie Polski początkowo śniegu i deszczu ze śniegiem. Po południu i wieczorem na północnym wschodzie opady deszczu ze śniegiem i śniegu. Prognozowana wysokość opadów na południu do 20 mm. W Karpatach opady śniegu, prognozowany przyrost pokrywy śnieżnej do 20 cm. Temperatura maksymalna od 1 st. na północnym wschodzie i w kotlinach karpackich, do 8 st. na zachodzie. Wiatr umiarkowany, miejscami dość silny, porywisty, w porywach do 60 km/h, zachodni, skręcający na północno-zachodni i północny. Na południowym wschodzie wiatr początkowo może powodować zawieje śnieżne.
....
Koszmar .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:55, 10 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Radio Rzeszów
Pogorzelcy rozgoryczeni brakiem pomocy.
Czy słusznie ?Na bezduszność przemyskiego samorządu i straży miejskiej skarżą się mieszkańcy jednej z prywatnych kamienic.
W niedzielę dwa mieszkania zniszczył pożar. Przyczyną n ajprawdopodobniej była niesprawna instalacja kominowa. Dwie poszkodowane rodziny, które trafiły do szpitala liczyły, że ochroną ich dobytku zajmą się strażnicy, a miasto zadba o remont zniszczonego stropu oraz odmalowanie mieszkań. Tymczasem otrzymali po 3 tysiące zł jednorazowego zasiłku z pomocy społecznej i hotel na kilka dni.
Przedstawiciele urzędu miasta tłumaczą, że samorząd tylko w taki sposób może pomóc poszkodowanym. Jak mówią to jest prywatna własność i miasto nie może finansować remontu mieszkań, tylko dlatego, że nie były ubezpieczone.
....
Sluzby maja SLUZYC !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 9:53, 11 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Wielka Brytania: powstają sklepy tylko dla najbiedniejszych
Powstają sklepy dla najbiedniejszych mieszkańców
Na Wyspach wkrótce zostanie otwarty pierwszy sklep, w którym zakupy będą mogły robić wyłącznie osoby o niskich dochodach.
Do sklepów trafi uszkodzony towar z supermarketów lub taki, którego dany detalista ma w nadmiarze. W Community Shop będzie on natomiast sprzedawany za jedną trzecią regularnej ceny.
- Wszystkie produkty będą pełnowartościowe, ale z różnych powodów nie mogą leżeć na półkach supermarketów - tłumaczy inicjatywę Sarah Dunwell, szefowa w organizacji odpowiedzialnej za powstanie Community Shop.
- Uważamy, że ludzie, którzy mają trudności, żeby wiązać koniec z końcem, powinni mieć dostęp do taniej żywności - dodaje Dunwell.
Nie wszyscy jednak będą mogli robić zakupy w niedrogiej sieci. Wstęp do niej będą mieć jedynie właściciele specjalnych kart, czyli osoby, które pobierają zasiłki i mieszkają w okolicy danego Community Shop.
Okna w slepach mają być matowe, aby jego klienci nie padli ofiarą szykan ze strony "bogatszych" sąsiadów.
Na Wyspach ma powstać 20 takich sklepów. Pierwszy Community Shop zostanie otwarty w dawnej wiosce górniczej Goldthorpe (Barnsley, South Yorkshire).
Agata C.
....
Ciekawy pomysl !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:42, 12 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Świąteczna akcja "Zaopiekuj się aniołkiem"
W Białymstoku rusza przedświąteczna akcja charytatywna "Zaopiekuj się aniołkiem", organizowana przez Stowarzyszenie Pomocy Rodzinie "Droga". Dzięki akcji każdego roku pomoc otrzymuje kilka tysięcy najbardziej potrzebujących osób w Podlaskiem.
To jedna z większych i bardziej znanych świątecznych akcji charytatywnych w regionie; jest organizowana od kilkunastu lat.
W tym roku Stowarzyszenie "Droga" chce przygotować żywnościowe paczki dla 6 tys. potrzebujących osób oraz 1,2 tys. paczek ze słodyczami dla dzieci - poinformował w czwartek na konferencji prasowej szef stowarzyszenia werbista ojciec Edward Konkol. Konkol opowiedział o akcji w towarzystwie przebranych za aniołki dzieci, podopiecznych Stowarzyszenia.
Na paczki dla dzieci potrzebnych jest ok. trzech ton słodyczy. Konkol zaapelował do przedszkoli, szkół, zakładów pracy, aby organizowały u siebie zbiórki słodyczy. Paczki trafią do dzieci tuż po świętach.
Jak mówił wcześniej Konkol, akcją "Zaopiekuj się aniołkiem" chce uwrażliwić ludzi na osoby ubogie i potrzebujące, pokazać, że wystarczy dać im "odrobinę serca" i w ten sposób pomóc im zorganizować święta u siebie.
W ramach akcji 14 grudnia na Rynku Kościuszki zostanie otwarta żywa szopka. W okresie świątecznym będzie tam Święta Rodzina, osiołek i baranki z Akcentu ZOO w Białymstoku. W okresie między katolickimi a prawosławnymi świętami Bożego Narodzenia dzieci i młodzież będą tam śpiewać kolędy.
W szopce i w 20 dużych sklepach w Białymstoku będzie można kupić świąteczne ozdoby wykonane ręcznie przez wolontariuszy oraz przez rodziców dzieci, którym pomaga Stowarzyszenie. Będą m.in. rozprowadzane świece, stroiki, kartki świąteczne, ozdoby choinkowe, żłóbki. W czasie dwóch weekendów w jednym z hipermarketów zostanie zorganizowana kwesta na rzecz akcji. Za pieniądze uzyskane ze sprzedaży i zebrane podczas kwesty Stowarzyszenie pomoże najbardziej potrzebującym mieszkańcom regionu.
22 grudnia przy Ratuszu odbędzie się ekumeniczna Wigilia, podczas której ubodzy i potrzebujący będą mogli zabrać do domu przygotowane przez darczyńców świąteczne potrawy. Konkol zaprasza na nią wszystkich mieszkańców. Jak powiedział, będzie to okazja, aby złożyć życzenia i uścisnąć dłoń ludziom, którym od dawna nikt nie składał świątecznych życzeń.
Stowarzyszenie "Droga" działa od 1991 roku i jest jedną z najbardziej znanych i aktywnych w Podlaskiem organizacji, zajmujących się dziećmi z rodzin ubogich i patologicznych. Prowadzi dom, w którym dzieci znajdują schronienie, mogą odrobić lekcje. Stowarzyszenie wspiera całe rodziny: organizuje letni wypoczynek, zbiórki żywności i odzieży, pomoc terapeutyczną. Zbiera też pieniądze na stypendia dla najzdolniejszych podopiecznych. Dwa razy do roku: przed świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocą organizuje paczki żywnościowe dla kilku tysięcy osób z regionu.
....
Ciekawa akcja .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:31, 12 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Fundacje licytują dla dzieci z chorobą nowotworową
Spotkanie z podróżniczką Martyną Wojciechowską, aktorką Kingą Preis albo weekend w Zieleńcu (Dolnośląskie) - to niektóre atrakcje, które można będzie licytować w aukcji na rzecz dzieci z chorobą nowotworową. Zorganizowały ją wspólnie trzy fundacje.
- Postanowiliśmy połączyć siły, by wspólna licytacja miała większy rozmach - wyjaśniła rzeczniczka "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową" Krzysztofa Gromada. W akcji uczestniczy też Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci oraz fundacja "Mam Marzenie".
Gromada dodała, że pieniądze zebrane podczas licytacji przeznaczone zostaną solidarnie dla podopiecznych tych placówek.
Licytacja będzie trwała do 24 grudnia na portalu allegro.pl - hasło licytacji to "3F2013".
Jak poinformowała Gromada, na razie największe zainteresowanie wzbudza spotkanie z dziennikarką i podróżniczką Martyną Wojciechowską, która zwycięzcę aukcji zaprosi do redakcji miesięcznika "National Geographic".
Wojciechowska jest ambasadorem fundacji "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową", która we Wrocławiu we wrześniu rozpoczęła budowę "Przylądka Nadziei" - Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej. Szpital ma być gotowy we wrześniu 2015 r.; rocznie będzie przyjmował ponad 2 tys. pacjentów z całej Polski.
Aktorka Kinga Preis jest ambasadorem Wrocławskiego Hospicjum dla Dzieci - jedynej tego typu placówki w woj. dolnośląskim. Utrzymanie i rehabilitacja podopiecznych finansowana jest wyłącznie z akcji charytatywnych, koncertów, darowizn i wpływów z 1 proc. podatku.
Do wylicytowania są też inne nagrody m.in. plakat piłkarskiej reprezentacji Polski, rękawice bokserskie z autografami Mariusza Wacha i Michała Chudeckiego, koszulka piłkarza Śląska Wrocław Sebastiana Mili czy też zagranie epizodu w serialu "Pierwsza Miłość".
...
Miłość to pomoc .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:33, 12 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Dziewięć ofiar mrozu w Polsce
Choć nie zaczęła się jeszcze kalendarzowa zima, ani nad Polską nie przeszła fala mrozów, to niskie temperatury już zbierają śmiertelne żniwo. W Polsce zanotowano już dziewięć ofiar mrozu.
Od pierwszego listopada z powodu wychłodzenia organizmu zamarzło dziewięć osób. Tylko cztery z nich pochodzą z Małopolski, z czego dwie zginęły w Krakowie. - To osoby bezdomne. Jedna z nich spała na ławce na jednym z osiedli, druga w śmietniku - mówi komisarz Katarzyna Padło. Pozostałe dwie ofiary mrozu pochodzą z Brzeska i Nowego Targu.
Policja apeluje, aby nie pozostawać obojętnym, gdy widzimy kogoś śpiącego bez dachu nad głową. - Nie oceniajmy takich sytuacji, tylko wykręćmy numer 997, lub 112. Patrol policji lub straży miejskiej pojawi się we wskazanym miejscu - apeluje Katarzyna Padło z małopolskiej policji. Tylko w krakowskich noclegowniach czeka na osoby potrzebujące ponad 600 miejsc.
....
Niestety znow to samo .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:34, 13 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Orkan zniszczył dom wyremontowany dla chorego dziecka
Rogoźno, woj. wielkopolskie. Rodzice chorego na raka trzyletniego Kamila przez pół roku remontowali dom. Po operacji, którą przeszedł chłopiec, jego układ odpornościowy jest bardzo słaby, dlatego Kamil musi przebywać w sterylnych warunkach. Wyremontowany dom uległ zniszczeniu. Huragan uszkodził pobliską linię wysokiego napięcia, a zwarcie spowodowało pożar. Rodziców nie stać na kolejny remont. Z pomocą przyszli jednak sąsiedzi i władze gminy. Anonimowi darczyńcy wpłacają pieniądze na konto fundacji, która pomaga rodzinie.
...
Bywa i tak .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:34, 14 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Piotr Ogórek | Onet
Krakowskie wigilie dla ubogich
Święta Bożego Narodzenia to czas, który spędzamy w gronie rodzinnym. Niestety, nie wszystkim jest on dany. Jak co roku. Jak co roku, krakowski MOPS organizuje wigilie dla osób ubogich, starszych, samotnych czy niepełnosprawnych.
Pierwsza wigilia odbyła się już w piątek 13 grudnia. Zorganizowała ją filia nr 6 MOPS wraz z Wyższym Seminarium Duchownym Zgromadzenia Księży Misjonarzy. "Wspólne kolędowanie" odbyło się Seminarium przy ul. Stradomskiej. W wigilii brało udział 18 osób, które otrzymały także paczkę świąteczną.
Kolejna wigilia odbędzie się w Nowej Hucie 17 grudnia. Organizuje ją rada dzielnicy XVIII, MOPS i Ośrodek Kultury im. C. K. Norwida. To już druga edycja Nowohuckiej Wigilii Pokoleń – na ubiegłorocznej ugoszczono 300 osób. Zapraszani są na nią mieszkańcy Nowej Huty, podopieczni MOPS, głównie osoby samotne. Wigilia odbędzie się 17 grudnia o godz. 12 w ARTzona OKN na os. Górali 4.
Dwa dni później MOPS i rada dzielnicy VIII zapraszają na spotkanie „Przy Wigilijnym Stole” w Karczmie Rzym (przy ul. Tynieckiej 118h). Zaproszono na nie 70 osób starszych, niepełnosprawnych, chorych, bezrobotnych oraz rodziny z dziećmi. Do 20 samotnych osób, które nie będą mogły przyjść na spotkanie, pracownicy socjalni dostarczą posiłek wigilijny do domów wraz z opłatkiem i życzeniami. Każdy z uczestników spotkania otrzyma do domu świąteczne danie.
Także 19 grudnia (o godz. 16) odbędzie się spotkanie „Cicha noc” w Domu Kultury „Podgórze”. Pojawi się na nim 35 osób samotnych i niepełnosprawnych, objętych pomocą MOPS. Podczas wigilii będzie można posłuchać kolęd przygotowanych przez m.in. dzieci ze szkoły muzycznej. Każdy zaproszony otrzyma paczkę żywnościową. Partnerami są Rada Dzielnicy XIII, parafia p.w. Św. Józefa w Krakowie, Szkoła Muzyczna, ul. Józefińska 10, Dom Kultury "Podgórze".
Duże spotkanie wigilijne odbędzie się 21 grudnia o 14 w Restauracji u Pollera. "Opłatek Maltański" organizuje MOPS wraz Zakonem Maltańskim. Zaproszono na nie 110 osób, głównie samotne oraz rodziny z dziećmi objęte pomocą Ośrodka. Gościom pobłogosławi proboszcz z parafii Św. Krzyża ks. Paweł Kubania, a Święty Mikołaj rozda prezenty wszystkim dzieciom. Paczki wigilijne otrzymają także dorośli.
"Opłatkowi Maltańskiemu" patronują m.in. ks. Kardynał Franciszek Macharski, ks. Kardynał Stanisław Dziwisz, Aleksander hr. Tarnowski oraz Związek Polskich Kawalerów Maltańskich.
W Wigilię Bożego Narodzenia odbędą się dwa spotkania wigilijne. 110 samotnych, starszych i niepełnosprawnych osób spotka się w Barze "Żaczek" przy ul. Czarnowiejskiej o godz.12. Partnerami są rady dzielnicy V i VII.
Wsparcie otrzymają również organizatorzy wigilii, która odbędzie się 24 grudnia w krużgankach kościoła Ojców Franciszkanów. W tym roku MOPS zapewni uczestnikom wigilii produkty do paczek świątecznych.
....
Zbliza sie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:48, 16 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Smutny los księdza, od sześciu lat jest bezdomny
Ksiądz Henryk Hawryszczak z Łodzi od sześciu lat jest bezdomny. Sypia w schronisku, w którym zima jest szczególnie uciążliwa ze względu na brak centralnego ogrzewania. Mimo trudnych warunków ksiądz nadal niesie pomoc potrzebującym. Nie powstrzymują go nawet problemy zdrowotne - ksiądz Henryk przeszedł już sześć zawałów.
....
Dzieli los braci bezdomnych !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:36, 17 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Siostry budują ośrodek wychowawczy
Nowa siedziba Specjalnego Ośrodka Wychowawczego Zgromadzenia Sióstr Benedyktynek Misjonarek powstaje przy kościele Miłosierdzia Bożego w Puławach.
Placówka, która działa obecnie przy ulicy Czartoryskich zajmuje się wychowaniem chłopców w wieku od 3 do 18 lat. To dzieci pozbawione własnych rodzin oraz wymagający specjalnej organizacji nauki ze względu na upośledzenie umysłowe. - Dzięki nowej inwestycji nasi wychowankowie będą mieli zdecydowanie lepsze warunki mieszkaniowe - mówi siostra Marianna Barzowska.
Budowa nowego obiektu ma się zakończyć w czerwcu przyszłego roku.
....
Brawo ! Pieknie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:18, 18 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
dr Bohdan Wyżnikiewicz | Biznes.pl
Mapa ubóstwa w Polsce
Szczególnie niepokoi koncentracja skrajnego ubóstwa zarówno w grupach społecznych, jak i w kilku województwach. Pomimo zmniejszania ubóstwa w Polsce jest ono nadal palącym problemem społecznym.
Rozmiary ubóstwa w każdym kraju są sprawą delikatną, bolesną i kontrowersyjną zarazem. Kraje rozwinięte dążą do ograniczania rozmiarów ubóstwa i zapewnienia swoim obywatelom możliwie najbardziej godnych warunków życia. Na dobrobyt dla wszystkich obywateli mogą sobie pozwolić tylko niektóre kraje Zatoki Perskiej, dzięki dochodom z eksploatacji swoich zasobów ropy naftowej. W innych krajach walka z ubóstwem jest zadaniem niezwykle trudnym i często nie daje zadowalających rezultatów.
Przyczyn dramatycznego zjawiska ubóstwa w społeczeństwach jest wiele, jedną część z nich określa się mianem zawinionych (przyczyny osobiste), druga część to przyczyny niezawinione, subiektywne, najczęściej o charakterze strukturalnym. Do zawinionych należą niezaradność, lenistwo, niegospodarność oraz uzależnienia. Niezawinione to niepełnosprawność, bezrobocie, skutki klęsk żywiołowych, spadek dochodów realnych pewnych grup społecznych lub zawodowych, niekiedy podeszły wiek oraz wielodzietność.
Nie ma uniwersalnej definicji ubóstwa. Osoba uboga w Stanach Zjednoczonych będzie uznana za całkiem zamożną w wielu krajach Trzeciego Świata i odwrotnie, ktoś, kto jest zamożny w biedniejszym kraju Trzeciego Świata, poczuje się ubogim w porównaniu z bogatymi Amerykanami. Dlatego też ubóstwo mierzy się w skali kraju, wyznaczając granice ubóstwa.
Granic ubóstwa stosowanych w Polsce jest kilka i oblicza je Instytut Pracy i Spraw Socjalnych. Najostrzejszą granicą ubóstwa jest minimum egzystencji, zwane też skrajnym ubóstwem. W 2012 roku minimum egzystencji wyznaczono w kwocie 519 zł dla osoby samotnej i 1401 zł dla rodziny czteroosobowej[1]. W latach 2011 i 2012 w skrajnym ubóstwie, czyli poniżej minimum egzystencji, żyło 6,8% obywateli. Swoje historyczne minimum wskaźnik ten osiągnął w 2008 roku, obniżając się do 5,6%. Najwyższy poziom ubóstwa skrajnego po 2000 roku odnotowano w 2005 roku, kiedy osiągnęło ono dramatyczne 12,3%. Spadek po 2005 roku można wiązać zarówno z obecnością Polski w Unii Europejskiej i dopłatami bezpośrednimi w rolnictwie, które często mają charakter socjalny, jak i z wysokim tempem wzrostu gospodarczego w tamtym okresie. Zwiększenie skrajnego ubóstwa w ostatnich latach wyjaśnić można skutkami spowolnienia gospodarczego, z którego właśnie powoli wychodzimy.
Ustawowa granica ubóstwa jest kolejnym progiem dochodowym, który stanowi kryterium do przyznawania pomocy społecznej. W końcu 2012 roku osoby samotne uzyskujące dochód poniżej 542 zł miesięcznie i rodziny czteroosobowe o dochodach poniżej 1824 zł miesięcznie znajdowały się poniżej ustawowej granicy ubóstwa. W takiej sytuacji w 2012 roku znalazło się 7,2%, a rok wcześniej 6,6% polskiego społeczeństwa. W poprzednich okresach odsetek ten był wyższy, a w 2005 roku wyniósł 18,1%.
Najbardziej stabilną w czasie granicą ubóstwa jest ubóstwo relatywne, wskazujące odsetek osób w gospodarstwach domowych, w których wydatki wynosiły mniej niż połowę średnich wydatków wszystkich gospodarstw domowych. W latach 2000-2003 stopa ubóstwa relatywnego powiększała się, przekraczając 20%, zaś od 2004 do 2012 systematycznie się obniża osiągając w 2012 roku 16,3%. Na kurczenie się ubóstwa relatywnego ma wpływ wiele czynników, wśród których warto wymienić zmniejszanie rozpiętości w wynagrodzeniach (m.in. dzięki podnoszeniu ustawowego minimalnego wynagrodzenia) oraz ogólnym efektom wzrostu gospodarczego a tym samym zamożności społeczeństwa.
Rozkład ubóstwa w województwach jest nierównomierny i zależy albo od potencjału ekonomicznego albo od odległości, jaka dzieli województwo od granicy z Niemcami. Jest ono najmniejsze w województwach śląskim, mazowieckim, dolnośląskim oraz w lubuskim i opolskim. Najgorzej przedstawia się sytuacja na Warmii i Mazurach, Podlasiu i w województwie świętokrzyskim. W 2012 roku stopa skrajnego ubóstwa była prawie trzy razy większa w województwie mazursko-warmińskim niż na Dolnym Śląsku.
Skrajne ubóstwo w 2012 roku było ponad dwukrotnie większe na wsi (10,6%) niż w mieście (4,3%). Im większe miasto, tym mniejsze zagrożenie skrajnym ubóstwem: od 1,1% w miastach o liczbie ludności ponad pół miliona do 6,8% w miastach liczących mniej niż 20 tys. mieszkańców.
Skrajne ubóstwo najczęściej dotyka osoby bezrobotne, określane w statystyce jako utrzymujące się z innych niezarobkowych źródeł. Wskaźnik dla takich osób jest dramatycznie wysoki - w 2012 roku wyniósł 22,6%. Dwucyfrowy wskaźnik dotknął także rencistów (12,1%) oraz rolników (11,1%). Wbrew obiegowym opiniom i stereotypom emeryci nie należą do grupy najbardziej dotkniętych ubóstwem. W ich przypadku wskaźnik był nawet niższy (4,3%) niż w rodzinach pracowników (6,2%).
Dane statystyczne lokalizują zjawisko bezrobocia i tym samym dostarczają państwowym służbom zajmującym się zwalczaniem ubóstwa niezbędnych informacji. Skuteczność tych działań w dużym stopniu będzie zależała od przyjętych strategii. Z pewnością lepsze rezultaty przyniesie dawanie wędki niż ryby wszędzie tam, gdzie jest to uzasadnione.
[1] Przytaczane tu liczby pochodzą z publikacji "Ubóstwo w Polsce w świetle badań GUS", Główny Urząd Statystyczny, Warszawa 2013
>>>>
TAkie sukcesy okragolostolowe ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 23:21, 18 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Na krakowskim Rynku 17. odbędzie się Wigilia dla potrzebujących
W przedświąteczną niedzielę na krakowskim Rynku odbędzie się 17. Wigilia dla potrzebujących, zorganizowana przez znanego krakowskiego restauratora Jana Kościuszkę. Jest to największa tego typu wigilia w Polsce; przyjeżdżają na nią osoby z całej Polski.
Na wigilijnym stole, ustawionym od strony ulic Sławkowskiej i św. Jana, stanie ponad 100 tys. pierogów z kapustą, kilka tysięcy litrów zupy grzybowej i barszczu. Pokarmy wydawane będą od godz. 10 do 15.
W zeszłym roku rozdano potrzebującym ponad 50 tys. porcji potraw wigilijnych. - Nie chcemy bić rekordów, dla nas byłoby lepiej, gdyby co roku coraz mniej osób przychodziło na tę wigilię. Jednak potrzebujący przychodzą i musimy takie spotkanie organizować. Jest ono już wpisane w tradycję Krakowa - powiedział Kościuszko.
Jak podkreślił, "jest to fenomen psychologiczno-socjologiczny, że ludzie w potrzebie, którzy nie mają pieniędzy na bilet, mimo wszystko przyjeżdżają do Krakowa w niedzielę przed świętami, by wziąć udział w spotkaniu na Rynku".
Jednocześnie zaapelował do mieszkańców Krakowa, by przynosili na Rynek żywność, która przekazana zostanie potrzebującym. - Będziemy chcieli obdarować wszystkich potrzebujących, bez żadnych pośredników, żywność będzie dzielona na miejscu; każdy z nas może pomóc - zaapelował Kościuszko.
Honorowy patronat nad tegoroczną Wigilią dla potrzebujących objął prezydent Krakowa Jacek Majchrowski. Na Rynku pojawi się też kard. Stanisław Dziwisz, który pobłogosławi pokarmy; swoją obecność z darami zapowiedział też uczestniczący w poprzednich dwóch wigiliach minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak Kamysz .
...
Kolejna akcja .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:40, 19 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
"Rzeczpospolita": likwidują, bo nie zarabia
Operatorzy komórkowi zamykają charytatywny SMS PCK, bo numer nie przynosi organizacji pieniędzy – alarmuje "Rzeczpospolita".
Od nowego roku Polski Czerwony Krzyż nie będzie zbierał pieniędzy na pomoc potrzebującym za pomocą SMS-ów. Numer zostanie wyłączony. PCK wystosował dramatyczny apel do mediów o likwidacji charytatywnego SMS-a, z którego dochody szły na potrzebujące dzieci.
Od 2009 roku dzięki SMS-om organizacja pozyskiwała środki na sfinansowanie m.in. programu Godne Dzieciństwo, dzięki któremu opłacano pobyty na koloniach, kupowano wyprawki szkolne. Dzięki słowu "pomagam" wysyłanemu SMS-em pomoc docierała w 2010 r. do powodzian.
- Z dużym smutkiem i zdumieniem przyjęliśmy informację o nieprzedłużeniu z nami umowy na 2014 rok - mówi Urszula Okoń z PCK. Dodaje, że w uzasadnieniu operatorzy podali, że w tym roku PCK zebrało dzięki SMS-om ok. 27 tys. zł.
- Z pożytkiem dla PCK oraz jej beneficjentów byłoby zorganizowanie zbiórki w określonym czasie, ale z większą siłą komunikacyjną. Z doświadczenia wiemy, że taka forma jest bardziej efektywna i pomaga zebrać dużo większe środki dla potrzebujących - tłumaczy Justyna Stasińska z T-Mobile.
???
Trudno mi ocenic racje ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:41, 19 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Świąteczne paczki dla ubogich od stowarzyszenia "Droga"
Ok. 6 tys. potrzebujących z Podlaskiego otrzyma świąteczne paczki m.in. z wędlinami, śledziami i słodyczami od Stowarzyszenia Pomocy Rodzinie "Droga" z Białegostoku. W czwartek paczki otrzymały osoby z miasta, w piątek trafią do rodzin w całym województwie.
Stowarzyszenie "Droga" takie akcje organizuje również przed Wielkanocą. Pieniądze na nie pozyskuje ze sprzedaży ozdób i pamiątek świątecznych, a także z kwest w hipermarketach.
Pomoc otrzymują rodziny, którymi zajmuje się stowarzyszenie oraz osoby wskazane przez ośrodki pomocy społecznej. W czwartek paczki w Białymstoku odebrało ok. 3 tys. potrzebujących, w piątek pozostałe zostaną rozwiezione do gmin w regionie.
Jak powiedział Wojciech Matysek ze stowarzyszenia "Droga", paczki symbolizują dobroć ludzi, którzy nie tylko pamiętają o innych, ale chcą coś pożytecznego dla nich zrobić. Dodał, że paczki pozwalają obdarowanym zorganizować święta i nie martwić się, że na wigilijnym stole nie będzie żadnych potraw.
Paczkę odebrał 59-letni pan Józef. Mówił, że to duża pomoc, bo oboje z żoną są na rencie, a wraz z nimi mieszka piątka dzieci. Dodał, że bez tych paczek, nie udałoby się zorganizować świąt. Pomoc otrzymuje od 18 lat.
Po raz drugi po świąteczną paczkę przyszła też 33-letnia Teresa. Jest mamą czwórki dzieci, razem z mężem utrzymują się z zasiłków i pieniędzy, które dostają z miejskiego ośrodka pomocy rodzinie. Mówiła, że ta pomoc pieniężna nie wystarcza, dlatego bardzo się cieszy z paczki od stowarzyszenia "Droga", która pozwoli jej zorganizować święta.
Wciąż można wesprzeć stowarzyszenie "Droga", dzięki czemu więcej potrzebujących dostanie pomoc. Na rynku Kościuszki można kupić świeczki i ozdoby świąteczne przygotowane przez podopiecznych "Drogi". W niedzielę na rynku Kościuszki odbędzie się ekumeniczna miejska wigilia, podczas której ubodzy i potrzebujący będą mogli zabrać do domu przygotowane przez darczyńców świąteczne potrawy.
Stowarzyszenie "Droga" działa od 1991 roku i jest jedną z najbardziej znanych i aktywnych w Podlaskiem organizacji, zajmujących się dziećmi z rodzin ubogich i patologicznych. Prowadzi dom, gdzie znajdują schronienie, mogą najeść się, odrobić lekcje. Stowarzyszenie wspiera całe rodziny: organizuje letni wypoczynek, zbiórki żywności i odzieży, pomoc terapeutyczną. Zbiera też pieniądze na stypendia dla najzdolniejszych podopiecznych.
...
Tym razem na Podlasiu .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:36, 19 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Warszawski Teatr Kamienica organizuje wigilię dla bezdomnych.
W tym roku po raz kolejny Teatr Kamienica w Warszawie organizuje Wigilię dla bezdomnych. Oprócz wspólnego posiłku będzie oczywiście dzielenie się opłatkiem oraz wspólne kolędowanie.
- Mamy tutaj pod opieką około 200 bezdomnych, w tym roku też robimy dla nich taki obiad wigilijny. Najważniejsze, że oni tu przyjdą, zagrzeją się i oprócz ciepłego posiłku będą mieli przede wszystkim ciepłe serca. Dom to jest tylko tylko jeden z elementów, im brakuje nadziei i sami mówią, że poprzez takie spotkania oni tej nadziei troszkę dostają - powiedział IAR dyrektor teatru Emilian Kamiński.
Teatr Kamienica od początku swojej działalności wspiera osoby bezdomne. Organizuje spotkania okolicznościowe (Wigilia, Wielkanoc, Zaduszki), zamknięte pokazy spektakli oraz odczyty poezji. Emilian Kamiński wraz z grupą bezdomnych zrealizował też spektakl "Bezdomna Pasja".
Wigilia rozpoczyna się o godzinie 14.00
...
Bardzo dobrze .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|