Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Bieda, nędza i bezdomność ...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 89, 90, 91  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:55, 27 Lut 2013    Temat postu:

"Najlepszymi audytorami dla fundacji są darczyńcy"

Najskuteczniejszym mechanizmem kontroli nad wydatkami organizacji pozarządowych jest zainteresowanie darczyńców, oni są najlepszymi audytorami - mówią eksperci. Apelują, by wspierać organizacje pożytku publicznego, ale i sprawdzać, jak wydają nasze pieniądze.

Ze statusem organizacji pożytku publicznego (opp) związane są szczególne uprawnienia, ale i obowiązki - jednym z najważniejszych przywilejów jest ubieganie się o 1 proc. podatku, który - od 2004 r. - podatnicy mogą przekazać wybranej opp.

Departament Pożytku Publicznego w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, który sprawuje nadzór nad organizacjami pozarządowymi, przypomina, że głównym celem wprowadzenia statusu opp było stworzenie pewnej elity wśród podmiotów zaliczanych do trzeciego sektora, której cechą charakterystyczną jest transparentność zarówno w momencie rejestracji, jak i w całym okresie działania.

Co roku liczba osób, które się decydują na przekazanie 1 proc. wybranej opp, rośnie - od ok. 0,3 proc. w pierwszym roku działania tego mechanizmu do 43 proc. w ub. roku. Wciąż jest to jednak mniej niż połowa uprawnionych.

Po ujawnieniu w ub. tygodniu nieprawidłowości, do których dochodziło w Fundacji Kidprotect.pl, pojawiły się głosy, że sprawa ta może wpłynąć na wizerunek innych organizacji i zniechęcić Polaków do przekazywania im zarówno darowizn, jak i 1 procenta podatku, o który opp zabiegają najbardziej usilnie w pierwszym kwartale roku - w okresie rozliczeń podatkowych.

- Takie sytuacje jak w Kidprotect.pl nie zdarzają się często, ale w środowisku pozarządowym często działa mechanizm odpowiedzialności zbiorowej. Jest to niesłuszne i niesprawiedliwe, ponieważ przeważająca większość organizacji działa uczciwie. Ale słysząc o takich aferach darczyńcy mogą się zniechęcić - powiedziała Aleksandra Kiełczewska z Fundacji Anioły Filantropii.

Także Adam Sawicki z Instytutu Spraw Publicznych podkreśla, że organizacje pozarządowe bazują na zaufaniu społecznym i każda sytuacja, która może to zaufanie nadszarpnąć, odbija się negatywnie na wizerunku trzeciego sektora. Jednak jego zdaniem może to pozwolić na wyciągnięcie wniosków na przyszłość i wprowadzenie mechanizmów, które pozwolą uniknąć takich sytuacji. W jego opinii najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie skutecznych rozwiązań samoregulacyjnych w sektorze pozarządowym, a sytuacje takie jak w Kidprotect.pl mogą ten proces przyspieszyć, uświadamiając, że istnieje potrzeba przejrzystego działania.

Sawicki i Kiełczewska przekonują, że fundacje najskuteczniej kontrolują darczyńcy.

- Darczyńca ma prawo wiedzieć, co się stało z jego pieniędzmi. Ma prawo o to spytać organizację, którą wsparł. Może zadzwonić, wysłać maila, a każda organizacja, która poważnie traktuje swoich darczyńców, powinna udzielić tego typu informacji. Pieniądze muszą być wydane zgodnie z wolą darczyńcy. Pamiętajmy, że w przeciwnym razie darowiznę można odwołać - przypomina Kiełczewska.

Zwraca też uwagę, że 1 proc. (który w istocie nie jest darowizną, ponieważ są to pieniądze publiczne) przekazuje coraz więcej osób, ale przeważająca większość tych środków trafia do organizacji, które zbierają na tzw. subkonta (na rzecz indywidualnych osób). - Może to świadczyć właśnie o tym, że chcemy wiedzieć, na co zostaną wydane te środki - dodaje.

Podkreśla, że organizacja, która już od kilku lat jest rekordzistą, jeśli chodzi o wpływy z 1 proc. - Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" - zbiera dużo, gdyż ma wielu podopiecznych, ale także dlatego, że działa przejrzyście, nigdy nie było zastrzeżeń co do jej wydatków i mogłaby być pod tym względem wzorem.

Kiełczewska zachęca, by szukać sprawozdań organizacji na ich stronach internetowych i w bazie MPiPS na stronie [link widoczny dla zalogowanych] - Pamiętajmy, że najlepszym audytorem w organizacjach są ich darczyńcy. Jeśli oni się interesują, jak wydawane są ich pieniądze, nie dochodzi do żadnych nieprawidłowości - powiedziała.

Także Sawicki uważa, że warto sprawdzać organizacje - przeglądać sprawozdania finansowe i merytoryczne. - W większości są dość proste, nie trzeba mieć wiedzy księgowego, żeby je zrozumieć - przekonuje.

Zdaniem Kiełczewskiej możliwości kontrolne, jakie ma MPiPS, są wykorzystywane, ale nie ma mechanizmu, który szczegółowo kontrolowałby wszelkie szczegóły wydawania pieniędzy. - MPiPS czuwa natomiast nad składaniem przez opp sprawozdań i ten mechanizm działa bardzo dobrze - podkreśla.

Zgodnie z ustawą o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie resort pracy ma możliwość wykreślenia organizacji z listy opp uprawnionych do ubiegania się o 1 proc., a także występowania do sądu rejestrowego z wnioskiem o wykreślenie informacji o posiadanym statusie opp przez organizacje, które nie dopełnią obowiązków w zakresie składania sprawozdań.

Kiełczewska przypomina, że w stowarzyszeniach są komisje rewizyjne, a opp muszą mieć rady, składające się z ludzi z zewnątrz, które czuwają nad tym, czy nie ma żadnych nieprawidłowości. Podkreśliła, że w przypadku Kidprotect.pl to zadziałało - sprawa nieprawidłowości ujrzała światło dzienne dzięki Radzie Fundacji.

W opinii Sawickiego przepisy te wymagają doprecyzowania; warto byłoby m.in. zwiększać zakres odpowiedzialności członków organów nadzorczych i zarządczych organizacji pozarządowych. Jednocześnie wysiłki powinny koncentrować się na promocji dobrych praktyk i standardów w funkcjonowaniu samego sektora pozarządowego.

- Ewentualne zmiany to jedno, ale warto też promować dobre praktyki, takie jak publikowanie bilansów, sprawozdań, poddawanie się zewnętrznym audytom - mówi Sawicki.

Jak informuje Departament Pożytku Publicznego, w związku z niezłożeniem w 2011 r. lub niezamieszczeniem w 2012 r. w terminie sprawozdania finansowego lub merytorycznego, lub złożeniem sprawozdań niekompletnych, lub budzących wątpliwości co do prawidłowości działalności organizacji opp, MPiPS wystosowało odpowiednio: w 2011 r. - 55 wniosków, w 2012 r. - 431 wniosków, natomiast w 2013 r. - 30 wniosków. W wyniku tych działań status opp utraciły 393 organizacje, w tym: 14 organizacje w 2011 r., 375 organizacje w 2012 r., cztery organizacje w 2013 r.

...

Tak . Trzeba dbac o rzetelnosc .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:11, 28 Lut 2013    Temat postu:

Problem niepełnosprawnego. Nie ma dla niego podjazdu

Pani Alina i jej 17-letni niepełnosprawny syn mają spory kłopot. Chłopiec, który na co dzień porusza się na wózku inwalidzkim, ma problem z zejściem po schodach, gdyż w domu, gdzie mieszkają nie ma podjazdu. Kobieta, by wyprowadzić na dwór swojego syna, musi najpierw znieść ciężki wózek, a później wziąć na ręce syna i wyprowadzić na zewnątrz budynku. Urzędnicy chcą, by kobieta wybudowała sobie podjazd sama...
....

No tak wspaniala pomoc .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:23, 01 Mar 2013    Temat postu:

Erwin James | The Guardian
Więzienie, w którym skazani są traktowani jak ludzie

Na wy­spie Ba­stoy w Nor­we­gii znaj­du­je się wię­zie­nie, w któ­rym kary od­sia­du­ją spraw­cy naj­cięż­szych prze­stępstw, mię­dzy in­ny­mi mor­der­cy i gwał­ci­cie­le. Wa­run­ki, w ja­kich żyją, są czę­sto kry­ty­ko­wa­ne jako "prze­sad­ny luk­sus", ale ilość przy­pad­ków re­cy­dy­wy wśród opusz­cza­ją­cych to miej­sce jest naj­niż­sza w Eu­ro­pie.

Wyspa Ba­stoy leży kilka ki­lo­me­trów od wy­brze­ża, około 75 ki­lo­me­trów od Oslo. Już kiedy wsia­dam na prom wię­zien­ny, widzę, że nie płynę do zwy­kłe­go wię­zie­nia. Męż­czy­zna ob­słu­gu­ją­cy prom grzecz­nie wita mnie na po­kła­dzie, roz­ma­wia­my o po­go­dzie, a po chwi­li do­wia­du­ję się, że mam do czy­nie­nia z jed­nym z więź­niów, od­sia­du­ją­cym wyrok 14 lat za prze­myt nar­ko­ty­ków. - Mam na imię Pet­ter - mówi, uśmie­cha­jąc się lekko na widok mojej zdzi­wio­nej miny.

Wcze­śniej Pet­ter przez nie­mal osiem lat sie­dział w wię­zie­niu o za­ostrzo­nym ry­go­rze. - Tu jest ina­czej - tłu­ma­czy. - Wła­dze wię­zien­ne nam ufają. Tra­tu­ją nas jak do­ro­słych ludzi.

Nor­we­gia ma nie­ca­łe pięć mi­lio­nów miesz­kań­ców, w wię­zie­niach sie­dzi tu mniej niż 4 ty­sią­ce ludzi, ale też po­dej­ście do więź­niów jest tu zu­peł­nie inne niż w Wiel­kiej Bry­ta­nii. Czte­ry lata temu od­wie­dzi­łem inne wię­zie­nie - za­kład o za­ostrzo­nym ry­go­rze w Skien, około 30 ki­lo­me­trów na pół­noc od Oslo (ostat­nio przez pe­wien czas prze­by­wał tu mię­dzy in­ny­mi An­ders Bre­ivik, mor­der­ca 77 osób z lipca 2011 r.).

Zo­ba­czy­łem po­nu­rą, be­to­no­wą for­te­cę, rów­nie przy­gnę­bia­ją­cą jak każde inne wię­zie­nie na świe­cie… A w każ­dym razie my­śla­łem tak, do­pó­ki nie wsze­dłem do środ­ka. Oka­zu­je się bo­wiem, że spraw­cy naj­cięż­szych zbrod­ni nie do­świad­cza­ją tu żad­nych szy­kan poza samą utra­tą wol­no­ści. W ce­lach są te­le­wi­zo­ry i kom­pu­te­ry, w każ­dej z nich znaj­du­je się prysz­nic i ubi­ka­cja.

Nie­któ­rzy więź­nio­wie z róż­nych przy­czyn są izo­lo­wa­ni, ale więk­szość może w cza­sie od­by­wa­nia kary uczyć się, tre­no­wać i od­by­wać róż­ne­go ro­dza­ju kursy i szko­le­nia. Po­dział na nie­wiel­kie grup­ki utrud­nia roz­prze­strze­nia­nie się "gryp­se­ry". Dzię­ki takim za­sa­dom - jak mi tłu­ma­czo­no - Nor­we­gia ma naj­niż­szy w Eu­ro­pie od­se­tek re­cy­dy­wi­stów (tylko nie­ca­łe 30 proc. ska­za­nych po wyj­ściu z wię­zie­nia po­now­nie po­peł­nia prze­stęp­stwa).

Tym­cza­sem pły­nie­my na Ba­stoy. Pytam Pet­te­ra, jak wy­glą­da życie na wy­spie. - Zo­ba­czy pan - od­po­wia­da tylko. - To jak życie w małej wio­sce, w za­mknię­tej spo­łecz­no­ści. Każdy z nas musi pra­co­wać, ale mamy też czas wolny. Węd­ku­je­my, latem mo­że­my pły­wać w morzu. Mamy świa­do­mość, że je­ste­śmy więź­nia­mi, ale czu­je­my się jak lu­dzie.

Jak lu­dzie… Sam prze­sie­dzia­łem w wię­zie­niu 20 lat, tyle że w Wiel­kiej Bry­ta­nii. Przez pierw­sze osiem - w małej celi, w któ­rej znaj­do­wa­ło się tylko łóżko, krze­sło, sto­lik i kubeł peł­nią­cy rolę ubi­ka­cji. Byłem świad­kiem du­że­go buntu więź­niów i wielu po­waż­nych aktów prze­mo­cy. Łącz­nie kil­ku­set więź­niów po­peł­ni­ło w tym cza­sie sa­mo­bój­stwo, kilku z nich zna­łem oso­bi­ście.

Wielu także padło ofia­ra­mi mor­derstw. Kiedy w na­szych ce­lach za­in­sta­lo­wa­no nor­mal­ne ubi­ka­cje, a kilka lat póź­niej do­sta­li­śmy małe te­le­wi­zor­ki, więk­szość bry­tyj­skich gazet kry­ty­ko­wa­ła two­rze­nie "luk­su­so­wych wię­zień".

Jed­nak za naj­więk­szy skan­dal bry­tyj­skie­go wię­zien­nic­twa za­wsze uwa­ża­łem nie­zwy­kle wy­so­ki od­se­tek przy­pad­ków re­cy­dy­wy wśród wy­cho­dzą­cych na wol­ność więź­niów. W 2007 r. (dane po­cho­dzą z 14 wię­zień w An­glii i Walii) ponad 70 proc. ska­zań­ców opusz­cza­ją­cych mury za­kła­dów kar­nych wkrót­ce do nich wra­ca­ło.

Zwa­żyw­szy że rocz­ny koszt utrzy­ma­nia jed­ne­go więź­nia to około 40 ty­się­cy fun­tów (ponad 190 tys. zł), można po­wie­dzieć, że co roku wy­rzu­ca się w błoto mnó­stwo pie­nię­dzy, nie wspo­mi­na­jąc o kosz­tach, jakie po­no­szą ofia­ry tych re­cy­dy­wi­stów. Dla­te­go wła­śnie tak za­in­te­re­so­wa­ło mnie nor­we­skie "eko­lo­gicz­ne wię­zie­nie".

Na wy­spie wita mnie Thor­bjorn, straż­nik wię­zien­ny. Ma 58 lat, od 17 pra­cu­je na Ba­stoy. Po dro­dze opo­wia­da mi, jak funk­cjo­nu­je to miej­sce. Wyspa ma 2,6 ki­lo­me­tra kwa­dra­to­we­go. W ciągu dnia pra­cu­je tu 70 funk­cjo­na­riu­szy służ­by wię­zien­nej, z czego po­ło­wę sta­no­wią umun­du­ro­wa­ni straż­ni­cy. Ich głów­nym za­ję­ciem jest li­cze­nie więź­niów - jest to pierw­sza rzecz, którą robią rano. Póź­niej liczą ich jesz­cze dwu­krot­nie w ciągu dnia na sta­no­wi­skach pracy, raz w cza­sie spe­cjal­ne­go apelu i po raz ostat­ni o 11 w nocy. O czwar­tej po po­łu­dniu straż­ni­cy opusz­cza­ją wyspę. Zo­sta­je tylko czte­rech dy­żur­nych.

Thor­bjorn po­ka­zu­je mi małe drew­nia­ne domki po­ma­lo­wa­ne na jasne ko­lo­ry. - Tam miesz­ka­ją więź­nio­wie - mówi. W każ­dym domku miesz­ka do sze­ściu osób. Każdy osa­dzo­ny ma wła­sny pokój, kuch­nia i ła­zien­ka są wspól­ne. - Cho­dzi o to, aby na­uczy­li się żyć tak, jak będą żyć po wyj­ściu na wol­ność - tłu­ma­czy straż­nik.

Wię­zien­na sto­łów­ka za­pew­nia tylko jeden po­si­łek dzien­nie. Więź­nio­wie za­ra­bia­ją rów­no­war­tość około 6 fun­tów (nie­ca­łe 30 zł) dzien­nie, do­sta­ją także do­da­tek na je­dze­nie - rów­no­war­tość 70 fun­tów (ponad 300 zł) mie­sięcz­nie. Za te pie­nią­dze mogą ku­po­wać żyw­ność w zor­ga­ni­zo­wa­nym na wy­spie, do­brze za­opa­trzo­nym su­per­mar­ke­cie.

Ro­zu­miem, że wielu ludzi może uznać takie wa­run­ki za kon­tro­wer­syj­ne. "Wię­zie­nie" po­strze­ga­my jako miej­sce od­by­wa­nia kary, więc nie od­po­wia­da nam wizja "do­mo­wych" wa­run­ków i wygód. Ale nie każdy nor­we­ski wię­zień może tra­fić na wyspę Ba­stoy. Po­da­nia o prze­nie­sie­nie tutaj można skła­dać do­pie­ro, kiedy do końca wy­ro­ku po­zo­sta­ło co naj­wy­żej pięć lat, a żeby zo­sta­ły one roz­pa­trzo­ne po­zy­tyw­nie, ska­za­ni muszą wy­ka­zać się chę­cią życia zgod­nie z pra­wem po wyj­ściu na wol­ność.

Więź­nio­wie ho­du­ją owce, krowy i kury, upra­wia­ją też wa­rzy­wa - sami pro­du­ku­ją więk­szą część swo­je­go po­ży­wie­nia. Mogą także pra­co­wać w pral­ni, w staj­niach (konie są tu wy­ko­rzy­sty­wa­ne jako siła po­cią­go­wa), w warsz­ta­tach na­pra­wy ro­we­rów (wielu więź­niów ma wła­sne ro­we­ry ku­pio­ne za wła­sne pie­nią­dze), a także w sto­lar­ni. Dzień pracy za­czy­na się o 8:30 rano.

Do­cie­ra­my do bu­dyn­ku ad­mi­ni­stra­cyj­ne­go. Dy­żur­ny straż­nik za­bie­ra mi te­le­fon, a Thor­bjorn pro­wa­dzi mnie do biura na­czel­ni­ka, Arne Nil­se­na. - Po­wiem panu jedno - mówi, kiedy sto­imy przed drzwia­mi ga­bi­ne­tu. - Na tej wy­spie czuje się bez­piecz­niej niż na uli­cach Oslo.

Przez okno ga­bi­ne­tu na­czel­ni­ka widzę bu­dy­nek ko­ścio­ła, szko­łę i bi­blio­te­kę. Widać wy­raź­nie, że pod­sta­wo­wym za­ło­że­niem jest uczy­nie­nie życie więź­niów tak "nor­mal­nym", jak to w tych wa­run­kach moż­li­we. Na pierw­szy rzut oka je­dy­nym, co różni to miej­sce od zwy­kłej wio­ski, jest brak ko­biet i dzie­ci.

- W za­mknię­tych za­kła­dach więź­nio­wie po od­by­ciu kary wy­cho­dzą na wol­ność po tym, jak przez kilka lat nie byli za nic od­po­wie­dzial­ni, nawet za pracę czy go­to­wa­nie - tłu­ma­czy Arne Nil­sen, z wy­kształ­ce­nia psy­cho­log kli­nicz­ny. - Tym­cza­sem zgod­nie z pra­wem wię­zie­nie nie ma być okrop­nym miej­scem cier­pie­nia. Kara po­le­ga na po­zba­wie­niu wol­no­ści. Jeśli więź­niów bę­dzie­my trak­to­wać jak zwie­rzę­ta, będą się za­cho­wy­wa­li jak zwie­rzę­ta. My sta­ra­my się ich trak­to­wać jak ludzi.

A co z opi­nia­mi, że to nie wię­zie­nie, tylko "luk­su­so­wy obóz dla prze­stęp­ców"? Na­czel­nik wzru­sza ra­mio­na­mi, ale widać że jest po­iry­to­wa­ny. - Nie zmie­ni się ludzi siłą - od­po­wia­da. - Z punk­tu wi­dze­nia ofia­ry spra­wa jest pro­sta: spraw­ca sie­dzi w wię­zie­niu. Pro­szę zro­zu­mieć, je­stem re­ali­stą. Od­no­sząc się do więź­niów z sza­cun­kiem, uczy­my ich sza­cun­ku do in­nych ludzi. Naj­waż­niej­sze jest to, że po takim trak­to­wa­niu znacz­nie rza­dziej po­now­nie po­peł­nia­ją prze­stęp­stwa. To chyba do­brze dla spo­łe­czeń­stwa?

Rze­czy­wi­ście, od­se­tek po­wra­ca­ją­cych na drogę prze­stęp­stwa wśród "ab­sol­wen­tów" wyspy Ba­stoy wy­no­si za­le­d­wie 16 pro­cent.

Kim są tu­tej­si więź­nio­wie? Czy to ja­kieś wy­jąt­ko­we "anioł­ki"?

Hes­sle ma 23 lata, od­sia­du­je 11 lat za mor­der­stwo. - Za­bi­łem z ze­msty - mówi. - Ża­łu­ję tego, ale muszę za to za­pła­cić.

Drob­ny, ja­sno­wło­sy chło­pak opo­wia­da, że od 15 roku życia ma kło­po­ty z pra­wem. Wszyst­ko przez nar­ko­ty­ki. Tym­cza­sem na wy­spie obo­wią­zu­ją trzy "złote za­sa­dy": żad­nej prze­mo­cy, żad­ne­go al­ko­ho­lu, żad­nych nar­ko­ty­ków. Hes­sle pra­cu­je w staj­niach, opie­ku­je się końmi. Po­zo­sta­ły mu jesz­cze czte­ry lata od­siad­ki. Co bę­dzie potem? - Nie cią­gnie mnie już do nar­ko­ty­ków - mówi. - Chcę nor­mal­nie żyć, mieć ro­dzi­nę… Tutaj uczę się, jak uczy­nić to moż­li­wym.

Hes­sle gra na gi­ta­rze. Razem z kil­ko­ma in­ny­mi więź­nia­mi za­ło­ży­li nawet ze­spół "Ba­stoy Blues Band". W ubie­głym roku do­sta­li po­zwo­le­nie na wy­pra­wę na fe­sti­wal, gdzie za­gra­li jako su­port przed wy­stę­pem ZZ Top.

Sven, także czło­nek ze­spo­łu, ma 29 lat i także zo­stał ska­za­ny za mor­der­stwo, na osiem lat. Przed od­siad­ką był bez­ro­bot­ny. Na wy­spie pra­cu­je w sto­lar­ni. - Lubię po­czu­cie, że je­stem za coś od­po­wie­dzial­ny - mówi. - Wcze­śniej nie ob­cho­dzi­li mnie inni lu­dzie.

Roz­ma­wiam z Rut­chie, jedną ze straż­ni­czek. - Je­stem dumna, że mogę tu pra­co­wać - mówi. - W Nor­we­gii, aby zo­stać straż­ni­kiem wię­zien­nym, trze­ba przejść trzy­let­ni kurs.

Rut­chie pa­trzy na mnie z nie­do­wie­rza­niem, kiedy mówię jej, że w Wiel­kiej Bry­ta­nii taki kurs trwa za­le­d­wie sześć ty­go­dni. - To nie­moż­li­we - kręci głową. - Prze­cież tyle się trze­ba na­uczyć. Sta­ra­my się zro­zu­mieć tych ludzi, zro­zu­mieć, dla­cze­go zo­sta­li prze­stęp­ca­mi, pomóc im się zmie­nić. Uczę się cały czas…

W końcu po­zna­ję Vi­do­ra. Vidor ma 72 lata i jest naj­star­szym więź­niem na wy­spie. Pra­cu­je w pral­ni i jest "prze­ło­żo­nym" w swoim domku, w któ­rym poza nim miesz­ka jesz­cze trzech męż­czyzn. Od­sia­du­je 15 lat za nie­umyśl­ne spo­wo­do­wa­nie śmier­ci dwóch osób. W jego oczach widać głę­bo­ki smu­tek. - Tacy jak ja nie mają gdzie się scho­wać - mówi. - Po tym, co się stało, za­ła­ma­łem się. Gdyby ist­nia­ła kara śmier­ci, bła­gał­bym, aby mi ją wy­mie­rzo­no. Tutaj zro­zu­mia­łem, jak do tego do­szło, dla­cze­go stało się tak a nie ina­czej.

Wra­cam na stały ląd. Na pro­mie za­sta­na­wiam się nad tym, co wła­śnie wi­dzia­łem i sły­sza­łem. Nie, wyspa Ba­stoy to nie "ko­lo­nie", ale mam wra­że­nie, że zo­ba­czy­łem wię­zie­nie przy­szło­ści - in­sty­tu­cję, która ma le­czyć, a nie krzyw­dzić, dawać na­dzie­ję, a nie wpę­dzać w roz­pacz.

Jasne, za­wsze będą po­trzeb­ne wię­zie­nia o za­ostrzo­nym ry­go­rze, ale ważne, żeby tra­fia­li do nich tylko ci więź­nio­wie, któ­rych na­praw­dę nie da się po­trak­to­wać ina­czej. Bo prze­cież dobro spo­łe­czeń­stwa wy­ma­ga nie tylko tego, aby prze­stęp­ca zo­stał uka­ra­ny, ale także tego, żeby po wyj­ściu z wię­zie­nia nie wra­cał na drogę prze­stęp­stwa i był zdol­ny żyć wśród ludzi.

>>>>

Istotnie okrucienstwo w wiezeniach nie chroni spoleczenstwa . Kiedys trzeba ich wypuscic i co wtedy ? Rozladuja sie na nas ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:02, 04 Mar 2013    Temat postu:

Paweł Strawiński | Onet
Ubogim rosną brzuchy

Otyłość w coraz większym stopniu dotyka biednych. Na ich talerzach lądują zwykle mało wartościowe "zapychacze", a w szklankach przesłodzone oranżady. Jak wygląda dieta Polaków żyjących za minimum egzystencjalne?

Archetyp bogatego kapitalisty w cylindrze, z monoklem i opasłym brzuchem, na którym pęka kamizelka należy już do historii. Teraz otyłość staje się głównie problemem osób ubogich, podczas gdy zajadający się surową rybą bogacze chudną w oczach.

Na początku lutego francuska agencja ANSES opublikowała raport, w którym zbadano, w jakim stopniu sytuacja społeczno-ekonomiczna rodziny wpływa na jakość wyżywienia dzieci. Potwierdziło się, że dzieciaki z biednych środowisk nie tylko odżywiają się gorzej i mniej różnorodnie, ale także piją więcej wysoko słodzonych napojów (nawet 2,5 szklanki więcej tygodniowo) oraz jedzą mniej warzyw i owoców. Poza zasobnością portfela rodziców, kluczowe okazywało się ich wykształcenie. Im wyższe, tym dzieci były lepiej odżywione.

Te rezultaty nie zaskoczyły badaczy. Podobne wyniki otrzymano podczas wcześniejszych badań osób dorosłych. Trend jest szczególnie widoczny w najbardziej brzuchatym kraju świata. Jak alarmował w 2011 roku Wall Street Journal, 33 proc. Amerykanów, których roczny dochód nie przekraczał 15 tys. dolarów było otyłych. Odsetek ten wśród osób, które zarabiają powyżej 50 tys. wyniósł "tylko" 24,6 proc. Problem otyłości zaczął dotykać nawet kraje rozwijające się. Czerwony Krzyż ogłosił, że w 2010 roku liczba otyłych na świecie (1,5 mld) przekraczała liczbę niedożywionych (925 mln).

Skąd otyłość w biednych środowiskach? - Jeżeli wybieramy tanią żywność o wysokiej gęstości energetycznej, to zazwyczaj zawiera ona głównie tłuszcze i węglowodany przyswajalne, w tym duże ilości cukru. Takie produkty dostarczają tzw. "pustych kalorii". Niestety ludzki organizm nie jest w stanie wykorzystać tych kalorii w pełni, gdyż wraz z energią nie zostały dostarczone składniki odżywcze odpowiadające za jej wykorzystanie. Natomiast to, czego organizm nie może wykorzystać, odkłada "na później", czyli jako tkankę tłuszczową. Stąd paradoks osób otyłych i jednocześnie niedożywionych - tłumaczy Maria Jakubowska, specjalistka ds. żywienia walczącej z otyłością Fundacji Banku Ochrony Środowiska.

- Problem zaczyna się wtedy, gdy bezrefleksyjnie sięgamy po cukier i słodycze oraz wysoko przetworzone tanie produkty, takie jak białe pieczywo, margaryny, pasztety czy parówki, a także rafinowane oleje. Zamiast wody czy soków wybieramy słodzone napoje i oranżady. Osoby o niższych dochodach rzadko sięgają po inne wartościowe produkty, takie jak orzechy, świeże ryby morskie, dobrej jakości mięso czy oliwę z oliwek - zauważa.

Menu egzystencjalne: biały chleb, ziemniaki, cukier

Chociaż brakuje ogólnopolskich i reprezentatywnych badań na temat otyłości uwzględniają­cych kryteria społeczno-ekono­miczne, to wiadomo, co do ko­szyka wrzucają najbiedniejsi Po­lacy. Niestety zwykle na ich ta­lerzach lądują tanie, ale mało odżywcze "zapychacze". - Za­równo ubogie rodziny wiejskie i miejskie nie spożywają ciemne­go pieczywa, gdyż jest ono za drogie, a na wsiach nie jest do­stępne. Asortyment wędlin to te najtańsze, mortadela, paszte­towa, kaszanka, parówki - wyli­cza dr Wioletta Żukiewicz-Sob­czak z Instytutu Medycyny Wsi w Lublinie.

Dr Włodzimierz Sekuła z Instytu­tu Żywności i Żywienia w War­szawie przeanalizował, jak wy­gląda dieta Polaków żyjących w gospodarstwach domowych o dochodach zbliżonych do mini­mum egzystencjalnego. W 2010 roku dla pracującego mał­żeństwa wynosiło ono łącznie 794,20 zł miesięcznie. Chociaż taką biedą zagrożonych było 5,7 proc. gospodarstw, to bada­nia rzucają światło na menu większości osób niemajętnych w Polsce.

Jedynie w przypadku trzech pro­duktów konsumpcja osób bar­dzo ubogich była równa albo większa od średniej krajowej - są to chleb, ziemniaki i cukier. Jeśli statystyczny Kowalski zja­dał miesięcznie 4,6 kg chleba, to bardzo biedni spożywali go ponad 5 kg na osobę. Dla ziem­niaków ilości te wyniosły odpo­wiednio 4,9 kg i 5,1 kg. Spoży­cie cukru było na tym samym poziomie - 1,3 kg.

W przypadku reszty produktów różnice są dramatycznie nieko­rzystne dla osób żyjących za mi­nimum egzystencjalne. Bardzo ubodzy spożywają o 93 proc. mniej masła (0,14 kg podczas, gdy średnia krajowa to 0,27 kg), o 76 proc. mniej owoców (2,5 kg miesięcznie, średnia 4,4 kg), o 74 proc. mniej wysokiej jako­ści mięsa, o 73 proc. mniej ryb i o 62 proc. mniej sera. Bardzo biedni Polacy jedzą też o 34 proc. mniej warzyw oraz o 20 proc. mniej kasz, płatków i ryżu. Równie fatalnie wygląda porównanie wartości odżyw­czych. Dieta najbiedniejszych jest uboga w wartościowe biał­ka, a relatywnie obfita w "puste" cukry. - Trzeba tu podkreślić, że podczas, gdy róż­nica w przypadku białek i tłusz­czy przekraczała 20 proc., to dla węglowodanów była ona znacznie mniejsza - zauważa dr Sekuła z Instytutu Żywności i Ży­wienia.

W mieście gorzej

Wyniki innych badań wskazują, iż nadwaga i otyłość występują częściej wśród ubogich zamiesz­kujących miasta niż wśród tych żyjących na wsi. - Może to wyni­kać z tego, że mieszkańcy wsi spożywają więcej produktów mlecznych, warzyw i drobiu, gdyż te produkty są dla nich ła­twiej dostępne, sami je produ­kują, a są to produkty zdrowe, naturalne. Niższe wskaźniki oty­łości wśród mieszkańców wsi mogą wynikać także z tego, że praca na wsi, na roli jest cięż­sza i spala więcej kalorii - mówi dr Wioletta Żukiewicz-Sobczak.

Do tego niemajętni mieszkańcy dużych miast mają o wiele ła­twiejszy dostęp do tanich, ale "pustych" kalorii. - Dieta tych osób jest uboga w owoce, warzywa, ryby oraz ciemne pie­czywo i inne artykuły zbożowe. Jedzą oni natomiast duże ilości żywności wysoko przetworzo­nej i wysoko kalorycznej, ale ubogiej w wartości odżywcze - tłumaczy.

Polska tyje

Statystyki otyłości w Polsce wy­glądają przerażająco. Według Instytutu Żywności i Żywienia 62 proc. mężczyzn oraz 50 proc. kobiet w wieku 20-74 ma nadwagę lub jest otyła. Co gor­sze, problem dotyka także w coraz większym stopniu dzieci. Wedle WHO nadwagę ma aż 29 proc. polskich jedenastolat­ków.

Chociaż gonimy trend, to nie jest u nas tak fatalnie, jak w nie­których krajach Zachodu. - Z na­szego doświadczenia wynika, że w Polsce z dietą osób o ni­skich dochodach nie jest jesz­cze najgorzej. Mamy przykłady świetnych stołówek szkolnych, świadomych żywieniowo kucha­rek i dyrektorów szkół, którzy działają w środowiskach do­tkniętych dużym bezrobociem - zauważa Marta Jakubowska z Fundacji BOŚ. Potwierdzają to wyniki badania OLAF/Centrum Zdrowia Dziecka z lat 2007-2009 wskazujące, że od­setek dzieci z otyłością i nadwa­gą jest niższy w biedniejszych województwach ściany wschod­niej niż w Warszawie, czy na Śląsku. - W Polsce prosty posi­łek w mlecznym barze wciąż jest jednak tańszy niż kalorycz­na bomba w popularnej mię­dzynarodowej sieci fastfood - mówi Jakubowska. Tymczasem ci Polacy, których nawet na nią stać, spoglądają na hiperkalo­ryczne burgery z coraz większą podejrzliwością.

Eko-złotówki

Bogaci w Polsce odżywiają się coraz lepiej, a na siłowniach robi się coraz bardziej tłoczno. Dzięki temu wśród osób o wyż­szych dochodach rzadziej wy­stępują choroby układu krąże­nia czy zawały serca. Istnieje też pozytywna korelacja pomię­dzy wykształceniem a stanem zdrowia. Dzięki większej świa­domości, lepiej wykształceni bardziej o siebie dbają.

Już od kilku lat rozkwita moda na eko-jedzenie, które staje się powoli symbolem statusu. Bo­gaci zajadają się ekologicznymi korniszonami, glonami, tofu i jajkami od kur z wolnego wybie­gu. Od 2004 roku ilość produ­centów żywności ekologicznej wzrosła pięciokrotnie. - Nieste­ty jest ona wciąż droższa od żywności konwencjonalnej, ale warto na ten temat spojrzeć w szerszym kontekście. Wybór produktów ekologicznych to oszczędności na lekarstwach. W Polsce kupujemy za dużo żywności i mnóstwo wyrzuca­my. Kupujmy zatem mniej, ale produktów lepszej jakości - radzi Maria Jakubowska. - Jedno jest pewne. Ceny żywno­ści ekologicznej będą spadać wraz ze wzrostem ilości klien­tów. Mamy taką deklarację od największych dystrybutorów ta­kich produktów w Polsce - doda­je.

Frytki zza parkanu

Kiedy jeden z najsłynniejszych kucharzy na świecie, Brytyjczyk Jamie Oliver, starał się popra­wić jakość jedzenia w szkol­nych stołówkach, niektórzy ro­dzice podawali swoim pocie­chom burgery i frytki przez ogrodzenie, bo obawiali się, że będą one głodować przez nie­poważne fanaberie kulinarne­go celebryty. To pokazuje jak ważna jest świadomość. - Nie jest wcale trudno przygotować niedrogi, pełnowartościowy po­siłek za kilka złotych. Także w zimie - mówi Maria Jakubow­ska i poleca kaszę, kapustę ki­szoną, buraki, marchew, czy pieczone mięso. - Pamiętajmy, że przyczyną otyłości nie jest mała zawartość portfela, ale za­wsze niska świadomość konsu­mentów - dodaje. Specjalistka radzi pamiętać o pięciu przyka­zaniach:

Jedzmy kasze. Kasze są tanie, stanowią cenne źródło witamin i składników mineralnych, będąc jednocześnie doskona­łym źródłem energii i błonnika pokarmowego. Niestety ostat­nio są zapomniane przez Pola­ków.

Pijmy wodę. Zamiast kupować i pić słodzone napoje, warto wy­brać wodę, która jest tańsza, a dostarcza wartościowe składni­ki mineralne i odpowiednio na­wadnia organizm.

Planujmy. Nie kupujmy w nad­miarze. Na zakupy powinniśmy chodzić z przygotowaną listą. Możemy nawet planować jadło­spis dla rodziny na cały tydzień i robić według niego przemyśla­ne zakupy.

Nie marnujmy. Niestety co trze­ci polski konsument wyrzuca je­dzenie, ponieważ nie kontrolu­je terminów przydatności do spożycia podanych na opako­waniach. Bardzo słabo jest także z wiedzą na temat odpo­wiedniego przechowywania je­dzenia. Nie radzimy sobie także z określaniem wielkości porcji jedzenia - co czwarta osoba przygotowuje zbyt duże porcje, a nadmiar trafia do kosza.

Kupujmy od producentów, szu­kajmy dostawców. Istnieją ko­operatywy spożywcze, czyli ini­cjatywy konsumentów, którzy "chcą jeść zdrową żywność za sprawiedliwą cenę". Zasada ich działania polega na budowaniu sieci współpracy producentów i konsumentów żywności z pomi­nięciem pośredników i zacho­waniem niskich cen. Takie ko­operatywy istnieją, m. in. w Warszawie, Łodzi, Szczecinie, Gdańsku, Poznaniu i Lublinie.

...

Tak ! Wielkie rozmiary to w krajach bogatych oznala biedy . Jedzenia byle czego .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:24, 07 Mar 2013    Temat postu:

Milionerzy, którzy rozdają swój majątek

Zarabiają krocie i krocie rozdają. Wspierają fundacje działające m.in. na rzecz rozwoju medycyny czy poprawy edukacji. Według The Chronicle of Philantrophy w ubiegłym roku darczyńcy przekazali na rzecz organizacji pozarządowych w Stanach Zjednoczonych ponad 7,4 miliarda dolarów.

Oto 10 najbardziej szczodrych amerykańskich przedsiębiorców.

10. David Gundlach Kwota przeznaczona na cele charytatywne w 2012 roku: 140 mln dolarów Beneficjent: Elkhart County Community Foundation Zmarły w 2011 roku multimilioner i założyciel ubezpieczyciela samochodowego Hastings Direct, cały swój majątek przekazał niewielkiej organizacji mającej siedzibę w jego rodzinnym mieście. Biznesmen zmarł na atak serca.

***

9. Sheldon i Miriam Adelson Kwota przeznaczona na cele charytatywne w 2012 roku: 143 mln dolarów Beneficjent: Fundacja założona przez dr Miriam i Sheldona Adelsonów, skupiająca się na prowadzeniu badań medycznych Sheldon Adelson jest przewodniczącym Las Vegas Sands Corporation i jednym z głównych inwestorów z branży hotelarskiej w Las Vegas. Jego żona, Miriam jest lekarzem.

***

8. Carl Icahn Kwota przeznaczona na cele charytatywne w 2012 roku: 150 mln dolarów Beneficjent: Uniwersytet Medyczny Mount Sinai Icahn jest biznesmenem działającym w branży finansowej.

***

7. Fred Fields Kwota przeznaczona na cele charytatywne w 2012 roku: 191,5 mln dolarów Beneficjent: Oregon Community Foundation, Lewis & Clark College Zmarły w 2011 roku Fred Fields był założycielem i dyrektorem Coe Manufacturing Company. Firmę sprzedał w 2000 roku.

***

6. Mortimer Zuckerman Kwota przeznaczona na cele charytatywne w 2012 roku: 200 mln dolarów Beneficjent: Uniwersytet Columbia Zuckerman jest współzałożycielem Boston Properties, firmy działającej w branży nieruchomości. Ponadto jest wydawcą New York Daily News.

***

5. Sergey M. Brin i Anne E. Wojcicki Kwota przeznaczona na cele charytatywne w 2012 roku: 222,9 mln dolarów Beneficjent: Fundacja Brin Wojcicki8 oraz The Michael J. Fox Foundation for Parkinson’s Research Sergey Brin jest współzałożycielem Google, z kolei Anne Wojcicki współzałożycielką biotechnologicznej firmy 23andME.

***

4. Paul G. Allen Kwota przeznaczona na cele charytatywne w 2012 roku: 309,1 mln dolarów Beneficjent: Allen Institute for Brain Science Paul Allen to współzałożyciel Microsoftu. Należy do niego również przedsiębiorstwo inwestycyjne Vulcan.

***

3. John i Laura Arnold Kwota przeznaczona na cele charytatywne w 2012 roku: 423,4 mln dolarów Beneficjent: Fundacja Laury i Johna Arnoldów John Arnold jest założycielem funduszu hedżingowego Centaurus Energy, z kolei jego żona pracowała m.in. jako prawnik

***

2. Mark Zuckerberg i Priscilla Chan Kwota przeznaczona na cele charytatywne w 2012 roku: 498,8 mln dolarów Beneficjent: Silicon Valley Community Foundation Mark Zuckerberg jest założycielem Facebooka, a jego żona pediatrą.

***

Warren Buffett Kwota przeznaczona na cele charytatywne w 2012 roku: 3,1 mld dolarów Beneficjenci to fundacje prowadzone przez dzieci biznesmena. Buffett jest szefem Berkshire Hathaway

***

Na ile jest to szczere a na ile reklama . Bo to tez autopromocja .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:37, 08 Mar 2013    Temat postu:

"Tak, Pomagam" - ogólnopolska wielkanocna zbiórka żywności Caritas

W piątek i sobotę pod hasłem "Tak, Pomagam" odbędzie się ogólnopolska wielkanocna zbiórka żywności Caritas dla najbardziej potrzebujących rodzin - poinformowała rzeczniczka Caritas Olga Kołtuniak.

W tym roku Caritas w Polsce chce zwrócić szczególną uwagę na rodziny, które nie są objęte żadną formą pomocy socjalnej. "Codziennie do diecezjalnych placówek Caritas zgłaszają się ludzie proszący o wsparcie materialne i finansowe. Wielu z nich wraca z MOPS-u lub GOPS-u i jest pozostawionych samym sobie. Pomóc właśnie takim rodzinom to zadanie dla Caritas, które realizujemy od lat. Dlatego w tym roku paczki żywnościowe z artykułami spożywczymi trafią w pierwszej kolejności do nich" - wyjaśnił dyrektor Caritas Polska ks. Marian Subocz.

Podczas świątecznej zbiórki - 8 i 9 marca - którą Parafialne Zespoły i Szkolne Koła Caritas przeprowadzą w supermarketach i w 1200 sieciach handlowych w całej Polsce, około 9 tys. wolontariuszy będzie zbierać artykuły spożywcze z długim terminem przydatności oraz łatwe w przechowywaniu, z których najuboższe rodziny i placówki Caritas przygotują wielkanocne śniadania i posiłki.

Zbierane będą artykuły, takie jak: słodycze dla najmłodszych, herbata, mleko, napoje, mąka, cukier, makaron, ryż, płatki kukurydziane, olej, majonez, ogórki konserwowe, chrzan w słoiczku oraz konserwy mięsne i rybne. Do kosza można wrzucić także bakalie, aromaty do ciast, proszek do pieczenia i cukier waniliowy.

Jak zaznaczyła Kołtuniak, Caritas pomoże również samotnym osobom i rodzinom, które korzystają już z systemowej pomocy Caritas.

Rzeczniczka Caritas przypomniała, że podczas bożonarodzeniowej zbiórki wolontariusze zebrali ponad 250 ton żywności, a przygotowane paczki trafiły do prawie 80 tys. osób z rodzin wielodzietnych, samotnych rodziców, bezdomnych i chorych oraz do placówek prowadzonych przez 30 diecezjalnych Caritas.

....

Kolejna akcja Caritasu .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:54, 11 Mar 2013    Temat postu:

SW: w sądach coraz więcej roszczeń polskich więźniów

Prze­lud­nio­ne cele, osa­dze­nie z oso­ba­mi pa­lą­cy­mi, brak po­sił­ków uwzględ­nia­ją­cych prze­ko­na­nia re­li­gij­ne, a nawet źle le­czo­ny ząb - pol­scy więź­nio­wie coraz czę­ściej po­zy­wa­ją Służ­bę Wię­zien­ną. Coraz wyż­sze są też kwoty żą­da­nych od­szko­do­wań i za­dość­uczy­nień.

Sta­ty­sty­ki służ­by wię­zien­nej po­ka­zu­ją od 2008 r. trend wzro­sto­wy za­rów­no, jeśli idzie o licz­bę po­zwów i skarg z po­wódz­twa ska­za­nych i tym­cza­so­wo aresz­to­wa­nych, jak i war­tość wy­pła­ca­nych za­dość­uczy­nień i od­szko­do­wań.

W 2008 r. ska­za­ni i tym­cza­so­wo aresz­to­wa­ni zło­ży­li 1015 po­zwów, któ­rych ogól­na war­tość przed­mio­tu sporu wy­nio­sła ponad 421 mln zł. Od­szko­do­wa­nia lub za­dość­uczy­nie­nia za­są­dzo­no w 22 spra­wach, w sumie na kwotę ok. 78 tys. zł - wy­ni­ka z in­for­ma­cji prze­sła­nej w po­nie­dzia­łek PAP przez ppłk Bar­ba­rę Prus z ze­spo­łu pra­so­we­go Cen­tral­ne­go Za­rzą­du Służ­by Wię­zien­nej (CZSW).

W 2009 r. wpły­nę­ły 2544 spra­wy o łącz­nej war­to­ści rosz­czeń ponad 366 mln zł plus 10,5 mln euro. Sądy przy­zna­ły rację osa­dzo­nym w 64 spra­wach, a suma od­szko­do­wań lub za­dość­uczy­nień od Skar­bu Pań­stwa wy­nio­sła ok. 147 tys. zł.

W 2010 r. od­no­to­wa­no już wpływ 3745 spraw są­do­wych, a ogól­na war­tość przed­mio­tu sporu wy­nio­sła ponad 4 mld zł plus 700 zł renty. Osta­tecz­nie od­szko­do­wa­nia lub za­dość­uczy­nie­nia za­są­dzo­no w 146 spra­wach, łącz­nie na kwotę bli­sko 370 tys. zł.

Licz­ba spraw spa­dła je­dy­nie w 2011 r. - wpły­nę­ło ich 1865 spraw są­do­wych na łącz­ną war­tość przed­mio­tu sporu ponad 330 mln zł. Pra­wo­moc­ny­mi orze­cze­nia­mi za­koń­czy­ło się 201 spraw. Służ­ba Wię­zien­na nie dys­po­nu­je in­for­ma­cją o kwo­cie łącz­nie wy­pła­co­nych od­szko­do­wań i za­dość­uczy­nień.

Znana jest już na­to­miast kwota od­szko­do­wań wy­pła­co­nych w 2012 r. i wy­no­si ona ponad 615 tys. zł. Jak in­for­mu­je ppłk Prus, ana­li­za do­ty­czą­ca licz­by po­zwów są­do­wych, które wpły­nę­ły w 2012 r., jest obec­nie w przy­go­to­wa­niu. Dane mają być do­stęp­ne pod ko­niec marca.

Służ­ba Wię­zien­na za­strze­ga, że przy­to­czo­ne dane nie są pełne, bo­wiem ewi­den­cję po­zwów to­czą­cych się w Eu­ro­pej­skim Try­bu­na­le Praw Czło­wie­ka pro­wa­dzi Mi­ni­ster­stwo Spraw Za­gra­nicz­nych.

O "Wiel­kich żą­da­niach zza krat" na­pi­sa­ła po­nie­dział­ko­wa "Rzecz­po­spo­li­ta". Wśród przy­kła­dów po­zwów ga­ze­ta po­da­je przy­pa­dek, gdzie ska­za­ny, prze­by­wa­ją­cy w wię­zie­niu o za­ostrzo­nym ry­go­rze do­ma­gał się 300 tys. zł od­szko­do­wa­nia za "nie­wła­ści­wą ja­kość i tem­pe­ra­tu­rę po­traw, nie­zgod­ną z wy­zna­wa­ną re­li­gią".

We­dług da­nych CZSW za 2011 r. jed­nym z naj­wyż­szych za­są­dzeń było ponad 36 tys. zł. od­szko­do­wa­nia plus 80 ty­się­cy za­dość­uczy­nie­nia za za­ka­że­nie żół­tacz­ką typu C pod­czas po­by­tu w szpi­ta­lu wię­zien­nym.

Sto­sun­ko­wo wy­so­kie za­dość­uczy­nie­nie (30 tys. zł) za­są­dzo­no też na rzecz więź­nia, który pod­czas spa­ce­ru w za­kła­dzie kar­nym zo­stał po­bi­ty "tak do­tkli­wie, że do­szło do utra­ty śle­dzio­ny".

Po­nad­to w 2011 r. sąd przy­znał np. kwotę 1 tys. zł od­szko­do­wa­nia za okre­so­we zaj­mo­wa­nie celi miesz­kal­nej z osa­dzo­ny­mi, któ­rzy pa­li­li pa­pie­ro­sy; 5 tys. zł przy­zna­no osa­dzo­ne­mu, który prze­by­wał w za­kła­dzie nie­przy­sto­so­wa­nym do od­by­wa­nia kary przez osobę na wózku in­wa­lidz­kim; na 20 tys. zł wy­ce­nił sąd uszczer­bek na zdro­wiu, ja­kie­go do­znał osa­dzo­ny wsku­tek "upad­ku z łóżka".

Po­nad­to w 2011 sąd orzekł np. o za­dość­uczy­nie­niu pie­nięż­nym na rzecz po­wo­da z uwagi na jego "cier­pie­nie" "zwią­za­ne z za­wi­nio­nym, błęd­nie pod­ję­tym le­cze­niem zęba". Jak in­for­mu­je CZSW "krzyw­dą był ból, jaki od­czu­wał powód z uwagi na za­sto­so­wa­nie przez po­zwa­ne­go nie­pra­wi­dło­we­go le­cze­nia".

Z kolei na­ru­sze­nie dóbr oso­bi­stych z po­wo­du prze­by­wa­nia w celi, która nie za­pew­nia­ła mu od­po­wied­nich wa­run­ków - brak za­bu­do­wa­ne­go ką­ci­ka sa­ni­tar­ne­go, za­wil­go­ce­nie celi, brak wen­ty­la­cji - sąd wy­ce­nił na 500 zł.

>>>>

Oczywiscie wiecej procesow nie oznacz gorszych warunkow a wlasnie lepsze ! Rosnie poszanowanie wieznia i lepsze sa warunki .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:35, 11 Mar 2013    Temat postu:

Anna Rychlewicz | Onet
Matki za więziennym murem

Ma­cie­rzyń­stwo jest jedną z naj­wy­żej ce­nio­nych i chro­nio­nych ról spo­łecz­nych. Jak po­go­dzić je i re­ali­zo­wać się w tej roli w mo­men­cie, kiedy ko­bie­ta po­zba­wio­na jest wol­no­ści? Kiedy matka po­no­si kon­se­kwen­cje po­peł­nie­nia prze­stęp­stwa i od­by­wa karę kry­mi­nal­ną. Te dwa skraj­ne zja­wi­ska zde­rza­ją się ze sobą w mo­men­cie wy­ko­ny­wa­nia kary wobec ko­biet cię­żar­nych, ko­biet-ma­tek, ma­tek-więź­nia­rek.

Wy­ko­ny­wa­nie kary wobec ko­biet cię­żar­nych wy­ma­ga uwzględ­nie­nia za­rów­no spe­cy­fi­ki stanu fi­zycz­ne­go, jak i psy­chicz­ne­go ko­bie­ty. W tych wy­jąt­ko­wych przy­pad­kach na­le­ży wziąć pod uwagę po­stu­la­ty pre­wen­cji ogól­nej, ale także i tej szcze­gól­nej. Kara wobec ko­bie­ty w sta­nie bło­go­sła­wio­nym, jeśli nie zo­sta­nie za­wie­szo­na, nie może zo­stać do końca po­zba­wio­na swej isto­ty, tak więc mi­ni­mum re­pre­sji po­win­no zo­stać za­cho­wa­ne. Na­czel­ną war­tość jed­nak, tak jak w przy­pad­ku każ­dej kary, mają tutaj za­sa­dy hu­ma­ni­ta­ry­zmu.

Bez wol­no­ści. Z pra­wem do mi­ło­ści

Ko­bie­ty od­sia­du­ją­ce wyrok w za­kła­dach kar­nych są po­zba­wio­ne wol­no­ści. Nie ozna­cza to jed­nak po­zba­wie­nia ich prawa do ma­cie­rzyń­stwa. Prawa do mi­ło­ści. Zgod­nie z Ko­dek­sem Kar­nym, celem umoż­li­wie­nia matce po­zba­wio­nej wol­no­ści spra­wo­wa­nia sta­łej i bez­po­śred­niej opie­ki nad dziec­kiem, or­ga­ni­zu­je się przy za­kła­dach kar­nych Domy dla Matki i Dziec­ka. Ma­luch może prze­by­wać tam razem z matką do ukoń­cze­nia trze­cie­go roku życia. W szcze­gól­nych przy­pad­kach czas ten może zo­stać wy­dłu­żo­ny do czte­rech lat za zgodą sądu opie­kuń­cze­go.

W Pol­sce funk­cjo­nu­ją dwie pla­ców­ki, gdzie ko­bie­ta osa­dzo­na może od­by­wać wyrok mając przy sobie dziec­ko. Jeden Dom dla Matki i Dziec­ka mie­ści przy Za­kła­dzie Kar­nym nr 1 w Gru­dzią­dzu, drugi - w Krzy­wań­cu. Do tego pierw­sze­go tra­fia­ją wszyst­kie cię­żar­ne ko­bie­ty, które po­zo­sta­jąc w ko­li­zji z pra­wem, roz­li­cza­ją się z nim. Od­sia­du­ją wyrok wy­cho­wu­jąc swoje dzie­ci.

Jak pol­skie prawo re­gu­lu­je sy­tu­ację ko­biet cię­żar­nych po­zba­wio­nych wol­no­ści? Jak w prak­ty­ce re­ali­zu­je się za­da­nia ma­cie­rzyń­stwa w cza­sie od­by­wa­nia kary?

- Do 7. mie­sią­ca ciąży ko­bie­ty prze­by­wa­ją w wa­run­kach zwy­kłe­go Za­kła­du Kar­ne­go. Po tym okre­sie są prze­no­szo­ne do Za­kła­du Kar­ne­go nr 1 w Gru­dzią­dzu, gdzie mie­ści się je­dy­ny w kraju od­dział gi­ne­ko­lo­gicz­no-po­łoż­ni­czy. Póź­niej, o wy­pi­sie de­cy­du­ją wzglę­dy me­dycz­ne - po­wie­dział kpt. To­masz Wa­cła­wek, rzecz­nik pra­so­wy Okrę­go­we­go In­spek­to­ra­tu Służ­by Wię­zien­nej w Kra­ko­wie.

Więź­niar­ki w roli matki

Ma­cie­rzyń­stwo to nie tylko spo­łecz­ny re­zul­tat pro­kre­acji. Ma­cie­rzyń­stwo jest za­da­niem, na które skła­da się wiele istot­nych funk­cji, jakie matka ma do zre­ali­zo­wa­nia. Jest to sze­reg za­cho­wań, które mają pro­wa­dzić do peł­ne­go roz­wo­ju dziec­ka i kie­ro­wa­nia jego wy­cho­wa­niem. Jest to mi­łość, od­po­wie­dzial­ność, opie­ka, za­pew­nie­nie bez­pie­czeń­stwa. Czę­sto strach przed tym co na­dej­dzie, przed tym co nie­zna­ne. Za­cho­wa­nia nie raz okra­szo­ne nutką po­świę­ce­nia. Ale przede wszyst­kim jest to bli­skość... Bli­skość dru­gie­go czło­wie­ka. Bli­skość matki i dziec­ka. Więź, którą trze­ba pie­lę­gno­wać.

- Ma­cie­rzyń­stwo zmie­nia każdą ko­bie­tę, także tę, która prze­by­wa za wię­zien­ny­mi mu­ra­mi. In­stynkt bio­lo­gicz­ny uwraż­li­wia ją. Dla wielu ska­za­nych ko­biet dziec­ko staje się naj­waż­niej­sze - mówi ppłk He­le­na Re­czek, za­stęp­ca dy­rek­to­ra Za­kła­du Kar­ne­go nr 1 w Gru­dzią­dzu. Miej­sce to jest spe­cy­ficz­ną pla­ców­ką. Przy za­kła­dzie znaj­du­je się Dom dla Matki i Dziec­ka. Czte­ro­pię­tro­wy bu­dy­nek, przy­le­ga­ją­cy do niego ogró­dek z pla­cem zabaw. Za­miast cel dla osa­dzo­nych, prze­szklo­ne po­ko­je z bal­ko­na­mi. Przy łóżku matki, stoi łó­żecz­ko jej dziec­ka. Na każ­dym pię­trze poza po­ko­ja­mi miesz­kal­ny­mi, znaj­du­ją się ko­lo­ro­we ba­wial­nie, z któ­rych roz­brzmie­wa ra­do­sny śmiech dzie­ci. Dzie­cię­ce za­baw­ki, ko­lo­ro­we me­bel­ki, a do tego pa­nu­ją­ca tu at­mos­fe­ra spra­wia, że mamy wra­że­nie prze­by­wa­nia w wy­jąt­ko­wo ra­do­snym miej­scu.

Nie ma czasu do stra­ce­nia...

Jesz­cze pod­czas trwa­nia ciąży ko­bie­ta po­dej­mu­je de­cy­zję w kwe­stii opie­ki nad dziec­kiem. Może prze­ka­zać no­wo­rod­ka do ze­wnętrz­ne­go Domu Dziec­ka, do ro­dzi­ny za­stęp­czej, pod opie­kę ojca, bądź do ad­op­cji. Do Domu dla Matki i Dziec­ka ko­bie­tę przyj­mu­je się na jej pi­sem­ny wnio­sek zło­żo­ny do dy­rek­to­ra pla­ców­ki. O moż­li­wo­ści wy­cho­wy­wa­nia dziec­ka w wa­run­kach wię­zien­nych de­cy­du­je sąd opie­kuń­czy. Je­że­li oj­ciec po­sia­da prawa ro­dzi­ciel­skie, musi on wy­ra­zić na to zgodę.

- Matki re­ali­zu­ją bez­po­śred­nią i ca­ło­do­bo­wą opie­kę w sto­sun­ku do swo­ich dzie­ci. Cza­sem jed­nak in­struk­taż teo­re­tycz­ny i prak­tycz­ny jest ko­niecz­ny - stwier­dza He­le­na Re­czek.

W Domu dla Matki i Dziec­ka co­dzien­ną opie­kę wy­peł­nia­ją pie­lę­gniar­ki, die­te­tycz­ka i le­karz. Dzie­ci kar­mio­ne są przez matki na­tu­ral­nie - pier­sią, bądź sztucz­nie - we­dług za­le­ceń le­ka­rza.

Pod­opiecz­ni są pod stałą kon­tro­lą me­dycz­ną. Ma­lu­chy kon­sul­to­wa­ne są przez le­ka­rzy na te­re­nie ca­łe­go kraju. Po­sił­ki do­sta­ją pięć razy dzien­nie, a nad ich przy­go­to­wa­niem czuwa die­te­tyk. Dobór pro­duk­tów żyw­no­ścio­wych usta­la pe­dia­tra. Pa­ra­dok­sal­nie można za­uwa­żyć, że dzie­ci wy­cho­wu­ją­ce się za wię­zien­nym murem nie­jed­no­krot­nie mają lep­sze wa­run­ki by­to­we od tych ży­ją­cych w "nor­mal­nym" śro­do­wi­sku.

Lek­cja mi­ło­ści. Co czują matki? Co widzą dzie­ci?

Dom dla Matki i Dziec­ka daje ogrom­ne moż­li­wo­ści roz­wo­ju nie tylko ma­lu­cho­wi, ale także jego matce. W pracy wy­cho­waw­czej do­mi­nu­je kształ­to­wa­nie i utrwa­le­nie wła­ści­wych po­staw ro­dzi­ciel­skich. Osa­dzo­ne mają moż­li­wość uzy­ska­nia wie­dzy z za­kre­su wy­cho­wa­nia dziec­ka i opie­ki nad nim, ale także są ak­ty­wi­zo­wa­ne do re­gu­lo­wa­nia swo­jej sy­tu­acji ży­cio­wej. Mogą pod­jąć naukę w Ze­spo­le Szkół dla Do­ro­słych przy gru­dziądz­kim za­kła­dzie lub pracę.

W dzie­cię­cej rze­czy­wi­sto­ści nie ist­nie­je tylko mur i kraty. Służ­ba wię­zien­na cho­dzi w cy­wil­nych ubra­niach. - Pie­lę­gniar­ki, za zgodą matek, mają moż­li­wość za­bie­ra­nia dzie­ci poza wię­zien­ne mury. Mali miesz­kań­cy domu mogą po­znać gwar ulicy, skle­py... Po­sze­rza­ją swój świat, a matki w pełni ak­cep­tu­ją pro­po­zy­cję so­cja­li­za­cji - mówi He­le­na Re­czek.

Jed­no­cze­śnie można za­uwa­żyć, że wiele ko­biet cię­żar­nych i matek po­sia­da znacz­ny de­fi­cyt w za­kre­sie ma­cie­rzyń­stwa. Za­ko­rze­nio­ny w ich gło­wie model ro­dzi­ny czę­sto jest zde­for­mo­wa­ny. Wśród pod­opiecz­nych gru­dziądz­kie­go za­kła­du można spo­tkać ko­bie­ty wzo­ro­wo wy­peł­nia­ją­ce rolę matki, ale też takie, które ma­cie­rzyń­stwo trak­tu­ją bar­dzo in­stru­men­tal­nie.

Osa­dzo­ne sta­no­wią bar­dzo zróż­ni­co­wa­ną grupę wy­cho­waw­czą. Są re­cy­dy­wist­ki i ka­ra­ne po raz pierw­szy. Są takie, które zo­sta­ły ska­za­ne za drob­ne roz­bo­je i kra­dzie­że. Są te, które za krat­ki tra­fi­ły za za­bój­stwa. He­le­na Re­czek wspo­mi­na jeden z wy­jąt­ko­wych przy­pad­ków, kiedy pod opie­kę domu tra­fi­ła kil­ku­krot­na dzie­cio­bój­czy­ni w ko­lej­nej ciąży. Jedna z ko­biet miesz­ka­ją­cych w Domu dla Matki i Dziec­ka miała do­ży­wot­ni wyrok. Ze swoją có­recz­ką spę­dzi­ła rok. Potem po­wie­rzy­ła ją bli­skim.

Jak ukła­da­ją się losy dzie­ci i ich matek po upły­wie ma­gicz­nych trzech lat? Jak wy­glą­da ich roz­sta­nie? Jaką formę przyj­mu­ją ich kon­tak­ty?

Roz­dzie­le­ni murem

Za­koń­cze­nie od­by­wa­nia kary po­zba­wie­nia wol­no­ści, czy też uzy­ska­nie przed­ter­mi­no­we­go zwol­nie­nia umoż­li­wia­ją matce po­wrót do domu wraz ze swoim dziec­kiem. Bez­dom­ne matki tra­fia­ją do Domów Sa­mot­nej Matki na te­re­nie ca­łe­go kraju. W przy­pad­ku dłu­gich wy­ro­ków ko­biet, dzie­ci prze­ka­zy­wa­ne są do ro­dzi­ny bio­lo­gicz­nej, bądź ro­dzi­ny za­stęp­czej. Póź­niej więź­niar­ki mogą kon­tak­to­wać się ze swo­imi dzieć­mi li­stow­nie, te­le­fo­nicz­nie, a także oso­bi­ście. Pod­czas wi­dzeń w za­kła­dzie kar­nym i poza nim, na prze­pust­kach.

Ko­bie­ta od­sia­du­ją­ca wyrok po­zba­wie­nia wol­no­ści wraz ze swoim dziec­kiem to zja­wi­sko bar­dzo kon­tro­wer­syj­ne. Można za­sta­na­wiać się nad ne­ga­tyw­ny­mi skut­ka­mi do­świad­czeń dziec­ka, zwią­za­ny­mi z jego po­by­tem "za kra­ta­mi". Można za­sta­na­wiać się nad moż­li­wo­ścią osią­gnię­cia re­so­cja­li­za­cyj­nych celów kary przez jej od­by­wa­nie wspól­nie z dziec­kiem. Nie­mniej jed­nak celem pla­có­wek funk­cjo­nu­ją­cych przy Za­kła­dach Kar­nych w Gru­dzią­dzu i Krzy­wań­cu jest za­pew­nie­nie mat­kom bli­skie­go kon­tak­tu z dzieć­mi. Pie­lę­gno­wa­nie łą­czą­cej ich więzi od pierw­szych mo­men­tów życia dziec­ka jest nie­zbęd­ne do jego pra­wi­dło­we­go roz­wo­ju psy­cho­fi­zycz­ne­go i emo­cjo­nal­ne­go. Utrzy­my­wa­nie sta­łe­go kon­tak­tu osa­dzo­nych z ich dzieć­mi ma nie­by­wa­le ko­rzyst­ny wpływ na pro­ces re­so­cja­li­za­cji ko­biet. - Ro­dze­nie i wy­cho­wa­nie dzie­ci w wię­zie­niu jest speł­nie­niem roli matki w wa­run­kach izo­la­cji. Po­tra­fi być rów­nie pięk­ne, jak za murem... - oce­nia He­le­na Re­czek.

>>>

Tak . W wiezieniach sa tez matki .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:37, 15 Mar 2013    Temat postu:

Licytacja mieszkań z lokatorami

W Sie­mia­no­wi­cach Ślą­skich zli­cy­to­wa­no 49 miesz­kań znaj­du­ją­cych się na osie­dlu przy daw­nej Hucie Jed­ność. Lo­ka­to­rzy są zroz­pa­cze­ni. Na­byw­ca miesz­kań w całej sy­tu­acji widzi przede wszyst­kim moż­li­wość za­rob­ku.

Mieszkańcy obawiają się o swój dalszy los, martwią ich potencjalne podwyżki czynszów. Z kolei miasto zwraca uwagę na fakt, że część mieszkańców osiedla wcześniej wykupiła swoje lokale.

>>>

Super ! Normalka po 89 ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:47, 16 Mar 2013    Temat postu:

Kolejne ofiary zimy - z wychłodzenia zmarły dwie osoby

Kończy się zima, jednak temperatury wciąż są bardzo niskie, szczególnie nocą. W ciągu ostatniej doby Komenda Główna Policji odnotowała dwa przypadki śmierci z powodu wychłodzenia.

Do tragedii doszło w województwach mazowieckim i świętokrzyskim. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa apeluje, abyśmy nie pozostawali obojętni wobec potrzebujących pomocy.

Jeśli wiemy, że ktoś nocuje w nieogrzewanych pomieszczeniach, na działkach lub przystankach autobusowych, musimy powiadomić o tym odpowiednie służby. Taki telefon może uratować komuś życie.

W Poznaniu doszło wczoraj do awarii ciepłowniczej. Ogrzewania nie miało niemal 26 tysięcy osób.

Mimo poprawy pogody, w weekend termometry wciąż będą pokazywały temperaturę ujemną. Nad Polską zalega zimne powietrze pochodzenia arktycznego. Temperatura w Małopolsce może spaść nawet do minus 19 stopni, a na Suwalszczyźnie do minus 16.

....

Niestety znowu !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:43, 17 Mar 2013    Temat postu:

Radio Łódź
Uratowano mężczyznę, który spał w nocy na przystanku

Policjanci z Sieradza uratowali 39-letniego mężczyznę, który spał mroźnej nocy na jednym z przystanków. Policjanci pojechali na miejsce po zgłoszeniach od mieszkańców.

Nie udało się natomiast uratować 38-letniego mieszkańca Aleksandrowa Łódzkiego. Jak poinformowała Joanna Kacka z łódzkiej policji - ciało znaleziono w jednym z pustostanów, Wezwany na miejsce lekarz stwierdził zgon z wychłodzenia.

Niskie temperatury mają utrzymać się do niedzieli, policjanci apelują żebyśmy nie byli obojętni i informowali o każdej sytuacji gdzie zagrożone jest ludzkie życie.

Podczas najbliższego weekendu funkcjonariusze zapowiadają kontrole miejsc, gdzie mogą przebywać osoby bezdomne. Są to zazwyczaj pustostany , ogródki działkowe, czy altanki.

....

Brawo ! Z tymi spiacymi w sniegu to jest koszmar !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:15, 17 Mar 2013    Temat postu:

Babimojszczanin stracił dom. Pomóżmy!

Człowiekowi spalił się dom. Potrzebuje pomocy. - Chciałbym z wiosną postawić sobie coś niedużego, taką chatkę - mówi Jakub Sztajber. Dostał już pracę, przedsiębiorca ocieplił mu chlewik, sąsiedzi zrobili zrzutkę "na życie".

Budynek spalił się niemal doszczętnie. Poszedł cały dach i drewniany strych. Od żaru popękały ściany. Stało się to dwa tygodnie temu. Dom trudno będzie odbudować, zresztą Jakub Sztajber nie ma takiego zamiaru. - Pewnie nadzór budowlany każe mi rozebrać resztę - mówi.

Został z tym, co miał na sobie, ocalił dowód osobisty, spaliły mu się świadectwa pracy. - Mieszkam w dawnym chlewiku - opowiada 64-latek i specjalnie nawet nie narzeka. - Jest mi tu ciepło, grzeję się "kozą", są ze mną pieski Marynia i Wacek oraz koty.

Do redakcji "Gazety Lubuskiej" zadzwonił Piotr Reiman, przedsiębiorca z Nowego Kramska, który dał pracę "spalonemu". Poprosił nas o pomoc w zorganizowaniu wsparcia społecznego dla pracownika.

- Ten człowiek nie ma teraz nic, mieszka w jakiejś klitce, nie można go tak zostawić - uważa P. Reimann. - Wiem, że z wiosną chciałby zacząć coś dla siebie budować, ma przecież działkę, ale to nie jest osoba pierwszej młodości. Starałem się o wsparcie dla niego ze strony starosty, Caritasu, gdzie założono mu konto...

Burmistrz Bernard Radny przebywa wprawdzie w szpitalu, ale odebrał telefon i opowiedział, co dla Sztajbera dotąd zrobiono. Że byli u niego pracownicy ośrodka pomocy społecznej, że udało się, dzięki przedsiębiorcy Lucjanowi Grólowi, szybko ocieplić pomieszczenie gospodarcze tuż obok spalonego domu. Wstawiono mu piecyk, czyli tzw. kozę. - Kupiliśmy też wersalkę, żeby miał gdzie spać - dodaje B. Radny. - Ponadto ludzie z osiedla Grunwald zebrali trochę pieniędzy dla tego pana.

Pracownicy ośrodka pomocy społecznej rozmawiali z J. Sztajberem gdy jeszcze trwała akcja strażaków na pogorzelisku. Pytali o potrzeby. - Początkowo powiedział, że nie życzy sobie pomocy, ale kładziemy to na karb emocji, bo przecież sytuacja była bardzo dramatyczna - przypomina dyrektorka OPS Bożena Nitschke. - Potem udało się go nakłonić do przyjęcia wsparcia z tytułu zdarzenia losowego. W każdym razie na dziś jest zabezpieczony, dostał pracę, a to najważniejsze.

Pan Jakub - o dziwo - jak rzecz ważną traktuje... laptop, który dostał od syna. Coś w nim pisze. - To mnie wzmacnia - mówi. Radzi sobie z komputerem, surfuje od lat po internecie. Czyni to dla ducha, żeby się trzymać. A jak radzi sobie materialnie mieszkając gospodarczej klitce? - Nie potrzebuję rzeczy, sprzętów, bo nawet nie mam gdzie tego włożyć. Przydałyby się jednak meble, no i powiem wprost, pieniądze. A potem ruszę z budową.

Zarówno "spalony", jak i jego pracodawca podkreślają konieczność szybkiej budowy domku. Sztajber chciałbym zacząć z tym, żeby zdążyć przed następną zimą. Myśli o postawieniu chatki mającej tak 25 lub 35 mkw., jako tzw. architektury ogrodowej. Czyli budowli drewnianej niezwiązanej trwale z gruntem. Miejsce ma, bo działka, na której stoi spalony dom to 1.400 mkw.

- Szukam pomysłu w internecie - wskazuje pan Jakub. Mimo dramatycznej sytuacji nie poddaje się. Nie chce być zdany na innych, ba, odmówił przyjęcia od OPS-u pomocy, gdy sugerowano mu przeniesienie do noclegowni w Zielonej Górze. - A co by się stało z moimi pieskami, kotami? - pyta. Dlatego dodaje, że jeśli ktoś chce mu pomóc, to może dać karmę dla zwierząt.

- Na chleb dziś mnie już stać, bo ludzie pomogli - stwierdza. - A teraz najważniejsze to postawić dom.

Eugeniusz Kurzawa / gazetalubuska.pl

....

Pomozmy !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:38, 18 Mar 2013    Temat postu:

"Rzeczpospolita": głodne dzieci bez pieniędzy

Fundacja Pomocy Dzieciom "Maciuś" z Gdyni alarmowała niedawno, że w Polsce głoduje 800 tys. dzieci. Jej działalności przyjrzała się "Rzeczpospolita".

Śledztwo gazety wykazało, że tylko znikoma część wpłacanych fundacji na głodne dzieci pieniędzy trafia zgodnie z przeznaczeniem.

A chodzi o miliony złotych rocznie. W 2009 r. aż 5,1 mln zł z przychodów, czyli darowizn, poszło głównie do... szwajcarskiej spółki, rok później - 3,8 mln zł. W efekcie fundacja przeznaczyła na dożywianie dzieci tylko 218 tys. zł (w 2009 r.) i 343 tys. zł (w 2010 r.).

Ponadto "Maciuś" od trzech lat nie ma zgody ministra spraw wewnętrznych na prowadzenie ogólnopolskiej zbiórki pieniędzy. Powodem jest brak prawidłowych sprawozdań i rozliczenia zbiórek publicznych z 2007 i 2008 r.

Okazuje się, że milionowe przychody fundacji, jakie pozyskuje od darczyńców na pomoc głodnym dzieciom, zżerają "koszty działalności operacyjnej". To - jak ustaliła gazeta - głównie zlecenie obsługi wysyłkowej listów z prośbą o pomoc dzieciom, prywatnej spółce SAZ Dialog Europe AG z siedzibą w Szwajcarii.

W sprawozdaniach finansowych i z działalności fundacja nie chwali się współpracą z tą spółką.

Więcej w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".

...

Dobroczynnosc tez musi byc rzetelna .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:40, 19 Mar 2013    Temat postu:

Paczki na święta

18 ton produktów zebrały śląskie banki żywności podczas przedświątecznej akcji. Paczki trafią do ponad 2 tysięcy najbardziej potrzebujących rodzin w regionie.

....

Brawo !

Fani Wisły organizują zbiórkę krwi dla kibiców Lechii

Krakowianie szybko odpowiedzieli na tragiczną wiadomość o wypadku autokaru z kibicami Lechii Gdańsk.

Fani "Białej Gwiazdy" składają kondolencje przyjaciołom z Gdańska i zachęcają do oddawania krwi dla kibiców poszkodowanych w wypadku pod Włocławkiem.

Kibice zachęcają, by oddawać krew w punktach medycznych przy ul. Rzeźniczej 11 (rejestracja w godz. 7.15 -16.30), Wielickiej 265 i os. Na Skarpie 66a (rejestracja w godz. 7.30 - 13). Proszą, by przy zbiórce zaznaczać, że jest ona przeznaczona dla kibiców Lechii Gdańsk poszkodowanych w wypadku autokarowym.

Zbiórka będzie również prowadzona na Reymonta 22 w piątek 22 marca i przed meczem futsalu w godz. 17-17.30 w starej hali Wisły. Osoby, które oddadzą krew dla kibiców lechistów są proszone o zabranie potwierdzenia i przyniesienia go do sklepów kibica Wisły Kraków lub wysłanie na mail: [link widoczny dla zalogowanych].

Kondolencje dla sympatyków Lechii pojawiły się również na oficjalnej stronie Wisły Kraków, ale też Śląska Wrocław. Fani Śląska i Piasta Gliwice również organizują zbiórki krwi dla kibiców z Pomorza.

...

Kibice sa ostatnio opluwani wiev trzeba odklamywac .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:42, 20 Mar 2013    Temat postu:

Ta reklama jest zrobiona dla pieniędzy i... dla chorych dzieci!

Tą re­kla­mą nie od­wró­ci­my biegu hi­sto­rii więk­szo­ści pa­cjen­tów w ho­spi­cjach... ale ostat­ni etap ich życia mo­że­my uczy­nić pięk­nym i god­nym. W 2012 roku Ho­spi­cjum im. ks. E. Dut­kie­wi­cza SAC, głów­ny be­ne­fi­cjent Fun­da­cji Ho­spi­cyj­nej, ob­ję­ło opie­ką ponad 1 200 pa­cjen­tów. Na wspar­cie Ho­spi­cjum prze­zna­czo­no 1,2 mln zł.

Tą re­kla­mą nie uzdro­wi­my ma­łych pod­opiecz­nych ho­spi­cjów, cier­pią­cych na nie­ule­czal­ne prze­wle­kłe cho­ro­by ge­ne­tycz­ne....

ale za to ich życie mo­że­my uczy­nić moż­li­wie kom­for­to­wym, a ro­dzi­com ma­łych pa­cjen­tów stwo­rzyć wa­run­ki, w któ­rych będą czuli się bez­piecz­nie.

Tą re­kla­mą nie przy­wró­ci­my życia ro­dzi­com pod­opiecz­nych Fun­du­szu Dzie­ci Osie­ro­co­nych i nie po­mo­że­my ich cho­re­mu nie­ule­czal­nie ro­dzeń­stwu...

ale mo­że­my spró­bo­wać ukoić ich ból. W 2012 roku Fun­dusz Dzie­ci Osie­ro­co­nych za­opie­ko­wał się około 700 dzieć­mi z całej Pol­ski, któ­rych bli­scy ode­szli w ho­spi­cjach oraz ro­dzeń­stwem dzie­ci cho­rych, prze­zna­cza­jąc na ten cel bli­sko 300 000 zł.

Tą re­kla­mą nie wy­le­czy­my cho­rych na raka...

ale mo­że­my pomóc sku­tecz­nie wal­czyć z cho­ro­bą i pro­wa­dzić dzia­ła­nia edu­ka­cyj­no-pro­fi­lak­tycz­ne. W 2012 roku, dzię­ki gdań­skie­mu od­dzia­ło­wi Aka­de­mii Walki z Ra­kiem, udało się nam pomóc około 80 oso­bom, prze­zna­cza­jąc na ten cel ponad 50 000 zł.

Szan­sa po­zy­ska­nia 1% po­dat­ku do­cho­do­we­go od Pań­stwa na dzia­ła­nia Fun­da­cji jest szan­są dla mnó­stwa ludzi na lep­szy los, więc nie ukry­wa­my, że…

TA RE­KLA­MA JEST ZRO­BIO­NA DLA PIE­NIĘ­DZY!

Każda zło­tów­ka się liczy.

Prze­każ 1% Fun­da­cji Ho­spi­cyj­nej.

KRS 0000 201 002

Być może ro­bisz to także dla sie­bie lub swo­ich bli­skich!

[link widoczny dla zalogowanych] Obej­rzyj na YouTu­be nasz spot "Ta re­kla­ma jest zro­bio­na dla pie­nię­dzy".

>>>>

Ciekawe !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:32, 21 Mar 2013    Temat postu:

Mieszkanka Manchesteru: zasiłki są po to, by je wydawać tak jak się chce

Mieszkanka Manchesteru, Tracey MacDonalds, jest oburzona listem od swojej spółdzielni mieszkaniowej, w którym osobom bezrobotnym pobierającym zasiłki sugeruje się zmianę dotychczasowego stylu życia oraz ograniczenie wydatków na rozrywkę i używki.

W związku z oszczędnościami rządu i idącymi za tym cięciami zasiłków, wielu bezrobotnych mieszkańców Wielkiej Brytanii może odczuć skutki tych decyzji na własnej kieszeni. Mając ten fakt na uwadze, jedna ze spółdzielni mieszkaniowych w Manchesterze wysłała list do swoich lokatorów, w których osobom korzystającym ze świadczeń socjalnych - w tym m.in. z dopłat na mieszkanie - radzi się, aby uważniej planować swoje wydatki.

"Czy rzeczywiście stać cię na Sky TV, papierosy, gry hazardowe, alkohol i inne rzeczy, które nie są niezbędne do życia? Jeśli wysokość twoich zasiłków jest zmniejszona, a chcesz zachować swoje mieszkanie, musisz coś zmienić" - czytamy w ulotce do lokatorów spółdzielni Eastland Homes w Manchesterze.

- Jestem oburzona tą poradą! - twierdzi Tracey MacDonald, która w porannym programie stacji ITV opowiadała, na co wydaje pieniądze, które otrzymuje od państwa. - Powinniśmy móc robić z naszymi zasiłkami, co nam się podoba. Dostaję 142 funty co dwa tygodnie i kupuję za to papierosy, alkohol i inne zakupy. Nie chciałabym z niczego rezygnować, tak zostałam wychowana - tłumaczyła matka 16-letniej córki.

Zapytana, co mogłaby powiedzieć ludziom, którzy ciężko pracują, a mimo to nie mogą sobie pozwolić na różnego rodzaje przyjemności, Tracey MacDonald odpowiedziała: "Cóż, to ich wybór, prawda? Podobnie jak naszym wyborem jest to, co robimy".

Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego brytyjską gospodarkę może czekać w tym roku kolejna recesja - trzecia w ciągu czterech lat, a budżet kraju na 2013 rok zakłada o połowę niższy wzrost gospodarczy.

...

Biednemu tez wolno sie napic i zapalic .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:34, 21 Mar 2013    Temat postu:

Aukcja na rzecz poszkodowanych artystów z ul. Inżynierskiej w Warszawie

Charytatywna aukcja na rzecz artystów, którzy w pożarze kamienicy przy ulicy Inżynierskiej w Warszawie stracili często cały artystyczny dorobek i miejsce pracy, odbędzie się w sobotę w bibliotece przy Koszykowej. Będzie można kupić dzieła znanych polskich artystów.

- Aukcja jest wyrazem solidarności środowiska artystycznego. Chcemy zebrać jak najwięcej pieniędzy, by pomóc artystom, którzy w pożarze utracili swoje prace, warsztat i archiwa - powiedział Konrad Schiller, historyk sztuki, który wraz z grupą przyjaciół zaangażował się w pomoc poszkodowanym przez pożar artystom.

Podczas sobotniej aukcji w bibliotece przy ul. Koszykowej będzie można wylicytować prace, m.in. Pawła Althamera, Radka Szlagi, Maurycego Gomulickiego, Doroty Nieznalskiej i Jana Dziaczkowskiego. Organizatorzy zgromadzili około 150 dzieł - obrazy olejne, fotografie, rysunki i grafiki. Cena wywoławcza każdego z obiektów to 200 zł.

- Ta aukcja to wspaniały i krzepiący gest. To gest solidarności środowiskowej, który uświadamia, że stanowimy wspólnotę. Jestem poruszony wielkim odzewem ze strony innych artystów - wyjawił Jan Mioduszewski, jeden z poszkodowanych twórców z ul. Inżynierskiej.

Podczas wystawy przedaukcyjnej największym zainteresowaniem cieszył się gwasz na papierze (bez tytułu) rozpoznawalnego na świecie malarza po krakowskiej ASP Jakuba Juliana Ziółkowskiego. Jego dzieła bardzo rzadko pojawiają się na aukcjach w Polsce. Uwagę zwraca też praca Rafała Bujnowskiego z 1995 roku "Obce pióro", która jest jedynym obiektem ocalałym z pożaru jego pracowni.

- Zebrane pieniądze zostaną rozdzielone po równo między osoby, które straciły swoje prace na Inżynierskiej. Pomoc trafi do nich w formie stypendiów. Artyści sami określą, na co te pieniądze przeznaczą. Nicolas Grospierre zamierza np. odtworzyć ważny cykl fotograficzny, inny artysta będzie chciał odbudować swój warsztat, a ktoś inny wpłaci pierwszą ratę na nową pracownię - mówi Schiller.

Część artystów wciąż szuka nowych pracowni. Prawdopodobnie ich atelier będą rozproszone po Warszawie. - To nie będą już tak duże pracownie jak na Inżynierskiej - przewiduje Mioduszewski, który szuka lokum na Pradze Północ.

W wyniku pożaru, do którego doszło w styczniu przy ul. Inżynierskiej 3, swój dorobek artystyczny stracili znani malarze, fotografowie, rysownicy, twórcy instalacji i filmów video. Wśród nich dwóch zdobywców Paszportów Polityki - Nicolas Grospierre i Karol Radziszewski, a także autorzy dużych wystaw w Polsce i za granicą, laureaci wielu konkursów i stypendyści ministra kultury: Anna Fryer, Michał Frydrych, Dominik Jałowiński, Arkadiusz Karapuda, Agnieszka Kicińska, Agnieszka Kieliszczyk, Rafał Kochański, Rafał Kowalski, Piotr Kopik, Olga Lubacz, Jan Mioduszewski, Olga Mokrzycka-Grospierre i Ivo Nikić.

Inicjatorami i organizatorami aukcji są: Michał Krasucki, Konrad Schiller, Katarzyna Szydłowska, Fundacja Nizio i Fundacja Kultury Polskiej.

....

Pomoc dorazna tez jest konieczna .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 0:22, 22 Mar 2013    Temat postu:

Lekarze będą się specjalizować w medycynie paliatywnej

Hospicjum Samarytanin, jako pierwsze w województwie opolskim otrzymało akredytację pozwalającą na prowadzenie specjalizacji z medycyny paliatywnej.

W ośrodku w Opolu będzie mogło uczyć się trzech lekarzy. - Problem w tym, że lekarze niechętnie specjalizują się w tej dziedzinie - mówi wojewódzka konsultant w dziedzinie medycyny paliatywnej Jadwiga Pyszkowska.

W naszym województwie jest czterech specjalistów medycyny paliatywnej a potrzeba ok. 55. Dodajmy, że do zdobycia specjalizacji w ośrodku Samarytanin zgłosiło się 4-tech lekarzy, czyli więcej niż jest miejsc na specjalizacji.

....

Bardzo pieknie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:53, 23 Mar 2013    Temat postu:

Na Rynku stanęła wielka skarbonka

"MMWroclaw": W tym tygodniu na wrocławskim Rynku stanęła skarbona, do której można wrzucać pieniądze na leczenie chorych dzieci.

Skarbona powstała dzięki współpracy Urzędu Miasta we Wrocławiu z fundacją "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową".

- Jeszcze nie wiemy, czy skarbona będzie tutaj na stałe, czy zostanie przeniesiona w inne miejsce - mówi Anna Bytońska z biura prasowego Urzędu Miasta. - Gdyby miała zostać/ przeniesiona, decyzję podejmiemy najpewniej z przedstawicielami fundacji.

Fundacja "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową" organizuje różne formy pomocy. Jedną z nich jest także powstała ostatnio aplikacja "Heal Them All".

...

Ciekawy pomysl !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:54, 23 Mar 2013    Temat postu:

USA: niezwykła historia utalentowanego bezdomnego 18-latka

Jeszcze sześć lat temu Lane Gunderman z USA mógł powiedzieć o sobie, że jest bezdomny. Teraz nastolatek przygotowuje się do bezpłatnych studiów na Stanford University - podaje serwis chicagotribune.com.

Lane wiele przeszedł w swoim życiu, ale teraz koncentruje się głównie na nauce. Jednym z największych osiągnięć 18-nastolatka jest zakwalifikowanie się do finału konkursu talentów naukowych Intel Science Talent Search. Udało mu się dzięki badaniom symulacji dynamiki molekularnej. Wkrótce poleci on do Waszyngtonu, aby konkurować z 39 osobami.

Lane sześć lat temu mieszkał razem ze swoją rodziną w schronisku. Jak sam mówi, zadania domowe i nauka pomogły mu przetrwać ten okres.

- W schronisku nie było co robić i było bardzo mało prywatności, koncentrowałem się zwłaszcza na nauce - opowiada.

Schroniska i inne organizacje udzielające pomocy często nie rozumieją potrzeb bezdomnej młodzieży albo nie posiadają wystarczających środków finansowych, by podjąć właściwe działania - podaje na swojej stronie internetowej National Alliance to End Homelessness.
Fakt, że system nie jest w stanie zaspokoić potrzeb bezdomnej młodzieży, sprawia, że liczba bezdomnych rodzin w USA wciąż wzrasta.

Według Departamentu Rozwoju Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast ponad 170000 rodzin było w schroniskach w 2009 roku. Jest to o 30 procent więcej rodzin niż w roku 2007.

Wzrasta też liczba nastolatków, którzy uparcie dążą do sukcesu.

Wydział w Dominion High School w Wirginii był w szoku, kiedy dowiedział się, że jedna z ich najlepszych uczennic, Kim Tran, żyje w bardzo trudnych warunkach, a mianowicie mieszka w samochodzie. Teraz dziewczyna mieszka ze swoim nauczycielem i jego rodziną.

Siedemnastoletnia Samantha Garvey, mieszkająca wraz z rodziną w schronisku w Nowym Jorku, również była najlepsza w swojej klasie i wprawiała w zachwyt cenionych ekspertów naukowych.

....

Warto pomagac ! Jak widac :0)))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:28, 25 Mar 2013    Temat postu:

Przemysław Henzel | Onet
Niespodziewana decyzja twórcy Facebooka. Pomoże milionom ludzi

Mark Zuc­ker­berg two­rzy spe­cjal­ny ze­spół, który zaj­mie się re­for­mą po­li­ty­ki imi­gra­cyj­nej Sta­nów Zjed­no­czo­nych. W skład ze­spo­łu wejdą przed­sta­wi­cie­le naj­więk­szych firm sek­to­ra tech­no­lo­gicz­ne­go. Celem prac bę­dzie przy­go­to­wa­nie pro­jek­tu usta­wy li­be­ra­li­zu­ją­cej prze­pi­sy imi­gra­cyj­ne, co umoż­li­wi praw­do­po­dob­nie także uzy­ska­nie oby­wa­tel­stwa nie­le­gal­nym imi­gran­tom znaj­du­ją­cym się w USA.

Glo­bal­ny bój o wie­dzę

Mark Zuc­ker­berg jest znany świa­tu przed wszyst­kim jako za­ło­ży­ciel ser­wi­su spo­łecz­no­ścio­we­go Fa­ce­bo­ok i guru no­wych roz­wią­zań w za­kre­sie glo­bal­nej sieci. Ame­ry­kań­skie media in­for­mu­ją jed­nak, że 28-la­tek za­mie­rza teraz wejść w świat po­li­ty­ki. Z prze­cie­ków wy­ni­ka, że Zuc­ker­berg zaj­mie się kwe­stią re­for­my po­li­ty­ki imi­gra­cyj­nej Sta­nów Zjed­no­czo­nych, która umoż­li­wi jego kra­jo­wi zwy­cię­stwo w "świa­to­wej woj­nie o wie­dzę".

Twór­ca Fa­ce­bo­ooka przy­stą­pił już do two­rze­nia "grupy za­da­nio­wej", w skład któ­rej wejdą przed­sta­wi­cie­le naj­waż­niej­szych firm z sek­to­ra tech­no­lo­gicz­ne­go. Celem dzia­łań tej grupy ludzi ma być przy­go­to­wa­nie usta­wy uła­twia­ją­cej przy­by­wa­nie do Sta­nów Zjed­no­czo­nych wy­kształ­co­nych imi­gran­tów, któ­rzy wzmoc­nią prze­wa­gę tech­no­lo­gicz­ną USA na rynku świa­to­wym.

Ko­men­ta­to­rzy za­uwa­ża­ją, że efek­tem tego typu dzia­łań bę­dzie także stwo­rze­nie ścież­ki ma­ją­cej na celu uzy­ska­nie ame­ry­kań­skie­go oby­wa­tel­stwa przez nie­le­gal­nych imi­gran­tów, któ­rzy już prze­by­wa­ją na te­ry­to­rium Sta­nów Zjed­no­czo­nych; zda­niem eks­per­tów, ta li­czą­ca co naj­mniej 11 mi­lio­nów osób grupa, wnie­sie wiel­ki wkład w roz­wój go­spo­dar­czy USA w naj­bliż­szych la­tach.

Re­for­ma imi­gra­cyj­na, która przy­nie­sie zmia­ny w życiu rze­szy imi­gran­tów, po­zo­sta­je jed­nym z naj­bar­dziej kon­tro­wer­syj­nych te­ma­tów bie­żą­cej po­li­ty­ki w Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Wpro­wa­dze­nie ko­niecz­nych zmian jest już od kilku lat obie­cy­wa­ne przez Ba­rac­ka Obamę, tak więc wy­da­je się, że ini­cja­ty­wa twór­cy Fa­ce­bo­oka bę­dzie im­pul­sem, który skło­ni ame­ry­kań­skie­go pre­zy­den­ta do dzia­ła­nia.

"Su­per-gru­pa" i zna­jo­mość z wpły­wo­wym po­li­ty­kiem

Zuc­ker­berg, a także inni dy­rek­to­rzy naj­waż­niej­szych przed­się­biorstw z bran­ży IT, chcą pomóc stra­te­gom Par­tii De­mo­kra­tycz­nej i Par­tii Re­pu­bli­kań­skiej w stwo­rze­niu zrę­bów po­li­ty­ki do­ty­czą­cej za­gad­nień go­spo­dar­czych w dłu­gim okre­sie czasu. Plany utwo­rze­nia "su­per-gru­py" po­ja­wi­ły sie dwa mie­sią­ce temu. W to­czą­cych się już pra­cach uczest­ni­czy np. Joe Loc­khart, były se­kre­tarz ds. in­for­ma­cji Bia­łe­go Domu w cza­sie pre­zy­den­tu­ry Billa Clin­to­na, który do 2012 roku był także wi­ce­prze­wod­ni­czą­cym ko­mu­ni­ka­cji glo­bal­nej Fa­ce­bo­oka

Po­cząt­kiem "ro­man­su" Zuc­ker­ber­ga z po­li­ty­ką było przy­ję­cie jakie wy­pra­wił w swoim domu w Palo Alto w lutym tego roku. Pod­czas im­pre­zy zbie­ra­no pie­nią­dze na kam­pa­nię wy­bor­czą dla Chri­sa Chri­stie­go, re­pu­bli­kań­skie­go gu­ber­na­to­ra New Jer­sey, ubie­ga­ją­ce­go sie o re­elek­cję. Spo­tka­nie, które wpra­wi­ło w zdu­mie­nie De­mo­kra­tów, spo­tka­ło się nawet z pro­te­sta­mi, do któ­rych do­szło przed domem twór­cy Fa­ce­bo­oka.

Zna­jo­mość Zuc­ker­ber­ga i Chri­stie­go sięga 2010 roku. Wtedy to za­ło­ży­ciel Fa­ce­bo­oka prze­ka­zał 100 mi­lio­nów do­la­rów na rzecz pu­blicz­nych szkół w Ne­wark w New Jer­sey, pró­bu­jąc w ten spo­sób wes­przeć re­for­mę po­li­ty­ki szkol­nej, wpro­wa­dza­nej w tym cza­sie przez gu­ber­na­to­ra.

Eks­per­ci zwra­ca­ją uwagę, że Chri­stie, który jest obec­nie dość osa­mot­nio­ny w łonie Par­tii Re­pu­bli­kań­skiej, sta­nie sie po­li­ty­kiem, który bę­dzie w sta­nie wejść w zdo­mi­no­wa­ny przez De­mo­kra­tów es­ta­bli­sh­ment firm z sek­to­ra IT. Re­pu­bli­ka­ni­no­wi wy­dat­nie to za­da­nie uła­twi wła­śnie "so­jusz" z twór­cą Fa­ce­bo­oka; nie­wy­klu­czo­ne także, że sta­nie się on tram­po­li­ną Chri­stie­go do Bia­łe­go Domu w wy­bo­rach pre­zy­denc­kich w 2016 roku, w któ­rych, we­dług me­diów, gu­ber­na­tor za­mie­rza wziąć udział.

Ko­lej­na re­wo­lu­cja Zuc­ker­ber­ga

De­cy­zja Zuc­ker­ber­ga o wej­ściu w po­li­ty­kę jest okre­śla­na mia­nem "nie­zwy­kłej", jako że twór­ca Fa­ce­bo­oka, jak dotąd, trzy­mał sie ra­czej z dala od świa­ta po­li­ty­ki, wspie­ra­jąc głów­nie or­ga­ni­za­cje do­bro­czyn­ne. Do­pie­ro w tym mie­sią­cu Zuc­ker­berg, wraz z przed­sta­wi­cie­la­mi firm z Do­li­ny Krze­mo­wej, spo­tkał się z człon­ka­mi Kon­gre­su i pre­zy­den­tem Ba­rac­kiem Obamą, by prze­dys­ku­to­wać po­mysł "po­lu­zo­wa­nia ame­ry­kań­skiej" po­li­ty­ki imi­gra­cyj­nej. In­for­ma­cje o tym prze­ka­zał wtedy dzien­nik "San Fran­ci­sco Chro­nic­le", ale teraz te mgli­ste plany na­bie­ra­ją re­al­ne­go kształ­tu.

Mark Zuc­ker­berg już w nie­da­le­kiej przy­szło­ści w przy­szło­ści może stać się jed­nym z naj­waż­niej­szych gra­czy w świe­cie po­li­ty­ki, po­nie­waż dys­po­nu­je ma­jąt­kiem o war­to­ści co naj­mniej 10 mld do­la­rów. Sta­wia go to w jed­nym rzę­dzie obok ta­kich tuzów jak Ge­ro­ge Soros czy bur­mistrz No­we­go Jorku Mi­cha­el Blo­om­berg. Fa­ce­bo­ok, póki co, nie ko­men­tu­je pla­nów ewen­tu­al­nej ka­rie­ry po­li­tycz­nej Zuc­ker­ber­ga, wia­do­mo jed­nak, że nie zre­zy­gnu­je on z kie­ro­wa­nia stwo­rzo­nym przez sie­bie ser­wi­sem.

W 2010 roku Zuc­ker­berg, Bill Gates i War­ren Buf­fet zło­ży­li pu­blicz­ną obiet­ni­cę, w któ­rej zo­bo­wią­za­li się do prze­ka­za­nia na cele do­bro­czyn­ne w ciągu swo­je­go życia co naj­mniej po­ło­wy swo­ich ma­jąt­ków. Nie­wy­klu­czo­ne jed­nak, że twór­ca Fa­ce­bo­oka za­cznie wspie­rać swo­imi pie­niędz­mi także po­li­ty­ków, wy­wie­ra­jąc prze­moż­ny wpływ na kształt po­czy­nań ame­ry­kań­skie­go Kon­gre­su.

Z dru­giej stro­ny, jego za­ska­ku­ją­cej de­cy­zji o "wej­ściu w po­li­ty­kę", można się było kie­dyś spo­dzie­wać. W końcu, na swoim fa­ce­bo­oko­wym pro­fi­lu, na­pi­sał, że ceni sobie "re­wo­lu­cyj­ność i otwar­tość". Wy­glą­da więc na to, że ko­lej­na re­wo­lu­cja Zuc­ker­ber­ga wła­śnie się roz­po­czy­na.

???

Ciekawe ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:28, 25 Mar 2013    Temat postu:

Wstrząsające nagranie z domu spokojnej starości

Krępowanie pensjonariuszy, niewłaściwa opieka podczas kąpieli, brak zabezpieczeń chroniących przed upadkiem - tak wyglądała opieka w jednym z prywatnych pensjonatów dla osób starszych w Warszawie. Szokujące nagrania ujawniła TVN UWAGA! Okazało się, że właściciele nie mają zgody wojewody na prowadzenie tego typu działalności, pensjonat działa jednak od czterech lat.

>>>>

Super !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:29, 25 Mar 2013    Temat postu:

Ruszyła charytatywna akcja Caritas "Chleb dobroci"

Ponad 35 tys. bochenków "chleba dobroci" zamierza rozprowadzić przed świętami wielkanocnymi Caritas Archidiecezji Lubelskiej. Dochód z datków za chleb będzie przeznaczony na żywność dla ubogich.

- Bochenki chleba oznakowane logo Caritas z napisem "chleb dobroci" rozprowadzane są we wszystkich parafiach - powiedziała rzeczniczka Caritas w Lublinie Joanna Mazurek.

Chleb jest darem lubelskich piekarzy. Za niewielkie bochenki wierni zwykle wpłacają kilkuzłotowe datki. Część bochenków zapakowana jest w kartonowe pudełka-skarbonki; Caritas zachęca, aby pudełek nie wyrzucać i zbierać do nich drobne oszczędności z przeznaczeniem na cele charytatywne.

- Mieszkańcy Lubelszczyzny ubożeją, wsparcie jest bardzo potrzebne. Dostajemy znacznie więcej podań o pomoc niż w ubiegłych latach. Przychodzą matki z dziećmi, ludzie starsi, proszą o jedzenie - dodała Mazurek.

Akcja prowadzona jest przez lubelską Caritas w okresie świąt wielkanocnych od kilkunastu lat. Wielu wiernych zanosi ten chleb do poświęcenia wraz z innymi pokarmami w Wielką Sobotę i spożywa podczas śniadania wielkanocnego.

Corocznie akcja przynosi kilkadziesiąt tysięcy złotych i podobną kwotę Caritas spodziewa się uzyskać także w tym roku. Część pieniędzy pozostaje do dyspozycji parafialnych zespołów Caritas, reszta trafia do archidiecezjalnej centrali w Lublinie. Pieniądze przeznaczane są na dofinansowanie jadłodajni dla osób bezdomnych i ubogich, dożywianie uczniów w szkołach i zakup żywności wydawanej w centrum pomocy doraźnej Caritas.

>>>>

:O))))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:13, 26 Mar 2013    Temat postu:

Dziś Dzień Modlitw za Więźniów

Dziś Dzień Modlitw za Więźniów. W kaplicach więziennych wielu zakładów karnych księża kapelani będą sprawowali Eucharystię w intencji więźniów i ich rodzin. Stowarzyszenie Ewangelicznej Pomocy Więźniom "Bractwo Więzienne" zachęca wiernych w Polsce do objęcia osadzonych modlitwą.

- Utraciłem wiarę, bo jej nie pielęgnowałem i nie karmiłem modlitwą. Konsekwencją jest mój pobyt w więzieniu - mówi więzień Mieczysław. W swoim świadectwie przekazanym Stowarzyszeniu „Bractwo Więzienne” pisze, że wiara pozwala pokonać wszelkie trudności, podsuwa myśli, że wszystko ma jakiś sens i czemuś będzie służyć.

Ogólnopolskie uroczystości Dnia Modlitw za Więźniów odbędą się na Jasnej Górze. Msza św. zostanie odprawiona o godz. 17.30 przed Cudownym Obrazem Matki Bożej.

W Polsce w 160 zakładach karnych przebywa obecnie około 50 tysięcy więźniów.

W Wielki Czwartek w rzymskim więzieniu dla nieletnich Mszę Wieczerzy Pańskiej będzie sprawował Papież Franciszek. To właśnie im, wzorem Chrystusa, umyje nogi. Będzie to tym bardziej niezwykłe, że większość więźniów tego zakładu karnego to muzułmanie - mówi ks. Sandro Spriano, odpowiedzialny za duszpasterstwo więzienne we włoskiej Caritas.

- Myślę, że ten gest bliskości z nimi będzie bardzo ważny, ponieważ dla nas wszystkich więźniowie są symbolem zła. W tym sensie są oni najuboższymi z ubogich. Są to ubodzy, o których nie chcemy nawet myśleć. Przypominają nam bowiem, że możemy być źli, możemy wyrządzić krzywdę bliźnim. Papież przychodzi do nich nie po to by ich chwalić, lecz by im powiedzieć, że również oni są kochani przez Jezusa Chrystusa - powiedział Radiu Watykańskiemu ks. Spriano.

....

Tak . Pomoc duchowa jest najwazniejsza !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:17, 26 Mar 2013    Temat postu:

Noclegownie pękają w szwach - winna zima

Małopolskie schroniska i noclegownie dla bezdomnych pękają w szwach. Wszystko przez przedłużającą się zimę.

Przepełnione są między innymi placówki w Tarnowie, Krakowie i Nowym Sączu. W nowosądeckim Domu św. Brata Alberta, w którym jest ponad 50 miejsc noclegowych, teraz mieszka blisko 90 osób. Śpią na dostawionych materacach i łóżkach. - Część z tych osób miało możliwość podjęcie pracy sezonowej w ogrodnictwie lub budownictwie, ale ze względu na przedłużającą się zimę nie mogli rozpocząć pracy - mówi Leszek Lizoń, zastępca dyrektora Domu św. Brata Alberta w Nowym Sączu.

Każdy, kto trafia do schroniska, oprócz dachu na głową ma zapewniony przynajmniej jeden gorący posiłek. Głównym warunkiem aby zostać przyjętym jest trzeźwość.

...

Koszmar .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:41, 28 Mar 2013    Temat postu:

Zrobiono badania. Wiadomo ilu dokładnie bezdomnych jest w Łodzi

W Łodzi jest prawie 1,2 tys. osób bezdomnych; co dziesiąta nie korzysta z żadnej pomocy instytucjonalnej. 70 proc. stanowią mężczyźni - wynika z przedstawionego w czwartek spisu bezdomnych przeprowadzonego po raz pierwszy przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Łodzi.

Władze miasta zapowiadają utworzenie dwóch mieszkań readaptacyjnych dla osób bezdomnych, hostelu oraz działającej cały rok świetlicy aktywizującej osoby bezdomne. "Chcemy wyciągać wnioski z tych informacji, które zbieramy po to, żeby walczyć z tym wykluczeniem społecznym" - mówił w czwartek na konferencji prasowej wiceprezydent Łodzi Krzysztof Piątkowski.

Akcję liczenia osób bezdomnych przeprowadzono 25 stycznia. Wzięło w niej udział ponad 400 osób; obok m.in. niemal 120 wolontariuszy i streetworkerów, którzy na co dzień pomagają osobom bezdomnym, także strażnicy miejscy i policjanci.

Wolontariusze na podstawie ankiety zbierali informacje dotyczące sytuacji poszczególnych osób. Zgodę na badanie ankietowe wyraziło niespełna 870 osób.

Jak się okazało, w dniu spisu w Łodzi było 1196 osób bezdomnych. Większość z nich przebywała w schroniskach. Co czwarta osoba na co dzień przebywa poza tymi placówkami; prawie 320 osób spędziło zimę w pustostanach, na klatkach schodowych i strychach.

Spis wykazał, że 70 proc. osób bezdomnych to mężczyźni. Najwięcej bezdomnych jest w wieku od 41 do 60 lat (33 proc. ankietowanych) i do 41. roku życia (28 proc.). Prawie jedna trzecia jest bezdomna od roku do pięciu lat, 10 proc. - krócej niż rok; także co 10 badany jest bezdomny ponad 10 lat.

Według badania 26 proc. osób utrzymuje się ze zbierania surowców wtórnych oraz pracy sezonowej. 11 proc. twierdzi, że nie ma żadnego dochodu; co 10 bezdomny nie korzysta z żadnej pomocy instytucjonalnej. Pozostali najczęściej korzystają ze schronisk, noclegowni, świetlicy oraz przygotowanego dla nich autobusu. Tylko 8 proc. korzysta z zasiłków lub pomocy niematerialnej oferowanej przez MOPS.

Spis ma pomóc miastu w planowaniu działań na rzecz aktywizacji osób bezdomnych oraz pomocy w wychodzeniu z bezdomności. Jak zapowiedział wiceprezydent Piątkowski, miasto planuje utworzyć dwa kolejne mieszkania readaptacyjne dla ok. 20 osób, które przeszły przez schroniska i potrzebują pomocy w usamodzielnieniu.

Obecnie w Łodzi funkcjonuje jedno takie mieszkanie dla 10 bezdomnych mężczyzn, prowadzone przez Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta. Mieszkańcy ponoszą koszty utrzymania (czynsz w wysokości ok. 100 zł), mają do dyspozycji kuchnię, łazienki, pralnię, ale muszą o wszystko sami zadbać.

"Jest to taki etap, kiedy mieszkańcy schroniska uczą się samodzielności. Jednak będąc kilka lat w schronisku, człowiek się odzwyczaja od normalnego życia i niejednokrotnie spotykałam się z tym, że nasi podopieczni bardzo boją się samodzielnego życia, jest to dla nich bardzo trudne" - zaznaczyła Wielisława Rogalska, prezes łódzkiego koła Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta.

Nie jest wykluczone, że jedno z takich mieszkań powstanie w Łodzi jeszcze w tym roku, a kolejne w 2014 r. Planowane jest także utworzenie w mieście całorocznego klubu-świetlicy dla osób bezdomnych.

"Liczymy, że byłoby to miejsce integracji środowiskowej, prowadzenia grup samopomocowych, miejsce monitorowane i prowadzone przez terapeutów. Takie stałe miejsce pomogłoby także łódzkim bezdomnym odnaleźć się na rynku pracy" - zaznaczył wiceprezydent Łodzi.

W planach miasta jest także utworzenie hostelu (ok. 35 miejsc), który ma działać zimową, i do którego trafiałyby osoby w stanie upojenia alkoholowego, które nie mogą przebywać w schroniskach. Prawdopodobnie powstanie także klub sportowy dla osób bezdomnych.

Według władz Łodzi akcja to pierwszy w kraju projekt realizowany przez lokalny samorząd na taką dużą skalę; liczą, że łódzkie doświadczenia będą wykorzystywane przez inne samorządy. Projekt jest finansowany z Europejskiego Funduszu Społecznego.

W Łodzi działają po dwa schroniska dla bezdomnych kobiet i mężczyzn oraz jedna noclegowania dla mężczyzn.

W MOPS zatrudnionych jest obecnie pięcioro streetworkerów, którzy pracują z bezdomnymi na ulicach miasta.

...

Nie wiadomo na ile spis byl udany .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:58, 29 Mar 2013    Temat postu:

Skazani budują hospicjum, by nadać swemu życiu sens

Ci ludzie chcą zmienić swoje życie, aby odnaleźć jego sens pomagając innym. 150 więźniów pracuje w Świętokrzyskiem na budowach i w domach pomocy społecznej. - Jeżeli osadzony pracuje w trakcie odbywania kary pozbawienia wolności, to odnajdzie się szybciej na rynku pracy i będzie to z korzyścią dla niego, rodziny i całego społeczeństwa - mówi kapitan Michał Głowacki, rzecznik Aresztu Śledczego w Kielcach.

....

Bardzo pieknie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:51, 30 Mar 2013    Temat postu:

To zszokowało Polskę! Koszmar staruszków może ciągle trwać

Wstrząsające zdjęcia poniżanych starszych ludzi z warszawskiego domu opieki zszokowały Polskę. Ale ich koszmar może nadal trwać. Wystarczył jeden telefon, by udowodnić, że mimo prowadzonego przez prokuraturę dochodzenia w sprawie zajść w ośrodku i nałożenia przez wojewodę wielotysięcznej kary, placówka wciąż działa. A szefowa domu przyznaje, że jest kolejka oczekujących na miejsce w ośrodku. I zachwala, że pacjenci mają w ośrodku świetne warunki. – W cenie jest pobyt, posiłki, całodobowa opieka pielęgniarska, a także lekarza internisty, który jest u nas cztery razy w tygodniu – zaznacza.

Po tym, jak na jaw wyszły praktyki stosowane w warszawskim domu opieki, sprawą zajęła się prokuratura i urząd wojewódzki. – Prokuratura Rejonowa Warszawa Ochota z urzędu wdrożyła postępowanie sprawdzające w sprawie narażenia pensjonariuszy domu pomocy społecznej w Warszawie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – mówi Dariusz Ślepokura, rzecznik prokuratury okręgowej w Warszawie. Urzędnicy wojewody mazowieckiego nałożyli natomiast na ośrodek 40 tys. zł kary. – Placówka nie ma wind, jest zbyt mało łazienek, a pokoje pacjentów są przepełnione – zdradza Ivetta Biały, rzecznik wojewody.

"Fakt" postanowił się przekonać, czy mimo tych działań, placówka nadal pracuje i szykuje się na przyjmowanie nowych pensjonariuszy. Dziennikarz zadzwonił do ośrodka podając się za wnuczka, który poszukuje takiej placówki dla swojej babci. Podczas kilkuminutowej rozmowy dowiedział się, że dom pracuje bez zmian! Szefowa placówki pytała o stan zdrowia „babci” i jej potrzeby – czy np. jest na specjalnej diecie. Powiedziała też, ile kosztuje pobyt w osławionym ośrodku. – Koszt pobytu miesięcznego to 2100 zł. Do tego dochodzi koszt wykupu leków – powiedziała właścicielka placówki.

Powiedziano również, że by sprawdzić, w jakich warunkach mieszkają pensjonariusze, można w każdej chwili przyjść do placówki. – Nie trzeba się zapowiadać. Jak mnie nie ma, to jest pielęgniarka dyżurująca, która jest upoważniona do oprowadzania – zapewniła szefowa.

Afera z domem opieki wybuchła, gdy w programie "Uwaga!" TVN wyemitowano film z ośrodka. Widać na nim pacjentów przywiązanych szmatami do kaloryfera, leżących pod łóżkiem czy na podłodze łazienki.

Oto zapis rozmowy:

– Poszukuję miejsca dla 91-letniej babci. Chciałem się dowiedzieć, jakie są warunki przyjęcia, czego się można spodziewać u państwa? Chodzi do sklepu sama, ale chodzi o to, by żeby się nie przewróciła, jest wdową, jej dzieci nie żyją...– Rozumiem. Tak, oczywiście przyjmujemy pacjentów. Jesteśmy w stanie przyjąć, ewentualnie, babcię. Z tym, że w tej chwili nie mamy miejsc.– Aha.– Jeżeli pan by się zdecydował, to zapraszamy na listę oczekujących.– Dużą macie kolejkę?– Jest kilka osób na liście. Ale wiadomo, niektórzy wpisali się, ale czekają gdzieś jeszcze na miejsce. Przede wszystkim zapraszamy do nas, na spotkanie z nami. Do obejrzenia domu. Zapraszamy w każdej chwili. – A jak to wygląda cenowo?– Koszt pobytu miesięcznego jest to 2100 zł. Do tego dochodzi koszt wykupu leków.– Co jest zapewnione w tej kwocie?– Posiłki, całodobowa opieka pielęgniarska, lekarz internista cztery razy w tygodniu.

....

Ja dziekuje za taka pomoc .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:45, 30 Mar 2013    Temat postu:

Poznań: prawie pół tysiąca osób przy wielkanocnych stołach w Barce i Caritas

Samotnych i potrzebujących zaproszą w niedzielne przedpołudnie na świąteczne śniadanie Caritas Archidiecezji Poznańskiej i poznańska Fundacja Pomocy Wzajemnej Barka. W sumie przy wielkanocnych stołach zasiądzie prawie pół tysiąca osób.

Jak powiedział współorganizator śniadania Edward Skoryna z Barki, w tym roku nie będzie tam tradycyjnego obiadu w wielkanocny poniedziałek; potrzebujący zasiądą do stołów tylko w niedzielę. Organizatorzy spodziewają się obecności ok. 250 osób.

- Na stole będą jak zawsze jajka, żurek, biała kiełbasa, sałatki, bigos. Śniadanie będzie trwało trochę dłużej, bo będzie część artystyczna: przyjadą muzycy, którzy dla naszych gości będą grać i śpiewać. Spotkanie zakończymy kawą i ciastem - powiedział.

Jak dodał, większość środków na zorganizowanie wielkanocnego śniadania udało się pozyskać od sponsorów.

Około dwustu osób siądzie do wspólnego, niedzielnego posiłku w jadłodajni Caritas Archidiecezji Poznańskiej na poznańskich Ratajach.

Jak poinformował rzecznik prasowy poznańskiej kurii ks. Maciej Szczepaniak, śniadanie poprzedzi msza święta. Do posiłku z potrzebującymi zasiądzie metropolita poznański abp Stanisław Gądecki.

- Caritas Archidiecezji Poznańskiej zaprosiła na śniadanie ubogich i bezdomnych, którzy na co dzień korzystają z posiłków wydawanych w jadłodajniach Caritas w Poznaniu - powiedział ks. Szczepaniak.

Niedzielne śniadanie dla samotnych i ubogich przygotowuje też Caritas Archidiecezji Gnieźnieńskiej wspólnie ze Stowarzyszeniem Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo oraz siostrami szarytkami.

Jak poinformowała w imieniu gnieźnieńskiej Caritas Lucyna Muniak, po wspólnej mszy chętni zasiądą do świątecznego stołu, na którym nie zabraknie tradycyjnych wielkanocnych jaj, żurku, białej kiełbasy oraz słodkiego pieczywa. Każdy uczestnik spotkania dostanie ponadto paczki żywnościowe.

....

Bardzo pieknie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:10, 31 Mar 2013    Temat postu:

Cynizm i pogarda

W mieszkaniu przy Scharnwe­berstrasse w Berlinie są szczu­ry i grzyb na ścianie, nie ma ogrzewania ani toalety. Tu można jednak odebrać poucza­jącą lekcję globalnego kapitali­zmu - zobaczyć, jak międzyna­rodowi inwestorzy dzięki bied­nym emigrantom z Europy połu­dniowo-wschodniej zarabiają na takich ruderach. Organiza­cja o nazwie "Anker e.V." pod pozorem troski o najsłabszych - bezdomnych, byłych więźniów, uchodźców - dostarcza speku­lantom nieruchomościowym lo­katorów, którzy nie mają żad­nych wymagań.

Są wszędzie tam, gdzie pie­niądz robi pieniądz. W Luksem­burgu, w londyńskim city czy nad Jeziorem Genewskim. Dzia­łają w Azji i Afryce, gdzie mają swoje udziały w firmach, i w Eu­ropie, na rynku nieruchomości. W Berlinie ich własnością jest ponad 6 tysięcy mieszkań, w jednym z nich żyje Narghita.

Ma 27 lat, jest Romką z Rumu­nii. Właścicieli swojego mieszka­nia przy Scharnweberstraße 111 w berlińskiej dzielnicy Re­inickendorf nigdy nie widziała na oczy. Zamalowała na zielo­no pleśń na ścianach, ogrzewa­nia nie ma. Trójka jej dzieci sika do wanny, bo toaleta od wielu tygodni jest nieczynna. Wyposażenie ma ze śmietnika, szczury pozabijała za pomocą trucizny.

Mężczyzna, którego przez długi czas uważała za właściciela mieszkania, nazywa się Marcus Harstel. Jest on przewodniczą­cym organizacji "Anker e.V. - Berlin von 2010". Zgodnie ze statutem nie prowadzi ona dzia­łalności gospodarczej. "Dajemy ludziom siłę" - brzmi jej hasło. Siłę, dzięki której będą mieli lepsze szanse na przyszłość.

"Anker“ (po polsku: kotwica) jest pośrednikiem między za­granicznymi inwestorami - wła­ścicielami zrujnowanych nieru­chomości - a ludźmi potrzebują­cymi miejsca do zamieszkania. W grupie tej są byli więźniowie, bezdomni migranci. Założone w 2010 roku stowarzyszenie martwi się głównie o berliń­skich Romów i Sinti, którzy "mieszkają w publicznych par­kach, w fatalnych warunkach hi­gienicznych“. Harstel i jego so­jusznicy chcą poprawić warunki życia tych ludzi i umieścić ich w "adekwatnych lokalach miesz­kalnych“.

Piękne słowa, szlachetne cele, w rzeczywistości jednak jest to tylko pełna pogardy dla ludzi forma cynizmu. Bo "Anker", sto­warzyszenie, które działało rze­komo na rzecz słabszych, jesz­cze do niedawna dostarczało spekulantom nieruchomościo­wym pozbawionych wymagań lokatorów, a jego przewodni­czący napełniał sobie przy oka­zji własną kieszeń. Ten bez­względny model biznesowy jest szeroko rozpowszechniony w Berlinie, jednym z europejskich ośrodków emigracji nędzarzy.

Model ów funkcjonuje również dlatego, że od czasu wstąpie­nia Rumunii do Unii Europej­skiej w 2007 roku liczba obywa­teli tego kraju przybywających do Niemiec zwiększyła się trzy­krotnie. Dzisiaj żyje ich tu 205 tysięcy. Nowi unijni obywatele pracują za trzy euro na godzi­nę, nie mają ubezpieczenia zdrowotnego i w większości nie mówią po niemiecku. A jako że gminy są przeciążone ich napły­wem, bo brakuje jakiejkolwiek politycznej koncepcji, co zrobić z tak potężną liczbą migrantów, ludzie tacy jak Narghita dostają się w szpony osobników takich jak Marcus Harstel oraz firm nieruchomościowych mających swoje siedziby w podatkowych oazach.

Narghita przyjechała do Berli­na jesienią 2011 roku. Pierw­sze tygodnie spędziła u krew­nych, potem zaczęła szukać sa­modzielnego mieszkania. Nie była jednak nigdzie zameldowa­na, nie mogła wykazać się żad­nym dochodem. Jedynie Mar­cus Harstel, szef stowarzysze­nia "Anker“ nie wymagał takich dokumentów, ważne dla niego było jedynie to, by regularnie płaciła czynsz: 705 euro za 33-metrowy pokój.

Pieniądze kasował w drzwiach. Podobnie jak inni Romowie, Na­rghita płaciła gotówką. A jeśli ktoś z nich nie był w stanie uiścić należności, Harstel stra­szył go swoimi "psami“ - tak na­zywał barczystych Turków i Ara­bów, którzy dla niego pracowa­li. Jeśli po spotkaniu z owymi mężczyznami nadal nie płacił, Harstel wystawiał go za drzwi, wynosił z mieszkania cały jego dobytek i wstawiał go do piwni­cy. Gromadził w ten sposób to­stery, pralki, a nawet puste zwrotne butelki niewypłacal­nych najemców.

(…) Większość lokatorów z Scharnweberstraße 111 znała Harstela ubranego w kurtkę Adidasa i tenisówki, z grubym pękiem kluczy u paska dżin­sów. Stowarzyszenie wynajęło od firmy Helvetica w Berlinie 73 mieszkania - po to, by same­mu je potem podnająć. Były to lokale, na które ich właściciele nie znaleźli chętnych na zwy­kłym rynku.

Ale dla Romów, jak uważał Har­stel, były wystarczająco dobre. Bo rumuńscy Romowie to cier­pliwi lokatorzy. Naprawiają, często całymi miesiącami, nie­działające toalety, nieszczelne okna czy krany, rzadko skarżą się, gdy zimą muszą obejść się bez ogrzewania. Harstel, poma­gający najsłabszym, załatwił im ogrzewanie elektryczne - co do­prowadziło do tego, że część ro­dzin zaczęła dostawać rachunki opiewające na 3 tysiące euro.

Niektóre piętra w domu przy Scharnweberstraße wyglądają jak schronisko dla uchodźców, wielu lokatorów musi zadowo­lić się jedną, jeszcze sprawną łazienką. Gdy się tu wprowa­dzali, Harstel obiecywał im inne mieszkania lub remont, ale gdy potem go o to pytali, zwodził ich kolejnymi obietnica­mi. Kobiety wieszały na drzwiach do pokojów główki czosnku - to stary romski oby­czaj, mający chronić przed złym wzrokiem. Malowały ściany na różowo lub oklejały je strzępa­mi tapet w tygrysie wzory - tak wyglądają naprawy nędzarzy. Ale romskie rodziny nie były złe na Harstela, przeciwnie, czuły dla niego wdzięczność.

Zapraszano go swoich miesz­kań, na urodziny dostawał wódkę, pokazywano mu rodzin­ne nagrania i częstowano ru­muńskimi specjalnościami. Pa­tron zawsze powinien być zado­wolony, o to chodzi w archaicz­nych strukturach, do jakich na­wykli w swojej ojczyźnie.

Ale jaki mieli wybór? Pieniądze dostawali z urzędu pracy albo zarabiali żebraniem i prostytu­cją. Na normalnym rynku mieszkaniowym Romowie nie mają praktycznie żadnych szans. Alternatywą była ogrodo­wa altana na peryferiach mia­sta za 500 euro albo subloka­torka u bezrobotnego - obie formy były rozpowszechnioną praktyką w interesach z biedny­mi imigrantami.

Firma Helvetica ma swoją sie­dzibę w pozbawionym ozdób budynku w mieszczańskiej dzielnicy Charlottenburg. Tabli­ca z godzinami otwarcia przy wejściu, plastikowe krzesła w poczekalni, juka w doniczce - wszystko jest tu porządne i nudne, jak przystało na admini­strację nieruchomościami.

Ale skromny wystrój jest mylą­cy. Helvetica należy do konglo­meratu międzynarodowych in­westorów finansowych, z adre­sem w Singapurze, na Kara­ibach lub w europejskich rajach podatkowych, takich jak Wyspa Man. Niektórzy z jej wspólni­ków to doświadczeni gracze ka­synowego kapitalizmu. Ludzie tacy jak Paul Macdonald, mały, krępy, o okrągłej twarzy.

60-letni Szkot działa jako ma­kler finansowy w Japonii, w emi­racie Katar i w bogatej w surow­ce Afryce. Można by go nazwać konikiem polnym. On sam okre­śla swoją działalność mianem "Wealth-Management", przez co rozumie sztukę czynienia z zamożnych ludzi jeszcze więk­szych bogaczy - i zarabianiu przy tym samemu dużych pie­niędzy. W 2005 roku odkrył do tego celu kolejny rewir: rynek mieszkaniowy w Berlinie. W żadnej innej zachodnioeuropej­skiej metropolii nieruchomości nie były tak tanie jak w niemiec­kiej stolicy. Podaż była duża, również dlatego, że potężnie za­dłużone miasto rzuciło na rynek całe bloki mieszkalne.

Macdonald związał się z Le­onardem O'Brienem, również działającym na całym świecie menedżerem finansowym. Na Wyspie Man założył on niewiel­ką, dyskretną firmę Epicure Ber­lin Property, która wprawdzie dysponowała tylko jednym ad­resem przy Athol Street, ale za to miała pokaźny kapitał w wy­sokości 125 milionów euro.

Czytaj dalej ten artykuł na kolejnej stronie

zakupy do Berlina. W ciągu roku skompletowali małe impe­rium nieruchomościowe: 240 domów do wynajęcia, w tym kilka perełek w takich kwitną­cych dzielnicach, jak berlińskie centrum i Prenzlauer Berg, ale również rudery, nieremontowa­ne kamienice czynszowe w biedniejszych częściach miasta - Neukölln, Wedding i Moabit.

Aby nie stracić rozeznania w swoim królestwie, składającym się z bardzo wytwornych i cał­kiem nędznych nieruchomości, z 10-15 domów utworzyli osob­ne stowarzyszenia. Tak oto po­wstało ponad 20 nowych firm, które wszystkie łączyła jedna nazwa - skrót: "VV". Jedna z nich nazywa się Beragon VV, i to ona jest właścicielem domu przy Scharnweberstraße 111.

W marcu 2006 roku O'Brien kupił dla niej berlińską kamieni­cę czynszową z 26 mieszkania­mi, cena według umowy wynio­sła 897 112 euro. W lokalach były piece kaflowe, kanalizacja i elektryczność na poziomie z okresu powojennego. Roczne wpływy z wynajmu sprzedający określił na 92 698 euro.

Już wkrótce jednak nowi właści­ciele stwierdzili, że taki zysk trudno będzie osiągnąć. Firma administrująca, Helvetica nie zdołała znaleźć lokatorów. Roz­wiązaniem problemu stał się Marcus Harstel i jego stowarzy­szenie "Anker“. Jego zaangażo­wanie społeczne przekonało kierownictwo Helvetiki. W za­mian za "poprawę estetyki“ zwolniła stowarzyszenie z dzie­więciu czynszów netto - za to miało ono wziąć na siebie reno­wację lokali.

Harstel chętnie skorzystał z tej ulgi, lokatorom kazał jednak płacić pełny czynsz, i to ze spo­rym dodatkiem - na przykład mieszkanie Narghity wynajął od Helvetiki za 182 euro, od ko­biety zaś pobierał 705 euro.

Helvetica do dzisiaj uważa, że działała uczciwie i zgodnie z do­brem społecznym. Ten, kto sam wyremontował swoje mieszkanie - argumentowała firma - będzie o nie później dbał. Poza tym jest to sensow­ne zajęcie dla mieszkańców, które da im poczucie sukcesu. Stowarzyszenie "Anker" zgodzi­ło się w końcu, że załatwi rze­mieślników pracujących spo­łecznie, którzy razem z lokato­rami wyszykują ich mieszkania.

Helvetice przez długi czas nie przychodziło jednak do głowy, by skontrolować swego bizneso­wego partnera i sprawdzić po­stępy remontu mieszkań. Wy­starczyło jej zawarcie beztermi­nowych umów wynajmu swo­ich ruder i skasowanie pienię­dzy. Za 73 lokale przejęte przez "Anker" Helvetica miała dostawać ćwierć miliona euro rocznie.

Fakt, że stowarzyszenie to ist­niało zaledwie od kilku miesię­cy, a jego przewodniczący i skarbnik pobierali zasiłek dla bezrobotnych, wydawało się ni­kogo nie niepokoić. Nawet wtedy, gdy w maju 2011 roku urząd pracy przysłał pismo z prośbą o pomoc. Podejrzewa - wyjaśnił w nim - że Marcus Har­stel dopuszcza się oszustwa. Za­rząd Helvetiki twierdzi, że nie widział tego listu, a tym samym nic nie wie o całej sprawie. Było to w okresie, kiedy intere­sy ze stowarzyszeniem "Anker" już od miesięcy toczyły się po­myślnie.

Ale potem chciwość Harstela zaczęła rosnąć. Pobierał on obecnie od Romów po 100 euro, gdy potrzebowali za­świadczenia dla urzędu pracy. A kiedy zwalniało się jakieś mieszkanie, pytał natychmiast swoich lokatorów: "Nie macie więcej Rumunów?".

W kolejnych miesiącach był już winny Helvetice sporą część umówionych czynszów, tak w każdym razie twierdzi ta firma. Skarbniczka "Anker" mówi, że to kłamstwo, sam Marcus Har­stel jak dotąd nie zechciał udzielić żadnego komentarza. Pewne jest, że w styczniu 2012 roku Helvetica wypowiedziała wszystkie umowy. Harstelowi nie przeszkodziło to jednak nadal wynajmować Romom mieszkania przy Scharnweber­straße - i co miesiąc kasować za to pieniądze.

Dopiero teraz mieszkające tam rodziny poznały prawdziwego właściciela swoich lokali. Otrzy­mały pismo z informacją, spo­rządzone w sześciu językach. Ale nie zareagowały. W końcu to Marcus Harstel był ich patro­nem i jemu płacono czynsz.

W marcu zarząd Helvetiki zło­żył doniesienie o przestęp­stwie, ale krótko potem proku­ratura zawiesiła śledztwo. He­lvetica pisała w tej sprawie do odpowiedzialnego za podobne kwestie członka rady miejskiej, do berlińskiego senatora Mario Czai, federalnej minister do spraw rodziny Ursuli von der Leyen. To wszystko jednak nic nie pomogło. Do listopada 2012 roku, jak twierdzą miesz­kańcy Scharnweberstraße 111, Harstel co miesiąc przychodził po pieniądze.

Kiedy w sierpniu 2012 roku ka­mienicę odwiedzili przedstawi­ciele Helvetiki, przeżyli szok. Mieszkań nie można było odno­wić, dopóki mieszkali w nich lu­dzie, a wynajmujący wcale nie chcieli się wyprowadzić, szukali pomocy w takich stowarzysze­niach, jak "Südost Europa Kul­tur", kilka romskich rodzin wy­najęło adwokatów.

Teraz stoją naprzeciw siebie w sądzie - menedżerowie między­narodowych inwestorów i imi­granci, których z ich ojczyzny wypędziła bieda. Paul Macdo­nald chce zadowolić swoich klientów, a Narghita, w zaawan­sowanej ciąży, nie chce miesz­kać na ulicy.

Z "Anker e.V.“ nie pozostało nic poza wpisem do rejestru w są­dzie rejonowym. Jego model biznesowy, jak się wydaje, jed­nak przetrwał, w Berlinie prze­jęły go już inne osoby.

Również Macdonald przemie­rza stołeczne ulice, z inwestora­mi z całego świata. Niedawno wynajął autobus, pracownicy Helvetiki podawali gościom na­poje i przekąski. Podczas wy­cieczki po mieście przyjezdni ro­bili sobie zdjęcia na tle Bramy Brandenburskiej, przede wszystkim jednak odwiedzali swoje nieruchomości, które do­tychczas znali jedynie z doku­mentów. Byli zachwyceni.

Jeden dom jednak ominęli - ten przy Scharnweberstraße 111.

....

Tak pomagaja bogacze . Sobie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 89, 90, 91  Następny
Strona 17 z 91

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy