Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:57, 03 Lis 2010 Temat postu: Bestialstwa w warszawce... |
|
|
Gang mokotowski i współpracujący z nim tzw. "gang obcinaczy palców" uprowadził, według szacunków policji, co najmniej 21 osób. Bandyci wymuszali okup w taki sposób, aby nie pozostawić żadnych śladów na siebie. Żądania nagrywali głosem zakładników i wysyłali jego rodzinie pocztą. Aby przyspieszyć wpłatę okupu, często wysyłali rodzinom obcięte palce ofiar. Uprowadzone przez nie osoby zostały zamordowane.
>>>>
Mokotowscy gangsterzy gangsterzy kupili specjalny, nieduży piec krematoryjny w USA. W miejsce, gdzie stał, po kryjomu (najczęściej pod osłoną nocy) przewozili zwłoki ofiar i palili. Po kilkudziesięciu minutach z ciała zostawał tylko proch, który później rozyspywano w odległych miejscach. Z prochu tego nie można było nawet odczytać kodu DNA. Miało to zapobiec odnalezieniu zwłok osób uprowadzonych i uchronić gangsterów przed karą za porwania i morderstwa.
- zeznał w śledztwie Mariusz S. - skruszony gangster, który ubiegał się o złagodzenie kary lub status świadka koronnego.
Prokuratorom nie udało się dowiedzieć czyje zwłoki zostały spalone w piecu.
>>>>>
A wiec nauka Adolfa Hitlera nie poszla w las...
Widzimy jakie bestialstwo...Jednakze tzw. aborcja i in vitro to jeszcze gorsza zbrodnia.Wszak bandziorow nie lacza zadne uczcucia z ofiarami a tu morduja MATKI!!!I to wlasne dzieci... masakra przy In Vitro jest jeszcze bardziej masowa i zwyrodnila bo polaczona z ,,robieniem'' dzieci a wiec z czyms co powinno byc radosne i piekne jako narodziny a nie ,,produkcja''...
Jednakze ludzi oburzaja tylko obcinacze palcow i mordercy dla kasy a aborcja to juz nie bardzo a in vitro to w ogole...
ZUPELNIE ODWROTNIE!
Ale zbrodnia jest zbrodnia i widzimy jak bardzo bestialski jest ten swiat...
Jedni morduja dla okupu inni glosuaj za In Vitro tez dla kasy i stolka zeby miec miejsce na liscie do Sejmu...
Bestialstwo...
Oby jak najszybciej nadszedl tego kres a to nastapi jak mowi Biblia gdy Jezus powroci.A Nasza Matka objawila ze to nastapi juz w XXI wieku...Ma on byc blogoslowionym wiekiem!!! ludzkosci.Czyli nastapi to przed 2050 bo pozniej juz trudno by bylo mowic o wieku bo bylo by to mniej niz pol...
A wiec juz niedlugo...Ja dozyje jeszcze na tej ziemi...
:O)))))
Trudno o lepsza wiadomosc!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:17, 24 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Spotkanie na szczycie polskich gangów
Polscy gangsterzy zmieniają sposób działania. Nie walczą już ze sobą, a zamiast tego próbują się dogadywać i prowadzić wspólne interesy. Niedawno w Warszawie odbyło się spotkanie na szczycie, na którym uzgadniano współpracę - informuje "Rzeczpospolita".
Ponad dekadę temu Polską wstrząsały brutalne walki między gangami, m.in. pruszkowskim i wołomińskim. Teraz gangsterzy wolą współpracować. Kilkanaście dni temu odbyło się spotkanie na szczycie, na którym omawiano wspólne interesy i podział strefy wpływów. "Rzeczpospolita" potwierdziła tą informację w kilku źródłach.
Według rozmówcy gazety, tego typu spotkania organizuje człowiek uchodzący za biznesmena. W naradach biorą udział ludzie powiązani z gangami mokotowskim i ożarowskim, które zajmują się m.in. handlem narkotykami. Lista osób biorąca udział w spotkaniu jest jednak tajna. Wiadomo tylko, że nie ma tam żadnych znanych nazwisk czy pseudonimów. Inaczej niż ich poprzednicy, trzecie pokolenie po "Pruszkowie" działa po cichu, skupiając się na wspólnych interesach, a nie podziałach terytorialnych.
Zmienia się też profil "gangsterki", która w dużej mierze zajmuje się teraz przestępstwami gospodarczymi i ekonomicznymi. Wysoko w hierarchii dochodowości stoją jak zwykle narkotyki.
>>>>
No no ! Wspoldzialanie ! Tez cos ... Trzeba to ucinac zanim sie rozrosnie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:24, 15 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Latkowski o wyroku ws. Pruszkowa: to nadal są bandyci
- Między bajki można włożyć opinię, która krąży od ogłoszenia wyroku w procesie Pruszkowa, że oni się tak zmienili, że są dziś aniołami. Nie. To nadal są bandyci, ale wiedzą już, że muszą już działać inaczej niż wcześniej - mówi w wywiadzie dla Onetu Sylwester Latkowski, dziennikarz piszący o polskiej mafii.
Z Sylwestrem Latkowskim - dziennikarzem "Wprost", autorem książek o przestępczości, reżyserem i scenarzystą - rozmawia Jacek Gądek.
Jacek Gądek: Zna pan osobiście gangsterów z Pruszkowa?
Sylwester Latkowski: Rozmawiałem z niektórymi pracując nad książką "Zabić Papałę", "Polska mafia", czy "Biuro Tajnych Spraw". Najważniejsze moje kontakty były ze świadkami koronnymi, bo otwarcie mówili o Pruszkowie. I to właściwie oni są jedynymi gangsterami, którzy rozmawiają z mediami.
Dlaczego? Przecież jeszcze w latach 90. mafiosi byli niemal osobami publicznymi.
Czasy, w których gangsterzy rozmawiali z dziennikarzami, minęły. Kiedyś „Super Express” publikował rozmowy z nimi, widzieliśmy ich w "Alfabecie mafii" Ewy Ornackiej i Piotra Pytlakowskiego, ale to było dawno.
Środowisko mafijne jest szczelne?
Oni zrozumieli już, że medialność mści się na nich. Zmieniła się filozofia tych przestępców, bo zwykli ludzie zrozumieli, że bycie gangsterem jest czymś złym, a kiedyś nie było to tak jednoznaczne. Pamięta pan film „Sztos”?
Tak. Debiut reżyserski Olafa Lubaszenki (z 1997 r.)…
…w którym „Nikoś” grał razem ze sławnymi aktorami (Nikodem Skotarczak, czyli „Nikoś”, zagrał w filmie „Sztos” epizod, podając rękę postaci granej przez Jana Nowickiego - red.). Przez pewien czas „Nikoś” był też honorowym obywatelem Gdańska. To był czas, w którym wszystko się zacierało, a teraz wiadomo, że bandyta to bandyta. I nie ma bandytów dobrych.
Jak w ogóle narodził się Pruszków?
W aktach IPN znalazłem informacje, że już milicja obywatelska miała rozpoznanie w środowisku przestępców z Pruszkowa. A jak nastąpiła transformacja, to stała się dziwna rzecz, bo część akt, ich właśnie dotycząca, trafiła do Urzędu Ochrony Państwa.
Dlaczego?
Bo niektórzy z tych ludzi trafili pod opiekę służb - np. „Pershing”, który był agentem. Pochopnie z bandytów robiono konfidentów. W zamian za donoszenie pozwalano im na popełnienie paru przestępstw, tylko że potem okazywało się, że nie dokonują oni pospolitych czynów, ale takich, które rzeczywiście zaczęły już zagrażać życiu ludzi, bo w latach 90. regularnie dochodziło do morderstw, zamachów i wybuchów bomb.
Można było tego uniknąć? Zdusić Pruszków w zarodku?
Gdyby od początku służby działały tak jak powinny, to nigdy byśmy nie słyszeli o tym zakończonym właśnie procesie, bo by go nie było. Ci ludzie nie wyrośliby na tak znaczących gangsterów.
Jak wyglądała struktura tego gangu i ile osób on liczył w czasach swojej „świetności”?
Według „Masy”, najważniejszego świadka koronnego, szefami, czyli „zarządem” Pruszkowa, byli: bracia D., Sz., „Parasol”, „Raźniak” i „Słowik”. Pod nimi byli ludzie, którzy operowali podgrupami: „Masa”, „Zbynek”, P., „Żaba”, „Bysio”, „Mięśniaki”, „Bolo”, Jarosław Meringe, F., to z grubsza. W prokuraturze na czterech kartach rozrysował strukturę Pruszkowa. To było kilkaset osób. Osiągali zyski od kilku do kilkudziesięciu tysięcy dolarów. W drugiej połowie lat 90. grupa pruszkowska działała w całej Polsce. Mieli podporządkowany Lublin, Trójmiasto, Szczecin, Poznań, Łódź, Śląsk.
Co dziś robią ci, którzy w latach 90. byli medialnymi gangsterami?
Część jest 1,5 metra pod ziemią. Tam sobie leżą.
A inni?
Reszta zainwestowała pieniądze w legalne biznesy. To jest najsmutniejsze, że udało im się zachować i wyprać brudne pieniądze, więc mają środki na inwestycje. A inni jeszcze wykorzystują kasę do finansowania kolejnych przestępstw.
Nie zabrano im majątków uzyskanych z handlu narkotykami, napadów, porwań czy haraczy?
Między bajki można włożyć opinię, która krąży od ogłoszenia wyroku w procesie Pruszkowa, że oni się tak zmienili, że są dziś aniołami (sędzia ogłaszając wyrok, stwierdziła, że „czyny, które zarzucono skazanym, dotyczyły spraw sprzed kilkunastu lat i w większości sądzone osoby są już w innej sytuacji zawodowej i rodzinnej” - red.). Nie. To nadal są bandyci, ale wiedzą już, że muszą już działać inaczej niż wcześniej.
Jak?
Od czarnej roboty mają młodych wilczków, a sami np. pożyczają pieniądze i tworzą firmy, których zadaniem są oszustwa i wyłudzenia. Na co dzień nie posługują się już pistoletem, ale nadal są bezwzględni.
Kiedyś gangsterzy rozbijali się swoimi ferrari i organizowali wybory miss, a dziś zajmują się legalnym biznesem wykorzystując do tego zachowane z przestępczej działalności pieniądze?
Nadal prowadzą także nielegalne biznesy, a ich celem jest oszukanie kogoś. Znajdują „słupy” i zakładają firmy podobne do Amber Gold. Dają kasę na start, potem nadzorują przekręt i czasami też zapewniają obsługę prawną.
Mają własnych mecenasów?
Zbyt wielu adwokatów służyło i służy mafii.
Dzisiaj ten osławiony Pruszków nadal funkcjonuje?
Gdy odbywał się pierwszy proces „zarządu” Pruszkowa, zakończony wyrokami 6-7 lat więzienia, politycy ogłosili, że rozbito gang. Ale to nie prawda. W ich miejsce pojawili się nowi gangsterzy. To nie jest tak, że jak znikają z miasta jedni, to pojawia się próżnia. W wolne miejsce wchodzą inni.
Gdy od kuli ginie ojciec, to gangsterski biznes przejmuje syn?
Czasami. Jacek K., ps. Klepak, przejął po ojcu kierowanie gangiem wołomińskim. Synowie bossów mafii pruszkowskiej, Leszka i Mirosława D. („Wańki” i „Malizny”), poszli w ich ślady.
Gdzie dziś są najgroźniejsi gangsterzy?
Szefostwo polskiej mafii, nigdy nie zostało złapane, nie mówiąc już o skazaniu. Ludzie, którzy byli i są naprawdę mocni - ci, którzy dawali kasę takim „Pershingom”, „Słowikom” czy „Krakowiakom” i pozwalali im robić interesy - są poza zasięgiem wymiaru sprawiedliwości.
Skąd wniosek, że ci gangsterzy mieli kogoś nad sobą?
Bo oni też na początku skądś musieli wziąć kasę, ktoś musiał im zapewnić ochronę, ktoś też musiał im dawać pewne dojścia w policji, prokuraturze, służbach. Ci znani nam gangsterzy, na szczęście - co było widać jeszcze po ich początkowej aktywności publicznej - nie są intelektualnymi orłami.
Świadek koronny Jarosław S., ps. Masa, w rozmowie ze mną stwierdził, że gdy tylko zaczynał mówić o „prawdziwej mafii, a nie trzepakowej, którą my byliśmy”, nie chciano go słuchać. Herszman, mało znana publicznie postać, słysząc o „Słowiku”, „Pershingu”, „Parasolu”, „Bolu” i „Masie”, uśmiechał się dobrotliwie i mówił: - To były doły, nazywali mnie wujek.
A jest jakaś inna mafia w Polsce?
W centrum Warszawy, blisko Sejmu, jest hotel. Zawsze po południu spotyka się tam pewna grupa ludzi - tzw. kantorowcy. Nigdy ich nie zobaczyliśmy na ławie oskarżonych, a to są ludzie, którzy obracają niesamowitą fortuną. Jak ktoś chce mieć pieniądze, to idzie do nich.
Ci, którzy są wokół „kantorowców”, zapewniając im bezpieczeństwo i bezkarność, to ludzie służb - nie mówię o SB, ale o funkcjonariuszach UOP, ABW, CBŚ, którzy „wyszli z firmy”.
Skąd taki wniosek?
Co jakiś czas pojawia się hasło „kantorowcy”, ale żadna prokuratura czy służba się nimi nie zajmuje. Nikt do tego hotelu nie wchodzi i nie dobiera im się do skóry.
To grupa szczególnie groźna?
Oni mają pieniądze, a te mogą służyć czemuś dobremu albo złemu - oszustwom i przestępstwom. Pod tym względem są groźni. Wątek „kantorowców” pojawił się choćby w sprawie Piotra Głowali (to giełdowy rekin, ale po nietrafionych inwestycjach został w 2005 r. zamordowany, prawdopodobnie w związku z dokumentami dot. nieprawidłowości w NFI - red.). Wtedy jakoś dziwnie prokuratura nie chciała tego wątku badać. Ja się nie dziwię.
Dlaczego?
Jak ktoś ma świadomość, kim ci „kantorowcy” są, jaką mają ochronę funkcjonariuszy służb, to może się bać.
Handel walutą to żadna nowość wśród gangsterów.
Część gangsterów Pruszkowa to byli cinkciarze, którzy pozakładali później kantory. Ale ciekawsze jest to - i mało ludzi ma tego świadomość - że mieszka w domach albo mieszkaniach zbudowanych przez ludzi mafii działających w branży deweloperskiej. To jest branża, w którą świat gangsterski wchodzi tak na świecie jak i w Polsce. W efekcie wiele osób kupując mieszkanie czy działkę, pierze w ten sposób pieniądze mafii. Organy ścigania, choć wiedzą, kto za tym stoi, nie są w stanie się do nich dobrać. Nigdy w Polsce nie odebrano majątku gangsterowi i nie puszczono go w skarpetkach.
Inicjatyw, by zabierać majątki gangsterom, pojawiają się co jakiś czas…
… ale w Polsce cały czas jest tak, że jak ktoś zarobi na lewo 2-3 tys. zł i nie zapłaci podatku oszukując w ten sposób urząd skarbowy, to od razu ma na karku urzędników. A jak ktoś jeździ najnowszym mercedesem klasy S, mieszka w luksusach, szasta pieniędzmi na lewo i prawo, a na ręce ma zegarek za 100 tys. zł, to urząd skarbowy nie może się do tej osoby dobrać, a kontrole w takim przypadku przebiegają nieudolnie.
Dlaczego?
Rozmawiałem z urzędnikami skarbowymi: oni się po prostu boją.
Jak mają się nie bać, skoro „Słowik” (w 1993 r.) jest ułaskawiany przez samego prezydenta?
To po pierwsze. A po drugie: w Polsce nie zbudowano służb skarbowych, które byłyby w stanie oskubać mafię i skonfiskować jej majątek. Mówi się o zwalczaniu przestępczości zorganizowanej, a tak naprawdę nie robi się nic, by dobrać się do mafii w białych kołnierzykach.
Owe kołnierzyki spacerują sobie po budynku Sejmu?
Był taki jeden senator, który kooperował z mafią. Był też taki człowiek chroniony przez „Masę”, który za czasów premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego miał zostać ministrem budownictwa. Na szczęście Urząd Ochrony Państwa na czas przesłał notatkę z ostrzeżeniem i do tego nie doszło.
To kiedyś. A teraz?
Gdy czytałem akta z zeznaniami „Masy”, to zastanawiało mnie, dlaczego prokuratura nie szła dalej, nie ciągnęła go za język. Nie wyjaśniła do spodu np. wątku automatów do gier.
Wątków politycznych też?
Tak. Gdy mówił o politykach i biznesmenach, prokuratorzy nie rozwijali tego, więc wątek ginął. A następnego dnia prokurator pytał już o coś zupełnie innego: o gołębnik (Henryk Niewiadomski, domniemany "Dziad", był z zamiłowania hodowcą gołębi - red.) albo o cztery granaty (do ogrodu „Dziada” kilka razy wrzucono granaty, z czego raz zamachowiec zapomniał wyjąć zawleczki - red.). Nie było woli, aby dopaść ludzi „wyżej” - z polityki i biznesu.
Ale to minister polityk Marek Biernacki (dziś poseł PO) współtworzył Centralne Biuro Śledcze, które wzięło się za Pruszków.
Biernacki - gdy był szefem MSWiA i zainicjował akcję „Enigma” wymierzoną w gangsterów - wiedział, że „Masa” składa jakieś zeznania i bardzo chciał je poznać, tak samo jak niektórzy funkcjonariusze CBŚ, ale nie dostali ich do rąk. Otrzymywali tylko jakieś fragmenty i śmiali się, że zawsze więcej mogą przeczytać w gazetach. Dzisiaj można powiedzieć, że tamte zeznania „Masy” stały się już tylko makulaturą.
Jak gdzieś w śledztwie pojawia się polityka lub duży biznes, to sprawę jest trudno prowadzić - tak mówią prokuratorzy i funkcjonariusze. Niestety tak jest w Polsce, że najlepiej jest łapać złodziei rowerów.
Proces Pruszkowa właśnie się zakończył, głównie oddaleniem zarzutów. To porażka prokuratury?
Prokuratura z pewnością popełniła jakieś błędy, skoro skład sędziowski wydał w dużej części uniewinniające wyroki. Ponad połowa zarzutów została oddalona. Jednak nie tylko prokuratura zawiniła i powinna się wytłumaczyć, ale też sąd, który powinien odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nie cofnął aktu oskarżenia do uzupełnienia i brnął w kilkuletni proces.
Kim jest Marcin B., pseud. Bryndziak, który w tym procesie usłyszał najwyższy wyrok (8 lat więzienia)?
Zacytuję Masę: „Bryndziaki” to sześciu ludzi, którzy tworzyli podgrupę i mieli na usługach pomniejsze grupki, byli oni moimi ochroniarzami”. Marcin B. nazywany był przywódcą młodego Pruszkowa. Ten proces toczył się właściwie wokół niego i przeciwko niemu były najmocniejsze dowody. To na pewno nie capo di tutti capi polskiej mafii.
Sędzina uzasadniając wyrok powiedziała o „niefrasobliwości” prokuratury, a czy można się doszukiwać jakiegoś strachu u śledczych?
Nie sądzę. Oczywiście wcześniej zdarzały się przypadki zemsty ze strony przestępców - choćby pani prokurator, która badała ciemne interesy „Baraniny”, została oblana żrącym kwasem. Ostatnio jednak nie słyszałem o tym, aby chciano zabić jakiegoś sędziego albo prokuratora. Poza tym dzisiaj prokuratorzy mogą być chronieni - sam byłem świadkiem tego, jak na proces ws. zabójstwa Olewnika prokurator przyjeżdżał w asyście ochrony CBŚ.
W tym momencie działa już która generacja Pruszkowa?
Przestańmy używać już tej nazwy. W Polsce działa według Centralnego Biura Śledczego około 500 gangów liczących w sumie ponad 5 tys. osób. To statystyka, na pewno nie oddająca prawdy.
Która grupa jest teraz najsilniejsza?
Nie wiem i wątpię, czy wiedzą to organa ścigania. Problem w tym, że teraz nie ma właściwego rozpoznania tego środowiska przestępczego. Prokuratura nie jest przygotowana do zwalczania przestępczości finansowej, a w tym teraz króluje dzisiejsza mafia.
>>>>
O wspaniale lata 90te wracaja tak zesta glosowali widac tesknita ... Schlodzenie idzie pelna para czy raczej pelnym lodem jak wtedy . Gangi ,,uniewinniaja''... Przygotujcie sie na powrot haraczy i koniecznosc dawania w lape ... Tak oto marzenia Adasia Michnika powrotu lat 90 tych spelniaja sie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:52, 18 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Azjatycka mafia wyprała 2,6 mld zł
To jedno z największych i najpoważniejszych oszustw, do jakich doszło w ostatnich latach. Azjatycka mafia sprowadzająca do Polski m.in. ubrania, sprzęt RTV i AGD nie płaciła podatków, a zyski transferowała za granicę.
Jak ustalił „Puls Biznesu” z Polski wypłynęło 2,6 mld zł. Straty Skarbu Państwa mogą wynieść nawet miliard złotych.
W całej sprawie zarzuty przedstawiono ośmiu osobom, a pięciu obywateli Wietnamu zaangażowanych w ten proceder jest poszukiwanych. Zabezpieczono 3,5 mln zł gotówki.
Gazeta przedstawia działania ABW, w wyniku których trafiono na trop azjatyckiej mafii. Stało się tak dzięki współpracy ze służbami Czech, Litwy, Ukrainy i Niemiec.
W artykule również o stratach, jakie w wyniku działania azjatyckich mafii ponieśli Niemcy, Francuzi i Włosi.
>>>>
Super . Coraz lepsze wiesci...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:06, 20 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Zamiast wódki płyn do szyb.
Jak donosi "Rzeczpospolita", mimo wysiłków producentów gangi oczyszczają skażony alkohol. Zmienią w wódkę nawet płyn do szyb.
Do końca nie wiadomo, z jakich substancji produkowane są fałszywe trunki pochodzące z lewych rozlewni. Z informacji "Rz" wynika, że grupy przestępcze najczęściej wykorzystują przemysłowy spirytus, który po oczyszczeniu trafia na rynek. Specjaliści podkreślają, że wykorzystywany bywa też sprowadzany z zagranicy koncentrat płynu do spryskiwaczy.
Gazeta przypomina, że w latach 2004-2007 m.in. z Ukrainy wjechało do Polski ok. 40 tys. ton alkoholu, który w papierach celnych uznawany był za koncentrat płynu do spryskiwaczy. Jak czytamy, "w nielegalnych rozlewniach po oczyszczeniu ze skażalników stawał się alkoholem spożywczym i trafiał do barów, lokali gastronomicznych (...) Aby ukrócić proceder, do kocentratu wprowadzono drugi skażalnik (wcześniej był tylko bitrex), jednak i to – jak twierdzą policjanci – okazało się nieskuteczne".
Funkcjonariusz zajmujący się zwalczaniem zorganizowanej przestępczości mówi gazecie, że zorganizowane gangi mają na swoich usługach chemików, którzy potrafią usunąć skażalniki nie tylko z rodzimego alkoholu technicznego, ale też np. z przywożonych ze Wschodu płynów do spryskiwaczy.
Coraz więcej ujawnianych jest rozlewni prowadzonych przez przestępców. Sylwia Stelmachowska z Ministerstwa Finansów mówi, że rocznie służby celne i policja ujawniają około 30 nielegalnych odkażalni-rozlewni alkoholu. Tylko w tym półroczu wykryli 11 takich miejsc, a w ostatnich pięciu latach ponad 133. Do tego dochodzą - trudne do zliczenia - „garażowe" rozlewnie.
>>>>
Ci co robia takie rzeczy to faktycznie bandyci...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:00, 25 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Grozi nam mafia makulaturowa
Wyłudzacze VAT znajdują kolejne nisze. Dlatego pożeracze złomu chcą, by także od półwyrobów metalowych podatek płacił finalny odbiorca - informuje "Puls Biznesu".
Mafia wyłudzająca VAT zniknęła z rynku złomu, ale przeniosła się na rynek metalowych surowców wtórnych i półwyrobów. Dlatego też dostawcy i pożeracze złomu chcą, by je również objąć procedurą samo naliczania VAT.
- Mamy już gotowy projekt rozszerzenia katalogu surowców i towarów, które powinny być objęte takimi samymi przepisami podatkowymi jak złom - mówi Grzegorz Stulgis, członek rady Izby Gospodarczej Metali Nieżelaznych i Recyklingu.
Ministerstwo Finansów nie mówi "nie" wdrożeniu nowych przepisów VAT dla metalowych półwyrobów. Prawnicy radzą iść krok dalej.
- Warto doprecyzować katalog towarów, które mogą stosować samonaliczanie VAT, by nie obejmować nim jedynie złomu czy półwyrobów, ale wszystkie odpady. Zgłosił się niedawno do mnie przedsiębiorca sprzedający makulaturę, która jak złom jest odpadem, ale samonaliczaniem VAT objąć jej nie można. Przez lata walczyliśmy więc z mafią złomową, a teraz będziemy mieć mafię makulaturową - mówi Jacek Patyk, radca prawny.
>>>>
Wciskaja sie gdzie sie da !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:48, 21 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Mafia ma nowy patent na złom
Mafia złomowa wraca do gry. Mimo zmiany przepisów dotyczących naliczania VAT za odpady fałszywi złomiarze wyłudzają 100 milionów złotych podatku, a fiskus dręczy uczciwe firmy. O sprawie pisze "Puls Biznesu".
Przestępcy wykorzystują lukę w prawie. Jedna z definicji prawnych pozwala skorzystać z samonaliczania VAT-u, gdy aluminiowa puszka jest cała. Puszka zgnieciona jest już na przykład surowcem wtórnym z aluminium poddanym obróbce i od niej należy odprowadzić VAT na zasadach ogólnych. Samonaliczanie VAT oznacza, że obrót złomem prowadzony jest bez podatku a płaci go jedynie finalny odbiorca.
Z nieprecyzyjnych przepisów korzysta mafia, która, jak pisze "Puls Biznesu", wyłudza podatek. Z kolei uczciwe firmy borykają się ze sprzecznymi interpretacjami fiskusa i są narażone na wysokie kary.
....
No tak . Mafia odzywa pod tuskami . Trzeba chyba Ziobry .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:52, 10 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Gangster szantażuje fundusz
Gangster Janusz G., pseudonim Graf, wspierany przez kontrowersyjnego adwokata, próbuje szantażować giełdowy fundusz NFI Black Lion - dowiedział się "Dziennik Gazeta Prawna".
Śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura po doniesieniu, które złożyło kierownictwo funduszu.
Jak czytamy w gazecie "Graf" domaga się od Macieja Wandzla - głównego akcjonariusza funduszu, a zarazem przewodniczącego rady nadzorczej Ekstraklasy - natychmiastowej wypłaty 12 milionów złotych, grożąc ujawnieniem rzekomych nieprawidłowości w funkcjonowaniu NFI Black Lion.
Podstawą roszczeń mają być udziały gangstera w zlikwidowanej spółce Mardex, do której należała atrakcyjna działka w centrum Warszawy i której majątek trafił do NFI Zachodni. Ten fundusz z kolei został w 2006 roku przejęty przez Black Lion.
Z tym że Janusz G. za swoje udziały jeszcze przed tą transakcją otrzymał ekwiwalent.
Więcej na ten temat - w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
>>>>
Co jest znowu ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 9:54, 08 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Dramatyczne wyznanie 23-latka, któremu odcięto palce
23-letni mężczyzna, któremu kilka dni temu odcięto palce, bo domagał się zapłaty za pracę, udzielił wywiadu telewizji Polsat News. – Nie straciłem przytomności i cały czas myślałem, że muszę wyjść. Nie mogłem czekać na śmierć – stwierdził. Dziękował też kierowcom, którzy zatrzymali się na drodze DK7 i mu pomogli.
Przypomnijmy. Dramat rozegrał się we wtorek w okolicach miejscowości Podole koło Grójca na Mazowszu. To tam kierowcy, jadący drogą krajową nr 7, zauważyli nagiego, zakrwawionego mężczyznę. Miał na ciele liczne rany cięte rąk i głowy oraz odcięte cztery palce u ręki. Był nim właśnie 23-letni pan Dominik – mieszkaniec Katowic, który w okolicy pracował na budowie.
Policja szybko wyjaśniła okoliczności całej sprawy. Okazało się, że 23-latka najprawdopodobniej okaleczyli jego koledzy z pracy. Jeden z nich jest właścicielem firmy, która wykonywała roboty. Obaj usłyszeli już zarzuty usiłowania zabójstwa i spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Media informowały nieoficjalnie, że do zdarzenia doszło, kiedy 23-latek zażądał wypłaty za wykonaną pracę. Zagroził, że jeżeli jej nie dostanie, złoży skargę do Państwowej Inspekcji Pracy. To wtedy miał zostać zaatakowany przez swego pracodawcę i jego znajomego.
Tę wersję mężczyzna potwierdził podczas rozmowy z telewizją Polsat News. – Chciałem odzyskać swoje pieniądze. Mojego szefa najbardziej zdenerwowało to, że powiedziałem, iż pójdę do Państwowej Inspekcji Pracy i powiem, że nie odprowadza za mnie podatków. On miał więcej takich pracowników, więc kara byłaby duża. Po co więc płacić, skoro można się kogoś pozbyć? – powiedział.
Mężczyzna podkreślił jednak, że wcześniej nie miał problemów ze swoim szefem. – Dopóki pracowałem, dobrze się dogadywaliśmy. Nic nie wskazywałoby na to, że on może zrobić coś takiego. Nie domyślałbym się, że on może być takim człowiekiem – stwierdził.
Opowiedział też o szczegółach tych dramatycznych wydarzeń. Jak wyjaśnił, napastnicy kilka razy ugodzili go nożem, a potem zaczęli zasypywać ziemią i gałęziami. W tym czasie 23-latek udawał, że nie żyje. - Nie straciłem przytomności i cały czas myślałem, że muszę wyjść i nie mogę czekać na śmierć – wyjaśnił w rozmowie z Polsat News.
Po kilku minutach zdecydował się iść w stronę drogi. – Usłyszałem dźwięk samochodów, nie wiedziałem nawet, jaka to droga, ale pomyślałem, że mogę się tam dostać. Nie mogłem chodzić, więc się tam przeturlałem. Udało się, ale musiałem odpoczywać. Dziękuje Bogu, bo gdyby nie to, że udałem martwego, na pewno by mnie tu nie było - powiedział.
Mężczyzna na antenie Polsat News serdecznie dziękował też kierowcom, którzy zatrzymali się na jezdni i udzielili mu pierwszej pomocy. – Chciałem podziękować ludziom, którzy się zatrzymali. Od razu dużo aut się zatrzymało. Kierowcy od razu mi pomogli – zatamowali część ran i nie odeszli ode mnie – opowiadał.
Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Grójcu. Kilka dni temu informowaliśmy, że dwaj mężczyźni usłyszeli zarzuty usiłowania zabójstwa i spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Sąd zdecydował o aresztowaniu obu podejrzanych na trzy miesiące.
Okaleczony 23-latek z Katowic wciąż przebywa w szpitalu w Grójcu. Jego stan jest stabilny, a lekarzom udało się przyszyć stracone palce. Nie wiadomo jednak, czy odzyska pełną sprawność.
Prokuratura w rozmowie z Onetem potwierdziła, że w tym zdarzeniu poszło o pieniądze. – Rzeczywiście motywem działania sprawców, których wskazał sam poszkodowany, były prawdopodobnie rozliczenia finansowe między nimi. Będziemy to jeszcze potwierdzać – tłumaczył kilka dni temu Tomasz Kulpa, szef Prokuratury Rejonowej w Grójcu. - Na tym etapie śledztwa nie mogę zdradzić więcej szczegółów - dodał.
...
Ohyda ! Obcinacze palcow wracaja ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:31, 30 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Mafia wzięła się za firmy ubezpieczeniowe
Z danych policji i ubezpieczycieli wynika, że zorganizowane grupy przestępcze znalazły nowe intratne źródło zarobku. To wyłudzanie odszkodowań z firm ubezpieczeniowych.
Ofiarami przestępców padają firmy ubezpieczeniowe. Metodą na słupa i reżyserując realne stłuczki, przestępcom udaje się wyłudzić liczone w milionach odszkodowania - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Stłuczki nieudawane
Z danych Polskiej Izby Ubezpieczeń wynika, że w latach 2010-2012 kwota wykrytych lub udaremnionych wyłudzeń wzrosła z 75 do 110 mln zł. Również z policyjnych statystyk wynika, że liczba tego typu przestępstw rośnie.
Mafia wyłudza przede wszystkim odszkodowania z tytułu ubezpieczeń komunikacyjnych. Są coraz aktywniejsi, potrafią działać jednocześnie w wielu zakładach ubezpieczeń.
- Liderzy tych grup korzystają ze "słupów". Podstawione osoby za kilkaset złotych siadają za kierownicą i zderzają się ze sobą. I to jest nowość, bo do tej pory wyłudzacze tylko udawali kraksy - mówi Aleksander Malinowski szef biura przeciwdziałania wyłudzeniom w Towarzystwie Ubezpieczeń i Reasekuracji Warta.
Ubezpieczeniowe pranie pieniędzy
Ponieważ towarzystwa ubezpieczeniowe działają jak instytucje finansowe, dla grup przestępczych to jeden ze sposobów na pranie brudnych pieniędzy - czytamy w gazecie. Świadczy o tym ogromna łączna kwota odszkodowań, która mogła trafić do przestępców.
...
Tak . Mafia to juz nie ubol pls bejsbol czy inne psy iles tam . To juz biznes . Znak ze kraj sie ucywilizowal .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:53, 23 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Piotr Halicki | Onet
Makabra pod Warszawą. Wykopali szczątki ofiar gangsterów
Policjanci ujawnili szczątki ofiar gangsterskich porachunków - fot. mat.pras. policji / Onet
Szczątki trzech osób znaleźli stołeczni policjanci na jednej z posesji pod Warszawą. Zwłoki były zakopane w ziemi. Wszystko wskazuje na to, że są to ofiary gangsterskich porachunków z końca lat 90. Postępowanie w tej sprawie prowadzi prokuratura w Pruszkowie.
Ustalenie miejsca zakopanych ciał to efekt pracy operacyjnej funkcjonariuszy ze stołecznego Wydziału Terroru Kryminalnego i Zabójstw. Znaleziono je na terenie jednej z prywatnych posesji w miejscowości Szamoty niedaleko Warszawy.
- Na miejscu, w czasie czynności z udziałem Prokuratury Rejonowej w Pruszkowie, funkcjonariusze ujawnili szczątki trzech osób. Były zakopane w ziemi, bez trumien – mówi Onetowi starszy aspirant Mariusz Mrozek, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
Śledczy podejrzewają, czyje to szczątki. - Zwłoki należały do osób powiązanych ze światem przestępczym. Najprawdopodobniej stały się ofiarami porachunków grup przestępczych, powiązanych ze starym Pruszkowem i późniejszą grupą "Mutantów". Biegli ustalą, co było przyczyną ich śmierci i jak do niej doszło – tłumaczy Mariusz Mrozek.
Postępowanie w sprawie wyjaśnienia wszystkich okoliczności tego zdarzenia wszczęła Prokuratura Rejonowa w Pruszkowie.
To już nie pierwsze takie "odkrycie" w ostatnim czasie. W kwietniu znaleziono szczątki kilku osób w wale wiślanym niedaleko Konstancina. Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, śledczy łączą te dwa zdarzenia.
...
Czym to się różni od aborcji eu eutanazji i invitro ? Warszawka siedlisko bestii ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:54, 23 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Zatrzymani kolejni "obcinacze palców"
Piotr Halicki
Zatrzymali kolejni "obcinaczy palców" - materiały KGP
Znani byli z tego, że porywali ludzi dla okupu, a jako dowód życia wysyłali rodzinie ich obcięte palce. Funkcjonariusze CBŚP zatrzymali kolejnych 11 członków grupy "mokotowskiej". Wszyscy są już za kratami.
To kolejny cios w zorganizowaną przestępczość. Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji od kilku miesięcy prowadzą, pod nadzorem Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, śledztwo dotyczące tzw. grupy mokotowskiej. Jej członkowie mają na swoim koncie m.in. zabójstwa, rozboje, wymuszenia rozbójnicze.
Najbardziej znani byli jednak z porwań dla okupu. W latach 2000 – 2006 dokonali kilkunastu tego rodzaju przestępstw. - Przylgnęło do nich określenie "obcinaczy palców", ponieważ jako dowód życia wysyłali rodzinom porwanych obcięte im palce. Ofiarami "mokotowskiej" były głównie osoby majętne z półświatka. Były torturowane, przetrzymywane w ciężkich warunkach, a po uwolnieniu dalej były zastraszane – tłumaczy Komenda Główna Policji.
Teraz, dzięki pracy operacyjnej funkcjonariuszy CBŚP i warszawskiej prokuratury, kolejni przestępcy, którzy uczestniczyli w tym procederze, zostali złapani. – Na terenie województwa mazowieckiego zatrzymano pięciu mężczyzn powiązanych z grupą. Kolejnych sześciu zostało doprowadzonych do prokuratury z aresztów śledczych i zakładów karnych, gdzie w obecnej chwili są pozbawieni wolności w innych sprawach – informuje KGP.
Podejrzanym przedstawiono już zarzuty m.in. zabójstwa, udziału w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym oraz udziału w porwaniach dla okupu. W stosunku do wszystkich 11 podejrzanych sąd zastosował tymczasowy areszt na trzy miesiące.
Było to kolejne w tym roku uderzenie w grupę "mokotowską". W czerwcu funkcjonariusze CBŚP doprowadzili do aresztowania ośmiu członków gangu, a w maju policjanci z Komendy Stołecznej Policji zatrzymali 15 członków grupy.
...
To cieszy ze w koncu ich maja .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 11:47, 24 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Ustawa ukróci patologie związane ze zwrotami nieruchomości w Warszawie
Ustawa dotycząca skutków tak zwanego dekretu Bieruta ukróci patologie, związane ze zwrotem nieruchomości w Warszawie. Tak twierdzi współautor projektu ustawy, niezależny senator Marek Borowski.
Wyjaśnił on w Jedynce, że po wojnie wprowadzono w Warszawie tak zwany dekret Bieruta o nacjonalizacji nieruchomości. Na jego podstawie skonfiskowano w Warszawie przeszło siedem tysięcy hektarów nieruchomości i 14 tysięcy budynków. Dekret przewidywał częściowy zwrot mienia i wypłatę odszkodowań, co jednak nie nastąpiło.
Po zmianie ustroju, w latach 90. rozpoczął się zwrot skonfiskowanych nieruchomości i wypłata odszkodowań. Równocześnie jednak, jak powiedział Borowski, powstał patologiczny system handlu roszczeniami do nieruchomości. Były one za grosze wykupywane od dawnych właścicieli lub ich spadkobierców. Gość Jedynki podkreślił, że coraz częstsze przypadki zwrotu nieruchomości użyteczności publicznej, na przykład szkół, zaczynają paraliżować życie miasta. Z drugiej strony nie można na przykład sprzedawać czy remontować mieszkań, do których są roszczenia.
Marek Borowski, który przygotował projekt ustawy razem z senatorem Aleksandrem Pociejem z klubu Platformy Obywatelskiej, powiedział, że likwiduje on patologiczne zjawiska i stawia interes publiczny na pierwszym miejscu. W myśl projektu miasto będzie mogło odmówić wydania nieruchomości, na której stoi budynek użyteczności publicznej, jak szkoła czy szpital, lub zabytek. Właściciele nieruchomości, które nie zostaną zwrócone, będą się mogli ubiegać o odszkodowanie. Jego wysokość określi jednak sąd.
Władze Warszawy będą tez miały prawo do odkupienia roszczeń od byłych właścicieli lub osób, które je nabyły za taką samą cenę, jaką za nie zapłaciły. Senator nie zgodził się z zarzutami byłych właścicieli, według których ustawa de facto zablokuje zwrot nieruchomości w naturze.
Projekt ustawy trafił już do prac sejmowych.
....
Warszawka centrum mafijne .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 10:32, 05 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
Zwłoki kobiety z odciętą głową w mieszkaniu w Warszawie. Nowe fakty
Piotr Halicki
Dziennikarz Onetu
Trwa śledztwo w sprawie znalezienia zwłok młodej kobiety w mieszkaniu w Warszawie - Shutterstock
Trwa śledztwo w sprawie znalezienia zwłok młodej kobiety w mieszkaniu w Warszawie. Ktoś odciął jej głowę, a ciało schował do worka i podpalił. Ciało znaleźli strażacy wezwani do pożaru. Jak dowiedział się Onet, mieszkanie wynajmowały trzy osoby – dwie z nich zostały przesłuchane, trzecia jest poszukiwana. Na razie nikomu nie przedstawiono żadnych zarzutów.
Przypomnijmy, że do tego zdarzenia doszło na warszawskim Żoliborzu. Makabrycznego odkrycia dokonali w środę po południu stołeczni strażacy, którzy zostali wezwani do pożaru. Z jednego z mieszkań w bloku przy ul. Potockiej wydobywał się dym. Po wejściu do środka strażacy stwierdzili, że pali się jakiś worek. Okazało się, że w środku jest ciało.
- W środę, po godz. 15, otrzymaliśmy informację od straży pożarnej, że w mieszkaniu znaleźli zwłoki. Na miejsce natychmiast pojechali nasi funkcjonariusze, którzy potwierdzili, że w lokalu znajduje się ciało kobiety – mówi Onetowi Agnieszka Włodarska z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Okazało się, że ciało jest bez głowy. Ktoś ją odciął. Głowę znaleziono w tym samym mieszkaniu. Śledczy, którzy przyjechali na miejsce, nie mieli wątpliwości, że kobieta jest ofiarą morderstwa. Sprawą od razu zajęła się prokuratura.
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że mieszkanie było wynajmowane przez trzy osoby. W chwili znalezienia ciała nie było ich w domu. Dwie z nich zostały już przesłuchane. Po złożeniu zeznań zostały zwolnione. Trzeci lokator jest poszukiwany. Na razie nikt nie został zatrzymany, nikomu też nie postawiono żadnych zarzutów – mówi Onetowi prok. Lucyna Korga-Mazurek, szefowa prowadzącej sprawę Prokuratury Rejonowej Warszawa-Żoliborz.
Śledczy wstępnie wytypowali kobietę, której zwłoki znaleziono w mieszkaniu. Okazało się, że wcześniej zgłoszono jej zaginięcie. – Kobieta nie mieszkała w tym lokalu. By mieć pewność, że to jej ciało, musimy jeszcze przeprowadzić badania DNA. Już zostały zlecone. Ich wyniki będą znane w ciągu najbliższych godzin. Dopiero wtedy będziemy mogli potwierdzić, że to jej ciało znaleziono w mieszkaniu – tłumaczy prok. Lucyna Korga-Mazurek.
Służby nie chcą podawać na razie więcej szczegółów tej sprawy. Z informacji portalu tvn24.pl wynika, że poszukiwany mężczyzna to 30-letni pracownik jednej z warszawskich bibliotek. Według ustaleń portalu, miał umówić się z kobietą na lekcję języka obcego, a później przewiózł jej ciało do mieszkania przy Potockiej, które wynajmował wraz z innymi osobami. Policja i prokuratura na razie nie potwierdzają tych informacji.
...
Warszawka...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:17, 14 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Policjanci i komandosi zatrzymani za udział w gangu
wyślij
drukuj
Rafał Pasztelański | publikacja: 14.07.2016 | aktualizacja: 16:20 wyślij
drukuj
Wiadomo, że w bandzie działało co najmniej 6 funkcjonariuszy i 3 komandosów (fot. tvp.info/Paweł Chrabąszcz)
Policjanci z Raciborza wespół z komandosami z 6 Batalionu Powietrznodesantowego w Gliwicach działali w gangu zajmującym się hurtową dystrybucją narkotyków. Wiadomo, że w bandzie działało co najmniej 6 funkcjonariuszy i 3 komandosów. – Można powiedzieć, że stworzyli w Raciborzu swoiste „miasto prywatne” – mówi jedna z osób zajmujących się śledztwem.
Zarobili miliony na fikcyjnym handlu żywnością. Sielankę przerwała policja
Na trop gangu w mundurach wpadli żandarmi z Bielska Białej, którzy wespół z katowickim CBŚP i Biurem Spraw Wewnętrznych przez kilka miesięcy rozpracowywali grupę 49-letniego Radosława B. z Raciborza. Okazało się, że gangster zwerbował do pracy czynnych funkcjonariuszy lokalnej policji oraz kilku komandosów z 6 Batalionu Powietrznodesantowego.
– Zarówno funkcjonariusze, jak i żołnierze brali udział w obrocie narkotykami. Z racji swojej pracy mogli się czuć bezpieczniej. Z naszych ustaleń wynika także, że policjanci za łapówki, dokonywali ustaleń w systemach informatycznych policji. Część z nich miała się także zajmować nielegalnym handlem bronią – opowiada jeden ze śledczych.
#wieszwiecej | Polub nas
Ustawiali przetargi na grunty rolne. Gang rozbity przez CBŚP
Uderzenie
W środę połączone siły żandarmerii i policji wkroczyły do kilkudziesięciu miejsc w południowej Polsce. Zatrzymano 12 osób, w tym wspomnianych mundurowych oraz szefa bandy i „cywilnych” gangsterów. – W wyniku działań prokuratury, policji i żandarmerii ustalono, że na terenie województw: śląskiego, małopolskiego i podkarpackiego działała zorganizowana grupa przestępcza. Jej celem było popełnianie przestępstw polegających m.in. na hurtowej dystrybucji narkotyków, w tym kokainy. Z poczynionych ustaleń wynika, iż członkowie tej grupy powiązani byli i ściśle współdziałali z funkcjonariuszami policji oraz żołnierzami sił zbrojnych RP – poinformowała tvp.info prok. Małgorzata Bednarek, naczelniczka Śląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej.
Podejrzanym przedstawiono zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, nadużycia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, poświadczenia nieprawdy w dokumentach, poplecznictwa, handlu bronią bez zezwolenia, wymuszeń rozbójniczych, a także popełnienia przestępstw z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii.
Trotyl i broń ukryta w warsztacie. Dwie osoby aresztowane
Miasto prywatne
Śledczy nie kryją, że grupa z Raciborza, nazywana już przez niektórych „blue-gangiem”, była na swoim terenie niemal bezkarna. Dzięki informacjom od sprzedajnych funkcjonariuszy, gangsterzy wiedzieli, czy interesują się nimi organa ścigania. Zabezpieczeniem dla grupy mielili być zaś wyszkoleni komandosi z 6 Batalionu w Gliwicach. Mieli oni pomagać przy handlu narkotykami, ale także przy wymuszeniach haraczy.
– Można powiedzieć, że stworzyli w Raciborzu swoiste „miasto prywatne”. Nie było siły, która mogłaby się przeciwstawić takiemu sojuszowi: gangsterów, policji i wojska – mówi jeden ze śledczych.
tvp.info, Rafał Pasztelański ( [link widoczny dla zalogowanych])
...
Bestie...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:09, 17 Sie 2016 Temat postu: |
|
|
Niskie wyroki w procesie tzw. gangu obcinaczy palców. Były błędy w śledztwie
az/
2016-08-17, 16:54
Dwóch skazanych na 3 i 2 lata więzienia; ośmiu uniewinnionych, głównie z powodu błędów w śledztwie - tak zakończył się w środę proces dziesięciu oskarżonych o kilka głośnych porwań z lat 2004-2005 w stolicy. Prokuratura zapowiada apelację; obrona mówi, że wyrok nie mógł być inny.
PAP/Jakub Kamiński
Kraj
"Oczko" i "Duduś" skazani na 15 lat. Pomogli...
- Media i policja niesłusznie nazwały tę sprawę procesem "gangu obcinaczy palców", bo żaden z sądzonych nie miał takiego zarzutu - mówiła w uzasadnieniu nieprawomocnego wyroku przewodnicząca trzyosobowego składu Sądu Okręgowego Warszawa-Praga sędzia Barbara Piwnik (b. minister sprawiedliwości w rządzie SLD).
Jej uzasadnienie trwało ponad 5 godzin. Oskarżeni w tej sprawie mieli być członkami gangu, który - by skłonić rodziny ofiar do zapłaty okupu - wysyłał obcięte palce porwanych. Zarzuty m.in. udziału w zabójstwie porwanej osoby postawiono w oddzielnym śledztwie gangsterom m.in. zatrzymanym w 2008 r.; ciał dwóch innych ofiar wciąż nie odnaleziono.
"Sąd sam szukał dowodów"
Proces trwał od 2006 r.; był jednym z kilku postępowań wyłączonych z obszernego śledztwa w sprawie porwań w stolicy w tamtym czasie. - Proces trwał długo, bo sąd sam szukał dowodów - mówiła sędzia Piwnik. To, że główne śledztwo w sprawie gangu wciąż trwa, jest też odpowiedzią na pytanie, czemu tyle trwał i ten proces - wyjaśniła.
Oskarżonym Prokuratura Okręgowa w Warszawie zarzuciła udział w kilku porwaniach dla okupu, połączonych ze "szczególnym udręczeniem”, dokonanych w ramach gangu. Porwani odzyskali wolność po wpłaceniu okupu. Za jednego zapłacono np. równowartość 138 tys. dolarów, a za innego - ponad 300 tys. euro; jednego porwanego zwolniono bez okupu.
- Organa prowadzące śledztwo mają obowiązek stosować zasady: bezstronności, prawdy materialnej i domniemania niewinności - mówiła sędzia Piwnik. Jej zdaniem tu tak nie było; powołała się na słowa młodego adwokata, że ta sprawa to "zaprzeczenie zasad prawa, których uczył się przez 8 lat”. Według sędzi, taka sytuacja to "zagrożenie dla bezpieczeństwa obywatela i jego szacunku dla państwa i prawa”
Długa lista błędów w śledztwie
Sędzia długo wyliczała błędy w śledztwie, które spowodowały konieczność uniewinnień. Wśród nich było m.in. niedokumentowanie wielu czynności; np. nie nagrywano rozmów telefonicznych porywaczy z rodzinami porwanych ani nie udokumentowano przekazywania okupu.
Nieprawidłowo dokonywano także tzw. okazań porywaczy ofiarom. Jeden z nich, który po "dynamicznym zatrzymaniu” przez policję miał m.in. złamany nos, został rozpoznany choć - jak mówiła sędzia - "miał całą twarz w plastrach”, co wykazało policyjne zdjęcie.
Niektórzy oskarżeni zgłaszali, że byli bici i przytapiani przez policjantów - mówiła sędzia. Wobec innego, dopiero co zatrzymanego przez policję, lekarz więzienny zawiadomił prokuraturę o jego pobiciu. - Zeznania złożone w warunkach braku swobody wypowiedzi nie mogą być dowodem dla sądu - zaznaczyła sędzia. Dodała, że "przyznanie się podejrzanego do winy nie jest koroną dowodów”.
Piwnik podkreśliła, że do dziś nie wyjaśniono wszystkich porwań, m.in. uprowadzonej w 2005 r. z centrum Warszawy Eweliny B., której nigdy nie odnaleziono. Dodała, że gdy sąd wystąpił o prokuratorskie akta w jej sprawie, dostał odpowiedź, że „sąd tego nie rozstrzyga i materiały mu się nie należą". Według Piwnik te akta „należały się sądowi”, który chciał zbadać, na ile błędy w tym śledztwie sprawiły, że "inne zdarzenia albo zeszły z pola widzenia śledczych, albo były badane tak, że trwa to od 10 lat”.
Sędzia ujawniła też, że sąd nie uzyskał informacji, jaką wiedzę operacyjną miała w całej sprawie policja. Według sędzi, ta wiedza miała być podstawą działań policji w tej sprawie oraz "typowania podejrzanych”. - Być może są i inne dowody, które się przed sądem ukryło - powiedziała sędzia.
Mówiła, że jeden z policjantów, przechodząc do CBA, wyniósł z komendy policji dowody w sprawie Eweliny, m.in. jej włosy. - Śledztwo w jego sprawie umorzono, bo uznano, że chciał je uchronić - ujawniła. Według sądu przy pomocy tych dowodów chciano skłonić podejrzanych do obciążających zeznań.
Piwnik dodała, że jeden z porwanych nie chciał po uwolnieniu składać zeznań - choć miał taki obowiązek. W sądzie ten porwany tłumaczył odmowę tym, że w jego uprowadzenie zaangażowani mieli być sami policjanci. - On mógł mieć interes, by tak mówić - podsumowała sędzia. Dodała, że nie udało się wyjaśnić, czemu jednego z porwanych zwolniono bez okupu.
Według sędzi, niektórzy przestępcy, którzy współpracowali z policją i obciążali dawnych kompanów, mówili, że "jest to dla nich interes życia"- bo np. zamiast wyroku 15 lat więzienia, dostawali rok. - Nie można bezkrytycznie uznawać wszystkiego, co tacy świadkowie powiedzieli - dodała Piwnik.
Krytykowała też postawę prokuratora, który wnosząc o skazanie oskarżonych, użył argumentu: "Możliwe, że tak było". - Ustalenia w procesie karnym nie mogą się odbywać na tej zasadzie - oświadczyła.
Prokurator: błędy w śledztwie nie powinny skutkować uniewinnieniem
Prok. Marcin Górski powiedział, że zapewne będzie apelacja. Przyznał, że były pewne błędy na etapie śledztwa, ale w jego ocenie nie powinny były one skutkować uniewinnieniem. Dodał, że inne sądy wydawały wyroki skazujące innych gangsterów z tej grupy co do innych porwań.
- Cieszę się, ale też odczuwam pewien kac moralny po ocenie pracy prokuratury” - mówił jeden z obrońców mec. Adam Woźny. Dodał, że "to nie były błędy, to były wielbłądy”.
Główny oskarżony uniewinniony
Spośród 10 oskarżonych ośmiu przebywa w aresztach do innych spraw lub odbywa wyroki; dwóch odpowiadało z wolnej stopy. Z powodu złego zdrowia główny oskarżony Grzegorz K. (został uniewinniony) był przywożony z aresztu na rozprawy na przenośnym łóżku. Jeden z oskarżonych został skazany na rok i 4 miesięcy więzienia za kradzież auta.
W 2008 r. było głośno o uchyleniu aresztów wobec oskarżonych. "Wraca czas bezkarności przestępców" - mówił wtedy prezes PiS Jarosław Kaczyński. - Mamy tutaj do czynienia z czymś, co powinno być konkretnie zbadane, mam na myśli rolę pani sędzi Piwnik. Przypominam, że ona była też ministrem sprawiedliwości i to wszystko chyba składa się w jakąś całość - dodał. Piwnik replikowała wtedy, że Kaczyński był "zapewne celowo wprowadzany w błąd". Dodała, że ten akt oskarżenia nie obejmował zabójstw lub uszkodzeń ciała.
Gang miał porwać ok. 20 osób
W 2008 r. policja ujęła Wojciecha S., Marcina S. i Artura N. z gangu "obcinaczy palców". Według policji w latach 2003-2005 gang ten miał porwać ok. 20 osób, których uprowadzano wprost z ulic. Często przebierano się za policjantów. Gang miał wyłudzić od rodzin uprowadzonych równowartość 7 mln zł. Według mediów trzy ofiary nie przeżyły uprowadzenia. Dotychczas znaleziono ciało Mariusza M. (rodzinie przesłano wcześniej jego palec). Zarzut udziału w tej zbrodni postawiono kilku zatrzymanym w 2008 r. w śledztwie, które obecnie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Płocku. Nie odkryto ciał Eweliny B. i Hindusa Harisha H. Choć rodzina dziewczyny zapłaciła okup, nie została ona zwolniona. Rodzina Hindusa dostała klika przesyłek z jego palcami - według śledczych obcięto je z martwego ciała .
PAP
...
Akurat tej sedzi nie mozna zarzucic prostackiego niechlujstwa. Mysle ze zrobila co mogla. Widzimy ponury caloksztalt aparatu sprawiedliwosci.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:40, 12 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
Jak zginęła Jolanta Brzeska? Sprawę śmierci działaczki lokatorskiej zbada prokuratura w Gdańsku
az/
2016-09-12, 13:15
Śledztwo w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej, działaczki ruchu lokatorskiego, której zwłoki znaleziono w 2011 r. w Lesie Kabackim w Warszawie będzie prowadzić Prokuratura Regionalna w Gdańsku - taka decyzja zapadła w Prokuraturze Krajowej.
Polsat News
Kraj
Radny Warszawy: w stolicy na lokatorów...
- Zapadła decyzja, że postępowanie będzie prowadzone przez Prokuraturę Regionalną w Gdańsku. W momencie, gdy zostanie podpisana przez prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego, będziemy mogli powiedzieć, że sprawa została przeniesiona do gdańskiej prokuratury - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Krajowej prok. Ewa Bialik.
W połowie sierpnia minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro zapowiedział, że śledztwo w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej zostanie podjęte na nowo. Wyjaśnił, że chodzi o ustalenie odpowiedzialności karnej lub ewentualnie dyscyplinarnej za zaniechania, do których - jego zdaniem - doszło w prokuratorskim postępowaniu prowadzonym w sprawie śmierci kobiety.
Kilka możliwych wersji śmierci, w tym samobójstwo i zabójstwo
Ciało działaczki Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów znaleziono w marcu 2011 r. w Parku Kultury w Powsinie. Śledztwo formalnie dotyczyło nieumyślnego spowodowania śmierci, ale prokuratura badała kilka możliwych wersji, w tym samobójstwa i zabójstwa.
W 2013 r. z powodu niewykrycia sprawców śledztwo zostało umorzone. Jak informowała wówczas Prokuratura Okręgowa w Warszawie, przyczyną śmierci kobiety było podpalenie naftą skutkujące wstrząsem termicznym i rozległymi oparzeniami ciała oraz podtruciem tlenkiem węgla.
W prowadzonym przez ponad dwa lata śledztwie prokuratorzy ustalili, że śmierć nastąpiła 1 marca 2011 r. Na ciało kobiety natrafił spacerowicz, który zauważył ogień na skraju lasu. Tożsamość kobiety ustalono 15 kwietnia 2011 r. na podstawie opinii biegłych Zakładu Medycyny Sądowej WUM. W dolnych drogach oddechowych znaleziono sadzę, co oznacza, że w chwili podpalenia kobieta żyła. Biegły nie stwierdził innych obrażeń mechanicznych, które mogłyby mieć wpływ na zgon. Zdaniem biegłego na podstawie ułożenia zwłok nie można określić, czy zmarła dokonała samospalenia i czy się broniła.
Do śmierci przyczyniły się osoby trzecie
Biegli nie znaleźli przesłanek, które wyraźnie przemawiałyby za tym, że Brzeska popełniła samobójstwo. Prokuratura stwierdziła, że wiele przesłanek wskazuje, że do śmierci przyczyniły się osoby trzecie, lecz część ujawnionych okoliczności nie pozwala także kategorycznie odrzucić wersji o samobójstwie, choć wydaje się ono mało prawdopodobne. Śledczy zaznaczyli jednak, że więcej okoliczności wskazuje na zabójstwo.
W 2013 r. prokuratura informowała, że śledztwo zostaje umorzone w związku z wyczerpaniem się inicjatywy dowodowej i przeprowadzeniem wszelkich możliwych czynności, jednak "w przypadku pojawienia się nowych okoliczności w sprawie, postępowanie zostanie podjęte i będzie kontynuowane w celu ustalenia i zatrzymania sprawców przestępstwa".
Po śmierci kobiety odbywały się organizowane m.in. przez Komitet Obrony Lokatorów demonstracje przypominające o niewyjaśnionej sprawie. Jak podawały lokalne media, kobiecie groziła eksmisja, ponieważ była winna kilkadziesiąt tysięcy złotych nowemu, prywatnemu właścicielowi kamienicy, który przejął dawniej komunalny budynek.
PAP
...
Widzicie do czego juz doszlo...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:07, 02 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Pruszków - miasto naznaczone przez mafię. Politycy gorsi od gangsterów
Luiza Łuniewska
2 lutego 2017, 13:34
Pan minister Ziobro jest absolutnie odporny na wiedzę i znów mówi o "Pruszkowie". Jak można utożsamiać porządne i spokojne miasto z grupą przestępczą - oburza się wiceprezydent Pruszkowa, Andrzej Kurzela. Jego zdaniem politycy i media robią wymierną krzywdę jego miastu i 60 tys. mieszkańców. Pruszkowscy prawnicy już się zastanawiają, co z tym fantem zrobić.
Po raz pierwszy miasteczko ścięło się z politykiem "Solidarnej Polski" w 2013 roku. "Pruszków wychodzi na wolność" - przestrzegał w swojej wyborczej reklamówce Ziobro. Pruszkowianie już wtedy chcieli sprostowania i przeprosin, ale się nie doczekali. Teraz sprawa odżyła, gdy doszło do kolejnych zatrzymań "Starego Pruszkowa".
- Ci ludzie nie są nawet naszymi mieszkańcami, pochodzą z Ożarowa, Książenia i Komorowa - wylicza Kurzela. - Te przestępstwa popełnili w Szczecinie i chodzi raczej o czyny karno-skarbowe - tłumaczy.
Pruszków ma niższą przestępczość niż inne satelickie miasteczka stolicy. Zdaniem wiceprezydenta to właśnie jest dziedzictwo mafii: bardzo są na kwestie bezpieczeństwa uwrażliwieni. Boją się, by legenda "Pruszkowa" nie odstraszyła inwestorów.
W pewnym momencie władze miasta zastanawiały się, czy nie wykorzystać tych mafijnych historii promocyjnie. Ma Chicago swojego Ala Capone, mógłby Pruszków promować się Pershingiem. Tu sklep spożywczy, gdzie zastrzelono "Kiełbasę", a tam zakład fryzjerski, gdzie zginął jeden z ludzi "Mutanta". A na tym drzewie roztrzaskał się "Barabasz".
- Ale to nie teraz - mówi Kurzela. - Może za sto lat powstanie w Pruszkowie Muzeum Mafii.
Na razie jest ta denerwująca zła sława. - Gdy pojechałem na spotkanie z innymi samorządowcami, pytali mnie, czy ja po mieście chodzę w kamizelce kuloodpornej - opowiada wiceprezydent.
Pruszkowianie dojeżdżający pociągiem SKM do stolicy są ze swojego miasta "raczej zadowoleni" - dobrze skomunikowane, jest sporo inwestycji. Mogłoby być więcej miejsc pracy, ale ostatecznie pół godziny do centrum Warszawy to niedługo. Zarówno ci w latach 90 już dorośli, jak i ci, którzy byli dziećmi, nie odczuli żadnych bezpośrednich skutków mieszkania w "mafijnym miasteczku". No chyba, że wyjeżdżali na wakacje, wtedy był koszmar...
- Dzieciaki na koloniach pytały się, czy noszę broń - relacjonuje młody politolog, Edgar Czop.
W jego szkole niektórzy przechwalali się, że znają mafiosów, ale wszyscy wiedzieli, że to bajki. Znali, ale ksywy - "Parasol", "Słowik", "Malizna", "Wańka". Tak naprawdę wiedzę o gangsterach pruszkowianie, jak i reszta Polaków, czerpali z telewizji i popkultury. W TVN puszczano dokumentalny serial "Alfabet Mafii", a w kinach leciał "Świadek koronny", gdzie skruszonego gangstera, wzorowanego na Jarosławie Sokołowskim, grał Robert Więckiewicz. O "Pruszkowie" śpiewał Kazik w kawałku "!2 groszy".
Jeden z ujętych wczoraj gangsterów, "Słowik", gdy wyszedł na wolność, współpracował z raperami, grał w teledyskach. Drugi, "Wańka" udzielał wywiadów. Nie mówiąc już o "Masie", który jako gangster skruszony stał się autorem bestsellerów o polskiej mafii. Sami gangsterzy uczciwie przyłożyli się do tego, by o nich nie zapomniano. A miasto Pruszków cierpi.
...
Niestety lenistwo w mowie i polanalfabetyzm powszechny. Film o zbrodni UPA nazywa sie tez ,,Wołyń"...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 9:30, 21 Kwi 2017 Temat postu: |
|
|
20.04.2017 19:04 sprawa obcinaczy palców
"Mieli tylko siekierkę. Nie dało się go pociąć, bo szło echo"
SERWISY:
Mokotów
Piotr Machajski
Ursynów
Facebook
Twitter
Proces gangu - zdjęcie ilustracyjne
fot. tvnwarszawa.pl
Oskarżony w procesie gangu obcinaczy palców opowiedział śledczym o tym, jak zginęła jedna z ofiar. "Mieli tylko siekierkę i nie dało się go pociąć, bo szło echo od uderzeń. Bali się, że ktoś usłyszy. Kupili brzeszczoty, czyli piłki do metalu. I już kończą, zaraz się go pozbędą" - wyjaśniał.
Te wyjaśniania złożył w śledztwie dotyczącym gangu obcinaczy palców człowiek uważany przez policję za jednego z przywódców tej grupy - 49-letni Grzegorz K. ps. Ojciec. Mówił o tym 22 kwietnia 2016 r. podczas przesłuchania w prokuraturze. W czwartek sąd odczytywał te wyjaśnienia w rozpoczętym kilka tygodni temu procesie o serię brutalnych porwań i zabójstw Grzegorz K. jest jednym z 14 oskarżonych.
Mieszkanie do przyprowadzania panienek
Informacje
Do pięciu razy sztuka. Udało się zacząć proces "obcinaczy palców"
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie rozpoczął się w czwartek proces 14 oskarżonych w sprawie serii brutalnych porwań dla okupu i zabójstw. WIĘCEJ »
Na razie przed sądem nie mówi wiele, ale potwierdza niemal wszystko to, co opowiadał w śledztwie. A mówił dużo, bo liczy na nadzwyczajne złagodzenie kary, czyli tzw. status "małego świadka koronnego". Podczas blisko 20 przesłuchań opowiadał prokuratorowi i policjantom m.in. o kulisach zabójstwa Hindusa Harisha Hitange. Zaprowadził śledczych do mieszkania na Ursynowie, w którym przestępcy mieli przetrzymywać ofiarę porwania, a następnie brutalnie zabić.
- Mieszkanie, było przy ulicy Jeżewskiego. Ja wynająłem to mieszkanie na lewe nazwisko na prośbę Z. (Piotra Z. ps. Skoti, innego członka gangu - red.). Potrzebował go do ukrywania nielegalnych rzeczy i przyprowadzania panienek - wyjaśnił Grzegorz K.
Później opowiedział o dwóch swoich wizytach w tym mieszkaniu, w połowie 2004 roku.
- W mieszkaniu byli M. i K. (Janusz M. ps. Janek vel Fasola i Andrzej K. ps. Koniu vel Kobyła). Po wejściu zobaczyłem, że stoi tak na boku wielki kosz. Wiklinowy, taki, jakiego używa się do bielizny. Miał 70 cm wysokości i szerokości oraz jakieś 120 cm długości. W trakcie rozmowy zorientowałem się, że nie są sami. Z. dowiedział się, że oni mają kogoś w łazience. "Co tam, świnię ukrywacie?" Mówiąc "świnia" miał na myśli jakąś panienkę. Z. wszedł do łazienki i zaraz mnie zawołał. Zobaczyłem człowieka, o śniadej twarzy dobrze opalonego. Nie był to Murzyn, ale nie był biały. Siedział po prawej stronie na podłodze, w miejscu przeznaczonym na pralkę. Pamiętam, że miał obcięte dwa palce. Mały i ten obok, nie wiem, jak go nazwać. To był człowiek drobnej postury, nie była to wielka osoba, był w jakichś spodniach i sweterku, bliżej nie umiem ich opisać. Siedział na jakimś kocu, na podłodze – relacjonował Grzegorz K.
Zobacz, co te bydlaki zrobiły
Informacje
Prokurator zapomniał, proces gangu obcinaczy palców znów nie ruszył
To była już trzecia rozprawa, ale proces oskarżonych o udział w gangu obcinaczy palców wciąż nie ruszył. Tym razem zawinił prokurator, który nie... WIĘCEJ »
Opowiadał, że "Skoti" miał pretensje do "Janka" i "Konia"”, że go nie uprzedzili, że chcą kogoś trzymać w tym mieszkaniu. Gdy pożyczali klucz, to mieli tylko "pobalować" dwa dni.
- Na pytanie, jak go tu wnieśli, odpowiedzieli, że w tym koszu. Z garażu podziemnego do windy i z windy do mieszkania – opowiadał dalej Grzegorz K. Pamiętał, że "Skoti" bardzo się zdenerwował i kazał im się wynosić.
Po kilku dniach "Ojciec" jeszcze raz pojechał ze "Skotim" na Ursynów.
- Pytałem Z., czy już się wynieśli. Powiedział, że czyszczą mieszkanie, że się wynoszą - mówił K. podczas przesłuchania. - Gdy weszliśmy, zobaczyłem M. i K. Mieli podwinięte rękawy i zakrwawione ręce. Na podłodze w pokoju stała taka ruska torba, duża, gospodarcza. Z. myślał, że oni sprzątają to mieszkanie. Usłyszałem, że jeszcze nie zdążyli go zabrać. Z. otworzył łazienkę i zobaczył, że w wannie leży poćwiartowany ten człowiek. Był w szoku. Zawołał mnie, żebym zobaczył, co te bydlaki zrobiły z jego mieszkania. Stanąłem w progu łazienki. Widziałem, że ten człowiek miał już odcięte nogi i ręce. Leżał w wannie. Z. powiedział (do "Janka" i "Konia" – red.), że przecież wczoraj już mu mówili, że posprzątali. Na co tamci odpowiedzieli, że nie zdążyli. Bo wczoraj mieli tylko siekierkę i nie dało się go pociąć, bo szło echo od uderzeń. Bali się, że ktoś usłyszy. I dopiero kupili brzeszczoty, czyli piłki do metalu. I już kończą i zaraz się go pozbędą. I żeby się nie denerwować. Z rozmowy Z. z nimi wynikało, że nie zachowują się normalnie, jakby byli naćpani.
Grzegorz K. relacjonował też jeszcze rozmowę "Skotiego" z "Jankiem" i "Koniem": - Z. mówił, że mieszkanie będzie we krwi, że zostawią po sobie ślady. Że jak będą ciąć, to będą rozbryzgi. Na co oni powiedzieli, że poderżnęli mu gardło, żeby wyleciała wszystka krew do wanny i spuścili wszystko do kanalizacji. I dopiero potem zaczęli go ciąć. Nie wiem, który z nich mówił o podcięciu gardła. Na pytanie co z nim zrobią, powiedzieli, że mają cmentarz za basztą. Mówili o jakichś starych i niemieckich grobach, do których nikt nie zaglądał.
Pokornie błagała
Informacje
Proces o obcięte palce od nowa. Ławniczka znała jednego z oskarżonych
W czwartek sąd miał wysłuchać, co mają do powiedzenia oskarżeni w sprawie serii brutalnych uprowadzeń dla okupu. Ale nie wysłuchał, bo sprawę... WIĘCEJ »
Harish Hitange, Hindus od kilku lat mieszkający i pracujący w Polsce został porwany dokładnie 13 lat temu, 20 kwietnia 2004 r. Najprawdopodobniej przez pomyłkę, bo był kierowcą zamożnego biznesmena. Bandyci od jego bliskich żądali najpierw 2 mln euro. Po negocjacjach zgodzili się na 800 tys. dolarów. Przez trzy miesiące wymienili z członkami rodziny uprowadzonego aż 375 sms-ów. Żona mężczyzny w mediach "pokornie błagała" o jego uwolnienie. Na próżno. Okup nie został przekazany, a Harish Hitange nie odnalazł się do dziś.
Wszystko wskazuje na to, że nie żyje.
Kilku z oskarżonych w procesie gangu obcinaczy palców ma zarzut udziału w porwaniu Hindusa, ale tylko porwania. - Nikomu nie przedstawiliśmy do tej pory zarzutu zabójstwa – mówi w rozmowie z tvnwarszawa.pl prokurator Krzysztof Kuciński, autor aktu oskarżenia w tej sprawie.
Czy to oznacza, że opowieść Grzegorza K. o jego wizycie w ursynowskim mieszkaniu prokurator uznał za niewiarygodną?
- To nie tak - odpowiada oskarżyciel. - Śledztwo w tej sprawie wciąż trwa. Pewne okoliczności wciąż są weryfikowane. Nie jest tak, że przeszliśmy do porządku dziennego nad wyjaśnieniami Grzegorza K. - zapewnia.
To musi być po złości
Janusz M. ps. Janek vel Fasola oraz Andrzej K. ps. Koniu vel Kobyła to członkowie ursynowskiego odłamu gangu mokotowskiego, którzy poszli na współpracę z prokuraturą. To między innymi dzięki ich wyjaśnieniom śledczym udało się znaleźć nowe dowody przestępczej działalności tzw. gangu obcinaczy palców, ale też współpracującej z nim grupy Rafał B. ps. Bukaciak.
Janusz M. powiedział prokuraturze, że brał jedynie udział w przewożeniu porwanego Hindusa do domu pod Warszawą. - To był dom wolnostojący, z przybudówką albo garażem, w którym był kanał, do którego (Hindus - red.) został wrzucony i czymś przykryty, żeby nie było go widać – mówił "Janek" podczas przesłuchania. Dopiero później, jak relacjonował, dowiedział się, że Hindus nie żyje. Ale kto go zabił i gdzie, tego mu nie powiedziano. – A ja nie pytałem – wyjaśnił.
A co sądzi o wyjaśnieniach Grzegorza K.? - Nie wiem, dlaczego mnie pomawia. To musi być po złości, nie mam innego wytłumaczenia - stwierdził.
...
Ze takie cos w ogole mialo miejsce...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:11, 26 Maj 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Sąd skazał na dożywocie "Wojtasa", lidera grupy "obcinaczy palców"
Sąd skazał na dożywocie "Wojtasa", lidera grupy "obcinaczy palców"
1 godz. 12 minut temu
Na dożywocie skazał warszawski sąd okręgowy Wojciecha S. ps. Wojtas - według śledczych - lidera gangu "obcinaczy palców". S. odpowiadał m.in. za porwanie i zabójstwo dwóch członków konkurencyjnego gangu Tomasza M. ps. Max i Jacka P. ps. Postek. Wyrok jest nieprawomocny.
Sąd skazał na dożywocie "Wojtasa", lidera grupy "obcinaczy palców" (zdjęcie ilustracyjne)
/Kuba Kaługa /RMF FM
W tej samej sprawie - jak poinformowała PAP w piątek Prokuratura Krajowa - skazanych zostało też trzech innych członków zbrojnego ramienia grupy mokotowskiej: Robert M. "Ternit" - również na dożywocie, Tomasz R. "Garbaty" - na 9,5 roku więzienia oraz Sławomir B. - na 11 lat więzienia.
Proces rozpoczął się w październiku ubiegłego roku; akt oskarżenia został skierowany przez Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie w lipcu 2016 r.
Sprawa "Maxa" i "Postka" była głośna w mediach m.in. z powodu okrucieństwa ich porywaczy. Zginęli - według śledczych - z powodu swoistej wojny o wpływy, która toczyła się pomiędzy dwiema bezwzględnymi grupami: "Mokotowem" i gangiem Marka K. ps. Muł, znanego jako "gang Mutantów". "Mutanci" zasłynęli w 2002 r., gdy starli się z policjantami w podwarszawskiej wsi Parole. Przestępcy próbowali wtedy odbić skradzionego wcześniej tira z telewizorami; w akcji zginął policjant podkom. Mirosław Żak. Do gangu "Mutantów" należeli też Robert Cieślak i Białorusin Igor Pikus, których policjanci - w marcu 2003 r. - próbowali zatrzymać w podwarszawskiej Magdalence. W wyniku m.in. wybuchu min pułapek zginęło dwóch antyterrorystów, a 16 zostało rannych. Obaj przestępcy zginęli w strzelaninie.
"Max" i "Postek" zostali uprowadzeni we wrześniu 2002 r. Wywieziono do lasu i brutalnie zamordowano. Ciała obu mężczyzn odnaleziono dopiero w 2014 r., po długim śledztwie prowadzonym przez CBŚP.
"Wojtas" i "Ternit" odpowiadali za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem Tomasza R. i Sławomira B. i za wzięcie "Postka" i "Maxa" w charakterze zakładników.
S. odpowiadał też za porwania Grzegorza Z. ps. Pająk, w lutym 2002 r. oraz za podżeganie do zabójstwa kolejnej osoby i handel narkotykami.
To nie jedyny proces, w którym "Wojtas" znalazł się na ławie oskarżonych. Również przed warszawskim sądem okręgowym toczy się proces 14 członków "obcinaczy palców", którym przewodzić miał właśnie Wojciech S.
O samej grupie stało się głośno 13 lat temu. Nazwa pochodzi od sposobu działania grupy. Jej członkowie - "żołnierze Mokotowa" - wykorzystywani byli do rozliczeń z innymi gangami; wyspecjalizowali się też w porwaniach dla okupu. Dla swoich ofiar byli bezwzględni. Rodzinom - by przyspieszyć wypłacanie okupu - wysyłali obcięte palce porwanych. Według śledczych w latach 2003-2005, gang miał porwać ok. 20 osób. Stosował m.in. metodę "na policjanta". Od bliskich porwanych wyłudzono równowartość 7 mln zł.
Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Płocku.
...
Koszmar.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:01, 19 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Kolejny członek gangu "obcinaczy palców" zatrzymany. To 44-letni "Abel"
Dzisiaj, 19 stycznia (08:31)
Policjanci CBŚP zatrzymali kolejną osobę powiązaną z tzw. grupą mokotowską zwaną "gangiem obcinaczy palców", specjalizującą się w porwaniach dla okupu. Sprawy uprowadzeń, w które byli zamieszani ludzie z gagu mokotowskiego rozpoczęły się w latach 2002 – 2005. Wówczas to, na terenie Warszawy i okolic doszło do szeregu uprowadzeń osób dla okupu. W większości zdarzeń działania sprawców charakteryzowała skrajna brutalność, m.in. obcinano palce ofiarom, torturowano je, a nawet dochodziło do zabójstw. Prowadzone śledztwo dotyczy około 30 uprowadzeń i 5 zabójstw.
KOLEJNY CIOS W GRUPĘ MOKOTOWSKĄPolicja
Tym razem 12 osób jest podejrzanych o trzy uprowadzenia w celu uzyskania okupu. 11 z podejrzanych z nich policjanci doprowadzili z Zakładów Karnych lub Aresztów Śledczych. Zatrzymano także jedną osobę, 44-letniego Alberta P. ps. "Abel" - powiedziała rzeczniczka CBŚP kom. Iwona Jurkiewicz.
Jak poinformowała Jurkiewicz podejrzani usłyszeli zarzuty dotyczące trzech uprowadzeń. W 2002 roku z domu na terenie gm. Nadarzyn została uprowadzona kobieta, którą przetrzymywano 1,5 miesiąca, do momentu wpłacenia okupu, w następstwie czego wróciła do domu.
W 2003 roku metodą "na policjanta" uprowadzono mężczyznę w Raszynie. Sprawcy przetrzymywali go dobę, podczas której został bestialsko pobity. Nieprzytomnego mężczyznę porzucono na obrzeżach Warszawy. W tym przypadku w związku z torturowaniem pokrzywdzonego doszło do trwałego, poważnego inwalidztwa ofiary. Do kolejnego porwania doszło w restauracji na Mokotowie w 2002 roku. Wówczas uprowadzono mężczyznę, który po kilku dniach, po wpłaceniu okupu został uwolniony.
Tzw. grupa mokotowska zajmowała się porwaniami dla okupu. Śledztwo w tej sprawie prowadzili najpierw policjanci z Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw Komendy Stołecznej Policji, a od września 2009 roku powierzono je do prowadzenia funkcjonariuszom z warszawskiego Zarządu Centralnego Biura Śledczego Policji.
Wynikiem wieloletniej pracy śledczych było skierowanie do sądów pięciu aktów oskarżenia, którymi objęto 21 osób. Łącznie przedstawiono około 200 zarzutów, dotyczących m.in. zabójstw, usiłowania zabójstw, uprowadzenia i przetrzymywanie osób dla okupu ze szczególnym ich udręczeniem, posiadanie broni palnej, a także przestępstw z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii.
Według policjantów podział zadań w grupie, był ściśle zhierarchizowany. Uprowadzeń dokonywali najbardziej zaufani członkowie grupy, rejon, w którym miało nastąpić uprowadzenie był zabezpieczany przez inną "ekipę", a po uprowadzeniu ofiarę przewożono do wynajętych "dziupli", gdzie trzymano ją w fatalnych warunkach do czasu zakończenia negocjacji.
Zdarzało się, że sprawcy obcinali uprowadzonym palce, które następnie podrzucali członkom rodziny. Takie postępowanie i tortury stosowane wobec przetrzymywanych miały również na celu wymuszenie na rodzinach, jak najszybszego zebrania okupu.
(j.)
...
Bezczelny psdudonim. Kain!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 10:53, 05 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Azjatycka mafia w stolicy. Dlaczego Wietnamka wyskoczyła przez okno.
Śledczy mają coraz więcej informacji na temat azjatyckiej mafii, która przez trzy lata wyprała 5 miliardów złotych. Gangsterzy w workach przynosili pieniądze do banku i wpłacali je na konta podstawionych osób w 60 lokalizacjach na całym świecie.
...
Mafie musza być wycinane jak chwasty.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 10:44, 12 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Kluczowy świadek w sprawie Tomasza Komendy nie żyje. To ona wskazała go jako zabójcę
W jednym z wrocławskich szpitali zmarła w sobotę Dorota P. To kluczowy świadek w sprawie Tomasza Komendy. Znalazła się w gronie z sześciu osób, które uniewinniony mężczyzna oskarżył o udział w jego niesłusznym oskarżeniu
Głosuj
Głosuj
Podziel się
Opinie
Tomasz Komenda zapowiedział, że nie spocznie, dopóki na ławie oskarżonych nie zobaczy osób odpowiedzialnych za jego uwięzienie
Tomasz Komenda zapowiedział, że nie spocznie, dopóki na ławie oskarżonych nie zobaczy osób odpowiedzialnych za jego uwięzienie (PAP, Fot: Maciej Kulczyński)
Do informacji o śmierci Doroty P. dotarli dziennikarze "Faktu". Kobieta miała trafić do szpitala w czwartek z powodu duszności. Trzy dni później - w sobotę wieczorem - zmarła.
- Kilka tygodni wcześniej leżała dłużej w szpitalu, ale po wyjściu nie narzekała na problemy zdrowotne. To bardzo dziwne, że Dorota zmarła akurat teraz - mówi dziennikarzom "Faktu" jeden z bliskich znajomych kobiety.
Śledczy, którzy zajmują się sprawą Komendy, interesowali się Dorotą P. od ponad roku. - Kilka razy ją przesłuchiwali. Opowiadała, że zabierali ją do ciemnych pomieszczeń, straszyli a później badali wariografem, jakby chcieli coś na niej wymusić - opowiada "Faktowi" znajomy kobiety. Miała powtarzać śledczym, że sama rozpoznała Komendę na portrecie pamięciowym i nikt jej do tego nie namawiał.
Informator "Faktu" wyjawia jednak, że kilka miesięcy temu powiedziała mu, że "wtedy, przed laty, policjanci ją szantażowali i straszyli".
Dziennik przypomina też swoje doniesienia sprzed trzech miesięcy, dotyczące przeszłości Doroty P. Kobieta miała być w latach 90. prostytutką, która "obracała się w kręgu wrocławskich policjantów i prokuratorów".
Źródło: "Fakt"
..
Ohohoho prostytutka dla wymiaru niesprawiedliwosci!
Sprawa zaczyna wygladac bardzo jasno.
Wymiar,, niesprawiedliwosci" wrobil Komedę w swoje zbrodnie seksualne!
Gdy wyszlo to na ja morduja swiadkow! MAFIA! TRZEBA ZAORAC WE WROCLAWIU!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 22:57, 18 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Debata o aferze reprywatyzacyjnej. "W operacji brały udział służby specjalne"
...
Zapamiętajcie! Praktycznie nie było afery po 89 bez służb! Bo gdyby była to służby szybko by złapaly sprzecow!
To wam też wyjaśnia czemu nigdy nie złapano zadnego aferzysty. Bo szukały go służby!
Coś wam tu nie gra? Dla mnie wszystko jest logiczne!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|