Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:24, 12 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Pomysł niemieckich ekonomistów na walkę z kryzysem
Niemieccy ekonomiści mają nowy pomysł na walkę z kryzysem zadłużenia w strefie euro. Proponują aby najbogatsi obywatele musieli pożyczać pieniądze budżetowi państwa. Idea wywołuje jednak mieszane uczucia.
Chodzi o przymusowe pożyczki udzielane budżetowi państwa przez najbogatszych obywateli. Wraz z postępami w konsolidacji budżetu pieniądze byłyby zwracane z odsetkami. Druga opcja to podatek od majątku. W tym przypadku najzamożniejsi mieszkańcy kraju musieliby oddać część zgromadzonej fortuny. Zdaniem ekspertów z Niemieckiego Instytut Badań Gospodarczych pomogłoby to państwom, którym coraz trudniej jest pożyczać pieniądze na rynkach - na przykład Hiszpanii, Włochom czy Grecji. Mimo kryzysu, nie brakuje tam potężnych prywatnych majątków.
Eksperci sugerują, że takie rozwiązanie sprawdziłoby się także w Niemczech, które mimo dobrej sytuacji gospodarczej, mają spore długi. Propozycja spodobała się związkom zawodowym, a także socjaldemokratom. Niemieccy liberałowie oraz chadecy są jednak krytyczni i ostrzegają, że to ukryta próba wywłaszczenia najbogatszych.
Niemiecki dziennik gospodarczy „Handelsblatt”, który napisał o pomyśle ekspertów przypomina, że podobne propozycje przymusowych obligacji kupowanych przez najbogatszych obywateli mają w Niemczech długą tradycję. Po raz pierwszy wprowadzono je w czasach Republiki Weimarskiej. Z powodu szalejącej hiperinflacji faktycznie przekształciły się jednak w daninę.
>>>>
To nie jest pomysl na kryzys tylko na to aby jeszcze troche pociagnac . Jak UE zmarnuje i ta kase to zostana tylko drukarki ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:12, 15 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Bankierzy inwestycyjni drżą o posady
Pracownicy zatrudnieni w europejskim sektorze bankowości inwestycyjnej szykują się do drugiej fali zwolnień. Powodem jest kryzys zadłużeniowy, który sprawił, że wpływy z doradztwa w zakresie fuzji i emisji papierów wartościowych spadły do najniższego poziomu od dziewięciu lat.
Pod rosnącą presją zwiększania efektywności są najwięksi szwajcarscy pożyczkodawcy Credit Suisse Group i UBS. To właśnie Szwajcaria w pierwszej kolejności będzie wprowadzała surowsze normy kapitałowe i płynnościowe, które mają ograniczyć apetyt banków na ryzyko. Niektóre segmenty działalności mogą stać się w związku z tym nierentowne.
W analizie opublikowanej 24 maja, analitycy Morgan Stanley Hubert Lam i Huw van Steenis, twierdzą, że w zeszłym roku działy emisji papierów wartościowych w obu bankach miały najwyższy stosunek kosztów do przychodów spośród 12 największych instytucji finansowych z Europy i Stanów Zjednoczonych.
Choć najgorsza sytuacja jest w Credit Suisse i UBS, to z powodu przeciągającego się kryzysu zadłużenia, wzrostu wymagań kapitałowych i stagnacji gospodarczej, problemy nie omijają też innych firm.
- Bankowcy są przygnębieni i mnóstwo osób boi się o swoje posady - mówi Edward Cumming-Bruce, partner w londyńskiej firmie doradczej Gleacher Shacklock z ponad 20-letnim doświadczeniem w branży. – Banki są pod ogromną presją cięcia kosztów i bilansowania finansów, ponieważ nadciągają znaczące zmiany w sposobie funkcjonowania całego sektora finansowego.
Kryzys zadłużeniowy odbija się na rynkach i zniechęca klientów do robienia interesów. Wpływy banków w Europie, Bliskim Wschodzie i Afryce z fuzji oraz emisji akcji i obligacji spadły o ponad jedną trzecią w porównaniu z zeszłym rokiem. Według nowojorskiej firmy badawczej Freeman & Co, ich wartość osiągnęła w sumie 9 mld dolarów – najmniej od 2003 r.
Bloomberg policzył na podstawie sprawozdań finansowych, że przychody w przeliczeniu na jednego pracownika w bankach inwestycyjnych Credit Suisse i UBS wynosiły w zeszłym roku, odpowiednio 622 i 612 tys. dolarów – ok. 50 proc. mniej niż w 2006 r. W Deutsche Banku przychody na jednego pracownika działu bankowości korporacyjnej spadły od 2006 r. o 14 proc., a w Barclays Plc o 9,3 proc. Z wymienionych banków tylko w UBS w bankowości inwestycyjnej pracowało na koniec 2011 r. mniej osób niż pięć lat wcześniej.
Oba szwajcarskie banki, których siedziby mieszczą się w Zurichu, zatrudniały w sumie na koniec 2011 r. ponad 38 tys. pracowników bankowości inwestycyjnej. Według szacunków analityków Morgan Stanley, w tym roku prawdopodobnie znowu zanotują one najwyższą relację kosztów do przychodów wśród 12 największych banków. Jak podkreślają, jeśli w tym lub przyszłym roku nie wzrosną gwałtownie przychody, to presja na zwolnienia będzie rosła.
- Duże cięcia zatrudniania są w obu tych przypadkach uzasadnione – uważa Andrew Lim, analityk w londyńskim Espirito Santo Investment Bank.
Rzecznicy UBS, Credit Suisse, Deutsche Banku i Barclays odmówili komentarza w tej sprawie.
Obecnie w recesji znajduje się co najmniej siedem gospodarek strefy euro, a Niemcy, największa gospodarka Europy, która zapobiegła spadku PKB strefy w pierwszym kwartale, również zwalnia. Nastroje niemieckich inwestorów spadły w czerwcu najmocniej od 14 lat, a szefowie firm coraz pesymistyczniej patrzą w przyszłość. W zeszłym miesiącu sentyment gospodarczy w strefie euro był najniższy od ponad 2,5 roku, a stopa bezrobocia wyniosła w maju 11,1 proc.
Z danych zebranych przez Bloomberga wynika, że w tym roku instytucje finansowe Zachodniej Europy zapowiedziały zwolnienie prawie 16 tys. osób, podczas gdy w całym 2011 r. liczba ta wyniosła ponad 107 tys.
- W całym sektorze jest przerost zatrudnienia – napisał w czerwcowym raporcie Dirk Hoffmann-Becking, londyński analityk Societe Generale. – Cykl przychodów w bankowości inwestycyjnej jest cały czas w fazie obniżki.
Według raportu Hoffmanna-Beckinga, branża mogłaby obniżyć koszty o 29 proc. poprzez redukcję wynagrodzeń, które pozostają 35 proc. powyżej długoterminowej średniej, i zwolnienie 10-12 proc. zatrudnionych.
- Europejski sektor bankowy musi się zrekapitalizować oraz zrestrukturyzować portfele kredytów – mówi Richard Bove, analityk Rochdale Securities. – Nie można wykluczyć, że proces ten będzie kosztował pracę ponad 100 tys. osób w najbliższych 18 miesiącach.
Według osób zorientowanych w sprawie, Barclays może zwolnić 5-10 proc. europejskich pracowników w swoim dziale bankowości inwestycyjnej. Z pół tuzinem osób pożegnał się już oddział niemiecki. W maju anonimowy informator twierdził, że londyński JPMorgan zamierza zlikwidować 20 stanowisk z powodu pogarszającej się sytuacji rynkowej. Inna osoba, która również chce pozostać anonimowa informowała, że w ostatnich tygodniach nowojorski bank zwalniał pracowników w innych krajach Europy.
- Dalsze cięcia są nieuniknione – uważa Philip Keevil, partner w firmie doradczej Compass Advisers Group, która ma biura w Londynie i Nowym Jorku. – I to raczej wcześniej, niż później".
>>>>
To nie kryzys to rezultat . Jak widzicie pomoc ,,bankom'' nie oznacza bynjamniej bankow jako takich . Tylko wlascicieli i zarzady ale juz nie pracownikow . Mitem jest ze banki zyskuja a gospodarka pada ... Banki przeciez tylko obsluguja gospodarke . Nie ma takiej ekonomii ze gospodarka upada a banki zyskuja . To absurd . Banki po prostu upadja ale troche pozniej ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:50, 17 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Bieda coraz bliżej. Rodziny są bez bieżącej wody
Coraz więcej portugalskich rodzin boleśnie odczuwa skutki kryzysu. Organizacje charytatywne alarmują, że wielu osób nie stać na opłacenie podstawowych rachunków.
Pogłębiająca się bieda sprawia, że problemem jest już nie tylko spłata kredytów mieszkaniowych. Coraz większej liczby osób nie stać nawet na zapłacenie podstawowych rachunków. Do walczącego o prawa konsumentów stowarzyszenia DECO coraz częściej wpływają prośby o pomoc związane z odcięciem wody.
Tylko w Lizbonie jest już ponad tysiąc rodzin, które z powodu niezapłaconych rachunków nie mają już dostępu do bieżącej wody. W liczącej 90 tysięcy mieszkańców miejscowości Viana do Castelo na północy kraju kurki zakręcono ośmiuset rodzinom, a w Coimbrze trzystu gospodarstwom domowym. W całym kraju takich rodzin są tysiące.
Z szacunków Eurostatu wynika, że w Portugalii co 4 osoba zagrożona jest biedą. Media obliczyły jednak, że dochody poniżej progu ubóstwa może mieć nawet co trzeci obywatel.
>>>>
Oto rezultat UE !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:43, 19 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Komisja Europejska chce walczyć z manipulowaniem wskaźnikami rynkowymi
Komisja Europejska zaproponuje w najbliższą środę, 25 lipca, sankcje karne za manipulowanie wskaźnikami rynkowymi, takimi jak Libor czy Euribor. W KE trwają też prace na planami reform metod ustalania i kontrolowania stóp wymiany.
Skoro wskaźniki te wpływają na kredyty zwykłych ludzi, to są dobrem publicznym i muszą cieszyć się zaufaniem - twierdzi Bruksela.
Jest to reakcja na afery z manipulowaniem Liborem. W czwartek "Financial Times" napisał w kontekście prowadzonego przez brytyjski nadzór bankowy śledztwa w sprawie manipulacji, których dopuścili się maklerzy banku Barclays, że na celowniku regulatorów są też cztery wielkie banki europejskie: Credit Agricole, HSBC, Deutsche Bank i Societe Generale. KE nie komentuje doniesień gazety, ale przypomina, że od ubiegłego roku prowadzi własne dochodzenia w sprawie możliwych manipulacji stopami procentowymi uwzględnianymi przy wyliczaniu wskaźników Euriboru (do pożyczek w euro), a także Liboru i japońskiego Tiboru.
- Autoregulacje nie działają; potrzebujemy więcej nadzoru, bo straciliśmy zaufanie (do tych wskaźników) - powiedział w czwartek rzecznik komisarza UE ds. wewnętrznych Michela Barniera, Stefaan De Rynck.
Dlatego już w najbliższą środę KE zaproponuje poprawki do unijnych przepisów, stanowiące, że manipulowanie wskaźnikami rynkowymi, takimi jak Libor czy Euribor, podlegać będzie sankcjom karnym. KE zaproponuje poprawki do rozporządzenia dotyczącego nadużyć na rynkach finansowych oraz poprawki do zaproponowanej rok temu dyrektywy o sankcjach za nadużycia rynkowe.
- Musimy zapewnić, że manipulacje wskaźnikami referencyjnymi będą karane sankcjami (na mocy) prawa karnego w każdym kraju - powiedział De Rynck. KE ma nadzieję, że oba akty legislacyjne zostaną uzgodnione do końca roku i wejdą w życie w 2014 roku.
Ale to nie wszytko. KE pracuje też na poprawą systemu ustalania i regulowania tych wskaźników i tym jak są one skonstruowane. - Te wskaźniki są dobrem publicznym; są traktowane z zaufaniem i wykorzystywane przez aktorów rynku. Ale to zaufanie zostało nadużyte, tym co obserwujemy w ostatnim czasie. Trzeba poprawić metody ustalania i nadzorowania tych wskaźników - powiedział. Nie wiadomo, kiedy KE przedstawi propozycje w tej sprawie. De Rynck zastrzega, że to praca zarówno dla UE jak i G20, bo wskaźniki te mają zasięg światowy.
Libor (London Interbank Offered Rate), honorowana przez najważniejsze londyńskie instytucje finansowe, a także będąca jej odpowiednikiem w głównych bankach strefy euro stopa Euribor (Euro Interbank Offered Rate) to dwie najważniejsze stopy kredytu na globalnych rynkach finansowych. Mają one bezpośredni wpływ na wycenę transakcji i finansowe rozliczenia między bankami i innymi instytucjami. Od ich wysokości uzależnione jest też oprocentowanie kredytów udzielanych przez banki klientom, w tym pożyczek hipotecznych.
Euribor określa, po ile banki pożyczają sobie nawzajem euro. Wskaźnik jest obliczany przez organizację EURIBOR-EBF na podstawie średniej dostarczanej przez 43 banki. W październiku KE rozpoczęła śledztwo w sprawie domniemanej zmowy między bankami, by zawyżać stawkę.
- Prowadzimy kilka dochodzeń w sprawie możliwych karteli na rynku pochodnych produktów finansowych, a dokładnie w sprawie stóp procentowych związanych z takimi wskaźnikami jak Libor, Euribor czy Tibor - powiedział w czwartek rzecznik komisarza UE ds. konkurencji Joaquina Almunii, Antoine Colombani. KE nie informuje, kiedy zakończy dochodzenia, ale zapewnia, że "Almunia traktuje te sprawy priorytetowo".
>>>>
Tak jest trzeba surowo karac z osobnikami manipulujacymi wskaznikami rynkowymi . A ktorzy to sa ? Ci z Komisji Europejskiej . Kazde ich oswiadczenie kazdy szczyt UE kazdy ,,pakiet'' kazda interwencja EBC sluzy manipulacji wskaznikami rynkowymi aby przedluzyc nedzny zywot UE . To sa najwieksi manipulatorzy ! Trybunal Kany dla nich !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:20, 21 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Spotkanie grupy refleksyjnej ds. przyszłości UE
Nadszedł czas na odnowę UE - ocenił szef MSZ Hiszpanii Jose Manuel Garcia Margallo na spotkaniu grupy refleksyjnej ds. przyszłości UE, które odbyło się na Majorce z udziałem szefów dyplomacji 11 państw, w tym ministra Radosława Sikorskiego.
- Odnowa Unii Europejskiej jest absolutną koniecznością - podkreślił gospodarz dwudniowego spotkania. Przypomniał, że takie decyzje podejmowano już dwukrotnie: w Maastricht i w Rzymie.
Garcia Margallo ostrzegł, że „UE długo nie przetrwa”, jeśli nie zostaną wypracowane mechanizmy pomagające w zmniejszeniu różnic ekonomicznych między państwami członkowskimi, "kiedy w krajach takich jak Niemcy rentowność obligacji jest prawie zerowa, a w innych nierealnie wysoka”.
Jego zdaniem "nadszedł czas na powstanie gospodarczego rządu Europy, który będzie bronił i państw, i wspólnej waluty". UE powinna według niego dążyć do federacyjnego modelu, przewodniczący Komisji Europejskiej powinien zaś być wybierany przez obywateli UE, a nie Parlament Europejski.
Grupa refleksyjna ds. przyszłości UE powstała 20 marca 2012 roku w Berlinie. Skupia ministrów spraw zagranicznych 11 państw: Austrii, Belgii, Danii, Francji, Hiszpanii, Holandii, Luksemburga, Niemiec, Polski, Portugalii i Włoch. Jak tłumaczył w kwietniu rzecznik polskiego MSZ Marcin Bosacki, spotkania grupy refleksyjnej mają przynieść wspólne pomysły na temat tego, jak powinna funkcjonować UE w dłuższej perspektywie.
Dwudniowe, czwarte już spotkanie grupy odbyło się w głównym mieście Majorki Palmie i dotyczyło polityki zewnętrznej UE i roli, jaką Europa powinna odgrywać w polityce światowej.
W sobotę uczestnicy spotkania zostali przyjęci w Pałacu Almudaina przez następcę hiszpańskiego tronu księcia Filipa.
Następne spotkanie grupy odbędzie się we wrześniu w Warszawie.
>>>>
HEHEHE ! Rady medrocow refleksuja amoze rflektuja ? Bo o rfleksie mowy nie ma ... Smieszny cyrk . Porefleksuja i padna ... Szpital wariatow ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 13:06, 23 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Pożar na granicy Hiszpanii i Francji - 3 ofiary śmiertelne.
Co najmniej trzy osoby zginęły, a kolejne trzy zostały ranne w pożarze, jaki szaleje w Katalonii, przy granicy Hiszpanii z Francją - poinformowały późnym wieczorem katalońskie władze.
Ofiary śmiertelne to 60-letni mężczyzna i 15-letnia dziewczyna, którzy, uciekając przed ogniem, spadli z wysokiego urwiska do morza, oraz Francuz, który spłonął w swym samochodzie.
Pożar zagroził turystom na jednym kempingów. 74 dzieci i 17 dorosłych ewakuowano bezpiecznie do pobliskiej bazy wojskowej.
Zamknięto także największe przejście graniczne między Hiszpanią a Francją w La Jonquera, wstrzymano ruch kolejowy na granicy, zamknięto szosy i autostradę.
Pożar lasu wybuchł w pobliżu autostrady AP-7, łączącej Barcelonę i nadmorskie kurorty na Costa Brava z Francją. Wstrzymano ruch pojazdów na nadmorskiej szosie N-II i odwołano wszystkie pociągi, w tym kursy superszybkiej kolei AVE między Barceloną a Paryżem. W trosce o bezpieczeństwo zamknięto również tunel kolejowy we francuskiej miejscowości Le Perthus.
Jak informuje Generalna Dyrekcja Ruchu, po obu stronach granicy ustawiły się kilometrowe kolejki samochodów. Przejście graniczne w La Jonquera to najbardziej uczęszczane przejście na granicy hiszpańsko-francuskiej. Codziennie korzysta z niego ok. 30 tys. samochodów osobowych i ok. 40 tys. ciężarowych. W okresie wakacji ruch jest jeszcze większy, zwłaszcza z Francji.
Straż pożarna i policja zwróciły się do mieszkańców siedmiu miejscowości na tym obszarze: La Jonquera, Agullana, Capmany, Biure, Viralnadal, Sant Climent Sescebes i Masarac, by nie wychodzili z domów i szczelnie pozamykali okna. Ewakuowano mieszkańców osiedli położonych w lesie. Ogień odciął dojazd do niektórych posesji, dlatego w akcji ewakuacyjnej użyto śmigłowców.
Do walki z ogniem skierowano 50 wozów strażackich, w tym pięć jednostek z Francji, a do La Jonquera jadą wozy strażackie z sąsiedniego regionu Aragonia. Władze Katalonii zwróciły się o pomoc do rządu centralnego w Madrycie. W stan gotowości postawieni zostali piloci śmigłowców i awionetek, jednak gęsty dym dotychczas uniemożliwiał start maszyn.
Ogień rozprzestrzenia się z prędkością 13 km/godz. i kieruje w stronę przedmieść La Jonquera. Gaszenie ognia utrudnia występujący w tym regionie wiatr tramontana, który w niedzielę wiał z prędkością 90 km/godz.
Według najnowszych doniesień, ogień strawił już obszar o powierzchni ok. 7 tys. ha i obecnie posuwa się w stronę miasta Figueras, położonego ok. 20 km na południe od La Jonquera, które jest znane m.in. z muzeum Salvadora Dalego.
Synoptycy ostrzegają, że w nocy wiatr będzie jeszcze silniejszy.
>>>>
Kolejna plaga na euro . Pozary !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:57, 23 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Cztery think tanki, w tym PISM, pomogą opracować strategię globalną UE
Z inicjatywy Szwecji i za aprobatą szefowej dyplomacji UE Catherine Ashton, 4 think tanki, w tym polski PISM, przygotują projekt nowej europejskiej strategii globalnej. Europa musi zacząć działać jak superpotęga - mówił w Brukseli szef MSZ Radosław Sikorski.
W Brukseli szefowie dyplomacji Szwecji, Polski, Hiszpanii i Włoch ogłosili w poniedziałek inicjatywę przygotowania "Europejskiej Strategii Globalnej". Z inicjatywy Szwecji, cztery rządowe ośrodki analityczne z tych czterech państw przedstawią wspólnie do wiosny przyszłego roku raport na temat nowej strategii polityki zewnętrznej Unii Europejskiej.
Potem ten dokument ma być przedmiotem dyskusji ministrów spraw zagranicznych UE. Celem jest - wyjaśniał na konferencji prasowej inicjator, szef MSZ Szwecji Carl Bildt - by Unia Europejska miała nową strategię globalną na lata 2014-30.
- Wierzę, że Europa powinna się zachowywać jak prawdziwa superpotęga - mówił towarzyszący Bildtowi na konferencji prasowej w Brukseli Radosław Sikorski. - Jesteśmy największa gospodarką na świecie; jesteśmy największym donatorem międzynarodowej pomocy, mamy drugi największy skumulowany budżet obronny i dlatego jesteśmy uprawnieni, by wywierać wpływ. Ale zbyt rzadko myślimy i działamy strategicznie.
Szef polskiej dyplomacji przekonywał, że UE powinna rozwijać zwłaszcza wspólną politykę obronną i wykorzystywać grupy bojowe do różnych międzynarodowych operacji. Pytany, czy UE powinna używać "miękkiej" czy "twardej" siły, mówił: "Cathi (Catherine Ashton) będzie bardziej skuteczna, jeśli będzie mogła "miękko" mówić o możliwości użycia siły.
Także minister Hiszpanii wyraził nadzieję, że strategia Unii będzie czymś więcej niż tylko strategią bezpieczeństwa. - Mam nadzieję, że to będzie globalna strategia, jak promować na świecie nasze wartości i interesy - powiedział Gonzalo de Benito Secades.
W przygotowaniu nowej globalnej strategii UE będą pomagać ministrom "czołowe", jak określi je Sikorski, europejskie think tanki.
Polskę reprezentuje w tej inicjatywie PISM (Polski Instytut Stosunków Międzynarodowych), Włochy - Instytut Spraw Międzynarodowych (IAI), Hiszpanię - Royal Elcano, Szwecję - Szwedzki Instytut Spraw Międzynarodowych (UI).
Skąd pomysł takiej procedury włączenia ośrodków analitycznych do debaty o przyszłości polityki zagranicznej UE? - Chodziło nam o otwartą debatę, z ekspertami, akademikami, niezależnymi think tankami, tak być nadać tej debacie nowy impuls. Wybraliśmy te cztery kraje tak, by reprezentowane były i nowe i stare kraje UE, wschodnie i zachodnie oraz południowe i północne - powiedział Bildt.
Inicjatywę zaaprobowała szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton, a zestaw czterech think tanków określiła mianem "dream teamu" (drużyna marzeń).
>>>>
To bedzie wielki slomiany miś na miare naszych mozliwosci ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:43, 24 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Moody's obniżył prognozę kredytową Niemiec, Holandii i Luksemburga
Agencja Moody's Investors Service obniżyła prognozę ratingu kredytowego Niemiec, Holandii i Luksemburga ze "stabilnej" na "negatywną" z powodu narastającej niepewności wokół kryzysu zadłużeniowego w Europie.
Agencja tłumaczyła, że istnieje coraz większe prawdopodobieństwo wystąpienia Grecji ze strefy euro, co będzie miało wpływ na wszystkie kraje należące do eurolandu.
Moody's zwracał także uwagę na duże prawdopodobieństwo, że wsparcia będą potrzebowały inne państwa strefy euro, przede wszystkim Hiszpania i Włochy.
Niemcy, Holandia i Luksemburg w ocenie Moody's wciąż jednak cieszą się Aaa, najwyższym ratingiem kredytów i obligacji.
W połowie lipca agencja obniżyła rating Włoch o dwa punkty z A3 na Baa2 z obawy, że pogarszające się warunki finansowe w Europie doprowadzą do radykalnego wzrostu kosztów kredytów dla tego kraju.
>>>>>
Tym razem agencja mody ...
No prosze ! Krusza sie podstawy UE ! Trwardy rdzen zamienia sie w miekkie jadro ... W plazme jak we wnetrzu gwiazdy...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:21, 25 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
KE: manipulowanie wskaźnikami rynkowymi to karalne przestępstwo
2012-07-25 (16:15)
PAP
W ślad za skandalem ze stopą Libor, KE zaproponowała w środę, by manipulowanie wskaźnikami rynkowymi było przez prawo każdego państwa UE uznane za przestępstwo i podlegało karze, nawet więzienia. KE zapowiada też reformę metod ustalania i kontroli stóp wymiany.
- Skandaliczne zachowania niektórych aktorów rynkowych muszą być karane bez pobłażania. Nadzory bankowe muszą zidentyfikować te manipulacje, a sędziowie muszą je karać, nawet karą więzienia w najcięższych przypadkach - powiedział na konferencji prasowej komisarz ds. rynku wewnętrznego i usług Michel Barnier.
Jak dodał, przyjęta w środę legislacyjna propozycja KE ma na celu "całkowity zakaz karygodnych zachowań banków", bo manipulacja wskaźnikami referencyjnymi takimi jak londyński Libor, czy jego europejski odpowiednik Euribor, czy warszawski Wibor, będzie teraz bezwzględnie traktowana jako czyn bezprawny i podlegający sankcjom karnym we wszystkich państwach członkowskich.
KE podkreśla, że wszystkie te wskaźniki są dobrem publicznym, gdyż w oparciu o stawkę oprocentowania pożyczek międzybankowych ustalane są rentowności niezliczonych produktów finansowych, w tym także tych dla zwykłych ludzi: kredytów hipotecznych, depozytów, pożyczek studenckich, czy kredytów na kartach kredytowych.
- Zawyżanie tych wskaźników to przestępstwo, a ofiarami są przedsiębiorstwa i zwykli ludzie, dlatego musimy zapewnić, że manipulowanie wskaźnikami lub nawet próba manipulowania będą karalne - powiedziała z kolei komisarz ds. sprawiedliwości Viviane Reding. KE zrezygnowała na tym etapie z określenia minimalnego zakresu sankcji i ich wysokości. Chce natomiast, aby każde państwo członkowskie przewidziało sankcje karne w swoim prawie krajowym, które miałyby zastosowanie w odniesieniu do manipulowania wskaźnikami referencyjnymi. KE ma nadzieję, że jej propozycje legislacyjne zostaną uzgodnione do końca roku i wejdą w życie w 2014 roku.
Jest to reakcja na skandal z manipulowaniem Liborem (London Interbank Offered Rate), stopą honorowaną przez najważniejsze londyńskie instytucje finansowe. Skandal polegał na tym, że traderzy około 20 banków manipulowali zgłoszeniami szacowanych przez siebie międzybankowych stóp kredytowych, z których codziennie wyciąga się średnią - Libor. KE potwierdziła też w środę, że poza badaniem skandalu Libor bardzo zaawansowane jest rozpoczęte rok temu śledztwo ws. domniemanych manipulacji stopą Euribor (Euro Interbank Offered Rate); inne śledztwo dotyczy japońskiego wskaźnika - Tibor.
- Nie mogę wykluczyć, że w przyszłości będziemy też badali inne wskaźniki (poza strefą euro) - powiedział komisarz ds. konkurencji Joaquin Almunia, pytany, czy KE interesują też wskaźniki w unijnych państwach poza euro, jak np. warszawski Wibor.
"Gazeta Wyborcza" przypomniała kilka dni temu, że wobec Wiboru od 2009 roku też jest mnóstwo zastrzeżeń. "GW" przypomniała, że pretensje do banków za utrzymywanie sztucznie wysokiego Wiboru zgłaszała Rada Polityki Pieniężnej, a na początku 2012 r. wiceprezes NBP Witold Koziński skierował do banków list w sprawie Wiboru; w wywiadzie dla "Obserwatora Finansowego" tłumaczył, że "kilka banków dość często kwotowało w ostatnim kwartale 2011 r. Wibor powyżej przyjmowanej później średniej".
Propozycje kar to nie wszystko, jak wspólnie zapewniali Barnier i Reding. KE zapowiada reformę metod ustalania i kontroli stóp wymiany, którą teraz zajmują się same banki. Np. Euribor obliczany jest przez organizację EURIBOR-EBF na podstawie średniej dostarczanej przez 43 banki.
Te wskaźniki to dobro publiczne i nie możemy pozostawiać ich tylko (w rękach) instytucji prywatnych. Musimy zapewnić kontrolę publiczną - powiedziała Reding.
Barnier podkreślił, że w ramach prac KE nad zmianą metody ustalania tych wskaźników "na stole są wszystkie opcje, poza status quo i autoregulacją". - To co się teraz dzieje, pokazało, że autoregulacja nie działa. Musi być nad nią nadzór publiczny - powiedział Barnier. Podkreślił, że trzeba zapewnić "przejrzystość i nadzór" tych wskaźników, a jego osobistym zdaniem - także ich regulację. Nie powiedział, kiedy przedstawi propozycję, ale wskazał, że będzie to "szybko". KE podkreśla, że to praca zarówno dla UE, jak i G20, bo wskaźniki te mają zasięg światowy.
Z Brukseli Inga Czerny
>>>>
Tak jest ! Trybunal Karny dla euro-urzedasow na okraglo manipulujacych !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:23, 26 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Szef Europejskiego Banku Centralnego zapowiada pomoc dla eurolandu
Prezes Europejskiego Banku Centralnego (EBC) Mario Draghi zapowiedział dalszą pomoc dla pogrążonych w kryzysie krajów strefy euro. "EBC uczyni wszystko, co konieczne, by zachować euro" - powiedział Draghi w czwartek w Londynie. Rynki zareagowały wzrostami.
Bank emisyjny strefy jest gotowy w ramach swego mandatu do uczynienia wszystkiego, co potrzebne - zapewnił Draghi, którego wypowiedź przytoczyła agencja dpa. - Proszę mi wierzyć, to wystarczy - dodał.
Szef EBC powiedział ponadto, że "kanał transmisyjny oddziaływania polityki pieniężnej został zakłócony przez wysokie oprocentowanie obligacji państwowych krajów pogrążonych w kryzysie". Jak wyjaśnia dpa, to sformułowanie służyło w przeszłości EBC do uzasadniania interwencji na rynku obligacji.
Na słowa Draghiego zareagowały pozytywnie światowe rynki; jego wypowiedź doprowadziła do gwałtownego wzrostu kursów akcji m.in. na giełdach w Mediolanie, Londynie, Frankfurcie, Paryżu i Madrycie; także Wall Street odnotowało zwyżki na otwarciu notowań. Za jeszcze ważniejszy fakt niemiecka gazeta "Sueddeutche Zeitung" uznała ponowny spadek oprocentowania dziesięcioletnich obligacji hiszpańskich poniżej ich rekordowego poziomu siedmiu procent.
>>>>
Draghi zapowiada manipulowanie rynkiem ! No to juz ! Kary na niego !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:38, 27 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Krzysztof Wańczyk / FTS Capital Group
Koncert życzeń EBC
Silna determinacja prezesa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego zmierzająca do ochrony strefy euro przed upadkiem została z dużym entuzjazmem przyjęta przez inwestorów. Niemal na wszystkich giełdowych parkietach dominowała wyrazista zieleń. Brak jednak opinii ze strony Niemiec, dlatego euforia może zgasnąć.
Czwartkowa sesja na rynkach została zdominowana przez poranną wypowiedź Mario Draghiego. Prezes EBC podkreślił, że władze monetarne w Europie zrobią wszystko, co w ich mocy, aby utrzymać wspólną walutę. Dodał również, że problem wysokich rentowności obligacji państw peryferyjnych może być rozwiązany w ramach kompetencji, które posiada EBC. Umocniło to spekulacje, że EBC zacznie kupować obligacje największych dłużników strefy euro. Wczorajsze oświadczenie zbiegło się z wtorkową wypowiedzią Ewalda Nowotnego, który stwierdził, że istnieją argumenty za przyznaniem funduszowi ESM licencji bankowej. Podwójna „siła rażenia” z obu ust oficjeli wywołała wyraźną poprawę nastrojów wśród inwestorów. Niemniej sam moment wydania tych oświadczeń może budzić pewne kontrowersje, bowiem odbywa się on w momencie, gdy w polityce występuje teraz tzw. ”sezon ogórkowy”, co oznacza, że z podjęciem istotnych decyzji politycy wstrzymują się do września. Tak zrobiła między innymi kanclerz Niemiec, Angela Merkel, która udała się teraz na wakacje. W związku z tym, komentarza ze strony niemieckiej do końca lata nie będzie. W związku z tym, będzie to kolejny argument dla byków, aby zwyżka na rynku EUR/USD w krótkim terminie była kontynuowana. Tezę tą wzmacnia fakt, że komentarze Berlina na temat nowych pomysłów uzdrowienia strefy euro zawsze spotykały się z ostrą i negatywną ripostą, co zwykle ciążyło na notowaniach EUR/USD. Obecnie ten czynnik został wyeliminowany, dlatego byki mają większe pole manewru. Dodatkowo warto zaznaczyć, że nastąpiła widoczna poprawa na rynku długu. Wczoraj rentowność 10-letnich obligacji Hiszpanii spadła poniżej 7 proc., czyli o ponad 5 proc., co świadczy o tym, że emocje wyraźnie opadły. Sytuacja ta, pozytywnie kształtuje atmosferę na tydzień przed posiedzeniem EBC, co również należy zaliczyć do czynników wspierających spadek awersji do ryzyka.
Naturalnie, w cieniu słów Mario Draghiego znalazły się czwartkowe odczyty danych makroekonomicznych, ale warto zauważyć, że pozytywnie zaskoczyła dynamika zamówień na dobra trwałego użytku, która w czerwcu wyniosła 1,6 proc. m/m (0,4 proc. m/m prog.). Jednakże, jeśli wyłączyć środki transportu to odnotowana została ujemna dynamika na poziomie -1,1 proc. m/m (0 proc. m/m prog.). Liczba wniosków o zasiłki dla bezrobotnych wyniosła 353 tys. (380 tys. prog.), lecz jest ona zaburzona wspomnianymi w zeszłym tygodniu jednorazowymi czynnikami sezonowymi. Średnia 4-tygodniowa kształtuje się na poziomie 367 tys.
Na rynku EUR/USD na fali wypowiedzi prezesa EBC nastąpiło dosyć niespodziewane odreagowanie. Ruch dotarł do istotnego poziomu oporu zlokalizowanego, przy 1,2325, dlatego presja byków powinna zdecydowanie osłabnąć. Wysokie poziomy będę z pewnością kusić inwestorów do realizacji zysków, dlatego wystąpienie korekty spadkowej nie będzie zaskoczeniem. Niemniej przewaga popytu powinna się jeszcze utrzymać, dlatego nowe maksima są realne.
Silny wzrost notowań udzielił się również na rynku GBP/USD. Po krótkotrwałej konsolidacji w rejonie 1,5460, w ślad za ogólną presją kupna na ryzykowne aktywa do ataku przystąpiły byki. Reakcja popytu okazała się dość mocna, co świadczy o zdecydowanej przewadze byków. W rezultacie, presja strony popytowej powinna wywindować kurs na wyższe poziomy.
Poprawa nastrojów na europejskich parkietach, pozytywnie wpłynęło na wycenę polskiego złotego, który umocnił się wyraźnie względem euro oraz dolara amerykańskiego. Jeśli spojrzymy na wykres techniczny pary USD/PLN to taka tendencja ma szansę na kontynuację. W praktyce oznaczać to może powrót do trendu spadkowego i test 3,31. Podobna tendencja może wystąpić na rynku EUR/PLN. W tej sytuacji punktem odniesienia jest kolejno 4,12.
Długo oczekiwana korekta spadkowa na rynku USD/CHF nabrała większego tempa. W ciągu sesji kurs dynamicznie spadł na nowe minima. Obecnie testujemy wsparcie 0,9750, dlatego presja podaży powinna osłabnąć. Dopiero zejście poniżej 0,9750, może większy nacisk ze strony przedających. W konsekwencji test 0,9680 będzie kwestią czasu.
Euforia zakupów udzieliła się również inwestorów na rynku AUD/USD. W ciągu sesji obserwowaliśmy dynamiczny ruch na północ. Niemniej, tendencja umocnienia dolara australijskiego dobiega końca. Granicą zaporową dla popytu jest tutaj 1,0450. W horyzoncie terminowym, jest to obecnie cel byków, jednak dalsze maksima są mało prawdopodobne.
>>>>
No i widzicie jak Draghi zamapnipulowal wskaznikami rynkowymi ! POD TRYBUNAL GO ! To sa materialy dla prokuratora !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:22, 27 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
"Le Monde": EBC i strefa euro szykują wspólną akcję na rynku
Europejski Bank Centralny i kraje strefy euro szykują wspólne działanie na rynkach, by obniżyć koszty obsługi zadłużenia przez Hiszpanię i Włochy - podał w piątek "Le Monde". Komisja Europejska twierdzi, że jeszcze nikt o taką interwencję nie wystąpił.
"Europejski Bank Centralny (EBC) nie poprowadzi wielkiej batalii na ratunek euro sam. Z naszych informacji wynika, że przygotowuje wspólną akcję z krajami" - napisał francuski dziennik.
W tym kontekście gazeta przypomina czwartkową wypowiedź prezesa EBC Mario Draghiego, który zadeklarował dalszą pomoc dla pogrążonych w kryzysie krajów strefy euro. - EBC uczyni wszystko, co konieczne, by zachować euro - powiedział Draghi, na co rynki natychmiast zareagowały wzrostami.
Draghi nie sprecyzował, jakie działania ma na myśli, ale analitycy zrozumieli te słowa jako zapowiedź skupowania przez EBC obligacji zagrożonych krajów, takich jak Hiszpania i Włochy. Rekordowa wysokość tego oprocentowania (w pierwszej połowie tygodnia odpowiednio 7,5 i 6,5 proc.) zagraża finansom publicznym obu krajów.
"Sfinalizowanie mechanizmu zajmie jeszcze kilka dni albo tygodni, ale ta operacja EBC i krajów strefy euro może ograniczyć wzrost oprocentowania papierów Hiszpanii i Włoch" - napisał "Le Monde".
Zdaniem gazety w piątek będą kontynuowane intensywne rozmowy Draghiego z przywódcami krajów strefy euro, trwające od kilku dni. Zaplanowano też rozmowę kanclerz Niemiec Angeli Merkel z francuskim prezydentem Francois Hollande'em.
Przepytywani przez "Le Monde" analitycy nie wiedzą, jakich narzędzi użyje EBC, ale wierzą w skuteczność działań banku. Gilles Moec z Deutsche Bank ocenił, że "EBC może wyciągnąć bazookę".
Według gazety jest prawdopodobne, że obecny fundusz ratunkowy strefy euro EFSF (czyli de facto kraje członkowskie eurostrefy) a po nim EMS będą skupować obligacje Hiszpanii i Włoch. EBC w tym momencie wznowiłby skupowanie obligacji na rynku wtórnym. Mógłby w ten sposób bezpośrednio przyczynić się do obniżenia oprocentowania papierów dłużnych. Takie uzgodnione, skoordynowane działanie pozwoli Włochom i Hiszpanii na zaciąganie długu na rozsądny procent.
Przeszkodą - odnotowuje "Le Monde" - jest konieczność przekonania Hiszpanii, by zgodziła się poprosić o pomoc z funduszu EFSF. Premier Mariano Rajoy dotychczas był temu niechętny, z obawy, że w zamian za pomoc finansową partnerzy obejmą kraj ścisłym nadzorem. Rozważane wyjście jest takie - twierdzą źródła w Brukseli - że nadzór nad krajem i program reform będą złagodzone (w porównaniu np. z Grecją), by łatwiej przekonać Hiszpanów.
Dziennik zapowiada, że w drugiej kolejności współpraca EBC i krajów strefy euro przybrałaby jeszcze bardziej spektakularną formę: europejskie fundusze ratunkowe EFSF i EMS dostałyby rodzaj bankowej licencji, co pozwoliłoby im cieszyć się gwarancjami ze strony EBC. Dzięki temu mogłyby same zwiększać swoją zdolność pożyczkową, co oznacza, że potrzebujące kraje miałyby dostęp do w praktyce niewyczerpanego kranu z pieniędzmi - pisze "Le Monde".
"Ale w Berlinie i ultraortodoksyjnych krajach Północy ten pomysł może szokować: przełamuje tabu, bowiem pozwala EBC na finansowanie krajów, co jest sprzeczne z unijnymi traktatami. Nawet jeśli EBC ma dobrą wymówkę, jaką jest ratowanie przyszłości strefy euro, to ta czerwona linia nie będzie łatwa do przekroczenia" - odnotowuje gazeta.
Jednocześnie wyraża nadzieję, że słowa Draghiego nie będą rzucone na wiatr. "W tym niekończącym się kryzysie jesteśmy jak święty Tomasz, który nie uwierzy, dopóki nie zobaczy" - powiedział Philippe Waechter z banku Natixis AM.
- Nie możemy komentować tego artykułu, bo nie mamy żadnej prośby od jakiegokolwiek kraju członkowskiego w tej sprawie - powiedział w piątek pytany o reakcję w Brukseli rzecznik Komisji Europejskiej ds. walutowych Antoine Colombani. Nie wykluczył jednak technicznej możliwości działania opisanego w artykule - na co zezwala zarówno deklaracja szczytu strefy euro oraz rozporządzenia dotyczące EFSF.
>>>>
Czyli wielka przestepcza manipulacja wskaznikami gieldowymi . Kary tez musza byc WIELKIE !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:27, 30 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Strefa euro dogorywa! To już koniec
Czy to koniec strefy euro?
Kryzys w strefie euro wchodzi w fazę krytyczną - alarmuje "Rzeczpospolita". Czy problemy Hiszpanii, czwartej gospodarki w Unii Europejskiej, rozleją po całym kontynencie? Jeśli tak, ziści się czarny scenariusz.
O tym, że hiszpański minister finansów rozmawiał w Berlinie na temat 300 miliardów euro wsparcia, napisały hiszpańskie dzienniki. Eurolandu jednak na taką pomoc nie stać. Nawet Niemcy, główny płatnik strefy euro, nie podołaliby takiemu wyzwaniu. Dlatego minister finansów naszych zachodnich sąsiadów odmówił pomocy Hiszpanom.
W tej sytuacji jedyną szansą na uratowanie wspólnej europejskiej waluty może okazać się dodrukowanie olbrzymich sum pieniędzy przez Europejski Bank Centralny, ale do tego muszą być przekonane właśnie Niemcy. Bez tego strefa euro nie będzie w stanie pomóc Hiszpanii. Zwiększanie funduszy ratunkowych spotyka się z oporem innych państw, jak Holandia czy Finlandia.
Nominalne zadłużenie Hiszpanii wynosi 775 mld euro i jest to około 110 mld więcej niż łączne zadłużenie pięciu państw, którym Unia do tej pory przyznała pomoc.
Bankrutującym krajom Unia Europejska obiecała ponad 400 mld euro pomocy. Hiszpańskie banki mają otrzymać 100 miliardów euro. Na 100 procent konieczna będzie dodatkowa pomoc dla Grecji. Jeśli o pomoc rzeczywiście poprosi Hiszpania, może to oznaczać rozpoczęcie efektu domina. Kolejnym krajem, który w takiej sytuacji może poprosić o wsparcie są Włochy. A tego nie wytrzyma już cała Europa.
Kursy walut on-line »
Zdaniem ekspertów Madryt może potrzebować więcej niż 300 mld euro. Pesymiści są zdania, że tak naprawdę chodzi o ponad dwa razy większe wsparcie (650 mld euro!). W długach toną banki, regiony i rząd centralny, a gospodarka coraz bardziej pogrąża się w recesji.
Na dodatek inwestorzy za pożyczanie pieniędzy temu śródziemnomorskiemu państwu żądają coraz większych odsetek. W ubiegłym tygodniu rentowność hiszpańskich obligacji przekroczyła 7 proc.
Niemcy starają się tonować nastroje. Minister finansów Wolfgang Schauble, twierdzi, że potrzeby finansowe Hiszpanii w krótkim terminie nie są aż takie duże. Nie jest bowiem końcem świata sytuacja, kiedy trzeba na aukcjach zapłacić kilka procent więcej. W jego opinii Hiszpanii wystarczy pomoc w wysokości 100 miliardów euro, która już wcześniej została obiecana. Czy ma rację przekonamy się niebawem.
>>>>
To nie kryzys to rezultat . Niby dlaczego to ma byc ,,czarny'' scenariusz . Czarny to bylby wtedy gdyby gwalcac nature UE rosla sile . A ona upada .
Zatem to jest jasny scenariusz ! Normalnosc zwycieza ! :O)))
[/img]
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:53, 09 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Fatalny wizerunek Niemiec we Włoszech i Grecji
Włosi mówią o Czwartej Rzeszy i cesarzowej Merkel. Grecy uważają Niemcy za "wrogi kraj". Oliwy do ognia dolewają tabloidy i niektórzy politycy.
"Włochy nie leżą już w Europie tylko w Czwartej Rzeszy pod wodzą cesarzowej Merkel" - tak pisze redaktor naczelny włoskiej gazety należącej do koncernu Berlusconiego "Il Giornale". Inna gazeta z tej samej medialnej rodziny pisze: "W Niemczech zakorzenione jest głębokie pragnienie hegemonii kontynentalnej".
Wizerunek wroga
Alessandro de Lellis obserwujący dla rzymskiego dziennika "Messagero" stosunki włosko-niemieckie twierdzi, że "ich klimat już dawno nie był tak zatruty". - Jeżeli w tak napiętej sytuacji pojawiają się złośliwe karykatury i wulgarne nagłówki, to należy zacząć się martwić. To jest podłoże, na którym dojrzewają siły populistyczne we Włoszech i w Niemczech".
Czyżby Niemcy stali się dla Włochów wizerunkiem wroga? Jeszcze tak źle nie jest. - Nie ma nastrojów antyniemieckich - zaznacza Giorgio z Rzymu. - Nie rozumiemy Niemców. Państwa takie jak Niemcy powinny traktować łaskawiej takie kraje jak Włochy czy Hiszpania, które borykają się z ogromnymi problemami i próbują im jakoś zaradzić - potwierdza żona Giorgia, Graziella.
Lecz premier Mario Monti, w wywiadzie dla tygodnika Spiegel, wcale nie prosił o łaskę. Tylko o bardziej sprawiedliwe traktowanie Włoch. - Włochy płacą podwójnie: wnoszą swój normalny wkład do unijnej kasy, z której udziela się potem wsparcia Grecji, Portugalii, Irlandii czy teraz Hiszpanii. Ponadto Włosi płacą wysokie odsetki za obligacje z powodu napiętej sytuacji na rynkach finansowych - zaznacza premier Włoch.
Bezlitośni Niemcy
Wywiad ten wywołał lekką burzę, zarówno we Włoszech jak i w Niemczech. Renato Brunetta, były minister z rządu Berlusconiego pomstował: "Nie damy się zastraszyć Niemcom. Czego można się spodziewać po Europie pod niemieckim przewodnictwem?" W podobnym, choć nieco łagodniejszym tonie, wypowiadali się politycy włoskiej socjaldemokracji i lewicy.
Alessandro de Lellis uważa to za sygnał ostrzegawczy: "Obecnie występują niestety antyniemieckie nastroje". Niemcy - słusznie lub niesłusznie - uważa się za potężne państwo, silniejsze od innych europejskich partnerów; za państwo, które chce narzucić Europie swoje reguły gry i poprzez decyzje graniczące z egoizmem wymaga coraz więcej od krajów tkwiących po uszy w problemach, nie wyjaśniając, dlaczego tak postępuje.
Niemcy są egoistyczni, a my cierpimy - tak większość Włochów aktualnie postrzega wzajemne relacje, bijąc brawo swojemu premierowi, który twierdził, że "w ten sposób niszczy się podstawy projektu o nazwie Europa".
Grecy i Niemcy nie pozostają sobie dłużni
Podczas gdy niemieckie tabloidy piszą o "plajcie Grecji" i wzywają rząd w Atenach, by zaczął wreszcie wyprzedaż greckich wysp, greccy karykaturzyści rysują kanclerz Merkel w mundurze wojskowym, albo jako pogromicielkę w cyrku wręcz z nazistowskimi symbolami. Negatywne wypowiedzi polityków z obydwu stron też nie powodują zbliżenia i ocieplenia.
- Obserwatorzy polityczni zwracają uwagę, że tak złe nastroje są częścią szerzącego się w Niemczech populizmu, który spotęgował się w kryzysie - zauważa Maria Giannakaki, deputowana proeuropejskiej partii Demokratycznej Lewicy w ateńskim parlamencie. Poprawę stosunków grecko-niemieckich musiałaby poprzedzić poprawa klimatu w Europie.
- Kryzys obudził wszędzie w Europie widmo nacjonalizmu. Idea Europy jest demonizowana i deprecjonowana - ubolewa Giannakaki. Ani Niemcy, ani Grecja nie są winne kryzysu gospodarczego, ale to dopiero trzeba uzmysłowić ludziom. - Jest to w pierwszym rzędzie zadaniem polityków każdego kraju, co niestety jest przez nich zaniedbywane. Lecz pomimo negatywnych opinii w kraju i ciętych karykatur posłanka nie wierzy, żeby "wszyscy Grecy okrzyknęli Niemców wrogami i vice versa".
Większość przeciw, czy może metoda badań była niewłaściwa?
Zupełnie inny obraz kreśli natomiast ankieta opublikowana przed kilkoma miesiącami przez ateński tygodnik "Epikaira", który nie stroni od docinków pod adresem Niemiec. Jak podaje tygodnik: 76 proc. ankietowanych Greków uważa Niemcy za "wrogi kraj", tylko 1,5 proc. żywi sympatię do Republiki Federalnej. Jeszcze przed sześcioma laty 80 proc. Greków w ankietach przyznawało się do sympatyzowania z Niemcami.
- Metodyka tej ankiety wydaje mi się dość dziwna - zaznacza politolog Maria Giannikaki. - Nie wiadomo nawet, jak brzmiało pytanie - dodaje. Przypuszczalnie wiele ankietowanych osób uosabia Niemcy z niemieckim rządem czy wręcz z Angelą Merkel.
Angelos Koveos, ekspert polityczny renomowanego ateńskiego tygodnika "To Vima" uważa, że Grecy mają w tym względzie wiele do zrobienia, a w walce z kryzysem powinni wziąć sobie Niemcy za wzór do naśladowania, np. w gospodarowaniu budżetem.
tagesschau.de, Jannis Papadimitriou / Małgorzata Matzke
red.odp.: Iwona D. Metzner
>>>>
UE to typowa komuna . Wszyscy sa przekonani ze to do tych innych dokladaja i nienawisc az bucha ... Trudno znalezc zwiazek miedzy Merkel a Hitlerem . Ze co ? Ze nie chce dawac tyle kasy ile chca ? Powinna dawac tym rzadom na kazde zawolanie ??? Tylko co to ma wspolnego z Hitlerem ???
UE budzi potworne instynkty . Niemcy sa zli dlatego ze dotuja UE a UE niszczy Europe . To istotnie zbrodnia na miare Hitlera . TYLKO AKURAT NIE TO JEJ ZARZUCAJA ZE DOTUJE TYLKO ZE ZA MALO DOTUJE . W ogole tam juz taka dewiacja ze nie rozumieja o co chodzi...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:53, 10 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Unia Europejska cierpi na brak tłumaczy
W Brukseli brakuje dobrych tłumaczy, przede wszystkim na angielski. Deficyty występują też w językach "nowych" państw członkowskich.
Unia Europejska to istna wieża Babel, dlatego w Komisji Europejskiej pracuje ponad 2,5 – tysięczny zespół tłumaczy, którzy przekładają dokumenty, projekty oraz uchwały brukselskiej centrali na 23 języki urzędowe obowiązujące w UE. Jednocześnie zajmują się tłumaczeniem listów od obywateli Unii na języki znane urzędnikom. - W 2011 roku przetłumaczono ponad 2 miliony stron - mówi Andrea Dahmen, tłumaczka. Zapotrzebowanie wzrasta i wtedy pojawiają się problemy.
Brak rodowitych Anglików
Coraz trudniej znaleźć w Brukseli tłumaczy na język angielski. Od kiedy w Wielkiej Brytanii zniesiono obowiązek nauki języków obcych zainteresowanie nimi drastycznie spadło. Brytyjczycy nie zadają sobie zbyt wiele trudu, by opanować pozostałe języki starego kontynentu. Ci, którzy potrafią przełożyć teksty z języka niemieckiego, francuskiego, polskiego lub szwedzkiego na angielski są obarczeni ogromem pracy. Ponieważ wielu z nich przechodzi też już na emeryturę, przed pracodawcą stoi trudne wyzwanie znalezienie ich następców.
Zainteresowanie nauką języków obcych w Unii Europejskiej co prawda nie słabnie, istnieje jednak wiele zasadniczych różnic. Wśród skandynawskiej młodzieży panuje przekonanie, że oprócz języka ojczystego, opanowanie angielskiego w zupełności im wystarczy. Jako tłumaczy zatrudnia się jednak wyłącznie osoby, które władają biegle dwoma językami obcymi. I nawet gdy to wymaganie zostanie spełnione, nie zmienia to faktu, że najczęściej wybieranymi językami są francuski, niemiecki czy hiszpański. Znalezienie zaś osoby tłumaczącej z języka holenderskiego, irlandzkiego czy maltańskiego na przykład na język czeski stawia Brukselę przed często niewykonalnym zadaniem.
Problemy z niemieckim
Na dzień dzisiejszy nie brakuje młodej kadry niemieckich tłumaczy. Ich znajomość języka ojczystego pozostawia jednak wiele do życzenia - twierdzi Andrea Dahmen. U kandydatów na tłumaczy w Brukseli sprawdza się zarówno znajomość struktur gramatycznych jak też pewność z jaką kandydat włada językiem ojczystym, co stanowi niezbędny wymóg. W porównaniu z innymi Europejczykami Niemcy wypadają dość słabo. Niedawno nawet członkowie Bundestagu złożyli skargę, ponieważ stwierdzili, że otrzymali źle przetłumaczone unijne dokumenty.
Jakby tego było jeszcze za mało, Unia Europejska walczy o tłumaczy z gospodarką, a w tym wyścigu od początku stoi na straconej pozycji. Na rynku tłumaczy o określonej specjalności, np. inżynierów Bruksela nie jest w stanie dotrzymać kroku konkurencji. Posługuje się przy tym atutem przyzwoitego wynagrodzenia i zapewnieniem, że praca w UE jest na stałe.
dpa / Patrycja Osęka
red.odp.: Małgorzata Matzke
>>>>
Tak a szczytem abberacji jest to ze cale to dziadostwo dziala na szkode Europy tzn. tlumacza prawo ktore niszczy kraje ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:37, 10 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Quasi-państwo bez fundamentów
Od wielu miesięcy z coraz większym zniechęceniem obserwujemy kolejne szczyty Unii Europejskiej, które mają w cudowny sposób rozwiązać strukturalne problemy zadłużenia, niskiej konkurencyjności gospodarczej Europy, bezrobocia, zatorów płatniczych, niewypłacalności banków. Właściwie lista priorytetowych spraw do rozwiązania i najbardziej palących problemów jest już tak długa, że samo ich wymienienie zajęłoby jakiś czas.
28 i 29 czerwca br. doszło do następnego „przełomowego” szczytu, kolejnego w długim ogonku przełomowych szczytów, które nas jeszcze czekają. Jego rezultaty i konkluzje, choć faktycznie przełomowe, skłaniają do krytycznej oceny polityki europejskiej i głębokiej refleksji nad tym, czy UE jest jeszcze zdolna do samonaprawienia.
„Propagowanie wzrostu”
Na szczycie przyjęto założenia paktu dla wzrostu, inwestycji i pracy, który nie tworzy jednak twardych obligacji dla państw, a jedynie prezentuje wskazówki dotyczące mechanizmu postępowania.
Mechanizmy te to m.in.:
dalsze prowadzenie zróżnicowanej i sprzyjającej wzrostowi gospodarczemu konsolidacji fiskalnej, z poszanowaniem paktu stabilności i wzrostu oraz z uwzględnieniem specyfiki poszczególnych państw;
przywracanie normalnego poziomu kredytowania gospodarki;
propagowanie wzrostu gospodarczego i konkurencyjności, w szczególności poprzez usuwanie głęboko zakorzenionych zakłóceń równowagi i kontynuowanie reform strukturalnych;
skuteczne radzenie sobie z bezrobociem i ze społecznymi konsekwencjami kryzysu; realizacja reform służących zwiększeniu zatrudnienia; nasilanie wysiłków na rzecz zwiększania zatrudnienia młodych ludzi;
modernizacja administracji publicznej, w szczególności poprzez eliminowanie opóźnień w sadownictwie, zmniejszanie obciążeń administracyjnych i rozwijanie usług administracji elektronicznej.
Naturalnie przy zastrzeżeniu, że nie może to oznaczać naruszenia zasad paktu fiskalnego. W praktyce oznacza to, że większość państw musi postępować odwrotnie niż konkluzje szczytu – ograniczać inwestycje, wydatki, wygaszać wzrost finansowany kosztem wzrostu zadłużenia itp. Ponadto zasady opisane w art. 81 Traktatu Europejskiego (TE) oraz 104 TE (pomoc publiczna) praktycznie eliminują możliwość wpływu państwa na politykę zatrudnienia. Przywrócenie wspomnianego w komunikacie Rady „normalnego kredytowania gospodarki” zostało właśnie znacznie ograniczone przez zmianę lewarowania banków i Bazyleę III, które według różnych szacunków „wycofają” z rynku UE ok. 450 mld euro. W jaki więc sposób planuje się przywrócenie wzrostu gospodarczego? Prawdopodobnie poprzez czekanie, aż mechanizmy rynkowe „same” wszystko uregulują, lub też przez owe „propagowanie wzrostu”, co jest znakomitą informacją dla wszystkich urzędników UE i krajów członkowskich, żyjących z konferencji, narad i pracy w różnych grupach roboczych. Podobnie, niestety, pozbawione racjonalnej bazy są postulaty przywódców Partii Europejskich Socjalistów (PES), obradujących w przeddzień szczytu UE.
Suche postulaty
PES w dokumencie pt. „Pakt na rzecz wzrostu gospodarczego i zatrudnienia w Europie” postuluje m.in. przyjęcie „Europejskiego programu na rzecz zatrudnienia młodzieży”, który oznacza wydanie ok. 10 mld euro na „stworzenie nowych miejsc pracy dla młodych ludzi, ulepszenie systemu edukacji oraz szkolenia zawodowego, jak również wzmocnienia dynamicznej polityki zatrudnienia, zapewniając przy tym równość szans dla kobiet i mężczyzn” oraz zmniejszenie bezrobocia wśród młodzieży w UE o 50 proc. Liczba bezrobotnych młodych Europejczyków wynosi ok. 25 mln osób, w związku z tym, według tego planu, sprawę bezrobocia młodzieży w UE załatwi 400 euro na głowę młodego bezrobotnego (czyli finansowanie prawie 40 godzin pracy na zmywaku w Londynie). Niestety, nie znajdziemy w tym dokumencie sposobu realizacji tak ambitnego przedsięwzięcia, np. postulatu zmiany zasad udzielania i określania pomocy publicznej, czyli podstawowego, neoliberalnego filaru UE. W tej sytuacji „program” PES pozostaje jedynie postulatem. Nie ma bowiem możliwości w dobie kryzysu ograniczenia finansowania deficytu, zmniejszenia popytu, zmniejszenia stopy inwestycji, spadku płynności przedsiębiorstw, spadku zatrudnienia, konsumpcji itd. i bez możliwości głębokiej, keynesowskiej ingerencji państwa w mechanizmy gospodarcze, wykreowania w prosty sposób milionów nowych miejsc pracy. Teoretycznie można byłoby faktycznie zwiększyć koniunkturę, stworzyć takie mechanizmy, które wykreują nowe miejsca pracy dzięki gwałtownemu wzrostowi popytu zagranicznego, czyli w konsekwencji – eksportu. Niestety, UE, i to głosami tego samego PES, przyjmuje rozwiązania (np. w energetyce), które jeszcze bardziej ograniczają konkurencyjność produktów unijnych na rynkach międzynarodowych. Europejskie oznacza coraz droższe, coraz mniej innowacyjne, coraz mniej konkurencyjne. Podobnie sprzeczne z regulacjami, doktryną i dorobkiem wspólnoty są postulaty PES „Europejskiego paktu na rzecz zatrudnienia”, z tym samym katalogiem wątpliwości i niespójności.
Kpiny ze zdrowego rozsądku
Odrębnym kuriozum jest postulat „odnowienia i zazielenienie europejskiego przemysłu”. Europejski przemysł przez to, że jest „zazieleniony”, podczas gdy przemysł reszty świata nie, jest drogi, niekonkurencyjny i, co gorsza, coraz bardziej nieinnowacyjny. Zawarty w tym samym projekcie postulat przeznaczania 3 proc. PKB na badania i rozwój (średnia dla UE do 1,5 proc. PKB, Polska to ok. 0,45 proc. PKB) jest powtórzeniem założeń Agendy Lizbońskiej z 2000 r. – najbardziej zlekceważonego i nierealizowanego dokumentu UE w całej historii integracji. Czy postulaty PES, śladowo powtórzone w komunikacie Rady są niesłuszne? Nie, na próżno można by tam szukać postulatów systemowych, dotyczących regulacji i acquis communautaire dławiących europejską gospodarkę, rynek pracy, konkurencyjność i innowacyjność. Postulaty PES koncentrują się na działaniach pozornych, fasadowych, których rezultatem może być jedynie wzrost zatrudnienia w administracji i aktywności kawiarniano-seminaryjnej. Poniekąd ma to swój pożyteczny skutek, ponieważ spada tym samym bezrobocie wśród pracowników administracji oraz poprawia się koniunktura w kawiarniach w Brukseli, w okolicach gmachu Komisji i Parlamentu.
Śledząc kolejne wypowiedzi polityków Unii Europejskiej oraz komentatorów politycznych, specjalista może odnieść wrażenie, że ktoś z opinii publicznej w UE kpi sobie w sposób urągający zdrowemu rozsądkowi. Odkrywa się bowiem w dokumentach diagnozujących przyczyny i rezultaty obecnego kryzysu objawione prawdy, o których uczono na studiach i o których można przeczytać w podręcznikach wydanych kilkanaście lat temu.
Fasadowe instytucje
Tworząc ułomny, w sensie prawno-międzynarodowym, byt pod nazwą UE, stworzono bowiem quasi-państwo nie mieszczące się w definicji klasycznej federacji ani też konfederacji. Pozwolono na stworzenie kilkunastu fasadowych, wspólnych instytucji, obudowując je bizantyjskim systemem biurokratycznym, pozbawionym jakiejkolwiek kontroli demokratycznej, a następnie przyjęto jako tezy a priori garść liberalnych, społecznych i gospodarczych pryncypiów spójnych co do istoty, pod warunkiem, że kiedykolwiek zrealizowanych.
Art. 14 Traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską (TWE) stwierdza, że rynek wewnętrzny obejmuje obszar bez granic wewnętrznych, na którym zostaje zapewniony swobodny przepływ towarów, osób, usług i kapitału. Podstawą systemu gospodarczego UE jest neoliberalne założenie, wskazujące na samoregulacyjny mechanizm rynkowej gospodarki. Założono, w pewnym uproszczeniu, że zapewnienie swobody przepływu osób, kapitału, towarów zapewni funkcjonowanie modelu rynku dążącego do doskonałości – im bliższy doskonałości rynek, tym większa racjonalizacja procesu gospodarowania. Neoliberalny paradygmat zakłada bowiem, że rynki funkcjonują zawsze efektywnie i wykluczają pewne określone okoliczności
– racjonalnie. W takim systemie podział dostępnych dóbr osiąga optimum, w którym nie można poprawić sytuacji jednego przedsiębiorstwa, nie pogarszając przy tym sytuacji innego (optimum Pareto).
Fikcyjne zasady konkurencji
Czy faktycznie neoliberalny paradygmat stanowiący fundament UE jest w jakimkolwiek stopniu zrealizowany? Swoboda przepływu towarów istnieje – co do tego nie mamy raczej wątpliwości, doświadczamy jej na co dzień, możemy importować, eksportować i, teoretycznie, towar kupiony w jednym kraju UE powinien kosztować tyle samo, ile w innym kraju Unii (jego cena może być jedynie powiększona o koszty transportu). Czy tak jest w rzeczywistości? Nie. Przecież na samochód kupiony w Niemczech Polska nakłada wyższą stawkę VAT (trzeba pokrywać różnicę) oraz podatek akcyzowy. Ponadto niezharmonizowane stawki VAT i akcyzy czynią z zasady konkurencji fikcję, której skutki odczuwają wyłącznie konsumenci. Swoboda przepływu usług funkcjonuje wyłącznie na ulotkach promujących wartości UE. Różnice w ustawach o zamówieniach publicznych, nasza słynna regulacja zawodów, konieczność przystępowania do izb gospodarczych (lokalnych), żeby wziąć udział w przetargu – to wszystko wynaturzyło i zdeformowało zasadę swobodnego przepływu usług. Również fakt publikowania przetargów tylko w języku narodowym do wartości 750 tys. euro (przy robotach budowlanych 5 mln) oznacza, że „swoboda” dotyczy tylko usług o znacznej wartości i większych firm. Oznacza to również, że z owej teoretycznej swobody wyłącza się w ten sposób przedsiębiorstwa mniejsze, sprowadzając zasadę „swobody przepływu usług” do kategorii „pod warunkiem, że…” i tu następuje lista warunków. Przypomina to starą, brytyjska anegdotę tłumaczącą, co to jest demokracja, na przykładzie wyborów do Izby Gmin – to prawo głosu dla wszystkich za wyjątkiem dzieci, nieletnich, skazanych, szaleńców, kobiet (to stary dowcip) oraz członków Izby Lordów. Ale poza tym głosować mogą naprawdę wszyscy. Zapomina się jednocześnie, że w wielkich przetargach z powodzeniem biorą udział firmy spoza UE, dysponujące kapitałem, tanią siłą roboczą w swoich macierzystych siedzibach oraz brakiem kagańca dyrektyw, który czyni firmy z UE mniej konkurencyjnymi w starciu z firmami chińskimi, amerykańskimi czy hinduskimi, a to właśnie małe zamówienia i małe przetargi są szansą dla firm rodzinnych, kooperatyw i spółdzielni studenckich, tworzonych bez wielkiego kapitału, a w warunkach kryzysu.
Bariery nie do przebrnięcia
Jeszcze gorzej sytuacja wygląda ze swobodnym przepływem osób, czyli mobilnością czynnika pracy. Liberalny paradygmat zakłada, że czynnik pracy podlega takim samym prawidłowościom (lub bardzo zbliżonym) jak inne czynniki produkcji. Jeśli podaż pracy jest duża, praca staje się tania, rośnie konkurencyjność produkcji, rośnie zatrudnienie itd. Jednocześnie jeśli pracy nie ma, to mobilność tego czynnika – możliwość wyjazdu tam, gdzie popyt na prace jest większy, czyli gdzie są miejsca pracy lub droższe miejsca pracy – ma mieć charakter samoregulacyjny. Przesiedlamy się tam, gdzie praca jest lepiej płatna (czyli czynnik pracy droższy) – im więcej nas się tam przeniesie, podaż na tamtym rynku rośnie, ceny pracy spadają. Tyle teorii, w praktyce wyobraźmy sobie, co oznacza przeniesienie „za chlebem” na terytorium UE. Niezharmonizowane prawo pracy – całkowicie i absolutnie różne w różnych krajach, inne systemy opieki społecznej, bariery administracyjne, problem z przeniesieniem i naliczeniem emerytury, szkoła dla dzieci, szykany Jugendamtu (jeśli jesteśmy akurat w rzekomo demokratycznych Niemczech). A teraz wyobraźmy sobie takie same przenosiny na Litwę, gdzie jeszcze na dodatek zapewne każą zmienić nam nazwisko lub podpisywać jakąś lokalną volkslistę – można odnieść wrażenie, że ten kraj funkcjonuje w innej przestrzeni demokratycznej niż reszta państw UE. Do tego katalogu barier dochodzą jeszcze okresy ochronne dla rynków pracy, zasadnicze różnice w programach nauczania i wykształcenia, reglamentacja setek zawodów, które dla obywatela danego kraju stanowią istotną niedogodność, ale dla obywatela innego kraju – barierę nie do przebrnięcia. Wyobraźmy sobie np. włoskiego pośrednika nieruchomości, który chciałby również świadczyć usługi w Polsce. Albo brytyjskiego doradcę finansowego, który zmuszony będzie do robienia licencji w Polsce. Lista zawodów, w których o mobilności czynnika pracy możemy zapomnieć, jest długa – lekarz, pielęgniarka, taksówkarz, przewodnik turystyczny. Chyba tylko kopanie rowów oraz zmywanie naczyń w barach, pod pewnymi warunkami, jest możliwe do wykonywania na terytorium całej UE, bez konieczności uzyskiwania specjalnych pozwoleń i potwierdzania kwalifikacji. Systemy związane z mobilnością czynnika pracy są w UE absolutnie niekompatybilne, niezgodne ze sobą i tworzące tak wiele barier bezpośrednich i pośrednich, że faktyczna realizacja paradygmatu liberalnego jest w UE absolutnie niemożliwa. Dla potwierdzenia diagnozy choroby toczącej system decyzyjny UE warto przywołać propozycje kształtu budżetu UE, które pomimo zaprezentowanych rzekomych priorytetów prorozwojowych, za podstawowy cel przyjmuje ratowanie banków w strefie euro. Przy czym dokapitalizowanie prywatnego banku 1 mld euro w żaden sposób nie narusza zasady wolnej konkurencji, natomiast dokapitalizowanie polskiej stoczni 300 mln euro już tak.
Wartość sentymentalna
Niezależnie od tego jak bardzo niekonsekwentna jest UE w realizacji paradygmatu stanowiącego jej własny fundament, warto w konkluzji przywołać tezę o błędności samego paradygmatu. Józef Stiglitz wykazał, że rynek jest efektywny (racjonalny, dążący do samoregulacji) tylko w wyjątkowych okolicznościach, a jeśli jest niedoskonały (lub informacje na nim są niewystarczające), to wówczas nawet konkurencyjna alokacja rynku nie osiągnie optimum Pareto. Mówiąc bardziej zrozumiale – ekonomiczna podstawa UE (której zbrojnym ramieniem jest m.in. doktrynalny zakaz pomocy publicznej) jest błędna. Stiglitz dostał za swój model Nagrodę Nobla z ekonomii. Komisja Europejska, pozbawiona zresztą demokratycznej kontroli państw członkowskich, dostaje nasze miliardy złotych, euro i funtów na realizację paradygmatu, który już w przestrzeni naukowej ma wartość co najwyżej sentymentalną.
dr Wojciech Szewko
Autor jest ekspertem Business Centre Club ds. międzynarodowych, absolwentem Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. W przeszłości pracował w Komitecie Ekonomicznym Rady Ministrów, Urzędzie Rady Ministrów i w Urzędzie Komitetu Badań Naukowych. Był także pracownikiem Enterprice Group Depth (Microsoft).
>>>>
Mowiac krotko wszystko tam jest oszustwem . Poza tym UE nie wolny rynek a JEDNOLITY rynek . Przypominam cigale i do znudzenia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:59, 12 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Adecco czarno widzi przyszłość dla szukających pracy w Europie
Rynki pracy w strefie euro nie podniosą się szybko z paraliżującego je kryzysu dłużnego, twierdzi największa na świecie agencja pracy tymczasowej Adecco, informując o sporym spadku przychodów w takich krajach, jak Francja, Hiszpania i Włochy.
Adecco, który podobnie jak inne agencje pracy tymczasowej pełni rolę przewodnika stada dla szerszego rynku pracy, podał lepszy od spodziewanego zysk za drugi kwartał, ale przychody okazały się niższe od prognoz i spadły także w lipcu, utrudniając mu podreperowanie zysków na wiodących rynkach europejskich.
"Nie powinniśmy liczyć na żaden pozytywny obrót spraw przed końcem roku w strefie euro," powiedział prezes Patrick de Maeseneire podczas wywiadu z Reutersem.
Wielu pracodawców niechętnie wiąże się umowami o pracę pełnoetatową, preferując pracowników tymczasowych, by zapewnić sobie elastyczność w razie pogorszenia warunków na rynku. Tym niemniej, sektor pracy tymczasowej też nie jest odporny na prawdziwą recesję.
Adecco generuje blisko 60 procent swej sprzedaży w Europie i ma silną ekspozycję na rynki południowoeuropejskie, gdzie rządy podejmują bolesne cięcia budżetowe i borykają się z rekordowo wysokim bezrobociem.
Adecco, który rywalizuje z holdenderską grupą Randstad i amerykańskim Manpower, podał, że zysk w drugim kwartale spadł o 20 procent do 113 milionów euro ($140 mln), do czego przyczyniły się koszty konsolidacji i restrukturyzacji, a także wyższa stawka podatkowa, choć wynik i tak okazał się lepszy o 13 procent od prognoz.
Firma podtrzymała też swój średniookresowy cel osiągnięcia marży EBITA na poziomie 5,5 procent. W drugim kwartale udało jej się uzyskać tylko 3,7 procent, co oznaczałoby, że wierzy w możliwość zwiększenia rentowności o połowę.
Największe gospodarki europejskie przeżyły kolejny burzliwy miesiąc w lipcu, gdyż firmy musiały zmagać się ze słabnącym popytem. Indeksy PMI, które mierzą aktywność gospodarczą i wielokrotnie sprawdziły się jako probierz wzrostu gospodarczego, pokazały spadek zamówień w portfelach firm ze strefy euro w zeszłym miesiącu, podczas gdy spowolnienie obejmowało coraz szersze sfery gospodarek w Niemczech i Francji.
Adecco, który zapewnił personel do obsługi Olimpiady w Londynie, podał, że przychody obniżyły się o 4 procent do 5,2 miliardów euro, zaś we Francji, Hiszpanii, Portugalii i Włoszech odnotowano dwucyfrowe spadki.
Nawet w Niemczech, jak dotąd podtrzymujących wzrost w Europie, nastąpił spadek o 1 procent.
Ameryka Północna oparła się temu trendowi przynosząc 2-procentowy wzrost, podczas gdy w Japonii doszło do 10-procentowego spadku, bo po usunięciu skutków zeszłorocznego tsunami i katastrofy w Fukushimie wyczerpał się wysoki popyt na pracę tymczasową.
>>>>
Tak . Euro to ruina . Zero szans na wyjscie z ruin ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:27, 21 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
EBC poszukuje pracowników w związku z nawałem pracy z powodu kryzysu
Rzecznik Europejskiego Banku Centralnego (EBC) ogłosił we wtorek, że bank zatrudni 40 nowych pracowników do uporania się z nawałem pracy spowodowanym kryzysem zadłużenia w strefie euro.
Rzecznik potwierdził informację wcześniej opublikowaną przez niemiecki dziennik "Die Welt".
AFP pisze, że zapowiedziana liczba nowych pracowników może nie zadowolić związku zawodowego skupiającego personel EBC, który od miesięcy uskarża się na pogarszające się warunki pracy i jej nadmiar.
Międzynarodowa i Europejska Organizacja Pracowników Sektora Publicznego (IPSO) to związek zawodowy personelu EBC. Związek reprezentuje ponad 40 proc. 2600 pracowników banku, z których 1200 to pracownicy zatrudnieni na stałe.
Prezes EBC Mario Draghi przyznał, że w lipcu wystąpiło przeciążenie pracą personelu i obiecał zareagować.
Nie wiadomo, jak pisze AFP, czy zapowiedziana we wtorek rekrutacja będzie wystarczająca dla związkowców, którzy w lipcu uważali, że zatrudnienie 50-60 osób to niezbędne minimum do opanowania sytuacji.
>>>>
No prosz ! Jedyne miejsce gdzie w euro zatrudnienie rosnie to euro-biurokracja . Tych jest ciagle za Mao ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:18, 22 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Dotkliwe pożary szaleją w Hiszpanii, Grecji i we Włoszech
Pożary utrzymują się na południu i zachodzie Europy, m.in. w Hiszpanii, Grecji i we Włoszech. Sytuację pogarszają długotrwałe upały. Według władz może chodzić także o celowe podpalenia, w Grecji do śledztwa włączyły się służby specjalne.
Ogień szaleje w prowincji Kastylia i Leon, na północy Hiszpanii. Jak podały władze tego regionu, pożar strawił już obszar o powierzchni ok. 8 tys. ha, w tym stuletnie lasy sosnowe i tereny odwiedzane przez turystów. Do walki z żywiołem skierowano 500 żołnierzy specjalnej jednostki.
Dym dociera do odległego o ok. 80 km miasta Leon, a ogień znajduje się niedaleko miasteczka Castrocontrigo, jednak dotychczas nie wydano nakazu ewakuacji mieszkańców.
Burmistrz Castrocontrigo Aureliano Fernandez powiedział w wywiadzie dla radia Cadena SER, że zdaniem władz ogień został zaprószony celowo, a nieznany sprawca już raz, przed tygodniem, próbował wzniecić pożar na tym obszarze.
Od stycznia w Hiszpanii spłonęło 140 tys. ha lasu, a więc trzy razy więcej niż w tym samym okresie rok temu. W większości, zdaniem władz, winę za ten stan rzeczy ponoszą ludzie.
Z powodu utrzymujących się od trzech miesięcy upałów i pożarów cierpią także Włosi. Tylko jednego dnia, w poniedziałek, strażacy musieli wyjeżdżać do gaszenia ognia w 127 miejscach w środkowej i południowej części kraju - w regionach Kampania, Kalabria, Basilicata, Toskania i Lacjum.
Klimat nie pomaga
Półwysep Apeniński od trzech miesięcy znajduje się pod wpływem gorącego powietrza, które napływa znad środkowej i północnej Afryki. Jako przyczynę tego zjawiska włoscy klimatolodzy wskazują ocieplanie się oceanów pod wpływem zmieniającego się klimatu.
Oprócz pożarów i upałów przekraczających niekiedy nawet 40 st. naukowcy ostrzegają także przed deficytem wody. Organizacje rolnicze we Włoszech już biją na alarm, że wyższe temperatury mogą wpłynąć na zbiory i jakość włoskich win.
Tymczasem w Grecji służby specjalne ogłosiły, że przyłączają się do śledztwa ws. niezwykle wysokiej liczby pożarów, jakie w tym roku szaleją w różnych częściach kraju.
Minister ds. porządku publicznego Nikos Dendias oświadczył, że tylko w ciągu ostatnich 10 dni w Grecji wybuchło 589 pożarów, w tym 16 we wtorek rano. Władze podejrzewają, że w części przypadków może chodzić o podpalenia.
Obecnie trwa walka z 22 wielkimi pożarami, w tym na wyspie Zakintos na Morzu Jońskim oraz na wyspach Andros i Chios na Morzu Egejskim.
Na Chios walka z żywiołem trwa od czterech dni. Ogień, któremu sprzyjają porywiste wiatry, zniszczył rozległe obszary lasów, plantacji drzew oliwnych i drzew mastyksowych. Cenna żywica uzyskiwana z tych ostatnich stanowi główny towar eksportowy wyspy.
Władze Andros w niedzielę zatrzymały dwoje francuskich turystów, podejrzewanych o zaprószenie ognia w lesie. Decyzja o ewentualnym postawieniu im zarzutów nie została jeszcze podjęta.
>>>>
Nie tylko wszystko sie wali ale wrecz plonie...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:45, 23 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
dr Maciej Krzak
Tajemnice dotyczące ratowania strefy euro przed rozpadem
Temat wywołał tygodnik Der Spiegel pisząc, że Europejski Bank Centralny (EBC) rozważa działania, które miałyby postawienie tamy dla wzrostu rentowności obligacji krajów peryferyjnych, objętych kryzysem zadłużenia publicznego, powyżej pewnego pułapu. To byłoby możliwe, gdyby EBC był gotowy do zakupów obligacji tych państw bez ograniczeń.
Jednak z EBC w odpowiedzi na te enuncjacje napłynął komunikat, że nie omawiano żadnego planu tego rodzaju, ale rynki finansowe interpretują dementi, jako zasłonę dymną. Dlatego ciągle obstawiają, że eskalacja kryzysu zadłużenia nie nastąpi w najbliższych miesiącach. Ten optymizm tonuje sprzeciw Bundesbanku, który wskazuje na ryzyko takiego posunięcia dla stabilności finansowej. EBC wystąpiłby przecież wtedy w roli pożyczkodawcy ostatniej instancji dla państw. Bez wątpienia wypisanie czeku in blanco przez EBC zachęcałoby różne państwa do nadużycia pomocy, dlatego taka możliwość powinna zostać mocno obwarowana.
EBC ma świadomość takiego ryzyka, jego prezes na początku sierpnia deklarował możliwość ponownego podjęcia zakupów obligacji rządowych pod warunkiem, że dany kraj formalnie zwróciłby się o pomoc Europejskiego Mechanizmu Stabilizacji (EMS), czyli zgodził się na jego żądania naprawy finansów publicznych i reformy strukturalne, aby poprawić konkurencyjność gospodarki. Już same te deklaracje spowodowały w sierpniu obniżkę dochodowości obligacji rządów Hiszpanii i Włoch o ponad 1 punkt procentowy, a ogłoszenie nowego programu zakupu obligacji doprowadziłoby zapewne do ich kolejnej, wyraźnej obniżki. Czy jednak taka ograniczona forma wparcia przez EBC będzie w stanie zbić dochodowości obligacji objętych i zagrożonych kryzysem państw, mowa jest tu przede wszystkim o Hiszpanii i Włoszech, bo tam teraz przebiega front kryzysu, w taki sposób, aby zapewnić im wypłacalność ? To nie jest pewne. W przypadku warunkowych zakupów o ograniczonej wielkości, nie zniknęłoby całkowicie ryzyko kredytowe Hiszpanii i Włoch, zatem uczestnicy rynków finansowych uwzględnialiby nadal premię za ryzyko, choć niższą niż dotychczas. EBC bowiem mógłby wstrzymać zakupy, gdyby dany kraj nie wypełnił zobowiązań. Ponadto, istotnej wagi nabrałaby kwestia starszeństwa długu, gdyż uczestnicy rynków finansowych chcieliby być traktowani równo z EBC. Tymczasem z w lutowej restrukturyzacji długu Grecji bank ten został wyłączony. W tych okolicznościach nawet solenna obietnica prezesa EBC, że ta kwestia zostanie rozwiązana, nie zostanie już potraktowana jako coś nienaruszalnego w sytuacji kryzysowej, a to oznacza, że premia za ryzyko uwzględni i ten element.
Podsumowując, plan, o którym się spekuluje, nie będzie ostatecznym rozwiązaniem kryzysu i będą musiały go wspomagać inne kroki, jak powołanie unii bankowej czy przejęcie części długów państw przez całą strefę. Na ten ostatni krok nie zgodzą się Niemcy bez powstania unii politycznej. Niekoniecznie realizacja tego planu przywróci zaufanie rynków finansowych do krajów objętych kryzysem i ponownie otworzy im dostęp do rynków finansowych, bo ryzyko kredytowe nie zostanie wyeliminowane, lecz jedynie zmniejszone. Niewątpliwie jednak, plan ten poważnie zwiększyłby szanse Hiszpanii i Włoch na wybrnięcie ze złego położenia, w którym wysokie odsetki i dług publiczny napędzają się nawzajem. Następnym krokiem, aby ratować strefę euro, może być już tylko „uwspólnotowienie” części długu państw członkowskich, aby wyeliminować ryzyko niewypłacalności. Może okazać się ono nieuniknione, kiedy wyparuje poparcie dla reform albo wydarzą się jakieś nieprzewidziane zaburzenia.
>>>>
Szykuja przestepcze manipulacje wskaznikami rynkowymi . To gotowy material do trybunalu karnego !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:01, 26 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Carrefour musi dokonać trudnych wyborów
Może się okazać, że Carrefour, drugi co do wielkości światowy detalista, będzie musiał zdobyć 3 mld euro (3,7 mld dolarów), by sfinansować plan ożywienia europejskich hipermarketów, zmagających się z kłopotami.
Jednak ograniczenia finansowe i fatalna sytuacja gospodarcza stawiają nowego szefa sieci przed trudnymi wyborami.
Po tym, jak w czerwcu firma opuściła nękaną recesją Grecję, być może wycofa się również z krajów o mniejszym znaczeniu strategicznym, takich jak Turcja, Indonezja czy Polska, żeby uwolnić gotówkę.
Ale w ciężkich czasach sprzedaż może się okazać zbyt czasochłonna, więc nowy dyrektor generalny Georges Plassat rozważa alternatywne sposoby finansowania zmian, takie jak wprowadzenie na giełdę części przedsięwzięć na rynkach wschodzących, zwłaszcza wielce dochodowych latynoamerykańskich.
„Restrukturyzacja grupy to ogromne wyzwanie i bardzo kosztowny proces”, powiedział Pierre-Edouard Boudot, analityk Natixis. „Finanse Carrefoura już i tak są napięte, więc plan zmian trzeba będzie sfinansować za pomocą źródeł zewnętrznych”.
Carrefour odmówił komentarza w tej sprawie.
Plassat objął stanowisko prezesa w maju z zadaniem odwrócenia niekorzystnych trendów na rynkach europejskich. Szczegółowy plan naprawy ma przedstawić 30 sierpnia, wraz z wynikami firmy za pierwsze półrocze.
Ten weteran zarządzania sieciami detalicznymi powiedział, że będzie potrzebował trzech lat, by uzdrowić sytuację w koncernie. Stoją przed nim takie wyzwania, jak powstrzymanie spadku udziału firmy w rynku francuskim, gdzie odpowiada za 43% sprzedaży, zmniejszenie zadłużenia i przetrzymanie trudnego klimatu gospodarczego we Włoszech i w Hiszpanii, gdzie jej udział w rynku wynosi nieco poniżej 20%.
Pojawienie się Plassata wzbudziło nadzieję, że formuła hipermarketów, nadwątlona przez konkurencję ze strony specjalistycznych magazynów i sklepów online, jednak przetrwa.
Od 12 lipca, kiedy to Carrefour rozwiał obawy związane z kolejną informacją o zyskach, uspokajając inwestorów w kwestii konsensusu rynkowego dotyczącego zysku operacyjnego za rok 2012 , akcje firmy wzrosły o 26%, wznosząc się z poziomu 9,5%, najniższego od 18 lat w sektorze europejskiego handlu detalicznego.
FINANSOWY BÓL GŁOWY
Zadanie Plassata utrudniają ograniczone fundusze i wysoki poziom zadłużenia.
„Carrefour potrzebuje pieniędzy zaraz i musi działać szybko”, powiedział Milos Ryba, analityk z firmy badawczej PlanetRetail.
Carrefour stracił mnóstwo pieniędzy w ciągu ostatniego roku, gdy jego wydatki kapitałowe wzrosły o 27%, a zysk spadł o 19%.
Wolne przepływy pieniężne spadły z 839 mln euro w 2010 roku do 77 mln w roku ubiegłym, pozostawiając na koniec roku firmę z długiem netto wysokości około 7 mld euro.
Wobec perspektywy trudności w bilansie płatniczym w marcu Moody’s, Standard & Poor’s i Fitch obcięły ratingi kredytowe Carrefoura.
Aby zachować gotówkę, firma zmniejszyła o połowę dywidendę, a poprzedni dyrektor generalny Lars Olofsson przerwał realizację projektu Planet – kosztownego planu reorganizacji europejskich hipermarketów.
Pozwoliło to zmniejszyć w tym roku wydatki kapitałowe do poziomu 1,6–1,7 mld euro lub 2% wartości sprzedaży, co zdaniem analityków ledwie pokrywa koszty utrzymania istniejących sklepów. Dla odmiany francuski rywal Carrefoura, Casino, ma wydać na inwestycje 3,5% wartości sprzedaży, a szacunki dla Tesco, trzeciego co do wielkości detalisty na świecie, są jeszcze wyższe i obejmują 4–4,5%.
W czerwcu Plassat powiedział udziałowcom, że choć projekt Planet upadł, część europejskich hipermarketów wciąż wymaga modernizacji. Wyzwaniem, przed którym stoi nowy dyrektor generalny, jest znalezienie dodatkowej gotówki przy jednoczesnej redukcji zadłużenia.
„Modernizacja sieci sklepów będzie kosztowała od 600 mln do 1 mld euro”, stwierdził Boudot z Natixis. Według szacunków analityka 395 europejskich hipermarketów wymaga unowocześnienia. Zdaniem Boudota Carrefour będzie musiał też obniżyć ceny, przynajmniej we Francji. Koszt tej reinwestycji wyniesie od 400 mln do 1,1 mld euro.
Według analityków z Oddo Securities utrzymanie i ekspansja będzie kosztować koncern około 3 mld euro.
W czerwcu Plassat napomknął o dalszych oszczędnościach, stwierdzając, że koszty ogólne i wydatki na reklamę były zbyt wysokie.
Analitycy z Nomury przypuszczają, że w ciągu dwóch–trzech lat Carrefour zamierza zaoszczędzić 1–2 mld euro i ponownie zainwestować te środki tak, by zamknąć 3–4% lukę cenową dzielącą firmę od jej francuskiego rywala Leclerca.
LATYNOAMERYKAŃSKIE GIEŁDY
W ostatnich latach Carrefour wycofał się z kilku krajów – Japonii, Meksyku, Rosji i Tajlandii.
Plassat wyraźnie dał do zrozumienia, że firma pozostanie w Brazylii i Chinach, ale analitycy spodziewają się odwrotu z Indonezji, Turcji, Polski, Rumunii, Malezji, Tajwanu i Singapuru, co przyniesie wpływy wysokości 1–3 mld euro.
Uważa się, że nabywcami sklepów w Europie Wschodniej będą brytyjskie Tesco, francuski Auchan i amerykański gigant Wal-Mart.
„Dla Auchan, detalisty zadomowionego w Rosji, Polsce i Rumunii, zakup aktywów Carrefoura w Europie Środkowej i Wschodniej może stanowić prawdziwą okazję”, stwierdził Ryba.
Być może nie tylko Carrefour będzie się pozbywał swoich aktywów. Zdaniem analityków również niemiecka sieć hipermarketów Real, należąca do grupy Metro, może zechcieć sprzedać część sklepów w Europie Wschodniej.
W Indonezji CT Crop, konglomerat przedsiębiorstw bankowych i domów mediowych, powiedział w lipcu Reutersowi, że prowadzi z Carrefourem rozmowy na temat zwiększenia swojego udziału w miejscowej jednostce.
W Turcji sytuacja jest mniej przejrzysta. W lipcu Carrefour poinformował, że po rezygnacji prezesa i trzech innych członków rady rewiduje „strategiczną przyszłość” wspólnego przedsięwzięcia z tureckim partnerem Sabanci Holding.
Analitycy uważają, że Sabanci jest jedynym potencjalnym nabywcą miejscowej jednostki, i nie jest jasne, czy dysponuje odpowiednimi środkami, by ją kupić.
Ponieważ we wszystkich wypadkach sprzedaż zajmie pewnie nieco czasu, Carrefour może się rozejrzeć za innymi alternatywami.
Aktywny akcjonariusz Knight Vinke, właściciel 1,5% udziałów, zasugerował w czerwcu, że Carrefour powinien wprowadzić swoje międzynarodowe przedsięwzięcia na giełdę, żeby zgromadzić gotówkę.
Według Boudota ta opcja może się okazać sensowna w odniesieniu do aktywów firmy w Ameryce Łacińskiej i Chinach. Na podstawie jedenastokrotności przewidywanego EBITDA na rok 2012, zgodnie ze średnimi wskaźnikami dla Ameryki Łacińskiej i Azji, wprowadzenie na giełdę 20% latynoamerykańskich aktywów pozwoliłoby zebrać ponad 2 mld euro, a 20% aktywów chińskich – 625 mln.
Zeszłoroczny debiut giełdowy chińskiego detalisty Sun Art Retail Group, spółki joint venture tajwańskiej Ruentex Group i Auchan, pozwolił zgromadzić w Hongkongu 1,1 mld dolarów.
Perspektywy latynoamerykańskie mogą być szczególnie atrakcyjne – analitycy UBS przewidują, że w okresie 2012–2015 średnia roczna stopa wzrostu sprzedaży wyniesie 9%, a zysk operacyjny 12,5%.
Dobrym kandydatem na debiut giełdowy jest choćby Brazylia, w której Carrefour jest drugim co do wielkości graczem na dynamicznie rozwijającym się rynku detalistów spożywczych.
„Carrefour mógłby sprzedać niestrategiczne i mało rentowne aktywa za ponad 1,3 mld euro, podczas gdy wejście na giełdę w Brazylii, gdzie ma 25% udziału w rynku, pozwoliłoby grupie zebrać 1,2 mld euro”, napisał analityk Barclays.
Według analityków zwiększenie kapitału wydaje się mało prawdopodobne, zważywszy na niską cenę akcji Carrefoura, ale jeśli sprzedaż aktywów i debiuty giełdowe będą się przeciągać, może pozwolić szybko zebrać gotówkę.
Byłaby to jednak dla Plassata prosta droga do konfrontacji z głównym udziałowcem koncernu, Blue Capital – sojuszem najbogatszego człowiekia we Francji, Bernarda Arnaulta, i amerykańskiego funduszu private equity, grupy Colony Capital.
Blue Capital odmówił komentarza w tej sprawie.
>>>>
jak widzicie euro to ekonomiczne morderswto kosi wszystko !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:28, 29 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
EBC może wprowadzać nadzwyczajne środki
Europejski Bank Centralny musi czasami wprowadzać nadzwyczajne środki, aby zapewnić efektywność polityki monetarnej - napisał w środę prezes EBC Mario Draghi w artykule opublikowanym w niemieckim dzienniku Die Zeit. Jednocześnie Draghi dodał, że działania EBC będą przeprowadzane w ramach mandatu banku zakładającego utrzymanie stabilności cen.
Wypełnienie mandatu utrzymania stabilności cen "czasami wymaga od nas użycia niestandardowych narzędzi polityki monetarnej" wtedy, gdy rynki finansowe "są pod wpływem irracjonalnych obaw" - napisał Draghi.
"Musimy usuwać takie blokady, aby zapewnić jednolitą politykę monetarną i tym samym stabilność cen wszystkim obywatelom strefy euro. Czasami może to wymagać nadzwyczajnych środków" - dodał.
Na początku sierpnia prezes EBC Mario Draghi zasygnalizował gotowość EBC do skupu hiszpańskiego i włoskiego długu w celu obniżenia kosztów jego obsługi. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że plan EBC może obejmować ustanowienie limitów dotyczących akceptowalnych wysokości rentowności obligacji krajów strefy euro.
Najbliższe posiedzenie rady Europejskiego Banku Centralnego, zaplanowane jest na 6 września i wtedy Draghi może zaprezentować więcej szczegółów planu EBC.
<<<<
Rynki sa nieracjonalne za to UE jest racjonalna i musi manipulowac rynkami . Beda trybunaly . Widzimy ,,racjonalnosc'' urzedasow UE w Grecji zwlaszcza ale i w calej UE ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:34, 31 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
"Najgorzej jest w strefie euro"
Światowa gospodarka rozwija się w bardzo wolnym tempie - czytamy w najnowszym numerze tygodnika "The Economist". Z trudną sytuacją ekonomiczną muszą mierzyć się kraje zarówno bogate, jak i biedne. A najgorzej jest w strefie euro.
Po recesji z lat 2008-2009 światowa gospodarka rozwijała w tempie ponad czterech procent rocznie. Teraz, według analityków "The Economist", szybkość rozwoju spadła do 2,8%. W najgorszym położeniu jest - znajdująca się na granicy recesji - strefa euro. Do tej pory dobrze trzymały się Niemcy, ale nawet tam nastroje biznesmenów są najsłabsze od trzech lat. Kłopoty Europy przekładają się na gospodarkę na przykład Japonii, której eksport do Unii spadł o jedną czwartą w ciągu roku. Także duże gospodarki wschodzące, takie jak brazylijska czy chińska, odnotowały znaczne spowolnienie.
Dziś szef amerykańskiego banku centralnego na szczycie finansowym w stanie Wyoming ma przestawić pomysły na pobudzenie gospodarki Stanów Zjednoczonych. Za tydzień własne uwagi dotyczące przyszłości gospodarczej eurostrefy ma z kolei przedstawić szef Europejskiego Banku Centralnego.
W "The Economist" czytamy jednak, że prezesi banków centralnych mają ograniczone pole działania, zatem do pobudzenia gospodarki potrzebne są odważne decyzje polityczne.
>>>>
To Economist cos bredzi bo poza zachodem sytuacja jest calkie dobra . Biedne kraje sie bogaca...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:42, 01 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
KE planuje nowy unijny urząd ds. upadłości banków
Komisja Europejska, poza wspólnym nadzorem bankowym, planuje też stworzenie nowego unijnego urzędu, który zajmie się tzw. "uporządkowaną" likwidacją niewypłacalnych banków, m.in. podziałem strat i wydzielaniem toksycznych aktywów - zapowiedziała w piątek KE.
- Upadłość jest kluczowym elementem przyszłego systemu (unii bankowej). Powinno być rozróżnienie między nadzorem a upadłością. Zanim zostanie ustanowimy wspólny urząd do spraw upadłości banków (European Resolution Authority), kompetencje w tym zakresie będą miały władze krajowe - powiedział w piątek podczas codziennej konferencji w Brukseli rzecznik komisarza UE ds. rynku wewnętrznego Michela Barniera, Stefaan De Rynck. Dodał, że choć nowy urząd ma być niezależny od planowanego wspólnego nadzoru bankowego, to oba systemy mają współpracować.
Jak wskazały w piątek unijne źródła, powinien funkcjonować niezależny od wspólnego nadzoru urząd ds. upadłości banków, bo "jeśli dochodzi do upadłości, oznacza to, że nadzór nie zadziałał".
By za restrukturyzację i upadłość banków nie płacili podatnicy, KE chce, by wszystkie kraje miały fundusze na ten cel zasilane składkami banków, a w przyszłości chce, by powstał wspólny w UE fundusz upadłościowy. W oparciu o taki fundusz miałby działać urząd ds. likwidacji banków.
KE nie uściśliła, kiedy formalnie zaproponuje utworzenie nowego urzędu. Rzecznik Barniera powiedział jedynie, że komisarz chciałby, aby do końca roku kraje UE i Parlament Europejski zakończyły prace nad dwiema propozycjami KE: finansowania upadłości niewypłacalnych banków z czerwca br. oraz wspólnego funduszu gwarantowania depozytów bankowych z 2010 r. Tej ostatniej propozycji sprzeciwiały się zwłaszcza Niemcy.
Propozycję wspólnego nadzoru bankowego dla strefy euro i chętnych krajów spoza obszaru wspólnej waluty, KE ma opublikować 12 września. Miałby on stopniowo wchodzić w życie począwszy od stycznia 2013 r. i być pierwszym krokiem w kierunku tzw. unii bankowej. Następnymi krokami będą właśnie wspólny fundusz likwidacyjny i wspólny funduszy gwarancji depozytów.
Barnier w piątkowym wywiadzie dla francuskiej gazety "Les Echos" powiedział, że we wspólnym nadzorze centralną rolę będzie pełnić Europejski Bank Centralny (EBC). Ma on decydować o tych aspektach działalności banków, które wpływają na stabilność finansową całej UE, a przede wszystkim strefy euro. Państwa spoza strefy euro, które dobrowolnie poddadzą się wspólnemu nadzorowi, będą musiały zobowiązać się do wdrażania decyzji EBC - dodały w piątek unijne źródła.
W przypadku gdyby nie zgadzały się z jakąś decyzją EBC, nadzory takich krajów miałyby szanse na mediację na forum Europejskiego Urzędu Nadzoru Bankowego (EBA). Już teraz urząd ten koordynuje pracę nadzorów krajowych w ramach jednolitego rynku. Barnier w piątkowym wywiadzie zapowiedział, że KE w ramach wspólnego nadzoru zaproponuje zmianę systemu głosowania w EBA, gdzie obecnie decyzje są podejmowane zwykłą większością głosów. Źródła przyznały, że trzeba uzgodnić, jaką liczbą głosów będzie dysponował w EBA wspólny nadzór, ponieważ gdyby było to 17 głosów (strefa euro), to przegłosowałby każdą decyzję.
De Rynck podkreślił, że ważnym elementem wspólnego nadzoru bankowego, obok EBC, nadal będą krajowe nadzory. Będą one wdrażać decyzje dotyczące stabilności finansowej (za same decyzje w tym obszarze odpowiedzialny będzie EBC) oraz będą odpowiedzialne za sprawy niezwiązane ze stabilnością finansową, np. za ochronę konsumentów. To EBC będzie jednak udzielał, a w razie konieczności zabierał licencje bankowe w strefie euro - zauważyły unijne źródła. Nie jest jeszcze jasne, czy będzie miał taką moc wobec krajów spoza euro, które zapiszą się do wspólnego nadzoru.
KE chciałaby włączenia wszystkich banków strefy euro do wspólnego nadzoru, a nie tylko najważniejszych, tzw. systemowych banków. Jej zdaniem tylko taki nadzór będzie wiarygodny, ponieważ były już sytuacje, gdy "niesystemowe banki stwarzały systemowe zagrożenie". Tak było w przypadku brytyjskiego banku Northern Rock czy francusko-belgijskiej Dexii.
Jak powiedział Barnier w wywiadzie dla francuskiej gazety, od stycznia 2013 r. wspólnym nadzorem miałyby być objęte tylko banki zrzeszone w Europejskim Mechanizmie Stabilizacyjnym (EMS), od lipca 2013 r. - banki systemowe, a od 2014 r. - wszystkie 6 tys. banków w strefie euro.
Propozycje KE z 12 września będą musiały jeszcze zatwierdzić kraje UE i PE.
Z Brukseli Julita Żylińska
>>>>
Tak towarzysze ! Wincy urzendow . Wincy urzendasow . To jest piesn przyszlosci ! Widzicie tutaj jedyny cele i sens istnienia UE - MNOZENIE URZEDOW I MNOZENIE URZEDASOW KTORZY POZNIEJ MAJA MORDERCZE POMYSLY NISZCZENIA Europy ! Bestie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:35, 01 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Na nowych banknotach euro ma pojawić postać z greckiej mitologii
Europejski Bank Centralny wykorzysta postać z greckiej mitologii na nowych banknotach euro, emitowanych w celu zwiększenia ich bezpieczeństwa, jak powiedziały cztery osoby zaznajomione ze sprawą, mimo że bliska bankructwa Grecja pogłębia kryzys zadłużeniowy zagrażający przyszłości wspólnej waluty.
Europa, fenicka księżniczka porwana przez Zeusa, która dała imię kontynentowi, zastąpi na znaku wodnym nowych banknotów wizerunki architektoniczne; EBC zamierza zacząć wypuszczać banknoty w przyszłym roku, jak powiedzieli informatorzy proszący o zachowanie anonimowości.
EBC z siedzibą we Frankfurcie zaprosił firmy piarowskie do ubiegania się o kontrakt, dzięki któremu będą przedstawiać nowe banknoty i rozwiewać obawy dotyczące wykorzystania takiego wizerunku w czasie, kiedy inwestorzy zastanawiają się, czy Grecja pozostanie w strefie euro, powiedziało dwóch informatorów.
Wykorzystanie wizerunku symbolizującego założenie i historię Europy łączącego narody ponad granicami może wzmocnić przekaz politycznych liderów, takich jak niemiecka kanclerz Angela Merkel twierdzących, że euro jest walutą jedności. Tymczasem Grecja wywołała kryzys zadłużeniowy, który zwiększył koszty zaciągania pożyczek dla rządów od Rzymu po Dublin, a także spowodował recesję w co najmniej pięciu krajach i zagroził rozbiciem unii monetarnej.
EBC zamierza przedstawić oficjalnie projekt w listopadzie i w maju wyemitować pierwszy banknot o nominale pięciu euro, powiedziało dwóch informatorów.
- Jak już informowaliśmy wcześniej, trwają prace nad drugą generacją banknotów euro – powiedział Niels Buenemann, rzecznik EBC. – Szczegóły zostaną podane do wiadomości w późniejszym terminie.
Banki centralne zazwyczaj regularnie zmieniają projekty banknotów, żeby zwiększyć ich bezpieczeństwo i zapobiegać fałszerstwom. Umieszczenie jako znaku wodnego twarzy zamiast budynku może utrudnić pracę fałszerzom. EBC wciąż odkładał zmianę projektu banknotów euro wprowadzonych w 2002 roku.
W pierwszej połowie tego roku EBC wycofał z obiegu 251 tysięcy fałszywych banknotów, a we wcześniejszym półroczu było to 310 tysięcy banknotów.
Na obecnych banknotach widnieją wizerunki okien, bram i mostów z różnych miejsc europejskiej architektury i to zarówno jako główne ilustracje, jak też i na znakach wodnych.
Nowe banknoty zachowają te symbole i będą podobne do znajdujących się w obiegu, zmieni się przede wszystkim znak wodny, powiedzieli informatorzy. Kolory banknotów będą nieco inne, a Europa pojawi się jako hologram na srebrnym pasku po prawej stronie, powiedział jeden z informatorów.
Mapa Europy na banknotach będzie odzwierciedlać powiększoną Unię Europejską, jak poinformował na swojej stronie internetowej EBC.
W greckiej mitologii Europa, piękna córka fenickiego króla Agenora i jego żony Telefassy, została porwana przez Zeusa. Przyjmując postać białego byka najwyższy z greckich bogów uwiódł Europę i uprowadził na Kretę.
Europa, której imię można przetłumaczyć jako „o szerokim spojrzeniu” lub „dalekowzroczna” już widnieje na dwóch monetach euro w Grecji i kilku monetach pamiątkowych.
W 2008 roku EBC poinformował, że chce wypuścić pierwsze banknoty drugiej serii do obrotu 1 stycznia 2011 roku, a kompletną nową serię w ciągu kilku lat.
>>>>
Genialny pomysl ! Brac pomysly z uapdajacej Grecji do euro . Tutaj chyba najlepszy bylby Syzyf symbol beznadziejnej pracy i maksymalnego wysilku bez efektu . Taka jpraca jest UE . Duzo wysilku a efekt ngatywny ...
Tymaczasem co bedzie ? Euro-nierzadnica Eurobabilonska dosiadajaca smoka ... Zatem Apokalipsa !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:26, 04 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Agencja Moody's obniżyła perspektywę ratingu UE
Agencja ratingowa Moody's obniżyła ze stabilnej do negatywnej perspektywę ratingu UE, co odzwierciedla podjętą wcześniej podobną decyzję agencji wobec największych płatników do budżetu UE, tj. Niemiec, Francji, Holandii i W. Brytanii - podała we wtorek BBC.
Agencja obniżyła w tym roku perspektywę dla oceny wiarygodności kredytowej Niemiec, Francji, Holandii i Wielkiej Brytanii, które łącznie odpowiadają za 45 proc. wkładów do unijnego budżetu, jako powód podając ich narażenie na kryzys zadłużenia w strefie euro.
Uzasadniając decyzję o obniżeniu perspektywy ratingu całej UE, agencja podała w komunikacie z poniedziałku, że w razie wystąpienia "ekstremalnych trudności" jest bardziej prawdopodobne, że państwa unijne z najwyższym ratingiem AAA zajmą się raczej obsługą własnego zadłużenia niż to, że "priorytetowo potraktują swoje zobowiązania w kwestii powstrzymania zadłużenia UE".
"Dlatego też uzasadnione jest założenie, że wiarygodność kredytowa UE powinna zależeć od wiarygodności kredytowej jej najsilniejszych, kluczowych członków" - podkreślono w komunikacie.
Agencja Moody's ostrzegła, że obniżenie ratingów tych państw może w przyszłości spowodować obniżenie ratingu UE.
>>>>
Rynki zaczynaja sie wreszcie orientowac ze UE to jedno wielkie oszustwo...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:41, 05 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Plan Draghiego zakłada nieograniczony, sterylizowany skup obligacji
Plan skupu obligacji przygotowywany przez prezesa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego zakłada nieograniczony, sterylizowany skup obligacji skarbowych - podała agencja Bloomberg powołując się na dwóch anonimowych oficjeli EBC.
Plan Draghiego będzie koncentrował się tylko na obligacjach skarbowych o zapadalności do 3 lat, nie będzie jednak obejmował ustanowienia limitów co do poziomów rentowności tych obligacji - wynika z doniesień Bloomberga.
>>>>
Czyli kara za taka nieograniczona manipulacje na rynku tez musi byc nieograniczona . Co najmniej dozywocie ... UE pograzy sie w calkowitej katstrofie...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:25, 06 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
UE tłamsi gospodarę świata ...
Światowy wzrost gospodarczy jest tłamszony przez problemy gospodarek 17 krajów, które należą do strefy euro, które trawione są recesją, twierdzi Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).
Opublikowany w czwartek raport organizacji wskazuje, że nawet tak potężna gospodarka jak Niemcy może wpaść w szpony recesji pod koniec roku.
W maju OECD twierdziło, że gospodarki krajów strefy euro skurczą się o 2 proc. w 2012 roku. Nowy raport pomija jakąkolwiek porównywalną wartość liczbową w tym zakresie. W zamian czytamy, że Niemcy, Francja oraz Włochy - trzy największe gospodarki Eurolandu - skurczą się o 0,2 proc.
OECD przewiduje natomiast wzrost gospodarczy krajów G-7 na poziomie 1,4 proc. w 2012 roku.
Główny ekonomista organizacji, Pier Carlo Padoan, z niecierpliwością czeka na szczegóły planu EBC, a w szczególności kwestię wykupu obligacji rządowych, co ma pomóc zniwelować efekty kryzysu. Jego zdaniem to właśnie strefa euro jest centrum obecnych problemów.
>>>>
UE tlamsi rozwoj gospodarki swiata ??? Niewatpliwie przesada . Przeciez swiat moze zerwac z UE zostawic ta dzume i cholere za kordonem sanitarnym i rozwijac sie dalej . Przeciez wiele bylo w historii obszarow zacofanych upadajacych ktorymi swiat sie nie interesowal i szedl do przodu . Ba w XIX wieku TYLKO Europa wlasciwie Polnocna i Zachodnia oraz Polnoc Ameryki Polnocnej i Poludnie Poludniowej sie rozwijaly . Reszta tkwila w dzikosci ... Obecnie strefa euro to ile uldnosci ??? 7 % ??? Najwyzej swiata ... Znikoma ilosc ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:20, 10 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Raport BŚ: Wzrost zatrudnienia na czarno szkodliwy dla gospodarki
Wzrost zatrudnienia na czarno w UE jest niepokojący i bardzo szkodliwy dla gospodarek krajów unijnych - oświadczył ekspert Centre for European Policy Studies (CEPS) Marco Incerti, przestawiając w poniedziałek w Brukseli raport Banku Światowego.
Skala i tempo, w jakim rozwija się nieformalny czarny rynek (zatrudnienia), zwłaszcza w południowych państwach UE oraz nowych państwach członkowskich Unii, budzi niepokój i kładzie się głębokim cieniem na gospodarkach tych krajów - powiedział Incerti otwierając konferencję na temat raportu, którego głównymi autorami są eksperci ekonomiczni Banku Światowego ds. Europy i Azji.
Rosnący trend do zatrudniania pracowników na czarno będzie miał złe konsekwencje dla efektywnej polityki fiskalnej państw i całej gospodarki, źle się też odbije na sytuacji pracowników pozbawionych formalnych kontraktów i wszelkich korzyści wynikających z osłony socjalnej - uważa Incerti.
Alarmujące dane BŚ o udziale szarej strefy zatrudnienia w gospodarce dotyczą lat 2008-2009, ale - jak mówił jeden z dwóch autorów raportu, Truman Packar - od tego czasu, wraz z nastaniem kryzysu, tendencja do zatrudniania na czarno jeszcze wzrosła.
Intencją BŚ jest przedstawić propozycje reform strukturalnych, które pozwoliłyby poszczególnym rządom na zredukowanie czarnego rynku pracy. Na rządach bowiem spoczywa ciężar stworzenia regulacji i ram prawnych, które ukróciłyby ten trend i z tego obowiązku nie sposób ich zwolnić - powiedział ekspert BŚ.
W uproszczeniu wskaźniki, jakimi posługuje się BŚ, by określić skalę zjawiska oddają udział nieopodatkowanych transakcji w ogólnej działalności gospodarczej. Do nieformalnego zatrudnienia autorzy raportu zaliczają więc stanowiska pracy w ogóle niepodlegające opodatkowaniu lub opodatkowane częściowo: małe firmy, osoby samozatrudnione i "nieodpłatnych pracowników należących do rodziny". Według danych z 2008 roku w Polsce było to odpowiednio: blisko 23 proc., 15 proc. i około 2,5 proc.
Packar zwraca uwagę na fakt, że wraz z nasilaniem się kryzysu tendencja do rozrastania się takiego nieformalnego rynku pracy narasta i zauważalna jest nawet w tak stabilnych krajach jak Wielka Brytania. Do szarej strefy przenoszone są głównie najgorzej opłacane miejsca pracy, czy też tzw. miniprace, czyli np. zajęcia w niepełnym wymiarze godzin - zwraca uwagę drugi autor raportu, Johannes Koettl, również ekspert ekonomiczny BŚ.
W miarę jak kryzys sprawia, że rośnie czarny rynek pracy, gospodarki krajów, w których trend ten szczególnie się nasila, narażone są coraz bardziej na utratę dochodów podatkowych, to zaś tworzy błędne koło, bo uszczuplenie dochodów państwa sprzyja cyklicznemu nawracaniu fali kryzysów - wyjaśnił Packar, dodając przy tym, że ekonomiści starający się badać gospodarki narażone na rozrastanie się czarnego rynku pracy, posługują się modelami naukowymi zapożyczonymi z tzw. ekonomii korupcji.
Na rozwój takiego rynku mają też wpływ czynniki historyczne, kulturowe i skala gospodarczych wstrząsów, na jakie narażone były dane kraje - powiedział Packar. Tendencja do zatrudniania na czarno - innymi słowy, do unikania podatków i pokrywania dodatkowych kosztów pracy - jest silniejsza w krajach, "które przeszły szok transformacji ekonomicznej ku gospodarce rynkowej (jak Polska), bądź ze względów historyczno-kulturowych" borykają się ze zjawiskiem masowego unikania podatków.
- W nowych gospodarkach UE praca jest wysoko opodatkowana(...), podczas gdy relatywnie niskie jest opodatkowanie kapitału oraz podatek VAT - twierdzi Koettl. Im wyżej opodatkowana jest praca, tym większa jest tendencja do unikania podatków, a zatem do tworzenia raczej miejsc pracy na czarno, niż do oficjalnego zatrudniania pracowników. Sugerowane przez BŚ reformy strukturalne polegałyby m.in. na takich zmianach podatków, które potanią koszty pracy.
- Legalna praca powinna się zawsze opłacać również pracownikom, gwarantując minimalny, nieopodatkowany dochód i pewne korzyści socjalne - uważa Packar.
To, czy reforma podatkowa zadziała, zależy jednak w pewnym stopniu od mentalności i tzw. podatkowego morale obywateli danego kraju - podkreślają autorzy raportu. Nawet zmiana regulacji prawnych nie jest w stanie zagwarantować, że ludzie będą płacić podatki "tak jak robią to w Szwecji".
- Tajemnica sukcesu efektywnego pobierania podatków leży bowiem w postrzeganiu państwa, jako dostawcy ważnych, wartościowych dóbr, czy wysokiej jakości usług publicznych - twierdzą eksperci BŚ. To wymaga zaś specjalnej polityki informacyjnej państwa i w pewnej mierze zmiany mentalności obywateli, co może zająć nawet dekady - konkludują Packar i Koettl.
Z Brukseli Marta Fita-Czuchnowska
>>>>
To jest po prostu uapdek . Tak on wyglada ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:36, 20 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Eurofund: płace w Europie tracą na sile nabywczej
Podwyżki płac uzyskane w 2011 r. przez pracowników w szeregu krajów europejskich nie wystarczyły na utrzymanie ich siły nabywczej - głosi raport opublikowany w środę w Dublinie przez organizację Eurofund. Raport wymienia Austrię, Holandię i Hiszpanię.
Dokument Europejskiej Fundacji na rzecz Poprawy Warunków Życia i Pracy (Eurofund) analizuje zmiany w płacach, jakie nastąpiły w ciągu ubiegłego roku w 12 krajach członkowskich Unii Europejskiej oraz w Norwegii, uwzględniając różnice między płacami "realnymi" i "nominalnymi".
Pracownicy w Czechach, Szwecji i Norwegii uzyskali podwyżki płac realnych dzięki temu, że inflacja w tych krajach nie pochłonęła w całości podwyżek płac nominalnych uzyskanych w wyniku zawartych umów zbiorowych - podaje raport.
Tymczasem pracownicy w pozostałych dziewięciu krajach, których dotyczy raport, odczuli spadek płac realnych, czyli siły nabywczej ich płac.
Eurofund podkreśla jednak, że spadek siły nabywczej płac pracowniczych w 2010 roku był w tych krajach "bardziej wyrazisty" niż w 2011, kiedy to zaznaczyła się wyraźniejsza tendencja do podwyższania płac nominalnych.
Największe podwyżki płac nominalnych nastąpiły dzięki umowom zbiorowym w Norwegii, gdzie wzrosły one o 4,3 proc., na Słowacji - o 3,7 proc. i w Czechach - o 2,9 proc.
W większości krajów podwyżki płac urzędniczych (z wyjątkiem Szwecji) były mniejsze niż płac pozostałych kategorii pracowników.
Oceniając sytuację płacową urzędników administracji państwowej, raport stwierdza, że na Cyprze, w Estonii, Francji, Hiszpanii, Irlandii, na Litwie, w Polsce, Portugalii, na Słowacji i w W. Brytanii "zarobki nominalne pozostały (w 2011 r.) na dotychczasowym poziomie".
Jeśli chodzi o pozostałe kraje, podwyżki nominalne dla tej kategorii pracowników były "znacznie niższe od średniej krajowej podwyżek".
Raport odnotowuje, że Polska wykazała się największą poprawą, jeśli chodzi o zbliżenie płac mężczyzn i kobiet. Zmniejszyła rozziew między nimi z 9,8 proc. w 2009 roku do 5,3 proc. w 2010 roku.
>>>>
Place w dol ale moga sie czeszyc ze maja euro !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
-> Aktualności dżunglowe |
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 Następny
|
Strona 6 z 10 |
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|