Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:32, 16 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Marek Migalski zamierza pozwać do sądu Radosława Sikorskiego
Szykuje się kolejny głośny proces między polskimi politykami. Marek Migalski zamierza skierować do sądu pozew przeciwko Radosławowi Sikorskiemu. Europoseł poczuł się urażony wpisem ministra spraw zagranicznych na Twitterze - informuje "Rzeczpospolita".
Czym naraził się minister? Jak przypomina "Rz", chodzi o wymianę zdań między oboma politykami, do jakiej doszło na początku lipca na popularnym serwisie społecznościowym Twitter. Migalski napisał, że MSZ opublikowało nazwiska białoruskich opozycjonistów, którym udzielono diet za udział w jednej z konferencji; to zaś umożliwiło prezydentowi Białorusi Alaksandrowi Łukaszence oskarżyć ich o zdradę.
Sikorski odpisał: "Kłamie Pan. Nikt za udział w tych jawnych konferencjach przy udziale mediów, nie był represjonowany".
- W poniedziałek wysłałem do szefa MSZ e-mail z wezwaniem przedprocesowym, w którym domagałem się opublikowania na Twitterze przeprosin za zarzucanie mi kłamstwa - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Migalski.
Minister Sikorski nie odpowiedział, więc Migalski skieruje sprawę do sądu. Będzie domagał się przeprosin oraz wpłaty 5 tys. złotych na rzecz fundacji Białoruski Dom w Warszawie.
....
Znowu szemrana wpadka urzedasow ?!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:16, 25 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Migalski: zwycięstwo Tuska to dobra wiadomość dla PiS
- Zwycięstwo Donalda Tuska w wyborach na szefa PO to dobra wiadomość dla PiS – ocenia w rozmowie z Onetem Marek Migalski. – Uważam, że tylko triumf Jarosława Gowina umożliwiłby przetrwanie Platformy w trudnym dla niej okresie, o czym świadczą ostatnie sondaże wyborcze. PO, stawiając ponownie na Tuska, straciła więc swoją szansę - dodał eurodeputowany PJN.
Wyniki wyborów zaprezentowano podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Warszawie. Frekwencja wyniosła 51,12 proc. Donald Tusk zdobył 80 proc. głosów członków PO, a Jarosław Gowin – 20 proc.
W rozmowie z Onetem Marek Migalski ocenił, że Donald Tusk "nie miał innego wyboru", niż wygranie wewnętrznej rywalizację o władzę w PO z Jarosławem Gowinem. Eurodeputowany PJN powiedział, że wpływ na decyzję Tuska dotyczącą Tartu w wyborach w Platformie mógł mieć fakt, że nie powiodły się jego plany dotyczące ubiegania się o stanowisko szefa Komisji Europejskiej. Polski premier decyzję o rezygnacji z walki o to stanowisko ogłosił 10 czerwca.
- Szanse Donalda Tuska na objęcie stanowiska szefa Komisji Europejskiej były i tak nieznaczne. To był typowy spin Platformy, która chciała pokazać, jak bardzo Tusk jest poważany w Europie – ocenił Marek Migalski. – Tusk został więc zaprezentowany Polakom jako prawdziwy europejski mąż stanu, który cieszy się wielkimi wpływami w Unii Europejskiej. Cele polityczne tej akcji polegały tylko na uzyskaniu efektu propagandowego tego typu – dodał europoseł PJN.
Zdaniem Migalskiego, zamknięcie się przed Donaldem Tuskiem drzwi do unijnej kariery przerodziło się w walkę o "być albo nie być w polskiej polityce". – Tusk złamał zresztą obietnicę sprzed kilku lat, gdy zapewnił, że nie wystartuje ponownie w wyborach na szefa PO. Sądzę, że jego zwycięstwo w wyborach wewnętrznych przyspieszy procesy gnilne w PO, które doprowadzą do ostatecznego rozpadu tej formacji – ocenił eurodeputowany PJN.
- Donald Tusk walczył o swoisty immunitet, ponieważ boi się rewanżu. Chodzi nie tylko o zemstę PiS odnośnie katastrofy smoleńskiej, ale także o złamanie kilku ustaw – powiedział Migalski. – Uważam, że Tusk walczy o swoją wolność. Nie twierdzę, że Tusk jest winny, ale być może opozycja polityczna będzie chciała to właśnie tak przedstawiać - dodał polityk PJN.
Zdaniem Migalskiego, "zwycięstwo Tuska to dobra wiadomość dla PiS". – Prawo i Sprawiedliwość zyskuje w sondażach, dlatego, że przejmuje konserwatywnych wyborców Platformy, której rządy stają się coraz bardziej lewicowe. Zwycięstwo konserwatywnego Gowina w wyborach wewnętrznych w PO stałoby się więc tym samym sporym problemem dla partii Jarosława Kaczyńskiego – zaznaczył europoseł.
– Co więcej, tylko triumf Gowina umożliwiłby przetrwanie Platformy w trudnym dla niej okresie, o czym świadczą ostatnie sondaże wyborcze. PO, stawiając ponownie na Tuska, straciła swoją szansę - dodał.
Migalski stwierdził również, że "nie rozumie członków Platformy Obywatelskiej", którą Tusk, jego zdaniem, "wiedzie ku porażce". – PO przypomina dziś samochód, który leci w przepaść, a siedzący w tym samochodzie pasażerowie nie chcą zmienić kierowcy . Dowodem na lot Platformy w dół są chociażby wyniki lokalnych wyborów w Elblągu, Rybniku i na Podkarpaciu – zauważył w rozmowie z Onetem.
...
Tak . Donie popelnily samobojstwo . To jest stado pedzace w przepasc za Doniem .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:07, 12 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Białoruscy więźniowie polityczni nominowani do Nagrody Sacharowa
Białoruscy więźniowie polityczni zostali nominowani do Nagrody Sacharowa, przyznawanej przez Parlament Europejski za zasługi w walce o prawa człowieka i demokrację - poinformował eurodeputowany Marek Migalski (PJN).
Zgłoszenie kandydatury białoruskich więźniów politycznych do prestiżowej nagrody PE było wspólną inicjatywą Migalskiego oraz eurodeputowanych PO: wiceprzewodniczącego europarlamentu Jacka Protasiewicza i szefa delegacji PE ds. stosunków z Białorusią Filipa Kaczmarka, którym udało się zebrać wymagane 40 podpisów eurodeputowanych.
Według Migalskiego imiennie do nagrody zgłoszono trzy osoby, które mają reprezentować wszystkich więźniów politycznych na Białorusi. Są to: szef Centrum Praw Człowieka "Wiasna" Aleś Bialacki, skazany na 4,5 roku kolonii karnej, były kandydat opozycji na prezydenta Mikoła Statkiewicz, odbywający wyrok 6 lat kolonii karnej oraz działacz Młodego Frontu Eduard Łobau, skazany na 4 lata pozbawienia wolności.
Centrum Praw Człowieka "Wiasna" twierdzi, że na Białorusi jest 10 więźniów politycznych.
Dziś mija termin zgłaszania kandydatur do tegorocznej Nagrody Sacharowa, przyznawanej przez PE od 1988 roku. Nominacje mogą zgłaszać frakcje polityczne w europarlamencie bądź co najmniej 40 europosłów. Prezentacja nominowanych ma odbyć się w najbliższy poniedziałek.
Wiadomo już, że trzy frakcje - Europejska Partia Ludowa, Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy oraz Porozumienie Liberałów i Demokratów na rzecz Europy - zgłosiły kandydaturę 16-letniej Pakistanki Malali Yousafzai, która stała się symbolem walki o prawa dzieci i kobiet w krajach islamskich. W październiku zeszłego roku Malala została zaatakowana przez talibów w drodze powrotnej ze szkoły. Przeżyła postrzały w głowę i szyję, po intensywnej rehabilitacji w Anglii kontynuuje tam edukację.
Z kolei Zieloni w PE nominowali Edwarda Snowdena, który przekazał mediom informacje na temat elektronicznej inwigilacji prowadzonej przez służby specjalne USA i krajów europejskich.
W poprzednich latach laureatami nagrody, nazwanej imieniem słynnego radzieckiego dysydenta i fizyka Andrieja Sacharowa, byli m.in. uczestnicy arabskiej wiosny, były prezydent RPA i przywódca walki z apartheidem Nelson Mandela, lider opozycyjnego białoruskiego ruchu "O Wolność" Alaksandr Milinkiewicz i były sekretarz generalny ONZ Kofi Annan.
Tegoroczny laureat zostanie wyłoniony w październiku, a uroczystość wręczenia nagrody odbędzie się w listopadzie na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego w Strasburgu.
>>>
To niezasluzony zaszczyt dla Ue nie dla nich .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:50, 11 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Marek Migalski: Za dużo zarabiamy w PE. Jestem bardzo bogatym człowiekiem
- Uważam, że my, europosłowie, za dużo zarabiamy. Moim wyborcom należy się informacja, że w Parlamencie Europejskim zarabiamy trzy razy więcej niż polski prezydent - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Marek Migalski. Polityk Polski Razem przyznaje, że dzięki pracy w PE stał się "bardzo bogatym człowiekiem".
Niedawno Marek Migalski wydał książkę "Parlament Antyeuropejski", w której pokazuje, w jaki sposób europosłowie zarabiają dodatkowe, olbrzymie pieniądze.
"Intencją urzędników PE jest, aby politycy jak najmniej angażowali się w prace Parlamentu. (...) Dlatego stworzono cały system »legalnej korupcji«, to znaczy takich zachęt i ułatwień, które skłaniają MEP-ów raczej do skorzystania z szeregu przywilejów i sposobów zarabiania, niźli do wtrącania się do procesów politycznych" - pisze w swojej książce.
O tym, ile zarabia się w Parlamencie Europejskim, Migalskiego pyta dzisiejszy "Super Express". - Zarabiam ponad 50 tys. zł miesięcznie, łącząc wszystkie profity, które z tego wynikają. Jednak odpowiedzialność jednego z 766, a za chwilę 751 europosłów jest o wiele mniejsza niż prezydenta kraju. W tym znaczeniu jest to demoralizujące - przyznaje polityk.
- A w ogóle bycie europosłem to jakaś odpowiedzialność? - pyta Sławomir Jastrzębski.
- Coraz mniejsza - odpowiada Migalski. - Żadna? - Żadna to przesada. Nad pewnymi sprawami jednak tam głosujemy. Byłem jednym z trzech polskich europosłów, który głosował przeciwko dyrektywie tytoniowej, która uderza w polski przemysł i palaczy. Od 2020 roku nie będzie mentoli i nie będzie e-papierosów - opowiada Marek Migalski.
Europoseł przekonuje, że nigdy nie ukrywał, że w PE zarabia się za dużo (rzeczywiście, mówił o tym np. w jednym z wywiadów z 2011 roku - przyp.red.). - Dzięki tym pięciu latom w PE stałem się bardzo bogatym człowiekiem - przyznaje.
Na co wydaje europoseł? - Trochę na siebie. Trochę na innych - ale tym się chwalił nie będę, to nie będzie tematem naszej rozmowy. A trochę oszczędzam - mówi Migalski. - Pan jest dobrym człowiekiem i pomaga innym? - pyta naczelny "SE".
- Nie lepszym niż pan i większość z nas. Mam po prostu większe możliwości charytatywnego działania, bo mam z czego dzielić. Jeśli ja daję tysiąc złotych, to prawie tego nie odczuwam, natomiast dla przeciętnego Polaka wydanie takiej kwoty na charytatywny cel jest już poświęceniem - twierdzi Migalski.
>>>
Ale UE popieram mimo ze to system korupcyjny I TO JAWNIE ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:25, 29 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Bartosz Paturej | Onet
Marek Migalski dla Onetu: Parlament Europejski to super miejsce dla super leni
- W 2009 roku europosłowi na biuro przysługiwało 18 tys. euro. Przed elekcją nie miałem świadomości, że gdy zostanę wybrany, lider mojej partii zażąda ode mnie 12 z 18 tysięcy na potrzeby partyjne - tak Marek Migalski tłumaczy przyczyny swoich problemów w PiS i odejście z tej partii. Europoseł i jednocześnie autor książki "Parlament antyeuropejski" w wywiadzie dla Onetu dodaje nowe, sensacyjne wątki do relacji z serca zjednoczonej Europy. Jak przyznaje, Parlament Europejski to "super miejsce dla super leni", ale również dla "super pracusiów"
O rosyjskim lobbingu w Brukseli, sojuszu, który degeneruje politykę europejską, ukrytych intencjach biurokratów z Parlamentu Europejskiego i niezapłaconym "haraczu" na rzecz PiS mówi w rozmowie z Bartoszem Paturejem eurodeputowany Marek Migalski z Polski Razem Jarosława Gowina.
Bartosz Paturej: Ostatnio polski rząd został skrytykowany przez opozycję za na nowy spot promujący nasze 10 lat w UE. Opozycja krytykuje wydatki i mówi, że spot powinien być rozliczany przez komitet wyborczy PO. "Parlament antyeuropejski" - ostra książka, którą pan wydał, to sprytny sposób na darmową obecność w mediach w trakcie kampanii. Może jej koszty także powinny być rozliczane w ramach wydatków kampanijnych?
(śmiech) Chyba jednak nie, bo to jest przedsięwzięcie biznesowe...
A polityka nie?
Też. Ja ani przez moment nie ukrywałem, że wydanie tej książki w kampanii wyborczej spowoduje, że ona się lepiej sprzeda. Czy ona się bardziej przełoży na moją popularność i głosy na mnie oddane - tego nie byłbym już pewien. Wiele osób krytykuje mnie za wydanie tej książki, a ja po prostu uważałem, że Polakom należy się trochę prawdy o instytucji, do której wkrótce będą wybierać swoich przedstawicieli.
No właśnie. I pisze pan, że Parlament "uwłaszcza klasę polityczną". A tym samym, jako antydemokratyczny, być może powinien być po prostu zlikwidowany?
Gdyby rozwiązanie PE miało doprowadzić do rozluźnienia więzów w UE i powrotu do obszarów wolnego handlu, przepływu osób, myśli, usług - to tak. Integracja europejska powinna być ścisła, ale w bardzo punktowych i wyselekcjonowanych obszarach, np. takich jak bezpieczeństwo energetyczne. UE nie powinna wchodzić w sprawy wartości. PE ma taką skłonność, żeby ingerować w te sfery, które powinny być zarezerwowane dla parlamentów krajowych.
Napisał Pan "od czasu do czasu zniszczmy flagę UE". Zapachniało postawą skrajną a'la posłanka Krystyna Pawłowicz.
Ja nie nazywam flagi UE szmatą. Ja tylko przypominam, że nie ma czegoś takiego jak flaga UE. Należy się wartość temu, co się robi w PE i Europejczykom, ale nie możemy traktować symboli UE jako oficjalnych. Nie możemy udawać, że UE ma hymn i flagę. Powinniśmy wykorzystywać PE jako narzędzie do realizacji naszych interesów i przestać ideologizować. W Polsce skrajna prawica i skrajna lewica fetyszyzują PE. Dla jednych to wcielenie wszelkiego zła, a dla drugich spełnienie marzeń. Dla Polski Razem Jarosława Gowina to po prostu bardzo pożyteczne narzędzie do realizacji polskich interesów międzynarodowych.
Czytam, że "intencją unijnych urzędników jest, aby politycy jak najmniej angażowali się w prace Parlamentu. Oni, czyli biurokraci, wiedzą najlepiej, jak wszystko powinno działać i europosłowie, czyli mimo wszystko pewien czynnik społeczny, trochę im w tym przeszkadzają". Czy to znaczy, że cichą władzę w Parlamencie Europejskim sprawują urzędnicy, a nie wybrani reprezentanci?
Tak. Trzeba się bardzo mocno rozpychać, żeby egzekwować polityczną wolę. Wszystko mogą załatwić biurokraci. Oni najchętniej widzieliby europosła ciągle w podróży. W PE posłowie czasami jednak uważają, że mają tam coś do załatwienia w interesie swoich wyborców. I tych europosłów bardzo się nie lubi.
Urzędnicy są praktycznie nieusuwalni, a ich świadczenia socjalne są czasami jeszcze bardziej kuriozalne niż świadczenia posłów. Biurokraci chcieliby pozbawić parlament tego niepotrzebnego wpływu wyborców. Jestem głęboko przekonany, że administracja PE legalnie korumpuje posłów, żeby oni się po prostu nie wtrącali w procesy polityczne. Z kolei urzędnicy mają swoje przyzwyczajenia, tryb pracy. W biurze nie zostają dłużej, niż im to nakazuje ich bardzo socjalistyczny regulamin. Właściwie w piątek Parlament Europejski nie pracuje. Posłowie wylatują, a urzędnicy mają "short friday" i w tego dnia prawie nic się nie da załatwić.
Napisał pan o tym na samym początku książki, ale ten wątek później się urwał. Coś, co bardzo mnie uderzyło podczas lektury, to ten między wierszami przemycony zarzut wobec PE. Ta sterowalność przez biurokrację.
Bardzo się cieszę, że pan zwraca uwagę na takie rzeczy, dlatego, że w większości wywiadów jestem pytany o to, ile tych pieniędzy zyskali posłowie na tych przejazdach do Brukseli. Tytułując tę książkę "Parlamentem antyeuropejskim" nie chciałem pisać tylko o nadużyciach finansowych, ale również o tym wątku, o którym pan wspomniał.
Pisałem np. o nagrodzie "MEP Award". Te wyróżnienia dla najlepszych europosłów przyznają sobie sami parlamentarzyści! Tutaj pominięci są nie tylko wyborcy, ale również sami dziennikarze i liderzy opinii. Według tej logiki najlepszymi posłami okazują się ci z największych partii. To pokazuje, jak ten parlament oderwał się od ludzi, którzy ich wybrali! Dlatego Róża Thun jest śmieszna, popisując się tym, że trzykrotnie otrzymała "MEP Award".
Według pana "sojusz chadeków i socjalistów degeneruje politykę w Parlamencie Europejskim od wielu już kadencji". Dlaczego sojusz konserwatystów i reformatorów z chadekami nie degenerowałby parlamentu w ten sam sposób?
Ponieważ byłyby jasne kryteria i klarowny podział na prawicę i lewicę. Chodziłoby nie o interesy poszczególnych europosłów, tylko interesy ideologiczne tych, którzy nas wybierali. A za pięć lat, gdyby wyborcy uznali, że to nie jest dobry pomysł, zawiązać mogłaby się koalicja centrolewicowa. W tym momencie co pięć lat bez względu jak głosują Europejczycy to i tak mają sojusz socjalistów z chadekami.
Dlatego Polska Razem wysunęła propozycję, aby wszyscy polscy centroprawicowi europosłowie, weszli do jednej frakcji. Albo do EPP (European People's Party - chadecy), albo do ECR (European Conservatives and Reformists Group - konserwatyści i reformatorzy). Moglibyśmy być wtedy najsilniejszą delegacją narodową w parlamencie. Musimy tylko do tego przekonać PiS i PO.
Wie Pan, że się nie uda, prawda?
Jakby mi pan powiedział, żebym postawił wszystkie swoje pieniądze na to, czy uda nam się ten pomysł przeforsować, to oczywiście nie zaryzykowałbym.
Zbyt dużo eurooszczędności ma pan do stracenia.
(śmiech) To inna sprawa. Oczywiście, że tak. To propozycja rewolucyjna, ale uważamy, że jest dobra. Dlatego nie wybaczylibyśmy sobie, gdybyśmy nie spróbowali.
Gdy trafił do Brukseli, uderzyła pana partyjna praktyka odbierania posłom części pieniędzy na prowadzenie biur poselskich. Pan też oddawał swoje pieniądze dla PiS, gdy jeszcze nie został z niego wyrzucony?
Z tego właśnie wyniknął mój spór z Jarosławem Kaczyńskim. W 2009 roku europosłowi na biuro przysługiwało 18 tys. euro. Przed elekcją nie miałem świadomości, że gdy zostanę wybrany, lider mojej partii zażąda ode mnie 12 z 18 tysięcy na potrzeby partyjne. Za pozostałe 6 tysięcy miałem zatrudnić takich ludzi, jakich chciałbym. Brukselski asystent kosztuje mniej więcej 3 tys. euro. Powiedziałem wtedy, że nie mogę rozpocząć mojej kariery od złamania obietnic wyborczych i zdradzenia ludzi, którym je składałem.
Jarosław Kaczyński pierwszy raz powiedział mi, że mnie usunie z delegacji PiS w ECR nie w sierpniu 2010 roku, gdy napisałem mój list otwarty, a w sierpniu 2009 roku. To wtedy powiedziałem, że nie wyrzucę z mojego biura ludzi, których on nie chciał i nie zatrudnię ludzi z PiSu, tak jak on sobie życzył. Od tamtego czasu moje relacje z Kaczyńskim bardzo się popsuły i nie mieliśmy kontaktu przez pół roku. Nie chciałem dyskredytować ludzi z legitymacją PiS, ale nie życzyłem sobie, aby to było jedyne kryterium przyjęcia do pracy. Nasze relacje poprawiły się po tragedii smoleńskiej, kiedy pracowałem w jego sztabie wyborczym, ale później już był mój list otwarty i ostateczne zerwanie kontaktów.
Podkreślał pan często, że jako politolog wśród polityków jest pan niczym fruwający ornitolog. Ornitolog nie chciał zostać ptakiem?
Nie chciałem być ptakiem w klatce. Byłem pierwszym europosłem, który nie zgodził się na dotowanie partyjnej kasy. Moja aktywność wynika m.in. z tego, że wszyscy zatrudnieni u mnie asystenci pracowali dla mnie. Prof. Ryszard Legutko miał 19 asystentów i na pytanie ilu ich ma, nie był w stanie odpowiedzieć i wymienić ich nazwisk. Prawdopodobnie dlatego, że części z nich po prostu w życiu na oczy nie widział. Ci ludzie nie pracowali dla niego, ale dla PiS.
To chyba nie jest specyfika jednego ugrupowania?
Ten proceder dotyczy wszystkich partii. Różnica polega tylko i wyłącznie na wysokości "haraczu".
Ale przecież znalazł się pan na liście dzięki Jarosławowi Kaczyńskiemu. Tak jak ktoś inny znalazł się w parlamencie dzięki Donaldowi Tuskowi. Dlaczego więc partie mają nie partycypować w tym sukcesie?
Bo te fundusze nie należą do Kaczyńskiego czy Tuska. To są pieniądze europejskich podatników przeznaczone na prace dla europosła, a nie wysługiwania się partii politycznej. Jeśli się oddaje 70 proc. tych pieniędzy na zatrudnienie asystentów, których się nigdy nie widziało, to sprzeniewierza się tej intencji. Parlament Europejski nie może finansować PiS czy PO. Na te i inne partie już i tak płaci polski podatnik. To pieniądze na ciężką pracę dla posła. Ale na tę ciężką pracę trzeba mieć ludzi.
To jest największe negatywne zaskoczenie w PE?
Chyba najdziwniejszą rzeczą, którą zobaczyłem, to swoiste kształtowanie się nowej klasy samej w sobie. Niektórzy, zwłaszcza zachodni europosłowie, który są już tam kilka kadencji, zwyczajnie "odlecieli". Oni już naprawdę nie są w stanie zrozumieć problemów tych, którzy na nich głosują.
Często osoby, które przyznają, że wierzą w teorie spiskowe, też nazywane są jako te, które "odleciały". To może w tym temacie zacytuję pana słowa z książki: "Od czasu zostania MEP (Member of the European Parliament - red.) wierzę tylko w teorie spiskowe i najlepiej zresztą, gdy są w dodatku chore". Jak wierzyć w zdroworozsądkowość polityka, który tak pisze?
Proszę pana, zapewniam, że był to żart.
Ja to tak zrozumiałem, ale czy w ten sposób odczytają to również wyborcy?
Jeśli pan to odebrał jako żart, to ja liczę na to, że każdy czytelnik, który jest nie mniej inteligentny niż pan, też domyśli się, że to żart. To fraza, która może nie jest do końca sensowna, ale tak się w niej zakochałem, że musiałem ją umieścić w książce.
A teraz już na poważnie. Jestem w delegacji do spraw kontaktów z Rosją. I będzie pan pierwszym dziennikarzem, któremu powiem, że na ostatnie dwa wyjazdy do Rosji nie pojechałem, ponieważ nie chciałem ryzykować. Mogę się domyślać ile osób, które uznałem za agentów lobby rosyjskiego były prawdziwymi agentami, a co do ilu tylko mi się zdawało.
Na Kremlu przestałem być anonimowy, gdy wraz z Krzysztofem Liskiem i Sławkiem Nitrasem doprowadziliśmy do tego, że delegacja PE oraz delegacja rosyjskiej Dumy Państwowej na posiedzeniu w Brukseli przyjęły deklarację wzywającą władze rosyjskie do jak najszybszego zwrotu wraku tupolewa oraz zakończenia śledztwa ws. katastrofy w Smoleńsku. To było o godzinie 13, a następnego dnia o 10 rano Sergiej Ławrow zwołał specjalną konferencję prasową i powiedział, że wczoraj w Brukseli zostało co prawda przegłosowane takie oświadczenie, ale my (Rosjanie - red.) rozumiemy, że wrak zwrócimy po zakończeniu śledztwa. W naszym dokumencie tego nie ma. My apelowaliśmy o jak najszybsze zakończenie śledztwa i oddanie wraku jednocześnie. Te rzeczy nie następują po sobie. Rosjanie się świetnie zorientowali, że ich rozegraliśmy.
Wtedy zrozumiałem, że dla pewnych osób na Kremlu przestałem być anonimowy. Między innymi dlatego nie pojechałem na dwa ostatnie wyjazdy do Moskwy.
Chce pan powiedzieć, że czego się obawiał?
Nie popadłem w panikę czy paranoję. Nie bałem się o swoje życie. Aż taki ważny nie jestem. Mogło się po prostu okazać, że ktoś znajdzie mnie dziwnie osłabionego i bełkoczącego od rzeczy, nawet jeśli nie wypiłbym kropli alkoholu. To stara kagiebowska szkoła kompromitowania tych, którzy sprawiają Rosjanom problemy.
Pisze pan w książce, że skandalem jest brak szkoleń z zakresu lobbingu dla nowych europosłów. Miałyby one być przeprowadzane przez polskie służby specjalne. To gdybanie czy realna perspektywa?
Mówię o tym jak najbardziej na poważnie. Myślę, że kontrwywiad powinien zaoferować każdemu, kto tylko chciałby z tego skorzystać, taki kurs "samoobrony" intelektualnej. Po czym poznać agenta, po czym poznać lobbystę, który nie jest lobbystą - to byłoby bardzo pomocne. Ci, którzy się już zajmowali tematyką wschodnią - mówię o Jacku Saryuszu-Wolskim, Pawle Kowalu, Pawle Zalewskim, Konradzie Szymańskim, Krzysztofie Lisku czy o mnie - są niejako impregnowani, ponieważ gdy jeden poseł odprawiał jakiegoś interesanta z kwitkiem, to ten pojawiał się u innego europosła, a między nami cały czas była nić porozumienia w tym temacie.
Czy wśród podejrzanych były również osoby z polskim obywatelstwem?
Tak, choć najczęściej byli to obywatele Rosji czy Białorusi podający się np. za działaczy organizacji pozarządowych. To bardzo rozpowszechniona praktyka docierania do posłów poprzez powoływanie się na jakiś pięknie nazwaną, dopiero co utworzoną organizację, którą trudno zweryfikować. Niektórzy dali się na to nabrać.
Pytam jak magister nauk politycznych doktora tej dziedziny. Jakie są główne wnioski po tych pięciu latach?
Polityka jest bardziej spersonalizowana, niż to wynika z książek. Nie zrozumiemy mechanizmów politycznych, jeśli nie zrozumiemy mechanizmów psychologicznych. To raz. W polityce o wiele bardziej chodzi o władzę niż o pieniądze. To dwa.
Czyli też psychologia.
Tak. I po trzecie - specyficzność rzemiosła. Gdy spotyka się dwóch polityków, bardzo często znajdują nić porozumienia. Jak informatycy, którzy od razu zaczynają mówić o aplikacjach. To specyficzna grupa zawodowa mówiących slangiem, rozumiejących się w pół słowa. A po czwarte - i to jest bardzo ciekawe - hierarchie w świecie politycznym są inne niż w świecie wyborców. Dam przykład jednego z polityków, który ostatnio był bohaterem głośnego transferu politycznego. Został uznany za symbol zdrady, zaprzaństwa i wszyscy wyborcy oraz komentatorzy skupiali się na tym, jakim jest złym człowiekiem.
Politycy natomiast przyznają, że to "niezły ruch", polityk "ma szanse", jest "bardzo sprytny", a w dodatku "zrobił to w dobrym momencie". Kategorie moralne są rzadziej używane do oceny zjawisk. Polityk, który skacze z jednej partii do drugiej - silniejszej, nie jest osądzany moralnie. Ocena dotyczy jego skuteczności.
Moralność polityczna?
Inna moralność. Pan funkcjonuje w paradygmacie prawda - fałsz. Polityk ma na tych biegunach dobro i zło. Pan jako dziennikarz nie ma prawa robić czegoś dobrego kosztem prawdy. Ja, jako polityk, nie mam prawa mówić prawdy kosztem dobra. Dodatkowo - w polityce pojęcia zdrady czy lojalności są inaczej rozumiane. Ludzie przywiązujący się do tych pięknych staroświeckich słów wcale nie są lepiej traktowani. Każdy z dwudziestu najważniejszych polskich polityków, którzy teraz przychodzą panu do głowy, zdradzał albo był zdradzany. I co więcej, nikt tu nie ma o to pretensji.
Brzmi trochę jak "Gra o Tron".
I trochę tak jest. Pierwszego dnia po wyborach 90 proc. energii polityków idzie na takie "rozprowadzenie się" w partii, żeby wyciąć konkurencję. Ogromna część energii polityków jest skierowana do wewnątrz na wojnę we własnej formacji. Być może to jest moje największe zaskoczenie. Już nie mówię o dobru wspólnym, ale myślenie w ogóle o polityce zajmuje niewielką część pracy politycznej. A to wynika z niewdzięczności tego zawodu, że co cztery lata wyborcy mogą odmówić prawa do jego wykonywania. Wobec tego mniej przywiązuje się wagę do tego, co się zrobi, a bardziej do tego, jak to zostanie odebrane przez wyborców, którzy oddali głos na danego polityka oraz przez prezesa. Od niego zależy co najmniej tyle samo, jeśli nie więcej, co od wyborców. I tym się zajmują od pierwszego dnia po wyborach politycy. Żeby i wyborcy kochali, i prezes.
Zrównał pan z ziemią Parlament Europejski w swojej książce. Usłyszę od pana coś pozytywnego o tej instytucji?
Parlament Europejski to super miejsce dla super leni, ale to także super miejsce dla super pracusiów, gdzie naprawdę da się zrobić parę fajnych rzeczy dla Polski. I kilkunastu polskich europosłów to udowodniło. Będę apelował w tym wywiadzie za pana pośrednictwem do wyborców: odszukajcie ich! Na listach różnych partii są ludzie, którzy będą ciężko pracować i których się nie będziecie wstydzić. Ostatnią rzeczą, którą powinni zrobić czytelnicy tego wywiadu, jest stwierdzenie, że "skoro to wszystko tak wygląda, to ja nie biorę udziału w wyborach". Nie. Należy rozpoznać tych, którzy wybijają się ponad przeciętną i im przedłużyć mandat.
Nie wrzucajmy wszystkich do worka pt. "klasa polityczna". Wszystko, co mówiliśmy, było uogólnieniem. I pana pytania i moje odpowiedzi. Oboje jesteśmy temu winni, ale przy każdym krytycznym zdaniu, które wypowiedziałem, należałoby mówić o większości, a nie o wszystkich. Życzę wyborcom, żeby rozpoznawali tych polityków, którzy nie łapią się do tego krytycznego opisu.
...
Ciekawe fakty ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:13, 08 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
wiadomościPoczta
Pogoda
Program TV
Lista serwisów WP.PL
Marek Migalski pozwał Kazimierza Kutza w trybie wyborczym
Eurodeputowany Marek Migalski pozwał w trybie wyborczym senatora Kazimierza Kutza w związku z felietonem, jaki reżyser opublikował w katowickim dodatku "Gazety Wyborczej".
Obaj startują w wyborach do Parlamentu Europejskiego w okręgu śląskim, z pierwszych miejsc na listach: Migalski - Polski Razem Jarosława Gowina, a Kutz - koalicji Europa Plus Twój Ruch.
Pozew dotyczy tekstu pt. "Plugawe dzieci" z 2 maja. Migalski domaga się zakazania rozpowszechniania jego treści oraz nakazania Kutzowi opublikowania przeprosin na łamach "GW" w takim samym formacie, w jakim opublikowano felieton. Pozew w tej sprawie złożył w Sądzie Rejonowym w Gliwicach.
Migalski twierdzi, że w felietonie pojawiły się obraźliwe wobec niego sformułowania. - Jest ich kilkanaście, co może świadczyć o tym, że Kazimierz Kutz cierpi na koprolalię, czyli nadmierną potrzebę używania słów powszechnie uważanych za obraźliwe. Znajdują się tam również informacje nieprawdziwe. Domagamy się sprostowania i zaprzestania rozpowszechniania tego typu informacji - powiedział Migalski.
- Możemy mieć wobec siebie krytyczny stosunek, wytykać sobie, co zrobiliśmy, a czego nie zrobiliśmy przez te ostatnie lata, ale po pierwsze - nie powinniśmy się obrażać, a po drugie - nie powinniśmy o sobie nawzajem mówić rzeczy nieprawdziwych. Mam nadzieję, że wyrok sądowy powstrzyma Kazimierza Kutza od brutalnych ataków - dodał.
- Osoba o marginalnym znaczeniu atakuje wybitnego reżysera i zasłużonego Ślązaka tylko po to, żeby zaistnieć - tak złożenie pozwu skomentował rzecznik Twojego Ruchu Andrzej Rozenek. - Jeśli kogoś, kto jest w polityce, bulwersują niezbyt miłe słowa pod jego adresem, to znaczy, że się do polityki nie nadaje - dodał.
Migalski uznał też za niestosowny sam fakt opublikowania felietonu w okresie kampanii wyborczej. - Powinno być tak, że w czasie kampanii wyborczej stali felietoniści, którzy są politykami i startują w wyborach, znikają z tych łamów. Jeśli ktoś, tak jak Kazimierz Kutz, atakuje na nich kontrkandydatów, to powstaje pytanie, czy nie powinno to być traktowane jako materiał wyborczy, który powinien wykupić - zaznaczył Migalski. Problemu nie widzi Rozenek - jak podkreśla, Kutz jest felietonistą od wielu lat.
Jak sprecyzował redaktor naczelny katowickiej "GW" Dariusz Kortko, Kutz pisze felietony do katowickiej "Wyborczej" bez przerwy od 10 lat, tydzień w tydzień. - Dlaczego mielibyśmy zawieszać jego felietony w czasie akurat tej kampanii wyborczej, gdy nie robiliśmy tego, kiedy Kutz kandydował w wyborach do senatu czy sejmu? Nie uważam, by felieton, o którym mowa, był wyborczą agitką. Kutz nie kryje tego, że kandyduje, wszyscy to wiedzą. Napisał też jasno o tym w jednym ze swoich wcześniejszych felietonów. Nie sądzę, by jego czytelnicy faktem jego kandydowania czuli się zaskoczeni albo oszukani - powiedział Kortko.
...
Prosze !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:03, 09 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Kazimierz Kutz nie musi przepraszać Marka Migalskiego
Senator Kazimierz Kutz nie musi przepraszać eurodeputowanego Marka Migalskiego za felieton pt. "Plugawe dzieci" opublikowany w katowickiej "Gazecie Wyborczej" - zdecydował gliwicki sąd.
Sprawę w trybie wyborczym rozpatrywał rybnicki wydział Sądu Okręgowego w Gliwicach. - Wniosek został oddalony. Od tej decyzji służy zażalenie do Sądu Apelacyjnego – poinformował sędzia Tomasz Pawlik.
- Nie będę składał zażalenia, szkoda mi na to czasu – oświadczył Marek Migalski.
Migalski i Kutz startują w wyborach do Parlamentu Europejskiego w okręgu śląskim, z pierwszych miejsc na listach: Migalski – Polski Razem Jarosława Gowina, a Kutz – koalicji Europa Plus Twój Ruch.
Wniosek dotyczył tekstu pt. "Plugawe dzieci" z 2 maja. Migalski domagał się zakazania rozpowszechniania jego treści oraz nakazania Kutzowi opublikowania przeprosin na łamach "GW" w takim samym formacie, w jakim opublikowano felieton. Argumentował, że znalazły się w nim liczne obraźliwe określenia pod jego adresem oraz nieprawdziwe informacje na jego temat.
- Sąd nie zajmował się obelgami zawartymi w tym tekście, a jedynie kwestią prawdziwości informacji na mój temat. Uznał, że nie są nieprawdziwe, a jedynie nieprecyzyjne – poinformował Migalski.
- Oświadczam, że nie będę składał zażalenia. Kazimierz Kutz może mnie dalej obrażać i przekręcać fakty z mojego życia. Gratuluję też "Gazecie Wyborczej" takiego felietonisty na jej jakże niezależnych łamach – dodał.
Rzecznik Twojego Ruchu Andrzej Rozenek uznał decyzję gliwickiego sądu za satysfakcjonującą. - Tak się kończy, kiedy margines polityczny usiłuje zbijać kapitał na postaci wielkiego Polaka i wielkiego Ślązaka – powiedział.
Kutz pisze cotygodniowe felietony do katowickiej "Wyborczej" od 10 lat. Jej redaktor naczelny Dariusz Kortko nie uważa, by sporny felieton był „wyborczą agitką". Nie widzi też potrzeby zawieszania publikacji felietonów kandydata do Parlamentu Europejskiego w okresie kampanii wyborczej.
- Dlaczego mielibyśmy zawieszać jego felietony w czasie akurat tej kampanii wyborczej, gdy nie robiliśmy tego, kiedy Kutz kandydował w wyborach do Senatu czy Sejmu? – powiedział.
>>>
Sa rown i rowniejsi ciekawe co by bylo gdyby ktos tak na Kutza napisal ze plugawe dziecko . A jest plugawy . Z partii UBekow znoczencow Kotlinowskich i Piotrowski startuje tylko kompletne szambo . Chodzaca kupa .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:40, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Marek Migalski nie został wpuszczony na Białoruś
Europoseł Marek Migalski, który wraz z dwoma współpracownikami starał się w nocy wjechać na Białoruś, poinformował, że nie został wpuszczony do tego kraju.
Celem wizyty był protest przeciwko przetrzymywaniu białoruskich więźniów politycznych i odwiedziny u ich rodzin. Wieźliśmy ze sobą koszulki ze zdjęciami Mykoly Statkiewicza i Alesia Bialackiego oraz białoruskie flagi, powiedział parlamentarzysta.
Na granicy w Brześciu europoseł został poproszony o opuszczenie pociągu. W strefie tranzytowej poinformowano go, że jego współpracownicy mogą jechać dalej, natomiast on - nie. Migalski powołuje się na białoruską straż graniczną, która miała mu oświadczyć, że odmowa wpuszczenia go na teren Białorusi jest spowodowana decyzją Rosji.
Migalski usiłował wjechać na Białoruś na podstawie normalnego paszportu, wykorzystując fakt, że ze względu na Mistrzostwa Świata w hokeju nie jest potrzebna wiza; później próbował użyć paszportu dyplomatycznego.
>>>
To juz ,,normalka"
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:40, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Białoruskie media o niewpuszczeniu do kraju Marka Migalskiego
Niezależne mińskie media, pisząc o niewpuszczeniu na Białoruś eurodeputowanego Marka Migalskiego, informują o jego zaangażowaniu w obronę praw człowieka na Białorusi. Zwracają uwagę, że nie jest on pierwszym zachodnim politykiem, który w ostatnim czasie nie mógł wjechać na Białoruś.
Migalski poinformował, że dziś w nocy starał się wjechać pociągiem na Białoruś, ale nie pozwolono mu przekroczyć granicy w Brześciu. Niezależna agencja prasowa "BiełaPAN", powołując się na portal internetowy Centrum Praw Człowieka "Wiasna" zwraca uwagę, że Migalski "jest aktywnym zwolennikiem zdecydowanych działań wobec białoruskiego reżymu". Polityk w związku z represjami stosowanymi wobec białoruskiej opozycji, prowadził kampanię bojkotu Mistrzostw Świata w hokeju na lodzie, które 9 maja rozpoczęły się w Mińsku.
Z kolei rozgłośnia "Radio Swaboda" przypomina, że wcześniej na Białoruś nie wpuszczono dwójki polityków norweskich i szefa jednej ze szwedzkich organizacji zajmujących się obroną praw człowieka.
Białoruska straż graniczna na razie oficjalnie nie podała powodów, dla których eurodeputowany Migalski nie mógł przekroczyć granicy. Sam polityk na granicy miał usłyszeć, że odmowa wpuszczenia go na teren Białorusi, jest spowodowana decyzją Rosji.
>>>
Glupek Lukaszka jak zwykle .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:54, 29 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Marek Migalski: odchodzę z polityki
- W ostatnich wyborach oddano na mnie osobiście ponad czternaście tysięcy głosów. To wielka radość i zaszczyt, że aż tyle osób mnie personalnie wskazało jako tego, który powinien pracować w Brukseli. Jednak nie mogę udawać, że moja partia nie uzyskała potrzebnego do tego zaufania w całym kraju - napisał na swojej stronie internetowej Marek Migalski. Swój wpis zatytułował: "To już jest koniec".
Polityk startował w tegorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego z okręgu śląskiego jako kandydat Polski Razem Jarosława Gowina. Głos na niego oddało 14 163 tys. osób.
Migalski skrytykował kampanie wyborczą, prowadzoną przez swoją partię. - Moje sugestie co do kształtu kampanii ignorowano, a rad nie uwzględniano. Dlatego skupiłem się na swojej kampanii indywidualnej. Była ona przez wielu oceniana jako jedna z najlepszych w kraju. Jednak polityka to gra zespołowa i jako drużyna ponieśliśmy bolesną porażkę. Nie mogę tego nie zauważać - tłumaczy.
Teraz Migalski chce powrócić do kariery akademickiej i publicystycznej. - Mam nadzieję, że moja wiedza i doświadczenie, których nabyłem w ciągu ostatnich pięciu lat, będą pomocne w opisywaniu rzeczywistości i jej objaśnianiu wyborcom. Mam także nadzieję, że w ten właśnie sposób nadal będę przyczyniał się do budowania dobra publicznego i do wzmacniania racjonalizmu w polskim życiu społecznym - podkreśla.
Marek Migalski pisze też, że jako eurodeputowany nie ma się czego wstydzić. - Za swoje największe sukcesy uznaję poprawki do programu Erasmus Plus, zrównujące w prawach studentów polskich i zachodnioeuropejskich oraz wypracowanie w PE kilku oświadczeń o charakterze symbolicznym (o potępieniu używania sformułowania "polskie obozy śmierci", o określeniu Katynia mianem "zbrodni wojennej o charakterze ludobójstwa" oraz o konieczności jak najszybszego zakończenia śledztwa i oddania wraku Tu-154) - czytamy.
...
Po tych numerach z oszukanczymi negocjacjami z SP slusznie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:45, 03 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Migalski na Twitterze: Szukam ciekawej pracy. Serio
"Szukam ciekawej pracy. Serio. Wracam na uczelnie, ale chętnie jeszcze cos porobię. Info na priva, proszę. Tylko poważne oferty" - wpis o takiej treści zamieścił na Twitterze Marek Migalski. Były europoseł Polski Razem kilka dni temu poinformował, że wraz z wygaśnięciem mandatu odejdzie z polityki. Szybko pod jego wpisem pojawiły się ironiczne komentarze innych użytkowników Twittera.
"W biedronce na kasie jest robota weźmie Pan? to byłoby ciekawe po europejskich salonach..." - napisał Ireneusz Fryszkowski. "Bezpłatny 6-miesięczny staż w korpo może być?" - pytał Arek S. "Ciekawej, uczciwej czy dobrze płatnej?" - dopytywała Kataryna.
"Mam okna do umycia, 20 zł/h Tylko musisz być w najbliższy poniedziałek. Narzedzia zapewniam. Daj znać" - proponował Tomasz Zawadzki. "Polecam stanąć w kolejce w Powiatowym Urzędzie Pracy, jak znajdzie pan pracę w tym roku to proszę dać znać to też się zgłoszę" - to z kolei wpis Młodego Polityka.
Gdy były polityk ogłaszał swoją decyzję powiedział, że zamierza wrócić do pracy na uczelni. Zanim został wybrany w 2009 roku z list PiS do Parlamentu Europejskiego był on pracownikiem naukowym Uniwersytetu Śląskiego.
Migalski przyznał również, że podjął tę decyzję po bolesnej porażce jego ugrupowania. Partia Jarosława Gowina z list której ubiegał się o reelekcję nie przekroczyła progu wyborczego i tym samym nie zdobyła żadnego mandatu. Na Polskę Razem swój głos oddało zaledwie 3,16 procent wyborców.
"W ostatnich wyborach oddano na mnie osobiście ponad czternaście tysięcy głosów. To wielka radość i zaszczyt, że aż tyle osób mnie personalnie wskazało jako tego, który powinien pracować w Brukseli. Jednak nie mogę udawać, że moja partia nie uzyskała potrzebnego do tego zaufania w całym kraju" - napisał w oświadczeniu zamieszczonym na swojej stronie internetowej. Wpis zatytułował jednoznacznie- "To już koniec".
Migalski skrytykował też w swoim tekście kampanię wyborczą, prowadzoną przez swoją partię. - Moje sugestie co do kształtu kampanii ignorowano, a rad nie uwzględniano. Dlatego skupiłem się na swojej kampanii indywidualnej. Była ona przez wielu oceniana jako jedna z najlepszych w kraju. Jednak polityka to gra zespołowa i jako drużyna ponieśliśmy bolesną porażkę. Nie mogę tego nie zauważać - tłumaczy.
W majowych eurowyborach startował w okręgu śląskim. Migalski - politolog, komentator polityczny - do PE dostał się w 2009 r., startując z list Prawa i Sprawiedliwości. Został wykluczony z delegacji PiS w PE w 2010 r. w związku z listem do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, w którym krytykował sposób rządzenia formacją. Był członkiem ugrupowania Polska Jest Najważniejsza, a później Polski Razem Jarosława Gowina.
>>>
Jak widzicie z gory to mowilem to byl glupi pomysl . Ale musial sie poparzyc aby zrozumiec . Jak dziecko z ogniem .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:31, 30 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Migalski: Donald Tusk zgrzeszył straszliwą naiwnością w sprawie relacji z Rosją
Przemysław Henzel
- Donald Tusk zgrzeszył straszliwą naiwnością, gdy liczył, że w krótkim czasie uda mu się załatwić wszystkie drażliwe sprawy w relacjach z Rosją. Musimy być gotowi, że przez najbliższe kilkadziesiąt lat będziemy w stałym konflikcie z Rosją, bo jej obiektywne interesy są sprzeczne z obiektywnymi interesami Polski - powiedział dr Marek Migalski w wywiadzie dla Onetu. Zdaniem byłego europosła, Moskwa jest zainteresowana podtrzymywaniem konfliktu politycznego w Polsce. - Rosja rozdrapuje ranę smoleńską i podsyca wojnę polsko-polską. Stan permanentnej wojny między PO a PiS sprawia, że Polska dryfuje coraz bardziej. A gotowość do ujawnienia stenogramów z rozmowy Tusk-Putin to tylko element szerszego planu Kremla wobec Polski - podkreślił Migalski.
Z dr Markiem Migalskim, eurodeputowanym w latach 2009-2014, rozmawia Przemysław Henzel.
Przemysław Henzel: Panie Pośle, czy można powiedzieć, że za sprawą słów "rozbiorze Ukrainy" Rosja próbuje wejść w świat polskiej polityki, by go podzielić? Marszałek Radosław Sikorski wycofał się ze swoich słów, ale minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow oświadczył, że jego kraj jest gotów zaprezentować stenogramy, by "rozwiać wątpliwości".
Dr Marek Migalski: Rosja jest obecna w polskiej polityce od samego początku, Moskwa ingerowała wielokrotnie w nasze wewnętrzne rozgrywki od samego momentu narodzin niepodległej Polski. To, co dzieje się teraz, to tylko kontynuacja szczególnego zainteresowania Rosji Polską, ponieważ, wbrew temu, co sami o sobie nieraz myślimy i mówimy, nasz kraj jest bardzo ważnym podmiotem w polityce rosyjskiej. Musimy mieć świadomość, że Polska jest dzisiaj kluczem do ekspansji Rosji w Europie, co powoduje, że destabilizacja sytuacji w Polsce, wejście jako "narratora" do naszych spraw, jako podmiotu kształtowania polskiej polityki, jest w żywotnym interesie Moskwy. I trudno się dziwić, że Kreml korzysta z takiej okazji.
Czy Rosja próbuje teraz wciągnąć nas w swoją grę dotyczącą podziału Ukrainy?
Polska i Rosja mają dokładnie sprzeczne interesy w większości spraw politycznych i geopolitycznych, a Ukraina jest tego najbardziej widocznym przykładem. Wszystko, co służy Rosji na Ukrainie, nie służy Polsce, i wszystko, co służy Polsce na Ukrainie, nie służy Rosji. Są to dokładnie sprzeczne interesy; mam nadzieję, że polscy politycy zdają sobie z tego sprawę, bo wiedzę taką mają już od dawna politycy rosyjscy. Interesom rosyjskim służy zwłaszcza szkodzenie Polsce w sprawie Ukrainy. To jest klasyczna "sytuacja zero-jedynkowa"; im bardziej realizowane są polskie interesy, tym jest gorzej dla Rosji - i odwrotnie. Z tego powodu aktywność Rosji w stosunku do Polski w tym kontekście jest oczywista i trzeba się z tym liczyć w długim horyzoncie czasowym.
Czyli powinniśmy się spodziewać dalszego wzrostu aktywności ze strony Rosji?
Tak. Wywiad marszałka Sikorskiego zaszkodził przede wszystkim jemu samemu, choć zaszkodził także, częściowo, Donaldowi Tuskowi, ale najbardziej zaszkodził Polsce. To jest główny problem z wypowiedzią Radosława Sikorskiego, bo Rosjanie uzyskali dzięki temu pretekst do szantażowania Polski. Rosjanie mają bardzo dobrą dyplomację, doświadczyłem tego osobiście, gdy przez pięć lat pełniłem mandat eurodeputowanego, będąc członkiem delegacji ds. kontaktów z Rosją. Byłem w tym kraju wielokrotnie i widziałem, z jaką perfekcją rosyjscy dyplomaci zajmują się interesami swojego kraju. I trudno się dziwić, że Rosjanie wykorzystują swoje atuty do rozgrywania sytuacji przeciwko Ukrainie i Polsce.
Czy Rosja, poprzez swoje ostatnie działania, może chcieć wytworzyć wrażenie, że może szantażować władze Polski?
Tak, ale są tu dwa aspekty. Po pierwsze, Siergiej Ławrow swoją wypowiedzią szantażuje część polskich polityków, a tego typu rozmowy, ktokolwiek by je przeprowadzał, zawsze wyglądają źle w oczach opinii publicznej, bo wyglądają na "dealowanie ponad głowami społeczeństwa". Gdyby tego typu stenogramy zostały ujawnione i nawet nie byłoby tam dowodów na zdradę interesów Polski, to i tak ich prezentacja nie przyniosłaby Polsce i polskim politykom korzyści.
A po drugie, Ławrow próbuje szantażować i straszyć konkretnego polityka, jakim jest Donald Tusk, który obejmie wkrótce bardzo ważne stanowisko - przewodniczącego Rady Europejskiej. To już nie jest rozgrywka Rosji tylko z Polską, ale z całą Unią Europejską. Moim zdaniem, jest to próba ubezwłasnowolnienia szefa Rady, która spowodowałaby, że Rosjanie będą jeszcze bardziej bezkarni w swojej polityce wobec całej Unii, niż byli dotychczas.
A czy ostatnie działania Rosji mogą być także, po części, efektem sankcji gospodarczych, które zaczęły już poważnie dotykać rosyjską gospodarkę?
Ostatnie działania to wyraźny akt eskalacji napięcia pomiędzy Rosją a Unią Europejską oraz pomiędzy Rosją i Polską. Rosjanie wyraźnie nie mają pomysłu, jak wycofać się z awantury, w którą się wdali. Sankcje zaczynają być dotkliwe i odczuwalne, a to oznacza, że Kreml jest coraz bardziej zirytowany, bo nie wie co robić. A Rosjanie rozumieją tylko język siły - najpierw stawiają swoje żądania i dociskają śrubę, a potem odstępują od tego. Taki jest modus operandi rządzących Rosją, a tego typu zagrywka, z która mamy obecnie do czynienia, pokazuje rosyjski sposób uprawiania polityki - brutalny, szantażujący - ale niestety także często skuteczny, zwłaszcza wobec naszych zachodnich partnerów.
Czy zapowiedź o możliwości ujawnienia stenogramów może być wstępem do większego ataku propagandowego Rosji na Polskę?
Trudno prognozować, co będzie za kilka dni, ale nie mam żadnych wątpliwości, że jest to tylko element szerszego długofalowego planu Kremla wobec Polski. Jeśli sądzimy, że w ciągu jednej wizyty państwowej damy radę poprawnie ułożyć relacje między naszymi krajami, to jesteśmy w błędzie. W tym sensie można obwiniać Donalda Tuska, że zgrzeszył straszliwą naiwnością, gdy przejmował władzę w 2007 roku, licząc, że w krótkim czasie uda mu się załatwić wszystkie drażliwe sprawy w relacjach z Moskwą i zapewnić Polakom ciepłą wodę z kranu. Donald Tusk, jako historyk, rozumie historię, tak więc powinien sobie uświadomić, że Rosja nigdy nie poprzestanie na jakimkolwiek kompromisie, bo jej elity rządzące są gotowe do łamania kompromisów, jeśli uznają, że mogą coś jeszcze ugrać. W tym sensie musimy być przygotowani na to, że przez najbliższe kilkadziesiąt lat będziemy w stałym konflikcie z Rosją, bo obiektywne interesy Rosji są sprzeczne z obiektywnymi interesami Polski. Pokazują to choćby sprawy Ukrainy, Białorusi, Gruzji, kwestii obecności amerykańskiej w naszym kraju czy sprawy handlowe. Co chwila dowiadujemy się, że Rosjanie chcą postawić pomnik w Krakowie czy też, że utrudniają budowę pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej, np. w kwestii jego rozmiarów. Jesteśmy na kontrze wobec siebie. Będziemy ciągle testowani, sondowani przez Kreml, to są działania bardzo charakterystyczne dla państwa rosyjskiego – takie stałe badanie naszej reakcji.
Czy Rosja chce pokazać światu, że żyjemy w czasie XIX-wiecznego imperializmu, gdzie linijką na mapie można dzielić całe kontynenty na strefy wpływów?
Problemem Rosji jest to, że jest ona imperium tylko w jednym wymiarze - wymiarze wojskowym, to jest jej jedyna siła. Rosja jest słaba ekonomicznie, jej sytuacja demograficzna jest dramatyczna, a wskaźniki społeczne dotyczące jakości życia są niskie. Moskwa ma dziś tylko jeden argument - argument siły; to jest trochę tak, jak w przysłowiu: "Jeśli człowiek ma młotek, to wszystkie problemy wyglądają jak gwoździe". Jedynym młotkiem w ręku Rosji w tej chwili jest siła wojskowa, w związku z czym Kreml chce sprowadzać wszystkie problemy na świecie do rozwiązań siłowych, bo pod tym względem Rosja jest w światowej czołówce. To dlatego Moskwa stale będzie zaostrzać sytuację, bo Kremlowi zależy na tym, żebyśmy myśleli, że cały czas jest groźba wojny, że zaraz będzie inwazja itp.
Od pewnego czasu coraz częściej mówi się, że Rosja rozgrywa nas kwestią katastrofy smoleńskiej.
Tak się dzieje, ponieważ Rosja jest zainteresowana utrzymaniem jak największego poziomu konfliktu w Polsce, jak największej nienawiści pomiędzy politykami, ale także pomiędzy zwykłymi obywateli. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Rosja podrzuca nam rozmaite dokumenty, rozdrapując ranę smoleńską i podsycając wojnę polsko-polską w tej sprawie. Moskwa jest zainteresowana trwaniem wojny między PO a PiS-em, bo taki stan permanentnej wojny sprawia, że Polska dryfuje coraz bardziej, nie ma także konsensusu politycznego i porozumienia ponad podziałami w najważniejszych dla państwa sprawach. Taka sytuacja jest idealna dla każdego państwa ościennego, co pokazała także polska historia. W XVIII wieku Rosja zainwestowała olbrzymie pieniądze, by Polaków skłócić między sobą. Jestem przekonany, że Rosjanie mocno ingerują także teraz w to, by Polacy mieli się o co kłócić, a temperatura sporu politycznego nad Wisłą była jak najwyższa.
>>>
Ludzie wezcie sobie na wstrzymanie ... TUSK NAIWNY :O))) HAHAHAHA!!! To jakim cudem jako jedyny przetrwal z calej UW :O))) TUSK TO CWANIACZEK ! Duzo mozna mu zarzucic ale nie naiwnosc zwlaszcza do Putina :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:26, 09 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Jak Jarosław Kaczyński widzi świat, czyli platonizm prezesa PiS
9 grudnia 2015, 00:02
Niezauważone przeszły słowa prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego o tym, że celem jego partii jest zerwanie zasłony, na której źli ludzie wyświetlają fałszywy film, mający na celu oszukiwanie maluczkich - pisze w "Rzeczpospolitej" Marek Migalski.
Lider PiS nie wyjaśnił, kim są owi źli ludzie ani w czym zawiera się fałszywość owego filmu, ale uporczywie trzyma się owej metafory zdążył ją już bowiem po dwakroć powtórzyć - wciąż chyba niezadowolony z faktu nieodnotowania jej przez opinię publiczną.
Znaleźć złych ludzi
Ma rację, mając o to pretensje - jest ona bowiem doskonałą egzemplifikacją poglądów Kaczyńskiego.
O czym bowiem świadczy ten obraz? O dwóch ważnych dla zrozumienia polityki prowadzonej przez PiS kwestiach.
Przede wszystkim, że świat jest inny niż ten, który większość z nas widzi. Ta gnostycka wiara w to, że wszystko jest inaczej, niż nam się wydaje, że ludzie są oszukiwani, i to celowo, przez jakichś złych osobników - ta wiara od samego początku towarzyszyła prezesowi PiS w jego politycznej karierze.
Za wszystkim co złe muszą stać źli ludzie - zło nie dzieje się samo z siebie, nie jest wynikiem błędów, oporu materii czy czyjejś nieudolności.
Nie, zło jest czymś celowo produkowanym, czymś, za czym stoją źli demiurgowie, czymś świadomie nam podsuwanym. Należy jedynie zidentyfikować owych ludzi i ich zniszczyć.
Walka polityczna jest więc walką dobra ze złem. I walką dobrych ze złymi. Nie jest to spór chadeków z socjaldemokratami czy konserwatystów z liberałami. Gdyby tak było, byłby to równorzędny spór z ludźmi o różnych poglądach. Różnych, ale równoprawnych. Jednak z perspektywy Kaczyńskiego świat wygląda zupełnie inaczej - to wojna dobrych ze złymi.
Jeśli ktoś uważa inaczej niż on sam, to w najlepszym razie jest głupcem, ale najczęściej okazać się musi po prostu podłym i złym osobnikiem, o podłych i złych intencjach. W umyśle prezesa PiS nie mamy do czynienia z konfrontacją różnych opcji, poglądów czy opinii.
Z jego punktu widzenia obserwujemy zmagania dobrych i złych daimonionów, dobrych i złych demiurgów, którzy toczą ze sobą śmiertelną, zaciętą i - co ważne - świadomą batalię. Świat nie jest zatem obszarem intelektualnego i ideowego sporu równoprawnych, choć często wykluczających się, ideologii, ale miejscem ostatecznej rozgrywki między Dobrem i Złem. Nie trzeba dodawać, że to pierwsze reprezentowane jest przez jego partię, a to drugie przez jej przeciwników.
Prawda dla nielicznych
W tym kontekście należy rozumieć standing ovation, jaką po swych słowach o wyższości woli narodu nad prawem dostał od PiS Kornel Morawiecki. Jego przemówienie doskonale wpisywało się w tę narrację - o Dobru i Złu, o dobrych i złych ludziach i o konieczności walki z nimi bez przebierania w środkach i metodach.
Drugą ważną sprawą, która została zdekodowana przez opowieść prezesa o kurtynie, jest jego przekonanie o tym, że jedynie nieliczni są w stanie odkryć prawdę i że to właśnie jemu udało się to w sposób najdoskonalszy.
Jako żywo przypomina to platońską jaskinię filozofów, w której jedynie prawdziwym mędrcom dane jest ujrzenie świata w jego właściwych, idealnych kształtach, podczas gdy większość ludzi skazana jest na oglądanie cieni na ścianach.
Ten elitaryzm epistemologiczny, tak charakterystyczny dla greckiego filozofa, towarzyszy Kaczyńskiemu od co najmniej 25 lat. Od zawsze bowiem uważał, że widzi więcej, dalej i wnikliwiej. Że to, co postrzega, jest prawdziwe, podczas gdy inni wciąż gapią się na jakieś fantomy i niejasne cienie pełzające po ścianach.
To upoważniało go, w jego opinii, do wygłaszania tyrad moralnych i snucia wielopiętrowych konstrukcji, z których nie zawsze coś pozostawało. Ale potrafił on przekonać innych i - co ciekawe - także siebie, że nigdy się nie myli, że zawsze ma rację i że nie zdarza mu się popełniać błędów.
Do opisanego wcześniej przekonania o wyższości moralnej i tego, że jest się uczestnikiem wielkiej wojny Dobra ze Złem, dochodzi więc także mniemanie, że posiadło się Prawdę i walczy się z Kłamstwem.
I taki właśnie „platonizm", charakterystyczny dla prezesa PiS, kryje się za metaforą z szarpaniem zasłony.
Kłamstwo i fałsz
Po jednej stronie są ci, którzy chcą Zła i w tym celu posługują się Kłamstwem, a po drugiej stronie są chcący czynić Dobro i mający dostęp do Prawdy.
O tym, jak niebezpieczna jest mieszanka przekonania o własnej wyższości zarówno moralnej, jak i poznawczej, przekonywaliśmy się wielokrotnie w historii, a najbardziej trafnie opisał to Popper, wskazując na Platona, Hegla i Marksa jako tych, którzy ulegli tej pokusie w najwyższym stopniu.
Kryteria moralne
Dziś emanacją tego typu myślenia, tego zestawu poglądów i tego rodzaju wrażliwości jest Jarosław Kaczyński.
Dlatego jest tak „holistyczny" - zajmuje się nie tylko ustrojem państwa, gospodarką czy kształtem mediów, ale także tym, czy ktoś zachowuje się godnie i kulturalnie.
A także, czy ktoś się zbyt elegancko nie ubiera lub nie zachowuje się nazbyt szarmancko wobec kobiet. Reforma państwa musi obejmować także ocenę moralną ludzi i ich opinii. Polska nie może dziś być miejscem starcia różnych wrażliwości, punktów widzenia, światopoglądów - ona musi być terenem starcia Dobra i Prawdy ze Złem i Kłamstwem.
Te dwie pierwsze idee reprezentuje PiS z przystawkami, a te dwie drugie opozycja oraz wszyscy, którzy nie klaszczą równomiernie rządowi. Tak przynajmniej można zrekonstruować z jego własnych słów myślenie Jarosława Kaczyńskiego.
Autor jest politologiem. Był europosłem Prawa i Sprawiedliwości, partii Polska Jest Najważniejsza, a potem Polski Razem
Marek Migalski
...
Po prostu zastapic falsz Agory falszem prezesa. Ot i cala filozofia. Po co chamstwo uszlachetniac filozofia ktorej w tym nie ma?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|