Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:32, 18 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Cztery pracownice kampanii szczepień na polio zastrzelone w Pakistanie
W Pakistanie nieznani sprawcy zastrzelili cztery pracownice kampanii szczepień na polio. Na razie nikt nie przyznał się do zamachu, jednak wcześniej groźby pod adresem lekarzy i pielęgniarek, szczepiących pakistańskie dzieci, wypowiadali talibowie.
Kobiety zastrzelono w trzech różnych punktach Karaczi, gdzie ekstremiści są szczególnie aktywni. Doszło do tego w czasie trzydniowej kampanii UNICEF przeciwko polio. Pakistan jest jednym z trzech krajów świata - obok Afganistanu i Nigerii, gdzie panuje endemia tej choroby.
Szczepienia napotykają jednak na duży opór fundamentalistycznych bojowników, którzy twierdzą, że zagraniczni pracownicy organizacji medycznych wykorzystują je jako pretekst do działalności szpiegowskiej.
Te zarzuty wzmocniły się jeszcze po zabiciu w Pakistanie Osamy bin Ladena, na którego trop wpadli agenci CIA, udający działaczy kampanii szczepień przeciwko zapaleniu wątroby.
Od tego czasu talibowie wielokrotnie przeprowadzali zamachy na lekarzy i pielęgniarki, prowadzący szczepienia.
...
Macie talibow . Morduja ludzi ktorzy chronia ludnosc przed epidemiami . To sa wyslannicy diabla .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:08, 20 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Oszpecona Afganka odzyska twarz
Jej oszpeconą twarz zna z okładki magazynu "Time" cały świat. Zdjęcie Afganki, której mąż bestialsko obciął nos i uszy, zszokowało miliony ludzi. Dziś Aesha Mohammadzai twierdzi, że już nie boi się patrzeć w lustro. Wkrótce rozpocznie nowy rozdział w życiu – lekarze zamierzają poddać ją poważnej operacji plastycznej - pisze dailymail.co.uk.
Aesha miała 12 lat, gdy jej ojciec oddał ją za żonę pewnemu talibowi, u którego miał długi. Rodzina męża znęcała się nad dziewczynką. Mała sypiała w stajni ze zwierzętami. Po latach powiedziała "dość" i postanowiła uciec.
Niestety, dziewczynę złapano. Za karę mąż potwornie ją okaleczył, obcinając nos i uszy. Potem ledwie żywą zostawiono ją w górach, by tam umarła. Aesha zdołała jednak doczołgać się do domu swojego dziadka.
Dziewczyna trafiła do placówki medycznej, prowadzonego przez Amerykanów. Po trwającym 10 tygodni leczeniu ukryto ją w sekretnym schronie w Kabulu. Dopiero potem, dzięki organizacji charytatywnej, udało się zorganizować jej przelot do Stanów.
Tę historię świat poznał w 2010 roku z magazynu Time. Zdjęcie twarzy Aeshy, które zamieszczono na okładce, stało się zaś symbolem ucisku, jakiego doświadczają afgańskie kobiety.
Dziś Aesha ma 21 lub 22 lata – sama nie jest pewna swojego wieku. Nigdy nie obchodziła urodzin ani nie chodziła do szkoły. Od dwóch lat mieszka w USA. Już wkrótce będzie mogła rozpocząć nowe życie – lekarze sześć miesięcy temu rozpoczęli trudny proces rekonstrukcji jej twarzy.
Na początek lekarze umieścili pod skórą na jej czole specjalną wkładkę, dzięki której tkanki mają się rozrastać. Potem powstanie z nich "obudowa" nowego nosa. Na razie jej twarz dziewczyny wygląda przez to jak balon.
Stworzyli już także jego dolną część, wykorzystując tkanki z jej przedramienia. Kolejnym krokiem będzie pobranie chrząstek z żebra pod piersią Aeshy – to głównie z nich będzie się składać jej nowy nos.
Zanim jednak dziewczyna będzie wyglądać normalnie, upłynie sporo czasu, czeka ją też wiele bólu. Dlatego właśnie lekarze zwlekali tak długo, najpierw dając jej plastikową protezę. Jak tłumaczyli, nie była jeszcze gotowa na operację. Teraz wreszcie nadszedł ten moment.
- Nie obchodzi mnie to – mówi dziewczyna pytana o zniekształcenia twarzy. – Każdy ma jakiś problem. Na początku bardzo się bałam. Bałam się spojrzeć w lustro. Bałam się, co ze mną będzie w przyszłości. Ale już się nie boję – podkreśla.
- To, co się stało, jest częścią mnie, częścią mojego życia i to na zawsze pozostanie w moim umyśle – przyznaje Afganka. – Ale muszę żyć i muszę kochać - dodaje.
...
Tak kochac ! To mowi przez nia Bóg :0)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:43, 21 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Premier Algierii: w ataku islamistów zginęło 37 obcokrajowców, zabiliśmy 29 terrorystów
W wyniku kryzysu wywołanego przez islamistów, którzy w środę wzięli zakładników w algierskim kompleksie gazowym In Amenas, zginęło 37 cudzoziemców z ośmiu krajów - poinformował premier Abdelmalek Sellal, ogłaszając oficjalny bilans ofiar ataku.
Szef rządu na konferencji prasowej powiedział też, że 32 porywaczy "przybyło z północy Mali". Dodał, że wśród terrorystów byli obywatele: Algierii, Kanady, Egiptu, Tunezji, Mali i Mauretanii. Należeli do grupy Mochtara Belmochtara, czyli jednego z założycieli Al-Kaidy Islamskiego Maghrebu (AQMI), który w październiku 2012 r. opuścił ją, by utworzyć własną organizację.
W poniedziałek Tokio potwierdziło, że w ataku zginęło siedmiu Japończyków. Premier Japonii Shinzo Abe powiedział, że wciąż trzech obywateli jego kraju jest poszukiwanych.
Wstrząsające kulisy masakry zakładników. "Zwłoki leżą wszędzie"
Siły algierskie zabiły 29 terrorystów, którzy w środę wzięli zakładników w kompleksie gazowym na wschodzie kraju. Ponadto zatrzymano trzech islamistów - poinformował w poniedziałek premier Abdelmalek Sellal, podając bilans czterodniowego ataku.
Szef rządu dodał, że grupą porywaczy kierował Algierczyk.
W niedzielę agencja Reutera, powołując się na źródła w siłach bezpieczeństwa, informowała, że algierskie siły specjalne oczyszczające z min kompleks gazowy ujęły żywcem sześciu terrorystów.
>>>
No tak Al Kaida . Czyli atak diabla . Oczywiscie podkreslam zawsze ZE WALKA Z TERROREM SLUSZNA ALE NIE OZNACZA POGODZENIA SIE Z BRAKIEM WOLNOSCI W ALGIERII I UCISKIEM TUAREGOW !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:32, 25 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Jemen: zmarł człowiek nr dwa w Al-Kaidzie na Półwyspie Arabskim
Zmarł Saudyjczyk Said al-Szehri, człowiek numer dwa w hierarchii Al-Kaidy na Półwyspie Arabskim - poinformowała państwowa agencja prasowa w Jemenie, powołując się na wysokiego rangą przedstawiciela sił bezpieczeństwa w tym kraju.
Al-Szehri został postrzelony 28 listopada ub.r. podczas operacji jemeńskich sił bezpieczeństwa w prowincji (muhafazie) Sada na północy Jemenu. Saudyjczyk zapadł w śpiączkę i zmarł. Nie podano, kiedy dokładnie to nastąpiło.
We wrześniu 2012 r. ministerstwo obrony Jemenu informowało, że al-Szehri został zabity w akcji jemeńskiego wojska w prowincji Hadramaut na wschodzie kraju; wraz z nim miało zginąć także sześciu bojowników.
Jednak kilka dni później władze Arabii Saudyjskiej podały, że nie są w stanie potwierdzić śmierci terrorysty.
Szehri był przetrzymywany w amerykańskiej bazie Guantanamo na Kubie. W 2007 roku został przekazany Arabii Saudyjskiej, gdzie przeszedł program resocjalizacji.
Al-Kaida na Półwyspie Arabskim (AQAP) powstała w styczniu 2009 roku wskutek połączenia dwóch filii tej międzynarodowej siatki terrorystycznej - saudyjskiej i jemeńskiej. Przywódca AQAP Nasser al-Jemeni Wahiszi w roku 2011 przysiągł lojalność wobec Ajmana al-Zawahiriego, który od śmierci Osamy bin Ladena stoi na czele Al-Kaidy. AQAP uważana jest za najbardziej bezwzględny odłam tej organizacji.
>>>>
Wykruszaja sie ! To cieszy !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:51, 05 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Colin Freeman Philip Sherwell | Daily Telegraph
Kokaina od Al-Kaidy
Imprezowicze wciągający kokainę w pubach i klubach Wielkiej Brytanii oraz całej Europy pomagają finansować frakcję Al-Kaidy, która odpowiada za masakrę zakładników w Algierii, a także przejęcie północnego Mali przez islamistów - ustalili dziennikarze "Daily Telegraph".
Ocenia się, że Al-Kaida Islamskiego Maghrebu (AQIM) oraz wspierające ją grupy terrorystyczne zarabiają co roku miliony dolarów na organizowaniu uzbrojonych "eskort" dla przemytników szmuglujących narkotyki przez Saharę.
Bojownicy korzystają z boomu, który trwa, odkąd południowoamerykańskie kartele zaczęły wysyłać swoje produkty na rynki europejskie przez Afrykę.
Dawne szlaki przerzutowe prowadzące przez Karaiby są obecnie dokładnie patrolowane przez policję. Dlatego w ostatnich latach coraz więcej kokainy przewozi się na pokładach samolotów oraz statków do ubogich krajów Afryki Zachodniej, gdzie prawie wszyscy ministrowie i decydenci przyjmują łapówki od baronów narkotykowych.
Kokaina przerzucana jest następnie na północ przez pustynię aż do Europy. Trasa biegnie przez Mali oraz inne obszary znajdujące się pod kontrolą AQIM bądź bliskich jej islamistycznych grup terrorystycznych, które pobierają "prowizję" w wysokości około 2 tysięcy dolarów za każdy przemycony kilogram.
- Na rynek brytyjski i europejski trafia coraz więcej kokainy transportowanej z Afryki Zachodniej pod eskortą AQIM i przez terytoria będące pod jej kontrolą - wskazuje Matt Levitt, ekspert ds. przeciwdziałania terroryzmowi w administracji George’a W. Busha, a obecnie dyrektor Programu Badań Operacji Antyterrorystycznych i Wywiadowczych w Washington Institute.
Wysoki rangą urzędnik oddziału Departamentu Stanu ds. walki z narkotykami przyznaje w rozmowie z "Daily Telegraph", że konsumpcja kokainy w Wielkiej Brytanii i Europie "gwałtownie zwiększyła się" za sprawą wykorzystania przez przemytników sprawdzonych saharyjskich szlaków przerzutowych.
- Z naszych informacji wynika, że trasa przemytu biegnie przez tereny kontrolowane przez AQIM oraz jej obszary wpływów - podkreśla.
AQIM i jej sojusznicy mają doświadczenie w branży przemytniczej. Czołowi bojownicy, tacy jak Mokhtar Belmokhtar, stojący prawdopodobnie za masakrą w Algierii, zdobywali wcześniej fundusze na działalność terrorystyczną, szmuglując tytoń, paliwo oraz inne towary, jak również porywając dla okupu mieszkańców zachodnich krajów.
- AQIM sprawuje pieczę nad znaczną częścią afrykańskich kanałów przerzutowych, zapewniając ochronę, zabezpieczenie oraz transport, by kokaina bezpiecznie pokonała drogę przez pustynię - dodaje Levitt. - Ostatecznym miejscem przeznaczenia narkotyków jest głównie Europa. AQIM i jej poplecznicy, w tym Belmokhtar, są nie tylko terrorystami, ale i zwykłymi kryminalistami.
Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) szacuje, że obecnie przez Afrykę Zachodnią przechodzi około 35 ton kokainy rocznie. Boeing 727, który miał transportować 11 ton narkotyków z Wenezueli, w 2009 roku wylądował awaryjnie w północnym Mali nieopodal miasta Gao, opanowanego do niedawna przez fundamentalistów.
Niektórzy twierdzą wręcz, że bojownicy w Mali używają kokainy jako środka pobudzającego. Mieszkańcy miasta Diabali, odbitego ostatnio z rąk islamistów przez siły francuskie, opowiadają, że partyzanci, którzy tydzień wcześniej najechali ich okolice, nosili ze sobą torebki "białego proszku".
- Widziałem, jak dwóch z nich nasypało sobie proszek na grzbiet dłoni i wciągnęło go nosem - wspomina 44-letni Adama Sanogo. - Pomyśleliśmy, że to musi im dawać energię do walki.
Profesor Scott Decker z Arizona State University, który bada ewolucję szlaków przerzutu narkotyków, podkreśla: - Z perspektywy najpotężniejszych międzynarodowych przemytników trudno o lepsze terytorium niż zachodnia Afryka. Szczególnie dogodnym punktem dla organizatorów tego procederu jest Mali. Kraj ten leży w połowie trasy przerzutowej z Ameryki Południowej, w znacznej jego części panuje bezprawie, a poza tym miejscowe służby nie dysponują zaawansowaną technologią, pozwalającą wykryć i powstrzymać przemyt.
Jurij Fiedotow, szef UNODC i były ambasador Rosji w Londynie, stwierdził w zeszłym roku na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ: "Przerzucana przez Afrykę Zachodnią kokaina trafia na rynek europejski, który w ostatnich latach rozrósł się czterokrotnie i niemal dorównuje już wielkością amerykańskiemu. Szacujemy, że przemyt kokainy w Afryce Zachodniej i Środkowej generuje około 900 milionów dolarów rocznie".
Urzędnik Departamentu Stanu zapewnia, że USA i inne kraje Zachodu sprawdzają rzekome związki AQIM z przemytem narkotyków. - Rząd Wielkiej Brytanii w pełni zdaje sobie sprawę z wagi problemu i blisko z nami współpracuje - zaznacza.
Rzecznik brytyjskiej Agencji ds. Poważnej Przestępczości Zorganizowanej, która organizuje akcje przeciw przemytnikom narkotyków, podkreśla: - Jesteśmy świadomi zagrożeń, jakie od dłuższego czasu występują w tym regionie, jak również uczuleni na te, które dopiero się pojawiają.
>>>>
Al Kaida to jest kartel narkotykowy .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:49, 27 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Oszpecona Afganka odzyskała twarz
Amerykańskim lekarzom udało się zrekonstruować nos oszpeconej przez męża Aeshy Mohammadzai. Jej twarz zna z okładki magazynu "Time" cały świat. Zdjęcie Afganki, której mąż bestialsko obciął nos i uszy, zszokowało miliony ludzi.
Aesha miała 12 lat, gdy jej ojciec oddał ją za żonę pewnemu talibowi, u którego miał długi. Rodzina męża znęcała się nad dziewczynką. Mała sypiała w stajni ze zwierzętami. Po latach powiedziała "dość" i postanowiła uciec.
Niestety, dziewczynę złapano. Za karę mąż potwornie ją okaleczył, obcinając nos i uszy. Potem ledwie żywą zostawiono ją w górach, by tam umarła. Aesha zdołała jednak doczołgać się do domu swojego dziadka.
Dziewczyna trafiła do placówki medycznej, prowadzonego przez Amerykanów. Po trwającym 10 tygodni leczeniu ukryto ją w sekretnym schronie w Kabulu. Dopiero potem, dzięki organizacji charytatywnej, udało się zorganizować jej przelot do Stanów.
Tę historię świat poznał w 2010 roku z magazynu Time. Zdjęcie twarzy Aeshy, które zamieszczono na okładce, stało się zaś symbolem ucisku, jakiego doświadczają afgańskie kobiety.
Aesha ma dziś 21 lub 22 lata - sama nie jest pewna swojego wieku. Nigdy nie obchodziła urodzin ani nie chodziła do szkoły. Od dwóch lat mieszka w USA.
W 2012 roku lekarze rozpoczęli trudny proces rekonstrukcji jej twarzy. Na początek lekarze umieścili pod skórą na jej czole specjalną wkładkę, dzięki której tkanki zaczęły się rozrastać. Powstała z nich "obudowa" nowego nosa.
Stworzyli także jego dolną część, wykorzystując tkanki z jej przedramienia. Kolejnym krokiem było pobranie chrząstek z żebra pod piersią Aeshy - to głównie z nich składa sie jej nowy nos.
Dziś możemy już zobaczyć efekty ich pracy.
...
Bardzo radosna wiadomosc .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:21, 23 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Pięcioletni talibowie uczą się strzelać
Talibowie z Afganistanu szkolą w używaniu broni palnej nawet bardzo małych chłopców. Na wideo opublikowanym przez islamskich ekstremistów widać, jak grupa około 20 dzieci trenuje strzelanie. Najmłodsi chłopcy maja około pięciu lat i strzelają z pistoletów. Na filmie widać, jak niemal przerwaca ich tyłu siła odrzutu po strzale. Starsi, około 12-letni, strzelają już z broni maszynowej, w tym z ciężkiej.
...
Czego sie spodziewac po satanistach .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:07, 25 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
"Szkoła terroru" dla dzieci - szokujące wideo z Pakistanu.
"Mali komandosi" - taki tytuł nosi opublikowane w internecie wideo, na którym widać dzieci strzelające z różnego rodzaju broni. Jak podaje serwis brytyjskiego dziennika The Telegraph, za nagraniem stoi prawdopodobnie radykalne islamskie ugrupowanie z północno-zachodniego Pakistanu.
Na 40-sekundowym filmie można zobaczyć chłopców, prawdopodobnie w wieku przedszkolnym, którzy strzelają z pistoletów, a siła odrzutu po wystrzale szarpie maluchami. Później pojawiają się starsze dzieci z bronią maszynową i karabinami AK-47. Na wideo widać również "instruktorów", jednak ich twarze są zamazane.
Według The Telegraph, nagranie zostało prawdopodobnie utworzone przez Islamską Partię Turkiestanu (IPT), radykalne ugrupowanie, które operuje m.in. w Waziristanie, pakistańskim regionie na terytoriach plemiennych, graniczących z Afganistanem. Na terenach tych ukryte są obozy treningowe dla rebeliantów. Celem IPT jest utworzenie islamskiego kalifatu w Azji Środkowej.
Serwis Russia Today dodaje, że wideo został pierwotnie opublikowane na jednej ze stron internetowych, które wykorzystuje Al-Kaida.
...
I dlatego Pakistan wyglada jak wyglada a prawde mowiac w ogole nie wyglada .
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Czw 19:24, 25 Kwi 2013, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:29, 29 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Pakistan: wyższy dowódca talibów zginął w ataku amerykańskiego drona
Zajmujący drugie miejsce w hierarchii dowódczej pakistańskich talibów Wali-ur-Rahman zginął dzisiaj w ataku amerykańskiego samolotu bezzałogowego w regionie Północny Waziristan przy granicy z Afganistanem - poinformowały pakistańskie władze bezpieczeństwa.
Według nich, w ataku - pierwszym tego rodzaju od czasu wyborów parlamentarnych w Pakistanie 11 maja - śmierć poniosło łącznie siedem osób.
- To potężny cios dla rebeliantów i sukces w walce z nimi - powiedział Reuterowi przedstawiciel władz bezpieczeństwa.
Pakistańscy talibowie tworzą samodzielną organizację, sprzymierzoną z talibami afgańskimi. Ich ugrupowanie, używające nazwy Tehreek-e-Taliban Pakistan (TTP), znane jest z niszczycielskich ataków, skierowanych zarówno przeciwko pakistańskim państwowym formacjom zbrojnym, jak i cywilom.
Przedstawiciele władz bezpieczeństwa i pusztuńskiej starszyzny plemiennej poinformowali, że samolot bezzałogowy wystrzelił dwa pociski kierowane, które trafiły w zbudowany z gliny dom w wiosce Chashma, zabijając siedem osób i raniąc cztery inne. Chashma leży 3 kilometry na wschód od miasta Miranshah, głównego ośrodka administracyjnego Północnego Waziristanu.
>>>>
Kolejny . Jesli tak bradzo chca zginac to maja co chcieli . Oczywiscie opetani przez demony ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:02, 31 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Listy Al-Kaidy ujawniają kulisy działania oraz podziały w organizacji i jej filiach
Listy odnalezione w budynkach zajmowanych przez Al-Kaidę w Mali rzucają nowe światło na działalność organizacji i jej afrykańskich filii. Okazuje się, że mimo wspólnej idei zbrojnego dżihadu, islamiści często mają rozbieżne cele, a w ich szeregach zdarzają się także otwarci buntownicy. Takim krnąbrnym bojownikiem jest "Jednooki" Algierczyk Mochtar Belmochtar, który zasłynął dwoma głośnymi zamachami - styczniowym na instalacje gazowe w Algierii i zeszłotygodniowym na kopalnie uranu w Nigrze. Jak twierdzi agencja AP, oba ataki mogły być nie tylko zemstą na "niewiernych", ale także odwetem na... byłych przełożonych.
Okazuje się, że próby zdyscyplinowania Belmochtara trwały przez długie lata. W końcu Al-Kaida Islamskiego Maghrebu (AQIM), której formalnie podlegał nieposłuszny terrorysta, nie wytrzymała i wysłała mu list pożegnalny, w którym gorzko podsumowała jego działalność.
Mr. Marlboro, jak został ochrzczony Belmochtar z racji trudnienia się szmuglowaniem tytoniu, miał nie odbierać telefonów, zapominać o sprawozdaniach finansowych, ignorować zaproszenia na spotkania i lekceważyć rozkazy. Jednak zarzutem numer jeden było to, że mimo posiadanych zasobów, Belmochtar nie dokonał żadnej spektakularnej akcji.
Oddział sprawnie działającej "korporacji" Al-Kaida nie mógł sobie pozwolić na taką niesubordynację, a Belmochtar mierzył jednak wyżej i postanowił pokazać byłym przełożonym, jak wygląda prawdziwy dżihad. Chciał udowodnić swoją wartość nie tylko oddziałowi Al-Kaidy, ale samej centrali.
Mr. Marlboro otwiera własną "firmę"
Problem w tym, że nawet samo AQIM, mimo licznych prób kontaktu z centralą Al-Kaidy, miało jedynie kilka wiadomości od Osamy bin Ladena i Ajmana al-Zawahiriego. Na tym kończyła się współpraca filii z organizacją założoną przez bin Ladena, co nie podobało się "Jednookiemu". "Pomimo wielkich zasobów finansowych nasze działania ograniczają się do rutynowych porwań dla okupu, a to nudzi mudżahedinów" - narzekał w listach Algierczyk, któremu wcześniej zarzucano właśnie bierność i opieszałość w zakupie broni za zdobyte z okupów pieniądze.
Coraz wyraźniej było widać, że AQIM to zbyt małe "przedsiębiorstwo" jak na wybujałe ambicje "Księcia" (kolejny z przydomków Belmochtara). Z kolei zwierzchnicy tracili do niego cierpliwość i zaczęli traktować jak "otwartą ranę" na swoim łonie.
"Twój list... zawierał spore ilości pomówień, wyzwisk i szyderstw" - odpowiadało mu AQIM. "W przeszłości powstrzymywaliśmy się przed wpędzeniem się w wojnę, mając nadzieję, że co skrzywione, może zostać naprostowane za pomocą najłatwiejszych i najdelikatniejszych środków. Ale nie możemy wciąż krwawić, a w zasadzie kontynuować wykrwawiania. Dostarczenie Twojego ostatniego listu rozwiało nadzieję na zatamowanie rany i wyleczenie" - w metaforyczny sposób podsumowała stosunki z Belmochtarem 14-osobowa rada AQIM, dodając, że jego zachowanie "zagraża rozczłonkowaniem istoty organizacji i rozerwaniem jej kończyna po kończynie".
Po takim pożegnaniu, Belmochtar na przełomie października i grudnia ubiegłego roku sformował własną organizację. Algierczyk nie chciał już utrzymywać kontaktów z pośrednikami z Maghrebu, celował raczej w ścisłe stosunki z "Bazą" (Al-Kaida - arab. baza). By zwrócić na siebie uwagę, postanowił przeprowadzić spektakularny zamach terrorystyczny. Na efekty nie trzeba było długo czekać.
W ciągu kilku miesięcy od rozstania z AQIM, Belmochtar skrzyknął swoich ludzi i przeprowadził dwie zakrojone na szeroką skalę akcje terrorystyczne, w których zginęło w sumie aż 101 osób.
....
Widzicie ile cennych dokumentow zdobyli ! ? Trzeba je wrzucic w komputery przeanalizowac i rozgromic ten syf .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:18, 01 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Irak: rozbito komórkę Al-Kaidy produkującą broń chemiczną
Irackie władze ogłosiły, że rozbiły komórkę Al-Kaidy produkującą broń chemiczną, w tym sarin i gaz musztardowy, które miały być wykorzystane w czasie ataków w sąsiednich krajach, a także w Europie i Ameryce Północnej.
Rzecznik ministerstwa obrony oświadczył w wystąpieniu telewizyjnym, że działały trzy zakłady produkujące broń, dwa w Bagdadzie i trzeci na prowincji, a służby specjalne były od początku świadome ich istnienia. Iracka telewizja pokazała zdjęcie małych zdalnie sterowanych zabawkowych samolotów, które zostały przejęte, a za pomocą których bojownicy zamierzali przeprowadzać ataki.
Jak poinformowano aresztowano pięciu członków ekstremistycznej siatki, podejrzanych o stworzenie tych fabryk. Wszyscy aresztowani mężczyźni przyznali się do spisku.
Aresztowanie było możliwe dzięki współpracy irackich i zagranicznych służb wywiadowczych - podał iracki resort obrony. Nie wiadomo jednak, kiedy odbyła się ta operacja.
Instrukcje na temat sposobu produkcji broni rozbita komórka otrzymywała od "innej grupy powiązanej z Al-Kaidą".
Gaz musztardowy był m.in. wykorzystany przez armię iracką w czasie wojny z Iranem (1980-1988) i w czasie ataku chemicznego w Halabdży w irackim Kurdystanie w 1988 roku, kiedy zginęło około 5 tys. ludzi.
...
Brawo !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:28, 19 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Afganistan: tragedia w domu dowódcy talibów, zginęło pięcioro małych dzieci i kobieta
Pięcioro dzieci i kobieta, wszyscy spokrewnieni z jednym z talibańskich dowódców, zginęli w wybuchu bomby w Afganistanie. Do eksplozji doszło, gdy dzieci zaczęły bawić się ładunkiem, który rebeliant zostawił w domu - donosi agencja Associated Press, powołując się na informacje lokalnych władz.
Do tragedii doszło w prowincji Paktika (południowy wschód Afganistanu), w domu jednego z liderów talibów nazywanego Abdullah. To on przyniósł przydrożny ładunek wybuchowy, który miał zostać wykorzystany przeciwko wojskom międzynarodowej koalicji lub siłom rządowym.
Bomba eksplodowała, gdy zaczęło się nią bawić pięcioro dzieci brata Abdullaha. Wszystkie zginęły w wybuchu - najmłodsze miało trzy, a najstarsze siedem lat. Ponadto śmierć poniosła siostra talibańskiego dowódcy.
Rebelianci często umieszczają ładunki wybuchowe przy drogach na południu i wschodzie Afganistanu w atakach, których celem mają być afgańscy i międzynarodowi żołnierze. Często jednak giną w nich albo zostają ranni przypadkowi cywile.
....
I tak sam siebie ukaral . Takie sa skutki satanizmu .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:08, 13 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Nigeria: 56 ofiar ataków islamistów na meczet i wioskę - zobacz wideo
Co najmniej 44 ludzi zginęło w meczecie w mieście Konduga na północnym wschodzie Nigerii. Napastnicy strzelali do wiernych z broni maszynowej i podcinali im gardła. Do ataku doszło w niedzielę. W tym samym czasie przeprowadzono także atak w pobliskiej wiosce, gdzie zginęło 12 kolejnych osób. O zamachy oskarżani są radykalni islamiści z Boko Haram.
>>>>
Islamisci najbardziej morduja MUZUŁMANÓW ! Pamietajmy !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:12, 30 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Sojusznik Al-Kaidy odpowiedzialny za serię zamachów w Iraku
Stowarzyszone z Al-Kaidą Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie (ISIL) wzięło na siebie odpowiedzialność za serię niedawnych zamachów bombowych w Bagdadzie i innych irackich miastach, twierdząc, że był to odwet za egzekucję sunnickich więźniów.
"Pomścimy krew naszych braci" - głosi oświadczenie w tej sprawie, które ISIL zamieściło w piątek w internecie. Jak pisze Reuters, najprawdopodobniej nawiązuje ono do stracenia w Iraku w tym miesiącu 17 osób, w większości skazanych za terroryzm.
Od kilku tygodni przez Irak przetacza się największa od co najmniej pięciu lat fala aktów przemocy na tle wyznaniowym. Tylko w zeszłym tygodniu w zamachach i strzelaninach zginęło ponad 100 osób. W lipcu było to ponad tysiąc ofiar śmiertelnych. Sunnicka rebelia przeciwko zdominowanemu przez szyitów rządowi przybiera na sile.
Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie znacznie nasiliło w tym roku ataki. Odżyły obawy przed powrotem przemocy na tle wyznaniowym z lat 2006-2007.
>>>
Wiadomo ze to oni morduja .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:04, 05 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Zatrzymano przywódcę talibów, którzy zabili himalaistów
Pakistańska policja poinformowała dzisiaj o zatrzymaniu domniemanego przywódcy grupy talibów, która w czerwcu dokonała bezprecedensowej masakry dziewięciu zagranicznych himalaistów.
23 czerwca nad ranem talibowie dokonali masakry w obozie himalaistów pod drugim co do wysokości pakistańskim szczytem Nanga Parbat (8126 m), ograbiając i zabijając z broni palnej dziewięciu zagranicznych wspinaczy - 3 Ukraińców, 3 Chińczyków, 2 Słowaków i Litwina - oraz nepalskiego Szerpę i miejscowego kucharza. Czwarty Chińczyk został tylko postrzelony w ucho i zdołał zbiec.
W lecie trzej talibowie zabili trzech policjantów, którzy prowadzili dochodzenie w tej sprawie.
Przedstawiciel policji w okręgu Diamer na północy Pakistanu podał, że zatrzymano mężczyznę, który miał zaplanować masakrę pod Nanga Parbat. Zatrzymano także jego wspólnika, podejrzewanego o udział w zabójstwie trzech policjantów.
W trwającej już ponad sto lat sportowej eksploracji Himalajów czerwcowa masakra była wydarzeniem bez precedensu. Mimo fali przemocy trwającej w Pakistanie od 2007 r., dotąd nie było tam ataków na himalaistów ani turystów górskich.
....
Brawo . Teraz Trybunal Karny .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:37, 24 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Kenia: "Biała wdowa" przygotowała zamach w Nairobi
Brytyjskie media donoszą, że za zamachem na centrum handlowe w Nairobi w Kenii stoi 29-letnia Brytyjka zwana "Białą wdową". Samantha Lewthwaite jest poszukiwaną od lat terrorystką. Jest prawdopodobieństwo, że kobieta została zabita wczoraj podczas próby odbicia zakładników.
Oblężenie centrum handlowego, należącego do właścicieli pochodzenia semickiego, przypisuje się właśnie Brytyjce, która przyjęła islam jako Sherafiyah. Po tym, jak dwa lata temu policja kenijska udaremniła zamach, którego 29-latka chciała dokonać, wysadzając dwa hotele i galerię ze sklepami w Mombasie, obywatelka Wielkiej Brytanii, skutecznie ukrywała się we wschodniej Afryce.
- Podejrzewamy, że najprawdopodobniej to Samantha Lewthwaite stoi za tym atakiem, finansowała ona już komórkę terrorystyczną Al-Kaidy w Mombasie – powiedział jeden z oficerów operacyjnych wojska kenijskiego.
"Biała wdowa" - tak nazywają Samanthę Lewthwaite światowe media po tym, jak jej mąż Jarmaine Lindsay wysadził się 7 lipca 2005 roku na stacji Londyńskiego metra, zabijając 26 osób. Po tych wypadkach kobieta najpierw potępiła postępowania swojego męża, a następnie zniknęła razem z dwójką swoich dzieci.
Ewentualny udział Lewthwaite w ataku w Nairobi sprawdzają władze brytyjskie. W Kenii jest już dwóch doradców z sił specjalnych i grupa agentów MI6 z Afryki Wschodniej. Sprawdzają też informacje, jakoby wśród terrorystów były dwie osoby mówiące z brytyjskim akcentem.
W grupie znajdowali się również, według relacji świadków, dwaj mężczyźni pochodzenia brytyjskiego – Liban Adam i Ahmed Nasir Shirdoon.
Pomimo ogłoszenia przez kenijską armię całkowitego opanowania sytuacji wewnątrz budynku, dalej można usłyszeć dochodzące z niego strzały, możliwe, że nadal uwięzionych jest w środku około 15 osób.
Wojownicy z powiązanej z Al–Kaidą islamskiej organizacji terrorystycznej Al-Szabab, aby wykluczyć z grona zakładników wyznawców Mahometa, kazali im recytować Koran lub wypowiedzieć imię matki proroka.
Członkowie grupy, która zaatakowała galerię handlową byli bardzo dobrze przygotowani do swojego zadania, mieli wyćwiczone scenariusze postępowania, byli dobrze wyekwipowani i nosili przy sobie duże ilości amunicji. Byli przygotowani na walkę do ostatniej kropli krwi. Na początku zniszczyli kamery przemysłowe, uniemożliwiając tym samym cyfrową inwigilację rozwoju wydarzeń.
Następnie przystąpili do wprowadzania w życie "polityki terroru", odcinali ręce od ciał ofiar, po czym zaczęli wypalać ich twarze, aby utrudnić późniejszą identyfikację. Tego rodzaju okrucieństwo miało zasiać panikę i posłuszeństwo wśród reszty zakładników oraz miało być wyraźnym sygnałem dla służb specjalnych, że nie cofną się przed absolutnie żadną formą agresji.
Na specjalnie utworzonym w tym celu profilu na Twitterze terroryści ogłosili: "Sherafiyah Lewthwaite znana również jako Samantha jest dzielną damą! Mamy szczęście służyć pod jej komendą, z nią w naszych szeregach!"
Sherafiyah to imię, które przybrała Samantha, po przyjęciu islamu.
Kolejny wpis na profilu na Twitterze głosi "nasi mudżahedini są gotowi umrzeć za swoją sprawę!"
Ostatniej nocy terroryści byli zgromadzeni w okolicach drugiego piętra magazynu centrum handlowego. W tym czasie armia kenijska ogłosiła przejęcie kontroli nad dwoma niższymi piętrami galerii.
- Cała reszta jest zajęta przez muzungu (słowo oznaczające białą kobietę w języku Swahili). To ona wydaje rozkazy dżihadystom, powoli, ale zdecydowanie jesteśmy coraz bliżej ich stanowisk – powiedział jeden z żołnierzy.
"Nie ma ceny, za którą można wynegocjować uwolnienie zakładników" - głosi oficjalny komunikat, który można przeczytać na profilu organizacji na Twitterze.
Umrzeć za religię
Masakra rozpoczęła się w sobotę, na krótko przed południowym szczytem handlowym, kiedy w centrum handlowym przebywało zdecydowanie najwięcej osób spoza Kenii, turystów, pracowników zagranicznych firm i ich rodzin.
Westgate (galeria handlowa, miejsce ataku islamskich wojowników) jest miejscem odwiedzanym szczególnie często przez przyjezdnych i dobrze zarabiających reprezentantów klasy średniej, dlatego wybór dnia wolnego na dzień przeprowadzenia ataku nie jest przypadkowy tak samo, jak godzina, w której ruch w sklepach ma już duże natężenie.
- W jednym momencie, z wielu miejsc zaczęli wychodzić uzbrojeni w AK-47 ludzie, mieli twarze zasłonięte chustami. Od razu zaczęli strzelać oraz krzyczeć po arabsku, żeby ten, kto wierzy w proroka Mahometa i jego boga Allaha dla własnego dobra opuścił to przeklęte miejsce – opowiada jedna z uczestniczek wydarzeń. – Ci, którzy nie mieli szczęścia i zostali złapani przez bojowników, aby potwierdzić swoją uczciwość, mieli wyrecytować fragment Koranu i podać imię matki proroka - dodaje.
Wszyscy uciekali, starając się ratować życie, niektórzy nieśli na plecach rannych, inni uciekali na oślep korytarzami, na których powiększały się kałuże krwi wyciekającej z ran w ciałach ofiar.
Sklepikarze zaznaczają, że z niemal 1000 osób, którym udało się opuścić galerię niemalże wszyscy to muzułmanie, natomiast ci, którzy zostali, zginęli za bycie "kafir" (obraźliwe arabskie określenie na niewiernych - red.).
- Jeżeli by mnie znaleźli, zabiliby mnie bez mrugnięcia okiem, ze względu na kolor skóry – oni nie cierpią białych, zabijają nas z uśmiechem na twarzy – opowiada mężczyzna, któremu udało się ukrywać w stercie kartonów i uratować życie.
Rzecznik prasowy terrorystów
- Teraz Anglicy wiedzą, że nie odpuścimy i sprawę Somalii doprowadzimy do końca – powiedział rzecznik prasowy Al-Szabab dla Kanału 4.
- Wszyscy Brytyjczycy przebywający na terytorium Kenii są teraz w pełni legitymizowanymi celami, ponieważ Wielka Brytania wspiera militarnie interwencję w sąsiedniej Somalii – ogłosił Mukhtaar Robow, osoba odpowiedzialna za kontakt z prasą w imieniu terrorystycznego ugrupowania Al-Szabab.
Aby zobrazować, jak brutalni są napastnicy, wystarczy dodać, że część ciał ofiar, które niekoniecznie umarły od strzałów, wyrzucono z okien centrum na szubienicach.
Inni terroryści, których konta na Twitterze udało się zidentyfikować, zakładali te profile z Finlandii, Kenii, Somalii Kanady czy Stanów Zjednoczonych.
>>>
Kolejna zboczona . Tak ! Sa kobiety ktorym iponuja zwyrodnialcy . Im gorzej traktuja kobiety tym fajniejsi ... Ohyda .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:27, 24 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Al-Kaida przeprasza za atak w Jemenie
Al-Kaida przeprasza za atak w Jemenie, fot. Youtube - Youtube
Odział Al-Kaidy z Półwyspu Arabskiego oficjalnie przeprosił rodziny tych, którzy zginęli w ataku na szpital wojskowy w Jemenie, do którego doszło na początku tego miesiąca. Terroryści zapowiedzieli także, że wypłacą rodzinom ofiar zadośćuczynienie – podaje BBC.
Przywódca Kasim al-Raymi powiedział w oficjalnym wystąpieniu, że jeden z bojowników nie posłuchał rozkazów i zaatakował w Sanie kompleks należący do jemeńskiego Ministerstwa Obrony, wewnątrz którego znajdował się m.in. szpital. Podczas ataku zginęły 52 osoby.
Powszechne oburzenie opinii publicznej wywołał film nadany przez telewizję państwową CCTV, na którym widać, jak jeden z terrorystów chodzi po budynku i strzela do bezbronnych ludzi. W pewnym momencie podchodzi do grupy pacjentów, a następnie rzuca w nich granatem.
– Uznajemy naszą pomyłkę i winę. Przepraszamy i składamy kondolencje rodzinom ofiar. Bierzemy na siebie pełną odpowiedzialność za to, co się stało w szpitalu i wypłacimy krewnym ofiar odpowiednie zadośćuczynienie – powiedział dowódca Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego Qassim al-Rimi.
Podczas zamachu zginęło wielu lekarzy, pielęgniarek i pacjentów szpitala wojskowego. Wśród ofiar było siedmiu lekarzy z Niemiec, Indii, Filipin i Wietnamu.
Grupa potwierdziła, że kompleks został zaatakowany, gdyż na jego terenie znajdowały się pomieszczenia, z których sterowano amerykańskimi dronami.
Raymi powiedział, że pomimo tego, jak to określił błędu, grupa zamierza kontynuować dżihad. Ostrzegł, że AQAP zaatakuje inne bazy wojskowe, które "współpracują z amerykańskimi samolotami bezzałogowymi, które szpiegują i dostarczają Amerykanom informacji".
Szacuje się, że od 2009 r. wojska USA przeprowadziły 81 operacji, podczas których użyto bezzałogowych dronów, samolotów bojowych i rakiet. Uważa się, że zginęło w nich co najmniej 473 żołnierzy i cywilów.
....
Satanisci slabna ! Bo to nie zal spowodowal przeprosiny a oburzenie ludzi ! Tak ! Wyznawcy islamu musza sie zjednoczyc przeciw satanistom ktorzy bluznierczo mowia o Bogu jak hitlerowcy z ,,Gott mit uns" . To niszczy islam bo wszyscy uwazaja go za wyznanie zbrodniarzy i mordercow ! Nie wolno ich popierac dajac jalmuzne . Kto daje jalmuzne na Alkaide a wie ze to na nich idzie wspiera szatana . Jalmuzna jest na dobre cele zgodne z zamiarami Boga i wtedy gladzi grzechy . Jalmuzna na zle cele powieksza grzech i przybliza pieklo .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:34, 03 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Mała Afganka zamordowana, bo była leczona w Polsce?
Zarka w Szpitalu Wojskowym w Bydgoszczy
Niepokojące wieści docierają do Polski z Afganistanu. 6-letnia Zarka, ranna w trakcie wymiany ognia, a leczona później w Polsce miała zostać zamordowana przez kuzyna, który uznał, że dziewczynka jest "nieczysta". Informacji TVN24 nie potwierdza szef MON Tomasz Siemoniak.
Przypomijmy. Zara została ranna w nogę podczas wymiany ognia między afgańską policją a rebeliantami w Ghazni. Zdarzenie miało miejsce 10 października 2012 roku.
W ciężkim stanie przewieziono ją do polskiego szpitala polowego. Tam zajęli się nią stacjonujący w Afganistanie polscy lekarze z Warszawy, Wrocławia i Łodzi.
Na miejscu złożono złamane kości, ale uszkodzony nerw kulszowy wymagał operacji. W przeciwnym razie istniało poważne zagrożenie, że dziecko już nigdy nie będzie chodzić. Wówczas pomoc zaoferowali medycy ze szpitala wojskowego w Bydgoszczy.
Ostatecznie okazało się, że operacja nie jest konieczna. Po długiej rehabilitacji dziewczynka wróciła do zdrowia i Afganistanu.
Źródłem informacji o losie Zarki jest informator polskiego wywiadu. Minister obrony narodowej nie chce się wypowiadać na ten temat. - Z zasady nie inwigilujemy osób, którym pomogliśmy - mówi TVN24 Tomasz Siemoniak. Zapewnia, że polskie wojsko zrobiło wszystko, by pomóc Zarce i jej rodzinie.
...
Oto co satanisci daja swiatu . Tylko zlo mord i zniszczenie. Tylko to potrafi diabel . I widzicie co daje swiatu Polska kraj Maryi . Albo wybieracie Boga albo diabla . Nie ma trzeciej opcji . A Jezus juz niedlugo powroci i was osadzi .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:00, 16 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Bajka o śmierci, czyli jak dzieci stają się terrorystami
Najpierw przy pomocy upominków zwabiali dzieci z ulicy i sierocińców, zwłaszcza te, które były opóźnione w rozwoju. Później wykorzystywali je do przeprowadzenia zamachów samobójczych. Eksperci alarmują, że wiek adeptów terroryzmu obniża się coraz bardziej. Ale co najgorsze - większość z nich nie ma bladego pojęcia, że są wysyłani na pewną śmierć.
Był sobie chłopiec. Na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżniał: miły, posłuszny, pobożny. Ot, po prostu dobry dzieciak ze zwykłej rodziny, jednej z tych, o których zwykło się mówić: biedna, ale uczciwa.
Chłopiec był dobry, ale czasy, w których przyszło mu żyć, już nie. Jego rodacy wojnę znali od podszewki, kolejne pokolenia wysysały ją z mlekiem matki i na jej ołtarzu oddawały ostatnie tchnienie. Sam chłopiec nie do końca rozumiał, po co dorosłym ta dziwna gra, która nie jest ani trochę zabawna.
Dopiero gdy niepiśmienni rodzice przekazali władzę nad jego umysłem światłym uczonym (bo chłopiec trafił do medresy, czyli szkoły koranicznej), mógł z wydatną pomocą tych drugich nie tylko podejrzeć, co dzieje się za kulisami teatru wojny, ale nawet wziąć udział w spektaklu. I to nie jako pierwszy lepszy statysta, zaoferowano mu bowiem główną rolę!
Choć wyznaczone mu zadanie było dziecinnie proste (miał tylko dostać się na teren wroga i w odpowiednim momencie połączyć dwa kabelki), jego skutki mogły być spektakularne: wrogowie (im więcej ich, tym lepiej!) mieli trafić do zasłużonego piekła, rodzina chłopca zaś - wtedy, gdy Bóg zdecyduje, że to już czas - do raju, w nagrodę za jego heroiczny czyn. Jego samego płomienie miały się nie imać, a śmiercionośne odłamki bomby cudownie omijać. Bóg będzie wiedział, że to właśnie jego ma ocalić, bo jego mentorzy oprócz naszpikowanej materiałami wybuchowymi kamizelki wręczyli mu amulet z wypisanymi wersetami z Koranu...
Tak mniej więcej można by podsumować bajkę, którą opowiadają nawet kilkuletnim chłopcom (i dziewczynkom, choć znacznie rzadziej) apologeci terroryzmu w Afganistanie i Pakistanie. Zatajają przed nimi jednak zakończenie.
W jego najgorszej wersji chłopiec w momencie detonacji zostaje rozerwany na strzępy. W nieco lepszej - tchórzy w ostatniej chwili albo doznaje olśnienia i rezygnuje z wykonania zadania. Zamiast wysadzić w powietrze cywilów, policjantów albo żołnierzy, mówi im, że ma na sobie dziwną kamizelkę. Do akcji wkraczają saperzy. A chłopiec wraca ze wstydem w rodzinne strony albo trafia do celi w dziecięcym więzieniu.
Mimo iż talibowie konsekwentnie zarzekają się, że brzydzi ich wykorzystanie dzieci do walki, fakty wskazują na co innego. Zarówno wojska afgańskie i amerykańskie, jak i organizacje międzynarodowe, przedstawiają dowody na to, że coraz bardziej obniża się wiek adeptów terroryzmu. Co najgorsze - większość z nich nie ma bladego pojęcia, że zostają wysłani na pewną śmierć.
Rekrutowanie dzieci
Wykorzystywanie dzieci do walki zbrojnej nie jest żadną nowością. W większości konfliktów XX i XXI wieku, niemal pod każdą szerokością geograficzną, dzieci brały (i wciąż biorą) udział w wojnach, których zazwyczaj nawet nie rozumieją. Gdy tuż po zamachach 11 września wykluwał się nowoczesny terroryzm - medialny, spektakularny, ociekający krwią przypadkowych ofiar - mało komu przyszło na myśl, że ponad dekadę później młodsze pokolenie tego zbrodniczego ruchu zdecyduje się na wykorzystanie dzieci.
Mali samobójcy pojawili się już wcześniej w Lewancie i Iraku.
W pierwszym przypadku ramię w ramię ze swoimi braćmi i ojcami walczyli z izraelskim okupantem już pod koniec XX wieku, a spirala krucjaty nieletnich samobójców rozkręciła się na całego w czasie drugiej intifady.
W drugim - byli rekrutowani przez zupełnie obcych brodaczy. "Rekrutowani" to oczywiście eufemizm, bo terroryści przy pomocy upominków - słodyczy, zabawek czy drobnych sum pieniężnych - zwabiali dzieci z ulicy i sierocińców, zwłaszcza te, które były opóźnione w rozwoju. W październiku 2008 roku dyrektor ds. operacji wojskowych w irackim ministerstwie spraw wewnętrznych w rozmowie z dziennikiem "Al-Sharq al-Awsat" poinformował, że w ciągu dwóch lat tamtejszy oddział Al-Kaidy wykorzystał co najmniej 24 dzieci do przeprowadzania zamachów samobójczych. - Pięcioro z nich było upośledzone umysłowo. Na podstawie badania szczątków pozostałych ustaliliśmy, że były bezdomne - wyjaśnił. To właśnie ulubiony cel terrorystów.
Kilka lat temu baza dziecięcego terroryzmu została przeniesiona do Pakistanu i Afganistanu. Gdy na początku 2011 roku w internecie pojawił się krótkie nagranie wideo, najprawdopodobniej nakręcone właśnie w regionie Af-Paku, można było domyślać się, że już wkrótce świat usłyszy o kilkuletnich dżihadystach. Na filmie kilkunastu chłopców (najmłodsi wyglądają na cztery, góra pięć lat, najstarsi - na dwanaście) bawi się w zamach terrorystyczny. Jeden z nich po czułych pożegnaniach z najbliższymi przeprowadza "atak" i razem ze swoimi ofiarami pada "martwy" na ziemię.
- To przerażające i alarmujące. Te dzieci fascynują się zamachowcami zamiast ich potępiać. Skoro gloryfikują przemoc już teraz, w późniejszym życiu mogą stać się jej stroną - oceniła wtedy Salma Jafar z pakistańskiego oddziału organizacji Save the Children. Nie trzeba było długo czekać, by okazało się, że jej słowa były prorocze.
Pranie mózgu
Najwcześniejsze doniesienia o zamachowcy samobójcy w wojnie z terroryzmem na afgańskim froncie pochodzą z 2003 roku. O nieletnim - pojawiły się kilka lat później. W lutym 2008 roku agencja IRIN dotarła do rodziny 16-letniego wówczas Zaraka Khana z pakistańskiego miasta Kohat. Najstarszy z rodzeństwa był dumą rodziny - w wieku 12 lat został przyjęty do medresy. Jego rodzice, Rehma Bibi i Shaukat Khan, nie mieli pojęcia, że oprócz historii, matematyki czy interpretacji Koranu ich syn będzie miał też zajęcia z terrorystycznego rzemiosła. - Chcieli zrobić z niego zamachowca samobójcę, ale zabraliśmy go ze szkoły - wyjaśniła w rozmowie z agencją jego matka, Rehma Bibi.
Rodzice nie zawsze są tak rozsądni, jak w przypadku Zaraka. Gdy latem 2007 roku islamscy fundamentaliści przez tydzień toczyli krwawy bój z pakistańskim wojskiem rządowym w czasie tzw. oblężenia Czerwonego Meczetu w Islamabadzie, na ulicach pojawiały się dzieci przebrane za zamachowców. W plastikowe bomby i imitacje pasów szachida "uzbrajały" ich matki. A niektóre z nich miały na sobie prawdziwe ładunki.
Ataku, do którego się przygotowywał latami, nie zdążył przeprowadzić również 15-letni Aitezaz Shah. Trafił do więzienia w Dera Ismail Khan w 2007 roku, zanim zdążył wziąć udział w (udanym) zamachu na byłą premier Pakistanu, Benazir Bhutto. Do akcji był przygotowywany w medresie w Południowym Waziristanie.
Obaj nastolatkowie, mimo iż zostali poddani standardowemu praniu mózgu, doskonale wiedzieli, na co się piszą. Byli gotowi złożyć swoje młode życia na ołtarzu "lepszej sprawy". W międzyczasie inżynierowie terrorystycznego fachu zdążyli jednak nieco zmienić taktykę: postanowili sięgnąć po młodsze dzieci.
Już w połowie 2011 roku Human Rights Watch alarmowała, że od co najmniej kilku miesięcy coraz częściej zamachy terrorystyczne przeprowadzane są przez dzieci. Dodajmy: coraz młodsze, bo o ile wcześniej prym wśród nieletnich terrorystów wiedli nastolatkowie, o tyle obecnie zakładaniem min zajmują się już pięcioletni chłopcy i dziewczynki, a najmłodsi zamachowcy samobójcy mają po osiem-dziewięć lat.
- Wykorzystywanie dzieci do zamachów samobójczych przez talibów jest nie tylko obrzydliwe, ale sprawia, że słowa mułły Omara o ochronie i poszanowaniu praw cywilów zakrawają na kpinę - zauważa Brad Adams, dyrektor azjatyckiego oddziału HRW. Odniósł się tym samym do ogłoszonej w 2006 roku Layhy, czyli "kodeksu postępowania na polu bitwy". Jednym z najważniejszych jego punktów była ochrona cywilów przed działaniami zbrojnymi i zakaz rekrutowania dzieci do dżihadu. W maju 2011 roku talibowie po raz kolejny potwierdzili tę zasadę, wydając oświadczenie, w którym stwierdzili, że "udział młodzieży w dżihadzie jest surowo zakazany".
Tę papierową regułę Bran Adams z azjatyckiego oddziału HRW podsumowuje krótko: - Kodeks postępowania ogłoszony przez talibów był postrzegany jako krok do przodu, ale pięć lat później wydaje się być niczym więcej niż narzędziem propagandowym.
Bardziej podatne na "indoktrynację, manipulację, szantaż emocjonalny"
Dr Krzysztof Liedel, ekspert ds. terroryzmu, wyjaśnia, że to żadna nowość, bo od dłuższego czasu w radykalizacji i rekrutacji do organizacji terrorystycznych wykorzystuje się kobiety i coraz młodszych ludzi. Powód jest prosty. - Są oni bardziej podatni na indoktrynację, manipulację, szantaż emocjonalny - wyjaśnia. W tej grupie dzieci są dla terrorystów najbardziej łakomym kąskiem. Jak wyjaśnia Lucyna Kicińska, ekspert w Fundacji Dzieci Niczyje, mechanizmy manipulacyjne opierają się na wykorzystaniu różnego rodzaju przewag: wieku, doświadczenia, kontroli, informacji, oddziaływania emocjonalnego. A im młodsza jest ofiara manipulacji, tym większa nierówność.
- Dzieci są bardzo podatne na sugestię, łatwo wpłynąć na ich sposób postrzegania rzeczywistości, wytłumaczyć, że muszą się odwdzięczyć na przykład za opiekę - mówi pedagog. I dodaje: - Dziecko z samego faktu, że krócej żyje na tym świecie, ma słabiej rozbudowane struktury poznawcze i mniej doświadczeń niż dorosły. Dlatego jest w stanie uwierzyć, gdy ktoś mówi mu, że nie spłonie czy nie zostanie rozerwane na strzępy, gdy eksploduje bomba, którą ma przy sobie. Tak samo jak wierzy w bajki.
Dr Liedel podaje jeszcze jeden powód wyciągania przez organizacje terrorystyczne rąk po najmłodszych: - Z ich punktu widzenia jest to doskonałe rozwiązanie ze względów operacyjnych, gdyż dzieci są słabiej kontrolowane i łatwiej mogą się przemieszczać po strefach, do których dorośli mają dostęp utrudniony lub nie mają go wcale - tłumaczy ekspert.
Według afgańskiego oficera wywiadu, co najmniej setka dzieci została zwerbowana w 2011 roku. Jak stwierdził w rozmowie z "The Telegraph", niepiśmienni chłopcy są karmieni antyamerykańską i antyrządową propagandą, dopóki nie są gotowi zabijać.
W październiku ubiegłego roku tylko jednego dnia w jednej afgańskiej prowincji policja aresztowała 22 osoby, w tym przemytnika. Gubernator prowincji Laghman, gdzie doszło do zatrzymań, wyjaśnił, że celem grupy był jeden z licznych obozów treningowych. Tam niedoszli zamachowcy mieli zostać poddani praniu mózgu, a potem wysłani na misje samobójcze. W Afganistanie taki news nie zrobiłby już większego wrażenia, gdyby nie jeden szczegół: najstarszy z grupy przyszłych terrorsytów miał dziesięć lat, najmłodszy - sześć.
Koniec dzieciństwa
Co z dziećmi, którym jakimś cudem udaje się uniknąć śmierci w zamachu? Abdul Samat, mały Afgańczyk, był karmiony podobną do opowiedzianej na wstępie bajką. Od mężczyzny, który przytwierdził do jego ciała pas szahida, wielokrotnie słyszał zapewnienia: "nie bój się", "wybuch zabije tylko niewiernych Amerykanów", "Bóg dopilnuje, żeby ogień i odłamki bomby nie zraniły cię". Miał wtedy 13 lat.
W ręce terrorystów nie dostał się jak niektórzy namawiani do samobójczych misji chłopcy przez medresę, ale wprost z ulicy. Porwany w pakistańskiej Kwecie, przeszmuglowany z zasłoniętymi oczami i związanymi rękami przez granicę, trafił do Kandaharu w Afganistanie. Na moment przed atakiem doznał olśnienia - przecież ci mężczyźni próbują zrobić z niego żywą bombę. - Zacząłem płakać i krzyczeć. Ludzie wyszli z domów i zaczęli pytać, co się stało. Pokazałem im, że mam coś w kamizelce. Wtedy i oni się wystraszyli i wezwali policję, która zabrała bomby - opowiadał w rozmowie "The Telegraph".
Tak jak większość dzieci, został odesłany do rodziców. Udało mu się uniknąć więzienia, do którego trafiają coraz większe zastępy nieletnich zamachowców. Według rządu afgańskiego w 2011 roku była ich mniej więcej setka. Obecnie jest ich już ponad 300.
Jednym z młodocianych więźniów był 14-letni Rafiqullah, którego policja aresztowała, gdy ciasno opatulony kamizelką z materiałami wybuchowymi przymierzał się do wykonania zadania. Początkowo trafił do więzienia, ale prezydent Hamid Karzaj ułaskawił go i kazał odesłać do rodziny w Pakistanie. - To smutne, że muzułmańskie dziecko trafiło do szkoły religijnej, żeby uczyć się o islamie, ale zostało sprowadzone na złą drogę przez wrogów Afganistanu - uzasadnił swoją decyzję.
Lucyna Kicińska, pedagog w Fundacji Dzieci Niczyje, nie ma wątpliwości: nawet jeśli fizycznie wyjdą z tego bez szwanku, psychicznie będą poważnie pokiereszowane. - Takie dziecko może mieć problemy z zaufaniem osobom dorosłym, może chcieć stać się "niewidzialne" lub odczuwać bardzo silną potrzebę zwrócenia na siebie uwagi, może przeżywać różnorakie dylematy psychiczne. Bo z jednej strony chciałoby wrócić do osób, które mimo iż namawiały je do zamachu samobójczego, były dla niego dobre, troszczyły się, dawały dach nad głową, karmiły, z drugiej strony – może się tego obawiać, bo przecież je zawiodło, nie spełniło ich prośby.
Dlatego każdy niedoszły "terrorysta" musi zostać otoczony szczególną opieką. - Gdziekolwiek dziecko się znajdzie: czy zostanie odesłane do rodziców, czy trafi do specjalnej placówki, musi zostać objęte pomocą psychologiczną - podkreśla pedagog.
I najważniejsze: dziecko, które zostało przekonane do zamachu samobójczego, przestaje być dzieckiem. - Zostaje mu odebrane dzieciństwo. Jeśli wmówiono mu, że świat jest zły i mu zagraża, a celem jego życia jest to, żeby w to zagrożenie uderzyć, może mieć bardzo duże problemy z normalnym funkcjonowaniem w społeczeństwie - wyjaśnia.
"Co jeszcze terroryści są w stanie wymyślić?"
Coraz częściej nagłaśniane przez media przypadki małych zamachowców samobójców oprócz oburzenia i współczucia opinii publicznej wywołują też lawinę pytań. Na przykład o to, czy i tak już wątłe bezpieczeństwo cywilów nie zostanie jeszcze bardziej zagrożone? Albo czy liczba żołnierzy zabijanych znienacka nie zwiększy się drastycznie? Dr Liedel uspokaja: - Często żołnierze mają opory moralne, czy w przypadku dziecka powinni reagować tak samo, jak w przypadku dorosłego. Obecnie są już szkoleni tak, by reagowali według odpowiednich procedur, obojętnie, czy mają do czynienia z dorosłym, czy z dzieckiem. Zdaniem eksperta zagrożenie dla cywilów nie jest przez to wcale większe. - Żołnierze koalicji mają raczej dobrą opinię, jeśli chodzi o stosunki z dziećmi, które normalnie funkcjonując w swoim środowisku niejednokrotnie przeżywają większą traumę, niż w kontakcie z obcymi żołnierzami.
Drugą stroną tego krwawego medalu jest to, czy mali terroryści nie staną się wygodnym argumentem w walce propagandowej? Cywile giną przecież każdego dnia - a ich śmierć znacznie trudniej jest usprawiedliwić niż w przypadku uzbrojonych przeciwników. Nietrudno wyobrazić sobie sytuację, kiedy dowódcy, by zmyć plamę na honorze międzynarodowej armii, tłumaczą się: mieliśmy wiarygodne przypuszczenia, że zabite dziecko stanowiło poważne zagrożenie.
Zdaniem eksperta ds. terroryzmu jest to mało prawdopodobne. - Każda wymiana ognia, jest dokładnie analizowana, są prowadzone śledztwa. W walce propagandowej siły koalicyjne rzadko wykorzystuje się argument, że przypadkowa ofiara, tym bardziej dziecko, stanowiła zagrożenie terrorystyczne. To działa raczej w drugą stronę: to żołnierze mają udowodnić, że użycie ognia było uzasadnione.
Inne pytanie, które warto sobie zadać: co jeszcze terroryści są w stanie wymyślić, żeby osiągnąć swój cel, skoro już teraz nie wahają się, by sięgnąć po najstraszniejszą broń, jaką wymyśliła ludzkość: dzieci-żywe bomby?
Aneta Wawrzyńczak dla Wirtualnej Polski
....
Tak dziala islamistyczny satanizm .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:16, 28 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję w sprawie niewypłacania okupów terrorystom
Rada Bezpieczeństwa ONZ w przyjętej jednomyślnie rezolucji wezwała rządy, by nie płaciły okupów za zakładników przetrzymywanych przez ekstremistów z ugrupowań takich jak Al-Kaida.
Inicjatorem rezolucji była Wielka Brytania. Brytyjski ambasador przy ONZ Mark Lyall Grant oświadczył, że w ciągu 3,5 roku ugrupowania powiązane z Al-Kaidą zarobiły na okupach co najmniej 105 mln dolarów.
Celem rezolucji jest nasilenie presji politycznej na rządy; dokument nie nakłada na kraje żadnych nowych zobowiązań prawnych, ponieważ na mocy porozumienia antyterrorystycznego z 2001 roku rządy już teraz nie powinny wypłacać okupów.
Jak głosi przyjęty dokument, kraje członkowskie "powinny zapobiegać temu, by terroryści odnosili w sposób bezpośredni lub pośredni korzyści z okupów albo ustępstw politycznych".
Po raz pierwszy rezolucja wzywa kraje do współpracy w tej dziedzinie z sektorem prywatnym, czyli firmami, których pracownicy padają ofiarą porwań dla okupu.
Brytyjski ambasador tłumaczył, że chodzi o podjęcie starań, by "okupy nie były już postrzegane jako lukratywny model biznesowy". W ten sposób można będzie wyeliminować źródła finansowania terrorystów.
Okupów za zakładników nie płacą USA i Wielka Brytania, ale czynią to niektóre europejskie rządy - pisze agencja Reuters.
...
Wreszcie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:00, 18 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Los Angeles Times
Guantanamo spółka z o.o.
Koszmar amerykańskiego więzienia to także wylęgarnia przedsiębiorczości. Niektórzy Jemeńczycy z celi trafią prosto do prywatnego biznesu, gdzie zastosują podpatrzone u Amerykanów rozwiązania.
Nie, to nie będzie kibuc. Naszkicowane w więziennych warunkach plany przedsięwzięcia pod nazwą "Milk & Honey" (Mleko & Miód) wydają się bardzo obiecujące. Pięciu mężczyzn przetrzymywanych w Guantanamo z powodu podejrzenia o terroryzm zaprojektowało samowystarczalną farmę, która kiedyś powstanie w Jemenie, w rolniczych rejonach na zachód od stolicy Sany. W skład gospodarstwa wejdzie 200 rodzin, 100 domów, 10 krów, 500 kurczaków, 50 owiec, pasieki oraz system komputerowy zasilany przez wiatraki.
Kandydaci na przedsiębiorców sporządzili 75-stronnicowy biznesplan jeszcze przed rozpoczęciem strajku głodowego w Guantanamo, w kwietniu ubiegłego roku. Usłyszeliśmy o nich jednak dopiero teraz, zapewne w związku z planami administracji Obamy, która chciałaby odesłać część więźniów do Jemenu i zamknąć wreszcie kosztowny zakład karny Pentagonu na Kubie.
Chociaż pomysł samowystarczalnej fermy nie ma ambicji, by w przyszłości zamienić się we franszyzę potężnej Al-Kaidy, amerykańscy urzędnicy już żywią w związku z nim pewne obawy: gospodarstwo zaprojektowane w Guantanamo może przecież w przyszłości przyciągać kolejnych więźniów z bazy na Kubie. To jedynie spekulacje, natomiast faktem jest, że pośród 155 ludzi więzionych bez prawomocnego wyroku sądu są i tacy, których lata w obozie karnym nie pozbawiły nadziei na przyszłość. Jemeński biznesplan to również owoc spokojniejszych czasów w Guantanamo, gdzie strażnicy nie uciekają się już do brutalnych metod jak przeszukiwanie genitaliów. (…)
Co więcej, biznes zaprojektowany w Guantanamo naprawdę ma szanse na powodzenie, twierdzi ekspert od spraw Jemenu, Charles Schmitz. - To państwo mogłoby skorzystać na zastosowaniu odnawialnych źródeł energii - uznał ten profesor geografii z Towson University. - Jemeńczycy lubią innowacje. By to stwierdzić, wystarczy przyjrzeć się, jak na co dzień pracują.
W ciągu ostatnich 20 lat Schmizt bywał na Półwyspie Arabskim częstym gościem, a dorywczo pracował jako tłumacz w Guantanamo. Osobiście nie poznał więźniów, którzy przygotowali biznesplan. Wszyscy oni zostali zaliczeni przez administrację Obamy do kategorii osób, którym nie da się wytoczyć procesu sądowego, lecz zdają się zbyt niebezpieczni, by puścić ich wolno.
Projekt łączy pomysły typowo jemeńskie z elementami podpatrzonymi w Guantanamo. Miód w Jemenie jest "sprawą najwyższej wagi", gdyż ludzie cenią go ze względu na "właściwości lecznicze i magiczne moce". Z kolei energia wiatru była do tej pory na południu Półwyspu Arabskiego zupełnie niewykorzystywana. W bazie na Kubie podejrzani o terroryzm mogli przyjrzeć się pracy olbrzymich turbin. (…)
Ze 155 więźniów przetrzymywanych w Guantanamo w tej chwili aż 77 osób zostanie w najbliższym czasie przetransferowanych do swoich ojczyzn. Większość z nich to Jemeńczycy.
Adwokat David Remes, reprezentujący niektórych kandydatów na biznesmanów zaprzeczył jakoby nazwa "Mleko i Miód" w jakikolwiek sposób nawiązywała do "Krainy mlekiem i miodem płynącej", czyli do Izraela. - To całkowicie przypadkowe skojarzenie - podkreślił prawnik, który pracuje na rzecz więźniów z Guantanamo od ponad 10 lat. Zauważa, że marzenie o samowystarczalnej wspólnocie jest "czymś powszechnym w wielu społecznościach, nawet w samych Stanach Zjednoczonych".
Z kolei Saifullah Paracha, niegdyś przedsiębiorca z Pakistanu i wieloletni rezydent w USA, zatrzymany w Bangkoku w 2003 roku pod zarzutem prowadzenia interesów z Osamą bin Ladenem, zachęca więźniów do nauki angielskiego, języka międzynarodowego biznesu. 66-letni Paracha jest dziś najstarszym więźniem w Guantanamo. W liście, jaki skierował do administracji Obamy opisał, jak osadzeni zorganizowali "klasę z ławkami i krzesłami. Miałem tam wielu uczniów. Niektórzy z nich z początku byli pełni buntu i gniewu. Takim zadawałem najwięcej prac domowych". (…)
Kierownictwo więzienia wielokrotnie podawało, że chociaż więźniom pozwala się na oglądanie arabskich kanałów telewizyjnych, to jednak nie mają dostępu do internetu. Mogą co najwyżej wypożyczać książki i czasopisma z więziennej biblioteki. Jednak z przedstawionego teraz mediom biznesplanu wynika, że osadzeni dobrze orientują się w świecie online. We wszystkich domach na fermie będą też laptopy połączone intranetem.
Autor: Carol Rosenberg
>>>
I brawo ! Zamiast mordowac beda pracowac i przynosic korzysc spoleczenstwu . O to chodzi !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:29, 26 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Zatrzymany pod zarzutem terroryzmu był więźniem Guantanamo
Wśród czterech osób zatrzymanych w Wielkiej Brytanii pod zarzutem przestępstw związanych z terroryzmem na terenie Syrii jest Moazzam Begg, były więzień amerykańskiej bazy wojskowej Guantanamo na Kubie, Brytyjczyk pochodzenia pakistańskiego.
Aresztowany obecnie w Birmingham 45-letni Begg został zwolniony z Guantanamo styczniu 2005 roku, po dwóch latach bez postawienia mu zarzutów. Aresztowano go w Pakistanie w lutym 2002 roku pod zarzutem członkostwa w Al-Kaidzie, przewieziono go do ośrodka zatrzymań w bazie Bagram w Afganistanie, a następnie na Kubę.
Po wyjściu na wolność utworzył muzułmańską organizację praw człowieka pod nazwą "Więzieni w klatkach" (Cageprisoners), lobbującą na rzecz osób przetrzymywanych w Guantanamo. Często pojawia się w brytyjskich mediach. Twierdzi, że nie prowadzi żadnej działalności terrorystycznej, a brytyjskie władze unieważniły mu w ubiegłym roku paszport w odwecie za jego zaangażowanie w sprawy więźniów amerykańskiej bazy na Kubie.
Inni zatrzymani we wtorek, 25 lutego na terenie Wielkiej Brytanii to 44-letnia kobieta z miejscowości Sparkhill i jej 20-letni syn, a także 36-latek z Shirley. Policja podkreśliła, że grupa działała w porozumieniu.
- Przygotowywali plan działań o charakterze wywiadowczym. Na razie nie było zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego - powiedział przedstawiciel brytyjskiej policji Shaun Edwards.
Grupa miała przygotowywać się do przeprowadzenia akcji terrorystycznej poza granicami Wielkiej Brytanii, najprawdopodobniej w Syrii. Beggs jest też podejrzewany o udział w obozie szkoleniowym dla terrorystów.
Zatrzymani zostali przesłuchani przez policję, a ich domy przeszukano.
Media zwracają uwagę, że w ostatnich miesiącach służby specjalne Wielkiej Brytanii odnotowały znaczący wzrost liczby obywateli brytyjskich wyjeżdżających do Syrii, aby wziąć tam udział w postaniu przeciwko rządom prezydenta Baszara el-Asada. Brytyjskie władze obawiają się, że po powrocie do kraju mogą oni stanowić zagrożenie dla państwa.
Brytyjska policja aresztowała od początku roku już 16 osób związanych z terroryzmem na terenie Syrii; w ubiegłym roku aresztowano 24 osoby.
...
Kolejne ,,niewiniatko" ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:14, 15 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
"The Telegraph": 14-letnia dziewczynka aresztowana
14-letnia Holenderka została aresztowana za wpis na Twitterze, gdzie podała się za członkinię Al-Kaidy. Do zatrzymania doszło w Rotterdamie. Ostatecznie okazało się jednak, że był to tylko niefortunny żart - donosi "The Telegraph".
Nastolatka podająca się w za terrorystkę napisała na Twitterze, że 1 czerwca planuje zrobić "coś naprawdę wielkiego". Swoją groźbę skierowała do "American Airlines". Przedstawiciele linii lotniczych podeszli do sprawy bardzo poważnie i powiadomili o tym FBI - czytamy.
Sama nastolatka wpadła w panikę i starała się wytłumaczyć na Twitterze, że nie był to wpis jej autorstwa - To mój kolega wysłał tę wiadomość używając mojego IP - przytacza jej wpisy "The Telegraph" - Jestem tylko przerażoną, 14-letnią, białą dziewczyną. Nie jestem terrorystką - pisała.
Pracownicy "American Airlines" tłumaczyli jednak, że bezpieczeństwo pasażerów jest dla nich najważniejsze i zawsze do tego typu gróźb podchodzą poważnie - przytacza "The Telegraph".
Sama nastolatka postanowiła po cały zajściu zlikwidować swoje konto na Twitterze.
...
Znow przyklad niedojrzalosci . Owszem ,,niewinny" zart . Ale co mamy robic z takimi ? Zreszta takie glupie nastolatki NAPRAWDE ZDARZA SIE ZE PRZYSTAJA DO AL KAIDY !!!
Tam pelnia glownie role prostytutek pod pozorem ,,żon" . Zreszta islamisci juz dawno orzekli ze dla ,,dobra sprawy" prostytutucja nie jest prostytucja itp . jak wszyscy ideolodzy tego typu . Kazde swinstwo nam przydatne popelnimy .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:49, 22 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Jonathan Stock | Der Spiegel
Dzieci-mordercy
Azizullach jest jednym z najmłodszych przestępców w swoim kraju - FARSHAD USYAN / AFP
W wieku dziesięciu lat Azizullah Khanji po raz pierwszy próbował za pomocą bomby przenieść się do raju. Po raz drugi nie udało mu się to, gdy miał trzynaście lat. Trafił do więzienia, gdzie traktowano go jak najcięższego przestępcę. O takich chłopców jak on nikt na całym świecie się nie troszczy
Znał drogę do zagranicznej bazy wojskowej, talibowie już parę dni temu wyjaśnili mu, jak tam dotrzeć. Było jeszcze ciemno, wczesny zimowy poranek, chłopiec miał nadzieję, że nikt go nie zauważy. Mężczyźni podwieźli go terenowym samochodem do bazaru w Kandaharze, głównym mieście plemienia Pasztunów, położonym na południu Afganistanu. Azizullah zniknął w tłumie i dalszą część drogi pokonał już na piechotę – nikogo nie powinien był zaalarmować hałas silnika obcego auta. Pod swoją długą szatą miał ukrytą kamizelkę, w jej kieszeniach poupychane były ładunki wybuchowe. Nie było to ciężkie, najwyżej dziewięć, dziesięć kilo – opowiada – ale wystarczyło, by wysadzić w powietrze punkt kontrolny. Dwa druty krzyżowały się na jego piersi, a dwa kolejne na plecach. Zbiegały się przy włączniku, jego naciśnięcie oznaczało dla chłopca koniec. Albo, jak miał nadzieję, nowy początek w raju. Azizullah miał wtedy trzynaście lat.
REKLAMA
Rok później, w kabulskim więzieniu opowiada historię, którą potwierdzają afgańskie tajne służby oraz jego adwokat. Nieduży, silny chłopak o krótko ostrzyżonych włosach siedzi na dywanie w pokoju strażnika, jak gdyby był u siebie, i patrzy nieufnie na ludzi swymi ciemnymi, dorosłymi oczami. Wyjaśnia starszym, jak obmacuje się człowieka w poszukiwaniu broni, a jak rozbiera się na ślepo broń. Mówi też, że bardzo tęskni za swoją mamą. Jest jednym z tych, którzy nauczyli się zabijać i kończyć rozmowę słowami: "Obetnę ci głowę tępym nożem. A teraz idź".
Mówi tak, jak gdyby był jednocześnie w różnym wieku, czasem jak dziecko, innym razem jak mężczyzna lub wręcz starzec. Niekiedy podczas rozmowy podnosi głowę, przestaje na chwilę pocierać swoje gołe stopy i zaczyna wyglądać przez okno celi. Na więziennym podwórzu pachną róże, za nim roztacza się rozległa kraina, na horyzoncie widać góry Hindukusz i migdałowe ogrody po drugiej stronie drogi. Nadały one więzieniu nazwę: Badam Bagh, migdałowy ogród.
Od wolności dzieli Azizullaha osiem barier: murowane ściany jego bloku więźniów politycznych, gdzie siedzą tylko talibowie, dwa płoty z drutem kolczastym, dwa rzędy murów metrowej grubości, betonowa zapora, metalowe drzwi oraz szlaban. Siedzi za nim kilku strażników, z pistoletami dzień i noc wycelowanymi w bramę wjazdową – na wypadek, gdyby jakiś zamachowiec chciał wyważyć drzwi. Do środka można wejść jedynie, mając specjalne pozwolenie.
Azizullah, więzień numer 20, strzeżony jest jak najcięższy przestępca, bo też nim jest, jednym z najmłodszych i najbardziej znanych w swoim kraju. Po pierwszym nieudanym zamachu samobójczym ułaskawił go sam prezydent, bo chłopiec miał wówczas zaledwie dziesięć lat. Tylko nieliczni przypisywali temu dziecku samo zło. To nie mogło być prawdą, miał przecież dopiero dziesięć lat.
Po drugim zamachu, który też się nie udał, Azizullaha skazano już na 18 miesięcy więzienia. Przebywał w areszcie młodzieżowym. Każdy jego dzień wyglądał teraz tak samo: od godziny 8.00 do 11.00 czytanie Koranu, potem spacer na podwórzu, obiad, od 14.00 do 15.00 praca przy maszynie do szycia. Potem już nic więcej, i to było najgorsze. Przyjaciele? – Nie mam tu nikogo – mówił. A co jest dla ciebie najważniejsze? – Dobra jest noc. – Dlaczego? – Bo zapominam wtedy o więzieniu.
Ostatnio śnił mu się mały piesek o czarnych oczach, obejmował go, był znowu w swoim domu w górach w Paktija przy pakistańskiej granicy, w krainie talibów. Tam podkochiwał się kiedyś w córce sąsiada, jej inicjały wyrył sobie na ramieniu. Ale potem obudził się i w ramionach trzymał jedynie poduszkę. Kiedy Azizullah opowiada o swoim śnie, jest to jeden z nielicznych momentów, w których wygląda na przebudzonego.
Czy przed zamachem czuł strach? Kręci głową przecząco. Ani trochę? – Nie bałem się – odpowiada. – Ostatni raz, kiedy czułem lęk, pies z naszej wioski chciał mnie ugryźć. Od tamtego czasu boję się jedynie Boga.
Azizullah należy do większości, jaką w jego kraju stanowi młodzież. Afgańczycy są jednym z najmłodszych narodów na Ziemi, prawie połowa wszystkich mieszkańców ma mniej niż 15 lat, a dwie trzecie nie ukończyło jeszcze trzydziestki. Brakuje pracy dla wszystkich, miliony ludzi nie mają stałego zatrudnienia, za to narkotyków jest w nadmiarze. W 30-milionowym kraju jest ponad milion uzależnionych, większość z nich to ludzie młodzi.
Za kilka lat będą mieli już prawa wyborcze, a kiedyś przyjdzie im rządzić tym krajem. Azizullah należy do pierwszego pokolenia, które jest zbyt młode, by pamiętać 11 września 2001 roku. Przyczyna wojny afgańskiej to dla nich odległa legenda, realne jest natomiast poczucie osaczenia. Zanim Azizullah zacznie dalej opowiadać, pyta: – Co robią tu wciąż cudzoziemcy? Co nam oni przynieśli?
Yazmany Arboleda z Bostonu sądzi, że zna odpowiedzi na te pytania. Stacjonuje siedem kilometrów na południowy wschód od migdałowego ogrodu i drzew morwowych w parku Timura Szaha. Przyniósł coś ze sobą – to różowy balonik. – Jutro będziemy pisać historię – mówi, wymachując balonem przed grupą Afgańczyków. Jutro wraz ze swoimi pomocnikami chce rozdać dziesięć tysięcy baloników, "żeby wpuścić na ulice afgańskiej stolicy nadzieję i piękno". Balony – wyjaśnia – ulegają biodegradacji. Chodzi o przyszłość. Taką, jaką wyobraża ją sobie Zachód. Piękną i kolorową.
ONZ zapowiedziało ow projekt balonowy, minister kultury go pochwalił, o sprawie poinformowały "New York Times" i BBC. Arboleda zebrał datki, zrozumiał, jak działa teatr zwracania na siebie uwagi. – Ludzie na pięciu kontynentach wpłacali pieniądze, żebyśmy mogli stworzyć magię! – woła. – A po co to robimy? Jeden z pomocników odpowiada: – Dla pokoju. – Właśnie! – odkrzykuje Arboleda.
Odgrywa scenkę pokazującą, jak ochotnicy będą rozdawać baloniki: podskakuje na scenie i zagaduje wyimaginowanego przechodnia. – Mam ze sobą dużo baloników – mówi. – Życie jest wspaniałe, pogoda również. A ten balon jest dla ciebie.
Ten, kto myśli, że zamachowcy-samobójcy i ów baloniarz nie mają ze sobą nic wspólnego, nie przyjrzał się wystarczająco uważnie. Łączy ich bardzo wiele. Ich stosunek opowiada o tym, że Zachód nie przyszedł tu, by zdobyć dla siebie Afganistan, lecz by uczynić z niego lepszy kraj. Obie strony napawa wstrętem to, co planują i robią ci drudzy. Obie chcą się nawzajem zmieniać. Obie chciałyby, żeby ci drudzy odeszli. I obie w kraju nieustannych obietnic składają kolejne. W przypadku Azizullaha obietnica brzmiała: tylko śmierć innych posunie naszą sprawę naprzód. U Arboledy zaś: wasze życie stanie się kolorowe. Nasze życie się wam spodoba.
W Afganistanie ponad pięćdziesiąt krajów-donatorów dzięki gigantycznym wysiłkom osiągnęło spore sukcesy. Dochód na głowę mieszkańca wzrósł trzykrotnie, poprawiło się zaopatrzenie w energię elektryczną, spadła znacznie śmiertelność niemowląt. Ponad siedem milionów dzieci chodzi do szkoły, a jedna trzecia uczniów to dziewczynki.
Kraj stał się jednak miejscem dla licznych projektów, które, jak się wydaje, bardziej pomagają ich inicjatorom niż samemu Afganistanowi. Są oferty jogi dla talibów – wskaźnik uczestnictwa: zero procent. Na koncertach muzyki metal w Kunduz występujący zostali obrzuceni kamieniami przez nielicznych słuchaczy, ponieważ muzyka wydała im się satanistyczna. Amerykańska ambasada sfinansowała pokaz mody w Kabulu, na który przyszli prawie wyłącznie zagraniczni dziennikarze. W Mazar-i Szarif stoi skatepark o powierzchni sześciu tysięcy metrów kwadratowych, jego największym sponsorem są Niemcy.
W Kandaharze organizacja pomocowa chciała zaoferować mieszkańcom bezpłatne rowery dla kobiet – miało to miejsce w jednej z największych w kraju twierdz talibów, gdzie kobiety mogą wyjść na ulice jedynie szczelnie osłonięte burkami. W telewizji wystartowała afgańska wersja "Ulicy Sezamkowej“. To wszystko są projekty, które na Zachodzie każdy rozumie, bo każdy tam wie, co to są skateparki, "Ulica Sezamkowa" i muzyka metal. W Afganistanie wiedzą to jedynie nieliczni.
Azizullah Khanji, siedzący w więzieniu w migdałowym ogrodzie, miał ojca, który był malarzem pokojowym. On sam pasł kozy. Kiedy miał dziesięć lat, zmarł jego wuj, na którego komórce po raz pierwszy zobaczył nagranie wideo autorstwa talibów: zamach samobójczy, ścięcie głowy zdrajcy i atak za pomocą granatnika przeciwpancernego. Włamał się wówczas do kasetki z pieniędzmi swojego ojca, ukradł z niej 10 tysięcy afgani – 125 euro – i uciekł z domu do szkoły koranicznej w Kwecie. Pierwszą rzeczą, jakiej się tam nauczył, był śpiew.
Nawet teraz, w więzieniu, śpiewa pieśni żałobne talibów. Refren jednej z nich brzmi: "O czwartej rano jesteś w drodze ku wojnie". Jego głos podczas śpiewu staje się wyższy, rozbrzmiewa w całym pomieszczeniu. Gdy kończy, przez chwilę wszyscy milczą, zanim zaczną klaskać, klaszcze nawet strażnik. W Kwecie po lekcji śpiewu miał miejsce trening. Ukryć się, odbezpieczyć broń maszynową, strzelać, rzucać granaty.
Przyjaciel Azizullaha popełnił zamach samobójczy. Talibowie opowiadali mu, jakie wspaniałe rzeczy czekają na niego w niebie i jak wielkim bohaterem jest jego przyjaciel. Wtedy po raz pierwszy Azizullah zaczął rozważać wzięcie udziału w takiej akcji.
– Chciałem wysadzić się w powietrze, żeby już nie popełnić żadnych grzechów i pójść od razu do nieba. Tu, na ziemi, wino jest zabronione, ale kiedy wejdzie się do raju, można go pić, ile tylko się chce – mówi chłopiec. Jego pierwszy zamach się nie udał, zawiodły baterie. Azizullah trafił do przytułku dla sierot, z którego uciekł i z powrotem przyłączył się do talibów. Następna próba miała się już powieść.
– Nie zapanuje pokój, dopóki będą tu cudzoziemcy – uważa Azizullah. Do rozmowy przyłącza się siedzący w pomieszczeniu strażnik: – Nie wiesz, że w Koranie zapisane jest, iż powinniśmy żyć w pokoju z niewiernymi? – pyta. – Tak, wiem – odpowiada chłopak. – Ale dlaczego oni nie mogą zostać muzułmanami?
Przydałby się nauczyciel religii, który wytłumaczyłby takim chłopcom jak on, że zamachy samobójcze to grzech śmiertelny, za który idzie się do piekła. Ale kogoś takiego tu nie ma. Również po wyjściu na wolność on i jemu podobni pozostawiani są samym sobie.
Azizullah i jego współwięźniowie pobierają nauki u bezzębnego emeryta, który opowiada im niewinne historie, ze szczególnym upodobaniem dla bohatera narodowego generała Akbara Khana żyjącego w XIX wieku. Rankiem starzec staje w klasie, rozpościera ramiona i zaczyna to, co nazywa lekcją moralności. "Kiedy Brytyjczycy byli w Afganistanie – mówi – generał Akbar Khan poszedł do dyplomaty Macnaghtena i powiedział: daj moim ludziom pieniądze. Ale Brytyjczyk nie chciał. Generał wyjął więc pistolet i strzelił mu prosto w usta. Brytyjczyk zmarł". Uczniowie śmieją się, nauczyciel też. Dobra historia. Azizullah lubi tego nauczyciela i lubi się śmiać.
Gdy po raz drugi był u talibów, budziło go nawoływanie do porannej modlitwy. Modlił się wraz z innymi, czytał Koran, potem znowu była modlitwa, a po niej chleb i herbata. Wieczorem dostawali do picia pepsi. W lutym 2012 roku miał się odbyć jego następny zamach, chłopiec znowu wyruszył więc w drogę, w kamizelce, z ładunkiem wybuchowym umieszczonym na ciele.
Kiedy zbliżał się do punktu kontrolnego, zapytano go, dokąd zmierza. Odparł, że idzie zobaczyć się ze swoim wujem. Chciano go przeszukać, ale przecisnął się między mężczyznami i uciekł. Poszedł do drugiego punktu kontrolnego, gdzie stali nie Afgańczycy, lecz cudzoziemcy. Wtedy oświetlił go nagle wielki reflektor. Zawołano go i rozkazano położyć się na ziemi. Azizullah chciał włączyć zapalnik, ale poczuł na sobie wielki ciężar, a wokół jego dłoni zamknęły się plastikowe kajdanki. Znowu mu się nie udało.
Wieczorem, po rozmowie w więzieniu, wybuchło miasto. W całym Kabulu słychać było głuchy grzmot. O kilka ulic stąd z okien posypały się szyby, wszędzie były chmary dymu. W hotelu Serena zaszyli się bogacze, którzy, by dostać szklankę soku, musieli pokonać troje stalowych drzwi i oceniali restauracje nie według jakości jedzenia, lecz obowiązujących w nich kontroli bezpieczeństwa.
Najpierw zamachowiec-samobójca wysadził się w samochodzie zaparkowanym przed biurowcem ministerstwa spraw wewnętrznych. Potem kolejni atakujący zaczęli szturmować sąsiedni budynek. Przez sześć godzin słychać było strzały z broni maszynowej, wybuchy granatów, krzyki dzieci. Zginęło wtedy jedenaście osób, a co najmniej czternaście zostało rannych.
Dzień później miały być rozdawane balony Yazmany’ego Arboledy. Będąc dwa bloki dalej, słyszał on trwające wiele godzin strzały. Zdecydował mimo to nadal robić swoje. Ale nie pomyślał, że w ciepłe dni, jak teraz, powietrze nad równiną nagrzewa się, przesuwa w górę i robi miejsce dla zimnego, napływającego z gór. W mieście powstają wtedy burze piaskowe, do tego coraz mocniej pada. Jego pomocnicy otrząsali włosy z wody i bili się z dzieciakami o baloniki. "Co to za ludzie?" – pytał właściciel kantoru wymiany walut przy parku Timura Szaha. "Chyba bezrobotni" – odpowiadali klienci.
Większość balonów pękła lub została rozkradziona. Gdzieś w deszczu kilka z nich wzniosło się w górę i opadło na południe, w kierunku Kandaharu, w kierunku talibów. Wyglądały inaczej niż na plakatach reklamowych – małe i zagubione. Ten, kto na stronie internetowej wpłacił pieniądze na ów projekt, mógł zostawić wiadomość, która została wydrukowana i włożona do balonika. Gdy już uszłoby z niego powietrze, obdarowany miał ją przeczytać – na tym polegał cały pomysł. Na jednej z karteczek napisano: "Proszę, zaakceptujcie naszą miłość, nasz pokój i nasze nadzieje“.
Większość Afgańczyków nie potrafi czytać, ale Arboleda miał nadzieję, że jego wiadomość mimo to zostanie zrozumiana. Wieczorem dostał e-maila: "Arboleda, ty skurwysynie, twoja akcja nie ma nic wspólnego z pokojem. Przysięgam Bogu, że jeśli cię gdzieś zobaczę, osobiście cię zastrzelę".
Groźbę taką jak ta mógłby wypowiedzieć również Azizullah, dziecięcy zamachowiec. Teraz, w kwietniu 2014 roku, jest już wolny, ale znowu zniknął. Dyrektorka więzienia Aziza Adalatkhwa opowiada przez telefon, że pod koniec zeszłego roku pojawił się jakiś mężczyzna, który podawał się za ojca chłopca. Zabrał go potem ze sobą. – Od tamtego czasu nic już o nim nie słyszeliśmy – mówi.
Jego adwokat zamknął akta, również on nie ma już z chłopcem żadnego kontaktu. Strażnik więzienny opowiada, że słyszał, jak towarzysze z celi Azizullaha mówili, że po wypuszczeniu wysadził się on w powietrze w prowincji Wardak, na zachód od Kabulu. – Nie wiem, czy to prawda – mówi strażnik – ale jakaś część mnie wierzy w to, bo więźniów odwiedzają przecież ich krewni, którzy przynoszą im najnowsze wieści.
Szef prowincji Wardak twierdzi, że w ostatnich miesiącach nie było tu żadnych zamachów. Jego rzecznik mówi natomiast coś przeciwnego. Z kolei rzecznik wewnętrznych tajnych służb NDS utrzymuje, że o niczym takim nie wie. Dodaje jednak, że bardzo trudno jest zidentyfikować zwłoki kogoś, kto wysadził się w powietrze.
O to właśnie chodzi w Afganistanie: o ludzi, którzy nagle znikają. O dzieci mordujące siebie i innych. Nie chodzi tam o baloniki. I bardzo rzadko o wyobrażenia, jakie mają o tym kraju obcy.
Kiedy na początku XIX wieku do Afganistanu wkroczyli Brytyjczycy, morska potęga zbudowała przed bramami Kabulu ogromny drewniany statek z żaglami, masztami i wiosłami. Potem załadowano go na wiele wozów i zawieziono na niewielkie jezioro położone w pobliżu i postawiono żagle. Był to wspaniały statek. Anglicy wybudowali go, bo potrafili dobrze budować statki i również u siebie przewozili je lądem na wodę. Afgańczycy, stojąc na brzegu, w milczeniu oglądali tę nowość. Jeden z przybyszy napisał: "Nie warto nawet wspominać, iż rzeczą niemożliwą było przekazać im wyobrażenie potężnego oceanu". Brytyjczycy zapomnieli bowiem o jednym: w Afganistanie statek nie przyda się na nic.
...
Talibowie to marionetki szatana . Widac to na kazdym kroku .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:13, 25 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Polowanie na cudzoziemców w Afganistanie
Trzech amerykańskich lekarzy zastrzelonych w kabulskim szpitalu to kolejni cudzoziemcy zamordowani przez afgańskich partyzantów, którzy w tym roku urządzili prawdziwe polowanie na obcokrajowców. Wśród zabitych są ojciec i syn.
Amerykanów zastrzelił afgański strażnik zatrudniony przez władze szpitala do służby w ochronie. Otworzył ogień, kiedy cudzoziemcy wchodzili do szpitala. Ranna została też amerykańska pielęgniarka. Wśród zabitych lekarzy są ojciec i syn, pracujący w szpitalu. Lekarze ani pielęgniarka nie byli uzbrojeni ani nie nosili wojskowych mundurów. Zamachowiec został postrzelony i schwytany.
Do najnowszego z ataków na cudzoziemców doszło tym razem na terenie stołecznego szpitala Cure, specjalizującego się w pediatrii i opiece macierzyńskiej oraz uznawanego za jeden z najlepszych w Kabulu i całym Afganistanie. W szpitalu poza afgańskim personelem pracują też Amerykanie, a jego działalność finansuje chrześcijańska organizacja dobroczynna Cure International z USA, głosząca hasło: "Uzdrawiać chorych i głosić Królestwo Boże".
Chrześcijańskie organizacje pomocowe na celowniku
Strzelanina w szpitalu Cure to kolejny atak na działające w Afganistanie chrześcijańskie organizacje pomocowe z USA. W marcu zamachowcy zaatakowali biura i kwatery innej chrześcijańskiej grupy - "Roots of Peace" .
...
Szykuja sobie pieklo . Odpowiedza przed Bogiem nie tylko za kazdego zamordowanego dobrego czlowieka ktory chcial leczyc ale i za kazdego Afganczyka ktorego wyleczyc nie zdolal bo go zamordowali ... Scierwa szatana .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:54, 26 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Agresja Boko Haram. "Dookoła mnie leżały martwe ciała. Krzyczałem"
Dramatyczna relacja z Nigerii. Dla Daniela Ayuby każdy atak przeprowadzony przez islamskich ekstremistów z grupy Boko Haram przypomina mu o jego własnych wstrząsających przeżyciach związanych z atakiem tej organizacji terrorystycznej. - Krzyczałem, chciałem, żeby ktoś mi pomógł, ale nikt się nie pojawił. Wybuchł pożar, dookoła mnie leżały fragmenty zniszczonych domów i martwe ciała – opowiada.
W roku 2012 rebelianci podłożyli domowej roboty bombę blisko myjni samochodowej w Maiduguri, gdzie pracował. Wybuch spowodował obrażenia lewej nogi Daniela. Osiemdziesiąt procent powierzchni jego ciała nosi blizny po szrapnelach. - Rozejrzałem się wokół mnie, na zniszczenia po wybuchu bomby. Wybuchł pożar, dookoła mnie leżały fragmenty zniszczonych domów i martwe ciała.
Przemoc wychodzi poza granice północno-wschodnich części Nigerii. 14 kwietnia wybuchła bomba podłożona przez Boko Haram na zatłoczonym dworcu autobusowym w stolicy kraju Abudży. W wyniku eksplozji zginęło 70 osób, a ponad 100 zostało rannych.
...
Islamizm to biznes szatana .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:53, 28 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
W ataku na szpital zginęli pracownicy Lekarzy bez Granic
Co najmniej 22 osoby, w tym trzej pracownicy organizacji Lekarze bez Granic (MSF), zostali zabici w ataku na szpital na północ od stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej, Bangi - poinformował oficer z afrykańskiej misji wsparcia w tym kraju.
Według niego uzbrojeni mężczyźni, powiązani z muzułmańskimi rebeliantami z koalicji Seleka, w sobotę zaatakowali szpital w okolicach miejscowości Nanga Boguila, ok. 450 km na północ od Bangi. Wśród zabitych jest trzech obywateli Republiki Środkowoafrykańskiej, którzy byli zatrudnieni przez MSF. Rannych zostało kilkanaście osób.
Holenderski oddział MSF potwierdził śmierć swoich trzech współpracowników.
Według oficera Międzynarodowej Misji Wsparcia w Republice Środkowoafrykańskiej pod Dowództwem Sił Afrykańskich (MISCA) "atak nastąpił podczas spotkania przedstawicieli lokalnych władz z pracownikami MSF". - Napastnicy otworzyli ogień do grupy osób, zabijając cztery z nich. Następnie skierowali się do szpitala, gdzie zabili kolejne 15 osób - relacjonował.
- Zabrali komputery i dużo innych rzeczy. Wyważali drzwi, najprawdopodobniej szukając pieniędzy - dodał.
W Republice Środkowoafrykańskiej głównie muzułmańscy rebelianci z koalicji Seleka przejęli władzę w marcu 2013 r., co wywołało zbrojną kontrakcję milicji chrześcijańskich. W styczniu bieżącego roku Seleka musiała oddać władzę w następstwie utraty kontroli nad falą przemocy, która według ekspertów ONZ ściągnęła na kraj groźbę ludobójstwa. Seleka grasują teraz w wielu częściach kraju, głównie na północy.
Obecnie pokój w kraju starają się przywrócić siły afrykańskie liczące około 5 tys. żołnierzy wraz z żołnierzami francuskimi.
Pod koniec maja zdolności operacyjne ma osiągnąć unijna misja EUFOR RCA. Ma ona liczyć w sumie 800 żołnierzy, którymi będzie dowodził francuski generał Philippe Ponties. Polska wyśle do Afryki do 50 osób, głównie żandarmów.
>>>
Islamisci wymorduja lekarzy i ludzie beda wymierac na choroby . TEGO CHCE SZATAN !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:34, 16 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
CNN: szokujący dowód brutalności terrorystów
CNN ujawniło kolejne nagranie dokumentujące śmiertelną brutalność jednego z najbardziej niebezpiecznych partnerów Al Kaidy. Szokujący film pokazuje ciało Jemeńczyka oskarżonego o szpiegowanie dla Stanów Zjednoczonych. Został ukrzyżowany. W prowincjach przejętych przez grupę Al Kaidę na Półwyspie Arabskim, zwaną też AQAP, w okropny sposób prześladowano ludność cywilną. Dokonywano publicznych egzekucji, amputacji, dekapitacji, rządzono absolutnym strachem. W zeszłym roku AQAP zaatakowało szpital przy Ministerstwie Obrony Jemenu. Zabito 52 osoby. Na nagraniu widać przerażonych pacjentów i pracowników patrzących, jak napastnik podchodzi do nich i rzuca materiał wybuchowy w ich kierunku. Zbrodnia wywołała tak ogromny sprzeciw, że AQAP opublikowało przeprosiny, obiecując, że rodziny ofiar otrzymają odszkodowania. To bardzo rzadkie posunięcie.
...
To sa rzady szatana . Doslownie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:13, 11 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Irak: Dżihadyści opanowali Mosul. Z miasta uciekło pół miliona cywilów
Ponad 500 tys. cywilów uciekło z Mosulu i okolic tego drugiego miasta Iraku, nad którym kontrolę przejęli islamistyczni rebelianci - informuje ONZ. Sunniccy bojownicy zaatakowali także sąd i posterunek policji w mieście Bajdżi, gdzie znajduje się rafineria.
Dżihadyści z ugrupowania Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIL) zajęli Mosul i znaczną część prowincji Niniwa. Wśród uciekających z Mosulu byli żołnierze - podała BBC. Mieszkańcy mówili, że na wielu budynkach powiewają sztandary dżihadystów, a rebelianci ogłaszali z głośników, że "przybyli, aby wyzwolić" miasto.
W środę służby bezpieczeństwa przekazały, że rebelianci skierowali ofensywę również na miasto Bajdżi, w prowincji Salah Ad-Din, gdzie podpalili budynki publiczne. Islamiści wkroczyli do Bajdżi we wtorek wieczorem; poruszali się ok. 60 samochodami. Po wejściu do miasta wypuścili na wolność więźniów.
Tamtejsza rafineria jest chroniona przez ok. 250 strażników. Rebelianci wysłali na miejsce delegację składającą się z przywódców plemiennych, aby przekonać strażników do wycofania się - twierdzą źródła w służbach bezpieczeństwa. Według nich strażnicy zgodzili się wycofać, pod warunkiem bezpiecznego przeniesienia się do innego miasta.
Ugrupowanie ISIL, które oderwało się od Al-Kaidy i jest z nią skonfliktowane, kontroluje znaczą część wschodniej Syrii oraz zachodniego i centralnego Iraku, dążąc do ustanowienia rebelianckiej enklawy po obu stronach granicy.
We wtorek szyicki premier Iraku Nuri al-Maliki poprosił parlament o ogłoszenie stanu wyjątkowego. Zajęcie prawie 2-milionowego Mosulu przez islamistów potępiły Stany Zjednoczone.
Sunnici uważają, że zdominowany przez szyitów rząd dąży do ich marginalizacji.
Według ONZ w ubiegłym roku w starciach i zamachach w Iraku zginęło blisko 9 tys. ludzi. Narastająca fala przemocy jest najpoważniejsza od czasu krwawego konfliktu wewnętrznego z lat 2006-2007.
...
Tak ich lud pragnie . Miliony uciekaja przed ,,wyzwoleniem" . Islamisci to zagrozenie dla Arabow .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:01, 13 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Masowe egzekucje w Iraku. Ofiarami padają także kobiety - podaje jeden z organów ONZ
Masowe egzekucje i zabójstwa w Iraku. Takie alarmujące informacje w sprawie sytuacji w tym kraju, gdzie swoje wpływy rozszerzają dżihadyści z Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu (ISIL), przekazał rzecznik Wysokiego Komisarza ONZ ds. praw człowieka.
Rupert Colville powiedział dziennikarzom w Genewie, że do biura Komisarza docierają informacje o masowych egzekucjach, wykonywaniu wyroków bez sądu i masowych migracjach ludności ocenianych na około pół miliona osób.
W Mosulu, po zdobyciu miasta przez islamskich bojowników, zabitych zostało kilkaset osób. Na 17 cywilach wykonano egzekucję. Ofiary pracowały dla policji, a jedna z nich była pracownikiem sądu.
Biuro Komisarza ma też informację o samobójstwie czterech kobiet, które wcześniej zostały zgwałcone. Biuro informuje także o uprowadzeniu 16 Gruzinów i o tym, że więźniowie wypuszczeni przez grupy militarne islamistów, szukają rewanżu na tych którzy doprowadzili do ich osadzenia.
Colville powiedział też, że niepokojące informacje docierają na temat postępowania sił rządowych. Chodzi o ostrzelanie cywilnych celów 6 i 8 czerwca . Zginęło wtedy 30 osób.
....
Hordy szatana .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|