Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Bieda, nędza i bezdomność ...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 89, 90, 91  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:11, 31 Mar 2013    Temat postu:

Praca w ogrodzie leczy bolączki chorych i ubogich

Charytatywna organizacja Dzie­ła Miłosierdzia zawarła z kilko­ma portugalskimi miastami umowę na bezpłatny wynajem ogródków działkowych. Na ich gruntach będą hodować warzy­wa i owoce chorzy z zaburzenia­mi psychicznymi oraz osoby ży­jące na skraju ubóstwa.

W tym roku Dzieła Miłosierdzia otrzymają w dzierżawę tereny miejskie, na których powstanie blisko 300 ogródków działko­wych. Jeden z największych ogrodów zlokalizowany zosta­nie w sąsiedztwie miejskiego Centrum Psychiatrii w Porto. Zanim pojawią się na nim pierwsi działkowcy inicjatorzy niecodziennej akcji będą musie­li zainwestować ponad 250 tys. euro w rewitalizację terenu oraz przygotowanie gruntów pod uprawę roślin.

“Zlokalizowane przy Centrum Psychiatrii w Porto obszary rolne to największy teren uprawny, na którym pracować się będą osoby chore psychicz­nie w Portugalii. Praca fizyczna na grządkach ma być dla nich zarówno elementem terapii, jak i częścią programu rehabili­tacyjnego" - poinformował An­tonio Tavares, dyrektor Dzieł Miłosierdzia w Porto.

Przedstawiciel organizacji cha­rytatywnej przyznał, że udo­stępnione pacjentom tereny miejskie służyć będą również okolicznym mieszkańcom, któ­rzy żyją na skraju ubóstwa. Po­dobnie jak podopieczni zakła­dów psychiatrycznych będą oni mogli tam bezpłatnie uprawiać przypisaną im część działki.

Obszary rolne, na których cho­rzy psychicznie oraz ubodzy będą mogli uprawiać warzywa i owoce mają udostępnić rów­nież miasta Espinho, Gondo­mar, Vila do Conde, Povoa de Varzim, Maia, Valongo oraz Ma­tosinhos.

“Projekt ten wydaje nam się na tyle perspektywiczny, że zamie­rzamy poszukiwać partnerów instytucjonalnych do finansowa­nia jego rozwoju" - dodał przed­stawiciel organizacji dzierżawią­cej już blisko 5 hektarów tere­nów uprawnych w portugal­skich miastach.

W Portugalii od kilku lat przyby­wa ogródków komunalnych i coraz więcej gmin udostępnia mieszkańcom swoje tereny pod uprawę warzyw. Pasjonaci rolnictwa mogą już bezpłatnie uprawiać działki miejskie m.​in. w Lizbonie, Torres Vedras, Eri­ceirze, Ponte de Lima oraz w Loures.

...

Piekny sposob leczenia . :0)))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:34, 03 Kwi 2013    Temat postu:

Prezes Banku Światowego wzywa do eliminacji skrajnej nędzy do 2030 r.
Shut­ter­stock

Pre­zes Banku Świa­to­we­go Jim Yong Kim we­zwał we wto­rek wspól­no­tę mię­dzy­na­ro­do­wą, by zo­bo­wią­za­ła się do wy­eli­mi­no­wa­nia do roku 2030 skraj­nej biedy i do po­pra­wie­nia wa­run­ków by­to­wych naj­uboż­szych grup lud­no­ści w pań­stwach roz­wi­ja­ją­cych się.

We­dług Kima, by osią­gnąć ten cel, na­le­ży do roku 2030 zre­du­ko­wać w skali glo­bal­nej do 3 proc. od­se­tek ludzi, znaj­du­ją­cych się po­ni­żej gra­ni­cy ubó­stwa - czyli ma­ją­cych na swe utrzy­ma­nie rów­no­war­tość mniej niż 1,25 do­la­ra dzien­nie - oraz pod­nieść do­chód na głowę naj­bied­niej­szych 40 proc. lud­no­ści we wszyst­kich pań­stwach roz­wi­ja­ją­cych się.

Jak za­zna­cza Reu­ters, usta­le­nie tutaj celu w po­sta­ci 3 proc. jest w przy­pad­ku Banku Świa­to­we­go no­wo­ścią, gdyż nie pu­bli­ko­wał on dotąd peł­nych, po­rów­naw­czych da­nych sta­ty­stycz­nych na temat za­się­gu skraj­ne­go ubó­stwa. Wy­zna­cze­nie ta­kie­go celu po­mo­że w za­kla­sy­fi­ko­wa­niu jako prio­ry­te­to­we tych pro­jek­tów roz­wo­jo­wych, które mają szcze­gól­ne zna­cze­nie dla ła­go­dze­nia biedy i nie­rów­no­ści - wska­zał Kim.

"Nad­szedł teraz czas na zo­bo­wią­za­nie się do wy­eli­mi­no­wa­nia skraj­nej biedy. Je­ste­śmy w zna­czą­cym mo­men­cie hi­sto­rii, gdy suk­ce­sy ubie­głych dzie­się­cio­le­ci, jak też coraz bar­dziej po­myśl­ne per­spek­ty­wy go­spo­dar­cze dają razem pań­stwom roz­wi­ja­ją­cym się szan­sę - pierw­szą tego ro­dza­ju w dzie­jach - na wy­ko­rze­nie­nie skraj­ne­go ubó­stwa w ciągu po­ko­le­nia" - po­wie­dział Kim w swym wy­stą­pie­niu, po­prze­dza­ją­cym kon­fe­ren­cje Banku Świa­to­we­go i Mię­dzy­na­ro­do­we­go Fun­du­szu Wa­lu­to­we­go, 19 i 20 kwiet­nia w Wa­szyng­to­nie.

Dodał, iż dla osią­gnię­cia w 2030 roku wy­zna­czo­ne­go celu uboż­sze re­gio­ny świa­ta, jak Azja Po­łu­dnio­wa i Afry­ka na po­łu­dnie od Sa­ha­ry, będą po­trze­bo­wać trwa­łe­go znacz­ne­go wzro­stu go­spo­dar­cze­go i szyb­sze­go niż dotąd two­rze­nia no­wych miejsc pracy. Ważne jest także unik­nię­cie wstrzą­sów, ja­ki­mi mo­gły­by być znacz­ne pod­wyż­ki cen żyw­no­ści i paliw.

>>>>

Niech BS nie robi biedy nie trzeba bedzie jej zwalczac .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:36, 03 Kwi 2013    Temat postu:

Plaga bezdomnych na nowym dworcu PKP w Katowicach

Nowy dwo­rzec, stary pro­blem. Jesz­cze w cza­sach, kiedy ni­ko­mu nie śniło się, że stary i śmier­dzą­cy dwo­rzec PKP w Ka­to­wi­cach może być no­wo­cze­sny i pach­ną­cy, bez­dom­ni trak­to­wa­li ka­to­wic­ki dwo­rzec jak sy­pial­nię. Wy­star­czy­ło kilka mie­się­cy od od­da­nia do użyt­ku no­we­go gma­chu ko­le­jo­we­go dwor­ca w Ka­to­wi­cach, aby pro­blem po­wró­cił. Czy jest szan­sa, aby sku­tecz­nie go roz­wią­zać?

>>>

Oczywiscie bezdomnosc to tragedia jednak funkcjonujace dworce nie sluza bytowaniu bezdomnych . Nie moze byc tak ze podrozni wychodza na mroz bo w poczekalni syf . Oczywiscie musi byc opieka nad bezdomymi . Bo jak znam wladze w Polsce to zrobia eksmisje na mroz i ,,rozwiaza problem" .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:37, 03 Kwi 2013    Temat postu:

Apel o opiekę nad osobami starszymi i bezdomnymi

W związku z przedłużającą się zimową pogodą ministerstwo spraw wewnętrznych apeluje, by zwracać uwagę na osoby starsze i bezdomne. W marcu z powodu wychłodzenia zmarło łącznie 29 osób, a od początku tego roku w sumie 97 osób. Od października zamarzło łącznie 179 osób.

Strażacy zwracają uwagę, by zachować ostrożność w użytkowaniu urządzeń grzewczych. Według danych Państwowej Straży Pożarnej, tylko od września do 24 marca na skutek zatrucia tlenkiem węgla zginęło 88 osób. W tym samym okresie strażacy odnotowali ponad 3 tysiące 600 zdarzeń związanych z ulatniającym się tlenkiem węgla, w których poszkodowanych zostało ponad 2 tys. 100 osób.

Strażacy proszą o częstsze sprawdzanie stanu pieców oraz przewodów kominowych, a także przestrzegają przed zatykaniem i zaklejaniem przewodów wentylacyjnych. Aby zapobiec zatruciom tlenkiem czadu, możemy - dla naszego bezpieczeństwa i wszystkich pozostałych domowników - zainstalować w domu lub mieszkaniu, czujniki tlenku węgla. Zaalarmują nas w przypadku wystąpienia zagrożenia, dzięki czemu możemy uniknąć tragedii.

>>>>

Tak ! Interesujmy sie lezacymi w sniegu ...Zadzwonic na policje nie jest trudno .



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:30, 06 Kwi 2013    Temat postu:

Władze Miami pozwolą zakonnicom, aby nadal karmiły ubogich

Władze Miami w USA udzielą zgromadzeniu Sióstr Misjonarek Miłości założonemu przez błogosławioną Matkę Teresę z Kalkuty zezwolenia na dalsze karmienie ubogich, co zostało ostatnio ogłoszone w Miami jako działalność nielegalna, wymagająca urzędowej zgody.

W odpowiedzi na ogłoszony przez władze Miami zakaz adwokat zakonnic zwrócił się do władz o wydanie zezwolenia na kontynuowanie przez misjonarki działań humanitarnych.

Kilku wysokich rangą urzędników miejskich złożyło już zapewnienia, że misjonarki będą mogły prowadzić bez przeszkód działalność charytatywną.

Zakonnice otrzymały początkowo od władz miejskich pisemne ostrzeżenie, że jeśli będą kontynuowały swój "biznes" polegający na karmieniu bezdomnych, mogą zostać ukarane mandatem w wysokości 100 dolarów dziennie - przypomina w piątek okoliczności sprawy hiszpańskojęzyczny dziennik ukazujący się w Miami "El Nuevo Herald".

Klasztor Sióstr Misjonarek Miłości w Miami wydaje codziennie posiłki 300 osobom bezdomnym i pogrążonym w skrajnym ubóstwie.

Działalność sióstr przeszkadzała mieszkańcom dzielnicy uniwersyteckiej, w której znajduje się klasztor. Skarżyli się na kolejki bezdomnych czekających na wydanie posiłku w stołówce prowadzonej przez misjonarki.

Zgromadzenie założone przez błogosławioną Matkę Teresę z Kalkuty prowadzi w ponad 130 krajach 710 stołówek i punktów pomocy żywnościowej dla bezdomnych i ubogich.

...

Jacy łaskawcy . Pozwolili a mogli zabronic !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:15, 06 Kwi 2013    Temat postu:

Nie żyje filmowiec Lee Halpin. Zamarzł, kiedy kręcił film o bezdomnych

Nie żyje 27-letni filmowiec Lee Halpin, który chciał stworzyć film o życiu bezdomnych. Ciało mężczyzny zostało znalezione w jednym z opuszczonych budynków w Newcastle w Wielkiej Brytanii. Mężczyzna prawdopodobnie zmarł z powodu wyziębienia - czytamy w serwisie independent.co.uk.

Lee Halpin planował spędzić siedem dni razem z bezdomnymi, by lepiej pokazać ich życie w filmie dokumentalnym. Miał w nim wykorzystać właśnie materiał nakręcony podczas życia na ulicy.

Nie udało mu się dokończyć projektu. Jego ciało zostało znalezione w jednym z opuszczonych budynków w zachodniej części Newcastle w Wielkiej Brytanii. Choć dokładna przyczyna śmierci będzie znana dopiero po sekcji zwłok, śledczy podejrzewają, że mężczyzna zamarzł.

W Wielkiej Brytanii nocami nadal utrzymują się mrozy. W przeddzień tragedii temperatura spadła do czterech stopni Celsjusza poniżej zera.

Młody filmowiec rozpoczął pracę nad filmem, bo miał być jego przepustką do kursu dziennikarstwa organizowanego przez brytyjską telewizję Channel 4. W zgłoszeniu, które przesłał do telewizji, w przejmujący sposób opowiadał o swoim pomyśle. Tłumaczył, że chce złapać kontakt z możliwie jak największą liczbą bezdomnych i "zanurzyć się" w ich stylu życia najgłębiej jak to możliwe.

....

Poniósł męczeńską śmierć ! W sluzbie Dobra czyli Boga ! Niewiarygodne a jednak !!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:48, 07 Kwi 2013    Temat postu:

Eksmisja z Kawaleryjskiej. Co z panem Andrzejem?

Kurier Poranny: To podłość i złośliwość - mówi Andrzej Kępa, który dotychczas mieszkał w baraku przy ulicy Kawaleryjskiej. Do zajmowanego przez niego mieszkania wkroczył komornik. - Pan Andrzej nie przyjął dwóch proponowanych lokali - mówią pracownicy ZMK. - Kolejnych nie będzie.

- Zmienili zamki i nie chcą mi dać kluczy - pokazuje opieczętowane drzwi Andrzej Kępa. - Wszystkie moje rzeczy zostały w środku. To działanie bezprawne.

Mężczyzna z rodziną zajmował lokal w starych barakach przy ulicy Kawaleryjskiej. Od ubiegłego roku miasto sukcesywnie rozbiera te budynki, a lokatorów przenosi do innych. Do tej pory ZMK proponował Kępie dwa zastępcze mieszkania - jedno przy ulicy Sukiennej, drugie przy Dojnowskiej.

- Za pierwszym razem, gdy chciałem podpisać umowę, to powiedzieli mi, że za późno - tłumaczy Andrzej Kępa. - A to na Dojnowskiej jest za małe, w dodatku tam wszystko jest na prąd.

Wobec tego miasto wystąpiło do sądu o eksmisję. Zapadł prawomocny wyrok, który został wykonany.

- O terminie pan Kępa był informowany najpierw przez nas, a potem przez komornika - tłumaczy Monika Suszczyńska, zastępca dyrektora Zarządu Mienia Komunalnego. - Lokator był wzywany do dobrowolnego oddania lokalu, miał wyznaczonych kilka terminów. Mógł uprzątnąć swoje rzeczy wcześniej, ale tego nie zrobił. Nie zabrał ich również w dniu eksmisji. Miałam wrażenie, że to celowe działanie.

W sprawie odzyskania rzeczy ZMK radzi, by Andrzej Kępa skontaktował się z komornikiem. - W jego obecności nasz pracownik otworzy drzwi - deklaruje Suszczyńska. - Ale kluczy do ręki ten pan na pewno nie dostanie.

Kępa twierdzi, że on i jego rodzina musi mieszkać kątem u znajomych. Domaga się od miasta nowego lokalu.

- Ten pan nie otrzyma innej propozycji mieszkania - stanowczo twierdzi Monika Suszczyńska. - W przypadku eksmisji przedstawia się jedną propozycję, która spełnia warunki ustawowe. Jeżeli komuś to nie odpowiada, to może jej nie przyjąć. Ale wówczas musi we własnym zakresie zapewnić sobie mieszkanie.

ZMK zadeklarował, że jeszcze do końca tego tygodnia Andrzej Kępa może podpisać umowę w sprawie wynajmu mieszkania przy ulicy Dojnowskiej. Jeśli to zrobi, to za pół roku, pod warunkiem regularnego płacenia czynszu, będzie mógł ubiegać się o inny lokal.

Kurier Poranny, Aneta Boruch

....

Bydlaki nawet z barakow wywalaja !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:28, 07 Kwi 2013    Temat postu:

Kardynał Dziwisz w Święto Miłosierdzia Bożego przestrzegał przed skutkami ludzkiej biedy

Nie można budować szczęśliwej przyszłości społeczeństwa na ludzkiej biedzie, na krzywdzie człowieka, na cierpieniu brata - mówił metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz podczas mszy św. odprawionej w Bazylice Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.

W niedzielę na całym świecie obchodzone jest Święto Miłosierdzia Bożego, ustanowione w 2000 r. przez papieża Jana Pawła II.

- Nie można budować szczęśliwej przyszłości społeczeństwa na ludzkiej biedzie, na krzywdzie człowieka, na cierpieniu brata - powiedział w homilii podczas mszy św. kard. Dziwisz. - Ludziom kierującym się duchem katolickiej etyki społecznej nie może być obojętny los tych, którzy pozostają bez pracy, żyją w coraz większym ubóstwie, bez perspektyw poprawy swojego losu i losu swoich dzieci. Nie może być obcy nam los wielu polskich rodzin, zwłaszcza wielodzietnych, wielu bezrobotnych i osób w podeszłym wieku - podkreślił metropolita krakowski.

Dodał, że z Sanktuarium w Łagiewnikach płynie szczególne przesłanie dla Polski. - Przestań się lękać, Polsko! Zaufaj Bogu, który bogaty jest w miłosierdzie - wezwał kard. Dziwisz.

Kard. Dziwisz mówił w homilii także, że "Kościół w sposób szczególny niesie człowiekowi pokój i radość, gdy w sakramencie spowiedzi umożliwia mu pojednanie z miłosiernym Bogiem". "To ogromne zadanie, jakie kapłani spełniają codziennie, także w tej Bazylice Pojednania, a w sposób bardzo intensywny we wszystkich kościołach przed wielkimi świętami, w zaciszu i dyskrecji konfesjonału. Warto o tym pamiętać pośród niespokojnych, nieraz krzywdzących, często kłamliwych debat o Kościele i jego roli" - mówił kard. Dziwisz.

Jak podkreślił, pojednanie człowieka z Bogiem i człowieka ze swoim sumieniem to fundamentalna misja Kościoła. - W naszej ojczyźnie jest to misja szczególna, bo dotycząca jednania ludzi podzielonych z różnych powodów - dodał Dziwisz.

Po raz pierwszy od kilku lat, ze względu na pogodę, msza św. została odprawiona nie przy ołtarzu polowym, ale w Bazylice Bożego Miłosierdzia. Wierni ponowili akt zawierzenia świata Bożemu miłosierdziu.

Sanktuarium w krakowskich Łagiewnikach jest światowym centrum kultu miłosierdzia Bożego. Na tegoroczne uroczystości przyjechali pielgrzymi nie tylko z Polski, ale także ze Słowacji, Filipin, Indii, Kanady, USA, Irlandii, Wielkiej Brytanii i Włoch. Były także grupy z Brazylii i kapłani z Argentyny. Według organizatorów uroczystości w niedzielę w Łagiewnikach było 50 tys. pielgrzymów, 15 tys. uczestniczyło we mszy św., której przewodniczył kard. Dziwisz, a 20 tys. w Godzinie Miłosierdzia - w nabożeństwie, podczas którego odmawiana jest koronka do Bożego miłosierdzia.

Obchody Święta Miłosierdzia Bożego rozpoczęły się w sobotę wieczorem całonocnym czuwaniem modlitewnym. W niedzielę od rana w sanktuarium odprawiane były msze św. Do dyspozycji pielgrzymów było ok. 90 spowiedników. Na terenie sanktuarium prowadzono zbiórkę datków na budowę organów w łagiewnickiej bazylice.

Święto Miłosierdzia Bożego rozpoczyna w tym roku Tydzień Miłosierdzia, który do tej pory był obchodzony jesienią, ale decyzją Episkopatu Polski termin ten został zmieniony.

Tydzień Miłosierdzia odbywa się pod hasłem "Wiara żywa uczynkami" i ma na celu prezentację działalności charytatywnej, jaką prowadzą różne organizacje kościelne, w tym Caristas. Caritas Archidiecezji Krakowskiej w dolnym kościele Bazyliki Miłosierdzia Bożego będzie prezentowała dokonania pracowników i podopiecznych różnych swoich placówek - warsztatów terapii zajęciowej, domów pomocy społecznej, środowiskowych domów samopomocy i świetlic. 13 kwietnia podczas X Ogólnopolskiej Pielgrzymki Pracowników i Wolontariuszy Caritas do sanktuarium w Łagiewnikach wręczone zostaną medale Caritas Archidiecezji Krakowskiej "Bogaci Miłosierdziem".

...

Ubostwo jest patologia ktora nalezy zwalczac ! Przypominajmy to wobec pojawiajacych sie ostatnio bredni jakoby idealem Kościoła mialo byc ubostwo ! Bycie z ubogimi aby ich wyciagac z tego ale nie doprowadzanie do ubostwa !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:35, 09 Kwi 2013    Temat postu:

Oddział psychiatryczny w więzieniu


Jenn Ackerman rozpoczęła swój niezwykły projekt fotograficzny w 2008 roku. Ciężko pracowała, aby zdobyć zaufanie pracowników więzienia stanowego w Kentucky. Dopiero po kilku miesiącach dostała kartę wstępu oraz nieograniczony dostęp do więźniów.

Celem projektu "Trapped" (Uwięzieni) jest dokładnie ukazanie realiów życia osób chorych psychicznie, które zamknięte są w więzieniu. Autorka chce w ten sposób zwrócić uwagę na ich marginalizowanie oraz konieczność przeprowadzenia reformy w amerykańskim systemie więziennictwa.

- Mam bardzo osobiste i emocjonalne podejście do tego projektu. Ja tam byłam, rozmawiałam zarówno z więźniami, jak i lekarzami. Chciałam pokazać ich słabość, rozpacz, wrogość oraz wrażliwość. Chciałam, aby widz czuł dokładnie to samo, co ja czułam będąc wewnątrz więzienia. Były takie dni, że uświadamiałam sobie, że dla większości z nich nie ma już nadziei.

Jenn Ackerman otrzymała tytuł licencjata w zakresie badań społecznych na Uniwersytecie James Madison, studiował fotografię w Duńskiej Szkole Dziennikarstwa oraz otrzymała tytuł magistra z komunikacji wizualnej na Uniwersytecie Ohio.

Jest laureatką wielu nagród. Na podstawie doświadczeń zdobytych w więzieniu Kentucky, Ackerman nakręciła krótki film dokumentalny, który otrzymał w 2009 r. nagrodę Emmy.

...

Kolejny rzadko poruszany problem .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:35, 09 Kwi 2013    Temat postu:

Kredki zamiast kwiatów, by pomóc małym pacjentom

Z inicjatywy pracowników naukowych i studentów Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UJ 18 czerwca rozpocznie się akcja "Kredki zamiast kwiatów".

Pomysłodawczynią jest dr Małgorzata Majewska, która cztery lata temu spędziła kilka dni z córką na oddziale alergologicznym w jednym z krakowskich szpitali. Dr Majewska zauważyła wtedy, że dzieci w szpitalach się nudzą, bo do dyspozycji małych pacjentów jest kilka mocno już wyeksploatowanych książeczek i wybrakowane pudełko gry planszowej. Ponadto wykładowczyni jako promotorka i recenzentka prac licencjackich i magisterskich dostaje naręcza kwiatów, które potem rozdaje, bo nie ma gdzie ich trzymać.

"Pomyślałam, że można połączyć te dwie obserwacje. Zaproponowałam akcję "Kredki zamiast kwiatów" : studenci, którzy zamierzali kupić kwiaty dla promotora czy recenzenta, mogliby przeznaczyć zaplanowaną kwotę na rzeczy dla dzieciaków: kredki, bloki rysunkowe, gry planszowe, klocki. I takie "bukiety" wręczać prowadzącym obronę. Osoba obdarowana wrzucałaby je do dużego, przeźroczystego pudła, opisanego logo oddziału pediatrycznego, któremu akurat pomagamy. Gdy zabawek będzie wystarczająco, wolontariusz z danego szpitala odbiera dary i dostarcza na oddział potrzebującym dzieciakom" - pisze o swoim pomyśle dr Majewska.

Kredkami i innymi zabawkami jako pierwszy zostanie obdarowany oddział dziecięcy szpitala MSW.

Akcja potrwa od 18 czerwca do 16 lipca.

Jej efektami są już zainteresowane uczelnie z Gdańska, Warszawy oraz Wrocław.

...

Ciekawa akcja !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:37, 09 Kwi 2013    Temat postu:

Pobrane nerki ocaliły dwa życia

W miejskim szpitalu Pro-Medica w Ełku pobrano narządy do przeszczepu. To pierwszy tego typu zabieg w tej placówce.

Jak powiedział zastępca dyrektora do spraw lecznictwa Maciej Wojciechowski, do tej pory nikt nie wyrażał zgody na pobranie narządów. Tym razem było inaczej. Nerki pobrano od zmarłej 40-latki. Narządy natychmiast przetransportowano do innych placówek, w których czekali biorcy.

Nerki uratowały życie 6-letniemu chłopcu i 45-letniemu mężczyźnie.

....

To tez wazna pomoc tylko zeby tu nie bylo naduzyc ! Tu nie moze byc mordow dla narzadow !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:37, 10 Kwi 2013    Temat postu:

Napiętnowani – życie po wyroku


- Sąd udziela mi przedterminowego zwolnienia, no więc z jednej strony radość, z drugiej już panika. "O, rany boskie". Ja tam na Mokotowie siedziałem chyba z 11 lat, także funkcjonariusze wszyscy mnie znali. Poszedłem na tą widzeniówkę i na tej widzeniówce sobie czekam. Godzina szesnasta, widzenia już się kończą, więc bramowy musi widzeniówkę zamknąć. Przychodzi do mnie i mówi: "Mundek, bierz ten pinkiel i uciekaj, bo ja muszę zamknąć". A ja: "Ale ja nigdzie nie wychodzę" - opowiada pan Edmund. Za kratami spędził łącznie 22 lata. Jest jedną z tysięcy osób w Polsce, które po wyroku próbują rozpocząć normalne życie.

Powszechnie uważa się, że koniec wyroku jest niezwykle radosny. Byli więźniowie mówią, że to mit - wyjście za bramę to często szok, zwłaszcza, jeśli siedziało się wiele lat. Pan Edmund o odebranie poprosił Marka Łagodzińskiego, prezesa warszawskiej Fundacji "Sławek", która od kilkunastu lat pomaga ludziom wychodzącym z więzienia. Tego dnia prezes nieco się spóźnił, bo miał spotkanie. Pan Edmund przyznaje, że bez niego nie byłby w stanie wyjść z więzienia na Rakowieckiej. Marek Łagodziński zabrał go do siedziby fundacji. Tutaj zamieszkał - dba o budynek, przyjmuje gości, dokonuje drobnych napraw. Sam mówi, że miał szczęście - znalazł punkt zaczepienia.

Walka o uczciwe życie jest w Polsce drogą przez mękę, a pokusa powrotu do dawnych przyzwyczajeń bywa duża:

- Pierwszy miesiąc jest decydujący, trzeba podjąć pewne kroki. Jeżeli miesiąca nie przeżyję, mogę zrobić coś, żeby wrócić do więzienia, bo tam mam wikt i opierunek. To ja mam walczyć o przetrwanie? Dla mnie nie jest problemem wrócić z powrotem do kryminału, którego się w ogóle nie boję. Ale nie, bo mam sens życia - chcę funkcjonować uczciwie, żeby na starość powiedzieć sobie: fajnie, nie mam starości za kratami - mówi Ewa, która czwarty raz usiłuje wyjść na prostą. Nie jest łatwo - ciężko o pracę, czy kąt do spania. Urzędnicy niczego nie ułatwiają.

Kto tu jest frajer?

Pan Edmund siedział dwa razy. Drugi raz za zabójstwo w napadzie - 13 lat. Od 3 lat jest na wolności. Mówi, że przez ten czas świat się zmienił - komputery, komórki, nowe technologie. Trudno się w tym wszystkim połapać. Kiedyś prezes Łagodziński zaprosił go na konferencję penitencjarną do Torunia. Trafili do nowoczesnego hotelu:

- Dostajemy kartę z takim Józiem. Józio - 35 lat w więzieniu, całe dorosłe życie, od dzieciaka. Bierzemy tę kartę i idziemy do naszego pokoju. Wkładamy, ale nie możemy tych drzwi otworzyć. Schodzi ktoś z góry i widzi, że my się tam mocujemy z tą kartą. Pyta, o co chodzi, ale po angielsku. My znowu nic. No, ale zorientował się i otworzył nam. Weszliśmy do środka. Ładny, dwuosobowy pokój, telewizor, ale światła nie ma. Telewizor włączam - nie działa. Mówię: "Józiu, a gdzie tu korki? Bo chyba korki wysadziło". Już się dobieramy, tylko ten Józek mówi: "Słuchaj, zadzwonimy do prezesa, poczekaj". No i dzwonimy. Prezes: "Co jest?". "No bo my ani telewizora nie mamy, ani światła. Co oni za pokój nam dali?". "A kartę włożyli?". "Gdzie tę kartę?" "No, z tyłu...". No i dopiero włożyliśmy, patrzymy - oświetliło się wszystko. Tak się wtedy uśmiałem z tego... Cóż, wiem, że już hakerem żadnym nie zostanę.

Ci, którzy wyszli, mówią, że najtrudniej jest, jeśli zerwało się kontakty rodzinne i społeczne. Czasem zostają tylko ci, z którymi się kiedyś piło, urządzało skoki. Oni zazwyczaj postawią flaszkę na dobry początek, ale co potem? Panu Edmundowi udało się pogodzić z synem:

- Jak szedłem do więzienia, to jeszcze syn był kawalerem. Piętnaście lat tego wyroku było. Z poczucia wstydu i porażki życiowej postanowiłem mu nie dawać znaku gdzie, jak i co. No ale poczta pantoflowa jakoś działa... Za namową takiego jezuity jakoś tak po pięciu latach napisałem do niego list. Nawet za bardzo nie oczekiwałem odpowiedzi, bo zdawałem sobie sprawę, że może powie: "No, ty się wypinasz na mnie...". Ale odpisał.

Dziś pan Edmund ma dwoje wnucząt, bliźniaki - chłopca i dziewczynkę. Odwiedza syna i synową. To dla niego bardzo ważne, choć gdzieś w środku jest pamięć o tym, co było.

- Nieraz sobie robię taki rachunek sumienia: myślę, że to poczucie winy to już tak we mnie będzie do końca. Staram się, żeby to nie było destrukcyjne, ale od tego nie da rady uciec. Ja nawet z synową tak rozmawiam. Mówię: "Słuchaj - są momenty takie, że ja nie mogę do końca nawet być szczęśliwy z tych wnuków". "No, co ty..." - mówi. Nawet teraz jak w święta byłem... One latają, biegają, ja się cieszę, tu ich przytulam, a tu się nagle zamyślam i przychodzi taka refleksja: "A kogoś tego pozbawiłeś. Ktoś bardzo chętnie by się zamienił i te 15 lat nawet bez tego warunkowego zwolnienia odsiedział i czekał na takie..." No, taki los sobie zgotowałem.

Byłem w więzieniu, a nie odwiedziliście mnie

Pan Edmund podkreśla, że ogromnym wsparciem był dla niego Marek Łagodziński, który razem z żoną, Danutą Łagodzińską stworzył Fundację "Sławek". Dziś jest ona jedną z czołowych organizacji pozarządowych pomagających byłym więźniom w powrocie do uczciwego życia. Wszystko zaczęło się od osobistego dramatu:

- Ja jestem alkoholikiem i ponad 25 lat trzeźwieję. W 1992 poszedłem pierwszy raz na mityng Anonimowych Alkoholików na Rakowiecką, po wcześniejszym usłyszeniu czytania w czasie liturgii słowa: "Byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście mnie". Ten fragment odebrałem jako skierowany do mnie. Wcześniej zapraszano mnie do więzienia, ale trochę się bałem skazanych, trochę tak myślałem o nich, jak niestety myśli wielu ludzi, którzy nie mieli z nimi do czynienia.

To było tuż przed Wielkanocą. Marek Łagodziński poszedł na uroczyste spotkanie, ze święconką. Poznał problemy więźniów, z wieloma rozmawiał, doszedł do wniosku, że chciałby im pomóc. Żona zaproponowała, żeby założyli fundację, która funkcjonuje oficjalnie od 1998 roku. Dziś w jej działalność zaangażowane są także jego dzieci.

- Jest to dla mnie przykład na to, że Pan Bóg jak chce, to z takiego nieszczęścia jakim jest alkoholizm w rodzinie, nieszczęścia, które powinno tą rodzinę zniszczyć, potrafi wyprowadzić dobro - mówi.

Podkreśla, że nie jest łatwo przełamać mur społecznych uprzedzeń. Jeden procent z podatku ludzie chętnie przeznaczą na chore dzieci i niepełnosprawnych, ale już o więźniach mówią: "A co to? Jeszcze im pomagać? Chcieli, to mają takie życie". Fundacja wspiera tych, którzy sami chcą sobie pomóc - wykazują chęć do pracy i samozaparcie. Łagodziński podkreśla, że praca z byłymi skazanym jest opłacalna z punktu widzenia społeczeństwa - utrzymanie więźnia dużo kosztuje, a człowiek, któremu stworzy się warunki do godnego życia, zacznie pracę i będzie płacił podatki. To nie tylko nakaz biblijny - to pragmatyka. Fundacja nosi imię jednego z pierwszych skazanych, którymi zajęli się Łagodzińscy - Sławka. Mężczyzna od kilkunastu lat prowadzi uczciwe życie.

Organizacja współpracuje z wieloma zakładami, które chcą zatrudniać jej podopiecznych, prowadzi kursy zawodowe i praktyki. Kryzys utrudnia jednak wszystko. Kiedyś mieli więcej ofert, niż chętnych. Dziś o pracę jest coraz trudniej.

Pracodawcy często żądają zaświadczenia z Krajowego Rejestru Karnego, poszukując na przykład kandydata na stanowisko sprzedawcy. Takie zachowanie jest naruszeniem dóbr osobistych i może być uznane za dyskryminację. Zgodnie z polskim prawem obowiązek przedstawienia zaświadczenia o niekaralności występuje tylko w wypadku niektórych zawodów - prokuratorów, policjantów, sędziów, agentów celnych czy pracowników samorządowych. W praktyce jest jednak zupełnie inaczej. Bywa, że pracodawcy powołują się na znajomych z drogówki i straszą, że w każdej chwili są w stanie kandydata "prześwietlić".

- Niektórzy z naszych podopiecznych mają zewnętrzne ślady pobytu w więzieniu - tatuaże, szramy, a nawet sposób zachowania. To jest widoczne nawet dla kogoś, kto nie jest fachowcem. Pracodawcy żądają zaświadczenia w sytuacjach, kiedy jest to zupełnie niepotrzebne. No, przepraszam - jeśli ktoś jeździ wózkiem widłowym albo koparką, czy to ma znaczenie, czy on był karany, czy nie? Był już jednak taki czas, kiedy od nas przyjmowali chętnie, bo u nas jedną z żelaznych zasad jest absolutny zakaz picia alkoholu i zażywania wszelkich środków zmieniających nastrój. Poza tym my większość z tych ludzi znamy jeszcze z okresu odbywania kary, bo nasza działalność rozpoczyna się w więzieniu.

Fundacja koordynuje szereg projektów, wśród których jest program "Świadectwa". Byli więźniowie, którzy osiągnęli sukces zawodowy i rodzinny, spotykają się ze skazanymi w zakładach karnych. Dają przykład - pokazują, że rozpoczęcie normalnego życia jest możliwe. Bywa tak, że osadzony dostaje przepustkę, ale nie jest w stanie z niej skorzystać - nie ma gdzie się zatrzymać, nikt na niego nie czeka. W ramach programu "Anioł Stróż" wolontariusze i pracownicy fundacji odbierają skazanego sprzed bramy, ma on zapewniony nocleg i wyżywienie. Takie działania pomagają przygotować się do wyjścia na wolność, ograniczyć stres i ryzyko powrotu do dawnego środowisko. Wsparcie otrzymują także rodziny więźniów. Ostatnio ruszył projekt "Poczytaj mi". Więźniowie czytają bajki, ktoś to nagrywa, później takie nagranie jest profesjonalnie opracowywane - dodaje się podkład muzyczny, efekty dźwiękowe. Tak powstaje płyta CD, której dziecko skazanego może słuchać przed snem, kiedy taty czy mamy przy nim nie ma. Fundacja prowadzi też mediacje, jeśli w tych rodzinach źle się dzieje. Jakie są efekty tego wszystkiego?

- Jeżeli im pomożemy, jeżeli im damy szansę, a mam na to tysiące przykładów, to przychodzą tutaj trzeźwi, ubrani, opowiadają o swojej pracy, z rodzinami, z żonami, z dziećmi. Chcą się pochwalić swoimi sukcesami, żeby pokazać, że podało im się rękę i było warto.

Absurd goni absurd

Ewa jest po czterdziestce, ale wygląda na znacznie mniej. Wysoka, szczupła, kiedyś była sportsmenką. W więzieniu spędziła dwa lata. Siedziała za kradzieże. Za karty wracała cztery razy. Cały czas próbuje ułożyć sobie życie, ale nie ukrywa, że jest to bardzo trudne. Ostatnio była już blisko:

- W tamtym roku siedziałam w więzieniu. Wyszłam w sierpniu i napisałam podanie o kartę karalności, żeby zobaczyć, czy tam jeszcze jakichś kwiatków nie mam. Okazało się, że mam z 2009 roku do odrobienia trzy miesiące prac społecznych po dziewięćdziesiąt godzin w miesiącu. Od razu ruszyłam do sądu, który mi je zasądził. Przez dwa tygodnie nie mogli znaleźć moich akt, trzy razy wysyłałam pisma, że chcę odrobić te godziny. Zaczęłam współpracować z Fundacją "Sławek", więc poprosiłam o możliwość odrobienia ich tutaj. Podałam swoje namiary i adres. Czułam już wtedy, że stanęłam na nogi - przez fundację znalazłam pracę i pokój. Z sądu zero odpowiedzi. W końcu przyszła, 8 styczna, w formie policji, która mnie zawiozła do więzienia na miesiąc i czternaście dni. Po wyjściu straciłam dach nad głową i pracę. Dowiedziałam się też, że byłam poszukiwana listem gończym od stycznia zeszłego roku, a ja wtedy przecież siedziałam w więzieniu. Tak mnie szukali...

O tym co zaszło, Ewa mówi z goryczą. Nie rozumie, dlaczego łatwiej jest lekką ręką wsadzić kogoś za kraty, niż dać mu szansę rozpocząć uczciwe życie na własny rachunek. Obecnie jest bezdomna, mieszka kątem u znajomych. Zastanawia się, co będzie dalej. Po pomoc zwracała się w różne miejsca, na przykład do MOP-su. Zaoferowano jej czterdzieści złotych miesięcznie przez kwartał, najpierw należałoby jednak przeprowadzić wywiad środowiskowy. Jak przeprowadzić wywiad środowiskowy w wypadku osoby, która nie jest nigdzie zameldowana, nie do końca wiadomo. Na ewentualne pieniądze musiałaby czekać 3 tygodnie. Nie może liczyć na wsparcie rodziny. Matka zerwała z nią kontakt po pierwszym wyroku, a Ewa nie ma motywacji, żeby go odnawiać. Mówi, że więzi emocjonalnej już tam nie ma. Co z pracą?

- Każda rozmowa zaczyna się dobrze. Odpowiadam na pytania, pokazuję CV. "Nooo, super, duże doświadczenie w handlu..." i tak dalej. A potem słyszę, że mam przynieść kartę karalności, co automatycznie to pierwsze wrażenie kasuje. Pukałam wszędzie. Czas może, żeby niektórzy ludzie wreszcie puknęli się w głowę i zastanowili, co z nami robić dalej. Bo dla mnie kara, to jest to, co ja odsiedziałam w więzieniu. A tu wychodzisz, słyszysz zgrzyt i nie wiesz, dokąd iść, jak sobie poradzić.

Ci, którzy próbują zacząć na nowo podkreślają, że nie proszą o jałmużnę czy pieniądze za nic. Chcą pracować, ale znalezienie zatrudnienia graniczy z cudem. Końcówka wyroku bywa momentem, w którym marzy się o zaczęciu nowego życia. Rzeczywistość szybko weryfikuje te plany.

- Dlaczego ja cztery razy byłam w kryminale? Nie dlatego, że - nikogo nie obrażając - jestem z rodziny, patologicznej. Bo nie jestem. Po wyjściu czuję się napiętnowana, bo byłam karana. Nie mogę podjąć pracy, a z czegoś muszę żyć. Nawet do odśnieżania ostatnio chciałam się zatrudnić. Potrzebni tylko mężczyźni. Dlaczego nie? Jestem silna, wysportowana, nie boję się ciężkiej pracy. Chcesz być sprzątaczką? Karta karalności. Co, mopa ukradnę?! Abstrakcja.

Byłem złodziej

Maciek mówi o sobie - "Byłem złodziej". Dostał cztery lata, wychodził trzy razy - pod koniec odsiadywania wyroku miał dwie przerwy, które dostał na leczenie nowotworu. Pierwsza miała trwać pół roku. Trzy miesiące pił i sam wrócił za kratki ze strachu, że się zapije na śmierć. Potem była następna - miesiąc w szpitalu, pięć miesięcy picia. Za trzecim razem wyszedł już na dobre i poczuł się zupełnie bezradny. Nie miał rodziny, do której mógłby wrócić. Kontakty z bliskimi zerwał wiele lat przed wyrokiem. "Przeszkadzali w moim piciu" - mówi z goryczą. Gdy opuszczał więzienie, był styczeń, wszystkie warszawskie schroniska i noclegownie były przepełnione.

- Może to brzmi śmiesznie - ale w zakładzie bardzo dużo osób odnajduje Boga i to były już jakieś takie moje priorytety: Bóg i trzeźwość. Tylko dylemat - gdzie pójść po zakładzie karnym. Nie mam pieniędzy, mieszkania, pracy, zdrowie zrujnowane. Wiedziałem o schronisku dla bezdomnych prowadzonego przez siostrę Małgorzatę Chmielewską, no i poszedłem tam. To był taki znak dla mnie, że w czasie, kiedy wszystko jest zajęte - nawet na korytarzach śpią, na materacach, na krzesłach - dla mnie jak gdyby było przygotowane miejsce. Przyszedłem tam - tak, jest wolne. No i od tego czasu zaczęła się taka moja przemiana.

Sytuację komplikował fakt, że przez pięć lat po wyroku miał figurować w rejestrze skazanych. Nie miał odpowiedniej ilości lat pracy, żeby ubiegać się o rentę, bo przez większą część życia utrzymywał się z przestępstw. Nie mógł znaleźć pracy nawet jako sprzątacz.

- Gdziekolwiek nie poszedłem, czułem, że noszę na sobie piętno przestępcy. Miałem wrażenie, że każdy wie, że jestem tym, kim jestem. To było autodestrukcyjne, ale powoli z tego wychodziłem. Nie miałem zawodu. Potrafiłem tylko kraść, robić przekręty, dobrze pić i bawić się. W pewnym momencie pomyślałem, że mimo wszystko mógłbym te doświadczenia wykorzystać w dobrym celu. Przez rok uczyłem się na instruktora terapii uzależnień, zdobyłem dyplom.

Maciek nie może zostać pracownikiem socjalnym, ponieważ był karany. Dziś jest wolontariuszem w Fundacji "Sławek" oraz w OPS-ie. Pracuje z alkoholikami. To ludzie, których organizm jest wyniszczony - wymagają całodziennej opieki, nie mogą się samodzielnie poruszać, często trzeba nawet zmieniać im pampersy. Rozpoczął studia - jest na drugim roku pedagogiki resocjalizacyjnej i profilaktyki uzależnień. Z dawnym środowiskiem nie utrzymuje zbyt intensywnych kontaktów, ale z niektórymi się spotyka. Kolegę z dzieciństwa skłonił do pójścia do spowiedzi. Mieszka w ośrodku Caritas, gdzie otrzymał tzw. mieszkanie treningowe.

- Pokój jest mały, wspólna kuchnia, łazienka, ale to już jest taki zadatek normalności - to jest mój pokój, mogę go zamknąć, otworzyć, mam swoje miejsce - mówi.

Chce żyć normalnie. Przyznano mu 529 złotych zasiłku stałego. Dwieście złotych płaci za mieszkanie, dwieście odciągają na alimenty.

- Nie unikam płacenia. Mógłbym, ale to mój syn - on tak samo potrzebuje zjeść, jak ja - podkreśla.

Reszta idzie na bilet miesięczny i drobne opłaty. Na jedzenie nie zostaje nic. Nie wie, co by zrobił, gdyby nie pomoc ludzi. Ciągną się za nim jeszcze trzy sprawy, mogą go wsadzić za długi - na przykład niezapłacone mandaty za jazdę bez biletu. Jeszcze przez dwa lata będzie funkcjonował w rejestrze karanych, ale jeśli znowu trafi do więzienia, wszystko zacznie się od początku. Czeka na mieszkanie socjalne. Na liście jest 125, co oznacza jakieś 20-30 lat oczekiwania. Jak ocenia swoją sytuację?

- Jest tragedia, jak człowiek wychodzi i chce uczciwie żyć. Naprawdę potrzeba dużo samozaparcia, żeby w tym trwać, bo codziennie nachodzą myśli: rzucić tę uczciwość w diabli i żyć, tak jak się kiedyś żyło, kiedy na wszystko było stać.

Bardzo pomaga mu myśl o córce. Ostatnio ich relacje zmieniły się na lepsze:

- Do niedawna nie chciała mnie znać. Nie wierzyła, że ktoś taki jak ja może się zmienić. W ubiegłym roku powiedziała: "Tato, wierzę ci". Poryczałem się ze szczęścia.

Czasem się udaje

Robert siedział 11 lat. Kiedy wyszedł, był zdeterminowany:

- Na drugi dzień pojechałem szukać pracy. Trafiłem na rozmowę. Nie powiedziałem, że wczoraj wyszedłem, ale kiedy mi facet zaczął mówić, że muszę sobie kupić odpowiedni strój i obuwie, a wypłata za dwa tygodnie, pomyślałem sobie tylko: "To za co ja mam żyć?". Pojechałem do opieki, a tu chcą robić wywiad środowiskowy, pytają, gdzie mieszkam.

Na początku pomogła mu rodzina, z którą przez cały wyrok utrzymywał kontakt. Po wyroku przez 2 tygodnie mieszkał u brata i zastanawiał się, co robić dalej.

- Był to taki okres, że już miałem wszystkiego dosyć. Pomyślałem: pojadę do kolegów, tych, których znałem wcześniej. Wezmę sprzęt i wrócę do tego, w co to się kiedyś bawiłem, tego co najlepiej umiem. Ale potem pomyślałem: a jeszcze spróbujemy. Zgłosiłem się do osób, których kiedyś, na przepustce pytałem, czy by mnie zatrudniły. Wiedzą o mojej przeszłości. Znamy się praktycznie od dziecka.

Dziś pracuje. Praca jest taka, że przy okazji zwiedził kawał Europy. Powoli spłaca długi i próbuje odbudować zerwany kontakt z dziećmi. On również podkreśla, że najbardziej pomogli mu rodzina i znajomi. Bez nich to mogło by się nie udać.

Dobre łotry

"My jesteśmy łotry, ale dobre łotry" - żartuje Maciek. To żart, ale nie do końca. Co roku, w okresie Wielkanocy fundacja organizuje przedstawienie - Misterium Męki Pańskiej. Na zdjęciach z tegorocznej inscenizacji widać pana Edmunda - jest Chrystusem. Obok niego wisi Maciek - dobry łotr. W inscenizacji biorą udział byli i obecni skazani, studenci, okoliczni mieszkańcy. Część z uczestników to ludzie z wieloletnimi wyrokami, czasem dożywocia. To trochę taki symbol. Jak w życiu - jest cierpienie i ono ma sens, jest kara, ale jest i odkupienie. Maciek, w swoich rozważaniach do XI stacji napisał o tym tak: "I każdemu mówię, że trzeba kochać tego dobrego łotra, który umierał razem z Tobą. On swoją postawą pokazał, że nigdy nie jest za późno".

....

To tez jest nedza a moze wlasnie to jest nedza !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:20, 13 Kwi 2013    Temat postu:

Rywalizowali w niesieniu pomocy


Lała się krew, ludzie spadali z drabin, pomocy potrzebowały małe dzieci. To nie sceny z kataklizmu, lecz etapy, jakie pokonać musieli młodzi ratownicy. Kilkunastu uczniów z podhalańskich szkół ponadgimnazjalnych wzięło udział w V Zawodach Pierwszej Pomocy dla Służb Mundurowych w Nowym Targu.

Najskuteczniej zadania wykonali młodzi ratownicy z I LO w Zakopanem. Jak jednak przyznają sędziowie, poziom rywalizacji był niezwykle wyrównany.

Zespoły ze szkół średnich z powiatów nowotarskiego i tatrzańskiego wykazały się wiedzą teoretyczną oraz praktyczną. Oprócz rozwiązania testu, pięcioosobowe grupy młodych ratowników musiały m.in. opanować sytuację na weselu, gdzie doszło do krwawych rękoczynów, udzielić pomocy kobiecie w ciąży i jej 3-miesięcznemu dziecku oraz pomóc młodzieńcowi, który na oczach swej dziewczyny runął z drabiny.

- Nie było prosto - przyznaje Aneta z Prywatnego Liceum Ogólnokształcącego w Nowym Targu. - Najtrudniejsze zadanie było chyba to z dzieckiem. Podczas reanimacji takiego maleństwa trzeba niezwykle uważać.

Jak jednak przyznają zawodnicy, konkurs został ciekawie przygotowany.

- W tym roku zaskoczyło nas, że do końca nie było wiadomo kto wygra - przyznaje Grzegorz Jaskulski, sędzia, ratownik medyczny. - Rywalizacja była niezwykle wyrównana. Jednocześnie uczniowie zaprezentowali wysoki poziom wiedzy, zwłaszcza jeśli chodzi o rozpoznanie czy badanie pourazowe.

Nowotarska rywalizacja była eliminacjami do zawodów Polskiego Czerwonego Krzyża na szczeblu wojewódzkim. Do tego etapu awansowały po dwie najlepsze drużyny z każdego powiatu.

Wyniki:

1. I LO Zakopane

2. LO im. Goszczyńskiego w Nowym Targu

3. Zespół Szkół Technicznych Nowy Targ

4. II LO w Nowym Targu

5. Prywatne Liceum Ogólnokształcące Nowy Targ

6. LO Krościenko

...

Pomocy tez sie trzeba uczyc !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:33, 14 Kwi 2013    Temat postu:

Dzień Ludzi Bezdomnych

14 kwietnia to Dzień Ludzi Bezdomnych. Zainicjowany został przez Marka Kotańskiego, twórcę stowarzyszenia "Monar" i "Ruchu Wychodzenia z Bezdomności Markot". Pierwsze obchody tego święta miały miejsce w roku 1996.

Celem ustanowienia tego dnia świętem jest zwrócenie uwagi społeczeństwa na problemy ludzi bezdomnych, a także organizowanie różnego rodzaju akcji zorientowanych na niesienie im pomocy

Tytuł Przyjaciela Ludzi Bezdomnych otrzymywali sprzymierzeńcy dzieła pomocy bliźniemu. Kanclerzem kapituły wyróżnienia, był jego pomysłodawca Krzysztof Cybruch - długoletni asystent prasowy Marka Kotańskiego.

Centrum Pomocy Bliźniemu MONAR MARKOT w Warszawie przy ul. Marywilskiej 44a powstało 1 grudnia 1993 roku jako Centrum Wychodzenia z Bezdomności.

Czytaj więcej: Centrum Pomocy Bliźniemu MONAR MARKOT

[link widoczny dla zalogowanych]

Tu nie trzeba mowic o co chodzi !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:38, 16 Kwi 2013    Temat postu:

Ponad 63 tys. zł z kwesty na rzecz Hospicjum Św. Kamila

Ponad 63 tys. zł zebrano podczas poniedziałkowej kwesty na rzecz Hospicjum Św. Kamila w Gorzowie Wlkp. Datki w mieście zbierało ponad tysiąc wolontariuszy. Zebra­no o ok. 17 tys. zł mniej niż w 2012 r. - poinformowało we wtorek ho­spicjum.

Wolontariusze zbierali datki w rejo­nie centrów handlowych, dużych sklepów, na największych osie­dlach oraz przystankach komunika­cji miejskiej - łącznie w 170 miej­scach Gorzowa.

- To, że zebraliśmy mniej pieniędzy, jest ilustracją zubożenia społeczeń­stwa. Widać, że ludziom żyje się coraz ciężej. Z tą rzeczywistością musimy się pogodzić i podziękować tym, którzy mimo wszytko podzieli­li się pieniędzmi z chorymi - powie­dział dyrektor Hospicjum Św. Kami­la w Gorzowie Marek Lewandow­ski.

Jak dodał, z relacji wolontariuszy wynika, że mieszkańcy Gorzowa byli zaskoczeni terminem zbiórki, która w poprzednich latach odby­wała się w lutym z okazji Światowe­go Dnia Chorego.

Zaznaczył, że przy określeniu termi­nu kwesty w 2014 r. decydujący głos będą mieli wolontariusze, dla których wiosenna pogoda na pewno stwarza mniej niedogodno­ści.

Gorzowskie Stowarzyszenie Hospi­cjum św. Kamila działa od 1993 roku. W 1995 roku organizacja wprowadziła się do budynku po żłobku przy ul. Stilonowej, gdzie mieści się do tej pory.

Podstawą działalności hospicjum są pieniądze z kontraktu z NFZ (w tym roku to ok. 1,9 mln zł), jednak bez pomocy sponsorów i wpływów z różnego rodzaju akcji charytatyw­nych czy darowizn w ramach 1 proc. podatku hospicjum nie było­by w stanie działać w tak szerokim zakresie, jak teraz. W tym roku jego budżet jest szacowany na 3,2 mln zł.

Hospicjum prowadzi oddział opieki stacjonarnej i tzw. hospicjum domo­we oraz dziecięce. Ma także dział dziennego pobytu, rehabilitacji, po­radnię paliatywną i psychologicz­ną. Każdego roku pod opieką same­go hospicjum stacjonarnego i domo­wych dla dzieci i dorosłych znajdu­je się 600-700 osób.

Coroczne kwesty na rzecz gorzow­skiego hospicjum mają już blisko 15-letnią tradycję.

....

Bardzo pieknie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:08, 16 Kwi 2013    Temat postu:

Eksmisja do auta

60-latek ze wsi Węgrzynice w gminie Skąpe śpi w samocho­dzie osobowym. Bezdomny za­parkował auto pod oknem wójta i w ten sposób chce zwró­cić uwagę urzędników na swoją sytuację. Dlaczego mężczyzna stracił dom i szansę na lokal za­stępczy?

....

Najnowszy hit sezonu . Eksmisje do samochodu !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:33, 17 Kwi 2013    Temat postu:

Roona Begum, dziewczynka z wodogłowiem, może otrzymać pomoc

Są już pieniądze na pomoc, teraz potrzebny jest pomysł na ich przekazanie potrzebującemu dziecku. Zdjęcia półtorarocznej Roony Begum z małej wioski w północno-wschodnich Indiach w miniony weekend obiegły media na całym świecie. Dziewczynka od urodzenia cierpi na wodogłowie. Jej mózgoczaszka jest dwukrotnie większa niż normalnie. Można ją wyleczyć, ale rodziców nie stać na operację.

Ojciec dziewczynki pracuje w cegielni, gdzie zarabia równowartość niespełna trzech dolarów dziennie. Operacja to tymczasem koszt co najmniej 1700 dolarów. Indyjskie państwo nie zapewnia dofinansowania biednym rodzinom.

Sprawą zainteresował się młody Norweg. 22-letni Jonas Borchgrevink zorganizował zbiórkę, której efekty przekroczyły jego najśmielsze oczekiwania. W ciągu doby zebrał 6600 dolarów, czyli ponad trzy razy więcej niż potrzeba. Pojawił się jednak problem - w jaki sposób przekazać pieniądze? Norweg zwrócił się o pomoc do organizacji Amnesty International, ta jednak... odmówiła. "Sprawa dotyczy pojedynczego dziecka z diagnozą lekarską. To nie leży w zakresie naszej działalności. My zajmujemy się wspieraniem walki z niedemokratycznymi systemami politycznymi, a nie ze służbą zdrowia" - tak brzmiała odpowiedź norweskiego oddziału AI. Jonas Borchgrevink nie zamierza się jednak poddawać i szuka innego sposobu na przekazanie pieniędzy.

Tymczasem jedna z najbardziej znanych prywatnych klinik w Indiach ogłosiła, że jest gotowa zbadać chorą dziewczynkę i rozważyć możliwość jej leczenia.

>>>>

Brawo !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:52, 19 Kwi 2013    Temat postu:

Prof. Ilnicki: rodziny weteranów potrzebują psychologicznego wsparcia

Dłuższy pobyt żołnierza na misji wpływa dezintegrująco na rodzinę. Bliscy potrzebują psychologicznego wsparcia, zwłaszcza gdy weteran cierpi na zespół stresu potraumatycznego (PTSD) - ocenia prof. Stanisław Ilnicki z Kliniki psychiatrii i stresu bojowego WIM.

W piątek i sobotę w Wojskowym Instytucie Medycznym odbędą się warsztaty dla rodzin żołnierzy - uczestników misji wojennych, którzy wymagają specjalistycznej pomocy, ale nie chcą się leczyć.

Jak powiedział prof. Ilnicki, dłuższa nieobecność w domu żołnierza - męża, ojca, wpływa na rodzinę dezintegrująco. - Po powrocie z misji potrzebna jest odbudowa związku, także związku intymnego. Spotykają się ludzie, którzy patrzą na siebie innymi oczami. Świat wojskowych, reporterów wojennych to zupełnie inna rzeczywistość. Powrót do domu to nie jest przejście z pokoju do pokoju, ale do zupełnie innych konstelacji zdarzeń, wartości, sytuacji, ludzi - zaznaczył.

Narastający stres

Jak mówił Ilnicki, żołnierze doświadczają na misjach tzw. stresu bojowego, który występuje u wszystkich żołnierzy w różnym nasileniu. Jego źródłem są tzw. stresory, występujące w strefie działań wojennych: lęk przed zranieniem, śmiercią, trudne warunki klimatyczne, obce kulturowe środowisko, tęsknota za rodziną, obciążenia związane z misją, wysiłkiem, niedoborem snu - podkreślił. Gdy stres przekroczy możliwości adaptacyjne żołnierza, staje się tzw. stresem traumatycznym, swoistą formą urazu bojowego. Jego następstwem jest tzw. zespół stresu potraumatycznego - PTSD.

- Zespół ten przejawia się m.in. uporczywymi reminiscencjami związanymi z traumatycznym przeżyciem, koszmarnymi snami, unikaniem rozmów i sytuacji, które przypominają doznany uraz. Szczególnie przykre dla bliskich są wahania nastroju żołnierza, drażliwość, wybuchy złości, zwłaszcza, gdy "leczy się" je alkoholem - powiedział Ilnicki. Objawy te mogą stać się przyczyną tzw. wtórnego PTSD u żon i dzieci żołnierzy.

Obawa przed stygmatyzacją

Ilnicki zaznaczył, że niektórzy weterani obawiają się leczenia i związanej z tym stygmatyzacji. - Często żołnierz trafia do kliniki, gdy objawy się nasilą, gdy nie może już normalnie funkcjonować. Niekiedy dopiero pod groźbą żony, że jeśli nie podejmie leczenia, małżeństwo się rozpadnie - powiedział Ilnicki. Podkreślił, że nie tylko żołnierze, ale i ich bliscy potrzebują psychologicznego wsparcia.

Kierownik Kliniki psychiatrii i stresu bojowego WIM Radosław Tworus wyjaśnił, że w początkowej fazie pojawiania się problemów żołnierz niechętnie szuka pomocy. - Dzieje się tak z obawy przed negatywnymi ocenami ze strony otoczenia. Bardzo zły wpływ ma silne funkcjonujący stereotyp, że "dobry żołnierz" to ten, który nie skarży się na problemy psychiczne np. lęk czy strach - powiedział.

Podkreślił, że ukrywanie objawów zaburzeń psychicznych może powodować negatywne konsekwencje dla funkcjonowania żołnierza w sferze społecznej, zawodowej, rodzinnej.

Warsztaty dla żołnierzy i rodzin

Warsztaty zorganizowano na wniosek Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju; koszt warsztatów pokrywa Wojskowy Instytut Medyczny. Ich uczestnicy poznają zasady skutecznej pomocy weteranowi, u którego rodzina zauważa problemy; uczą się metod, które mogą pomóc w nakłonieniu żołnierza do leczenia się, a także - radzenia sobie w kontaktach z takim człowiekiem.

>>>>

To tez forma pomocy !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:45, 21 Kwi 2013    Temat postu:

BŚ i MFW zapowiadają walkę z ubóstwem na świecie

Komitet Rozwoju Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego przyjął za cel zmniejszenie skrajnego ubóstwa do 3 proc. populacji do 2030 roku. Obecnie za mniej niż 1,25 dolara dziennie żyje na świecie 1,2 mld ludzi, czyli około 17 proc. populacji.

- Wierzymy, że mamy historyczną możliwość wyeliminowania skrajnego ubóstwa za życia jednego pokolenia - mówił na konferencji prasowej w Waszyngtonie przewodniczący Komitetu Rozwoju Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego Marek Belka. W stolicy USA obywała się wiosenna sesja MFW i BŚ.

Belka przyznał, że globalny cel zmniejszenia liczby ludzi żyjących za mniej niż dolara i dwadzieścia pięć centów dziennie do 3 proc. do 2030 r. jest ambitny. Zwrócił uwagę, że jego osiągnięcie będzie wymagało wysokiego wzrostu gospodarczego w państwach rozwijających się, ale też przekładania się rozwoju na redukcję biedy. Zauważył, że w wielu krajach z niskim dochodem nie było to wcześniej powszechne.

- Pierwszy raz w historii zobowiązaliśmy się do osiągnięcia celu, jakim jest zakończenie ubóstwa. Świat wolny od ubóstwa to już nie tylko marzenie - mówił prezes Banku Światowego Jim Yong Kim.

Komitet zatwierdził również drugi cel Banku Światowego - wspieranie dobrobytu. BŚ chciałby zmniejszania nierówności poprzez wzrost dochodów 40 proc. najbiedniejszej części społeczeństwa.

Skrajne ubóstwo najpowszechniejsze jest w Afryce subsaharyjskiej i w Indiach, gdzie w sumie żyje dwie trzecie najbiedniejszych mieszkańców świata.

Komitet Rozwoju jest wspólnym forum Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. W jego skład wchodzi 25 członków reprezentujących blisko 190 państw należących do obu instytucji. Zajmuje się tematami związanymi z polityką rozwojową, w tym kwestiami finansowania niezbędnego dla wspierania państw rozwijających się.

....

Narobili ubostwa teraz beda je zwalczac ! Strach sie bac .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:28, 23 Kwi 2013    Temat postu:

"Wystawił się" na sprzedaż, aby pomoc chorej koleżance


Student Mateusz Morawiec wystawił na sprzedaż swoje towarzystwo, aby pomóc chorej na raka koleżance. Mężczyzna chce w ten sposób zebrać pieniądze na drogie leczenie.

Ogłoszenie "Niezapomniane towarzystwo na sobotę!", zamieszczone na portalu aukcyjnym Allegro, budzi coraz większe zainteresowanie, a kwota licytacji cały czas rośnie i wynosi obecnie ponad 1,5 tys. zł.

Mateusz informuje potencjalnych nabywców, że nigdy nie został przez koleżankę o pieniądze poproszony, a akcja zrodziła się z potrzeby serca.

"Zawsze starała się radzić sobie sama, jak tylko mogła. Postanowiłem jednak, że warto jej pomóc i zebrać choć parę złotych, które mogą ułatwić jej zmaganie się z tym wstrętnym cywilizacyjnym tworem, którego pokonanie jest tak wyczerpujące - zarówno psychicznie, fizycznie, jak i materialnie".

Student ostatniego roku animacji kultury deklaruje, że będzie dostępny w każdą sobotę, od godziny 12.00 do 22.00 w maju lub czerwcu. Dojedzie również w każde, ustalone wcześniej miejsce w Polsce.

W swojej ofercie ma m.in. opiekę nad dziećmi, sprzątanie, prasowanie, przygotowywanie deserów lub wyprowadzanie psa. 25-latek ma również specjalną ofertę skierowaną do firm.

"Mogę roznosić ulotki, stać się żywym bannerem lub reklamować Twoją firmę w jakikolwiek inny sposób przez cały miesiąc (chociażby nosząc koszulkę z logo Twojej firmy, jeśli tylko w taką mnie zaopatrzysz). Pamiętaj też, że jako animator uczyłem się jak organizować wszelkiego typu eventy i wykorzystywałem swoją wiedzę w praktyce" - pisze w ogłoszeniu Mateusz.

Uczynny student zastrzega, że zrobi "prawie" wszystko, czego zapragnie kupujący. Stawia jednak pewne warunki. Działania, w których będzie uczestniczył muszą być zgodne prawem, a jego oferta nie ma nic wspólnego z pornografią. W grę nie wchodzą żadne masaże, obnażanie się oraz kontakty intymne.

Mężczyzna zastrzega również, że z wylicytowanych pieniędzy nie weźmie ani złotówki, a całą kwotę należy przelać bezpośrednio na konto fundacji Rak'n'Roll, która wspiera jego koleżankę.

Walka z chorobą

W lutym 2011 r. u 23-letniej wówczas Marzeny Erm zdiagnozowano chłoniaka Hodgkina, zwanego również ziarnicą złośliwą. Rak gnieżdżący się w jej ciele doznał całkowitej remisji, jednak by nie doszło do nawrotów, niezbędna jest kontynuacja bardzo kosztownego leczenia.
Lek Adcertis, który pomoże kobiecie kosztuje setki tysięcy złotych. Całkowite leczenie wyniesie ok. 200 tys. Cena jednej dawki to około 20 tys. złotych.

Akcja Mateusza Morawca jest wspierana przez Fundację Rak'n'Roll Wygraj Życie.

(marzenaerm.blogspot.com, allegro.pl)

Ciekawy pomysl .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:41, 01 Maj 2013    Temat postu:

Pierwszomajowa manifestacja bezdomnych i wykluczonych

Pod hasłami walki z dyskryminacją, nierównością i wykluczeniem społecznym manifestowali w środę w Katowicach bezdomni i bezrobotni. Ich przedstawiciele wskazywali, że 1 maja to dobra okazja, by upomnieć się o prawa i godność ludzi pozbawionych mieszkań i pracy.

- Święto 1 maja zasługuje na to, aby nadać mu nowy wymiar, nawiązujący również do początków obchodów tego dnia. To okazja, by stanąć w obronie i upomnieć się o prawa ludzi wykluczonych, odrzuconych, zepchniętych - nawet jeśli często również z własnej winy - na margines normalnego życia - powiedział organizator pochodu, szef Górnośląskiego Towarzystwa Charytatywnego Dietmar Brehmer.

W pochodzie wzięło udział ponad 150 osób. Duża część z nich to podopieczni Towarzystwa, przychodzący do jego siedziby na darmowe posiłki lub korzystający z noclegowni. Jak mówili, pierwszomajowa manifestacja jest dla nich okazją, by przypomnieć społeczeństwu o swoim istnieniu i potrzebach. - Na co dzień ludzie starają się nas nie widzieć, uciekają przed nami, udają, że nas nie ma - powiedział uczestniczący w pochodzie pan Stanisław, który po wyjściu z więzienia trafił do noclegowni.

"Zróbcie nam miejsce w waszym życiu" - napisano na jednym z transparentów. "Wasza obojętność to dla nas wyrok" - głosił inny. Niektórzy uczestnicy pochodu mieli zaklejone usta, symbolizujące niesłyszany przez społeczeństwo głos ludzi wykluczonych. Na rozdawanych nielicznym przechodniom ulotkach manifestanci spisali swoje postulaty. Chcą m.in. by osoby bezdomne miały szanse na mieszkania socjalne lub podjęcie prostej pracy albo zdobycie nowego zawodu, pozwalającego znaleźć zatrudnienie.

Szef Towarzystwa Dietmar Brehmer przekonywał, że polska polityka socjalna jest nieskuteczna i wciąż nie potrafi doprowadzić do stworzenia efektywnego systemu wsparcia i pomocy dla osób wykluczonych. Apelował, by wszystkie jednostki - państwowe, gminne - przyjęły do realizacji zasadę subsydiarności, zapisaną w prawie Unii Europejskiej. Chodzi o oddanie inicjatywy organizacjom pozarządowym, które - jak przekonywał - są w stanie skutecznie pomagać potrzebującym, ale same potrzebują wsparcia.

Według Brehmera dystans między bogatymi i biednymi stale rośnie; pogłębiają się nierówności społeczne. - Rozwijają się strzeżone osiedla, w których bogaci zamykają się przed resztą społeczeństwa; osoby bogate mają dziś za dużo, osoby biedne - zdecydowanie za mało. System nastawiony jest na zamożnych, państwo opiekuńcze jest w odwrocie - przekonywał Brehmer.

Jego zdaniem spora część społeczeństwa jest przekonana, że ludzie bezdomni i wykluczeni z reguły sami są winni swojej sytuacji, ponieważ weszli na drogę przestępczości, alkoholizmu, innych patologii. - Nawet jeżeli czasem tak jest, nie zwalnia nas to od pomocy, dzielenia się naszym dorobkiem i inicjatywą. Ktoś musi pomagać tym, którzy wyszli z więzienia, rozpadła się ich rodzina, stracili pracę i nie poradzili sobie z tym - przekonywał Brehmer.

Górnośląskie Towarzystwo Charytatywne istnieje od 1989 r. Jest jedną z pierwszych w kraju pozakościelnych i pozarządowych organizacji tego typu. Swoją pomoc kieruje głównie do osób bezdomnych, skrajnie ubogich. Od wielu lat organizuje uroczyste wieczerze wigilijne i śniadania wielkanocne dla najbardziej potrzebujących. Codziennie w jadłodajni w śródmieściu Katowic wydawane są posiłki przygotowane wcześniej przez wolontariuszy. Korzysta z tego ok. 250-300 osób. Rocznie daje to ok. 100 tys. posiłków. Natomiast bezdomni mężczyźni nocują w ogrzewalni Towarzystwa, gdzie stale mieszka ok. 25 osób. W jego świetlicy regularnie odbywają się spotkania organizacyjne i integracyjne dla osób bezdomnych.

Od czterech lat przy Towarzystwie działa drużyna piłkarska. Zespół grał m.in. na mistrzostwach Polski osób bezdomnych w Bydgoszczy, Sieradzu i Warszawie. Piłka nożna pełni niezwykle mocną rolę stymulacyjną w procesie powrotu osób bezdomnych do społeczności, dzięki czemu wielu podopiecznych wyszło na prostą - tłumaczą przedstawiciele katowickiej organizacji.

....

Dzis nie praca a juz bieda wysuwa sie na czolo .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:44, 08 Maj 2013    Temat postu:

Uczynny student został "sprzedany"


Mateusz Morawiec, który wystawił na sprzedaż swoje towarzystwo, aby pomóc chorej na raka koleżance został "sprzedany". Możliwość spędzenia z nim czasu kupiła stacja RMF FM.

"RMF FM, doceniając niezwykły pomysł, kreatywność, a przede wszystkim szlachetność Mateusza zaproponowało, aby w ramach umowy dotrzymał towarzystwa wielu milionom słuchaczom RMF FM. Mateusz poprowadzi specjalny program na antenie Stacji w jedną z majowych sobót" - czytamy w oficjalnym komunikacie.

Ogłoszenie "Niezapomniane towarzystwo na sobotę!", zamieszczone na portalu aukcyjnym Allegro zostało sprzedane za 4050 zł.

Czas na sprzedaż

Mateusz informował potencjalnych nabywców, że nigdy nie został przez koleżankę o pieniądze poproszony, a akcja zrodziła się z potrzeby serca.

"Zawsze starała się radzić sobie sama, jak tylko mogła. Postanowiłem jednak, że warto jej pomóc i zebrać choć parę złotych, które mogą ułatwić jej zmaganie się z tym wstrętnym cywilizacyjnym tworem, którego pokonanie jest tak wyczerpujące - zarówno psychicznie, fizycznie, jak i materialnie".

Student ostatniego roku animacji kultury deklarował, że będzie dostępny w każdą sobotę, od godziny 12.00 do 22.00 w maju lub czerwcu. Dojedzie również w każde, ustalone wcześniej miejsce w Polsce.

Mateusz Morawiec miał w swojej ofercie ma m.in. opiekę nad dziećmi, sprzątanie, prasowanie, przygotowywanie deserów lub wyprowadzanie psa. 25-latek ma również specjalną ofertę skierowaną do firm.

"Mogę roznosić ulotki, stać się żywym bannerem lub reklamować Twoją firmę w jakikolwiek inny sposób przez cały miesiąc (chociażby nosząc koszulkę z logo Twojej firmy, jeśli tylko w taką mnie zaopatrzysz). Pamiętaj też, że jako animator uczyłem się jak organizować wszelkiego typu eventy i wykorzystywałem swoją wiedzę w praktyce" - pisze w ogłoszeniu Mateusz.

Uczynny student zastrzega, że zrobi "prawie" wszystko, czego zapragnie kupujący. Stawia jednak pewne warunki. Działania, w których będzie uczestniczył muszą być zgodne prawem, a jego oferta nie ma nic wspólnego z pornografią. W grę nie wchodzą żadne masaże, obnażanie się oraz kontakty intymne.

Mężczyzna zastrzegał również, że z wylicytowanych pieniędzy nie weźmie ani złotówki, a całą kwotę należy przelać bezpośrednio na konto fundacji Rak'n'Roll, która wspiera jego koleżankę.

Walka z chorobą

W lutym 2011 r. u 23-letniej wówczas Marzeny Erm zdiagnozowano chłoniaka Hodgkina, zwanego również ziarnicą złośliwą. Rak gnieżdżący się w jej ciele doznał całkowitej remisji, jednak by nie doszło do nawrotów, niezbędna jest kontynuacja bardzo kosztownego leczenia.

Lek Adcertis, który pomoże kobiecie kosztuje setki tysięcy złotych. Całkowite leczenie wyniesie ok. 200 tys. Cena jednej dawki to około 20 tys. złotych.

Akcja Mateusza Morawca jest wspierana przez Fundację Rak'n'Roll Wygraj Życie.

(marzenaerm.blogspot.com, allegro.pl, bauer.pl)

....

To cieszy .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:57, 17 Maj 2013    Temat postu:

Wyznawcy kościołów chrześcijańskich przejdą przez centrum stolicy

Wierni różnych kościołów chrześcijańskich mają uczestniczyć w sobotę w "Marszu dla Jezusa", który przejdzie przez centrum Warszawy. Rozpocznie się on przed Belwederem, zakończy na Placu Zamkowym.

Organizatorzy podkreślają, że jest to akcja głównie kościołów protestanckich, łącząca zabawę z promowaniem pomagania potrzebującym. Chcą przypominać o wartościach takich jak rodzina, wiara, życie i nadzieja.

- To nie jest marsz przeciwko komukolwiek, to jest marsz za Jezusem, za jego obecnością w osobistym życiu każdego człowieka. Chcemy w dynamiczny sposób zaświadczyć, że warto żyć dla Jezusa, że warto poświęcić mu swoje życie - powiedział jeden z koordynatorów marszu Jerzy Przeradowski.

Dodał, że w ubiegłorocznym marszu uczestniczyło kilka tysięcy osób, a w tym roku ma ich być trzy razy więcej.

Uczestnicy marszu przez trzy godziny będą szli Al. Ujazdowskimi, Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem. Następnie na Placu Zamkowym przez sześć godzin mają odbywać się koncerty, rozdanych zostanie 5 tys. kiełbasek z grilla.
Inicjatorem i głównym organizatorem "Marszu dla Jezusa" w Warszawie jest Artur Pawłowski, pastor Street Church (Kościoła Ulicznego) w Calgary w Kanadzie oraz inicjator i organizator pierwszego spotkania Kościoła Ulicznego w Warszawie.

Pawłowski cztery razy w tygodniu rozdaje jedzenie setkom bezdomnych na ulicach Calgary i ewangelizuje. Kościół Uliczny organizuje swoje akcje także w Warszawie, m.in. rozdaje posiłki na placu przed stacją Metro Centrum.

...

Tak . Wazne jest aby podkreslac zwiazek pomocy materialnej z duchowa . To wszystko laczy sie z Bogiem .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:16, 17 Maj 2013    Temat postu:

Eksperci: temat biedy jest mało obecny w publicznej dyskusji

W publicznej dyskusji mało mówi się o biedzie, a jeżeli już to powielane są stereotypy, że biedny oznacza osobę bezrobotną, niezaradną lub alkoholika - wynika z analizy przedstawionej w piątek w Instytucie Spraw Publicznych.

Na konferencji zaprezentowano książkę "Dyskursy ubóstwa i wykluczenia społecznego", która zawiera wyniki badań socjologów opracowane pod kierownictwem socjologa prof. Elżbiety Tarkowskiej z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. M. Grzegorzewskiej w Warszawie.

Jak mówiła prof. Tarkowska, temat biedy jest w publicznej dyskusji pomijany, np. politycy mówią o ubóstwie tylko przy okazji wyborów, natomiast jeżeli już ta tematyka jest poruszana, to powielane są negatywne stereotypy. - Funkcjonują stereotypy, że bieda dotyka ludzi bezrobotnych, niezaradnych lub alkoholików z patologicznych środowisk i język, jakim mówi się o tej tematyce, pogłębia je - podkreśliła. Jak dodała, "bieda jest postrzegana jako coś negatywnego, a przyznanie się do niej to wstyd".

Ponadto według niej "następuje stopniowa zmiana postrzegania biedy i coraz powszechniejsze staje się obarczanie samych biednych winą za ubóstwo, a nie pokazuje się, że bieda może wynikać z niezależnych od człowieka czynników".

Prof. Tarkowska zwróciła uwagę, że "nie ma dobrego języka, którym da się mówić o biedzie", ponieważ wszystkie sformułowania pojawiające się w dyskursie publicznym np. «kultura ubóstwa«, »marginalizacja«, »wykluczenie społeczne«, »bezradność społeczna«, z czasem nabierają negatywnych konotacji. - Mówiąc o biedzie należy nie użalać się, nie pogardzać, nie wyśmiewać, ale starać się zrozumieć zjawisko biedy i ludzi biednych - uważa prof. Tarkowska.

Jak zaznaczyła, osoby żyjące w ubóstwie spotykają się z negatywnym nastawieniem do nich i reakcjami otoczenia w życiu codziennym np. w sklepie lub w szkole, ale też instytucjach, które mają im pomagać, czyli np. ośrodkach pomocy społecznej, policji, kościele, służbie zdrowia. - To powoduje poczucie izolacji, poczucie bycia kimś gorszym - dodała.

- Potrzebne jest uświadomienie społeczeństwu zjawiska biedy w Polsce, pokazanie, że może dotknąć ona każdego, a nie tylko osób bezrobotnych, niezaradnych - podkreśliła prof. Tarkowska. Dodała, że szeroka debata społeczna może uświadomić błędy, jakie popełniamy mówiąc o biedzie i traktując osoby biedne.

Także prof. dr hab. Jolanta Grotowska-Leder z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego podkreśliła, że bieda dotyczy ok. 17 proc. społeczeństwa, przyjmując relatywne kryterium biedy mierzące nierówności społeczne, więc nie jest zjawiskiem marginalnym, tymczasem mówi się o niej bardzo niewiele. - Trzeba przełamać postawę, że o biedzie nie należy mówić - podkreśliła.

Zwróciła ponadto uwagę, że język jakim mówi się o biedzie, ma bardzo duże znaczenie w kształtowaniu stosunku do ludzi ubogich. Dodała, że "trzeba pokazywać, iż bieda to zjawisko powszechne, które występuje we wszystkich społeczeństwach, a dzisiaj nie jest doświadczana tylko przez środowiska patologiczne, ale także przez osoby, należące do wyższych warstw społecznych". - Dziś można mówić także o pracujących biednych, bo dziś praca nie zabezpiecza w pełni przed biedą - dodała.

Z kolei dr Joanna Zalewska z Akademii Pedagogiki Specjalnej mówiła o strategiach opisywania wykluczenia społecznego oraz starości w kulturze popularnej na przykładzie dwóch popularnych seriali emitowanych w telewizji publicznej. - Temat biedy, jeżeli w tych dwóch serialach w ogóle się pojawia, to dotyka raczej bohaterów pobocznych - wyjaśniła.

- Jeżeli pokazuje się bohaterów ubogich, to są to zazwyczaj starsze, osamotnione, schorowane kobiety, a bieda wynika ze starości i choroby, więc w domyśle każda inna osoba, która nie jest stara i schorowana, powinna sobie jakoś radzić i nie doprowadzić do własnego ubóstwa - dodała.

....

Tych na gorze bieda nie dotyka .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:10, 21 Maj 2013    Temat postu:

Ogłoszono laureatów konkursu Dobroczyńca Roku 2012

Teatr Kamienica, Orange Polska, Bałtycki Bank Spółdzielczy, Fundacja Orange, RÖBEN Polska oraz Scanmed Multimedis S.A. - to tegoroczni laureaci konkursu "Dobroczyńca Roku". Konkurs organizuje od 1997 r. Akademia Rozwoju Filantropii w Polsce.

Tytuł Dobroczyńca Roku przyznano po raz 16. Honorowy patronat nad tegoroczną Galą Finałową, która odbyła się w poniedziałek w Warszawie objęli: prezydent Bronisław Komorowski i prezydentowa Anna Komorowska.

W kategorii "Współpraca firmy z organizacją pozarządową. Duża firma" zwyciężył w tym roku Teatr Kamienica oraz Fundacja Wspierania Twórczych Inicjatyw Teatralnych Atut za "liczne akcje dobroczynne, koło teatralne osób bezdomnych, cykl warsztatów o bezpieczeństwie ruchu drogowego oraz naukę pierwszej pomocy dla kilku tysięcy dzieci ze szkół podstawowych w Warszawie".

W kategorii "Mała i średnia firma" wygrała Fundacja Orange. Nagrodę przyznano m.in. za "przekazanie aparatów słuchowych do banku aparatów w Krośnie oraz wyposażenie przez pracowników-wolontariuszy poczekalni dla małych pacjentów ośrodka diagnostyczno-rehabilitacyjnego w Wojewódzkim Szpitalu Podkarpackim".

W kategorii "Lokalne zaangażowanie społeczne firmy" nagrodzono w tym roku dwie firmy: Bałtycki Bank Spółdzielczy oraz firmę RÖBEN Polska sp. z.o.o. Pierwszą z firm nagrodzono za "wieloletnie zaangażowanie w lokalne inicjatywy i realny wkład w zrównoważony rozwój regionu oraz za wsparcie finansowe, rzeczowe i organizacyjne dla licznych lokalnych instytucji, klubów sportowych oraz wydarzeń kulturalnych organizowanych w regionie".

RÖBEN Polska otrzymała tytuł za "wsparcie merytoryczne, organizacyjne i rzeczowe na rzecz programu +Mała architektura, duża sprawa+, pomoc kadrze Lokalnej Grupy Działania w zakresie poradnictwa budowlanego i public relations oraz wspieranie lokalnych inicjatyw obywatelskich".

W kategorii "Strategia społecznego zaangażowania firmy" nagrodzono firmę Scanmed Multimedis SA. Kapituła doceniła współpracę Scanmed Multimedia z "ponad 200 organizacjami i instytucjami niosącymi pomoc ludziom chorym i niepełnosprawnym, bezpłatne konsultacje i badania organizowane w trakcie imprez masowych, inicjowanie akcji prozdrowotnych dla mieszkańców dużych aglomeracji miejskich oraz sponsoring licznych wydarzeń kulturalnych w całej Polsce".

W kategorii "Wolontariat pracowniczy" nagrodę otrzymała firma Orange Polska za "realizację długofalowych projektów angażujących pracowników-wolontariuszy w działalność społeczną dostosowaną do ich potrzeb i oczekiwań". Kapituła podkreśliła, że wolontariusze Orange Polska animują interaktywne Pracownie Orange powstałe w 50 małych miejscowościach w całej Polsce, udzielając szerokiego wsparcia merytorycznego beneficjentom firmy.

O przyznaniu tytułów "Dobroczyńca Roku" zdecydowała kapituła konkursu oraz internauci. W skład kapituły weszli: Henryka Bochniarz (prezydent PKPP "Lewiatan"), Anna Potocka (wiceprezes BCC), Zbigniew Niemczycki (prezes Polskiej Rady Biznesu), Jerzy Karwelis (wydawca prasowy), Roman Młodkowski (dyrektor programowy TVN CNBC), Grzegorz Kiszluk (redaktor naczelny magazynu "Brief"), Maciej Owczarek (prezes ENEA S.A.), Kazimierz Krupa (redaktor naczelny magazynu "Forbes").

Kapituła wybrała laureatów w kategoriach "Lokalne zaangażowanie społeczne firmy" oraz "Strategia społecznego zaangażowania firmy". W pozostałych kategoriach zwycięzców - spośród finalistów wskazanych przez kapitułę - wybrali w głosowaniu internauci.

Do tytułu "Dobroczyńca Roku" mogą zostać nominowane przedsiębiorstwa państwowe i prywatne oraz fundacje utworzone przez firmy, które w danym roku wsparły działania organizacji społecznych, udzielając im szeroko rozumianej pomocy.

Celem konkursu jest promocja idei społecznego zaangażowania i odpowiedzialności biznesu wśród przedsiębiorców. Laureaci konkursu otrzymują statuetkę "Dobroczyńca Roku". Mają również prawo posługiwania się logotypem konkursu w kampaniach promocyjno-informacyjnych. Nie otrzymują nagród finansowych.

Akademia Rozwoju Filantropii w Polsce powstała w 1998 r. Wspiera powstawanie lokalnych organizacji filantropijnych, udziela pomocy doradczo-szkoleniowej i informacyjnej, a także finansowej na pierwszym etapie ich tworzenia. Ponadto pomaga przy realizacji projektów ukierunkowanych na rozwiązania konkretnych problemów społeczności lokalnych.

....

Widze troche na pokaz ale nie potepiam .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:40, 24 Maj 2013    Temat postu:

"Rzeczpospolita": co trzecie polskie dziecko żyje w biedzie

Co trze­cie dziec­ko żyje w bie­dzie, co szó­ste w nędzy, zwłasz­cza na wsiach, ścia­nie wschod­niej i z ro­dzin wie­lo­dziet­nych. Zda­niem eks­per­tów - któ­rych cy­tu­je "Rzecz­po­spo­li­ta" - nasza po­li­ty­ka spo­łecz­na to klę­ska.

W Pol­sce aż 35 proc. dzie­ci w wieku od 0 do 17 lat ko­rzy­sta z po­mo­cy pań­stwa - wy­ni­ka z naj­now­sze­go ra­por­tu Głów­ne­go Urzę­du Sta­ty­stycz­ne­go. Świad­cze­nia otrzy­mu­je więc aż 2,5 mi­lio­na osób.

We­dług da­nych GUS, nie­mal po­ło­wa osób ko­rzy­sta­ją­cych ze wspar­cia fi­nan­so­we­go, tj. 1,2 mln dzie­ci, żyje w ro­dzi­nach, gdzie do­chód jest niż­szy niż po­ło­wa za­rob­ków upraw­nia­ją­cych do świad­czeń. Za­rob­ki nie prze­kra­cza­ją tam zatem 252-292 zło­tych.

"Eks­per­ci nie po­zo­sta­wia­ją na spo­so­bie pro­wa­dze­nia na­szej po­li­ty­ki spo­łecz­nej su­chej nitki. Wska­zu­ją, że wy­da­je­my na wspar­cie nie­ma­ło, ale bez głowy" - czy­ta­my w "Rzecz­po­spo­li­tej".

- Liczą się tu bar­dziej grupy in­te­re­sów niż re­al­ne po­trze­by. Jeden z mitów brzmi: na biedę na­ra­że­ni są eme­ry­ci. Tak nie jest, bo do­ty­ka ono naj­czę­ściej naj­młod­szych. Mimo tego na świad­cze­nia ro­dzin­ne wy­da­je­my naj­mniej na świe­cie - mówi w roz­mo­wie z dzien­ni­kiem Ma­ciej Bu­kow­ski z In­sty­tu­tu Badań Struk­tu­ral­nych.

Jak za­zna­cza eks­pert, pań­stwo po­mi­ja grupy naj­bar­dziej po­trze­bu­ją­cych, m.​in. nie­peł­no­spraw­nych i dzie­ci, a po­ma­ga tym, któ­rzy tej po­mo­cy nie po­trze­bu­ją, ale są do­brze re­pre­zen­to­wa­ni, np. gór­ni­kom.

Zda­niem de­mo­gra­fa i eko­no­mi­sty Sta­ni­sła­wa Kluzy rząd po­wi­nien jak naj­szyb­ciej ob­ni­żyć opo­dat­ko­wa­nie ro­dzin, by zo­sta­wiać tam jak naj­wię­cej ich do­cho­du. - Nie może być tak, że pań­stwo trak­tu­je naj­młod­szych jak luk­su­so­wą kon­sump­cję - mówi eks­pert.

>>>>

Schlodzili ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:26, 25 Maj 2013    Temat postu:

140 tys. zł zebrano podczas Rajdu na Autyzm

140 tys. zł na terapię indywidualną podopiecznych Fundacji SYNAPSIS zabrano podczas Rajdu na Autyzm. 12-kilometrową trasą przez centrum stolicy przejechało 600 osób. Była to 7. edycja imprezy.

Za każdy kilometr przejechany przez uczestnika rajdu partnerzy fundacji "płacili" 21 zł. Rowerzysta, którzy przejechał cała trasę "zarobił" więc 252 zł dla chorych na autyzm.

Pieniądze zbierano też za kilometry przejechane na rowerach treningowych ustawionych na Polach Mokotowskich - w sumie w ten sposób wykręcono 50 km; na trasie rajdu kwestowali wolontariusze. Zbierano stare telefony komórkowe.

Mimo pochmurnej pogody w imprezie uczestniczyły całe rodziny, byli rolkarze i dzieci na małych rowerkach albo w fotelikach na jednośladach rodziców. - To wspaniała impreza, bo świetna jest sama idea pomocy dzieciom chorym na autyzm, a poza tym można przejechać środkiem ulicy przez centrum Warszawy wśród ludzi, którzy lubią jazdę na rowerach - powiedział pan Tomasz, który uczestniczył w Rajdzie na Autyzm po raz drugi.

Jak poinformował kierownik działu promocji i fundraisingu Fundacji SYNAPSIS Łukasz Kościuczuk na stronie internetowej rajdu zarejestrowało się tysiąc osób; w sobotę okazało się, że nie wszyscy się stawili.

Przejazd poprzedził integracyjny piknik na Polu Mokotowskim - można było naprawić usterki w rowerze, obejrzeć pokaz ratownictwa, poznać zasady gry w rugby, wziąć udział w konkursach. Były atrakcje dla dzieci.

W sześciu dotychczasowych edycjach Społecznego Rajdu Rowerowego na Rzecz Osób z Autyzmem wzięło udział blisko 7 tys. osób. Zgromadzone środki w wysokości ponad 560 tys. zł przeznaczono na pomoc osobom z autyzmem, m.in. na rozwój wczesnej diagnostyki i terapii osób z autyzmem.

W Europie żyje dziś 5 mln osób z autyzmem, co oznacza, że zaburzenie to dotyka jedną osobę na 150. Według amerykańskiego Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom (Centers for Desease Control and Prevention) autyzm wykrywany jest u jednego dziecka na 88. W Polsce mówi się o jednym przypadku na 300 osób. Szacuje się, że w naszym kraju żyje ok. 30 tys. osób z autyzmem i zespołem Aspergera, zaburzeniem pokrewnym, ale o łagodniejszym przebiegu. Zajmujące się tematem organizacje wskazują, że rozbieżność statystyk wynika z różnic w dostępie do diagnozy, jej jakości, a także świadomości społeczeństwa w zakresie autyzmu.

Bardzo ważne jest, żeby wykryć autyzm jak najwcześniej, gdy są jeszcze większe możliwości stymulowania rozwoju dziecka. Większa jest wtedy szansa, że w wieku dorosłym będzie ono samodzielne. Nie jest to jednak takie łatwe, gdyż dziecko autystyczne przez pierwsze 18. miesięcy życia może sprawiać wrażenie, że rozwija się zwyczajnie. Dopiero potem gwałtownie następuje regres. Dlatego choroba najczęściej wykrywana jest około 2. roku życia.

Według Fundacji SYNAPSIS przyczyn późnej diagnozy można upatrywać m.in. w: małej wiedzy lekarzy pediatrów o autyzmie, lekceważeniu pierwszych objawów i późnego kierowania do specjalisty, zbyt małej liczbie psychiatrów specjalizujących się w autyzmie, niskich środkach finansowych z NFZ na ten cel oraz zbyt małej liczbie specjalistycznych placówek zajmujących się diagnostyką i terapią.

Fundacja SYNAPSIS od 1989 r. pomaga dzieciom i osobom dorosłym z autyzmem oraz ich rodzinom. Obejmuje specjalistyczną opieką również osoby z zespołem Aspergera i innymi zaburzeniami ze spektrum autyzmu. Fundacja prowadzi ośrodek diagnozy, terapii i rehabilitacji, przedszkole terapeutyczne dla dzieci z autyzmem, przedsiębiorstwo społeczne, w którym zatrudnione są dorosłe osoby z autyzmem oraz ośrodek informacyjno-prawny.

...

Bardzo pieknie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:35, 28 Maj 2013    Temat postu:

Fundacja DKMS Polska liczy na 1 mln polskich dawców szpiku w 2017 r.

Liczba zarejestrowanych potencjalnych polskich dawców szpiku kostnego powinna wynieść 1 mln osób w 2017 r. - szacuje prowadząca największy polski rejestr Fundacja DKMS Polska. Liczy on obecnie 330 tys. dawców.

Im więcej dawców w rejestrach, tym większa szansa na znalezienie tzw. bliźniaka genetycznego dla osób chorych na białaczkę i inne nowotwory krwi, potrzebujących przeszczepu szpiku.

Na wtorkowej konferencji w Rudzie Śląskiej do rejestrowania się zachęcali przedstawiciele władz miasta, Fundacji DKMS, dawcy szpiku i ojciec 2-letniego Bartusia, który potrzebuje przeszczepu.

8 czerwca w Szkole Podstawowej nr 30 przy ul. Chryzantem 10 w Rudzie Śląskiej odbędzie się Dzień Dawcy Szpiku dla Bartusia i innych potrzebujących. Wcześniej, 1 czerwca, akcje zaplanowano na rynku w Bielsku-Białej oraz na stadionie orlik w Siemianowicach Śląskich.

Tego typu działania to dla Fundacji DKMS Polska sposób na pozyskiwanie dawców. - Działamy poprzez akcje społeczne, każdy może też skontaktować się z nami przez stronę internetową i poprosić o wysłanie zestawu do pobierania wymazu ze śliny z wewnętrznej strony policzka. Kiedy otrzymujemy go z powrotem, możemy na tej podstawie określić cechy zgodności antygenowej - powiedziała kierownik działu rekrutacji dawców fundacji Agata Maraszek.

- W ciągu 4 lat udało nam się pozyskać 330 tys. dawców. To dużo, ale wciąż za mało na taki kraj jak Polska. Przewidujemy, że w 2017 r. liczba zarejestrowanych polskich dawców osiągnie 1 mln osób - dodała.

Bartuś z Rudy Śląskiej wkrótce skończy 2 latka. W lutym stwierdzono u niego białaczkę. Przeszedł już dwa bloki chemioterapii, czekają go kolejne trzy, potem lekarze planują przeszczep szpiku. "Jego stan w tej chwili jest dobry, ale przeszczep jest konieczny. Niestety, ani brat, ani rodzice nie mogli być dla niego dawcami - stąd trwające już poszukiwania dawcy niespokrewnionego" - powiedział dziennikarzom kierownik Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii Dziecięcej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego i ordynator Oddziału Hematologii i Onkologii Dziecięcej Szpitala Klinicznego nr 1 w Zabrzu prof. Tomasz Szczepański.

Podczas wtorkowej konferencji dawczynie szpiku Nina Zakrzewska i Ewa Stęplińska przekonywały, że dla zdrowego człowieka to żaden problem, a satysfakcja z udzielenia komuś pomocy jest olbrzymia. Zakrzewska miała pobranie z talerza biodrowego, Stęplińska oddała komórki macierzyste.

Nina Zakrzewska powiedziała, że zdecydowała się być dawcą szpiku

m.in. z powodu śmierci siostry na białaczkę w 1964 r. - Wtedy nie było takich możliwości jak dzisiaj, nie można było jej pomóc. Oddanie szpiku dla mnie było niesamowitą przygodą - nie odczuwałam żadnego bólu, obudziłam się szczęśliwa już po wszystkim. To jest tak, jakby się urodziło kolejne dziecko lub zyskiwało siostrę czy brata" - mówiła. "Również świetnie się czułam po pobraniach. To zostaje w pamięci na całe życie. Kompletnie nic nas nie kosztuje, a można bardzo drugiemu człowiekowi pomóc - przekonywała Ewa Stęplińska.

Przedstawiciele Fundacji DKMS przypomnieli, że obecnie rzadko stosuje się bardziej inwazyjną metodę pobierania szpiku z talerza kości biodrowej. Z reguły jest to pobranie komórek macierzystych z krwi obwodowej - w Polsce to ok. 80 proc. przypadków. Dawca najpierw przez 5 dni przyjmuje leki, a sam zabieg trwa 3-4 godziny i wymaga jedynie dwóch wkłuć, po czym z jego przetaczanej krwi separowane są komórki macierzyste.

Jak poinformowano podczas konferencji, łącznie we wszystkich polskich rejestrach jest obecnie ok. 440 tys. potencjalnych polskich dawców.

....

Bardzo wazny rodzaj pomocy i chwala im !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:22, 04 Cze 2013    Temat postu:

Ruszyła "Wakacyjna akcja Caritas"

Ru­szy­ła "Wa­ka­cyj­na akcja Ca­ri­tas". Dzię­ki niej kil­ka­dzie­siąt ty­się­cy dzie­ci z ubo­gich ro­dzin bę­dzie mogło sko­rzy­stać z let­nie­go wy­po­czyn­ku w gó­rach, nad mo­rzem i na Ma­zu­rach - po­in­for­mo­wał PAP we wto­rek rzecz­nik pra­so­wy Ca­ri­tas Paweł Kęska.

Dodał, że w "Wa­ka­cyj­ną akcję Ca­ri­tas" włą­cza­ją się wszyst­kie die­ce­zjal­ne Ca­ri­tas w Pol­sce, or­ga­ni­zu­jąc wy­po­czy­nek letni dla dzie­ci i mło­dzie­ży z ro­dzin, któ­rych nie stać na wy­jazd. Na ko­lo­nie wy­jeż­dża­ją dzie­ci - pod­opiecz­ni świe­tlic so­cjo­te­ra­peu­tycz­nych i pa­ra­fial­nych oraz mło­dzież ob­ję­ta pro­gra­mem "Skrzy­dła", dla któ­rych wy­jazd poza miej­sce za­miesz­ka­nia bez wspar­cia fi­nan­so­we­go nie jest moż­li­wy.

Jak po­in­for­mo­wał Kęska, aby wy­słać dziec­ko na ko­lo­nie z Ca­ri­tas, wy­star­czy zgło­sić się do swo­jej pa­ra­fii lub die­ce­zjal­nej Ca­ri­tas.

"Dziś mamy w Pol­sce około mi­lio­na trzy­stu ty­się­cy dzie­ci ży­ją­cych w bie­dzie. Przy­kre i bo­le­sne jest to, kiedy cier­pią naj­słab­si. Za­da­niem ca­łe­go spo­łe­czeń­stwa jest, aby w jakiś spo­sób za­po­bie­gać tej bie­dzie. Chce­my dać dzie­ciom szan­sę na re­ali­za­cję ich ma­rzeń, na od­kry­cie +nie­zdo­by­tych lądów+" - pod­kre­śla dy­rek­tor Ca­ri­tas Pol­ska ks. Ma­rian Sub­ocz.

Jak in­for­mu­je Kęska, co roku Ca­ri­tas or­ga­ni­zu­je ko­lo­nie dla kil­ku­dzie­się­ciu ty­się­cy dzie­ci i mło­dzie­ży. Die­ce­zjal­ne Ca­ri­tas dys­po­nu­ją ponad 50 ośrod­ka­mi ko­lo­nij­ny­mi (ponad 5 tys. miejsc). Na po­trze­by akcji wy­po­ży­cza­nych jest bli­sko 100 ośrod­ków wcza­so­wych. "Wa­ka­cyj­na akcja Ca­ri­tas" jest fi­nan­so­wa­na mię­dzy in­ny­mi z Wi­gi­lij­ne­go Dzie­ła Po­mo­cy Dzie­ciom, zbió­rek die­ce­zjal­nych, da­ro­wizn in­dy­wi­du­al­nych spon­so­rów i dar­czyń­ców oraz do­ta­cji Mi­ni­ster­stwa Edu­ka­cji Na­ro­do­wej.

"Wa­ka­cyj­na akcja Ca­ri­tas" - jak pod­kre­śla Kęska - jest jedną z naj­więk­szych ini­cja­tyw pro­wa­dzo­nych w okre­sie let­nim i jedną z naj­star­szych pro­wa­dzo­nych przez Ca­ri­tas w Pol­sce. Jest prze­zna­czo­na dla dzie­ci z ro­dzin, któ­rych nie stać na peł­no­płat­ny wy­jazd na wa­ka­cje. Dzie­ci i mło­dzież szkol­na ko­rzy­sta­ją z wy­jaz­dów nad morze, na Ma­zu­ry i w góry. Mają oka­zję po­znać nie tylko pięk­no kraju, ale też na­uczyć się wielu umie­jęt­no­ści, któ­rych nie mo­gły­by zdo­być, po­zo­sta­jąc w mia­stach lub na wsiach.

Tur­nus wa­ka­cyj­ny trwa naj­czę­ściej dwa ty­go­dnie, zor­ga­ni­zo­wa­ny jest w ośrod­kach po­sia­da­ją­cych upraw­nie­nia do re­ali­za­cji ta­kich form wy­po­czyn­ku. O bez­pie­czeń­stwo i dobre sa­mo­po­czu­cie dzie­ci i mło­dzie­ży - jak za­zna­cza rzecz­nik pra­so­wy Ca­ri­tas - dba kadra pe­da­go­gicz­na oraz ze­spół od­po­wied­nio prze­szko­lo­nych wo­lon­ta­riu­szy.

Aby pomóc dzie­ciom spę­dzić wa­ka­cje, wy­star­czy wy­słać SMS o tre­ści "Po­ma­gam" pod numer 72052 (koszt 2,46 zł) lub do­ko­nać wpła­ty na konto Ca­ri­tas Pol­ska z do­pi­skiem "Wa­ka­cyj­na akcja Ca­ri­tas", ul. Oko­po­wa 55, 01-043 War­sza­wa: Bank PKO BP S.A. 70 1020 1013 0000 0102 0002 6526; Bank Mil­le­nium S.A. 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384.

>>>>

Znow mozna pomoc ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:28, 04 Cze 2013    Temat postu:

Manifestacja rodziców dzieci niepełnosprawnych przed kancelarią premiera

Kilkudziesięciu rodziców wraz ze swymi niepełnosprawnymi dziećmi demonstrowało przed kancelarią premiera. Domagali się m.in. uzawodowienia ich pracy jako opiekunów i podwyższenia świadczeń. W kancelarii zostawili list otwarty do premiera.

Żądają w nim uznania opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem za pracę zawodową, realnego wzrostu wysokości otrzymywanych świadczeń, by pozwalały one zaspokoić potrzeby rodziny i osoby niepełnosprawnej, podwyższenia kwoty renty socjalnej i zasiłku pielęgnacyjnego.

- W przypadku braku możliwości spełnienia naszych żądań, prosimy o eutanazję dla nas i naszych dzieci - napisano w liście.

Petycję w KPRM przyjęli od manifestujących przedstawiciele ministerstwa pracy, co bardzo rozczarowało rodziców domagających się spotkania z premierem. - Miej odwagę spojrzeć nam w oczy - krzyczeli przed kancelarią.

- Ci państwo absolutnie nie byli przygotowani do rozmowy, chcieli rozmawiać z nami o 1 proc., o dalszej możliwości przekazywania pieniędzy dla organizacji pożytku publicznego w ramach 1 proc. na tzw. subkonta - mówiła po wyjściu z KPRM Iwona Hartwig ze Stowarzyszenia "Mam przyszłość", które było głównym organizatorem manifestacji.

Rodzice tymczasem, jak podkreślała Hartwig, nie o tym chcieli rozmawiać, ale o niewystarczających - ich zdaniem - środkach, jakie państwo przeznacza dziś na opiekę nad ich dziećmi.

Jak podkreślano, średni koszt utrzymania niepełnosprawnego dziecka w domu pomocy społecznej to ok. 4 tys. zł miesięcznie. Tymczasem rodzic, który sam opiekuje się niepełnosprawnym dzieckiem w domu otrzymuje jedynie 153 zł zasiłku pielęgnacyjnego na dziecko i 820 zł zasiłku pielęgnacyjnego dla rodzica z tytułu całkowitej rezygnacji z pracy. Renta socjalna dla dorosłej osoby niepełnosprawnej wynosi dziś 611 zł.

W połowie marca premier Donald Tusk zapowiedział już podwyżkę części z tych świadczeń. W efekcie od 1 kwietnia o 200 zł wzrósł zasiłek pielęgnacyjny dla rodzica z tytułu całkowitej rezygnacji z pracy - do obecnych 820 zł, a od stycznia 2014 r. świadczenie to ma się zwiększać tak, aby w ciągu pięciu lat osiągnąć pułap płacy minimalnej.

Protestujący rodzice domagają się jednak, by uzawodowienie dokonało się w trakcie obecnej kadencji sejmu, bo jak mówią, "pięć lat to zdecydowanie za długo".

Ponadto, jak podkreślano, zasiłek na dziecko nie był waloryzowany od 10 lat, a ostatnią podwyżkę zasiłku dla rodziców wprowadzono rozporządzeniem, a nie ustawą, co - zdaniem rodziców - oznacza, że w każdej chwili te dodatkowe pieniądze mogą zostać odebrane.

- 153 zł na dziecko ma wystarczyć na pieluchy, rehabilitację, zajęcia dodatkowe, leki i opiekunkę, jeśli trzeba wyjść z domu - wyliczała Alicja Kowalik, matka 28-letniego autystycznego syna. - Polska jest na szarym końcu w Europie pod względem finansowania opieki nad niepełnosprawnymi, za nami są już tylko Łotwa, Bułgaria i Rumunia - dodała.

- 2013 ogłoszono Rokiem Niepełnosprawnych, a poza dwoma kurtuazyjnymi spotkaniami nie zrobiono dla nich w tym czasie nic - mówiła inna z demonstrujących, Barbara Habas. Podkreślała, że podstawowy postulat rodziców to uzawodowienie ich opieki nad niepełnosprawnymi dziećmi tak, by opiekując się nimi przez 24 godziny na dobę mieli nie tylko pieniądze na życie, ale też opłacane w odpowiedniej wysokości składki na ubezpieczenie społeczne.

- Inaczej jest tak, jak w moim przypadku. Po 26 latach opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem ZUS wyliczył mi 96 zł emerytury. Taka jest wysokość emerytury ze składek opłacanych od wysokości świadczenia pielęgnacyjnego - mówiła inna z matek.

Głównym organizatorem wtorkowej manifestacji jest stowarzyszenie "Mam przyszłość" skupiające rodziców dzieci niepełnosprawnych. Do Warszawy przyjechali rodzice z całej Polski m.in. z Bydgoszczy i Torunia. Towarzyszyły im niepełnosprawne dzieci, w większości na wózkach inwalidzkich.

Demonstrujący mieli ze sobą transparenty z napisami: "Nie chcemy umierać w DPS. Chcemy żyć w domu"' "Nie oddamy bliskich do DPS, bo ich kochamy", "Chcąc się chorym opiekować musimy głodować". Trzymali też zdjęcia premiera Donalda Tuska z podpisem: Niepełnosprawni i ich opiekunowie nie męczcie mnie więcej i umierajcie wreszcie. Mieli również koszulki z napisem: "Niepełnosprawne dzieci w Polsce głodują". Oprócz nich w manifestacji uczestniczyli też opiekunowie osób starszych, którzy mają podobne postulaty, szczególnie w kwestii uzawodowienia ich opieki.

Po pikiecie przed KPRM rodzice niepełnosprawnych dzieci przeszli przed sejm.

>>>>

Nikt wiecej nie pomaga niepelnosprawnym niz rodzice .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 89, 90, 91  Następny
Strona 18 z 91

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy